Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Wiktoria Kubiak
Wiktoria Kubiak , 22 years old

Chłoniak nie odpuszcza - zabija❗️Ratuj życie Wiktorii!

Mam na imię Wiktoria, mam 19 lat. Tuż przed maturą okazało się, że muszę zdać trudniejszy egzamin, do którego nie można się przygotować... Egzamin z walki o własne życie. W kwietniu otrzymałam diagnozę, która wtedy brzmiała jak wyrok - chłoniak Hodgkinga w IV, czyli najgorszym stopniu zaawansowania. Rzadko występujący nowotwór... Całe życie wywróciło mi się do góry nogami... Zamiast cieszyć się tym, że jestem absolwentką liceum, że czeka mnie dorosłość, musiałam podjąć walkę o to, by w ogóle nastąpiła... Czekał mnie długi pobyt w szpitalu, cykle ciężkiej chemioterapii, izolacja... Nie tak wyobrażałam sobie swoją życie po maturze. Miało być w nim rozpoczęcie wymarzonych studiów, przeprowadzka do Warszawy, podjęcie pierwszej pracy... Wszystkie plany i marzenia legły w gruzach. Niestety, chłoniak okazał się bardzo trudnym przeciwnikiem, a walka z nim okupiona była bólem, strachem i wielką tęsknotą za domem... Podjęte niemal natychmiast leczenie zawiodło. Chemioterapia wyniszczyła mój organizm, a nowotwór nadal mnie zabijał. Było coraz gorzej! 12 sierpnia przestały pracować nerki, mój stan był bardzo ciężki, ale nie przestałam walczyć... Dopadła mnie sepsa. Kiedy już myślałam, że wychodzę na prostą, usłyszałam od lekarzy najgorsze słowa - WZNOWA! Pojawiły się nowe ogniska, a stare uaktywniły.  Nowy Rok rozpoczęłam nowym leczeniem. Jestem pewna, że nie zabraknie mi determinacji. Nie pozwoli mi na to moja harcerska dusza. W 2013 dołączyłam do drużyny harcerskiej "Płomień", po niecałym roku złożyłam przyrzeczenie, a po kilku latach zostałam zastępową w tej drużynie. W 2019 roku razem z przyjaciółką postanowiłyśmy otworzyć własną gromadę "Łowcy Gwiazd". Dzięki harcerstwu poznałam wiele wspaniałych osób i nauczyłam się bardzo dużo, w znacznym stopniu to ZHP ukształtowało mnie i mój charakter.  Mam jeszcze siłę do walki, potrzebuję jednak Waszego wsparcia... Koszty są ogromne, czas ucieka… A nie widać końca wydatków na leczenie. Mam wspaniałą rodzinę i przyjaciół, którzy wspierają mnie cały czas, ale przy tak dużych kosztach nasze środki to zaledwie kropla w morzu potrzeb.  Bez Was nie dam rady - nie zdążę. Proszę o pomoc, mam dopiero 19 lat, przede mną całe życie... Wiktoria

64 651 zł
Małgorzata Łepkowska
Małgorzata Łepkowska , 52 years old

Znalazłem żonę w łazience, leżącą, bez kontaktu - Tragiczne skutki udaru❗️

Moja żona sama chciałby opowiedzieć o tragedii, która ją spotkała. Chciałaby, ale nie może… Przez udar niedokrwienny lewej półkuli mózgu dzisiaj nie mówi, ma znaczny niedowład prawej strony ciała – afazja całkowita. Wierzy jednak, że to nie koniec życia, że ma wiele przed sobą! Bardzo proszę o pomoc, bo ja też w to wierzę… Każdej nocy i dnia czujesz się bezpiecznie w swoim łóżku, znajomych czterech ścianach. Kto by pomyślał, że tragedia spotka Cię we własnym domu, w wieku 51 lat?! Znalazłem żonę w łazience, leżącą, bez kontaktu słownego. Później wszystko wydarzyło się tak szybko, karetka, szpital, dezinformacja, szok, niedowierzanie czy moja żona przeżyje, ma udar, liczyła się każda godzina, minuta, sekunda. Co by było, gdybym jej nie znalazł… W przypadku udaru kluczowe jest błyskawiczne działanie i jak najszybsze podanie leku rozrzedzającego krew, by usunąć skrzep, który zablokował tętnice. Gosia cały czas walczy o swoje życie. Nieprzytomna, bez kontaktu, nieustannie na granicy… Najgorsza jest bezradność. Okazało się, że przyczyną udaru był skrzep w żyłach, który zasymulowany zwykłym masażerem do ciała zaczął wędrować i spowodował udar. To się rozłożyło w czasie, nie stało się z dnia na dzień. Gosia nie jest już tym samym człowiekiem, co przed tym tragicznym wydarzeniem... Nie może się ruszać, nie może mówić. Obecnie przebywa na oddziale neurologicznym, a my z całą rodziną postanowiliśmy, że zrobimy co w naszej mocy, by wyzdrowiała! Jesteśmy gotowi na ciężką pracę, wyrzeczenia, ale też łzy radości z każdego kolejnego postępu! Najbardziej na zdrową mamę nie może doczekać się niepełnosprawny syn. Jemu ciężko jest zrozumieć, co obecnie dzieje się w naszym życiu.  Każda konsultacja, rehabilitacja, zabieg, mogące zwiększyć szanse powrotu Gosi do zdrowia kosztują mnóstwo pieniędzy, a to, co oferuje NFZ, jest tylko kroplą w morzu potrzeb. Obserwujemy mnóstwo historii ludzi po udarach, którzy dzięki zwiększonej liczbie rehabilitacji, zabiegów robią ogromny postęp, dlatego będziemy walczyć cały czas. Bardzo prosimy o Państwa pomoc i wsparcie. Grzegorz mąż Gosi oraz synowie Kuba i Łukasz

64 547,00 zł ( 60.67% )
Still needed: 41 836,00 zł
Piotruś Kubicki
Piotruś Kubicki , 6 years old

Okrutna genetyczna choroba nie pozwala mu mówić i chodzić! Piotruś potrzebuje Waszej pomocy!

Jesteśmy rodzicami czwórki cudownych dzieci. Jedno z nich niestety od samego początku ma dużo trudniej niż jego rodzeństwo i chyba zawsze już będzie miało… Piotruś zdecydowanie nie ma szczęścia. Los zdecydował, że przyszło mu się mierzyć z niezwykle rzadką chorobą genetyczną, zespołem Allana Herndona Dudley'a. To ona jest winna, że mózg naszego synka nie rozwija się prawidłowo! Uszkodzenie ośrodkowego układu nerwowego, zahamowany rozwój psycho-motoryczny oraz nieprawidłowe napięcie mięśniowe sprawiają, że nasz kochany synek nie chodzi i nie mówi! Jest całkowicie dzieckiem leżącym. W dodatku ma dużą niedowagę… Potrzebujemy natychmiastowej i regularnej rehabilitacji oraz sprzętu ortopedycznego, który pozwoli Piotrusiowi funkcjonować w domu. Tylko to daje szansę, na pokonanie przeszkód rozwojowych, które jak kłody, przygniatają nasze dziecko! Bardzo chcielibyśmy pojechać także na turnusy rehabilitacyjne, podczas których zabiegi i ćwiczenia byłyby jeszcze bardziej intensywne.  Sami nie podołamy tym kosztom. Nie mamy innego wyjścia, jak prosić o Waszą pomoc. Piotruś potrzebuje naszego i Waszego wsparcia – tylko wtedy nauczy się mówić i chodzić.  Rodzice Piotrusia

64 346,00 zł ( 19.42% )
Still needed: 266 833,00 zł
Sławomir Rybka
Sławomir Rybka , 51 years old

The father of three requires urgent, non-reimbursed medication and intense physical therapy!

Slawek stayed in a neurology unit twice. That is when he was diagnosed with Lyme disease, followed by severe neurological complications. They included:  diffuse axonal injury, specified systemic involvement of connective tissue, cognitive impairment, complex partial seizures, disorders of the nervous system, mental disorders caused by brain injury or brain dysfunction, somatic symptom disorder, reaction to stress, and adjustment disorders (situational depression), cognitive impairment, psychomotor impairment, mood disorder, constructional apraxia, repeating words after being distracted, inability to finish math tasks, disorders of refraction and accommodation, a lipid metabolism disorder, other lipedema - related conditions, and finally, pyramidal tract dysfunction.  Slawek is happily married to Kate and has three children—his “two princesses” - Marysia (5 years old) and Zosia (7 years old), and his HERO, a son Jacob (12 years old). His life turned upside down within a couple of months. He wants to recover for himself and his family and shows a strong motivation to achieve that! Against all odds!  Why does Slawek require help, and what is the fundraiser's purpose?   The answer is intense and individual physical therapy. We found a rehabilitation center that is not overpriced and hires good caregivers. Slawek would also like to try an alternative treatment. However, the medications, doctor’s appointments, and transportation costs are enormous. The lack of funds is the only obstacle on his path to recovery! It is why he decided to launch this fundraiser. Thank you for any donation on his behalf! 

64 227 zł
Joanna Himstedt
Joanna Himstedt , 33 years old

Mama dwójki dzieci walczy z rakiem piersi❗️Pomóż❗️

Mam na imię Asia, mam 31 lat i jestem mamą wspaniałej 4,5-letniej Ani i 2,5-letniego Adasia. Do niedawna prowadziłam całkiem szczęśliwe życie. Niestety w lutym wszystko się zmieniło. Moja historia zaczyna się dosyć niewinnie od drobnych, niegroźnych zmian w piersi. Miałam udać się do szpitala na ich wycięcie. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, z czym tak naprawdę przyjdzie mi walczyć. Badanie histopatologiczne nie pozostawiło jednak złudzeń – w moich piersiach wykryto raka, który powoli odbierał mi zdrowie… Diagnoza bardzo mnie przybiła i przeraziła. Zupełnie się tego nie spodziewałam. Wiedziałam jednak, że moim największym przeciwnikiem jest czas i strach. Musiałam stawić czoła chorobie i zacząć walczyć. Po wielu konsultacjach i badaniach lekarze uznali, że w moim przypadku konieczne jest wykonanie obustronnej mastektomii. I tak 21 lutego odbyła się operacja, po której obecnie dochodzę do siebie.  Jestem w trudnej sytuacji finansowej. W grudniu 2022 roku rozpoczęłam działalność, którą ze względu na chorobę musiałam na jakiś czas pozostawić. Jestem tak naprawdę na samym początku leczenia. Niedługo rozpocznę chemioterapię, następnie terapię hormonalną. Wiem, że czeka mnie trudny i długotrwały proces. Informacja o chorobie bardzo mnie zaskoczyła. Nie mam odpowiednich środków, by zapewnić sobie dalsze leczenie. Boję się, że to właśnie pieniądze przesądzą o moim zdrowiu i przyszłości. Ogromnym wsparciem są dla mnie moi najbliżsi. Dziś jednak muszę prosić również i Was o pomoc. Brak pieniędzy powoduje we mnie okropny lęk i strach. Nie mogę przegrać tej walki… Nie w taki sposób. W domu czekają na mnie ukochane dzieci i partner. Dlatego błagam, pomóżcie mi uzbierać potrzebne środki na leczenie! Jesteście moją ostatnią nadzieją… Joanna  

64 210 zł
Mariusz Wierzbicki
Mariusz Wierzbicki , 43 years old

By spojrzenie Mariusza nareszcie zaczęło być świadome...

Każdego dnia Mariusz wracał do domu o tej samej porze. Szczęśliwy Franek biegł w jego stronę, rzucając się mu na szyję. Codziennie cieszył się, że ukochany tata wrócił z pracy. Tego dnia było inaczej. Mijały godziny, a nikt nie otwierał drzwi. Żona czekała, martwiąc się coraz bardziej. W telefonie słyszała tylko głuchą ciszę. Cały stres związany z brakiem kontaktu, zmienił się w ogromną rozpacz. Mariusz na co dzień pracował w mieszalni farb, jednak najbardziej interesował się motoryzacją. Bardzo się cieszył kiedy wolne dni mógł spędzać w garażu. Lubił pomajsterkować przy samochodach. Chętnie pomagał znajomym i sąsiadom. Naprawiał samochody, a z czasem też motocykle… Bardzo często towarzyszył mu jego starszy syn, który z ogromną chęcią pomagał mu i uczył się tego, co pokazywał mu Mariusz. 10 maja 2021 roku Renata, żona Mariusza odebrała telefon ze szpitala. Okazało się, że jej mąż miał poważny wypadek komunikacyjny. Auto wymusiło pierwszeństwo. Uderzenie było tak silne, że został przewieziony nieprzytomny do szpitala i wymagał jak najszybszej operacji. Rozpacz, która ogarnęła całą naszą rodzinę, była nieporównywalna do niczego, co wcześniej nas spotkało. Nigdy nikt z nas nie bał się tak bardzo o życie bliskiej osoby.  W szpitalu przekazano nam wiele przerażających informacji. Odbite płuca, liczne złamania, obrzęk mózgu… Każda kolejna diagnoza jeszcze bardziej nas niepokoiła. Czekaliśmy, aż operacja dobiegnie końca. Lekarz, który operował brata, powiedział, że wszystko się udało, a jego stan jest stabilny. Dni mijają, a Mariusz cały czas musi być wspomagany oddechowo przez respirator. Niestety, do dziś nie odzyskał świadomości. Otwiera oczy, reaguje na światło… Wydaje nam się, że gdy do niego mówimy, wszystko rozumie. Kilka dni temu lekarze powiedzieli, że pojawiły się także próby przełykania. Mamy ogromną nadzieję, że już niedługo Mariuszowi wróci świadomość, rozpozna nas i powie choćby jedno słowo…  Mimo że Mariusz przez cały czas jest nieświadomy, wiemy już, że czeka go intensywna rehabilitacja. Bardzo zaangażowaliśmy się w zorganizowanie mu miejsca w ośrodku, jednak by móc rozpocząć rehabilitację, konieczne jest, aby zaczął samodzielne oddychać. Turnusy, zabiegi, terapie - to wszystko jest bardzo kosztowne. Niestety, nie uda nam się tego opłacić bez Twojego wsparcia. Zależy nam na zapewnieniu mu profesjonalnej pomocy, aby jak najszybciej mógł wrócić do sprawności. Rodzina i bliscy Mariusza Mariusza możecie również wspierać poprzez licytację na Facebooku ➡️ Obudźmy Tatusia dla Wiktora i Franusia

63 920 zł
Krzysztof Herzog
Krzysztof Herzog , 51 years old

Choroba odebrała mi sprawność, ale nie marzenia! Pomóż mi je spełnić!

Cześć, jestem Krzysiek i chciałbym Was prosić o pomoc. Jeszcze miesiąc temu byłem w pełni sprawnym, szczęśliwym mężem i ojcem trójki wspaniałych dzieci. Człowiekiem kochającym góry i wodę, spełnionym z wreszcie nabytym – wymarzonym hobby, czyli ogródkiem. Los jednak zdecydował inaczej. Podczas ataku dny moczanowej 17 czerwca, na którą choruję od lat, wystąpiły komplikacje i brak reakcji na podany antybiotyk. Czujność żony i szybka reakcja lekarza rodzinnego zakończona wizytą na SOR rozpoczęła moją walkę o nogę, jak i o niepracujące nerki.  Zlecone konsultacje międzyszpitalne zakończyły się na nefrologii, a następnie Szpitalu Miejskim w Jaworznie. Grupa fantastycznych lekarzy walczyła o CUD, czyli o to, by wygrać pierwotnie z sepsą, następnie już ze wstrząsem septycznym i martwiczym zapaleniem powięzi.  Walka toczyła się już nie o nogę czy nerki, ale o MOJE życie. Wieczorem 23 czerwca, w Dzień Ojca, lekarze zadecydowali, że konieczna jest AMPUTACJA, by uratować moje życie! Wszystko zakończyło się pomyślnie i pomimo przerzutów zakażenia na górne części ciała, mój stan był stabilny, choć ciągle zagrożony, Mimo to wciąż walczyłem na Intensywnej Terapii z niewydolnością wielonarządową i zakażeniem. W końcu zestaw przyjmowanych 9 antybiotyków przyniósł oczekiwane efekty. Czułem, że dostałem drugą szansę! Teraz czas podjąć wyzwanie życia z jedną nogą. Bardzo się staram, ale chciałbym być pełnosprawnym człowiekiem. Zmusza mnie to do prośby o Wasze wsparcie i pomoc, bo koszty zakupu protezy są ponad siły naszej rodziny. Zakup właściwej protezy pozwoli mi korzystać z pełni życia, być czynnym zawodowo pracownikiem i realizować moje hobby.  Przede wszystkim chciałbym pokazywać dzieciom, że życie z niepełnosprawnością nie ma barier. Zanim choroba mnie okaleczyła, spędzaliśmy bardzo dużo czasu całą rodzinką od wędrowania po górach, zwiedzania nieznanego, zdobywania ciekawych doświadczeń, do morsowania. Bez Waszej pomocy znacznie ciężej będzie mi realizować powyższe cele. Za każde okazane serce i życzliwość już teraz bardzo dziękuję! Krzysiek Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

63 735,00 zł ( 49.92% )
Still needed: 63 925,00 zł
Filip Brański
Filip Brański , 33 years old

Mamy tylko siebie! Pomóż nam ratować życie BRATA❗️

Stan krytyczny. Roztrzaskane kości, pęknięty kręgosłup, zmiażdżone narządy wewnętrzne. To cud, że żyje – usłyszeliśmy od lekarzy, rozdarci bólem, który do tej pory był nam obcy. Filip, mimo tak mocnych obrażeń dostał od losu szansę. Drugiej nie będzie… Błagamy o pomoc! Nasz brat walczy o życie po wypadku komunikacyjnym. Od momentu tej tragedii, 16 kwietnia tego roku, jest nieprzytomny. Opleciony gąszczem kabli i aparatury, która podtrzymuje go przy życiu. Nie może samodzielnie oddychać. W naszych głowach dźwięczy przerażająca cisza. Przecież do tej pory rozmawialiśmy codziennie. Nie mamy rodziców. Filip nie założył swojej rodziny. O jego życie i zdrowie walczymy my – dwie siostry i brat. Jesteśmy razem od zawsze, NA ZAWSZE! Nie dopuszczamy do siebie myśli, że Filipka może zabraknąć… Jeszcze kilka tygodni temu razem spędzaliśmy święta. Czy to ostatnie? Nie możemy na to pozwolić! Filip zawsze był naszą opoką. Jest niezwykle silnym, spontanicznym mężczyzną i kochającym bratem, najlepszym wujkiem chrzestnym i przyjacielem. Odbiera telefon o każdej godzinie, w dzień i w nocy. Gdy jest potrzebny, potrafi natychmiast do nas przyjechać, nawet zza granicy. Zły los jest jednak bezwzględny… Filip doznał obrzęku mózgu i zmiażdżenia pęcherza moczowego. Połamał żebra. Jego płuca i serce zostały stłuczone, a kręgosłup pękł w dwóch miejscach. Miednica rozsypała się na kawałeczki... Nasz brat przeszedł już operację usunięcia krwiaka i śledziony. Przed nim kolejna, by złożyć biodra i miednicę. Każda interwencja chirurgiczna jest dla niego zarówno szansą na życie, jak i śmiertelnym zagrożeniem.  Filip jednak jest z nami, silny i waleczny. Codziennie odwiedzamy go w szpitalu. Mówimy do niego. Opowiadamy. Planujemy. Ciśnienie krwi się ustabilizowało i lekarze powoli wybudzają go ze śpiączki farmakologicznej. Musimy jak najszybciej zdobyć środki, by zapewnić mu dalsze niezbędne operacje, intensywną rehabilitację i wsparcie medyczne. Bez tego, szanse Filipa spadają do ZERA. Z serca błagamy. Pomóżcie nam ratować naszego ukochanego brata. Każda złotówka ma znaczenie i przybliża go do życia, które kochał – pełnego energii, radości i nowych przygód. Mamy tylko siebie… Rodzeństwo

63 674,00 zł ( 59.85% )
Still needed: 42 709,00 zł
Olek Jurga
Olek Jurga , 2 years old

STÓJ❗️Trwa walka o każdy oddech Olusia❗️

Nie tak miały wyglądać nasze pierwsze chwile z ukochanym synkiem. W rozłące, w wielkiej niepewności i towarzyszącym lękiem na każdym kroku. Upragniony dzień narodzin, choć początkowo taki był, szybko zamienił się w koszmar, z którego nie możemy wybudzić się do dziś. Gdy Olek przyszedł na świat, nie oddychał. Lekarze robili wszystko, co mogli, by go uratować. Na szczęście udało się przywrócić funkcje życiowe. To jednak nie pozwoliło nam odetchnąć z ulgą. Jak się okazało, rozpoczęliśmy najważniejszą walkę, jaką kiedykolwiek byliśmy zmuszeni podjąć. Walkę o życie i zdrowie naszego syna. Olek choruje na bardzo rzadką chorobę, jaką jest dysplazja zaciskającej klatki piersiowej. Ze względu na zbyt wąską klatkę piersiową w każdej chwili może dojść u niego do niewydolności oddechowej, co będzie bezpośrednim zagrożeniem życia. Do tej pory synek przeszedł już kilka operacji, w tym m.in. tracheotomię, założenie jejunostomi oraz wszczepienie tytanowych implantów poszerzających klatkę piersiową.  Nie obyło się jednak bez bardzo poważnych komplikacji. Oluś zachorował na sepsę. Nigdy nie wymarzę ze swojej pamięci tej przerażającej chwili, gdy lekarze kazali nam się z nim pożegnać. Nigdy tak bardzo się nie bałam. Przez ponad dwa tygodnie ponownie walczyliśmy o jego życie. Dziś Oluś ma już rok, a my mamy za sobą 12 miesięcy nieustannej walki o każdy oddech.   Niestety naszego synka czeka jeszcze kilka operacji ratujących życie. Olek wymaga ciągłej podaży tlenu, oddycha za niego respirator. Pomimo tych wszystkich trudności, widzimy, jak dzielnie walczy o każdy kolejny dzień. Wiemy, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by zapewnić mu odpowiednią opiekę. Koszty leczenia są jednak na tyle duże, że nie jesteśmy w stanie pokryć ich samodzielnie. Pełni nadziei zwracamy się do Państwa o pomoc! Zebrane środki pozwoliłby nam zaopatrzyć się w potrzebny sprzęt medyczny, kontynuowanie koniecznej rehabilitacji oraz zakup przenośnego koncentratora tlenu, dzięki któremu moglibyśmy zabrać Olka chociażby na spacer. Teraz jest to niemożliwe. Rodzice Olusia

63 524 zł