Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Emilka Mirecka
Emilka Mirecka , 9 years old

Emilka przeszła dwie operacje mózgu❗️Pomóż w walce o zdrowie❗️

Od pierwszej minuty, odkąd przyszła na świat – jako skrajny wcześniak, z wylewem IV stopnia – Emilka walczyła o życie. Dziś ma 9 lat i walczy dalej, by nadrabiać tygodnie i miesiące, które spędziła w szpitalu, odzyskując zdrowie i sprawność. A my staramy się intensywną rehabilitacją zapewnić jej lepszy rozwój i dobre życie. Te liczby będziemy pamiętali do końca życia: szósty miesiąc ciąży, 27. tydzień, 1000 g. Tylko tyle – kilogram! – ważyła nasza córka, która pod koniec marca 2017 roku przyszła na świat jako skrajny wcześniak. Urodziła się w stanie krytycznym, jej życie było bezpośrednio zagrożone, ale walczyła. Była to ciąża bliźniacza. Niestety, jej siostrze Natalce – nie było dane dołączyć do nas i po niespełna dobie postanowiła wesprzeć Emilkę już z nieba… Na Oddziale Intensywnej Terapii Emilka stoczyła niewyobrażalnie trudną walkę o życie. Wylew IV stopnia zniszczył nieodwracalnie ogromną część prawej półkuli mózgu. Córeczka nie oddychała samodzielnie, została zaintubowana, balansowała nieustannie na granicy życia i śmierci. Była taka malutka, taka krucha wśród tych wszystkich kabli, które podtrzymywały jej funkcje życiowe. Jako rodzice przeżywaliśmy koszmar. Utraciwszy jedną córkę, musieliśmy patrzeć na cierpienie drugiej… Ponad dwa miesiące, a dokładnie 71 dni, czekaliśmy na odłączenie Emilki od respiratora… Mimo najgorszych przepowiedni udało nam się wyjść ze szpitala po 113 dniach. Wróciliśmy nareszcie do domu. Po opuszczeniu szpitala rozpoczęliśmy intensywną rehabilitację córeczki. Emilka robiła postępy, choć przecież według wcześniejszych opinii miała nie wyjść z oddziału! Najważniejszą walkę wygraliśmy, ale błyskawicznie stanęliśmy twarzą w twarz z kolejnymi trudnościami. Po 4 miesiącach od wyjścia zaobserwowaliśmy dziwne zachowanie Emilki – jak się później okazało, był to pierwszy napad drgawek. Od tej pory życie Emilki i nasze naznaczone było już stale ciągłymi napadami, dziennie było ich kilkanaście. Wyczerpywały i tak bardzo delikatne i słabe ciałko Emilki, a dla nas były powodem nieustannej obawy o jej życie. Mimo stosowania wielu leków nie udawało się ich zatrzymać. Dzień przed Wigilią, 23 grudnia 2015 roku, Emilka przeszła operację mózgu. W tamte święta najwspanialszym prezentem, jaki mogliśmy otrzymać, było zatrzymanie ataków. Czekaliśmy na to jak na wigilijny cud. Niestety, takiego prezentu nie dostaliśmy. Chociaż dzięki operacji córka mogła się lepiej rozwijać, napadów nie udało się zatrzymać… Dostawała kolejne leki – bez skutku. Zdecydowaliśmy się włączyć do leczenia olej z konopi siewnych. Początkowo zredukował on napady padaczki u Emilki o połowę, a po pewnym czasie nawet o 70 proc.! To był ten prawdziwy cud, na który tak liczyliśmy – liczba ataków z 12-14 ataków dziennie zmniejszyła się do 2-4 i były one znacznie, znacznie lżejsze. Na początku 2018 roku neurolog zasugerował nam powtórzenie operacji – torbiel wciąż była duża i wyglądało na to, że uciska tkankę mózgową. Diagnozę potwierdził neurochirurg i w ten sposób nasza córka w wieku niespełna trzech lat, pod koniec lutego, przeszła drugą operację mózgu. Wszyscy bardzo to przeżywaliśmy, martwiliśmy się, czy zabieg coś da… Tym razem nareszcie operacja zakończyła się sukcesem! Po tygodniu od operacji napady ustały prawie całkowicie. Owszem, zdarzają się co jakiś czas małe epizody napadowe, ale wyglądają bardzo łagodnie i zdaje się, że Emilka już nie cierpi. Obecnie Emilka, która wygrała tak długą i trudną walkę o swoje życie, walczy codziennie o to, by jak najlepiej funkcjonować. Córeczka zmaga się z dużym opóźnieniem psychoruchowym. Potrzebuje codziennej intensywnej rehabilitacji, a my szukamy najlepszych terapeutów, aby zwiększyć jej szanse na lepszy rozwój. Nadal podajemy jej bardzo drogi olejek z konopi, ponieważ to zabezpiecza ją i nas przed powrotem ataków padaczkowych. Mimo licznych przeszkód Emilka robi systematyczne postępy, co jest dla nas nieustannym powodem do radości i dumy. Codziennie dziękujemy za to, że Emilka jest z nami, rozwija się. Córeczka intensywnie rośnie, więc co chwilę musimy zmieniać kosztowny sprzęt ortopedyczny: ortezy, specjalne kombinezony, pionizator. Niestety, rehabilitacja i leczenie, tak potrzebne Emilce – są bardzo kosztowne. Córka nie będzie zapewne już nigdy wyczynowym sportowcem, nie stanie w szranki ze swoimi rówieśnikami, ale będzie w stanie w miarę normalnie funkcjonować. Ma w sobie wielką siłę i determinację. Ma wolę życia, dzięki której wyrwała się z objęć śmierci w tak wczesnym wieku. Wierzymy, że dzięki ludziom dobrej woli jeszcze nie raz pokona ograniczenia na drodze do dobrego rozwoju i szczęśliwego życia. Prosimy o pomoc dla Emilki… Rodzice

18 909 zł
Krzysztof Ozga
2 days left
Krzysztof Ozga , 62 years old

Zawał zatrzymał życie Krzysztofa. Pomóż wrócić do dawnego życia!

Wiadomość o zawale taty wstrząsnęła całą naszą rodziną. Tak trudno pogodzić się z tym, że jedna z najbliższych ci osób, z którą jeszcze przed chwilą zwyczajnie rozmawiałeś, w jednej chwili stała się w 100% zależna od innych. Tata wciąż przebywa w śpiączce w szpitalu na oddziale intensywnej terapii. Czuwamy przy nim naprzemiennie. Wiemy, że w końcu się wybudzi. Wiemy też, że konieczna będzie intensywna rehabilitacja, by dać tacie możliwość, choć częściowego, powrotu do utraconej sprawności.  Niestety, ale do ośrodków, które realizują rehabilitację w ramach NFZ, tata nie zostanie zakwalifikowany. Wiadomość o tym była dla nas wstrząsem. Nie możemy nic  z tym zrobić... Pozostaje nam prywatna opieka, której koszt jest ogromny. Miesiąc pobytu w takim miejscu to około 20 tysięcy złotych miesięcznie! Bez Twojej pomocy nie jesteśmy w stanie udźwignąć takiego wydatku, a od tego zależy sprawność taty! Wiemy, że czekają nas miesiące walki, łez i przebijania granic. Jednak nasza miłość do taty jest większa. Razem damy radę. Proszę, pomóż nam! Anna córka, syn Adam i żona Barbara *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

18 888,00 zł ( 14.79% )
Still needed: 108 772,00 zł
Paulina Polit
6 days left
Paulina Polit , 38 years old

Amputacja była ostatecznością... Proszę, pomóż mi znów stanąć na nogi!

„Wciąż to mam. Moje supermoce są nienaruszone.” Niczym Arizona Robbins z kultowego serialu „Chirurdzy”, mimo amputacji każdego dnia staram się nieść pomoc pacjentom w szpitalu onkologicznym. Jestem odpowiedzialna za jeden z kluczowych elementów przygotowania chorego do radioterapii. Od zawsze marzyłam, żeby pracować jako pielęgniarka, jednak dysfunkcja nogi, z którą się urodziłam, pokrzyżowała moje plany. Przez całe życie, wraz z moją rodziną, robiłam wszystko, co mogłam, żeby polepszyć swój stan zdrowia. Niestety z uwagi na brak skuteczności jakiegokolwiek leczenia, w tym roku podjęłam trudną dla mnie decyzję o amputacji. Teraz, po operacji, z nową nadzieją i optymizmem patrzę w przyszłość. Niestety praca w realiach polskiej ochrony zdrowia, nie pozwala mi na samodzielne pokrycie kosztów zakup protezy... Będę wdzięczna za każde okazałe wsparcie, które przekuje w pomoc podopiecznym oddziału onkologii. Paulina

18 857,00 zł ( 7.34% )
Still needed: 237 724,00 zł
Anna Osińska
Anna Osińska , 41 years old

Operacja nowotworu mózgu zamieniła się w walkę o życie i zabrała mi sprawność! Pomóż mi ją odzyskać!

Priorytety w moim życiu zmieniły się diametralnie po operacji usunięcia torbieli z okolic pnia mózgu we wrześniu 2017 roku. Po tygodniu konieczna była reoperacja z powodu wycieku płynu mózgowo-rdzeniowego, po której okazało się, że w płynie tym znajduje się jedna z najgroźniejszych na świecie, antybiotykooporna bakteria Acinetobakter Baumanni. Moje życie było poważnie zagrożone, przeszłam bardzo ostre, wielotygodniowe zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, po którym konieczna była trzecia operacja, wstawienia zastawki komorowo-otrzewnowej z powodu wodogłowia. Niestety w wyniku utrzymującego się wiele tygodni silnego stanu zapalnego nerwy w dolnym odcinku rdzenia kręgowego zostały uszkodzone. W styczniu 2018 r. całkowicie nie miałam władzy i czucia w nogach, nie byłam w stanie sama siedzieć, ani sama przekręcić się  na drugi bok. Byłam całkowicie zależna od innych, potrzebowałam pomocy przy wszystkich podstawowych czynnościach: ubieranie, toaleta, mycie, przygotowywanie posiłków... Nie poddałam się mimo pesymistycznych opinii lekarzy i od razu rozpoczęłam intensywną rehabilitację. Minęło 2 i pół roku moich codziennych zmagań z niepełnosprawnością. Za mną setki dni ćwiczeń, miesiące spędzone poza domem. Na szczęście mój stan powoli, ale systematycznie się poprawia. W dalszym ciągu poruszam się na wózku inwalidzkim, jednak jestem już w stanie przejść niewielką odległość przy pomocy chodzika. Małymi „krokami” dochodzę do upragnionego celu: lepszej sprawności i niezależności. Teraz już nie mogę się poddać i każda godzina ćwiczeń jest na wagę złota. Niestety, na termin na oddziale NFZ trzeba bardzo długo czekać i tak naprawdę udaje mi się dostać raz w roku na 2-3 tygodniowy turnus, gdzie przysługuje maksymalnie 1 godzina ćwiczeń dziennie. To jest kropla w morzu potrzeb. Aby były efekty, muszę ćwiczyć codziennie, po kilka godzin, tyle na ile tylko wystarcza siły. Marzę o powrocie do pracy, chciałabym być na tyle samodzielna, by nikogo nie obciążać swoją niepełnosprawnością. Żeby to się udało, potrzebna mi jest teraz Wasza pomoc. Zwracam się z prośbą o wsparcie w mojej dalszej walce, o umożliwienie mi kontynuowania leczenia i rehabilitacji z wykorzystaniem egzoszkieletu, którym dysponuje tylko kilka specjalistycznych ośrodków w Polsce. Każdy 2-tygodniowy pobyt w takim ośrodku to koszt około 8 tysięcy złotych. Dzięki dotychczasowej pomocy Darczyńców mogłam już kilkukrotnie skorzystać z tego urządzenia i za każdym razem przynosi to nadzwyczajne efekty. Bez Waszego zaangażowania i chęci pomocy nie byłoby to możliwe, dlatego z całego serca DZIĘKUJĘ i jednocześnie PROSZĘ o dalsze wsparcie i pomoc. Będę bardzo wdzięczna za każdą, nawet najmniejszą kwotę i udostępnienie mojej zbiórki. Anna

18 817,00 zł ( 70.97% )
Still needed: 7 697,00 zł
Konrad Myślewski
Konrad Myślewski , 30 years old

Brutalnie pobity walczył o życie. Potrzebne pilne wsparcie!

14 maja to data, która już zawsze będzie wzbudzać w nas strach. To dzień, który zmienił życie całej naszej rodziny. To właśnie wtedy Konrad wraz z kolegą wybrał się nad rzekę, by powędkować. Sobotni wieczór zamienił się w koszmar, a to, co poczuliśmy następnego dnia rano to najgorsze wspomnienie w całym naszym życiu.  Podczas niedzielnego śniadania policja zapukała do drzwi domu rodzinnego. Widok funkcjonariuszy nie zwiastował nic dobrego, a wiadomość jaką nam wtedy przekazali, była tą najtragiczniejszą. Pobitego Konrada nad rzeką znalazło dwóch rybaków około godziny 6 rano. Sprawę zgłoszono na policję… A my rzuciliśmy wszystko i pojechaliśmy do szpitala, gdzie tak naprawdę mogliśmy spodziewać się wszystkiego.   Konrad trafił w stanie krytycznym na oddział intensywnej terapii. Pobicie i nieudzielenie pomocy, pozostawienie na całą noc przy rzece spowodowało poważne uszkodzenia mózgu. W jednym momencie z młodego mężczyzny, pełnego sił i radości życia, zamienił się w pacjenta szpitala walczącego o każdy kolejny dzień, o każdy kolejny oddech.  Do tej pory Konrad jest nieświadomy, choć my – rodzina, widzimy lekką poprawę świadomości. Po miesięcznym pobycie w szpitalu wrócił do domu, gdzie jest rehabilitowany, a rodzice walczą o pełne prawa do decyzyjności. Jego ciało jest pełne odleżyn, a oczy, które czasami próbują złapać z nami kontakt – pełne żalu i cierpienia.  W wieku 28 lat ktoś zabrał Konradowi szansę na normalne życie. Pomimo poczucia niesprawiedliwości, musimy walczyć o każdy kolejny dzień i choć częściowy powrót do sprawności. Rehabilitacja i dalsze leczenie to konieczność, niestety niezwykle kosztowna. Jako rodzina robimy, co możemy, by walczyć o Konrada, jednak coraz częściej pozostajemy bezsilni. Prosimy o pomoc, by móc walczyć o to, co zostało brutalnie mu odebrane – o zdrowie... Rodzina

18 801 zł
Jakub Laska
Jakub Laska , 4 years old

Nie mogę dłużej patrzeć na jego cierpienie. Błagam, pomóż Kubusiowi!

Marzę o jego bezpiecznej przyszłości. Chcę, by był szczęśliwy i czerpał z życia wszystko, co najlepsze. Jednak najbardziej zależy mi na tym, by był zdrowy… By jego życiu nie zagrażało żadne niebezpieczeństwo. Funkcjonowanie naszego syna stoi pod ogromnym znakiem zapytania. Prosimy o pomoc w znalezieniu bezpiecznej drogi do szczęścia!  Blisko dwa lata byłam niemal pewna, że mój synek jest zdrowym, dobrze rozwijającym się chłopcem. Każdy dzień razem przepełniony był radością, a przede wszystkim dziecięcym śmiechem. Niestety, wszystko się zmieniło, gdy dowiedziałam się, że mój Kubuś cierpi z powodu genetycznej wady ośrodkowego układu nerwowego.  Hemimegalencefalia, czyli zwiększenie wymiarów jednej półkuli mózgowej. U Kubusia jedna półkula mózgu rośnie znacznie szybciej niż druga, przez co jest uciskana, a to z kolei prowadzi do padaczki lekoopornej. Prócz tego każdego dnia walczymy z wieloma innymi schorzeniami, jak asymetrią ciała, obniżonym napięciem mięśniowym, astmą, problemami  krzepnięciem krwi, autyzmem… To tylko kilka schorzeń z bardzo długiej listy, która z miesiąca na miesiąc staje się dłuższa.  Wszystkie choroby, z którymi do tej pory mierzył się synek były wywołane właśnie tą wadą. Do tej pory zaproponowano nam leczenie, które wiąże się z wycięciem uszkodzonych kawałków mózgu. Chcemy skonsultować się z innymi lekarzami, znaleźć możliwie alternatywną metodę leczenia, która nie będzie ingerować w tak poważny sposób w jego życie. Szpital wysyła nas do neurochirurga… To ostateczność. Nie chcę decydować o tym tak szybko.  Boimy się o naszego synka. Gdy w nocy jest za cicho, budzę się i sprawdzam, czy wszystko jest w porządku. Wraz z mężem chcemy dla niego jak najlepszej przyszłości i życia, które nie będzie się kręcić jedynie wokół szpitali, leków i badań. Proszę, pomóż nam o niego zawalczyć! Angelika, mama ➤ Licytacje dla Kubusia

18 800 zł
Marcel Orman
Marcel Orman , 15 years old

Udar u 14-latka! Dzięki rehabilitacji Marcel zaczął chodzić i mówić

Mimo wrodzonej wady serca Marcel był aktywnym chłopcem. Jego życie nie składało się tylko i wyłącznie z wizyt w szpitalu. Co roku jeździł na konsultacje, a na co dzień chodził do szkoły, miał przyjaciół, jeździł na rowerze. Spokojna, młodzieńcza rzeczywistość, którą zburzyła jednak operacja. Gdy Marcel wszedł w wiek nastoletni, zaczęły się problemy z nadciśnieniem i zawrotami głowy. Wcześniej nie odzywały się żadne takie dolegliwości. Lekarz zdecydował się na koarktację aorty z wszczepieniem stentu, czyli specjalnej rurki udrażniającej naczynia krwionośne. Operacja się udała, byliśmy spokojni. Szykowaliśmy się na powrót do normalności. Jednak ona nie była nam pisana. Mój syn obudził się sparaliżowany, nie mógł mówić, ani się ruszać… Ciężko sobie wyobrazić, co czuł on sam, gdy nas zalewała fala zimnego z przerażenia potu. To on był uwięziony w ciele, to on przeżywał największy koszmar. Po rezonansie i tomografie komputerowym dostałam potwierdzenie, że doszło do udaru. Lekarze nie dawali żadnych szans na pełną sprawność. Ten brak nadziei pogrążał jeszcze bardziej. Wiedziałam, że muszę być przy synu, muszę go wspierać, mobilizować, dodawać otuchy. Tylko w ten sposób możemy cokolwiek zdziałać. Przez 6 tygodni Marcel był intensywnie rehabilitowany, zaczął chodzić, mówić. Wróciliśmy do domu. Rehabilitacja musi trwać jeszcze dobre dwa lata i aby przyniosła efekty, zajęcia powinny odbywać się codziennie. Obecnie mogę synowi zapewnić rehabilitację 3 razy w tygodniu, niestety to o wiele za mało… Wiem, jak ważna jest sprawność w tak młodym wieku. Najbliższe miesiące rzutują na całą przyszłość Marcela. Bardzo proszę o pomoc. Do założenia zbiórki zmobilizowali mnie nauczyciele ze szkoły Marcela. Wspólnie wierzymy, że na ziemi są dobrzy ludzie, którzy nas wspomogą. Bądź naszym aniołem!  Agnieszka, mama

18 783 zł
Rafał i Jacek Kawałowscy
10 days left
Rafał i Jacek Kawałowscy , 22 years old

W pułapce choroby... Trwa walka o zdrowie Rafała i jego taty – POMOCY❗️

Sytuacja jest alarmująca. Rafał, kiedy uczestniczy w turnusach, zdaje się być w doskonałej formie, jednak po powrocie okazuje się, że przed nami jeszcze mnóstwo pracy. Potrzeby Rafała wciąż rosną, a ja wiem, że muszę znaleźć ratunek... Mimo codziennego zaangażowania rezultaty pojawiają się bardzo powoli. I choć robimy wszystko, co w naszej mocy to autyzm jest nieprzewidywalny, a jego stan zależy od wielu czynników, między innymi współpracy ze specjalistami. Poznajcie całą historię choroby Rafała, jego cierpienia spowodowanego zamknięciem we własnym świecie. Dla niego to rzeczywistość bez wyjścia...  I choć czasem udaje nam się znaleźć niewielką furtkę, która daje nadzieję na poprawę, to zawsze coś staje nam na drodze i portal się zamyka, a my znów walimy głową w mur. Tak się cieszyłam, że Kuba będzie mieć rodzeństwo. Dwóch synków - jeden będzie wspierać drugiego, zawsze będą trzymać się razem - w szkole, na podwórku, grając w piłkę… Gdy Rafałek skończył rok, zobaczyłam, że nie rozwija się tak, jak brat. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że patrząc na Rafałka, widzę pierwsze symptomy choroby i nic nie będzie tak, jak sobie wymarzyłam. Z dnia na dzień patrząc na moich małych synków, widziałam coraz większe różnice w ich zachowaniu. Kuba był pierwszy na placu zabaw, zawsze z kimś na podwórku, głośny i radosny. Rafał był zupełnym jego przeciwieństwem. Cichy, spokojny, często bawił się sam. Początkowo myślałam: „Będą różni. Nie każdy musi być przebojowy i podbijać świat”. Ale z tyłu głowy świeciła się lampka, że nie jest w porządku. Kiedy Rafał przestał reagować na swoje imię i zamykać się w swoim świecie, już wiedziałam, że to ja muszę stawić czoła rzeczywistości. Lekarze potwierdzili moje obawy, że Rafał ma autyzm. Nie umiałam sobie odpowiedzieć na pytanie: "Dlaczego mój syn?" Nigdy nie poznam odpowiedzi… Przez lata jeździłam z Rafałem do różnych specjalistów, aby pomóc mu radzić sobie z otaczającą go rzeczywistością. Aby odgłos ulicy nie wywoływał w nim ataków paniki, a kontakt z ludźmi ataku histerii. Nauczyłam się radzić sobie ze spojrzeniami ludzi, choć większość traktowała mnie, jak matkę z niewychowanym dzieckiem. Dzięki systematycznej pracy z terapeutami Rafał radził sobie doskonale. Chodził do szkoły integracyjnej, miał kolegów, sam odrabiał w domu lekcje. Zaangażował się w wolontariat, wspierał zawodników podczas triathlonów. Największą radość sprawiają mu bajki Disney’a. Króla Lwa i Kubusia Puchatka zna na pamięć. Szczególną wrażliwość Rafała widać najbardziej, kiedy troszczy się o zwierzęta. Nawet muchy nie da skrzywdzić. Nigdy nie wyraził tak swoich uczuć wobec mnie czy swojego taty, jak dzieli się nimi ze zwierzętami. Choć wiem, że Rafał tego nie rozumie, to tak bardzo boli… Wszystko się zmieniło o 180 stopni, kiedy Rafał zaczął dojrzewać. Burza hormonów wywołała w nim ataki agresji. Na tyle silne, że nie mógł już być wolontariuszem, a wszystko to, co do tej pory osiągnęliśmy, zaczęliśmy stopniowo tracić. Wybuchy Rafała były na tyle silne, że musiał zacząć brać leki uspokajające. Do niedawna było nas jeszcze stać na opłacanie terapii, która go wyciszała, a Rafał w miarę funkcjonował. Teraz, kiedy mąż musiał zrezygnować z pracy nie stać nas na uczestnictwo Rafała w dodatkowych zajęciach. Mimo upływu lat wciąż nie mogę się z tym pogodzić, płaczę po nocach i zastanawiam się, co jeszcze mogę zrobić, by pomóc mojemu dziecku. Wiem, że muszę działać, to nie jest czas na to, by odpuścić.  Niestety, los okazał się niezwykle okrutny dla naszej rodziny. O zdrowie i lepszą przyszłość musi walczyć nie tylko Rafał, ale także jego tata – mój mąż, Jacek. Od wielu lat zmaga się ze schyłkową niewydolnością nerek i nadczynnością przytarczycy. Stan jest na tyle poważny, że Jackowi grozi amputacja obu nóg! Pomoc terapeutów, leczenie, specjalistyczna dieta, turnusy rehabilitacyjne to ogromne koszty. To cena za uwolnienie mojego syna zza muru, stworzonego przez chorobę oraz ratowanie zdrowia i sprawności mojego męża.  Proszę, jesteście jedyną nadzieją na pomoc dla naszej rodziny. Mama Rafała 

18 756,00 zł ( 27.08% )
Still needed: 50 500,00 zł
Czesław Piecyk
Czesław Piecyk , 51 years old

Jeden upadek nie może zadecydować o przyszłości mojego taty! Pomóż!

Nigdy nie pomyślałabym, że w jednej chwili można stracić tak wiele. Nigdy nie przypuszczałam, że można odczuwać tak wielki strach. To był moment, gdy mój ukochany tata stracił równowagę i spadł ze schodów. Niestety, ta jedna sekunda wystarczyła, by nasze życie zmieniło się o 180 stopni. Po upadku tata nie mógł się ruszać. Czuł, że jego ciało jest sparaliżowane. To był koszmar! Natychmiast zabrano go do szpitala. Niestety tam potwierdziło się najgorsze. Liczne badania i konsultacje dały jednoznaczną odpowiedź – za paraliż całego ciała odpowiada porażenie czterokończynowe! Konieczna jest pilna operacja! Przez kolejne godziny mój tata był operowany – lekarze postanowili usunąć trzon kręgowy i zastąpić go implantem. Pamiętam, że siedziałam wtedy na korytarzu i zastanawiałam się, jak nasze życie będzie wyglądało dalej. Tak bardzo się o niego bałam. Wiadomość, że najbliższa osoba właśnie walczy o życie, przeraża, jak żadna inna... Na szczęście zabieg przebiegł pomyślnie. Mój tata wrócił na salę, a ja mogłam go w końcu zobaczyć.  Od tamtego momentu tata wciąż przebywa w szpitalu – obecnie w zakładzie opiekuńczo-leczniczym w Obornikach Śląskich. Jesteśmy niezwykle wdzięczni za to, że dzięki szybkiej interwencji lekarzy, udało się uratować jego życie. Niestety, ten niefortunny upadek sprawił, że do dziś zmaga się z jego konsekwencjami. Ma dopiero 49 lat i jak mówi, całe życie jeszcze przed nim, dlatego nie zamierza się poddać. Wiem, że tata będzie walczył do końca. I to właśnie za tę determinację i siłę bardzo go kocham! Jesteśmy świadomi, że to dopiero początek naszej drogi po zdrowie. Zdajemy sobie też sprawę, że nie będzie ona łatwa i prosta. Zrobimy jednak wszystko, by jak najszybciej znaleźć się na samym jej końcu, by tata mógł wrócić do dawnego życia. Aby tak się stało, potrzebuje odpowiedniego leczenia, profesjonalnej opieki i rehabilitacji.  Niestety nie mamy na to wystarczających środków, dlatego postanowiłam poprosić Was o pomoc. To Wy jesteście dla nas ostatnią nadzieją. Każde wsparcie będzie dla nas na wagę złota, za co już teraz bardzo dziękuję. Izabela, córka

18 628 zł