Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Marcin Maliszewski
11 days left
Marcin Maliszewski , 34 years old

Niepełnosprawność nie musi być wyrokiem. Jeszcze nie wszystko stracone - ratunku!

Mam 31 lat. Myślałem, że to, co najgorsze w szpitalnej historii już za mną. Niestety, życie bywa zaskakujące, a choroba zupełnie nieprzewidywalnie potrafi uderzyć w najmniej oczekiwanym momencie.  Wiele lat temu wydarzył się wypadek… Miałem tylko 19 lat, kiedy gwóźdź przebił moją prawą stopę. Przez chwilę zdawało się, że to tylko niegroźne, że uda mi się szybko wrócić do formy. Miałem nadzieję, że w młodości wszystko goi się szybko, a urazy w krótkim czasie przechodzą do przeszłości. Niestety, to wszystko okazało się początkiem życiowego dramatu…  Za mną dwie operacje. Podczas zabiegu zostało zlikwidowane ognisko zapalenia. Po pół roku rana się zagoiła. Czas zdawał się dłużyć w nieskończoność, a ja marzyłem tylko o tym, by moja sprawność wróciła. By to, co jeszcze do niedawna było w zasięgu znów było możliwe. Niestety, wygojenie rany oznaczało zaledwie chwilowe szczęście, bo ta w krótkim czasie odnowiła się i zaczęła wpływać na moją codzienność. Całkowita sprawność pozostała jedynie niespełnionym marzeniem - wykonywanie opatrunków stało się moją codziennością, a poruszanie o kulach, choć znacznie bardziej wymagająca, stała się dla mnie jedyną możliwością przemieszczania.   Nie tak wyobrażałem sobie przyszłość. Przyszedłem na świat z rozszczepem kręgosłupa, co spowodowało, że wizyty w szpitalu, badania i rehabilitacja na stałe były wpisane w rzeczywistość. Uraz spowodował, że objawy nie ustępowały, a ból całkowicie zdominował codzienność. Żadna z w wykonanych operacji nie przyniosła oczekiwanego skutku, a ja myślałem, że już wszystko stracone.. Pojawiła się jeszcze jedna, ostatnia szansa na pomoc i ratunek dla samodzielności i sprawności - zabieg w klinice Paley European Institut, gdzie specjaliści niosą pomoc w podobnych przypadkach.  Jedyna szansa na powrót do normalnego życia została wyceniona na ogromną cenę. Kwota jest zupełnie poza moim zasięgiem, ale nie mogę się poddać. Nie mogę dobrowolnie wybrać cierpienia i stopniowego ograniczania samodzielności. Muszę prosić o pomoc! Wołać o ratunek, dopóki mam tę jedną możliwość podjęcia walki. Bez niej to tak, jakbym dał sobie przyzwolenie na to, by wylądować na wózku inwalidzkim.  Bardzo proszę o pomoc! Twoje wsparcie może całkowicie zmienić moje życie.  Marcin

21 398,00 zł ( 40.43% )
Still needed: 31 515,00 zł
Jakub Motyliński
Urgent!
Jakub Motyliński , 13 years old

Rano jak zawsze poszedł do szkoły – wieczorem leżał już na dziecięcej onkologii❗️Ratunku❗️

8 grudnia 2023 roku to data, której nigdy nie zapomnimy. To właśnie wtedy dowiedzieliśmy się, że nasz synek jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie. To właśnie tego dnia Kuba wyszedł rano do szkoły jak zupełnie zdrowy chłopiec, a wieczorem leżał już na dziecięcej onkologii – miejscu, które przypomina piekło na ziemi. Gdy otrzymałam telefon z prośbą o odebranie synka ze szkoły z powodu złego samopoczucia, nie przeszło mi przez myśl, że może to być początek naszego koszmaru. Od razu pojechaliśmy do lekarza na badania, a pierwsze podejrzenia padły na infekcję wirusową. W końcu jeszcze wczoraj Kuba czuł się dobrze i był na treningu, a rano maszerował do szkoły.  Niestety, wyniki badań były wstrząsające i bezlitosne. Natychmiast trafiliśmy do szpitala. „Wasz syn ma białaczkę” – te słowa onkologa sprawiły, że serca zamarły nam na ułamek sekundy, a gardła zacisnęły się z przerażenia. Nagle wokół nas zrobiło się bardzo ciemno i cicho.  Chcieliśmy płakać i wyć z rozpaczy, lecz wiedzieliśmy, że nie możemy się załamać. Trwał wyścig z czasem i musieliśmy być silni – dla Kuby. Przez żyły syna popłynęły pierwsze dawki chemioterapii. W momencie diagnozy miał zaledwie 12 lat.  Życie naszej rodziny podzieliło się na dwie części: w szpitalu Kuba i tata, który musiał zrezygnować z pracy, by przy nim być, a w domu mama z młodszym synkiem, Adasiem. Z każdym kolejnym cyklem chemii pojawiało się coraz więcej skutków ubocznych, a Kuba stawał się coraz słabszy. Codziennie widzieliśmy, jak syn walczy z mdłościami i jak z jego głowy wypadały kolejne włosy. Obecnie Kuba zakończył 4 cykle chemii i oczekuje na rozpoczęcie chemioterapii podtrzymującej. Niezbędny jest także przeszczep szpiku, nie ma jednak zgodnego dawcy. Początkowo ogromną nadzieją był Adaś – młodszy braciszek Kuby. Niestety, pomimo zgodności nie może on zostać dawcą. W ostatnim momencie kwalifikacji okazało się, że podobnie jak jego starszy brat, Adaś ma cukrzycę. To był dla nas ogromny cios – kolejna diagnoza u jednego z naszych dzieci oraz utrata szansy na przeszczep u drugiego. Znowu musimy czekać na cud – na znalezienie dawcy szpiku. Wszystkie koszty związane z leczeniem Kuby, dojazdami do szpitala i rehabilitacją po przeszczepie są ogromne. Nie jesteśmy w stanie udźwignąć ich samodzielnie – zwłaszcza gdy oboje musimy być teraz z naszymi dziećmi. Jedyne czego chcemy, to by Kuba wyzdrowiał. Wszystko inne straciło dla nas znaczenie. Codziennie przed zaśnięciem marzymy o chwili, w której ten koszmar się już skończy. Marzymy, by Kuba był już w domu z nami i swoim młodszym braciszkiem. Prosimy, pomóż nam spełnić to marzenie.  Rodzice Kuby

21 395 zł
Paweł Spiczonek
Paweł Spiczonek , 49 years old

Gdy choroba niszczy pasję... Ponownie pomagamy Pawłowi!

Boję się zasnąć, bo gdy się obudzę, choroba może zabrać mi jeszcze więcej. Boję się, że nie dam rady jej zatrzymać, choć tak bardzo bym chciał. Dziś, jak nigdy przedtem chciałbym wierzyć w cud, w to, że wyzdrowieję, zatrzymam chorobę, której postępy aż galopują. Mam pasje, tak bardzo chciałbym móc się w nich realizować, jednak nie jestem w stanie przewidzieć, co przyniesie jutro, którego tak bardzo się obawiam...  Zmagam się z ataksją  rdzeniowo-móżdżkową. Jedyny sposób, by opóźnić jej postępy to ćwiczenia i rehabilitacja. Być może powinienem się cieszyć, że jestem w stanie jeszcze chodzić. Niestety słabo już mówię, coraz trudniej mi pisać. Co gorsza, chorobę odziedziczyły po mnie moje córki i chociaż tak bardzo chciałem tego uniknąć, nie byłem w stanie zrobić nic, by temu zapobiec...   Gdy czułem się jeszcze dobrze, miałem dwie wielkie pasje: konie i motocykle. Dziś po dawnych przygodach pozostały tylko wspomnienia, których nikt mi nie zabierze. Mimo postępującej choroby wciąż chcę się z nią zmagać, wciąż chcę walczyć o lepsze jutro!  Dzięki ćwiczeniom z logopedą nadal walczę o to, by ataksja nie odebrała mi możliwości mówienia.  Niestety, terapia ta nie jest refundowana w ramach NFZ, dlatego bardzo proszę o pomoc! Każda złotówka może sprawić, że zatrzymam postępy choroby! Paweł

21 377 zł
Izabela Brzezińska
Izabela Brzezińska , 43 years old

Przez COVID-19 Iza wylądowała na wózku inwalidzkim❗️Pomóż jej znów być sprawną mamą...

Ostatnie pół roku mojego życia pełne było bólu, smutku i łez. Od listopada aż do maja leżałam w szpitalu. Święta Bożego Narodzenia, Sylwester, Wielkanoc… Wszystkie te dni spędzałam samotnie w towarzystwie białych, sterylnych ścian. Nawet w dniu moich urodzin nie mogłam przytulić się do męża i ukochanego syna. Tak bardzo mi ich brakowało.   Mam na imię Iza, jestem żoną i mamą 12-letniego synka. Udało mi się znaleźć szczęście i założyć rodzinę, choć los pozbawił mnie tego, co najcenniejsze - zdrowia. Mam jaskrę, zespół Hashimoto i Sudecka, charakteryzujący się stopniowym zanikiem mięśni. Jestem w grupie ryzyka, uważałam na siebie z całych sił, a mimo to stała się tragedia - zaraziłam się koronawirusem. Zachorowałam w listopadzie... Wokół mnie było tyle ofiar pandemii, ja stałam się jedną z nich... Ta sprawna, szczęśliwa kobieta ze zdjęć jest dziś tylko wspomnieniem... COVID-19 przechodziłam bardzo ciężko. Początkowe duszności i kaszel zakończyły się zapaleniem płuc. W ciężkim stanie zostałam przewieziona do szpitala. Nie mogłam oddychać... Przez trzy tygodnie przebywałam pod tlenem, ponieważ tylko to dawało ukojenie i możliwość zaczerpnięcia oddechu... Ciało walczyło, a ja opadałam z sił... W trakcie leczenia pojawiły się powikłania w postaci uszkodzenia nerek i serca - wypadania płatka zastawki mitralnej, pogorszył mi się wzrok. Z dnia na dzień nastąpił także całkowity niedowład nóg... Przestałam się ruszać. Byłam przerażona. Niemożność zobaczenia rodziny, samotność i strach o życie tylko pogłębiały mój stan. Wiedziałam, że COVID-19 jest straszną chorobą, nie sądziłam, że aż tak... Nie przypominam siebie sprzed choroby... Obecnie jestem osobą leżącą, nie mogę się poruszać.  Potrzebuję intensywnej rehabilitacji. Mam nadzieję, że dzięki niej moje stanę na nogi, że będę znów mogła się poruszać. Tylko to mi zostało.  Konieczna jest także całodobowa opieka. Mąż pracuje, jednak sytuacja finansowa mojej rodziny nie wystarcza na pokrycie kosztów leczenia. Ze względu na wadę wzroku jestem na rencie, Mam dopiero 40 lat, jestem mamą, mój syn mnie potrzebuje... Pragnę normalnego życia, proszę, pomóż mi do niego wrócić. Z góry dziękuję za każdy grosz. - Iza

21 360,00 zł ( 26.55% )
Still needed: 59 066,00 zł
Adam Potoczek
Adam Potoczek , 53 years old

❗️Życie Adama runęło nagle jak domek z kart - pomóż mu je odbudować!

Adam to 52-letni mieszkaniec małej wsi na południu Polski. Dobry i  pracowity człowiek, który zawsze chętnie pomagał innym. Zawsze ciężko pracował, mimo wielu przeciwności, z którymi musiał się mierzyć... Nie miał łatwo, w jego życiu nie brakowało traumatycznych przeżyć. Najgorsze miało jednak dopiero nadejść... Kilka miesięcy temu, w ciągu jednego dnia, to trudne, ale uporządkowane życie runęło jak domek z kart... To był marzec 2022 roku. Adam od jakiegoś czasu zmagał się z bólem pleców... Ból zawsze świadczy o tym, że w ciele dzieje się coś złego. Wydawało się, że to wynik zbyt ciężkiej pracy, przeforsowania... Kiedy nie mijał, Adam zwrócił się o pomoc do lekarzy. Podejrzewali infekcję dróg oddechowych... Zaczęto badania diagnostyczne. Wydawało się, że ta historia skończy się dobrze, niestety... W nocy z 3 na 4 marca Adam stracił nagle władzę w nogach. To był szok... Zdrowy, sprawny mężczyzna nagle przestał chodzić. Powodem niedowładu okazał się naciek zapalny Th8 i ucisku na rdzeń kręgowy... Jedynym wyjściem, by pomóc, stała się operacja. Adam miała nadzieję, że po zabiegu operacyjnym odzyska władzę w nogach. Niestety tak się nie stało... Niedowład nie zniknął. Adam przestał być samodzielny, nie kontroluje potrzeb fizjologicznych. Sytuacja Adama jest katastrofalna! Nie może wrócić do domu z taką niepełnosprawnością, nie ma kto się nim zająć... W domu mieszka ze starszą, 84-letnią mamą, która sama wymaga codziennej pomocy. Adam nie poddaje się jednak - jest zdeterminowany, pragnie walczyć i wierzy, że stanie na nogi. Nie dopuszcza myśli, że będzie inaczej! Aby tak się stało, potrzebna jest długotrwała i kosztowna rehabilitacja. Dotychczasowa daje nadzieję na odzyskanie utraconej sprawności, niestety powoli dobiega końca... Potrzebna jest pomoc, by opłacić rehabilitację - kosztuje ogromne pieniądze, a Adama na nią po prostu nie stać... To życie nie może się tak skończyć, jest szansa, że Adam znów będzie chodzić, znów będzie sprawnym człowiekiem... Prosimy, pomóż Adamowi w walce o powrót do zdrowia, do domu, czego tak bardzo pragnie. Jeśli możesz i chcesz, wesprzyj go finansowo. Będziemy dozgonnie wdzięczni. Bliscy   *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

21 358,00 zł ( 33.46% )
Still needed: 42 472,00 zł
Ewa Sarek
Ewa Sarek , 39 years old

Mam córkę, dla której muszę walczyć... Udar nie może mi w tym przeszkodzić!

Mam na imię Ewa. Jestem osobą pełną optymizmu i mam nadzieję, że ten optymizm pomoże mi wrócić do życia, które kiedyś miałam. Woli walki mi nie zabraknie, bo do tej pory każdego dnia walczyliśmy wspólnie z moim partnerem o dobre życie dla naszej córki Leny, która jest dzieckiem niepełnosprawnym. Lenka potrzebuje stałej opieki, której ja aktualnie nie mogę jej zapewnić… Nie mogę, bo w listopadzie nasz świat wywrócił się do góry nogami. Dostałam rozległego udaru i w jednej chwili podobnie jak moja córka stałam się osobą niepełnosprawną. Po wybudzeniu okazało się, że lewa połowa mojego ciała jest zupełnie bezwładna. Do dzisiaj przebywam w szpitalu z dala od mojego partnera i córki. Czas mija i wiem, że niedługo będę musiała opuścić oddział. Z jednej strony nie mogę się już doczekać, bo tęsknię za najbliższymi mi osobami, a z drugiej mam świadomość, tego, że tylko stała rehabilitacja pomoże mi wrócić do pełnej sprawności. Już teraz widoczne są pierwsze efekty – powoli zaczynam mówić,  odzyskuje czucie w prawej dłoni, zaczynam poruszać lewą nogą.  Moim celem i marzeniem jest powrót do moich najbliższych, stanięcie na nogi i wzięcie na ręce mojej kochanej Lenusi. Wiem, że możliwe jest to tylko dzięki intensywnej rehabilitacji. Niestety NFZ zapewnia zbyt małą ilość zabiegów i całą resztę będziemy musieli opłacić z własnych pieniędzy. Ponieważ tata Lenki musiał zrezygnować z pracy, by móc zapewnić jej całodobową opiekę staliśmy się mniej wydolni finansowo, a koszty wszelkich terapii oraz koszty życia rosną z dnia na dzień, co mocno kurczy nasze oszczędności.  Dlatego proszę o wsparcie wszystkie osoby, które chcą pomóc mi w realizacji tak ważnego dla mnie celu. Motywacji mam aż nadto, ograniczają mnie tylko finanse. Z góry dziękuję za każdą przekazaną złotówkę i okazaną pomoc! Ewa

21 325 zł
Agata Sobczyńska
Agata Sobczyńska , 8 years old

Był jej pisany wózek, a ona stanęła na nogi! Nie zostawiaj Agatki w walce o samodzielność!

Największym szczęściem rodzica jest obserwacja swojego dziecka - jak rośnie, zachwyca się każdą nową rzeczą i jest coraz bardziej samodzielne. Kiedy Agatka była maleńka, otrzymaliśmy informację, że nie będzie chodzić. Obiecaliśmy sobie, że zrobimy wszystko, aby ta diagnoza nie była wyrokiem na życie naszej córki.  Agatka urodziła się w trzydziestym drugim tygodniu ciąży. Od pierwszych godzin zmagała się z żółtaczką, niedokrwistością, wrodzonym zapaleniem płuc oraz niewydolnością oddechową. Niedotlenienie spowodowało zmiany, które znacząco wpływają na rozwój ruchowy Agatki. W drugim miesiącu życia rozpoczęliśmy rehabilitację - od systematycznych ćwiczeń w domu po regularne wizyty u specjalistów. Choć bywało ciężko, udało nam się osiągnąć bardzo wiele.  Intensywne zajęcia, zaczęły przynosić rezultaty: córka zaczęła samodzielnie chodzić przy tak zwanych kulach trójnogach. Dla nas to OGROMNE osiągnięcie, ponieważ do tej pory Agatka przemieszczała się tylko na czworakach. Samodzielne kroczki dają jej ogromną radość i motywację. Teraz jej celem jest gra z dziećmi w piłkę i tańce na przedszkolnych balikach. Wierzymy, że uda jej się spełnić te marzenia i jako rodzice pragniemy jej w tym pomóc. Koszty rehabilitacji są ogromne. O nasze utrzymanie dba mąż. Ja w pełni oddałam się byciu mamą Agatki i Kubusia, organizuję rehabilitację córeczki, planuję wizyty u specjalistów i zajmuję się domem.  W tym kluczowym momencie, gdy Agatka osiąga takie milowe kroki, nie możemy zrezygnować i zaprzepaścić naszej wspólnej pracy. Nasze działania dziś, będą procentować w przyszłości. Dlatego prosimy o pomoc, ponieważ ona jest gwarantem niezależności naszej kochanej pięciolatki. Anita, mama Agatki

21 324,00 zł ( 68.45% )
Still needed: 9 825,00 zł
Marcelek Kubis
Marcelek Kubis , 3 years old

Ciągle toczymy walkę o życie i zdrowie naszego synka!

To dzięki Waszej pomocy udało nam się regularnie uczestniczyć w turnusach rehabilitacyjnych, po których widzimy ogromne postępy w funkcjonowaniu Marcelka. Dziękujemy!  Nasz synek jeszcze długo będzie jednak potrzebował pomocy… Nasza historia:  Marcel już od pierwszych chwil swojego życia dał się poznać, jako Mały Wojownik. Do dzisiaj każdego dnia udowadnia nam, że taki przydomek nie jest przypadkowy.  Wychodząc ze szpitala, usłyszeliśmy, że nie rozstaniemy się z respiratorem i nie wolno nam będzie spotykać się z bliskimi. Choroby, wirusy i bakterie czyhają na nas wszędzie, a dłuższe spacery będą niemożliwe. Staniemy się więźniami czterech ścianach własnego mieszkania.  Dzięki pracy i wytrwałości, a przede wszystkim pomocy wszystkich ludzi dobrej woli, przekroczyliśmy wiele granic i obecnie możemy na miarę możliwości normalnie funkcjonować z tą bezlitosną chorobą!  Każdy dzień życia Marcelka przepełniony jest rehabilitacją, ćwiczeniami i pionizacją – to właśnie one dają naszemu synkowi możliwość zdobywa nowych umiejętności i nie pozwalają na pogorszenie jego stanu zdrowia.  Mimo bólu i zmęczenia Marcelek uśmiecha się, bawi, jest radosnym, szczęśliwym oraz niezwykle cierpliwym i wytrwałym dzieckiem. Niestety wiele umiejętności jest jeszcze poza jego zasięgiem. Nasze dziecko nie mówi i nie potrafi samodzielnie oddychać i przełykać, samodzielnie usiąść ani się  położyć.  Jednak dzięki Waszemu wsparciu, wsparciu rodziny i przyjaciół wspólnie z Marcelem stawiamy czoła chorobie i możemy planować kolejne działania i turnusy rehabilitacyjne, zaopatrywać Marcelka w sprzęt ortopedyczny ułatwiający mu codzienne życie oraz umożliwić mu uczestnictwo w życiu społecznym, uruchamiając alternatywne sposoby komunikacji.  Państwa zeszłoroczne wsparcie pozwoliło nam zaplanować i zorganizować całoroczny plan wyjazdów na turnusy rehabilitacyjne do Warszawy, zakupić specjalnie zaprojektowany i wykonany gorset ortopedyczny, dzięki któremu Marcelek może bezpiecznie sam siedzieć i może być noszony przez bliskich.  Niestety do tej pory nikt na świecie nie znalazł leku na miopatię miotubularną, więc jedynym ratunkiem dla Marcelka jest codzienna, systematyczna i niestety kosztowna rehabilitacja. Ze względu na konieczność wsparcia Marcelka respiratorem oraz zwiększone ryzyko infekcji głównie płuc, musi się ona odbywać się w domu. Tylko podczas wizyt w Warszawie Marcel uczestniczy w rehabilitacji w specjalistycznym ośrodku, jednak całkowity koszt takiego wyjazdu, to obecnie kwota nawet 6 tysięcy zł!  Dlatego również w tym roku prosimy Was o wsparcie, na kolejny rok życia Marcelka. Pragniemy, abyśmy mogli dalej stwarzać synkowi możliwości do toczenia tej nierównej walki z chorobą. Dziękujemy wszystkim ludziom o wielkim sercu, którzy o nas pamiętają oraz za każdą, nawet najmniejszą pomoc.  Ewelina i Tomasz, rodzice Marcelka

21 300 zł
Mateusz Drozdowski
Mateusz Drozdowski , 29 years old

Ten lek to jedyna szansa, by przedłużyć moje życie❗️ Proszę o pomoc!

Mukowiscydoza od czterech lat bardzo szybko postępuje, nie pytając mnie o zgodę! Odbiera to, co jest najcenniejsze – życie! Mam dopiero 25 lat, a choroba każdego dnia niszczy moje płuca i inne organy wewnętrzne. Większość mojego życie to pobyty w szpitalach i dramatyczna i bolesna walka o kolejne lata wyrywane chorobie! Leki ratujące życie kosztują mnóstwo pieniędzy, dlatego proszę, pomóż mi dalej walczyć!  Szpital to mój drugi dom – połowa miesiąca tu, połowa w domu z rodziną. Gdyby nie leki, gdybym nie walczył o każdy dzień, mój stan byłby dziś tragiczny. Nie wiem, czy jeszcze bym żył... Choroba wyniszcza powoli cały mój organizm – płuca są coraz bardziej niewydolne, a organizm wyniszczony. Obecnie też jestem w szpitalu – sam w czterech ścianach izolatki, gdzie jedynym towarzystwem jest lekarz, pielęgniarki i stojak na kroplówki z antybiotykami podawanymi przez port naczyniowy. Ostatni rok jest bardzo trudny i ciężki, zarówno pod względem leczenia jak i dostępu do leków… W październiku trafiłem do szpitala w ciężkim stanie, wyczerpany atakami duszności i uporczywym kaszlem. Okazało się, że przyczyną była rozedma płuc i zapadnięte płuca. CRP wynosiło ponad 100, pojawił się stan zapalny w organizmie. Byłem pod tlenem. Następnie trafiłem pod respirator, który pozwalał mi oddychać i wentylować płuca. Spirometria spadła do 30%... Od kilku lat zmagam się też z bakteriami pseudomonas aureginosa, gronkowcem złocistym, dodatkiem są szczepy lekooporne na wszystkie antybiotyki, za wyjątkiem jednego, który jest skuteczny w leczeniu zarówno dożylnym, jak i doustnym. Niestety od marca nie jest dostępny w Polsce. Mogę go kupić w Niemczech, ale jedna kuracja co drugi miesiąc to koszt ok. 9.000 tys. zł!  Mukowiscydoza po każdej infekcji zostawia po sobie ślady – spustoszenia, jakimi są nieodwracalne zmiany w płucach. Obecnie mam zaledwie 40% wydolności płuc, marskość wątroby, żylaki przełyku, cukrzycę, hipersplenizm, przewlekłe zapalenie zatok przynosowych. W przyszłości czeka mnie przeszczep płuc i wątroby. Jeśli doczekam... Moja choroba nie jest widoczna na zewnątrz, dlatego bardzo często jestem oceniany jedynie po wyglądzie. Nikt nie wie jednak, jak wygląda moje życie w czterech ścianach. Zwłaszcza gdy zaczyna się kaszel, bardzo uporczywy i duszący, gdy nie mogę złapać oddechu. Czuję się wtedy tak, jakbym tonął… Pojawiają się coraz bardziej niepokojące objawy, gdzie doskonale wiemy, że czas pakować znowu walizkę, ponieważ w domu nie mam leków, które ratują mi życie.  Świadomość nieuleczalnej, śmiertelnej, z wiekiem postępującej choroby jest przerażająca. Nie wiem, jak będzie wyglądało moje jutro czy najbliższy miesiąc. Jestem bezsilny i bezradny. Moją jedyną szansą, by doczekać przeszczepu, są drogie leki. Mimo pomocy rodziny nie jestem w stanie sam uzbierać nawet na jedno opakowanie. Dlatego z całego serca proszę o pomoc, abym mógł żyć... Mateusz

21 264,00 zł ( 15.54% )
Still needed: 115 516,00 zł