Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Gabriela Strzęciwilk
Gabriela Strzęciwilk , 29 years old

Operacja jedyną szansą na bezpieczne życie! Ratujemy Gabrysię!

Miłość rodzicielska nie zna granic. Nieważne, czy dziecko jest już dorosłe, czy nie  – rodzic kocha z całych sił i zrobi wszystko, by wesprzeć swoje dziecko, zabrać mu, choć po części ciężar tego, z czym mierzy się każdego dnia. My, rodzice Gabrysi, naszej dorosłej już córki, zrobimy to co w naszej mocy, by pomóc jej w walce – o życie bez bólu! Prosimy, przeczytaj nasz apel i wesprzyj naszą rodzinę w tym trudnym dla nas momencie.  Byliśmy pełni dobrych myśli. Wierzyliśmy, że ciąża bliźniacza, mimo trudniejszego przebiegu niż pojedyncza, zakończy się szczęśliwie. Niestety, nasze dzieci z powodu komplikacji przy porodzie zmagają się z dziecięcym porażeniem mózgowym czterokończynowym. Przez pierwsze dni po porodzie zastanawialiśmy się, jak będzie wyglądała przyszłość naszej rodziny… Mimo to ogarniała nas wszechobecna miłość do naszych dzieci i to było dla nas najważniejsze. Przez lata walczyliśmy o ich sprawność. Rehabilitacje, badania, kontrole… Tak wyglądała nasza codzienność. W 2021 roku bliźnięta odbyły konsultację u doktora Feldmana. To wtedy usłyszeliśmy, że jeśli Gabrysia nie przejdzie operacji, dojdzie u niej do problemów z oddychaniem, a w konsekwencji córka może się udusić... Byliśmy przerażeni. Rozpoczęliśmy walkę o życie córki. Przed operacją kręgosłupa, która odbędzie się w USA, musi zostać wykonana operacja biodra, które z uwagi na skrzywiony kręgosłup również potrzebuje interwencji chirurgicznej. Kwota operacji przerasta możliwości finansowe naszej rodziny. Przez lata walczyliśmy o sprawne życie dla naszych dzieci. Robiliśmy wszystko, co mogliśmy, by nigdy niczego im nie zabrakło. Teraz stajemy w miejscu, w którym nie mamy wyboru i musimy prosić o pomoc. Chcemy dla Gabrysi jak najlepiej, chcemy, by już nie cierpiała jak teraz. Chcemy przestać się bać, że w pewnym momencie zabraknie jej oddechu. Dlatego z całego serca prosimy, wesprzyj nas! Halina i Waldemar, rodzice

21 007,00 zł ( 3.91% )
Still needed: 515 727,00 zł
Olek Lechwar
Olek Lechwar , 5 years old

Epilepsy has taken too much! Save Oluś from the trap of the disease

URGENT! Every day takes away something extremely valuable from us! Rescue must come immediately, otherwise the only chance will be lost forever! Help! The doctors said we were to expect the disease, but I was quietly hoping that the worst would not happen... Meanwhile, what we have to deal with unpleasantly surprises us at every step. Unfortunately, everyday life is not only baffling, but also terrifying, because the disease is mercilessly progressing, and the future of Oluś is uncertain. Oluś was only 5 months old when the first worrying symptoms appeared. The hospital tests indicated that we’ve been undoubtedly struggling with epilepsy. The complications that occurred after childbirth turned out to be tragic... At that time, I knew nothing about the disease. Unfortunately, subsequent information provided by the doctors brutally made us realise that the future would not be kind to us... The worst fact is that at this point the available treatment does not save, but destroys my child's health, causing a lot of side effects. The huge burden caused by recurrent epileptic seizures and administered drugs effectively stop the development of Oluś. My son will soon be 2 years old and Epilepsy has taken too much! Save Oluś from the trap of the diseaseonly recently he learned to roll from his back to his tummy. This is a skill that several-month-old babies have! Our communication is mainly about guessing needs and possibilities... It’s been exhausting at times. Sometimes I have the impression that the disease mocks us, because the effects developed during long and tiring rehabilitation disappear irretrievably, after several epileptic seizures. Now we have about 30 seizures a day. These are the ones we know about because recent hospital tests have made us realise that many more are asymptomatic. This has allowed us to discover the cause of our son's deteriorating condition... When all the possibilities and forms of treatment failed, we decided to consult Olek's disease abroad. Oluś underwent an initial five-day diagnosis at Schon Klinik Vogtareuth in Germany, which specializes in the treatment of epilepsy. There, the doctors have opened our eyes – we’ve learned that the administration of drugs is not enough in our case, because such a severe variant of the disease will not respond to pharmacological therapy. In their opinion, the only way to  reduce or, at best, completely eliminate epileptic seizures is performing a complicated surgery where the right (damaged) hemisphere of the brain would be disconnected from the left (healthy) hemisphere. According to the doctors, the right hemisphere of the son's brain is completely destroyed. Strong epileptic seizures that arise in it constantly affect the left hemisphere which after surgery would have a chance to develop. The surgery must be preceded by a number of tests, for which we have to pay a huge price.  My husband and I completely dedicated ourselves to Olek's illness. Not for a moment did I lose hope that he could be saved from this hell. I only dream that the threat will disappear forever so that Olek could stand on his own feet and was able to play freely with his older brother. This suffering cannot last any longer! Please help us to reach out for the only chance and hope for health.  The disease has trapped Olek. The opponent is merciless and unpredictable. I can't passively wait for the next blow - as long as my son is breathing, I'm ready to fight. Give us a helping hand - that's all I'm asking for today... 🇩🇪🇩🇪🇩🇪 DRINGEND! Jeder Tag nimmt uns etwas sehr Wertvolles weg! Die Rettung muss sofort kommen, sonst ist die einzige Chance für immer verloren! Hilfe! Die Ärzte sagten uns, dass wir mit Krankheit rechnen müssten, aber ich hoffte , dass das Schlimmste nicht passieren würde. . . Inzwischen überraschen uns die Dinge, mit denen wir konfrontiert sind, auf Schritt und Tritt. Leider ist der Alltag nicht nur überraschend, sondern auch beängstigend, denn die Krankheit schreitet unaufhaltsam voran und Oluś' Zukunft steht in Frage. Oluś war erst 5 Monate alt, als die ersten beunruhigenden Symptome auftraten.Die Untersuchungen haben keinen Zweifel daran gelassen, dass wir mit Epilepsie zu kämpfen haben. Die Komplikationen, die der Geburt folgten, erwiesen sich als tragisch in ihren Folgen... Damals wusste ich noch nichts über diese Krankheit. Leider haben die nachfolgenden Informationen der Ärzte brutal deutlich gemacht, dass die Zukunft nicht freundlich zu uns sein wird. . . Das Schlimmste ist, dass die derzeit verfügbare Behandlung, anstatt zu helfen, die Gesundheit meines Kindes zerstört und eine Reihe von Nebenwirkungen verursacht. Die enorme Belastung durch die wiederkehrenden Anfälle und die verabreichten Medikamente halten Olus tatsächlich zurück. Mein Sohn wird bald 2 Jahre alt und hat erst kürzlich gelernt, sich vom Rücken auf den Bauch zu drehen. Das ist eine Fähigkeit, die schon ein paar Monate alte Kleinkinder haben! Bei unserer Kommunikation geht es in erster Linie darum, die Bedürfnisse und Möglichkeiten zu erraten. . Manchmal habe ich den Eindruck, dass die Krankheit uns verhöhnt, denn die bei den langen und anstrengenden Übungen für Oluś erzielten Effekte verschwinden nach etwa einem Dutzend Anfällen unwiederbringlich. Jetzt haben wir etwa 30 davon pro Tag. Das sind die, von denen wir wissen, denn die jüngste Forschung hat uns darauf aufmerksam gemacht, dass viele weitere asymptomatisch verlaufen. Dies hat uns dazu gebracht, die Ursache für die Verschlechterung des Zustands unseres Sohnes zu entdecken. . . Als alle Möglichkeiten und Behandlungsformen versagten, beschlossen wir, Olus’Krankheit im Ausland zu behandeln. Oluś unterzog sich einer ersten fünftägigen Diagnose in der Schon Klinik Vogtareuth in Deutschland, die auf die Behandlung von Epilepsie spezialisiert ist. Dort öffneten uns die Ärzte die Augen - wir erfuhren, dass die Verabreichung von Medikamenten in unserem Fall nicht ausreicht, weil eine so schwere Form der Krankheit nicht auf eine medikamentöse Therapie anspricht. Ihr Vorschlag ist eine komplexe Operation zur Trennung der rechten (geschädigten) Gehirnhälfte von der linken (gesunden). Nach Angaben der Ärzte ist die rechte Gehirnhälfte des Sohnes vollständig zerstört. Die starken epileptischen Anfälle, die dabei auftreten, beeinträchtigen ständig die linke Hemisphäre, die sich nach der Operation entwickeln kann. Die Behandlung, die Oluś vor der weiteren Entwicklung der Krankheit bewahrt, muss eine Reihe von Untersuchungen vorausgehen, für die wir einen hohen Preis zahlen müssen. Mein Mann und ich ordneten unser gesamtes Familienleben Olek’s Krankheit unter. Nicht einen Moment lang verlor ich die Hoffnung, dass er aus dieser Hölle gerettet werden könnte. Ich möchte so sehr, dass mein Baby von der Krankheit verschont bleibt. . . Ich träume nur davon, dass die Gefahr ein für alle Mal verschwindet, dass Oluś auf eigenen Beinen stehen kann und mit seinem älteren Bruder frei spielen kann. Dieses Leiden darf nicht länger andauern! Bitte helfen Sie uns, unsere einzige Chance und Hoffnung auf Gesundheit zu ergreifen. Die Krankheit hat Olek gefangen. Der Gegner ist unbarmherzig und unberechenbar. Ich kann nicht passiv auf den nächsten Schlag warten - solange mein Sohn atmet, bin ich bereit zu kämpfen. Helfen Sie uns, das ist alles, worum ich Sie heute bitte. .

21 004 zł
Jan Niedźwiedziuk
Jan Niedźwiedziuk , 8 years old

Choroba zaatakowała bez ostrzeżenia – Jaś wciąż walczy o przyszłość❗️

Dziękuję za pomoc w poprzedniej zbiórce, jednak ponownie muszę prosić o pomoc i wsparcie. Jaś poczynił ogromne sukcesy! Potrafi samodzielnie jeść i chodzić z małą pomocą! To jednak dopiero początek walki. Nasza historia: Przez lata żyliśmy normalnie. Przez lata nie spodziewaliśmy się, że za rogiem czeka na nas okrutna choroba, która w jednej chwili zniszczy życie nie tylko naszego synka, ale także całej naszej rodziny. Dramat nie miał końca. Jednak my zrobimy wszystko, by wciąż walczyć o życie naszego dziecka… Zaczęło się niewinnie. Jednak, gdy zaburzenia chodu i równowagi coraz bardziej utrudniały funkcjonowanie, postanowiliśmy pojechać do szpitala. Niestety, w trakcie pobytu stała się największa tragedia. W trakcie pobytu Jasiu trafił na OIOM z powodu zachłystowego zapalenia płuc. Przez dłuższy czas miał prowadzoną diagnostykę, w trakcie której jego stan bardzo się pogarszał. Nie mógł samodzielnie jeść i chodzić. Początek lutego tamtego roku zapamiętamy na zawsze – jako najgorszy czas w naszym życiu.  Lekarze nie mieli wyboru, musieli przeprowadzić zabieg tracheotomii i założyć synkowi PEGa. Bez tego by nie przeżył! Wszystko to działo się bardzo szybko. W jeden dzień ze zdrowego, cieszącego się życiem przedszkolaka, opowiadającego z wielką ekscytacją każdy dzień spędzony z rówieśnikami, Jaś stał się wtedy więźniem własnego ciała…  Dziś dzięki wsparciu poprzedniej zbiórki Jaś miał możliwość uczestniczenia w intensywnej rehabilitacji, która przyniosła ogromne efekty! Synek stanął na nogi! Zaczął chodzić z balkonikiem, zakupiliśmy mu specjalny rower rehabilitacyjny, dzięki któremu ćwiczy mięśnie nóg i równowagę, ale przede wszystkim czerpać radość z jazdy. Dzięki pracy z neurologopedą Jaś pozbył się PEG-a i zaczął sam jeść! Do tego nie musi już oddychać z pomocą respiratora! Teraz naszym marzeniem jest pozbycie się też rurki tracheostomijnej. Chcemy zakupić sprzęt do elektrostymulacji, która wzmocni mięśnie twarzy.  Każdego dnia Jasiu wspomina, jak to było przed chorobą. W przedszkolu, na podwórku, przy swobodnych zabawach w domu. Dzisiaj stawiamy kolejne, znaczące kroki, by choć w jakimś stopniu do tego wrócić. Wciąż najważniejsza jest rehabilitacja, która pochłania ogromne koszty, ale przynosi niesamowite efekty. Bez niej będzie tylko gorzej… Z całego serca prosimy o wsparcie. Rodzice  ➡️ Team Jasia Niedźwiedziuka - Licytacje do zbiórki

20 988 zł
Marcel Hałasa
Marcel Hałasa , 6 years old

Marcel znów wystawiony na próbę! Przeżył i walczy o lepsze jutro... Proszę, pomóż!

Dziękujemy za wsparcie w poprzedniej zbiórce. Dzięki Wam Marcel mógł dostać realną szansę na leczenie. Kosztowne, trudne, ale dające nadzieję! Podanie komórek macierzystych dało nam nowe życie. Marcelek zrobił ogromne postępy, wcześniej nieosiągalne. Byliśmy przeszczęśliwi i… Wtedy stała się nasza kolejna tragedia…  Choroby całkowicie zdominowały codzienność. Mijają lata, a my wciąż ponosimy konsekwencje komplikacji związanych z wcześniactwem.  Tym razem jego młody organizm, poturbowany mnóstwem dolegliwości zaatakowała sepsa. Lekarze nie dawali mu wielu szans, ale nasz synek po raz kolejny pokazał wyraźnie — JA CHCĘ ŻYĆ! I przeżył! Długi pobyt w szpitalu i rurka tracheostomijna… Cofnęliśmy się o kilka kroków, a rehabilitacja była zupełnie niemożliwa. Dziś zaczynamy od nowa, z nowymi infekcjami, znów w szpitalu, ale wierząc, że już niedługo znów wrócimy na dobre tory!  Regularna rehabilitacja, specjaliści i terapie bywają nieosiągalne finansowo. Proszę, pomóż nam wrócić… Jesteś nam bardzo potrzebny! Nasza historia:  Nasz synek przyszedł na świat krótko po przekroczeniu magicznej granicy połowy ciąży — w 25 tygodniu. Ważył zaledwie 720 gramów — maleńki człowiek, który przyniósł ze sobą ogrom miłości, ale też rosnące każdego dnia przerażenie. Niepewność towarzyszyła nam właściwie od początku trudnej drogi i sprawiała, że każdy komunikat budził lęk…  Pierwsze miesiące z daleka od przygotowanego na tę okazję pokoiku. Rosnący strach o życie i zdrowie. Prawie 4 miesiące w szpitalu — dokładnie 54 dni z oddechem wspieranym przez respirator. Kolejne diagnozy, które dosłownie wprawiały nas w osłupienie: Marcel przeszedł wylewy okołokomorowe i śródmózgowe, które poskutkowały mózgowym porażeniem dziecięcym czterokończynowym, padaczką lekooporną, małogłowiem i ogólnym opóźnieniem rozwoju psychoruchowego. Do tego doszły również diagnozy o retinopatii wcześniaczej, hipoplazji nerwu wzrokowego, niedoczynności tarczycy i wiotkości krtani.  Mimo mijającego czasu problemy Marcela nie zniknęły. Wciąż pozostajemy pod opieką kilku poradni. Do tego regularna rehabilitacja, która w naszym przypadku ma ogromne znaczenie. Mimo regularnych ćwiczeń, mimo ogromnej pracy, którą wykonuje Marcelek, efekty są niewielkie. A my wciąż nie straciliśmy nadziei na lepszą przyszłość. Na pokonanie, choć części dolegliwości, ograniczenie cierpienia…  Podanie komórek było naszą największą nadzieją. Niestety w tamtym czasie nieosiągalną — dlatego tym bardziej dziękujemy za Waszą pomoc, która była nieoceniona.  Musimy to zrobić wszystko nim na ratunek, zwyczajnie będzie za późno.

20 979,00 zł ( 37.56% )
Still needed: 34 873,00 zł
Anna Janki
Anna Janki , 15 months old

Malutka bohaterka w walce o swoje zdrowie❗️Wspieramy Anię❗️

Anulka urodziła się w 24. tygodniu ciąży z wagą 600 gram. Skrajne wcześniactwo i niska masa urodzeniowa sprawiły, że córeczka spędziła w szpitalu 101 dni, gdzie przez długi czas oddychał za nią respirator. W szpitalu Ania wygrała walkę z sepsą, która doprowadziła do zatrzymania akcji serca i wylewu krwi do mózgu. Córeczka cierpi na retinopatię wcześniaczą, przeszła dwa zabiegi laseroterapii i zabieg podania leku w postaci zastrzyków do gałki ocznej. Do tego dochodzi nadciśnienie tętnicze i dysplazja oskrzelowo-płucna. A to wszystko w ciągu zaledwie 9 miesięcy jej życia. Nasza kruszynka przeszła już tak wiele i widzimy, jak walczy. Rokowania są zaskakująco dobre – udało się wyjść z retinopatii, oczka wymagają leczenia, czekamy jeszcze na opinię kardiologa w sprawnie nadciśnienia i dysplazji. Ale Ania jest już w domu z nami i ze swoim starszym bratem. Warunkiem był zakup koncentratora tlenu i pulsykometru, by monitorować saturację. Wiemy też, że konieczna będzie bardzo długa i intensywna rehabilitacja. Z założenia rehabilitacja powinna się odbywać codziennie, by Ania miała szansę na sprawność i samodzielność. Niestety, koszty są ogromne, ponieważ NFZ nie oferuje ćwiczeń w takiej częstotliwości. Dlatego bardzo chcielibyśmy poprosić o pomoc. Ania zaczęła za wcześnie, ale może mieć szansę dogonić rówieśników. Do tego potrzebuje rehabilitacji i kontroli u wielu lekarzy: neonatologa, okulisty, kardiologa, neurologa… Wsparcie, które otrzymamy od Darczyńców, nawet najmniejsze, pomoże nam walczyć razem z naszą małą wojowniczką o każdy dzień. Rodzice

20 971 zł
Piotr Perkowski
Piotr Perkowski , 53 years old

Strażacy walczą o zdrowie kolegi z jednostki! Razem dla Piotra!

Piotr służy w naszej jednostce od młodzieńczych lat. Pasje do pożarnictwa przekazał swoim dzieciom Klaudii i Krystianowi, którzy razem z Piotrem służą wspólnie w naszej jednostce. Pomoc drugiemu człowiekowi mają we krwi, niestety teraz to ich rodzina potrzebuje pomocy… 25 października 2023 roku druh Piotr uległ poważnemu wypadkowi na terenie Niemiec. Podczas wykonywanej pracy upadł z dużej wysokości. Doznał urazów wielonarządowych, w tym m.in : urazu mózgu oraz niedowładu lewego nerwu krtaniowego, Przez miesiąc utrzymywano Piotra w stanie śpiączki farmakologicznej, ze względu na długotrwały obrzęk mózgu. Od czasu wypadku przeszedł już trzy operacje. Na dzień dzisiejszy nasz przyjaciel próbuje samodzielnie stawiać kroki. Rehabilitacja jednak jest utrudniona ze względu na towarzyszącą mu nadal rurkę tracheostomijną. Mamy nadzieję, że zaplanowany kolejny zabieg pozwoli na jej usunięcie.  Piotr przez cały okres leczenia jest wspierany przez swoją ukochaną żonę Renatę, która dla męża zrezygnowała z pracy, by pomóc mu wrócić do sprawności. Jej wsparcie jest dla niego bezcenne, jednak pobyt żony przez tak długi okres czasu jest bardzo kosztowny. Największą motywacją Piotra jest powrót do domu. Jak na naszego druha przystało, nie poddaje się i dzielnie walczy. Rodzina i bliscy starają się, aby jak najszybciej sprowadzić Renatę i Piotra do Polski.  Powrót do sprawności będzie wymagał jeszcze dużo czasu, a przede wszystkim pieniędzy na rehabilitację, której koszty są ogromne. Dlatego jako przyjaciele i jego rodzina z całego serca prosimy o wsparcie. Piotr ma przed sobą jeszcze wiele lat życia. Sprawmy, że odzyska swoje życie sprzed wypadku! Przyjaciele z OSP i rodzina

20 969 zł
Alicja Jędrasiak
Alicja Jędrasiak , 44 years old

Choroba, wózek, brak windy… Proszę, pomóż Ali wrócić do życia!

Wyobraź sobie: masz 35 lat i choroba zamyka Cię w Twoim ciele. Z każdym dniem brakuje Ci sił na najbardziej podstawowe czynności. Mieszkasz w domu na pierwszym piętrze, ale wyjście z niego, do ludzi, jest niemożliwe. Wszyscy najbliżsi robią, co mogą, bo Cię kochają, ale Ty nie chcesz być ciężarem. Jedyna osoba, z którą mieszkasz to 70-letnia mama, która sama potrzebuje już pomocy… Co robisz?  Moja siostra to przecudowna kobieta. Młoda i niegdyś zaangażowana nauczycielka. 10 lat temu okazało się, że czeka ją walka z chorobą zwaną stwardnienie rozsiane. Na początku ta informacja wprowadziła nas w osłupienie. Nie wiedzieliśmy, co robić i co nas czeka. Sił i motywacji było jeszcze wiele… Jednak rzeczywistość jest trudniejsza, niż się wydawało. Ta choroba postępuje szybko. Alicja przemieszcza się teraz za pomocą wózka inwalidzkiego i niemal w każdej czynności potrzebuje pomocy. Sytuacja, w której się znajduje, jest dla niej przytłaczająca.  Próbowaliśmy znaleźć rozwiązania, które jej pomogą. Ala otrzymała wiele wsparcia, dzięki czemu mogliśmy zamontować urządzenie ułatwiające zejście ze schodów. Niestety sprzęt okazuje się zbyt trudny i ciężki dla silnych mężczyzn, a tym bardziej dla Alicji…  Następnym naszym krokiem był remont łazienki przystosowany do jej wózka — wszystko to z własnych funduszów. W obecnych czasach renowacja jednego pomieszczenia wyczerpała wszystkie nasze oszczędności.  Po długim czasie walki o kolejne pomoce i rozwiązania wiemy, że w tej chwili najważniejsza jest dla Ali rehabilitacja i winda. Moja siostra ma zajęcia z fizjoterapeutą dwa razy w tygodniu. Tylko co drugie są refundowane… Alicja potrzebuje też psychologa i kontaktu z innym człowiekiem.  Cały rok czeka na wyjazd dla osób z chorobą taką jak jej. Chcemy zapewnić jej kontakt z ludźmi nie tylko ten raz do roku. Ona naprawdę bardzo tego potrzebuje, a brak możliwości wyjścia z domu jej to uniemożliwia.  Z uwagi na to, że opiekuje się nią 70-letnia mama, która sama potrzebowałaby wsparcia, musimy prosić o pomoc. Rehabilitacja to jedyny lek, który może zatrzymać postępującą chorobę. Konieczne byłoby także przystosowanie mieszkania i budynku do jej potrzeb. Ani ja, ani moja mama, nie mamy tak wielkich pieniędzy.  Proszę o otwartość serc! Każda złotówka da Ali szansę na normalne życie! Na życie wśród ludzi i bez cierpienia.  Zasługuje na to jak każdy z nas…  Siostra 

20 950 zł
Bartosz Janiszewski
Bartosz Janiszewski , 3 years old

By móc dostrzec nadzieję... Wspieramy Bartusia!

Bartuś już ma cztery miesiące. Od narodzin nie opuścił szpitalnych murów. Jestem u niego codziennie –  choć w reżimie sanitarnym, z maseczką na twarzy – tulę go, śpiewam do uszka, przewijam i karmię z całą czułością i delikatnością. Codziennie jednak moje serce ściska żal, kiedy muszę go zostawić samego… Wyczerpanie i zmęczenie nie odpuszcza. Byłam w trzydziestym pierwszym tygodniu ciąży, gdy zaniepokoiły mnie ledwo wyczuwalne ruchy Bartusia. Zgłosiłam się na badanie – tętno zanikało, wynosiło 30 uderzeń na minutę! Momentalnie zabrano mnie na salę, Bartuś się urodził. Pięć minut niedotlenienia wystarczyło, by życie mojego synka zostało zamienione w nieustanną walkę, która nie chce się skończyć. Lekarze mówią, że Bartuś nie ma wykształconych odruchów. Nie potrafi ssać, ma trudności z przełykaniem, dusi się i krztusi. Musi być karmiony dojelitowo przez PEGa, oddycha przez zamocowaną rurkę w gardle. Nie wiemy jaka czeka go przyszłość, co się wydarzy za miesiąc… Jeśli stan Bartka będzie na tyle stabilny musimy rozpocząć rehabilitację, by wzmocnić jego maleńkie i obolałe ciałko. Konieczne będą wizyty u specjalistów, wykup nierefundowanych leków, niezbędnego sprzętu… Nie mamy pojęcia co nas czeka. Wiemy jedynie, że będzie się to wiązało z kosztami znacznie przewyższającymi nas budżet. Codziennie, gdy wracam ze szpitala, domu czeka na mnie dwuletnia córeczka Ola. Nie rozumie tej całej sytuacji, nie wie, że jej braciszek walczy o życie, a ja nie mogę pogodzić się z myślą, że za dnia nie jestem przy Oli a nocą zostawiam Bartusia samego w szpitalu. Ten dramat kiedyś się skończy –  a gdy się skończy, musimy być przygotowani. Joanna – mama Bartka

20 944 zł
Lenka Ryniecka
Urgent!
Lenka Ryniecka , 12 years old

Guz mózgu zabiera malutkie życie❗️Nie pozwól nadziei zgasnąć - uratuj Lenkę!

Jesteśmy na oddziale onkologii, gdzie przeżywamy najgorsze chwile swojego życia. Lenka, nasza córeczka, ma 8 lat i guza mózgu. Kilka tygodni temu lekarze wykryli u niej nowotwór - wyjątkowo podły, bardzo niebezpieczny... Lenka ma guz robaka móżdżku, czyli rdzeniaka, o IV, najgorszym stopniu złośliwości... Tak strasznie się o nią boimy. Ze wszystkich sił błagamy o pomoc dla naszej córeczki... 14 lutego już zawsze będzie dla nas nie dniem pełnym miłości, ale najgorszego strachu - tego o jej życie... Gdy inni świętowali, nam przypadł w udziale najgorszy dramat, jaki może spotkać rodzica... Tego dnia nasze życie zmieniło się diametralnie. W głowie Lenki lekarze wykryli guz... Nowotwór złośliwy. Rdzeniak o IV stopniu złośliwości. Cierpi na niego 1 osoba na 200 000... Pojawia się nie wiadomo skąd. Nasza Lenka miała straszliwego pecha... Co nas zaniepokoiło? Lenka obgryzała opuszki palców, choć przedszkolny pedagog nie zauważył żadnych nieprawidłowości. W grudniu córeczka zaczęła się skarżyć, że gdy się kładzie, zaczyna kręcić jej się w głowie. Po wizycie u neurologa okazało się, że Lenka nie potrafi przejść po linii prostej. Lekarz skierował ją na rezonans magnetyczny. Termin wyznaczono właśnie na 14 lutego. Diagnoza okazała się tragiczna – guz, rdzeniak o rozmiarze 4 centymetrów... Przeżyliśmy szok... Choroba nowotworowa u najbliższej osoby - zwłaszcza u dziecka - to zawsze druzgocące wieści... Dla nas to był po prostu nokaut od losu, bo choroba długo nie dawała o sobie znać. Dzieci chore na nowotwór, o łysych główkach, wyczerpane leczeniem - nie mieściło nam się w głowach, że nasza Lenka zaraz stanie się jednym z nich... Córeczka zawsze była żywym srebrem, pogodną, żywiołową i uśmiechniętą dziewczynką. Uwielbia wszystkie zwierzątka - te duże i małe, te włochate oraz skrzydlate. Marzy o tym, aby mieć psa, najchętniej Beagle'a... Nie zdążyliśmy spełnić jej marzenia, bo znaleźliśmy się tu, w szpitalu... Nie było czasu rozpaczać. Wraz z diagnozą rozpoczęła się dramatyczna walka o życie. Karetka zabrała nas do specjalistycznego szpitala, gdzie Lenka niemalże od razu trafiła na stół operacyjny. Operowano ją aż przez 8 godzin... Wszystko, by ratować jej życie. W ciągu jednej chwili staliśmy się rodzicami dziecka, pojedynkującego się ze śmiercią...  Jesteśmy na początku bardzo trudnej drogi... Po operacji rozpoczęła się trudna rzeczywistość chemioterapii, którą przyjmuje Lenka. Szukamy też ratunku za granicami kraju, aby znaleźć jak najlepsze leczenie. Przed nami wiele miesięcy onkologicznego koszmaru. Córeczka musi przejść na specjalną dietę, trzeba dostosować otoczenie do jej potrzeb, jeździć na konsultacje lekarskie... To w dalekiej przyszłości, jak już wrócimy do domu. W najlepszym razie - jak twierdzą lekarze - Lenka potrzebuje 1,5 roku intensywnego i kosztownego leczenia, a potem długotrwałej rehabilitacji. Wierzymy, że Lenka ma szansę wygrać z chorobą, wyzdrowieć i znów być uśmiechniętą łobuziarą... W ogromnej mierze zależy to jednak od tego, jak szybko uda się zgromadzić fundusze na leczenie i rehabilitację. My sam dla jej walki o życie poświęciliśmy wszystko. Ja, mama Lenki, zrezygnowałam z pracy, żeby być przy córce - każdy dzień wypełnia nam plan leczenia. Ona i jej życie są najważniejsze... Każdy, najdrobniejszy gest, będzie miał dla nas znaczenie. Prosimy o pomoc dla naszej córeczki. Pomóż nam uratować jej życie... Twoje wsparcie jest dla nas niezbędne i nieocenione. Bez niego nie wygramy tej walki, dlatego gorąco prosimy o pomoc. Rodzice Leny

20 940 zł