Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Łukasz Sowiński
Łukasz Sowiński , 40 years old

Mój mąż nadal nie odzyskał sprawności! Przed nami lata rehabilitacji, ale nie możemy się poddać!

It was an apparently ordinary November evening, that we spent under a blanket watching a movie. Earlier, Łukasz had a very stressful day at work and kept complaining about feeling odd. All of a sudden, he felt a strong pain in his chest and was rushed to hospital. That is how he found out about a huge aneurysm in his aorta that was about to burst! Fortunately, the doctors were able to fix his aorta and Łukasz returned home after a month in hospital. We were delighted that the doctors saved Łukasz's life.  At the same time, we remained full of fear because we also learnt about his inherited condition - Marfan syndrome. Doctors did not hide the prognosis that in the future, aneurysms will form on other parts of his aorta, and that these will have to be removed surgically. The disease imposed a myriad of restrictions on Łukasz’s life, but he never exposed his illness, and never complained. Although for years, Łukasz humbly followed his doctors' recommendations, in 2021 we learnt about a massive aneurysm that stretched along the entire length of his aorta and that two surgeries will be needed to replace the entire length of aorta! His aortic arch, closest to the heart, was replaced in December 2021, and the thoraco-abdominal aorta in October 2022. At that point, I would have liked to finish by writing that everything had gone well. Unfortunately, during the last surgery, Łukasz suffered a massive stroke. Our world has turned upside down again... Doctors did not believe Łukasz would have a decent chance of surviving, yet he regained consciousness. He started breathing on his own and is slowly beginning to eat on his own although he is also fed by tube. At the moment, he is only capable of moving his left hand, is able to understand and respond to simple commands, and occasionally answers questions, but has major difficulties with speaking. Luckily, he didn't forget how to smile. Currently, Łukasz requires around-the-clock comprehensive care and rehabilitation (neurological, neurologopedical and physiotherapeutical) that take into account his disease, Marfan syndrome. Łukasz will soon be discharged from the Intensive Care Unit and will have to face reality, committing to a programme of rehabilitation that could take many years. Unfortunately, no rehabilitation clinic financed by the Polish National Health Fund will accept a patient after such an extensive stroke. Everywhere we try, Łukasz is recommended to be sent to a nursing home... This means months-long waiting for admission and no prospects for at least partial recovery and any degree of independence. Łukasz, only 38 years of age, has a young body and is motivated to work, but living with this condition means that time is of the essence. Quickly undertaken rehabilitation and access to innovative therapies could speed his recovery and bring better outcomes. In the present situation, we are forced to resort to commercial facilities, where the monthly cost of care and rehabilitation reaches approx. 24000 zloty (over 5000 EUR/USD). Doctors predict at least a year of intensive rehabilitation so that Łukasz can be independent. In view of such a complicated situation, I am asking you with all my heart for financial support for Łukasz in his fight for recovery and a better tomorrow. Klaudia, wife

42 643,00 zł ( 26.72% )
Still needed: 116 932,00 zł
Szymek Mendyk
6 days left
Szymek Mendyk , 3 years old

Nowotwór, wada serca i kilkunastomiesięczne dziecko❗️Szymuś potrzebuje Cię w walce o życie!

N‌asz synek dopiero co zaczął życie, a już musi o nie walczyć! Miesiąc - tylko tyle miał Szymuś, gdy usłyszeliśmy diagnozę rodem z najgorszych horrorów - nowotwór... Niedomaga też serce naszego synka. Trzymamy Szymusia w ramionach i umieramy ze strachu, bo czujemy na karku oddech śmiertelnego niebezpieczeństwa... Błagamy o pomoc, by ratować synka! Szymek to nasz wyczekany, ukochany synek... Gdy dowiedzieliśmy się, że będziemy mieć dziecko, byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Synek tak bardzo chciał być z nami, że urodził się jako wcześniak w 36. tygodniu ciąży. Przeszedł wiele badań, ale nikt nie zauważył, że w jego malutkim ciele pojawił się straszny wróg... Gdy synek miał 6 tygodni, poszliśmy do fotografa. Gdy przeglądaliśmy zdjęcia, zauważyliśmy, że w jego oczku pojawia się dziwny błysk... Niepokój zaprowadził nas do lekarza, który natychmiast skierował synka na badania. Te przyniosły diagnozę, która zatrząsnęła naszym uporządkowanym światem... Nasz malutki synek choruje na złośliwy nowotwór, który zaatakował jego oczy... Szok, zaprzeczenie, rozpacz. Przecież Szymuś dopiero co się urodził, on nie może być chory, nie na raka! Synka zaatakował siatkówczak - nowotwór wieku dziecięcego, bardzo rzadki, bardzo złośliwy.  Po tej wiadomości cały nasz świat runął...  Tak zaczęła się nasza podróż od lekarza do lekarza w poszukiwaniu ratunku dla naszego dziecka. Jesteśmy dopiero na początku leczenia... Wiemy, że będzie długie, ciężkie i długotrwałe. Lewe oczko naszego synka jest w większości zajęte przez nowotwór... Guz zniszczył plamkę żółtą oraz siatkówkę. Szymuś nigdy już nie będzie nim widział... Połowa świata dla naszego synka zawsze będzie ginąć już w mroku! Lekarze walczą o oczko prawe. Sytuacja jest bardzo trudna, ponieważ je również zaatakował nowotwór... Dwa guzy są bardzo blisko siebie i istnieje zagrożenie zniszczenia plamki żółtej. Szymek zaczął leczenie. Zaplanowano 6 cykli chemioterapii ogólnej, kolejnym etapem będzie chemioterapia dotętnicza. Do drugiego roku życia istnieje duże ryzyko wznowy nowotworu. Kontrolować oczka będziemy do końca życia... Walczymy o wzrok synka, ale o jego zdrowie i życie... Nieleczony, nowotwór może dawać przerzuty. Okazało się też, że Szymek ma wadę serca - ubytek w przegrodzie międzykomorowej... Jedno malutkie dziecko, a tyle tragedii, tyle cierpień, tyle strasznych chorób... Dlaczego, kiedy na świat przyszła taka cudowna istotka, czeka ją tylko bólu, dlaczego nie może cieszyć się tylko dzieciństwem i szczęściem? Z uwagi na wadę serduszka synka jesteśmy pod stałą kontrolą kardiologa. Nad synkiem wisi widmo skomplikowanej operacji. Szymuś jest bardzo dzielny w tej walce. Aby wykluczyć podłoże genetyczne, my - rodzice oraz Szymek powinniśmy wykonać badania genetyczne. Niestety takie badania są bardzo kosztowne. Wasze wsparcie będzie nas bardzo pomocne. Wierzymy z całych sił, że Szymon to wygra.    Co 3 tygodnie jeździmy ponad 400 kilometrów do szpitala w Warszawie... Koszty leczenia są coraz większe.  Do tego zaczynamy również rehabilitację. Synek ma problemy z napięciem mięśniowym, które można zniwelować tylko intensywnymi ćwiczeniami. Czeka go długa rehabilitacja, która pomoże mu nauczyć się żyć, widząc na jedno oczko. Kosztowne są również opatrunki, które musimy zmieniać co drugi dzień. ‌Każda złotówka dla nas jest cenna w tej nierównej walce. Razem możemy więcej! Kurczowo trzymamy się nadziei, że kiedyś rozdział pod tytułem "nowotwór" będzie tylko koszmarnym wspomnieniem... Z całego serca prosimy o Waszą pomoc, bo to ona pomoże nam zapewnić odpowiednie leczenie i rozwój naszego małego maluszka. Będziemy walczyć. Razem dla Szymka! Szymka możesz wesprzeć też przez licytacje - KLIK   ‌

42 476 zł
Tymoteusz Skiepko
Tymoteusz Skiepko , 3 years old

Każdy dzień to walka o lepsze jutro... Z Twoją pomocą, nasz syn ma szansę na sprawną przyszłość!

Dziękujemy za wsparcie, którego udzieliliście Tymusiowi! Jesteście naprawdę niesamowici! Wiemy, że dzięki intensywnej i wielopłaszczyznowej rehabilitacji synek osiągnie wiele. Każdy dzień zbliża go do samodzielności. Jego wola walki dodaje nam sił w tej trudniej sytuacji. Koszty rehabilitacji i leczenia przewyższają nasze możliwości, dlatego ponownie prosimy Was o pomoc! Historia Tymka: Tak bardzo czekaliśmy na pierwszy krzyk Tymusia, zwiastujący przywitanie ze światem. Zamiast niego była garść tragicznych informacji. Ciężka zamartwica urodzeniowa, a w konsekwencji dziecięce porażenie mózgowe... Zamiast czułych, bezpiecznych ramion mamy, synek trafił pod opiekę lekarzy i specjalistów, którzy zaczęli walkę o jego zdrowie i przyszłość! Tymek został poddany hipotermii selektywnej, aby ograniczyć destruktywne zmiany w mózgu. Niestety niedotlenienie sięgnęło wielu jego istotnych struktur.  7 długich tygodni nasz maleńki synek przebywał w szpitalu. Każdy dzień był wielką niewiadomą, ale ani na chwilę nie straciliśmy nadziei. Wiedzieliśmy, że pomimo przeciwności musimy zrobić wszystko, by ratować zdrowie naszego dziecka.  Dzięki zaangażowaniu Tymka, pomocy naszych najbliższych i rehabilitantów synek osiągnął wiele, ale przed nim wciąż ogrom pracy. Nasz kochany chłopiec zyskał ostatnio lepszą kontrolę nad główką i sprawniej operuje rączkami. Znacznie poprawiła się jego orientacja przestrzenna. Tymek je i pije samodzielnie bez potrzeby karmienia sondą. Niestety, nie chodzi i nie siedzi. Mamy nadzieję, że w przyszłości uda się nauczyć go mówić.  Nasz synek, mimo trudów i bólu, który musi znosić na co dzień, jest pogodnym i wesołym chłopcem, który chce poznawać świat. Życie z dziecięcym porażeniem mózgowym wcale nie musi być wyrokiem. Można zrobić tak dużo! Obecnie Tymek uczęszcza na wiele terapii i rehabilitacji. Odwiedza też specjalistów, takich jak neurolog, czy ortopeda. Oprócz tego potrzebuje zakupu siedziska terapeutycznego, gorsetu i kolejnych ortez.  Trudno przewidzieć, jaka będzie przyszłość. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego, ale wiemy jedno - dzięki Waszej pomocy możemy ratować nasze dziecko! Z całych sił prosimy, podaj nam dłoń, która pomoże uwolnić się z pułapki choroby.  Magdalena i Marcin, rodzice ➡️ Facebook - TYMUŚ TEAM - Licytacje na rehabilitację

42 462,00 zł ( 79.82% )
Still needed: 10 730,00 zł
Tymek Zwoliński
Tymek Zwoliński , 3 years old

720 gramów walczące o życie – Tymuś potrzebuje naszej pomocy!

Początek życia Tymusia był dramatyczny, a my do dzisiaj mierzymy się z konsekwencjami tego, co się stało. Synek urodził się z wagą 720 gramów, przeżył trzy sepsy, lekarze mówili nam, że mamy być przygotowani na najgorsze! Tymczasem Tymuś żyje, a my codziennie walczymy o jego zdrowie. Prosimy, pomóż nam w tej niebywale trudnej walce... W 23 tygodniu ciąży doszło u mnie do silnego krwotoku, który sprawił, że odeszły mi wody. Mój synek podjął walkę, choć specjaliści dawali mu tylko 1% szans na to, że przeżyje. Tamtego dnia mój świat się zawalił… Na szczęście jeszcze przez dwa tygodnie udało się utrzymać ciążę. W 25 tygodniu na świat przyszedł mój Tymuś – z wagą 720 gramów. W 9 dobie przeszedł pierwszą operację usunięcia 20 cm jelit. To niestety nie był koniec naszego dramatu…  W szpitalu zostaliśmy zarażeni gronkowcem, zarówno ja, jak i Tymuś przeszliśmy sepsę. Dwa i pół miesiąca synek był podłączony do respiratora. W tym czasie przeszedł wiele bardzo poważnych chorób, które siały spustoszenie w jego organizmie. Sepsa powtórzyła się jeszcze dwa razy… Tymuś urodził się 21 stycznia, a dopiero 14 lutego mogłam po raz pierwszy wziąć go na ręce i przytulić! Koszmar, który przeżyliśmy, pozostawił niestety po sobie trwały ślad. Tymek ma problemy z oczkami – wiem już, że na lewe nie widzi. Lekarze podejrzewają mózgowe porażenie dziecięce. Synek ma niedosłuch na lewe uszko, jest po zawale śledziony, co skutkuje dużym obniżeniem odporności. Codziennie patrzę, jak mój synek cierpi przez wzmożone napięcie, serce mi pęka, gdy słyszę jego przeraźliwy płacz! Nie poddajemy się jednak i szukamy specjalistów, którzy potrafią zdziałać cuda. Nasz mały wojownik nie rozwija się prawidłowo, potrzebuje codziennej prywatnej i bardzo kosztownej rehabilitacji, by jak najwięcej wypracować. Przemierzamy setki kilometrów, by dostać się do najlepszych specjalistów – jeździmy na konsultacje do Warszawy i Poznania. Wszystko po to, by dać naszemu synkowi jak najlepsze życie. Niestety wszystko to generuje olbrzymie wydatki, dlatego zwracamy się do Was z prośbą o pomoc, gdyż koszty leczenia naszego synka przerastają naszą rodzinę. Obiecałam synkowi, że zrobię dla niego wszystko, proszę, pomóż dotrzymać obietnicy... Monika, mama Zbiórkę możesz również wesprzeć, biorąc udział w licytacjach na Facebooku ➡️ Pomoc dla Tymusia

42 291 zł
Miłosz Garsztkowiak
Miłosz Garsztkowiak , 11 years old

Bezsilność odbiera nadzieję... Samotna mama walczy o chorego synka! Pomocy!

Za nami lata ciężkiej codziennej walki. Setki godzin na sali rehabilitacyjnej i tyle samo spędzonych w lekarskich gabinetach... Szpitale Miłoszek zna lepiej niż własny pokój, a lekarzy bardziej niż rodzinę. Synek jest skrajnym wcześniakiem, ma Mózgowe Porażenie Dziecięce, padaczkę… Nie widzi świata i mojej twarzy. Dostrzega tylko światło. Wychowuję go sama i każdego dnia walczę, by jego życie było choć trochę lepsze. Chwilami jest bardzo ciężko… Nie ma czasu jednak się załamywać, muszę wstać, zająć się synkiem. I walczyć bez wytchnienia o to, by było mu lepiej, bo nikt inny tego za mnie nie zrobi...  Miłosz pomylił pory roku. Miał urodzić się latem, ale postanowił poznać mnie jeszcze wiosną. 26 tygodni - tyle czasu rozwijał się w moim brzuchu. Zdecydowanie zbyt krótko. Wszystko wydarzyło się niespodziewanie. Nagle poczułam skurcze, odeszły mi wody i odwrotu już nie było. Moje maleńkie 820 gramów szczęścia… i strachu.  Są dwa typy wcześniaków. Siła niektórych maluszków wprawia w osłupienie. Mimo zbyt wczesnej daty urodzin i niskiej wagi wychodzą bez szwanku. Druga grupa to dzieci, które nie miały tyle szczęścia. Ich dzieciństwo to historia walki o zdrowie, o namiastkę normalności, walka z konsekwencjami przedwczesnego przyjścia na świat. Niestety - Miłosz jest w grupie "pechowców". U skrajnych wcześniaków wiele narządów nie jest wykształconych prawidłowo… A to powoduje problemy do końca życia. Miłosz miał problem z serduszkiem, przeszedł operację czyszczenia jelitek z martwicy, laserowe zabiegi oczu, zabieg zamknięcia przepukliny mosznowej... To tylko część ciężkich chwil, jakie spotkały moje maleństwo. Walczył o życie. Mimo starań lekarzy oraz moich żarliwych modlitw, nie udało się uchronić go przed niepełnosprawnością. Wylewy IV stopnia pozostawiły ślady w jego małej główce. Miłosz cierpi na wodogłowie, ma uszkodzony nerw wzrokowy, problemy z płucami oraz wzmożone napięcie. Synek niedowidzi, jego oczka reagują tylko na światło. Mimo że nie widzi światła, poznaje go słuchem, węchem, dotykiem. Pomimo swoich ograniczeń, każdy dzień wita z ogromnym uśmiechem, jakby chciał powiedzieć: „Nie martw się, mamusiu, wszystko będzie dobrze”. Jego uśmiech to lekarstwo na całe zło. Cieszę się, że choć tego nie zabrała mu choroba…  Rehabilitacja to jedyny sposób na poprawę stanu zdrowia Miłoszka. Bez ćwiczeń i ciężkiej pracy synek nie ma szansy na bycie sprawnym. Miłoszek z pomocą fizjoterapeuty obraca się, podpiera na łokciach, siedzi, stoi… Niestety ciągle nie chodzi. To moje największe marzenie, by zobaczyć, jak stawia samodzielnie pierwsze kroki.  Mój synek nie powie mi, czego chce i nie pokaże, czego potrzebuje. Robię, co mogę, by jego życie, choć trudne, mogło być piękne, ale ostatnio brakuje mi już sił, a czasem i wiary w to, że jeszcze będzie dobrze... Czasem zupełnie bezsilna patrzę na cierpienie mojego dziecka i nie mogę mu pomóc, nie jestem w stanie zdjąć z jego barków choroby, która będzie z nim już na zawsze. Nie uleczę go miłością, chociaż tak bardzo bym chciała.  W kwietniu synka czeka kolejna operacja - wyciągniecia blaszek po poprzedniej. Miłosz musi też kontynuować rehabilitację. Wszystko to jednak bardzo dużo kosztuje. Choć przychyliłabym synkowi nieba, nie stać mnie na to… Jestem samotną matką. Jest ciężko. Jednego tylko mojemu synkowi nie zabraknie nigdy. Miłości… Żałuję, że nie mogę dać mu jeszcze czegoś – zdrowia… Przed nami bardzo długa droga, ale wierzę, że się uda. Bez Ciebie nigdy jednak nie będzie to możliwe… Dla synka zrobię wszystko, dlatego proszę o pomoc, choć jest to trudne…  Miłosz powinien regularnie wyjeżdżać na turnusy rehabilitacyjne,  to jedyny lek, który może mu pomóc w walce o lepsze życie. Proszę o pomoc, o wsparcie, dzięki któremu codzienność, choć trudna, będzie piękniejsza! Jeśli po raz kolejny pochylisz się nad losem mojego dziecka, jeśli zdecydujesz się dać mu szansę… Moja wdzięczność nie będzie mieć granic. Paulina, mama Miłosza

42 092,00 zł ( 45.63% )
Still needed: 50 143,00 zł
Bartosz Bańkowski
Bartosz Bańkowski , 22 years old

Niezwykle rzadka choroba nie może zniszczyć Bartka! Pomóż!

Na początku nic nie wskazywało, że mój syn poważnie i nieuleczalnie zachoruje. Choroba Niemanna-Picka typu C jest niezwykle rzadka i niestety wybrała właśnie jego. Zdaję sobie sprawę, że Bartek nigdy nie będzie w pełni zdrowy. Jednak będąc matką, chcę zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby spowolnić chorobę i zmniejszyć cierpienie mojego dziecka.  Przez pierwszych 8 lat jego rozwój nie budził żadnych zastrzeżeń. Dopiero po tym czasie, po dwóch urazach głowy, zaczęły się problemy. Syn otrzymał orzeczenie o niepełnosprawności jednak neurolog, do którego uczęszczaliśmy, nie widział w jego zachowaniu nic niepokojącego. Bartek zmagał się i nadal zmaga z szeregiem trudności: dławi się podczas przyjmowania posiłków oraz płynów, mówi coraz gorzej, ma ogromne problemy z poruszaniem się, jego koordynacja ruchowa jest znikoma, a ruchy niezgrabne. Ciało odmawia mu coraz częściej posłuszeństwa… Po licznych wizytach w szpitalach i latach poszukiwań oraz wykluczaniu kolejnych chorób wreszcie padła diagnoza – niezwykle rzadka choroba Niemanna-Picka typu C. W Polsce osób zmagających się z tą chorobą jest tylko 80. Bartek jest bardzo samotny. Choroba odizolowała go od społeczeństwa i tak naprawdę może liczyć tylko na moją obecność. Lek, który pozwala zapanować nad postępami choroby, kosztuje ponad 8 tysięcy złotych! Tylko on sprawia, że syn jest w naprawdę całkiem dobrej formie. Niestety jego koszt jest dla mnie zbyt duży, dlatego bardzo proszę o pomoc! Będę dalej walczyć o Bartka, jednak w kwestiach finansowych szczególnie potrzebuję pomocy. Dlatego postanowiłam prosić o wsparcie, które pomoże mojemu dziecka. Dziękuję za każdy akt dobrej woli.  Aneta, mama

42 070,00 zł ( 40.18% )
Still needed: 62 611,00 zł
Julia Stasiak
Julia Stasiak , 2 years old

Aby początek drogi nie był jej końcem... Nowotwór nie może wygrać❗️Pomóż ❗️

W marcu 2022 roku powitaliśmy na świecie nasze maleństwo. Łzy radości płynęły strumieniami. Oto jest nasza wymarzona córeczka – Juleczka. Pół roku żyliśmy jak każda rodzina z nowo narodzonym dzieckiem. Radość z pierwszych uśmiechów i każdego postępu przeplatała się z nieprzespanym nocami i marzeniem o odpoczynku. Dziś, z perspektywy czasu, tak bardzo chcielibyśmy wrócić do tego „normalnego” życia. Nie możemy zrozumieć, dlaczego nasze łzy radości musieliśmy zamienić na łzy bezsilności… We wrześniu 2022 roku odkryliśmy na lewym ramieniu Julki niewielki guz, który z czasem zaczął się rozrastać. Od razu zaczęliśmy działać, bo nie wyglądało to, jak coś, co można zbagatelizować. Odwiedziliśmy wielu chirurgów, a ostatecznie pokierowano nas do Poradni Chirurgi Onkologicznej przy Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie. Sam fakt trafienia do takiej poradni napawał nas ogromnym niepokojem. Jednak w najgorszych snach nie mogliśmy przypuszczać, co wydarzy się dalej… Zdecydowano się na wykonanie biopsji, po której guz rozrósł się do olbrzymich rozmiarów! Już samo to było dla nas szokiem… Oczekiwanie na wyniki to był straszny czas. Ta niewiedza i niepewność nas dobijały. 13 listopada dostaliśmy informację, że mamy przyjść na pilną wizytę lekarską do Instytutu w Warszawie. Szliśmy jak na skazanie, bo przecież taka nagła wizyta nie może oznaczać nic dobrego! Zrobiło się poważnie. Jednak zarówno lekarz prowadzący, jak i patomorfolog nie byli pewni wyniku – opis był niejednoznaczny. Próbkę odesłano dalej do innego laboratorium. A to oznaczało, że znów czekamy! Jednak tym razem nie bezczynnie, bo lekarze zdecydowali się na kolejne badania w tym m.in. PET, które miały pomóc w uzyskaniu pełnej diagnozy.  W końcu otrzymaliśmy dokładny wynik biopsji i innych badań, które brzmiały jak wyrok – chłoniak limfoblastyczny rozlany  z komórek B, IV stopnia z przerzutami do szpiku kostnego! To, co przeżyliśmy w tym momencie, jest nie do opisania. Nie życzymy tego najgorszemu wrogowi! Byliśmy i jesteśmy zdruzgotani! Od listopada 2022 roku naszym domem stał się szpital. Po diagnozie zostało bardzo szybko wdrożone leczenie. Julia została zakwalifikowana do chemioterapii według protokołu EURO-LB 2022. Obecnie jesteśmy w trakcie leczenia drugim protokołem Ib ARA-C. Niestety leczenie polega również na wielokrotnym przetaczaniu krwi i płytek. To, co robimy, by ratować jej życie, ma skutki uboczne – co prawda niszczy złe komórki, ale niestety również te dobre… Dziś wiemy, że przed naszą cudowną Julcią jeszcze długie i intensywne leczenie. Nasza mała wojowniczka jest dopiero na początku swojej bitwy o zdrowie i lepsze jutro! My jako jej rodzice zrobimy wszystko, aby nasze maleństwo wyzdrowiało.  Proszę, pomóżcie nam zmierzyć się z tym okrutnym wyzwaniem, jakie postawił przed nami los… Rodzice

42 070 zł
Magdalena Klimek
Magdalena Klimek , 22 years old

Jej walka o sprawność trwa od urodzenia! Pomóż!

Urodziłam się w 6 miesiącu ciąży, co wiązało się z licznymi komplikacjami. Rozpoznano u mnie mózgowe porażenie dziecięce z niedowładem czterokończynowym. Już od tamtego momentu wymagam stałej opieki specjalistów, ciągłej rehabilitacji, a także pomocy bliskiej osoby w wykonywaniu różnych czynności. Około dwa lata temu pojawiła się dla mnie szansa na realne usamodzielnienie się. Przeglądając różne informacje na temat rehabilitacji, natrafiłam na robota do terapii chodu.  Od razu bardzo mnie on zainteresował, ponieważ poprzez symulacje prawidłowego chodu mógł on sprawić, że powstaną nowe połączenia nerwowe w miejsce tych uszkodzonych.  Jednak na tamten moment taka rehabilitacja okazała się niemożliwa, ponieważ najbliższy ośrodek z takim urządzeniem znajdował się za daleko. W maju zeszłego roku dowiedziałam się, że w Krakowie powstało Centrum Origin, w którym znajduje się właśnie ten robot i już od wakacji zaczęłam tam cykl rehabilitacji. Efekty pojawiły się już po pierwszych kilku ćwiczeniach. Poczułam się lepiej, moja stabilność i równowaga poprawiły się oraz zaczęłam lepiej wykonywać wiele czynności. Obecnie dalej kontynuuje rehabilitacje, jednak z mniejszą częstotliwością. Stąd moim celem stał się wyjazd na turnus do centrum Origin w Krakowie, aby móc zawalczyć o swoją sprawność i samodzielność. Do codziennego funkcjonowania potrzebowałam także nowego wózka i dzięki Waszej pomocy już mogę cieszyć się nowym sprzętem. Całkowity koszt turnusu i wózka to było 55 000 zł.  Jednak po podwyżkach cen w czerwcu sam turnus będzie kosztował około 60 000 zł. Po dopłacie do wózka na koncie zostało 22 000 zł.   Do pełnej kwoty brakuje nam jeszcze około 40 000 zł.  Wiem, że taki wydatek jest zbyt ciężki do pokrycia dla mojej rodziny, dlatego zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Głęboko wierzę w to, że każde dobro do nas wraca. Każda złotówka jest dla mnie ważna, ponieważ przybliża mnie do mojej samodzielności.

42 065 zł
Brajan Prętnik i Franio Goc
Brajan Prętnik i Franio Goc , 15 years old

Dwaj bracia i jedna walka❗️POMÓŻMY❗️

Brajan to nastoletni chłopak, który żył jak każdy inny chłopak w jego wieku. Niestety, nagle z dnia na dzień jego życie się zmieniło. Od tego czasu nowotwór próbuje zabrać wszystko, co ważne... A syn potrzebuje pilnie naszej pomocy i wsparcia!  12 grudnia 2022 roku zdiagnozowano u niego guza nerwu słuchowego o nieokreślonym charakterze! Świat się zatrzymał...  Zgłosiliśmy się chwilę przed świętami Bożego Narodzenia do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, gdzie 24 stycznia Brajan przeszedł skomplikowaną operację neurochirurgiczną. Kosztowało nas to wiele nerwów i nieopisanego, nieznanego wcześniej stresu.  Obecnie przebywa na oddziale neurochirurgii i nie ma zbyt dobrych wieści. Niestety nie udało się uratować słuchu w prawym uchu. Czeka go jeszcze długie leczenie i wizyty w szpitalu, które nie należą do przyjemnych... Brajan ma brata Franka, który też wymaga rehabilitacji i leczenia. Nie poradzimy sobie sami finansowo...  Proszę ludzi dobrej woli o pomoc w walce o zdrowie i życie!  Nie możemy pozwolić, by o tym zadecydowały pieniądze, a raczej ich brak...  Mama Brajana

42 058 zł