Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Wanda Gorzawska
Wanda Gorzawska , 68 years old

Pomóżcie nam uratować nasz świat❗️ Zanim runie...

Mama – dla wielu z nas przez długi czas jest całym światem. Błagamy, pomóżcie nam uratować nasz świat, zanim runie. Do niedawna cieszyliśmy się niezmąconym wspólnym czasem. Kochająca mama i najlepsza w świecie babcia, kochająca naturę działkowiczka piekła ciasteczka, ganiała wnuczęta dookoła stołu, nuciła pod nosem, zapraszała rodzinę na obiadki… A pewnego dnia źle się poczuła. Diagnoza: zawał. To wszystko mogło się wcale nie wydarzyć gdyby przy ostatniej operacji koronografii mamie wstawiono stenta. Gdyby… Czasu jednak nie da się cofnąć. Mieliśmy nadzieję, że w zasadzie najgorsze już za nią, ale myliliśmy się. Gdy miała już wychodzić ze szpitala dostała ataku duszności tak silnego, że zespół lekarzy postanowił wprowadzić ją w stan śpiączki farmakologicznej. Kolejna diagnoza: zapalenie płuc. Usłyszeliśmy, że rokowania są kiepskie, że mama się nie wybudzi, nie radzi, że szybko umrze. Dla nas to był kolejny szok, ale mama wszystkich zaskoczyła i małymi krokami dawała nam znać, że łatwo się nie podda. Od września jej domem jest OIOM. Porozumiewa się z nami jedynie klepnięciem dłoni w materac, a następnie staramy się czytać choćby z ruchu ust. Zajęło nam dwa dni zrozumienie informacji, że mama ma ranę w okolicach ujścia cewnika, która okrutnie jej dokucza. Wyobraźcie sobie jej niemoc, frustrację i rozżalenie, że mimo bycia świadomą, nie jest w stanie nic nam przekazać. Pomóżcie nam to zmienić. W międzyczasie usłyszeliśmy, że mama zmaga się dodatkowo z sarkoidozą, cierpi na zespół eonzyfoliatyczny, przeszła udar i że ma padaczkę. Jednego dnia potwierdzono diagnozy, innego im zaprzeczano. Sami zaczęliśmy się w tym gubić, a co dopiero wytłumaczyć mamie. Każdego dnia pokazuje nam, jak bardzo chce do nas wrócić. Pozostaje podłączona do respiratora, gdyż samodzielne oddychanie to jeszcze dla niej zbyt wiele. Mimo wszystko codziennie ćwiczy z rehabilitantem i z nami, bo chęć uściskania ukochanych wnucząt jest silniejsza niż trudności, z którymi mama zmaga się na co dzień.  Wszyscy dajemy z siebie jak najwięcej, zaangażowaliśmy się w rehabilitację i w ciągu miesiąca udało się nam osiągnąć wiele małych sukcesów! Najpierw mama zaczęła ruszać palcami, potem dłońmi, stopami, aż w końcu z dużym ciężarem całymi kończynami!. Wiemy, że intensywna rehabilitacja zdziałałaby cuda… Ale nie podołamy sami. Bez was i Waszego wsparcia nasze możliwości finansowe nie pozwalają pomóc mamie w walce o stan rokujący poprawę. Koszt turnusu ponad 30 tysięcy złotych za miesiąc! To są dla nas kosmiczne sumy, a potrzebny jest przynajmniej kilkumiesięczny turnus. Mamy nadzieję, że z waszą pomocą, pomocą ludzi o wielkich sercach, będziemy mogli wysłać mamę na turnus rehabilitacyjny. Błagamy, pomóżcie naszej mamie wrócić do domu i utulić stęsknione wnuczęta, dla których sama oddałaby wszystko, co ma. Rodzina

21 232,00 zł ( 13.3% )
Still needed: 138 343,00 zł
Igor Mącik
Igor Mącik , 6 years old

Pomóż zatrzymać chorobę i spełnić marzenie o zostaniu piłkarzem!

Człowiekowi wydaje się, że ma w życiu problemy, dopóki nie zachoruje jego dziecko. Ta chwila, kiedy lekarz przekazuje złe wieści – świat jakby staje w miejscu, łzy napływają do oczu, zaczyna brakować tchu...  Wszystko w jednej sekundzie staje się po prostu błahe... Człowiek marzy o pieniądzach i podróżach, my dziś już wiemy, że szczęście to zdrowe dzieci.  Nasz synek urodził się zdrowy. W pierwszych miesiącach często chorował, jednak rozwijał się prawidłowo. Szybko zaczął mówić i chodzić. Duma nas rozpierała. Byliśmy spokojni i naprawdę szczęśliwi…  Pół roku później nasz świat zaczął się walić. Igor przestał mówić, rozumieć mowę, stał się bardzo nadpobudliwy i niespokojny. Byliśmy przerażeni! Rozpaczliwie zaczęliśmy szukać pomocy… Wydaliśmy mnóstwo pieniędzy na diagnostykę, badania, leki i suplementy.  Podczas gdy kolejni lekarze rozkładali ręce, a stan Igora pogarszał się, my dalej szukaliśmy jakiegoś tropu, podobnych przypadków…  Obiecaliśmy sobie, Igorowi i jego siostrze, że jeżeli istnieje dla niego ratunek, to znajdziemy go choćby na końcu świata!  Znaleźliśmy trochę bliżej. Doktor Maltsev z Kliniki Neuroimmunologicznej w Kijowie zdiagnozował naszego syna – nieprawidłowa odpowiedź układu odpornościowego spowodowała autoimmunologiczne zapalenie mózgu, zespół Pandas.  Organizm Igora wytwarza przeciwciała przeciwko własnemu organizmowi, atakując mózg, mięśnie i tkankę łączną. Teoretycznie nasz syn powinien być leczony w polskim szpitalu. Niestety, w praktyce ogromne koszty ograniczają dostępność leczenia. Kolejki są bardzo długie, a czas działa na naszą niekorzyść. Igor ma już 4 lata i każdy dzień wiąże się z ogromnym ryzykiem. W każdej chwili może dojść do nieodwracalnych zmian w jego mózgu! Doktor Maltsev pomógł już wielu dzieciom z różnych stron świata. Niestety, koszty leczenia znacznie przewyższają nasze możliwości finansowe... Leczenie może potrwać nawet 3 – 4 lata, a pierwsze pół roku to koszt około 50 tysięcy dolarów! Igor odkąd pamiętamy, uwielbia piłkę nożną, gra wychodzi mu zadziwiająco dobrze, a jedyne słowo, jakie mówi to goool! Dlatego prosimy, pomóżcie, by nasz synek mógł kiedyś zagrać w drużynie.  Pragniemy, dać Igorowi szansę na dalszy rozwój, większą sprawność i lepszą przyszłość. Intensywne leczenie może przynieść naszemu dziecku trwałą poprawę jego funkcjonowania. Z całego serca proszę Was o wsparcie... Będziemy wdzięczni za każdą złotówkę. Rodzice 

21 223,00 zł ( 8.98% )
Still needed: 215 001,00 zł
Michał Kowalczyk
Michał Kowalczyk , 10 years old

Kiedy myślisz czasem, że brakuje Ci szczęścia – pomyśl o Michasiu

Kiedy myślisz czasem, że brakuje Ci szczęścia – pomyśl o Michasiu. Michaś miał pecha – porzucony przez mamę tuż po porodzie, rok spędził w szpitalu otoczony jedynie personelem medycznym. Ale Michaś ma też sporo szczęścia, bo dzięki pobytowi w szpitalu odkryto skomplikowaną wadę serca i od razu zainterweniowano. Ma jeszcze więcej szczęścia, ponieważ oboje kochamy go jak własnego syna. I nie jest to przypadek, czy traf, ani „tak los chciał” – oboje Michasia świadomie wybraliśmy i mając już jedno niepełnosprawne dziecko, zdecydowaliśmy się, że chcemy stać się rodzicami Michasia. Kilka lat później zaadoptowaliśmy jego siostrę - Marysię, która również od razu po narodzinach została bez mamy. Dziś jest nas piątka – a nasza codzienność to maraton po zdrowie Michasia - podróże od neurologa, kardiologa, endokrynologa i pulmonologa do okulisty, logopedy i psychologa, to szukanie środków na skuteczną rehabilitację i specjalistyczne terapie. A cieszy nas każdy, nawet najmniejszy, postęp, ponieważ pamiętamy, jak z osamotnionego niemowlaka ulatywało życie. Kiedy zabieraliśmy Michasia ze szpitala, jego skóra była szara, a oczy zgaszone. Nie tylko z powodu licznych chorób, ale przede wszystkim z braku rodzicielskiej miłości. Zdecydowaliśmy się dać Michasiowi naszą miłość, czas, uwagę i zasoby finansowe, aby mógł cieszyć się życiem na swoje własne 100%. Dotychczasowe choroby doprowadziły Michasia do znacznego opóźnienia rozwoju neuro-motorycznego, ale wydawało nam się, że wszystko co najgorsze jest już za nami. Do życia potrzeba nam zdrowia oraz miłości. Miłość już Michasiowi daliśmy, a teraz walczymy o jego zdrowie. Jednak tym razem nasze zaangażowanie nie wystarcza – dlatego dziś prosimy Was, abyście dołączyli do Michasiowego maratonu – będziemy wdzięczni za każdą wpłatę, która przybliży nas do mety. Pokażmy światu, że szczęście to nie dar od losu, ale suma dobra, jakie nosimy w sercach. ______________ Zapraszamy na STRONĘ MISIA, by poznać jego i jego historię.

21 206,00 zł ( 33.89% )
Still needed: 41 355,00 zł
Wojtuś Piwowarczyk
Wojtuś Piwowarczyk , 19 months old

Choroba nie może odebrać mu sprawności❗️Wspieramy Wojtusia❗️

Wojtuś urodził się w 36. tygodniu ciąży poprzez nagłe cesarskie cięcie ze względu na mój stan przedrzucawkowy. Dostał 10 pkt, jednak w krótkim czasie zaczął mieć problemy z oddychaniem i trafił na OIT noworodka. Po kilku dniach oddech był już na tyle dobry, że syn mógł zostać odłączony od wspomagania.  Właśnie wtedy można było wykonać USG główki, które pokazało, że Wojtek miał wylew krwi do mózgu. Potem rezonans magnetyczny potwierdził dokomorowy krwotok stopnia 2! Powiedziano nam, że torbiele pokrwotoczne wchłoną się, nim dziecko skończy pierwszy rok życia i będzie całkowicie zdrowe. EEG również nie wykazało cech padaczkowych. Jednak stało się inaczej. Kilka miesięcy później, 28 grudnia Wojtek obudził się z dziwnie przykurczoną rączką. Po wizycie u neurologa udaliśmy się prosto do szpitala, gdzie po serii badań okazało się, że torbiele nie wchłonęły się i nie ma na to szans, a sam krwotok sprzed miesięcy musiał być na tyle masywny, że spowodował nieodwracalne zmiany! Dziś pozostajemy pod opieką specjalistów i obserwacją w stronę padaczki. Ponowny rezonans magnetyczny wykazał między innymi zmiany niedotlenieniowo-niedokrwienne oraz po krwawieniu śródmózgowym i dokomorowym z okresu okołoporodowego w lewej półkuli mózgu. Diagnoza to mózgowe porażenie dziecięce pod postacią niedowładu połowiczego prawostronnego. Wojtuś ma niedowład w prawej rączce i nóżce – nie ma w nich czucia, nie jest w stanie stanąć na nodze czy wziąć cokolwiek paluszkami. Ala ma szansę chodzić! Jednak do tego potrzebna jest intensywna rehabilitacja, na którą trzeba czekać, a dla synka każdy tydzień czy miesiąc oczekiwania to mniejsze szanse na samodzielność. Dlatego chcemy uzbierać środki na płatną rehabilitację dla Wojtka, żeby zwiększyć jego szanse na lepsze życie. W tym potrzebujemy Waszej pomocy. Rodzice

21 205 zł
Lucyna Burak
Lucyna Burak , 55 years old

Nowotwór jest dla mnie bezlitosny! Ostatnią nadzieją jest kosztowne leczenie!

Być może moja historia jest podobna do niejednej, którą mogliście tutaj przeczytać. Być może nie raz słyszeliście o wycieńczającej walce z nowotworem. Jednak za każdym razem jest to rozgrywający się na oczach osobisty dramat, którego nie da się tak po prostu zatrzymać. To chwile okupione paraliżującym strachem, cierpieniem, przepłakanymi nocami. To czas, w którym rozgrywa się najważniejsza walka – walka o życie. Wszystko zaczęło się w lipcu zeszłego roku, gdy zauważyłam skąpe i nieregularne krwawienia z miejsc intymnych. Z czasem dziwne objawy zaczęły się nasilać, co bardzo mnie zaniepokoiło. Postanowiłam udać się do lekarza. Nie spodziewałam się jednak, że gabinet opuszczę pełna lęku o własne zdrowie i życie. Podczas konsultacji ginekologicznej okazało się, że znaleziono u mnie mięśniaka. Zostałam natychmiast skierowana do szpitala. Kolejne badania i diagnostyka wpłynęły na decyzję lekarzy o przeprowadzeniu zabiegu. W sierpniu przeszłam wyłuszczenie mięśniaka. Wróciłam do domu i z niecierpliwością oczekiwałam na wyniki badania histopatologicznego. Los nie był jednak dla mnie łaskawy. Wyniki były tragiczne – to mięsakorak trzonu macicy. W październiku przeszłam bardzo poważną operację usunięcia macicy i jajników. Przez miesiąc przebywałam w szpitalu pod obserwacją lekarzy. Byłam bardzo słaba. Miałam jednak nadzieję, że najgorsze jest już za mną.  Wracałam do sił bardzo długo. Od stycznia rozpoczęłam chemioterapię. Niestety kontrolny tomograf wykazał, że leczenie jest nieskuteczne. Nowotwór rozprzestrzenia się dalej, przez co pojawiły się przerzuty!  Obecnie oczekuję na decyzję profesora poznańskiego szpitala w sprawie dalszego leczenia. Prawdopodobnie wkrótce rozpocznę nierefundowaną immunoterapię. Ze względu na to, że w 2010 roku w ramach leczenia nowotworu jelita grubego zostałam poddana radioterapii, nie ma pewności, czy ponowne naświetlanie będzie dla mnie bezpieczne. Choć czasem brakuje mi sił, wiem, że nie mogę się poddać. Chcę znów żyć pełnią życia, spełniać marzenia i realizować plany. Nie mogę dopuścić do tego, by pieniądze stały się przeszkodą nie do pokonania. Czeka mnie kosztowne leczenie, które jest dla mnie ostatnią nadzieją.  Dlatego z całego serca proszę o Wasze wsparcie. Każda pomoc będzie dla mnie na wagę złota! Lucyna

21 191 zł
Dorota Wąsowicz
Urgent!
Dorota Wąsowicz , 39 years old

Guz znowu zaczął rosnąć❗️Proszę o pomoc❗️

Każdego dnia staram się pokonać chorobę. Jednak ta walka jest niezwykle trudna. Znalazłam się w sytuacji, w której liczy się każdy gest wsparcia.  Dziękuję, że jesteście ze mną. Wasza pomoc naprawdę wiele dla mnie znaczy! Moja historia:  W grudniu 2019 r. zdiagnozowano u mnie guza, który uciskał na pień mózgu. W styczniu 2020 r. zostałam przyjęta do szpitala, w lutym przeprowadzono operację.  Guza nie udało się wyciąć w całości. Po opuszczeniu szpitala powinnam była rozpocząć intensywną rehabilitację. Okazało się to niemożliwe ze względu na pandemię COVID-19. Mimo tego starałam się samodzielnie pionizować, ćwiczyć i rehabilitować. Po operacji mam jednostronną głuchotę, porażenie nerwu twarzowego, problemy z pamięcią i koncentracją oraz zaburzenia równowagi. Moja lewa strona ciała jest słabsza niż prawa. Jestem na rencie, mam umiarkowany stopień niepełnosprawności. Znacznie pogorszył się mój stan psychiczny. W październiku 2022 r. okazało się, że guz zaczął rosnąć. Poddałam się radioterapii w Warszawie. Rokowania są dobre, ale ciągle czekam na potwierdzenie, że naświetlanie zadziałało w pełni tak, jak miało zadziałać.  Cały czas muszę być pod opieką specjalistów: fizjoterapeutów, neurochirurga, neurologa, logopedy, psychiatry, psychologa. Nie brakuje mi niezłomności w walce o powrót do zdrowia. Jednak koszty wizyt i badań stały się dla mnie nie do udźwignięcia, przerastają mnie. Dlatego proszę o pomoc. Dorota

21 175 zł
Maciej Kinowski
Maciej Kinowski , 31 years old

Marzenia przerwane w ciągu sekundy... Mam szansę, żeby znów chodzić!

Moje życie pękło w jedną chwilę. Wypadek zniszczył zdrowie, sprawność, nadzieję na przyszłość. Dzisiaj mam tylko jedną drogę, która pomoże mi odbudować to, co straciłem. Wiele godzin żmudnej, intensywnej i kosztownej rehabilitacji. Sam nie jestem w stanie jej opłacić, dlatego proszę o pomoc. Niewiele pamiętam z wypadku, bo nagle wszystko się urwało. Przyjechała karetka, potem przyleciał helikopter, kiedy stwierdzono, że nie mam czucia w nogach. Operacja trwała 6 godzin. Obudziłem się i chciałem poruszać nogami, ale się nie udało… Próbowałem, walczyłem, łzy spływały po policzkach, ale nogi nie chciały słuchać. Nigdy więcej nie chciałbym wracać do tamtej chwili. Kręgosłup złamany w kilku miejscach, uszkodzony rdzeń kręgowy, wymieniony kręg szyjny i piersiowy. Do tego złamane sześć żeber, przebite płuco, złamane nadgarstki, pęknięty obojczyk… Długo by wymieniać. Roztrzaskałem się kompletnie, nawet te kości, o których wcześniej nie miałem pojęcia, że istnieją. Chciałem krzyczeć, zerwać się z tego łóżka i uciec. Nic z tego… Przed oczami stanęło mi życie, marzenia, plany na przyszłość. Pierwsze 2 tygodnie na OIOM-ie były koszmarem. Nie da się przygotować na pobyt w takim miejscu i ogromną bezradność, która ogarnia człowieka od stóp do głów. Teraz z perspektywy czasu widzę, jak puste były moje dotychczasowe dni. Żyłem z dnia na dzień, nie mając większych celów. Dopiero po wypadku zrozumiałem, że najważniejsze są momenty spędzone z bliskimi, takie, które wspominać będzie można już w podeszłym wieku. Dzisiaj najbardziej potrzebuję rehabilitacji. Ciężkiej pracy, która małymi krokami pomoże mi odzyskać utraconą sprawność. Nigdy nie byłem w górach i mam marzenie, żeby wejść samodzielnie na Gubałówkę. Czy to się kiedyś ziści? Wierzę, że tak, ale nie uda się bez ogromnych pieniędzy, które muszę zdobyć, żeby opłacić rehabilitację. Dlatego proszę Was o pomoc. Zdrowie… ile cię trzeba cenić ten tylko się dowie, kto cię stracił. Chciałbym cofnąć czas i spotkać się ze samym sobą sprzed wypadku, przemówić do rozsądku. To jednak niemożliwe. Muszę skupić się na ćwiczeniach i odbudowaniu dokonanych przez wypadek zniszczeń. Wierzę, że mi w tym pomożecie. Maciej

21 135,00 zł ( 71.51% )
Still needed: 8 418,00 zł
Aleksy Janiszek-Wojda
Aleksy Janiszek-Wojda , 10 years old

Podwójny dramat rodziny❗️Alek chce obudzić się z koszmaru choroby - pomóż!

Kiedy choruje jedno dziecko, jest ciężko. Kiedy zachoruje dwójka, nie wiesz, które trzymać za rękę. Które pierwsze przytulić. Jesteś wewnętrznie potłuczony na miliony malutkich kawałków, ale wiesz, że musisz wstać. Ocierasz łzy, które nocami spływają Ci po twarzy... Tak jest u nas. Alek i jego siostra zachorowali na to samo w odstępie kilku miesięcy. Autoimmunologiczne zapalenie mózgu. Choroba zmieniła nasze życie w koszmar, dlatego prosimy o ratunek dla syna! Najpierw zachorowała nasza córeczka. Jej stan pogarszał się z każdym dniem... Kiedy byliśmy zajęci szukaniem ratunku dla córki, straciliśmy z oczu jej brata. Inteligentny, empatyczny chłopiec zaczął nagle mieć tiki. Przewracał się na prostej drodze. Lekarze nas uspokajali, że to stres i nieuwaga. Potem synek przestał rozumieć, co się do niego mówi. Przestał mówić. Zaczął tracić siły. Pojawiał się u niego silny światłowstręt.... W czasie, gdy jego siostra była w szpitalu i czekała na podanie leków, u Alka zaczęły się napady agresji. Przestał panować nad czynnościami fizjologicznymi. Przeczucie nas nie myliło. Trzy miesiące później leżeli już na oddziale neurologii wspólnie. Diagnoza również była ta sama. Rodzeństwo z autoimmunologicznym zapaleniem mózgu... Autoimmunologiczne zapalenia mózgu to niebezpieczna choroba, mogąca doprowadzić nawet do najgorszego... Mózg ogarnia stan zapalny, dochodzi do niszczenia układu nerwowego... Na szczęście u córki leczenie podziałało - podawanie immunoglobulin przez 2 lata spowodowało wycofanie się choroby. U Alka pozwoliło na powrót do normalnego życia. Zaczął się rozwijać, uczyć się mówić, funkcjonować jak każde dziecko. Niestety, nie na długo... Alek otrzymywał lek dwa lata. W dwa lata z dziecka z afazją, z błędnie zdiagnozowanym autyzmem stał się dzieckiem w intelektualnej normie - miał jedynie opóźnienia werbalne typowe dla uszkodzeń neurologicznych. "Ile Pani myśli, że będziemy go leczyć” - usłyszałam od szpitala... Leczenie przerwano, skazano synka na to, by stracił wszystko, co udało mu się uzyskać...  Brak leczenia to dla Alka wyrok. Bez immunoglobulin przestanie mówić, chodzić, rozumieć. Może stracić bezpowrotnie wzrok. Jego mózg może zostać na trwale uszkodzony i nie można przewidzieć dokładnie skutków zaprzestania leczenia. Każdy scenariusz jest możliwy. Już trzeci rok nasze życie to szpitale, kolejne badania, strach o jutro. Jedna choroba autoimmunologiczna pociąga za sobą następne. Leczenie obciąża organizm. Pojawiają się dodatkowe problemy. Kiedy zdrowe dziecko złapie przeziębienie, po kilku dniach wszystko jest w porządku. U mojego syna wystarczy chwila spędzona przy kimś, kto ma infekcję... Obrońcy jego organizmu, zamiast atakować realnego wroga, atakują jego mózg. I choroba wraca jak bumerang.  Od dwóch lat szukamy wyjścia z sytuacji i próbujemy absolutnie wszędzie, aby przywrócić Alkowi zdrowie. Pokonujemy tysiące kilometrów między lekarzy i laboratoriami, podejmując nierówną walkę o zdrowie dzieci. Setki badań, wykrytych możliwych przyczyn, podjętych dodatkowych działań. Konieczność  drogich badań kontrolnych. Wielokierunkowa rehabilitacja. Specjalna dieta. Wszystko mnożone przez dwa... Wydaliśmy już wszystko, co mieliśmy. Pracowaliśmy ponad swoje siły, nie chcąc prosić nikogo o pomoc, ale stoimy już pod ścianą. Koszt immunoglobulin przekracza nasze możliwości. To około 30 tysięcy złotych co kilka tygodni i zwiększający się koszt w zależności od wagi Alka... Wlew działa 5 tygodni. Po tym czasie objawy wracają, mówi coraz gorzej, pojawiają się objawy neurologiczne i psychiatryczne.  Błagamy o pomoc, aby nasz syn mógł wyzdrowieć. Lek zwraca mu normalne życie i dzieciństwo. Do niedawna to my pomagaliśmy. Teraz sami jesteśmy po drugiej stronie i prosimy każdego człowieka o dobrym sercu o pomoc dla naszego syna... Kasia i Przemek - rodzice Alka   *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

21 123,00 zł ( 8.27% )
Still needed: 234 197,00 zł
Piotr Pepliński
Piotr Pepliński , 35 years old

Nieudany skok do wody zmienił moje życie! Nie chcę się poddać, proszę, pomóż!

Nie jest łatwo prosić o pomoc… Nie jest łatwo, tym bardziej kiedy przez większa część swojego życia to ja byłem po drugiej stronie. Pomaganie to słowo, które miałem oswojone od dawna. Pomaganie dobrym słowem, siłą mięśni, pomaganie byciem blisko tych, których kocham, ale też pomaganie wpłacając środki na takich portalach dla tych, których spotkało nieszczęście… Dziś niespodziewanie sam jestem po drugiej stronie… Po niefortunnym skoku do wody, po dwóch operacjach, po wymianie dwóch kręgów na implanty i po 5 miesiącach w szpitalu już sam siadam na wózek i stawiam pierwsze kroki. Jeszcze nieporadnie i niepewnie jak dziecko, ale walczę o każdy ruch, żeby kiedyś móc znowu dawać moją siłę innym. Żeby tego dokonać potrzebna mi nie tylko siła mentalna, ale też długa i kosztowna rehabilitacja. Mam wokół wielu ludzi, którzy już okazali mi swoje serce i wsparcie. Dziś zwracam się do Ciebie. Jeśli masz ochotę i potrzebę serca, by pomagać - obiecuję, że zamienię Twoją pomoc na siłę moich mięśni i odwagę w stawianiu pewnych i zdecydowanych kroków po to, żeby to dobro, które od Ciebie dostałem oddać dalej w świat... Bo warto pomagać! Piotr

21 076 zł