Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Laura Krasowska
14:36:11  left
Laura Krasowska , 4 years old

Lekarze musieli usunąć płat czołowy❗️Laura walczy o sprawność❗️

12 lipca 2023 roku nasza 3-letnia córeczka Laura uległa wypadkowi. Doznała rozległego i ciężkiego urazu czaszkowo-mózgowego ze złamaniem kości pokrywy i podstawy czaszki, kości twarzoczaszki z krwiakiem nadtwardówkowym oraz uszkodzeniem opony i mózgu. Miała 2. ciężkie operacje głowy, gdzie poza ratowaniem życia, wstawiano jej ubytek kostny części czołowej. Do tego, córka od wypadku ma spastyczny niedowład kończyn dolnych.  W związku z tym, że lekarze musieli usunąć jej jeden z płatów czołowych i Laura nie chodzi - w chwili obecnej wymaga intensywnej, codziennej rehabilitacji oraz sprzętu, który jej w tym pomoże.  Potrzebny jest także sprzęt do pionizacji oraz nauki chodzenia od nowa, z którego będzie korzystać w mieszkaniu oraz który ułatwi jej funkcjonowanie w życiu codziennym... Zaraz po wybudzeniu ze śpiączki, Laura nie mogła nawet ruszać nóżkami. Dzisiaj dzięki rehabilitacji zaczyna powoli pełzać! Jednak brak odpowiedniego sprzętu i ograniczona liczba rehabilitacji na miejscu - bardzo spowalniają efekty. Dodatkowo konieczne są dłuższe wyjazdy rehabilitacyjne, które są niezwykle kosztowne.  Intensywna rehabilitacja to jedyne, co może teraz pomóc. Dlatego postanowiliśmy poprosić Was o pomoc! Nie wiemy jeszcze, jakie koszty czekają nas w przyszłości. Jeździmy od lekarzy do lekarzy i słyszymy różne opinie. Każde wsparcie jest na wagę złota w walce o sprawność Laury.  Monika, mama

30 134 zł
Nadia Stępniewska
Nadia Stępniewska , 3 years old

❗️Jej mama zmarła – dla Nadii jest jeszcze szansa! Pomóż!

Historia mojej malutkiej Nadii zaczyna się niezwykle smutno. Córeczka przyszła na świat już w 29 tygodniu ciąży. Niedługo potem jej mama przegrała walkę z koronawirusem. Wtedy moje życie legło w gruzach. Zostałem sam, z trójką dzieci. Strach o najmłodszą córeczkę dodatkowo mnie paraliżuje. Nadia jeszcze w trakcie ciąży przeszła pierwszy wylew, kolejny zaatakował ją zaraz po narodzinach. Ze względu na wcześniactwo urodziła się z licznymi schorzeniami i przez 64 dni walczyła o życie. A ja walczyłem razem z nią. Ostatni rok sprawił, że świat, który znałem zupełnie się rozsypał. Teraz próbuję ułożyć wszystko na nowo, jednak potrzebuję do tego Twojej pomocy.  Nadia wymaga codziennej rehabilitacji, ciągłych wizyt u lekarzy specjalistów. Moim największym marzeniem jest teraz zapewnienie dzieciom jak najlepszej przyszłości. Niestety, leczenie córeczki łączy się z ogromnymi kosztami. Pomimo mojej pracy, nie jestem w stanie zapewnić Nadii odpowiedniego leczenia. Proszę, pomóż mi w tej trudnej walce. Nie pozwól, aby pieniądze stanęły na drodze do zdrowia mojej córeczki. Krystian, tata

30 086 zł
Emilia Tkaczuk
Emilia Tkaczuk , 46 years old

Moja siostra spadła z 4 metrów – błagam, pomóżcie mi ją odzyskać❗️

To miał być dzień jak każdy inny. Tak przynajmniej myślała moja siostra, która jak zwykle rano wyszła do pracy. Emilia jest funkcjonariuszką służby granicznej w Dorohusku. Do jej codziennych obowiązków należał patrol przygranicznych terenów. Chciała sprawdzić, czy wszystko wokół jest w porządku. Weszła na mostek, gdy nagle poczuła, że traci równowagę – jeden ze spróchniałych schodków złamał się. Nie mając jak się ratować, Emilia spadła na ziemię z 4 metrów! Nie było z nią kontaktu, straciła przytomność. W bardzo ciężkim stanie została przewieziona do szpitala w Chełmie, a następnie ze względu na rozległe obrażenia, przetransportowano ją do szpitala w Lublinie. Na miejscu wykonano tomografię komputerową, która wykazała, że potrzebna jest natychmiastowa operacja. Te chwile były straszne… Lekarze ratowali jej życie, a my siedzieliśmy na korytarzu, czekając na jakąkolwiek informację. Emilia spędziła na stole operacyjnym aż 7 godzin! Przez kolejną dobę siostra nie oddychała samodzielnie – była podłączona pod respirator. Miała liczne obrażenia, obite płuca, krwotok wewnętrzny i co najgorsze – skręcony kręgosłup, który spowodował przesunięcie kręgów o 1/3! Wskutek tego nieszczęśliwego wypadku u Emilii pojawił się niedowład nóg od pasa w dół...  Obecnie stan siostry powoli się poprawia. Emilia oddycha już samodzielnie, odzyskała też przytomność. Cały czas przebywa na Klinicznym Oddziale Anestezjologi i Intensywnej Terapii. Najprawdopodobniej w szpitalu pozostanie jeszcze przez najbliższe 3 - 4 miesiące. Aby jednak miała szansę na powrót do sprawności, potrzebuje intensywnej i regularnej rehabilitacji. Jesteśmy świadomi, że przed nami jeszcze długa droga do zdrowia.   Niestety już teraz wiemy, że leczenie będzie bardzo kosztowne i nie będziemy w stanie sami pokryć wszystkich wydatków. Dlatego zwracamy się do Was – do ludzi o wielkich sercach. Proszę, pomóżcie nam! W tej sytuacji każda złotówka jest dla nas na wagę złota. Agnieszka, siostra Emilii

30 081 zł
Vivienne Szabelska
Vivienne Szabelska , 12 years old

❗️Moja córeczka traci wzrok, ja nie tracę nadziei. Proszę, pomóż nam!

Opowiem Wam pewna historię... Dawno, dawno temu - a może nie tak dawno, bo zaledwie przed ośmioma laty - przyszła na świat maleńka istotka. Ważyła tylko 2600 gramów, miała hipotrofię, a co gorsza nie miała się do kogo przytulić, nikt jej nie kochał, nikt nie trzymał w ramionach... Po trzech tygodniach pojawiła się jednak przed jej oczami osoba, która marzyła o takiej małej istotce od dawna. Walczyła, modliła się i oto pewnego dnia jej modlitwy zostały wysłuchane. Mama, która nie urodziła, ale pokochała całym sercem. Mała istotka wtuliła się w „nową” mamę i obydwie nie wypuszczają się z ramion do dnia dzisiejszego. Niestety życie nie było dla istotki łaskawe… Z racji nadużyć podczas ciąży malutka miała wiele dysfunkcji. Zaczęło się od złego napięcia mięśniowego. Mając siedem miesięcy, praktycznie leżała bez ruchu… Trzyletnia rehabilitacja dała na szczęście efekty. W międzyczasie ostra alergia, szpital. Dałyśmy radę. Istotka poszła do przedszkola, zaczęła głośniej mówić – myślałam, że pewnie musi przekrzyczeć inne dzieci, by coś powiedzieć. Niestety, okazało się, że ma niedosłuch rdzeniowo-przewodzeniowy. Cztery lata borykania się z tym. W przedszkolu mama, zamiast uzyskać pomoc, słyszała tylko, jaką ma niegrzeczną córeczkę. Pani mówiła to przy rodzicach innych dzieci, przez co miały one zakaz zabawy z małą istotką. Maleństwo cierpiało, nie było zapraszane na urodziny ani spotkania.  Mama była zdeterminowana, by pomóc swojej córeczce. Pomyślała: "może popełniłam gdzieś błąd, muszę go naprawić". Szukała pomocy, chodziła po instytucjach, lekarzach, specjalistach. Okazało się, że mała istotka ma ADHD, zaburzenia emocjonalne i sensoryczne. Zaczęła kształcenie specjalne. Na szczęście nadszedł czas szkoły. Mała istotka dostała odroczenie obowiązku szkolnego, ale mama szukała nowej zerówki, nie chciała kolejnego roku cierpień. Zapisała ją do zerówki w szkole integracyjnej. Tam mała istotka znalazła kolegów i koleżanki, opiekę cudownych pedagogów, wsparcie, pomoc. Nauczyła się tak wiele, zaczęła odnosić sukcesy. Teraz już będzie dobrze - cieszyły się. Niestety, kontrola u okulisty przyniosła straszną diagnozę: "Pani córeczka traci wzrok".  Trzy noce mama przepłakała, później wmawiała sobie, że maszyna się zepsuła, a okulista się pomylił. Kolejne badanie i kolejne, i niestety każde następne potwierdzało chorobę. Mama płakała, nie wiedząc, jak powiedzieć swojej istotce, że już nie zobaczy zachodu słońca, pól zboża czy strumyku w lesie. Mama i istotka potrafiły patrzeć, dostrzegały te piękne rzeczy, które je otaczają, dziękowały Bogu, że mogą to oglądać. Istotka stała się apatyczna, wycofana, przestała jeść, nasiliły się zaburzenia, zaczęła mówić, że nie chce żyć. Mamie pęka serce, przecież oddałaby choć jedno swoje oko, żeby tylko istotka widziała… Niestety, nic nie da się zrobić. Nie ma leków, operacji czy przeszczepu. Mama jest przy niej, wspiera ją, kocha i będzie zawsze kochała bez względu na wszystko. Niestety życie z chorobą nie jest tanie, sprzęt jest kosmicznie drogi (sam powiększalnik kosztuje blisko 15 tysięcy złotych), a to tylko jedna z pomocy, aby istotka mogła w miarę funkcjonować w szkole. Do tego terapia wzroku, specjalistyczne okulary, lupy, lekarze, badanie genetyczne i inne. Istotka lubi czytać i płacze, że teraz nie może… Spada ze schodów, nie widzi twarzy mamy. Mama wie, że zrobi wszystko dla swojej ukochanej istotki, dlatego prosi o pomoc wszystkich ludzi o wielkich sercach… I chce jeszcze tylko dodać słowo. Słowo do Pani, która osiem lat temu zapytała ją: "a jak Ci się znudzi?". Otóż nie, nie znudziła mi się. Co więcej, wiedząc o tym wszystkim, co przeszłyśmy i co przechodzimy teraz, z pełną świadomością moja decyzja byłaby taka sama. Kocham Cię moja mała istotko, mój cudzie i zawsze będę z Tobą i przy Tobie. ➡️ W tym roku WOŚP grał dla małych pacjentów okulistyki dziecięcej - obejrzy reportaż w TVN Uwaga, w którym mowa jest m.in. o historii małej Vivienne

29 937 zł
Teodor Górski
Teodor Górski , 9 years old

Synek ma 8 lat, a rówieśnikom sięga do pasa... Przed nim kolejna PILNA operacja ❗️

Żadne słowa nie oddadzą naszej wdzięczności! Wielokrotnie pomogliście naszemu dziecku, za co zawsze będziemy Wam wdzięczni! Nasz strach jeszcze nie minął. Na horyzoncie pojawiły się kolejne problemy! Nasza historia:  Teoś przyszedł na świat o kilka tygodni za wcześnie, ze skróconymi i zwichniętymi nóżkami i rączkami. Jak się później okazało, zwichnięte są wszystkie stawy oprócz barków. Stwierdzono u niego także wiotkość mięśni oraz duży niedobór wzrostu. Przeszedł dwie operacje nóżek w Polsce, jednak nie przyniosły one oczekiwanych rezultatów. Lekarze stwierdzili, że możliwości leczenia w Polsce się wyczerpały, a Teo i tak zdaniem polskich lekarzy chodzić nie będzie. Świat się nam zawalił… Zaczęliśmy szukać lekarza, który da jakąś szansę. Nadzieję na odzyskanie sprawności przyniosła dopiero konsultacja w Paley Institute. Lekarz podjął się leczenia Teodora, a to zadanie niełatwe dlatego, że choroba, z jaką się urodził, jest ultrarzadka – Zespół Desbuquois – dysplazja chrzęstna. Zwichnięcia, które miał, powstały wskutek niedoboru kolagenu w tkankach. Na świecie zostało udokumentowanych tylko 35 przypadków, a w Polsce jeden i to właśnie Teoś. Od urodzenia Teoś przeszedł już 12 operacji, z czego większość w Stanach Zjednoczonych, dzięki którym obecnie może stawiać samodzielne kroki. Po 7. latach leczenia, niezliczonych godzinach rehabilitacji, płaczu i niemocy wreszcie nadeszły rezultaty i uśmiech na twarzy – Teodor CHODZI, bez chodzika, ortez i lasek! Obecnie Teodor jest uczniem drugiej klasy szkoły podstawowej. Chodzi do klasy integracyjnej, ale tylko on jest niepełnosprawny ruchowo. Ma 85 cm wzrostu i  sięga kolegom do pasa. Cały czas potrzebuje pomocy innych osób w czynnościach samoobsługowych i podczas przemieszczania się. Jednak jego rozwój intelektualny jest prawidłowy: syn czyta, liczy, pisze, rysuje i co ważne, uwielbia spędzać czas w szkole z rówieśnikami. Czuje się akceptowany i szczęśliwy.  Choroby Teosia nie da się wyleczyć, jedyne co można zrobić, to dbać o utrzymanie dobrej kondycji i poprawianie jakości życia. Do tego konieczna jest regularna rehabilitacja, konsultacje u wielu specjalistów, odpowiedni dobór sprzętu, a także niwelowanie wszelkich barier architektonicznych tak, aby był jak najbardziej samodzielny. Ostatnia operacja odbyła się w 2021 r. Od tego czasu wydarzyło się wiele dobrego, a przede wszystkim to, że Teodor chodzi. Nie jest to chód idealny – Teo często się przewraca, ma zachwiania równowagi, ale ciężko pracuje, aby być coraz silniejszy. Przez te 1,5 roku, kiedy porusza się samodzielnie, jego nogi i kręgosłup są pod baczną obserwacją. Niestety są też minusy, gdyż w miarę zwiększonej aktywności, nogi Teo zaczęły się wykoślawiać. Ostatnie badania wykazały, że lewa noga, która od urodzenia jest gorsza, wymaga kolejnego zabiegu. Będzie miał on na celu zabezpieczenie stawu kolanowego przed zwichnięciem, aby nie zniweczyć dotychczasowych efektów leczenia. Wspomniany zabieg miałby się odbyć w USA i to na przełomie kilku miesięcy. Mamy mało czasu, na uzbieranie tej astronomicznie wielkie kwoty… Od ośmiu lat nieustannie jednak walczymy o lepszą przyszłość Teosia. Wierzymy, że i tym razem, z Waszą pomocą, uda się pomóc naszemu dzielnemu synkowi. Rodzice ➡️ Targowisko dla Teosia

29 928,00 zł ( 40.18% )
Still needed: 44 541,00 zł
Robert Wichłacz
Robert Wichłacz , 49 years old

Życie bez ręki wymaga wielu wyrzeczeń. Chcę na nowo czerpać z niego garściami!

Trzy lata temu uległem wypadkowi, który diametralnie zmienił moje życie prywatne i zawodowe. Urazy ręki były na tyle poważne, że lekarze nie mogli jej uratować i amputowali prawą kończynę na wysokości przedramienia.  Przed wypadkiem byłem osobą aktywną fizycznie, uprawiałem amatorsko windsurfing, snowboard, kolarstwo. Jedną z pasji były również motocykle. W tej chwili większość moich pasji jest niemożliwa do realizacji. Życie  jakby zwolniło, a w niektórych miejscach nawet zatrzymało. Także plany zawodowe musiałem pozmieniać, ponieważ wykonywałem pracę fizyczną.  Aktualnie jestem według orzecznika ZUS niezdolny do pracy do 2023 roku. Na początku września pozytywnie przeszedłem test badania przewodnictwa sygnałów mięśniowych, co oznacza, że od strony funkcjonalnej moje ciało może współpracować z protezą bioniczną. Dzięki takiej protezie będę mógł wrócić do życia sprzed wypadku i normalnie funkcjonować! Jedyną przeszkodą jest kwota, jaką muszę zapłacić za taką protezę. Proszę o wsparcie! Robert

29 889,00 zł ( 12.18% )
Still needed: 215 356,00 zł
Liwia Wojtan
Liwia Wojtan , 5 years old

By choroba przestała zabierać jej dzieciństwo - Proszę, walcz z nami o jej przyszłość!

Kochani darczyńcy! Dzięki Waszemu wsparciu poprzedniej zbiórki Liwcia miała wykonane szerokopasmowe badania genetyczne. Jednak wracamy...  Wasza pomoc dała córce szansę uczestnictwa w licznych turnusach logopedyczno-pedagogicznych wyjazdowych i stacjonarnych, oraz terapiach w miejscu zamieszkania. To dzięki Waszym wielkim sercom Liwia dzisiaj uśmiecha się, nie boi się ludzi, otworzyła się na świat, uczy się funkcjonowania w społeczeństwie, może być pod stałą opieką wielospecjalistyczną. Jednak walka się nie kończy...  Ta mała dziewczynka zrobiła ogromny postęp, niestety zawsze będzie potrzebować wsparcia i o takie dzisiaj prosimy! Nasza historia:  Nie ma dnia, którego nie potrafiłaby rozpromienić swoim uśmiechem, mimo to jej dzieciństwo naznaczone jest piętnem chorób i zaburzeń. Gdy Liwcia miała zaledwie dwa tygodnie, trafiła do szpitala z ciężkim przypadkiem żółtaczki. Niestety, po wprowadzeniu pierwszego antybiotyku córeczka zareagowała wstrząsem anafilaktycznym. Od tamtego dnia nasze życie zupełnie się zmieniło, a codzienność przeniosła się na szpitalne sale.  Początkowo córka była traktowana jako dziecko z niedoborem odporności i alergiami na wybrane grupy leków. Na jej ciele pojawiały się zmiany trudne w wyleczeniu, a organizm zaczął bardzo źle reagować na wszelkie pokarmy. Każda próba rozszerzania diety Liwci, kończyła się niebezpiecznym obrzękiem naczynioruchowym. Obecnie, mimo swojego wieku, córka może przyjmować jedynie mieszankę aminokwasową, która docelowo skierowana jest dla niemowlaków do 12. miesiąca życia. Córka ma zdiagnozowaną neutropenię, ciężką alergię wielopokarmową, zapalenie żołądka, jelita ciężkiego i okrężnicy, drgawki uogólnione, przerost małżowin nosowych upośledzający drożność nozdrzy oraz nawracające pokrzywki z obrzękiem naczynioruchowym. Po konsultacji w centrum psychologiczno-pedagogicznym u Liwci orzeczono zaburzenia ze spektrum autyzmu. To kolejny cios od losu, kolejna trudność, z którą będziemy musieli kroczyć przez następne dni. Bagażu przyrasta z każdym dniem, a my powoli tracimy siły, by samodzielnie stawiać czoła przeciwnościom.  Liwka dalej jest na żywieniu medycznym. Obecnie je 7 produktów, ale nie są to produkty, z których można skomponować pełnowartościowe posiłki. Jesteśmy pod opieką wielu poradni. Nic nie zmieniło się także w temacie odporność. Atopowe zapalenie skóry nasila się, jak tylko próbujemy nowych pokarmów. W lutym br. podczas turnusu wyjazdowego Liwka przeszła kolejny wstrząs anafilaktyczny, po zajęciach ze skrobią ziemniaczaną. Leczenie, żywienie medyczne, liczne terapie i diagnostyka pochłaniają ogromne kwoty, w związku z tym kierujemy się do Państwa o pomoc.  Moim marzeniem, marzeniem matki jest zdrowie mojego dziecka. Chciałabym, żeby życie Liwii toczyło się w domu, w przedszkolu, a nie na szpitalnych oddziałach. Jesteśmy tutaj, bo nadzieja umiera ostatnia! A w dokonywaniu cudów potrzebujemy Waszej pomocy! Liwia zrobiła ogromne postępy rozwojowe. Mówi! Nie jest już autoagresywna. Walczmy dalej! Proszę, nie przechodźcie obojętnie obok naszej małej Liw, pomóżcie nam zawalczyć o jej zdrowie, o jej normalność.  Mama Liwii ➡️ Liwkę można również wesprzeć poprzez licytacje

29 859,00 zł ( 93.55% )
Still needed: 2 056,00 zł
Henryk Czechura
Urgent!
Henryk Czechura , 64 years old

KRYTYCZNIE MAŁO CZASU❗️Liczą się już nie dni a godziny – ratujemy życie Henryka❗️

PILNE! Liczą się już nie dni a godziny. W maju zdiagnozowano u Henryka guza mózgu – glejaka IV stopnia. Bez leczenia zostało kilka miesięcy życia, została ostatnia szansa – natychmiastowa operacja! Już w niedzielę 2 czerwca przyjęcie do szpitala – prosimy o pomoc! Mam na imię Henryk, mam 64 lata, jestem emerytowanym górnikiem i chciałbym Wam opowiedzieć moją historię. Całe swoje życie pracowałem fizycznie. Pył, ciężkie warunki pracy spowodowały u mnie pylicę zdiagnozowaną w 2016. Kolejne lata były spokojne, a jako osoba aktywna uwielbiałem przydomowe prace – majsterkowanie, drobne remonty. Niestety jesień 2021 roku przyniosła dla mnie i mojej rodziny straszną  wiadomość. U kochanej żony Stefani zdiagnozowano raka piersi z przerzutami do węzłów chłonnych. Następnie pełna mastektomia i trudna walka ze spustoszeniami w organizmie, jakie zostawiła chemioterapia, radioterapia i immunoterapia. Dodatkowo obecnie ze względu na bóle w klatce piersiowej czekamy na wyniki badań – czy nie ma przerzutów do kości. Przyszedł maj 2024, zaczęło się niewinnie. Początkowo ból głowy, który wydawał się być całkiem normalny. Jednak kolejnego dnia pojawił się niedowład lewej strony twarzy. Życie uratowała mi moja żona, która zadzwoniła na pogotowie widząc jak wyglądam i jak powoli tracę świadomość. Trafiłem na oddział neurologiczny. Tam zaczęło się rozpaczliwe szukanie odpowiedzi na pytanie, co mi dolega. Lekarze na początku podejrzewali udar. Niestety po dalszych, dokładnych badaniach okazało się, że prawda jest dużo gorsza. Wyszło, z czym będę musiał się zmierzyć... W głowie znaleziono guza – glejaka płata czołowego IV stopnia. Jednego z najgorszych i najbardziej agresywnych nowotworów mózgu. Ta wiadomość spadła na nas jak grom z jasnego nieba – kolejny nowotwór w rodzinie. Po spotkaniu z lekarzem dowiedzieliśmy się, że rozmiar guza nie pozwala na jego resekcję. Dalsze konsultacje w różnych placówkach potwierdzały, że guz jest nieoperacyjny, a mi pozostało odliczać dni i czekać na najgorsze...  Dzięki determinacji mojej rodziny – żony, córki, syna – trafiłem do doktora Witolda Libionki, operującego w Kluczborku, który podejmie się operacji. Wycięcie guza to dla mnie JEDYNA szansa na życie! Nowotwór jest agresywny, bardzo szybko rośnie – liczą się godziny! Operacja jest bardzo kosztowna... Dodatkowo potrzebne są także środki na dalsze leczenie onkologiczne, badania, rehabilitację, suplementację. Zamierzam walczyć o swoje życie do końca. Bardzo proszę o wsparcie nie tylko mnie, ale całej mojej rodziny w tym trudnym okresie. Za każde słowo i pomoc z całego serca dziękujemy! Henryk

29 801,00 zł ( 14% )
Still needed: 182 965,00 zł
Sylwia Tkacz
Sylwia Tkacz , 42 years old

Mama i żona, która za bardzo kocha życie, by oddawać je NOWOTWOROWI❗️

Jestem mamą dwóch wspaniałych córek i żoną najukochańszego męża. Nie musiałam zachorować, by to docenić. Ale po usłyszanej diagnozie jeszcze bardziej wiem, jak pragnę, by z nimi zostać, tutaj, na dłużej!  Mam jeszcze tyle do zrobienia!  Jestem kobietą do zadań specjalnych… która do tej pory niczego się nie bała. Od zawsze dzieliłam się uśmiechem, wsparciem, dobrym słowem. Działałam charytatywnie, prowadziłam różne imprezy, zabawy, festyny, licytacje. Pomagałam, jak mogłam, jak potrafiłam. A teraz ja potrzebuję wsparcia… Od marca choruję na nowotwór piersi o wysokim stopniu złośliwości G3, podtyp potrójnie ujemny, z przerzutami do węzłów chłonnych i już nową zmianą ogniskową. Dodatkowo zdiagnozowano u mnie Zespół Gilberta, który o ponad miesiąc opóźnił leczenie. Nie mogę jednak przestać pewnych kwestii podziwiać, to one zapewniają mnie, JAKIE JA MAM SZCZĘŚCIE! To dziwne, gdy pisze tak osoba chora na nowotwór? Ale dlaczego? Mam chorobę, ale mam też dzieci, męża i wiele dobrych serc, które mnie wspierają. Podziwiam ich i naszą codzienność.  Mój mąż jest przy mnie, pomaga, robi mi zastrzyki, okłady, siedzi obok mnie na krześle podczas podania chemii — widzę, to i doceniam... Zawsze, gdy z wielkim strachem jedziemy do szpitala, myślę, że niektórzy przeżywają tę walkę w samotności. W tej kwestii? Jestem z nowotworem 1:0! I dziękuję Bogu, to przecież jakby połowa sukcesu. O drugą muszę prosić właśnie Ciebie.  Moje leczenie, to nie tylko refundowana chemia. To wizyty, specjaliście, dojazdy, rehabilitacja, ogrom suplementów i wszystkiego, co podtrzymuje moją, jako taką siłę. Bez tego wszystkiego moja droga i walka ległaby w gruzach już na samym początku. A uwierz mi! Walczyć to ja chcę!  Jeśli możesz zostawić tutaj swój grosz, to proszę Cię o to. Jeśli możesz o mnie dobrze pomyśleć, albo się pomodlić — po stokroć dziękuję!  Sylwia, mama, żona i kobieta, która wygra z nowotworem! Wierzę w to... 

29 784 zł