Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Konrad Sepiół
1 day left
Konrad Sepiół , 18 years old

On umiera każdego dnia❗️Pomocy - Konradowi kończy się czas!

Żadne słowa nie opiszą tego, co czuje rodzic, gdy lekarz mówi „Dziecko jest śmiertelnie chore, przeżyje maksymalnie 10 lat”... Do dzisiaj, gdy się budzę, mam nadzieję, że to zły sen. Że pójdę do pokoju obok, a Konrad wyskoczy z łóżeczka, wstanie, uśmiechnie się, zagada. Niestety, tak się nie stanie… Chciałabym wytłumaczyć Konradowi, dlaczego tak się dzieje. Ale nie wiem, mimo że codziennie mam ochotę krzyczeć, wykrzykiwać z całych sił: dlaczego? Dlaczego on? Dlaczego my?! Co takiego zrobiło moje dziecko, że jest śmiertelnie chore?! Jak przez mgłę wspominam czasy, kiedy jeszcze nie wiedzieliśmy, co nas czeka, kiedy byliśmy z mężem szczęśliwi. Miłość, ślub, dziecko. Mały człowiek, dopełnienie naszej miłości. Nasz synek. Patrzyłam na to, jak rośnie, wyobrażając sobie, jaki będzie, gdy będzie duży. Gdy pójdzie do szkoły, na studia, gdy kiedyś ożeni się i sam będzie miał dzieci... To była bajka… Teraz już wiem, że bajki nie istnieją. Brutalna rzeczywistość jest taka, że Konrada codziennie zabiera śmierć! Mój synek nigdy nie pójdzie do liceum. Nigdy nie zda matury. Nie poprowadzi samochodu. Nie pójdzie do pracy, nigdy nie będzie mieć żony, dzieci. Według lekarzy, Konradowi zostało parę lat życia, w trakcie których powoli i nieubłaganie będzie tracić kontrolę nad własnym ciałem… Gdy Konrad miał 9 lat, zaczął zachowywać się dziwnie. Jego rączka cały czas podnosiła się do góry. Opuszczałam ją na swoje miejsce, ale cały czas wracała do uniesionej pozycji. Mimo rehabilitacji, położenie rączki nadal się nie zmieniało. Konrad zaczął dziwnie chodzić, jakby na palcach. Jego ciało żyło własnym życiem… Trafiliśmy znowu do szpitala, gdzie zrobiono synkowi rezonans głowy. Wtedy usłyszałam wyrok… Wyrok śmierci. NBIA-PKAN 2. Neurodegeneration with brain iron accumulation. To niezwykle rzadka, genetyczna choroba, w której dochodzi do neurodegeneracji - zwyrodnienia układu nerwowego. Żelazo odkłada się w częściach mózgu, odpowiedzialnych za ruch i napięcie mięśniowe. W ten sposób prowadzi do śmierci komórek. Dziecko zaczyna się wykręcać, przybierać nienaturalną postawę, pojawiają się zaburzenia chodu, mowy, wzroku…To choroba nieuleczalna. W końcu prowadzi do śmierci. Przytrafia się jednemu dziecku na milion. Konrad jest właśnie tym jedynym, milionowym dzieckiem. Synek zaczął mieć wkrótce problemy z chodzeniem. Przestał wstawać z łóżka, przewracał się, zaczął kuśtykać. Płakałam, kiedy musieliśmy kupić wózek inwalidzki. Wykręciły mu się rączki... Inne dzieci uczyły się nowych rzeczy, biegały, mówiły pełnymi zdaniami. Moje cofało się w rozwoju… Zaczęło mieć problemy z chodzeniem, mówieniem. Moje dziecko umierało każdego dnia, a ja razem z nim .Nie umiałam się pogodzić, nie wierzyłam, nie chciałam wierzyć. Wylałam nie morze, ale ocean łez… Dopiero potem zrozumiałam, że muszę walczyć. Jeśli tego nie zrobię – Konrad umrze. Z rodzicami z całego świata szukamy ratunku dla naszych dzieci. Szukamy sposobu, by pokonać tę straszną chorobę... Jednak co jakiś czas opuszcza nas kolejne dziecko... Za szybko, za wcześnie... Wciąż trwają badania kliniczne nad wynalezieniem leku. Jest wiele ośrodków klinicznych w Ameryce, Hiszpanii, Niemczech, które prowadzą szereg badań, aby znaleźć ratunek dla chorych. MUSIMY BYĆ GOTOWI! Gotowi fizycznie, ale niestety także finansowo… By tak się stało, musimy walczyć, a to jest możliwe tylko dzięki codziennej rehabilitacji i lekom… Łagodzą objawy, ale nie leczą źródła choroby. Są jednak niezbędne. Nie wiem, ile zostało nam czasu, dlatego błagam o pomoc, bo potrzebna jest teraz! Patrzę na Konrada i nie wyobrażam sobie, że miałoby go nie być! On tak bardzo chce żyć... Z całego serca proszę o ratunek!

27 315,00 zł ( 41.01% )
Still needed: 39 281,00 zł
Łukasz Sawicz
Łukasz Sawicz , 16 years old

Łukasz miał marzenia i ambicje. W jednej chwili choroba wszystko mu odebrała… Pomóż!

Wyobraź sobie nastolatka, który pełen nadziei, predyspozycji i zapału marzy o karierze sportowca. Ten chłopak każdego dnia ciężko pracuje, by zostać doskonałym w swojej dziedzinie. Jest wszechstronny, poświęca więc każdą chwilę na treningi capoeiry, koszykówki i wielu innych sportów. Zmotywowany sukcesywnie dąży do realizacji tego, co w życiu młodego człowieka wydaje się najpiękniejsze – do spełnienia marzeń. Ze wzruszeniem i nadzieją przyglądasz się ukradkiem, jak szybko czyni postępy. Jego marzenia się spełniają. Do czasu…  Wyobrażasz sobie właśnie moje jedyne szczęście, 16-letniego syna Łukasza, przed którym świat sportowy miał stanąć otworem. Mój syn ma talent, marzenia, ambicje… Los jednak okazał się brutalny – wszystko legło w gruzach. Serce kochającej matki pękło na milion kawałków, a  świat Łukasza posypał się jak domek z kart.  Syn od trzech lat cierpi na bardzo poważne problemy z kolanami. Regularnie, co kilka miesięcy ulega kontuzjom, przez które odczuwa koszmarny ból. Łukasz ma za sobą mnóstwo długich i kosztownych rehabilitacji, jednak nie rozwiązały one problemu. Okazało się, że ma anatomiczne predyspozycje do niestabilności rzepki w obu kolanach. Musiał zrezygnować ze sportu oraz wielu naturalnych w jego wieku aktywności życiowych. Bardzo przeżywa to emocjonalnie… Nie mogę patrzeć, jak moje dziecko cierpi. Przecież to taki młody chłopak…  Obecnie syn jest po kolejnym zwichnięciu rzepki lewej oraz uszkodzeniu więzadeł rzepkowo – udowych. Pilnie potrzebuje dwóch operacji oraz rehabilitacji, które pozwolą mu przywrócić możliwość poruszania się i dostosowania do nowego stylu życia. Na przeprowadzenie operacji  w ramach NFZ Łukasz musiałby czekać kilka miesięcy. W szpitalu prywatnym syn ma możliwość zoperować wszystko podczas jednej wizyty. Oszczędzi to Łukaszowi bólu i cierpienia, w tym także emocjonalnego, który towarzyszy mu od trzech lat. Kwota potrzebna do przeprowadzenia operacji, a także opłacenia dalszego leczenia oraz rehabilitacji przerasta moje możliwości. Dlatego jako matka proszę o jakiekolwiek wsparcie syna. To zdolny chłopak, któremu choroba odebrała marzenia i radość z okresu wchodzenia w dorosłość. Głęboko wierzę w to, że Łukasz wróci do swoich zainteresowań oraz przede wszystkim wszelkich aktywności życiowych, odebranych mu przez okrutny los. Z całego serca dziękuję za każdą formę pomocy. Mama Łukasza

27 309,00 zł ( 29.38% )
Still needed: 65 623,00 zł
Adrian Kornienko
Adrian Kornienko , 33 years old

Tragiczny wypadek pozbawił Adriana nóg, ale nie zabrał wiary i nadziei. Na pomoc!

Adrian od zawsze ma niesamowitą zdolność zjednywania sobie ludzi. Po prostu nie da się go nie lubić. Kiedy spotkasz go na swojej drodze, z pewnością obdarzysz go sympatią i na pewno zapamiętasz. A gdy porozmawiasz z nim, chociaż krótką chwilę, będziesz mieć wrażenie, że znacie się od lat. Taki właśnie jest Adrian… Dlatego wciąż nie możemy uwierzyć, że takie ogromne nieszczęście spotkało tak wspaniałą osobę. I dlatego właśnie chcemy zrobić wszystko, by mu pomóc… Wiemy, że gdyby spotkało to kogoś z jego przyjaciół czy znajomych, stanąłby na głowie, by dać wsparcie. 26 września 2020 roku los sprawił, że świat Adriana zatrzymał się. Jadąc na zakupy uległ wypadkowi, w wyniku którego stracił obie nogi. Miał połamane kości uda, połamaną miednicę, uraz płata czołowego - jego życie wisiało na włosku. Lekarze przez kilka dobrych godzin o nie walczyli.  Sekunda wywróciła cały świat do góry nogami. Tragedia, która dotknęła Adriana i jego bliskich jest nie do opisania. Na szczęście Adriana udało się uratować. Niestety, jego nóg nie…  Adrian leżał 2 tygodnie pod respiratorem, sztuczną nerką oraz przeszedł transfuzję krwi. Nie poddał się, mimo tego, że każdy dzień mógł przynieść najgorsze. Na to przygotowywali wszystkich lekarze… Jednak po skomplikowanej operacji, amputacji nóg na poziomie ud Adrian wybudził się ze śpiączki!  Po 10 dniach na OIOMie został przeniesiony na oddział chirurgii i zaczął się powoli poruszać. Postanowił, że najszybciej jak to jest możliwe, dojdzie do sprawności, by móc samodzielnie chodzić i nadal być wsparciem dla najbliższych. Jego dusza wojownika i wrodzony optymizm, nawet w najczarniejszych chwilach życia, nie pozwoliły mu się poddać. Powrót do sprawności po wypadku nie będzie jednak możliwy bez wsparcia finansowego. Potrzebne są ogromne środki na zakup protez obu nóg i długą kosztowną rehabilitację. Środki finansowe, które są potrzebne, przewyższają możliwości, szczególnie że Adrian nie jest w stanie tej chwili pracować. Dlatego on i jego bliscy potrzebują naszej pomocy, która da wiarę w to, że jeszcze będzie dobrze.  Adrian potrafi poprawić humor nawet w najgorszy dzień. Ma też niebywałą siłę charakteru oraz wrodzony upór i dążenie do celu. Jest dobrym i lojalnym przyjacielem, mężem, ojcem, na którego zawsze można liczyć. Nie zostawiajmy go teraz samego… Przyjaciele   * Decyzją Pawła, środki z jego zbiórki zasiliły subkonto Adriana! Dziękujemy! Dzięki temu możemy zmniejszyć kwotę do zebrania o 33 000 złotych. 

27 305,00 zł ( 9.32% )
Still needed: 265 503,00 zł
Mikołaj Kuśmirek
Mikołaj Kuśmirek , 7 years old

Wyrok na całe życie... Wesprzyj walkę Mikołaja!

Chociaż tak bardzo byśmy chcieli, wiemy, że choroby Mikołaja nie da się wyleczyć. Choćbyśmy zrobili wszystko, co w naszej mocy, to nadal będzie za mało. Nasz synek ma zaledwie 5 lat i choruje na rzadką chorobę genetyczną – zespół Angelmana. Mikołaj nie mówi, nie chodzi samodzielnie, ma całościowe zaburzenie rozwojowe. Każdy dzień to dla niego nieustanna walka i cierpienie…   Mikuś przyszedł na świat, jako zdrowy chłopiec – dostał 10 punktów w skali Apgar. Byliśmy przeszczęśliwi, gdy w końcu mogliśmy powitać go na świecie. Niestety, z godziny na godzinę nasza radość malała. Mikołaj prawie w ogóle nie płakał, był niezwykle spokojny, jak na niemowlaka. Najczęściej leżał w bezruchu i patrzył w przestrzeń. Bardzo nas to zaniepokoiło. Będąc jeszcze w szpitalu, synek był badany, jednak wyniki nic nie wskazywały. Lekarze cały czas uspokajali nas, mówiąc, że trafił nam się wyjątkowo spokojny chłopiec i jest to powód do radości, a nie zmartwień.  Tak też zrobiliśmy… Staraliśmy się cieszyć każdym dniem. Pełni dobrych nadziei wróciliśmy z synkiem do domu.  Niestety kolejne miesiące tylko utwierdziły nas w tym, że Mikołaj nie rozwija się prawidłowo. Synek nie przekręcał się z boku na bok, nie trzymał główki, w ogóle się nie poruszał. Bardzo baliśmy się o jego zdrowie. Lekarze dalej uważali, że wszystko jest w porządku, jednak my czuliśmy, że to nie może być prawda.  Gdy Mikuś ukończył roczek, skierowano nas na badania genetyczne. Tam wykluczono rdzeniowy zanik mięśni. Cieszyliśmy się z tej diagnozy, jednak dalej martwiło nas to, że nie wiemy, co dolega naszemu synkowi. Postanowiliśmy zmienić poradnię genetyczną i szukać odpowiedzi gdzie indziej.  To była dobra decyzja.  Kolejne badania nie pozostawiały już żadnych wątpliwości. Mikołaj choruje na bardzo ciężką i nieuleczalną chorobę genetyczną – zespół Angelmana. Objawia się ona głównie poprzez niepełnosprawność intelektualną, ataksję oraz padaczkę. Obecnie synek ma 5 lat i wciąż nie jest samodzielny. Nie mówi, ale staramy się porozumiewać z nim np. poprzez gesty, spojrzenia czy dotyk. Rozwój ruchowy jest znacznie opóźniony. Synek porusza się głównie na kolanach, choć dzięki rehabilitacji jest duża szansa, że w przyszłości będzie chodził!  Pomimo wszystkich przeciwności losu Mikuś jest niezwykle pogodnym i wesołym dzieckiem. Tak naprawdę uśmiech nie schodzi mu z twarzy. Uwielbia też chodzić do przedszkola i bawić się z innymi dziećmi. Razem z mężem staramy się z całych sił, by miał szczęśliwe dzieciństwo. Wiemy, że przez całe życie będzie musiał mierzyć się z konsekwencjami tej nieuleczalnej choroby. Jedyne co możemy dla niego zrobić, to zapewnić mu odpowiednie leczenie. Mikołaj jest rehabilitowany 3 razy w tygodniu w przedszkolu oraz codziennie w domu przez nas samych. Dodatkowo zabieramy go na turnusy rehabilitacyjne, które już przynoszą pierwsze efekty. Od ostatniego wyjazdu synek nauczył się łączyć rączki i klaskać.  Tylko dzięki regularnym ćwiczeniom, możemy zapewnić mu w miarę normalną przyszłość. To nasze największe marzenie. Niestety, koszty leczenia są zatrważająco duże. Jeden wyjazd na turnus rehabilitacyjny wynosi około 8 500 złotych! To znacznie przekracza nasze możliwości finansowe.  Dlatego prosimy Was o pomoc! Nie tracimy nadziei, że dzięki ludziom o wielkim sercu, nasz Mikuś będzie miał szansę na dalszy rozwój.  Dziękujemy za każde wsparcie! Izabela i Krzysztof, rodzice Mikołaja

27 240,00 zł ( 50.2% )
Still needed: 27 016,00 zł
Mariola Kucab
Mariola Kucab , 60 years old

Kiedyś pielęgniarka, dziś pacjentka... Pomóż Marioli w walce z SM!

Nigdy nie sądziłam, że moje życie może zmienić się tak szybko. Prawie 30 lat przepracowałam jako pielęgniarka, będąc świadkiem wielu życiowych tragedii. Nie myślałam jednak, że jedna z nich niebawem spotka i mnie. Przecież to ja byłam od pomagania! Niestety los się odwrócił i teraz sama potrzebuję pomocy... Przez lata żyłam zupełnie nieświadoma, że w moim organizmie panoszy się okrutny przeciwnik, który po cichu zabierał mi zdrowie. Dopiero 5 lat temu zdiagnozowano u mnie stwardnienie rozsiane, które od tamtej pory postępuje błyskawicznie. Teraz nie jestem w stanie chodzić o własnych siłach. Usiadłam na wózku inwalidzkim, a moja samodzielność przestała istnieć… Kolejne leki, innowacyjne metody terapii - wszystko zawiodło. SM zdaje się być niewzruszone. Ostatnie leczenie zostało przerwane z powodu pandemii... Minął już rok, odkąd znikąd nie mam pomocy. Co gorsze, obecnie w Polsce nie ma żadnego programu lekowego dla postaci wtórnie postępującej stwardnienia rozsianego.  Do tej pory korzystałam z rehabilitacji szpitalnej, wcześniej ambulatoryjnej, a obecnie ze środowiskowej w domu. Chciałabym spróbować pobytu w ośrodku wysokospecjalistycznym, który posiada m.in. lokomat do nauki chodzenia, czy urządzenie do pionizacji. Niestety koszt pobytu w takim ośrodku jest poza moim zasięgiem. Dlatego zdecydowałam się poprosić o pomoc. Patrzę w lustro i wiem, że nie przypominam już siebie sprzed choroby. Stwardnienie rozsiane zabiera mi codziennie więcej i więcej... Boję się myśleć, co jeszcze stracę. Chcę walczyć! Sama jednak nie dam rady... Potrzebuję rehabilitacji, systematycznej, intensywnej i niesamowicie drogiej rehabilitacji. Pomożesz mi? Mariola

27 235,00 zł ( 44.92% )
Still needed: 33 383,00 zł
Michał Stępniak
Michał Stępniak , 12 years old

Wolą walki mógłby inspirować miliony❗️Nie pozwól jego światłu gasnąć❗️

Nic nie dzieje się bez przyczyny. Marzenie o drugim dziecku spełniło się nieoczekiwanie, dlatego wierzę, że Michałek pojawił się w naszym życiu nie bez powodu. Poznaliśmy go w przedszkolu, gdzie chodził z naszym synem do jednej grupy. W 2018 roku, kiedy na raka zmarła jego mama, podjęliśmy decyzję i staliśmy się dla niego rodziną zastępczą.  Anię, mamę Michałka znaliśmy już wcześniej. Wiedzieliśmy, że jest w ciężkiej sytuacji, dlatego pomagaliśmy jej kiedy tylko była sposobność. Gdy mama była w szpitalu, Michaś przebywał u nas. Mieliśmy wiele okazji, by dobrze go poznać i już wtedy bardzo się z nim zżyliśmy... W grudniu tuż przed świętami dowiedzieliśmy się o śmierci Ani. Na pogrzebie okazało się, że najbliższa rodzina Michałka sama boryka się z problemami zdrowotnymi i nikt nie będzie w stanie się nim zająć…  Michałek urodził się z chorobą Fibular Hemimelią. Nie ma kości strzałkowych w obu nóżkach, prawa stopa jest krótsza i niewykształcona. Do tego cierpi na ektrodaktylię obu rączek – ma tylko po 3 palce. Na co dzień porusza się na specjalnych ortezach i mimo młodego wieku przeszedł już 10 operacji. Pojawiły się u niego również zaburzenia sensoryczne, problem z czytaniem, zapamiętywaniem długotrwałym i poważna wada wzroku – tak zwane gałki skokowe. Przez brak opieki groził mu pobyt w ośrodku opiekuńczym… Nie chcieliśmy do tego dopuścić. Zgłosiliśmy chęć pomocy, wystosowaliśmy potrzebne wnioski i już w styczniu 2019 roku mogliśmy nazwać go naszym drugim synkiem. Nie trwało długo, zanim Michaś podarował nam największy prezent i zaczął mówić na nas „mamo i tato”. Wciąż jednak borykamy się z problemami zdrowotnymi. Przez jakiś czas Michałowi ciężko było pogodzić się z niepełnosprawnością, ale staraliśmy się wychowywać go w poczuciu, że może robić wszystko tak, jak zdrowe dzieci. Po prostu będzie to robił po swojemu i nie ma w tym nic złego. Michałek wziął to sobie do serca. Obecnie pływa, gra w piłkę nożną w drużynie Amp Futboll i WKS Śląsk Wrocław, jeździ na rowerze, chodzi z nami po górach, trenuje Teakwondo, gdzie wolą walki wprawia w zdumienie nawet swojego trenera!  Jest prawdziwym wulkanem energii i „zadziorą”. Ma milion pomysłów na minutę, wszystkiego chce spróbować, nawet kiedy aktywność kosztuje go dużo siły, a nawet krwi i bólu. Wciąż brnie do przodu, powtarzając to jedno zdanie, że może robić to samo co zdrowe dzieci, po prostu na swój sposób.  Mam ochotę płakać ze szczęścia kiedy widzę, jak z uśmiechem kroczy dumnie przed siebie. Niestety, na naszej drodze pojawiają się coraz większe trudności w postaci środków na dalszą rehabilitację i ortezy, które musimy wymieniać 2 razy do roku. Rocznie to koszt prawie 60 tysięcy złotych! Wciąż nieustannie szukamy sposobu, by mu pomóc, ale wszelkie terapie odbywane są prywatnie, a co za tym idzie – są niesamowicie kosztowne.  Dlatego zwracamy się do Państwa o pomoc! Koszty rosną, ale tak samo nasza wola walki! Każde, nawet najmniejsze wsparcie pomoże nam w zapewnieniu naszemu synkowi szczęśliwej i sprawnej przyszłości. Michałek przeszedł w życiu wiele, ale nie utracił miłości i chęci do życia. Chcemy dalej walczyć o jego uśmiech! Anna, mama Michałka ➡️ Strona na Facebooku'u ➡️ Profil na Instagramie

27 201,00 zł ( 45.65% )
Still needed: 32 374,00 zł
Lena Roszkowska
Lena Roszkowska , 11 years old

Pomóż nam w walce z chorobą córki! Lena nie może być przykuta do wózka!

Nic nie wskazywało, że nasza córka będzie dzieckiem z niepełnosprawnościami. Ciąża przebiegała książkowo, poród w terminie, 10 pkt w  skali Apgar. Jednak drugiego dnia po porodzie lekarz usłyszał głośny szmer nad sercem Lenki. Badania nie pozostawiły złudzeń - nasza córka przyszła na świat z poważną wadą serca.  Ta informacja dosłownie wbiła nas w ziemię. Powiedziano nam, że z operacją trzeba poczekać, aż serduszko troszkę podrośnie. Zaczęły się cotygodniowe kontrole stanu jej serduszka. Niestety w 4 miesiącu życia los znów postanowił podłożyć nam kolejną kłodę… U Lenki pojawiły się pierwsze napady padaczki. Badanie EEG i kolejna diagnoza -  zespół Westa. Wówczas świat zatrzymał się nam po raz drugi.  Napady nie ustępowały. Podjęto decyzję o włączeniu sterydoterapii, w wyniku której stan serca stał się krytyczny. Konieczna była operacja ratująca życie! Niestety tydzień później, Lenka zapadła w śpiączkę. Trafiła na OIOM. Badania, punkcja lędźwiowa, tomograf… W tamtej chwili nic nie dawało odpowiedzi, co działo się z córką. Czekaliśmy, aż nasza Lenka otworzy oczy… Kiedy Lena miała 10 miesięcy, wróciliśmy do domu. Od tego momentu zaczęła się nasza walka z padaczką. Walka o normalność. Rehabilitację zaczęliśmy w 11 miesiącu jej życia. Mimo napadów rozwój córki powoli szedł do przodu. Niestety nasza radość nie trwała długo. Z niewiadomej przyczyny napady przybrały na sile. Były momenty, że dzienna ilość ataków dochodziła do 300! Przyczynę chorób córki poznaliśmy dopiero po wykonaniu szczegółowych badań genetycznych. Za wszystkim stoi rzadka choroba metaboliczna, której nie da się wyleczyć…  Tak już od 9 lat nasze życie to ciągłe wizyty w szpitalach, codzienne ćwiczenia  i wyjazdy na prywatne turnusy rehabilitacyjne. Lena pomimo napadów robi duże postępy, wprowadzając w zachwyt i niedowierzanie naszych lekarzy. Córka już nie raz pokazała, że niemożliwe nie istnieje! Jeden wyjazd na dwutygodniowy turnus rehabilitacyjny wiąże się z wydatkiem ponad 12 tys. złotych. Dlatego potrzebujemy Waszego wsparcia. Najlepsze efekty można zauważyć, gdy Lena uczestniczy w takich turnusach co 3 miesiące. Dotychczas staraliśmy się opłacać je sami, niestety na tę chwilę nie jesteśmy już w stanie. Dlatego prosimy o wsparcie zbiórki. Nie wyobrażamy sobie, żeby choroba odebrała jej to, co osiągnęła przez te 9 lat walki. Może nigdy nie usłyszymy słów „mama” i „tata”. Chcemy jednak zrobić wszystko, żeby w przyszłości była jak najbardziej niezależna ruchowo.  Dziękujemy z całego serca. Rodzice

27 199,00 zł ( 25.56% )
Still needed: 79 184,00 zł
Zuzanna Płonka
8 days left
Zuzanna Płonka , 14 years old

Nikt nie powinien tak cierpieć... Pomóżmy Zuzi!

Mimo tak ciężkiej choroby, którą zesłał los, Zuzia jest niezwykle pogodną i dzielną dwunastolatką. Zasługuje na wszystko, co najlepsze. Na życie bez bólu i cierpienia...  Od urodzenia choruje na małogłowie, wzmożone napięcie mięśniowe i dziecięce porażenie mózgowe. Zuzia ma już 12 lat, jednak do tej pory nie chodzi, nie siedzi i nie potrafi jeść samodzielnie. Gdy miała dwa latka, doszła padaczka.  Niestety, jakby tego było mało, po drodze doszła osteoporoza, która sprowadza na Zuzię liczne złamania. Jej codzienność to w tej chwili nieuniknione cierpienie...  Dodatkowo dwa lata temu Zuzi zaczęła doskwierać skolioza. Przeszła operację, która trwała ponad 6 godzin. Zuzia ma obecnie prosty kręgosłup i wkręcone 2 pręty i 32 śruby. Wiele chorób i leczenia, u małej, drobnej dziewczynki...  Przed Zuzanką kosztowna i ciężka rehabilitacja, która pochłonie ogromne środki, dlatego też zdecydowałam się prosić o pomoc. Nie jest to łatwa decyzja, ale by móc zapewnić Zuzi wszystko to, co najważniejsze, musimy... Agnieszka, mama

27 190 zł
Adam Florek
Urgent!
Adam Florek , 46 years old

Tatusiu, nie umieraj – walcz❗️

Jestem tatą 6-letniego Nikodema, mam bardzo dużo do zrobienia w życiu, a jednocześnie nie wiem, jak długo moje życie będzie trwało. Kiedy mój synek pyta, czy będzie dobrze, nie wiem, co mogę mu odpowiedzieć… Do tej pory żyłem tak, jak chciałem – miałem pasje, plany i marzenia. W sierpniu zeszłego roku wszystko się zatrzymało. Doszedłem do muru i nie wiem co dalej… Adam ma 44 lata – od sierpnia 2022 roku, żyje z wyrokiem – guzem mózgu – glejakiem 2 stopnia. Do tej pory takie choroby Adam znał tylko ze słyszenia. Teraz sam musi stawić czoła wrogowi, który w tajemnicy przez wiele tygodni rósł w jego głowie.  Adam to wspaniały człowiek, idealny tata i wspierający mąż, na barkach którego do tej pory spoczywały losy rodziny. Silny mężczyzna, który potrafił poradzić sobie w każdej sytuacji. Los sprawił, że w obliczu choroby i kosztów z nią związanych Adam jest bezradny! Nigdy nie szczędził wysiłku kiedy ktoś inny potrzebował  pomocy. Prowadził bardzo aktywny i  zdrowy tryb życia. Góry, morsowanie, rower  to jest to, co Adam  kocha najbardziej.  W Sierpniu 2022 roku pojawił się pierwszy atak padaczki. Kilka dni wcześniej Adam wspiął się jeszcze na Gerlach (najwyższy szczyt Tatr) – tego dnia był zmęczony, ale szczęśliwy. Po kilku dniach diagnoza  złośliwy glejak mózgu 2 stopnia.  Operacja odbyła się w grudniu w Krakowie, niestety neurochirurdzy nie byli w stanie usunąć całości guza, co oznacza, że glejak może odrastać i prowadzić do wyższego uzłośliwienia.  Liczy się czas, od diagnozy, bo to, co uda się wdrożyć w zakresie leczenia jak najszybciej po operacji, wpłynie na dalszą progresję choroby. Chcemy wprowadzić wszystkie możliwe metody leczenia jak najszybciej.  Nie możemy czekać, więc strach zamieniamy w działanie i poszukiwanie wszystkich sposobów leczenia. W tym rodzaju raka czas to klucz do wyzdrowienia lub chociaż do zatrzymania dalszego rozwoju choroby. Dla Nikodema tata jest całym światem. Dla niego Adam chce żyć, bo wie, jak silna jest ta relacja i jak bardzo synek będzie bez niego cierpiał. Nasza rodzina nie wyobraża sobie sytuacji, w której Adam znika z naszego życia. Walczymy o to, aby Adam mógł wychować razem ze mną syna i został z nami jak najdłużej. Z racji choroby mąż nie może pracować,  a koszty leków i wszystkiego z tym związanego są bardzo wysokie. Dlatego prosimy o pomoc w tej nierównej walce... Każde wsparcie się liczy! Kochająca żona wraz z synkiem Nikodemem *Szacunkowa kwota zbiórki

27 189,00 zł ( 42.59% )
Still needed: 36 641,00 zł