Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Mariusz Naszkowski
Mariusz Naszkowski , 51 years old

Wystarczyła jedna chwila… Pomóżmy Mariuszowi odzyskać sprawność po wypadku!

Mariusz od zawsze był mężczyzną pełnym pasji i energii, który spełniał się zawodowo. W lipcu 2020 roku zdarzył się tragiczny wypadek, który pokrzyżował nasze plany i marzenia na przyszłość. Wystarczyła jedna chwila, aby wszystko runęło jak domek z kart… Choć mąż przeżył, jego życie nie jest i może już nigdy nie będzie takie, jak kiedyś. Robimy jednak co w naszej mocy, by odzyskał sprawność. Prosimy o pomoc, bo ta walka kosztuje fortunę... Po tragicznym wypadku Mariusz został szybko przetransportowany do szpitala, gdzie poddano go operacji ratującej życie, a po niej dwóm kolejnym, mającym na celu naprawienie uszkodzonego kręgosłupa. To były chyba najtrudniejsze chwile w całym życiu. Czekanie na jakiekolwiek informacje i tylko jedna myśl w głowie - przecież musi być dobrze, przecież to nie może skończyć się tragicznie!  Mąż leżał przez cztery miesiące na oddziale intensywnej terapii. Nie oddychał samodzielnie, nie mówił, był odżywiany dojelitowo. Wystąpił u niego rozległy niedowład. Lekarze powiedzieli mi, że kręgosłup Mariusza był złamany, a rdzeń kręgowy poważnie uszkodzony. Brzmiało to jak wyrok. Wszystko działo się tak szybko, do dziś przeżywam w głowie koszmar tamtych chwil...  Mariusz wygrał najtrudniejszą walkę, ale droga do odzyskania zdrowia i sprawności trwa do dziś. I będzie trwała jeszcze bardzo długo. Nie ma jednak innej możliwości - musimy starać się każdego dnia, by krok po kroku iść ku lepszej przyszłości. Od kilku miesięcy mąż przebywa w ośrodku rehabilitacyjnym, gdzie katorżniczą pracą i ogromnym wysiłkiem walczy o swoją sprawność. Dziś na szczęście może już samodzielnie oddychać i jeść. Powoli zaczyna też mówić. Każdego dnia robi kolejne postępy, aby odzyskać chociaż część życia sprzed wypadku.  Czeka go jednak długa i wymagająca droga, a koszty rehabilitacji są ogromne! Mariusz otrzymał ogromną szansę, aby zawalczyć o naszą wspólną przyszłość. Dostał kolejną szansę na życie, które o włos nie skończyło się tamtego lipcowego dnia. Proszę, zróbmy, co w naszej mocy, aby pomóc mu w tej trudnej sytuacji!  Agata - żona Mariusza

41 719,00 zł ( 39.18% )
Still needed: 64 750,00 zł
Maria Kotlęga
3 days left
Maria Kotlęga , 67 years old

„Mamo wróć, czekamy..." Zostało niewiele czasu, by zebrać środki na leczenie Marii❗️

Jednego dnia ktoś jest obok, innego dnia znika. Ta osoba jest Twoim wsparciem, rozmawiacie codziennie, śmiejecie się, a Ty nie wiesz, że to ostatni raz przed tragedią. Nasza mama miała być na zawsze i w pełni sił. Ona jest z nami, ale jakby nie w pełni…  Nasza mama trafiła do szpitala z powodu potwornego i męczącego ją kaszlu. Zapalenie płuc okazało się początkiem naszej tragedii, która trwa do dzisiaj... Nigdy nie zapomnę lawiny informacji, że stan jest zły, że saturacja spada, że mamy być gotowi na wszystko. Leczenie nie przynosiło rezultatów, a w 5 dobie pobytu w szpitalu doszło do niewydolności oddechowej, konieczne było podłączenie mamy do respiratora. Na skutek tak dużego spadku saturacja doszło do udaru niedokrwiennego.  Mama została przewieziona na OIOM, na którym początkowo nie było miejsc. Byliśmy jak dzieci błądzące we mgle, źli, smutni, rozżaleni i bezsilni! Podczas pobytu na OIOMIE Mamie została podłączona sztuczna nerka, gdyż wyniki badań były bardzo niepokojące. Doszło do wstrząsu septycznego. Baliśmy się każdego telefonu, baliśmy się każdej kolejnej godziny.  Po dwóch tygodniach stabilizowania jej stanu zdrowia, lekarze postanowili wybudzić mamę ze śpiączki farmakologicznej. Niestety, wybudzała się bardzo długo, co zaniepokoiło lekarzy i zadecydowali o dodatkowych badaniach. Z wyników badań dowiedzieliśmy się, że doszło do wielonaczyniowego udaru mózgu z uszkodzeniem pnia mózgu… Z czasem wracała nadzieja i jej stan się poprawiał. My z kolei byliśmy psychicznie wykończeni, obciążeni mnóstwem okropnych wydarzeń i informacji, które na nas spadły w jednym czasie. Nasze serca rozpadły się na miliony kawałków, a jeszcze tak wiele przed nami.  Mama do czasu tragedii wychowywała naszego brata, który ma Zespół Downa. Mieli swoje ułożone w rytuały życie, które z dnia na dzień prysnęło jak mydlana bańka. Nasz brat nie wie, co dokładnie się stało, ale wie, że mama jest w szpitalu i czeka za nią z utęsknieniem… Jak długo poradzi sobie bez niej?   Mam jest na oddziale rehabilitacji, na którym osiąga małe kroki ku sprawności. Porusza rękoma, delikatnie nogami, wodzi wzrokiem. To cud, za który jesteśmy codziennie wdzięczni, ale… Rekomendowane leczenie powinno trwać w ciągu najbliższego roku od udaru.  Zostało nam 10 tygodni refundowanej rehabilitacji, dalej musimy poradzić sobie sami.  Prosimy o wsparcie, brak leczenie skaże mamę na najgorsze… Koszty klinik to ogromne kwoty, który nie jesteśmy w stanie zebrać sami — pomożesz nam ratować mamę?  Dzieci

41 681,00 zł ( 40.81% )
Still needed: 60 447,00 zł
Katarzyna Milczek
Urgent!
Katarzyna Milczek , 43 years old

"Mamusiu, Ty nie umrzesz, prawda?" Uratuj Kasię ze szponów raka❗️

Jestem Kasia, mam 42 lata, jestem żoną i mamą dwóch córek 9 i 12-latki. Od ponad 2 lat rozgrywam najcięższą walkę, jaką kiedykolwiek przyszło mi podjąć.  O chorobie dowiedziałam się w czerwcu 2020 roku. To był szok. W moim organizmie spustoszenie siał nowotwór złośliwy, w dodatku z przerzutami do węzłów chłonnych w stadium trzecim piersi. Zaledwie po dwóch miesiącach w sierpniu otrzymałam drugą tragiczną diagnozę – nowotwór złośliwy jajnika – rak genetyczny, mutacja genu BRCA1.  W ciągu trzech miesięcy przeszłam cztery operacje, niestety z komplikacjami. We wrześniu 2020 roku zachorowałam na sepsę, a mój stan pogorszył się do takiego stopnia, że lekarze walczyli o każdą kolejną minutę mojego życia. Przez dwa tygodnie byłam podłączona pod respirator, a w szpitalu przebywałam przez 5 tygodni.  W listopadzie rozpoczęłam chemioterapię, którą przyjmowałam co trzy tygodnie. To był naprawdę trudny czas. Z każdym wlewem czułam się coraz gorzej. Jednocześnie poddawałam się radioterapii. W końcu udało się! W marcu 2021 roku skończyłam wszystkie dawki i tym samym przeszłam automatycznie na leczenie uzupełniające. Chemioterapię w tabletkach przyjmowałam aż do lutego 2023 roku.  Niestety, gdy wszystko wyglądało się zmierzać w dobrym kierunku, nowotwór ponownie zaatakował.  Obecnie jestem na powtórnym leczeniu chemioterapią. Mój organizm dźwiga się ostatkiem sił. Walczę każdego dnia o swoje małe marzenia – żyć i patrzeć jak moje dzieci dorastają. Rak zabrał mi wszystko – mamę, babcię, ciocię. Zabrał mi moje życie, a w zamian dał ból, cierpienie i łzy. Chorobę najbardziej przeżywają moje dzieci. Już trzy razy wzywaliśmy dla mnie karetkę pogotowia, czego nie potrafią zapomnieć… Ich strach jest ogromny. Przychodzą do mnie w środku nocy i mówią: "Mamusiu, Ty nie umrzesz jak babcia, prawda? Nie zostawisz nas? Obiecaj mi to mamuś, że będziesz żyła!". Serce pękła mi na tysiąc kawałków, gdy słyszę te słowa… Walczę dzień po dniu właśnie dla nich. Przede mną dwie operacje, radioterapia i jeszcze chemioterapia. Mam ogromne problemy limfatyczne, problemy z krążeniem, z oddechem i chodzeniem. Cieszę się z każdego pojedynczego dnia, który jest moim największym prezentem i z pokorą przyjmuje wszystko, co mi daje. Dzisiaj proszę Was o wsparcie, aby wygrać kolejną walkę! Potrzebuję suplementacji, które nie są tanie oraz masaży nóg. Od trzech lat mój mąż jest jedynym żywicielem rodziny. Za każdą ofiarność serca i pomocy przytulam Was mocno do siebie i z głębi serca dziękuję! Kasia

41 585 zł
Danuta Wojtanowska
1 day left
Danuta Wojtanowska , 68 years old

Pomóż Danusi w walce ze skutkami UDARU❗️

Mama do czasu nieszczęśliwego zdarzenia była osobą bardzo aktywną, zadbaną i kochającą życie. Nikt z nas się nie spodziewał, że nagle wydarzy się taka tragedia… Noc z 26. na 27. lutego diametralnie zmieniła nasze życie… Rozpoczęła się walka o zdrowie i życie mamy! Mama doznała rozległego udaru krwotocznego mózgu. W wyniku tego zdarzenia jest osobą niesamodzielną, która wymaga stałej opieki, wsparcia, rehabilitacji. Niestety kontakt z nią jest znikomy… Jedyną szansą na poprawę jej stanu jest rehabilitacja w prywatnym ośrodku, której koszty przekraczają nasze możliwości finansowe. To około 25 tysięcy miesięcznie! Sami nie będziemy w stanie uzbierać takiej kwoty, tym bardziej że rehabilitacja potrwa o wiele dłużej… Mama przeszła poważną operację usunięcia krwiaka. Po drodze słyszeliśmy same złe informacje: "jest stan zagrożenia życia", "może się nie wybudzić ze śpiączki", "nie oddycha samodzielnie" i mnóstwo innych. Mama zaskoczyła wszystkich – przeżyła operację, wybudziła się, oddycha samodzielnie. Walczy dzielnie i widać, że ma ogromną wolę życia.  Żeby jednak mogła iść dalej, wymaga specjalistycznego leczenia, które może dać szansę na poprawę. Nie możemy zaprzepaścić walki, którą mama dotychczas przeprowadziła… Nie poddała się i dalej walczy, choć mierzy się z potwornymi skutkami udaru. Jej tragedia uświadomiła mi, że życie i zdrowie nie jest nam dane raz na zawsze i bardzo łatwo je stracić. Nie możemy spodziewać się tego, co czeka nas następnego dnia… Mama do ostatniej chwili przed udarem czuła się bardzo dobrze… Potrzebujemy wsparcia. Musimy zapewnić mamie odpowiednią rehabilitację, bo tylko ona daje szansę na odzyskanie dawnego życia. Twoje wsparcie jest nam bardzo potrzebne – każda złotówka jest niezwykle cenna! Córka i najbliżsi Danusi

41 515,00 zł ( 31.21% )
Still needed: 91 464,00 zł
Marcin Zając
Marcin Zając , 27 years old

One moment changed Marcin’s life forever. Please help him recover!

It was supposed to be just another regular day in March, and it was about to come to an end. I wanted to go to sleep because I knew my son would be coming home soon. It was endless waiting, though. Suddenly I heard a loud noise on the stairway. When I ran downstairs to check what had happened, I couldn’t believe my eyes… My son was lying on the floor, screaming in pain. It turned out that he had fallen down the stairs. I called 911 immediately. All I can remember is Marcin saying that he’s in a lot of pain. I saw him lose and regain his consciousness multiple times. It was terrifying! I felt hopelessness and an enormous fear for my son’s life!  Marcin was rushed to the ICU. The doctors said that his condition was very serious. He had to undergo cervical spine surgery. He also had a head wound, that had to be sutured. Marcin stayed in a coma for three weeks. When he woke up, we were finally able to communicate with each other. Unfortunately, the accident resulted in quadriplegia.  I still cannot wrap my head around the fact that my son, such a strong young man, in one moment became a patient connected to hospital equipment, fighting for recovery, instead of pursuing his goals and dreams.  I am aware, though, that Marcin has enormous strength, and he won’t give up. I am convinced that regular physical therapy will soon bring the expected results. Currently, the exercises already stimulate his muscles and make him stronger. I’m not worried that Marcin might fail. I’m afraid that I won’t be able to pay for the physical therapy. Otherwise, Marcin can lose his chance for a better future, and we cannot let it happen!  The therapeutic camps, required by Marcin, are extremely expensive, and I cannot afford them. I have faith in you, the people who can offer support, though. We won’t make it without you. When I look at my son, all I can think about is that I’m never going to give up. Please help Marcin!  Joanna, Marcin’s mom Support through auctions

41 412,00 zł ( 27.6% )
Still needed: 108 588,00 zł
Stanisław Petruk
Stanisław Petruk , 11 years old

🚨POTRZEBNA POMOC - dziecko potrącone na pasach❗️Stasiu walczy o życie❗️

Stasiu poszedł bawić się z innymi dziećmi i ze swoją 12-letnią siostrą. Wzięli rowery i... Do dziś Stasiu nie wrócił do domu! Trafił do szpitala, gdzie lekarze walczyli o jego życie!  To, co przeszliśmy jest nie do opisania... To prawdziwa TRAGEDIA! Zadzwoniła do nas siostra Stasia. Była świadkiem wypadku. Ona przejechała przez pasy, a za sobą usłyszała tylko pisk opon i ogromny huk! Stasiek leżał już na jezdni.  My dobiegliśmy tam w 3 minuty. Na miejscu pomocy udzielała mu już jedna osoba. Tamowaliśmy krew, po chwili pojawiła się karetka, zaraz po niej helikopter... To były najtragiczniejsze chwile w naszym życiu.  Chłopca przewieziono do szpitala, z którego chwilę później trafił do następnego, bardziej specjalistycznego. Jak się okazało, już wtedy w jego głowie rósł ogromny krwiak.  Staś ma zaledwie 10 lat. Doznał urazu śródczaszkowego, złamania łuski kości czołowej, mnogie złamania podudzia, złamania kręgu szyjnego i zęba obrotnika... Obecnie jest po skomplikowanej operacji usunięcia krwiaka mózgu oraz poważnej operacji nogi.  Krwiak w głowie utrzymywał się 5 dni. W tym czasie ratowano za dnia i w nocy życie naszego małego synka. Operacje złamań długo nie były możliwe ze względu na poważne zagrożenie życia! Dopiero niedawno wszelkie zabiegi zostały przeprowadzone. Stasiu jest już ustabilizowany, ale bardzo niepokoją nas jeszcze 40-stopniowe gorączki. Lekarze na razie nie opisują jego stanu zdrowia. Nie wiemy, czy jest świadomy, czy może mówić, czy mowa będzie logiczna...  Liczymy, że w momencie stabilizacji zaczniemy leczenie i rehabilitację. Stasiu to mały chłopiec, którego organizm jest silny, ale pomoc na pewno będzie potrzebna. Wszelkie szpitale i kliniki to ogromne koszty, na które nikt z nas nie był gotowy.  Proszę! Będziemy wdzięczni za każdą, nawet najmniejszą pomoc. Stajemy właśnie do walki o przyszłość Stasia, która została mu odebrana w kilka sekund...  Mama, Karol i siostra Stasia

41 403 zł
Michał Kolasa
Michał Kolasa , 38 years old

Nad Michałem wisi widmo amputacji! Pomóż!

Od najmłodszych lat zmagam się z niesamowitym bólem i cierpieniem. Urodziłem się ze stopą końsko-szpotawą. Do tej pory miałem 37 operacji, jednak najgorszą z nich przeszedłem w wieku 14. lat. To wtedy operacja się nie powiodła! Podczas tego feralnego pobytu w szpitalu zakażono mnie gronkowcem złocistym oraz częściowo amputowano mi śródstopie! Od tamtej pory moje życie zmieniło się w nieustanne pobyty w szpitalach, który stał się moim drugim domem. Ilość schorzeń, z którymi się zmagam, jest wręcz trudna do zliczenia! Mimo to staram się nie poddawać i ze wszystkich sił walczyć o lepsze jutro.  Od czterech miesięcy borykam się z raną na nodze, która nie chce się goić. Lekarze, których do tej pory odwiedziłem, nie widzą szans na wyleczenie, grozi mi więc amputacja! Konsultacje, leki, a także zabiegi, które często trzeba wykonywać prywatnie, to ogromne kwoty pieniędzy – tych z kolei zawsze brakuje osobie niepełnosprawnej... Proszę, pomóż mi... Michał

41 246 zł
Ewelina Bykowska
Urgent!
Ewelina Bykowska , 45 years old

Mama dwójki dzieci walczy o życie❗️Ból głowy okazał się GUZEM mózgu - ratuj Ewelinę!

PILNE❗️Mam na imię Ewelina, mam 44 lata, jestem mamą dwójki cudownych dzieci - Patrycji i Mateusza... Jestem też pacjentką oddziału onkologii, która zmaga się z bardzo groźnym przeciwnikiem - nowotworem mózgu. Od kilku miesięcy walczę o swoje życie. Jestem zdeterminowana, żeby wygrać tę walkę - kocham życie i mam dla kogo żyć! Do tego jednego potrzebuję Twojej pomocy... Moja historia zaczęła się od zwykłego bólu głowy... Bólu, który narastał z każdym dniem, aż w końcu stał się nie do wytrzymania... Gdy żadne tabletki przeciwbólowe nie pomagały, trafiłam do szpitala. Tam, po tomografii komputerowej i rezonansie, okazało się, że mam zmianę w lewym płacie czołowym... Stąd ból i moje pogarszające się samopoczucie. To były bardzo trudne wieści, ale wciąż trzymałam się nadziei, że to nie najgorsze. Przecież guz nie musi być złośliwy... Konieczna była jednak jak najszybsza operacja usunięcia. Wierzyłam, że wszystko będzie dobrze. Niestety, po otrzymaniu wyników  badania histopatologicznego dowiedziałam się, że czeka mnie bardzo trudna walka, walka o życie. Guz okazał się złośliwym nowotworem, w dodatku śmiertelnie niebezpiecznym i bardzo agresywnym. Okazało się, że jest to glejak wielopostaciowy IV stopnia... Chociaż bardzo się boję, wierzę w to, że podjęte leczenie pomoże mi się uporać z chorobą. Niestety, przed jego rozpoczęciem konieczne okazały się powtórne badania, które wykazały, że pozostał fragment guza... Niestety zlokalizowany był koło nerwu wzrokowego i bardzo trudno było go wyciąć. Konieczne było wytoczenie najcięższych dział... Przeszłam radioterapię, obecnie przyjmuję chemię.  Co dalej? To zależy od wyników, przede mną kolejny rezonans... Jeśli okaże się, że nowotwór znowu atakuje, że jest wznowa, że zostanie ostatnia szansa, by pozbyć się guza - terapia NanoTherm wykonywana od 2019 roku tylko w Lublinie. Niestety, nie jest refundowana przez NFZ. Polega ona na wprowadzeniu bezpośrednio do guza specjalnie opracowanego żelu z nanocząsteczkami. Są one nagrzewane tak, by niszczyły komórki nowotworowe. To szansa w momencie, gdy guz nie reaguje na tradycyjne leczenie i gdy jest położony w takim miejscu, że ciężko go usunąć lub odrasta. Wiem, że koszty będą ogromne, dlatego proszę Was o pomoc. Za mną miesiące walki, przede mną kolejna trudna bitwa o życie. Wierzę jednak, że wygram z chorobą... Chcę żyć długo i szczęśliwie, być mamą dla moich dzieci, doczekać się wnuków, jeszcze tyle zrobić, podróżować, zachwycać się pięknem świata... Proszę o szansę na to. Będę wdzięczna za każdą złotówkę. Dla mnie naprawdę liczy się każdy grosz, bo to on pozwoli być mi dłużej z moją rodziną... Ewelina 

41 235,00 zł ( 20.4% )
Still needed: 160 893,00 zł
Anita Musiał
Anita Musiał , 28 years old

Tragedia rodziny❗️Samotna matka jest w śpiączce, zostawiła malutkie dzieci... Budzimy Anitę!

Sytuacja jest dramatyczna! Mama dwójki dzieci zapadła w śpiączkę! Serce Anity przestało bić na 20 minut! Samotnie wychowywała dwójkę malutkich dzieci... 4-letnia Amelka i 2-letni Alanek z dnia na dzień straciły mamę. Są pod opieką rodziny zastępczej… W jednej chwili zawalił im się świat. Potrzebna jest nasza pomoc! Mama była wszystkim, co miały. Jednego dnia była obok, śpiewała piosenki, nosiła na rękach, tuliła do snu… Teraz Alan i Amelka nie mogą jej nawet zobaczyć, przytulić się do niej… Mama jest daleko. Nie ma jej kojącego głosu, jest buczenie aparatury. Nie ma kolorowych ścian domu, jest sterylna szpitalna biel. Zamiast radości z kolejnych dni jest strach, co teraz, co dalej? Anita nie ma wielu zdjęć. Nie lubiła się fotografować… Od dziecka walczyła z otyłością. Po dwóch ciążach przybyły jej jeszcze więcej kilogramów… Bezskutecznie próbowała je zrzucić. Cierpiała. Potem zaczęła mieć ogromne problemy ze zdrowiem. Otyłość niesie za sobą cukrzycę, kłopoty ze stawami, kondycją, sercem… Lekarze zasugerowali jej rozwiązanie – zmniejszenie żołądka. Anita zgodziła się. Chciała być zdrowa, sprawna – dla siebie i dla dzieci. Ma dopiero 25 lat. Powinna mieć przed sobą całe życie, a nie cierpieć jak schorowana staruszka… - Córka zgłosiła się do szpitala na początku września zeszłego roku – opowiada jej mama, pani Krystyna. - Zabieg podobno się udał, córka po dwóch dniach wróciła do domu. - Coś jednak musiało pójść nie tak, bo Anita źle się czuła. Bardzo bolał ją brzuch. Zaniepokojona, znów zgłosiła się do szpitala… Tam okazało się, że żołądek jest niedrożny. Doszło do zapalenia otrzewnej. To powikłanie, które może zabijać! Bez szybkiej interwencji chirurga dochodzi do śmierci… Anitka zaczęła gorączkować i mieć problemy z oddychaniem… Było z nią coraz gorzej. Po kilku dniach w szpitalu zatrzymało jej się serce. Nie biło przez 20 minut. Gdyby Anita była wtedy w domu, z dziećmi, umarłaby ich na oczach. To, że była w szpitalu, ocaliło jej życie… Lekarze cudem ją odratowali, ale przez wiele dni leżała na Oddziale Intensywnej Terapii. Walczyła o życie. Niektórzy lekarze nie dawali jej żadnych szans… Anitka okazała się jednak silniejsza, niż myśleli. Ma przecież dla kogo żyć. Nie ma nic silniejszego niż miłość matki… Anita wciąż jest w śpiączce. Ręce i nogi ma wiotkie. Słyszy, najprawdopodobniej rozumie. Otwiera oczy... Na początku lekarze nie byli pewni, czy Anita będzie widzieć... Nie było wiadomo, czy kiedykolwiek zobaczy twarze swoich dzieci. Na szczęście Anita widzi. Cały czas robi postępy, które zadziwiają lekarzy! Alanek i Amelka trafiły pod opiekę rodziny zastępczej. Tam mają opiekę i wsparcie. To było jedyne wyjście – babcia dzieci pracuje i codziennie musi być przy Anicie... Z kim zostałyby wtedy maluszki? Znikąd żadnego wsparcia, a tak malutkie dzieci wymagają opieki 24 godziny na dobę… Babcia jest w stałym kontakcie z dziećmi - gdy tylko stan Anity się ustabilizuje, będzie robić wszystko, aby stać się prawnym opiekunem wnuków.  Bardzo za nimi tęskni... Z ogromnym bólem serca podjęła najtrudniejszą możliwą decyzję, ale podyktowaną dobrem dzieci. Obejrzyj wzruszający reportaż o Anitce i jej walce w TVP: Dzięki wsparciu ludzi o dobrych sercach Anita zaczęła rehabilitację. Tylko to daje jakąkolwiek szansę na to, że jej stan się polepszy. Stan Anity jest już znacznie lepszy od tego, w którym była w momencie, kiedy uruchamialiśmy pierwszą zbiórkę... Z Anitą jest coraz lepszy kontakt wzrokowy, znów może przełykać... Jest lepiej. Córka bardzo malutkimi kroczkami robi postępy. Przed nią jeszcze długa i ciężka droga, na której końcu czekają na nią jej dzieci. Ceny pobytu w ośrodku powalają… Zrobię jednak wszystko, by zapewnić córce jak najlepszą opiekę, by mogła wrócić do zdrowia. Leczenie córki będzie długie i kosztowne, dlatego błagam, pomóż! Amelka i Alan tak bardzo tęsknią za mamusią…  

41 210 zł