Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Szczepan Kachnic
Szczepan Kachnic , 34 years old

Cudem przeżył udar mózgu – walczy, by odzyskać wszystko, co stracił

Mam na imię Szczepan, mam 31 lat, choć zamknięty w swoim ciele – myślę, czuje, obserwuję świat... 8 maja 2017 r. poczułem się gorzej. Zacząłem mieć trudności z mową, potem traciłem władzę w nogach. Niestety w szpitalu, do którego trafiłem diagnoza była opieszała i zbyt późno skierowano mnie do placówki specjalistycznej gdzie w końcu zapadł wyrok - udar niedokrwienny pnia mózgu. Rodzice i ówczesna dziewczyna z którą planowałem ślub i upragnione dzieci, usłyszeli, że powinni pożegnać się z synem i narzeczonym. Jednak ja nie zamierzałem się poddać. 27 lat to nie czas na umieranie.... Przeżyłem trzy najtrudniejsze doby, potem komplikacje po zapaleniu płuc. I tak trwam i walczę do dziś. Cudem przeżyłem, jak twierdzą lekarze, niestety na skutek ich zaniedbań – nie udzieleniu pomocy na czas – udar pozbawił mnie mowy i władzy nad własnym ciałem. Bylem całkowicie sparaliżowany, karmiony dojelitowo. Z czasem wypracowałem wiele, ale to i tak za mało by być samodzielnym. Moje ograniczenia są ogromne, nie raz bardzo trudne do zaakceptowania... Jestem uzależniony od opieki innych osób. Nie jestem w stanie sam podać sobie posiłku, obrócić się na bok, siąść bez podparcia, wykonać czynności toaletowych, tak naprawdę nie wykonuję samodzielnie żadnych czynności. We wszystkim wyręcza mnie na co dzień mama, która się mną całodobowo opiekuje. Jednak mimo swojego ciężkiego stanu nie poddaję się i walczę o każdy najmniejszy krok do przodu… Krok, który daje mi nadzieję na lepsze jutro. Prowadzę samodzielnie swój fanpage na FB – Powrót Szczepana. Piszę wzrokiem na ekranie laptopa – to daje mi jedyny kontakt logiczny ze światem zewnętrznym i pozwala się komunikować. Do tej walki, walki nie tylko z niepełnosprawnością, ale też walką o dalsze życie, potrzebuję codziennej, wielogodzinnej, intensywnej rehabilitacji. Jest ona kluczowa i niezbędna w procesie dochodzenia do zdrowia. To, co udało mi się osiągnąć w ciągu tych czterech lat, to przede wszystkim żyć… żyć i nie poddawać się mimo wszystko! Dzięki rehabilitacji i pomocy wspaniałych ludzi nauczyłem się na nowo samodzielnie żuć i połykać jedzenie, pić, trzymać głowę, ruszać ręką. Dzięki temu, że moja ręka zaczęła pracować – choć nie w pełnym zakresie – mogę sterować wózkiem elektrycznym, który jest dla mnie namiastką wolności. Każda czynność, którą wykonuję jest formą ćwiczeń. Ale potrzebuję również nieustannej profesjonalnej rehabilitacji. I tu zaczyna się problem... niestety, wielokierunkowa rehabilitacja jest bardzo kosztowna, a każda przerwa w niej odbiera mi to, co udało się wypracować i działa na moją niekorzyść. Każda pozyskana złotówka jest dla mnie szansą na poprawę stanu zdrowia. Dlatego zwracam się do wszystkich ludzi dobrej woli o pomoc i wsparcie w dalszym sfinansowaniu rehabilitacji, której koszt miesięczny kształtuje się w okolicach 15 tysięcy złotych a bez której mój stan nigdy się nie poprawi. Proszę pomóżcie mi w kontynuowaniu tego, co już osiągnąłem. Mam do przeżycia jeszcze wiele, wierzę, że moja determinacja przyniesie oczekiwane efekty i będę mógł kiedyś własnoręcznie wręczyć mamie bukiet kwiatów w podziękowaniu za bezwarunkową miłość i lata opieki. Muszę stać się samodzielny, dla siebie, dla rodziców, którzy teraz mnie wspierają. Każdemu darczyńcy jestem wdzięczny z całego serca. Szczepan

62 793 zł
Wojciech Chrząstek
Wojciech Chrząstek , 12 years old

Tajemnicza, dotąd nierozpoznana choroba zabiera nam synka. Pomóż nam go uratować!

Nasz Wojtuś ma 10 lat. Jeszcze do niedawna był wesołym, rozgadanym dzieckiem z wieloma pasjami i głową pełną wszelakich pomysłów. Jeszcze w zeszłym roku chodził do szkoły, bawił się z rodzeństwem i kolegami, grał w piłkę, uprawiał sporty. Pokazywał świat swojemu młodszemu bratu, był jego oparciem i drogowskazem – zarówno w różnych dziecięcych odkryciach, jak i psotach... Niestety już od wielu tygodni, Wojtka zabiera nam tajemnicza choroba, której nikt w Polsce jeszcze nie umiał zdiagnozować... Nagle, w ciągu kilku miesięcy, synek dosłownie zaczął nam niknąć w oczach… Od tygodni nie wypowiedział ani słowa, nie potrafił bez naszego wsparcia poruszać się, jeść, komunikować swoich podstawowych potrzeb! Jak się później okazało, to za sprawą choroby, która prawdopodobnie rujnuje  jego układ nerwowy, a my nie wiemy nawet, co to  za schorzenie!  Jesteśmy przerażeni tym, że czas płynie, a my  nie wiemy, jak mu pomóc... Przez ostanie pół roku odwiedziliśmy lekarzy różnych specjalizacji np.: neurologów,  genetyków, lekarzy chorób rzadkich, lekarzy chorób metabolicznych, pediatrów, psychologów, psychiatrów itp. Wykonaliśmy ogrom badań, o których istnieniu uprzednio nawet nie wiedzieliśmy. Robiliśmy badania krwi, płynu mózgowo- rdzeniowego, rozmaite badania genetyczne, obrazowe itp. Żadne z badań, żadna z wizyt – pomimo starań wielu specjalistów, za które jesteśmy ogromnie wdzięczni – nie dała nam odpowiedzi na pytanie: co zabiera nam naszego syna! Wciąż nie znam przyczyny tak szybkiego i całkiem niespodziewanego regresu. Jesteśmy przerażeni tym, jak ta choroba nas zaskoczyła i jakie spustoszenie sieje w organizmie naszego dziecka każdego dnia. Widzimy wręcz, iż każdy tydzień zwłoki w diagnostyce to dla Wojtka odebranie kolejnej umiejętności, kolejnej sprawności, kto wie, czy nie kolejnego wspomnienia, skojarzenia…  Nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie tego, przez co Wojtek przechodzi… Czy wie, co się z nim dzieje ? Czy chce nam coś przekazać? Prosimy Was wszystkich gorąco o pomoc.  Liczy się każda złotówka, każde udostępnienie… Dzięki temu sfinansujemy dalszą diagnostykę,  leczenie i rehabilitację naszego kochanego syna... Kasia i Marcin - rodzice Wojtusia

62 784 zł
Krzysztof Adamiec
3 days left
Krzysztof Adamiec , 51 years old

Krzysztof przeżył lawinę nieszczęść❗️Dzisiaj prosimy o pomoc w jego walce o powrót...

Nasz tata, mąż, dziadek ma tylko 49 lat. Jest zawsze wesoły, uśmiechnięty i pełen życia. Jego pasją są motocykle i wędkowanie. To niesamowicie pracowity, zawsze pomocny i oddany innym człowiek. Miał wiele planów i marzeń, co dzień dążył do ich realizacji. Jeden dzień sprawił, że wszystko legło w gruzach.  Dnia 07.06.2023 około godziny 13:00 dostał udaru niedokrwiennego lewostronnego. W szpitalu zostało zastosowane leczenie farmakologiczne z jednoczesną kwalifikacją na zabieg trombektomii.  Zabieg się udał, tata wracał do zdrowia, uśmiechał się, żartował i pokazywał, że wszystko będzie dobrze. Opuszczaliśmy Szpital pełni nadziei, że wszystko będzie dobrze... Najgorsze przyszło po godzinie 20, kiedy dostaliśmy telefon ze szpitala, że stan taty gwałtownie się pogorszył. Dostał wylewu prawostronnego. Zostały przeprowadzone 2 operacje! Pierwsza polegająca na zamknięciu źródła krwotoku, później druga, ciężka i długa operacja neurochirurgiczna trepanacji czaszki.  Niestety, obrzęk mózgu się powiększał. Do tego doszła sepsa. Przez  10 dni tata był w stanie śpiączki farmakologicznej w stanie krytycznym i bezpośredniego zagrożenia życia. Nadal jest podłączony do respiratora! Jest jednak mała nadzieja na to, że wróci do częściowej sprawności. Tata zaczyna odzyskiwać świadomość, łapać kontakt, zaciska dłonie i otwiera oczy.  Na polecenie, rusza rękami i nogami, chwilami oddycha samodzielnie.  Po wyjściu ze szpitala, gdy jego stan się unormuje, będzie potrzebował długotrwałej i kosztownej rehabilitacji. Jedyny ośrodek wentylacyjno-rehabilitacyjny mieści się w Krakowie. Pobyt tam to tak naprawdę jego jedyna nadzieja i szansa. Niestety, koszt za miesiąc to około 30 tysięcy złotych...  Jesteśmy świadomi, że rehabilitacja będzie znacznie dłuższa i bardziej kosztowna niż cel naszej zbiórki, jednak wiemy, że chociaż te 3 miesiące będą zbawienne. Naszym marzeniem jest to, by mógł ze świadomością patrzeć, jak radzą sobie jego żona, dzieci i jak dorasta ukochana wnuczka. Wierzymy, że RAZEM damy radę! Prosimy, pozostaw ślad, udostępnij. Każdy gest się liczy, nawet najdrobniejszy. Z Waszą pomocą będzie nam łatwiej zebrać fundusze na dalsze leczenie. Dziękujemy za każde wsparcie. Rodzina 

62 749 zł
Emilia Gmyrek
Urgent!
Emilia Gmyrek , 6 months old

Walczymy o serduszko Emilki! Potrzebna pomoc!

Tak bardzo czekaliśmy na naszą córeczkę… Początkowo ciąża przebiegała prawidłowo. Badanie beta HCG wyszło pozytywne, byliśmy wniebowzięci. Nasze szczęście nie trwało jednak długo. Niestety, połówkowe badania prenatalne wykazało nieprawidłowości… Gdy pojawiło się podejrzenie zespołu lewego niedorozwoju serca (HLHS) od razu dostaliśmy wytyczne, co mamy zrobić, jakie badania wykonać, gdzie się kierować. Mieliśmy nadzieję, że to pomyłka, że serce naszego ukochanego dziecka jest zdrowe. Jednak kardiolog prenatalny potwierdził diagnozę. Zostaliśmy poinformowani, że poród musi odbyć się w szpitalu o 3 stopniu referencyjności. Byliśmy przerażeni… Spotkaliśmy się na konsultacje z kardiochirurgiem. Poinformował nas, że wada córeczki jest najcięższą z możliwych. U naszej Emilii zupełnie nie rozwinęła się lewa komora serca, a aorta jest mocno zwężona. Na chwilę obecną wiemy, że naszą córeczkę czekają 3 inwazyjne operacje. Jako rodzice nie jesteśmy w stanie opisać targających nas emocji. Ciężko nam normalnie funkcjonować, gdy nie wiemy, co dalej czeka nasze maleństwo.  Będziemy musieli zmierzyć się z widokiem córki po operacji, podłączonej pod respirator z otwartą klatką piersiową przez kilka dni. Żaden rodzic nie jest przygotowany na takie cierpienie własnego dziecka. Już dziś wiemy, że córka będzie potrzebowała leków kardiologicznych i specjalistycznego sprzętu, jak aparat do pomiaru krzepliwości krwi, czy pulsoksymetr. Koszty są ogromne, już teraz dojazdy do szpitala i specjalne mleko pochłaniają sporą część naszego budżetu. Mamy nadzieję, że niedługo w naszym życiu zaświeci słońce i będzie nam dane cieszyć się naszą wyjątkową córką. Zrobimy wszystko, żeby zawalczyć o jej przyszłość. Potrzebujemy jednak Waszego wsparcia. W takich momentach trudno wyrażać wdzięczność. Jednak chcemy, żebyście wiedzieli, że każdy gest jest dla nas na wagę złota. Rodzice

62 739 zł
Dawid Siekierski
Dawid Siekierski , 23 years old

Cios w klatkę piersiową prawie zabił Dawida. Ratuj młode życie!

Dramat Dawida, ale i całej naszej rodziny wydarzył się 5 czerwca 2021 roku. To miał być długi weekend, przepełniony radością i dobrą atmosferą. Okazał się jednym z najgorszych w naszym życiu. Wprowadził strach, niepewność i brak zrozumienia.  Dawid tej soboty był bardzo radosny. Z niecierpliwością wyczekiwał na spotkanie ze znajomymi i swoją dziewczyną, na którym miało pojawić się sporo kolegów z jego szkoły podstawowej i gimnazjum. Nikomu nie przeszło przez myśl, że zakończenie tego spotkania skończy się dla Dawida tragicznie. Nie wiadomo z jakiego powodu jeden z kolegów nagle zadał Dawidowi mocny cios w klatkę piersiową. Syn upadł na ziemię, czego efektem było zatrzymanie akcji serca i krążenia. Wtedy rozpoczął się dramatyczny scenariusz, którego konsekwencje odczuwamy do dziś. Dawid długo nie otrzymywał pomocy, ponieważ koledzy zlekceważyli jego stan, twierdząc, że zaraz wstanie, że tylko udaje. Nie udawał… Ciężko powiedzieć co kierowało sprawcą ciosu. Tym bardziej ciężko powiedzieć, dlaczego wszyscy zwlekali z pomocą. Dopiero po dłuższym czasie wezwano karetkę pogotowia, która po skutecznej resuscytacji, na sygnale przewiozła Dawida do szpitala. Syn w stanie bardzo ciężkim został przekazany na OIOM. Nie mogliśmy uwierzyć w to co się stało. Syn wyszedł na spotkanie z przyjaciółmi i dziewczyną, a skończył, walcząc o życie w szpitalnym łóżku. Dawid przebywał w śpiączce farmakologicznej. Doszło do niedotlenienia mózgu, czego skutkiem jest spastyczne porażenie czterokończynowe i encefalopatia niedotlenieniowo — niedokrwienna. Po ciężkiej walce o życie w szpitalu i pogodzeniem się z sytuacją potrzebujemy ogromnych środków na rehabilitację  Nasz syn to młody człowiek, ma dopiero 20 lat, przed nim całe życie. Widzimy jego postępy. Każdy dzień z intensywną rehabilitacją przybliża nas do powrotu do zdrowia. Jednak to wciąż za mało, by Dawid mógł samodzielnie chodzić, czy się porozumiewać. Dlatego z całych serc prosimy o pomoc. Pomóżmy odzyskać Dawidowi to, co stracił. Pomóż odzyskać młodość, samodzielność i wiarę w piękną przyszłość! Rodzice Dawida

62 488,00 zł ( 44.49% )
Still needed: 77 938,00 zł
Katarzyna Oberc
Katarzyna Oberc , 16 years old

Kasia może znów chodzić! Zbieramy na operację – Pomóż!

Gdy dziecko rodzi się chore, rodzic zawsze ma nadzieję, że to nie jest prawda, że postawiona diagnoza okaże się błędną. Niestety w przypadku naszej Kasi tak się nie stało. Dziś  jest już nastolatką, która po wielu latach rehabilitacji musiała usiąść na wózku! Kasia urodziła się z przepukliną oponowo-rdzeniową i wodogłowiem wewnętrznym. Gdy miała 6 miesięcy, przeszła endoskopowy zabieg mózgu, aby wodogłowie się nie rozwijało. Operacja na szczęście się powiodła i główka naszej córki jest w normalnych rozmiarach. Ku naszej ogromnej radości córeczka szybko zaczęła mówić. Poruszała się w pozycji czworacznej, stała w ortezach, zaczynała stawiać pierwsze kroki. Niestety, ale rozwinęła się u niej dysplazja stawu biodrowego w prawej nodze. Dziś walczymy z całych sił, aby mogła stanąć na nogi. Jest ciągle rehabilitowana, ale niestety to nadal za mało! Obecnie w związku ze zwichnięciem stawu biodrowego Kasia bardzo cierpi. Każda pozycja sprawia jej ogromny ból, przez który nie może nawet przespać nocy. Porusza się teraz na wózku inwalidzkim. Konieczna jest operacja stawu biodrowego, osteotomia i osteoplastyka kości udowej oraz wiele skomplikowanych działań, aby pozbyć się bólu. Operacja ta ulży jej w cierpieniu, ale też da nadzieję na powrót do poprzedniego stanu. Operacja ma się odbyć w Warszawie w Paley European Institut. Koszt zabiegu wraz z rehabilitacją 3-miesięczną, pobytem w Warszawie i zakupem ortez wynosi około 400.000 zł! Kasia pomimo swojej choroby jest dziewczynką uśmiechniętą i pogodną. Jej marzeniem jest stanąć na nogi. Marzenie uda się spełnić z pomocą ludzi o wielkich sercach… Zwracamy się o pomoc w zbiórce pieniędzy na ten cel, ponieważ sami nie jesteśmy w stanie pokryć takiego wydatku. Wierzymy, że dzięki Tobie stanie się to możliwe! 🎥 TVP Rzeszów Apel o pomoc dla licealistki z Krosna

62 317,00 zł ( 14.64% )
Still needed: 363 215,00 zł
Piotr Makuła
Piotr Makuła , 45 years old

Stwardnienie rozsiane postępuje! Ratujemy Piotra – męża i tatę dwójki dzieci!

Piotr to mój mąż. Razem wychowujemy dwoje dzieci. W 2007 życie naszej rodziny wywróciło się do góry nogami... To wtedy u Piotra zdiagnozowano stwardnienie rozsiane – chorobę nieuleczalną, która krok po kroku odbiera mu sprawność. To był dla nas szok. Nie wiedzieliśmy, co dalej. Zaczęła się walka... Mąż jeszcze niedawno był silnym i sprawnym mężczyzną, który mógł opiekować się swoją rodziną. Choroba odebrała mu sprawność – teraz ma problem z poruszaniem się, są dni, kiedy nie może sam podnieść się z łóżka. Zwykłe czynności stały się bardzo trudne do wykonania. Przez wiele lat walczył, jak umiał. Dzięki temu chodził, ale dwa lata temu wszystko się zmieniło... Choroba postąpiła, stała się silniejsza, wepchnęła go na wózek inwalidzki, nie pozwoliła dłużej oszukiwać, że nic się nie dzieje. W chwili kiedy przestał chodzić, stracił szanse na leczenie eksperymentalne. Jednym z warunków leczenia w takich terapiach jest to, żeby pacjent samodzielnie się poruszał. Każdy dzień to walka o sprawność, a mąż bez leczenia jestem na straconej pozycji. Ciągła rehabilitacja, wizyty u specjalistów (często prywatne), dojazdy są bardzo kosztowne. Znacznie obniżają nasz skromny budżet domowy.  Mąż kocha życie, bo ma dla kogo żyć. Mamy dwoje wspaniałych dzieci i wielu przyjaciół. Ja wspieram Piotra, jak mogę. Na moje barki spadły wszystkie obowiązki. Mąż nie chce być tylko ciężarem dla mnie i dzieci. Szansą może być lek, na który nas nie stać. Miesięczna kwota, jaka jest nam potrzebna na zakup tego leku to 8 tysięcy złotych. Żeby leczenie przyniosło jakiekolwiek efekty, potrzebne są pieniądze na dwuletnią terapię. Chciałabym, żeby mąż jak najdłużej uczestniczył w naszym życiu rodzinnym, spędzał czas na świeżym powietrzu i jeździł z dziećmi na rowerze (Piotr na skuterze inwalidzkim). Chcę, żeby sam wychodził z domu i nie był więźniem czterech ścian przekłutym do łóżka. Bardzo proszę o pomoc. Mąż ma w sobie siłę i nadzieję, że pokona tę chorobę i będzie mógł patrzeć, jak dorastają nasze dzieci. Każda wpłacona kwota zwiększa szansę za zdobycie leku i na w miarę normalne życie. Mój mąż i ja wierzymy, że wygramy tę walkę. Doceniamy każdy dzień. Dzieci potrzebują taty, a ja męża. Ciągle walczymy o jego sprawność. Leki dają nam zawsze dużo nadziei, nadziei na lepsze jutro. Edyta, żona Piotra możesz wesprzeć, biorąc udział w licytacjach ➡️ KLIK

62 044,00 zł ( 32.04% )
Still needed: 131 574,00 zł
Klara Mielcarz
1 day left
Klara Mielcarz , 4 years old

Uśmiech ponad wszystko! Niestety, kryje wiele cierpienia... POMOŻESZ Klarci?

Jej choroby nie znikną ot, tak. Nie kupimy na nie leku. Nikt nie wymyślił sposobu, który wszystko odczaruje. Możemy codzienną walką, pomagać naszej córce lepiej żyć! O pomoc w tej walce, prosimy właśnie CIEBIE!  Klara urodziła się w kwietniu 2020 roku z wadą genetyczną — jest to zespół monosomii 1p36. A tak najprościej? Co to powoduje? Jednej konkretnej odpowiedzi nie ma, każde dziecko rozwija się inaczej bądź, niestety nie rozwija. Najczęściej widoczne jest duże opóźnienie w rozwoju intelektualnym i motorycznym. My jak zapewne wszyscy rodzice chorych dzieci, wierzymy, że nasza córeczka kiedyś będzie samodzielna. Może nawet będzie sama chodziła? Być może usłyszymy jej głos? Specjaliści mówią, że raczej nie — ale nikt nie powstrzyma nas przed marzeniami i walką! Jej głos byłby najpiękniejszą melodią dla naszych serc, ale ważniejsze jest to, by umiała w jakikolwiek sposób przekazać nam, co czuje i czego potrzebuje. Pracujemy trwale nad wspomagającymi i alternatywnymi metodami. Nadal potrzebujemy w tej kwestii wsparcia! Często musimy zejść jednak na ziemię! Ogromnym sukcesem będzie, chociażby codzienność bez pieluchowania.  Wraz z wszelkimi wynikami i diagnozami, uczyliśmy się nowych i przerażających przypadłości i terminologii medycznej. Trwogę wzbudzała m.in. drobnozakrętowość, która jak się później okazało, jest złą budową mózgu! Ona prowadzi do kolejnych tragedii! Ciężkiej niepełnosprawności intelektualnej, lekoopornej padaczki, zeza zbieżnego, wiotkości mięśni, zaburzeń mowy i połykania... Klarunia ma zaburzenia hormonalne — dzień zaczynamy od tabletek! Okularki również stały się koniecznością. Córka ma nadwzroczność, zaburzenia akomodacyjne, astygmatyzm, stałe drżenie gałek. Nasza mała dziewczynka ma dopiero 3 lata, a w jej dokumentacji jest szereg chorób. Za każdym razem, gdy pomyśleliśmy, że gorzej już nie może być, lawina diagnoz znów zaczęła spadać!  Jednego możemy być pewni — długotrwała opieka, leczenie i codzienna terapia jest kluczowa. Środki finansowe na pomoc specjalistów, rehabilitację, neurorozwojowe terapie i inne zajęcia oraz pomoce techniczne są ogromne... Klara to nasza mała, ale dzielna wojowniczka. Pragniemy dać jej wszystko, co tylko mogłoby pomóc zyskać samodzielność i możliwość godnego funkcjonowania w tym świecie. Proszę, pomóż nam w codziennej walce! Rodzice

62 008,00 zł ( 72.85% )
Still needed: 23 099,00 zł
Łukasz Bryk
Łukasz Bryk , 42 years old

Dzieci pytają o swojego tatę... Pomóż Łukaszowi wrócić do rodziny!

27 maja 2022 roku mój mąż trafił do szpitala z silnym bólem głowy... Gdy jechał na SOR, żadne z nas nie podejrzewało, że diagnoza będzie tak druzgocąca, a życie naszej rodziny za chwilę zmieni się raz na zawsze...  W szpitalu wykryto krwawienie podpajęczynówkowe, a po licznych badaniach obecność dwóch tętniaków: jednego w okolicy prawej tętnicy ocznej, drugiego na szczycie tętnicy podstawnej. Po dwóch i pół tygodniu ciągłego leżenia w szpitalu, mąż został wypisany do domu, ze skierowaniem do ponownej kontrolnej angiografii po trzech miesiącach. Zgodnie z zaleceniami, pod koniec września Łukasz wybrał się na badanie. Tam jednak usłyszał kolejne złe informacje… Jeden z tętniaków urósł! Po konsultacjach z lekarzami zdecydowaliśmy się na jego „zamknięcie”. Dokonano embolizacji i po 10 dniach Łukasz mógł wrócić do domu. Niestety, dopiero wtedy zaczęło się najgorsze… Niespełna po dwóch tygodniach od wypisu, Łukasz doznał rozległego udaru mózgu. W konsekwencji doszło do porażenia prawej strony ciała, zaburzeń mowy, trudności z połykaniem śliny… Dziś został już wybudzony ze śpiączki, pomału odzyskuje świadomość, jesteśmy w stanie nawiązać z nim kontakt. Co najważniejsze – poznaje nas! Próbuje porozumiewać się za pomocą drobnych ruchów i gestów. Jednak nadal trudno nam się pogodzić z zaistniałą sytuacją. Przecież Łukasz dopiero co, był zdrowym, silnym mężczyzną, a dziś nie jest w stanie wypowiedzieć nawet swojego imienia. Moje serce każdego dnia pęka na nowo… Wiemy, że przed nami długa droga. Mąż będzie wymagał długotrwałej i specjalistycznej rehabilitacji. Obecnie mija już kolejny tydzień, kiedy Łukasz jest w szpitalu. Okres ten jest bardzo ciężki nie tylko dla niego, ale przede wszystkim dla naszych dzieci - Zuzanki (11 lat), Rozalki (7 lat) i Mikołajka (2 lata). Oni nie rozumieją, dlaczego tak długo nie ma z nimi taty, nie mogą z nim porozmawiać czy się przytulić. Nie mogą pojąć, dlaczego tata, zawsze pełen energii, robiący kilka rzeczy naraz, zabiegany i silny, teraz został przykuty do łóżka. Mocno w to wierzę, że w tragicznych momentach ludzie są w stanie się wspierać i okazać niesamowitą solidarność, ci najbliżsi i ci całkiem obcy. Dlatego też, jeżeli ktokolwiek chciałby wspomóc walkę z chorobą mojego męża, z całego serca już teraz dziękuję. Proszę, ratujmy wspólnie Łukasza i nie pozwólmy mu się poddać! Agnieszka, żona Łukasza *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

61 968,00 zł ( 32.36% )
Still needed: 129 522,00 zł