Damian wywalczył życie. Czy dzięki Tobie wywalczy pierwszy krok po wypadku?
Strażak w Ochotniczej Straży Pożarnej, brat 6. rodzeństwa, uczeń technikum mechanicznego. Życie szło swoim tempem, aż do zatrważającego wypadku. Dzień wypadku drogowego odwrócił nasze życie do góry nogami. To było jak uderzenie w twarz. Ratowała naiwna myśl, że to jednak nic takiego. Zrobią Damianowi operację, poleży w szpitalu. Wyjdzie cały i zdrowy. 28 maja 2017 roku to był najdłuższy dzień w naszym życiu. Od godziny 08.00 do 20.00, gdy Damian był na bloku operacyjnym, nikt nie udzielał nam żadnych informacji. Nikt nie chciał z nami rozmawiać. Dopiero po 20.00 wyszedł do nas lekarz. Zapytaliśmy, co z Damianem, dlaczego to tak długo trwało, przecież nawet nie mogliśmy go zobaczyć. Lekarz spojrzał na nas i powiedział: „Tyle lat jestem chirurgiem, ale dawno nie widziałem tak zmasakrowanej głowy. Jeżeli jesteście wierzący, to idźcie się modlić, bo nic więcej nie zostało. Daje mu 2% szans na przeżycie. Jeżeli tak się stanie, to do końca życia będzie rośliną. Szukajcie już hospicjum”. Świat nam się rozsypał. Nerwy wzięły górę. Wstrząśnięci rodzice nie mogli wypowiedzieć słowa. Rodzeństwo zaczęło płakać. Myśleliśmy o najgorszym, że Damian umrze. Na samo wspomnienie tego dnia mam dreszcze. Pamiętam tę sytuację, jakby wydarzyła się wczoraj. Pamiętam wszystkie emocje oraz dni gdy zasypiałam z różańcem w ręku, modląc się, aby żył i walczył. Kolejne tygodnie były wyczekiwaniem i nadzieją, że przeżyje, że będzie lepiej, ale przez 2 miesiące nie było praktycznie żadnej poprawy. Później zaatakowała sepsa, następnie grzybiczne zapalenie mózgu. Dopiero w listopadzie jego stan zaczął się stabilizować. W styczniu 2018 roku musieliśmy szukać ośrodka, który podejmie się jego rehabilitacji. Wiele ośrodków nam odmawiało, że to ciężki przypadek, że wysokie koszty opieki. Pocztą pantoflową trafiliśmy na ZOL w Toruniu Fundacji Światło, to właśnie tam Damian się wybudził, właśnie tam dostał drugie życie. Nigdy, przenigdy nie straciliśmy w niego wiary, staraliśmy się być zawsze przy nim i dawać mu do zrozumienia, że jesteśmy, że czekamy, że ma dla kogo żyć. Wypadek zmienił życie Damiana, ale także i nasze. Wszyscy czujemy się współwinni, wszyscy wierzymy, że musi się udać, postawić go na nogi. Tym bardziej że z czyjąś asekuracją oraz pomocą on wstaje. Damian nie jest roślinką, wszystko rozumie, chce żyć i chodzić. Na ten moment jest przykuty do wózka. Z całego serca, proszę Cię o pomoc. Zbieramy na 10 turnusów rehabilitacyjnych. Nie jesteśmy w stanie wyrazić słowami tej wdzięczności za uzyskaną już pomoc od Was wszystkich, jednak jesteśmy zmuszeni prosić dalej. Uwierz mi, Damian jest tego wart! Ewelina, siostra