Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Kinga Wosztyl
Urgent!
Kinga Wosztyl , 12 years old

Operacja jedyną szansą na życie bez bólu i cierpienia❗️Pomóż Kindze!

PILNE❗️Jeśli nic nie zrobimy, Kingę czeka życie na wózku inwalidzkim! Dziewczynka ma niedowład nóg, ostatnie wyniki są bardzo złe... Kość udowa wysuwa się z panewki, jest już w 60% poza nią... Jeśli dojdzie do najgorszego, Kingę czeka ból nie do zniesienia, przestanie też chodzić... Nie możemy do tego dopuścić! Operacja jest jedynym ratunkiem przed niewyobrażalnym cierpieniem! Rodzice Kingi bardzo proszą o Twoją pomoc: Nasza córeczka Kingusia przyszła na świat 12 tygodni przed terminem. Ważyła zaledwie 980 gramów... Jej stan był bardzo ciężki. Po urodzeniu przeszła operację ratującą życie. Pierwsze chwile naszego dziecka na świecie były naprawdę dramatyczne... Baliśmy się, czy nasza córeczka da radę, czy przeżyje, czy znajdzie w sobie dość siły, by przezwyciężyć śmierć. Było bardzo ciężko. Nie sądziliśmy, że gdy Kinia wygra walkę o życie, będzie czekać ją kolejna - o zdrowie... Kinia jest skrajnym wcześniakiem - tak nazywa się dzieci, urodzone przed 32. tygodniem ciąży. Ich narządy nie zdążyły się jeszcze dobrze wykształcić, co powoduje szereg ciężkich problemów zdrowotnych. Niestety skrajne wcześniactwo u Kini pozostawiło po sobie trwały ślad w postaci niepełnosprawności... Każdego dnia cieszymy się, że nasza córeczka jest z nami i każdego bardzo ciężko walczymy o to, aby Kini żyło się sprawniej i lepiej... Każdy rodzic chce dla swojego maleństwa tego, co najlepsze... Niestety Kinga mało ma z beztroski dzieciństwa, zbyt dużo czasu spędza w szpitalach... Za nią wiele zabiegów, operacji. Od placu zabaw lepiej zna rehabilitacyjną salę. Codziennie dzielnie ćwiczy po to, aby uzyskać jak największą sprawność. Wszystko po to, by żyć normalnie. Jest dzielną dziewczynką, która zadziwia wszystkich swoją siłą. Najgorszym problemem naszej córeczki jest niedowład kończyn... Kinga zmaga się też ze wzmożonym napięciem mięśniowym. Ma przykurcze, problemy z poruszaniem, podwichnięte biodro... Nosi specjalne ortezy. Tylko dzięki nim może chodzić i utrzymywać równowagę... Inaczej jej chore, słabe nóżki nie mogłyby jej unieść. Niestety, to już za mało... Kinia coraz częściej potyka się i przewraca... Cierpi, coraz częściej towarzyszem jej codzienności jest ból. Pęka serce, gdy widzi się cierpienie własnego dziecka... Szukaliśmy pomocy w całym kraju. W końcu dowiedzieliśmy się o Klinice Ortopedii Dziecięcej w Aschau w Niemczech, w której operuje światowej klasy specjalista, doktor Florian Paulitsch. Pomaga dzieciom takim jak Kinga... Okazało się, że stan naszej córeczki jest naprawdę zły. Pilnie potrzebna jest operacja rekonstrukcji biodra oraz kolana. Bez niej naszą córeczkę czeka wózek inwalidzki! Doktor daje nam duże szanse na to, że po operacji nasza córeczka będzie chodzić, a nawet biegać. Nie mamy wiele czasu, aby uratować nóżki Kini. Jeśli dojdzie do całkowitego zwichnięcia, naszą córeczkę czeka niewyobrażalne cierpienie... Nie możemy do tego dopuścić! Chcemy, aby nasza córcia była szczęśliwa, mogła chodzić, skakać i biegać. Żyć bez wózka inwalidzkiego, barier i cierpienia… Potrzebujemy aniołów, które swoją dobrocią pomogą naszej dzielnej wojowniczce przejść przez życie na własnych nóżkach. Potrzebujemy Cię… Prosimy, pomóż naszej Kini. Agnieszka i Łukasz - rodzice Kingi ➡️ Kindze możesz pomóc też przez LICYTACJE - KLIK!

65 604,00 zł ( 91.47% )
Still needed: 6 117,00 zł
Barbara Hernik
Barbara Hernik , 40 years old

Mama trójki dzieci walczy o życie – nie pozwól by SLA wygrało!

Wraz z żoną wiedliśmy normalne, spokojne życie. Wychowywaliśmy trójkę cudownych dzieci, snuliśmy plany i marzenia na przyszłość. Byliśmy naprawdę szczęśliwi. Niestety, do czasu... SLA –  te 3 litery, kiedyś nic nie znaczące, dzisiaj dla Basi są wyrokiem śmierci. Powoli, dzień po dniu, odbierają mojej żonie sprawność i funkcje życiowe. Teraz wszystkie nasze marzenia sprowadzają się do jednego – by uwolnić Basię od cierpienia... W 2017 roku, kiedy żona była w ciąży zdiagnozowano u niej nowotwór tarczycy. Na szczęście szybko przeprowadzona operacja i odpowiednie leczenie spowodowały, że Basia szybko wróciła do zdrowia, a nasza córeczka urodziła się zdrowa. Byliśmy bardzo szczęśliwi i pewni, że najgorsze już za nami. Niestety, tak bardzo się myliśmy... Najpierw wystąpiły problemy z przełykaniem płynów oraz pokarmów, później pojawiły się objawy infekcji dróg oddechowych, wzmożone napięcie mięśniowe, a także bolesne skurcze lewego przedramienia i dłoni. Szybko trafiliśmy do szpitala, gdzie Basia niezwłocznie została poddana licznym badaniom. W listopadzie 2020 roku otrzymaliśmy wyniki, które jednoznacznie wykazały poważną, groźną i wciąż nieuleczalną chorobę układu nerwowego – SLA, czyli stwardnienie zanikowe boczne. Dodatkowo – dyzatrię, dysfagię, niedowład obu kończyn górnych z zanikami mięśni dłoni, niedowład lewej kończyny dolnej i wiele innych bolesnych dolegliwości. Byliśmy zdruzgotani! Wiedzieliśmy, że choroba z czasem będzie przybierać na sile i zwiększy deficyty ruchowe. Nie sądziliśmy jednak, że stanie się to tak szybko. Dziś Basia nie może już mówić. Wymaga całodobowej opieki i porusza się jedynie na wózku. Nie jest w stanie wykonać nawet najprostszych czynności samoobsługowych – zjeść czy ubrać się.  SLA wysysa z niej nie tylko życie, zabiera samodzielność i godność... Dla mnie jako męża to straszliwy obraz, połączony z poczuciem przeraźliwej bezradności...  Na SLA nie ma leku, złotego środka... Może nam pomóc jedynie intensywna rehabilitacja, dalsze leczenie i specjalistyczny sprzęt medyczny... Oprócz tego Basia będzie potrzebowała opieki domowej. Niestety, koszty z każdym dniem się piętrzą, a oszczędności są już na wyczerpaniu. Nie pozostaje mi nic innego, jak prosić ludzi dobrego serca o pomoc... Moja żona znika w oczach, a ja jedyne czego pragnę to, by ją uratować! Dla niej, dla naszych dzieci, dla siebie… Paweł, mąż Basi

65 394 zł
Sebastian Szepielak
Sebastian Szepielak , 29 years old

Jeden skok do wody zmienił całe życie. Wesprzyj walkę Sebastiana!

Taka diagnoza to często wyrok! W ułamku sekundy wszystko to, na co pracowałeś przez całe życie, przestaje mieć znacznie. Jeden niewłaściwy skok do wody zmienił całe życie Sebastiana. 14 sierpnia przeżył wypadek, ma uszkodzony kręgosłup na wysokości C7. Budzisz się kolejnego dnia i nic nie jest już takie jak dawniej! Straciłeś kontrolę nad ciałem i stopniowo tracisz kontrolę nad życiem... Jeszcze chwilę wcześniej był bardzo aktywnym chłopakiem w ciągłym ruchu. Wraz ze swoją narzeczoną odliczał dni do narodzin dziecka, które ma pojawić się na świecie w październiku 2022 roku. By móc być naprawdę sprawnym tatą, Sebastian musi być rehabilitowany. Już w tym momencie wraca mu czucie w nogach. Specjaliści widzą, że ma duże szanse, by było jeszcze lepiej, jednak do tego potrzebne są pieniądze.  Dopóki walczysz, znaczy, że się nie pogodziłeś i wciąż masz szansę! Dlatego właśnie teraz tak bardzo potrzebna jest pomoc! Mózg Sebastiana musi wszystkiego od nowa się nauczyć. Aby tak się stało, potrzebna jest ciągła rehabilitacja! Sebastian na pewno się nie podda. Będzie walczyć o to, co stracił - o sprawność. Jeśli tylko zechcesz mu pomóc, odzyska nadzieję, że jeszcze będzie dobrze. W jego imieniu prosimy o pomoc, o każdą złotówkę, która przybliży go do upragnionego celu!

65 347 zł
Piotr Krzywicki
Piotr Krzywicki , 40 years old

The doctors gave me 15 years to live - deep brain stimulation would delay my sentence!

When I heard the diagnosis, I was shocked. The name of the disease sounded new to me. Only after some research, I realized how serious it was. I knew I had to slow down its progress! To do it for my wife and kids… It was my mother-in-law who encouraged me to go to the doctor. She noticed that I stumbled a lot, had an unsteady gait, and spoke too slowly. I, however, didn’t pay attention to these symptoms at all. I thought it all was a part of my nature. After all, everyone is different, right? The test results let me down. Huntington’s disease is a genetic disorder. I might have inherited it from my father, who had never been diagnosed. I’m also afraid I could have passed it on to my children. Currently, an effective treatment method hasn’t been invented yet. My disease is in progress. The medications I’m taking will stop working in the future. It’s inevitable. Our struggle has only one goal - to stop the disease. I’ve heard about two surgeries performed in Poland that involved a false gene replacement. We still don’t know if they were effective, though. The only solution left for me is deep brain stimulation (DBS), a surgical procedure to implant electrodes in the brain to treat disorders associated with brain degeneration, such as involuntary limb movements or speech impairment (occurring in the first stage). In the final stage of the disease, I will require a wheelchair. However, the DBS allows postponing that moment. Please, donate. I want to stay fit and active as long as possible. Peter

65 323,00 zł ( 40.93% )
Still needed: 94 252,00 zł
Oliwia Frąckowiak
Urgent!
Oliwia Frąckowiak , 17 years old

Uratujmy Oliwię przed wózkiem – druga operacja już 19 kwietnia❗️

Kilka dni temu otrzymaliśmy informacje z kliniki, w której leczona będzie Oliwia. Termin pierwszej operacji nóg wyznaczono już na 22 lutego! Oliwia z coraz większym trudem porusza się o kulach. Jej stan z dnia na dzień się pogarsza, dlatego coraz częściej potrzebny jest wózek inwalidzki. Dla Oliwii to dramat… By ratować jej sprawność, konieczna jest operacja. Jesteśmy przerażeni, bo to, co udało nam się uzbierać do tej pory, to kropla w morzu. Prosimy z całego serca – pomóż nam zdążyć!  Tysiące godzin spędzonych na rehabilitacji, setki wyrzeczeń i litry wylanych łez – nie tak powinno wyglądać życie dziecka. Niestety – tak właśnie wygląda życie Oliwii. Moja córka wkłada potworny wysiłek w to, by być sprawną, by móc chodzić… Serce pęka mi na myśl, że cały ten trud mógłby pójść na marne. Dlatego chcę zrobić wszystko, co mogę, by operacja jak najszybciej doszła do skutku. Wcześniactwo – to ono zaważyło o problemach, z którymi Oliwka zmaga się do dzisiaj. Urodziła się w 31 tygodniu ciąży, ważąc 1840 gramów. Pierwszy miesiąc życia spędziła w szpitalu na intensywnej terapii i od tego czasu jest rehabilitowana. Zdiagnozowano u niej Mózgowe Porażenie Dziecięce... W wieku 4 lat szczęśliwie przeszła operację ortopedyczną, po której jej stan znacząco się polepszył. Oliwka była w stanie sama chodzić! Niestety – niedawno boleśnie przekonaliśmy się o tym, że nic nie jest dane raz na zawsze… Wraz z procesem dojrzewania zaobserwowaliśmy, że wzmożone napięcie mięśniowe powoduje coraz większe deformacje i utrudnia naszej córce poruszanie się. Istnieje ogromne ryzyko, że Oliwia wyląduje na wózku... Jedyną szansą jest złożona operacja nóg polegająca na osteotomii derotocyjnej kości krętarzowych, podcięciu ścięgien kulszowo-goleniowych oraz korekcji kolan i stóp. Operacja jest bardzo złożona, dlatego lekarze zakładają dwa etapy. To jednak jedyna szansa na to, aby nasza córka samodzielnie chodziła. Termin pierwszej operacji wyznaczono już na 22 lutego, drugiej – na 15 marca!  Czasu jest dramatycznie mało, a każdy dzień pogarsza stan Oliwii. Nie możemy już dłużej czekać! Musimy zrobić wszystko, by pomóc naszemu dziecku, by jej ciężka praca nie poszła na marne. Prosimy, pomóż uratować Oliwkę przed wózkiem inwalidzkim! Rodzice Oliwii

65 307,00 zł ( 55.8% )
Still needed: 51 715,00 zł
Tomasz Dac
Tomasz Dac , 52 years old

By wrócić i żyć, jak przed tym koszmarnym wypadkiem...

Jedna chwila zmieniła szczęśliwe życie w tragedie. Tomka niemal zabiła jego największa pasja. Tomek był zdrowym, aktywnym mężczyzną do feralnego dnia 16 grudnia 2021 r. Mimo ogromnego doświadczenia, rozsądku i pokory wobec natury podczas zjazdu trasą narciarską splot wielu nieszczęśliwych okoliczności doprowadza do wypadku. Oto Tomek ma 50 lat. Człowiek z pasją, w górskich wyprawach, podróżowaniu i obcowaniu z naturą odnajdywał spokój i satysfakcję z życia. Współzałożyciel Klubu Tańca Towarzyskiego SIERADAN. Zawsze pogodny, pełen empatii i wrażliwości na drugiego człowieka. Bardzo lubiany i szanowany przez przyjaciół i współpracowników. Posiada niezwykły dar, dar wprowadzania dobrej atmosfery między ludźmi. Tomek doznaje niewyobrażalnego w skutkach urazu. Wynikiem jest uszkodzenie rdzenia kręgowego w odcinku szyjnym. Od tamtej pory trwa nieustanna walka o przywrócenie jego prawidłowych funkcji życiowych. Tomek ma cel – powrót do jak największej sprawności fizycznej, do samodzielności. Do uczestnictwa w życiu społecznym, zawodowym, towarzyskim. Do hobby.  Widząc ogromne starania i postępy jakie zrobił w ciągu ostatniego roku codziennej ciężkiej pracy, wierzymy, że to możliwe. Środki zebrane ze zbiórki zostaną przekazane na kontynuację rehabilitacji w prywatnym ośrodku który zapewnia nam w czasie pobytu ćwiczenia indywidualne z fizjoterapeutą, terapię oddechową, trening chodu na Lokomacie, ćwiczenia na parapodium, masaże, opiekę całodobową medyczną, trening na rotorze rehabilitacyjnym. Każda wpłata to polepszenie życia Tomka i daje mu szansę na powrót do zdrowia!

65 302,00 zł ( 20.54% )
Still needed: 252 571,00 zł
Łukasz Przybułek
Łukasz Przybułek , 41 years old

Wypadek w pracy zrujnował nam życie! Pomocy!

Wszystko miało wyglądać inaczej! Mieliśmy marzenia, plany na przyszłość... Mieliśmy też poczucie, że przed nami wiele szczęśliwych lat. I nagle, jak grom z jasnego nieba, koniec... Mój mąż 19 maja 2020 uległ poważnemu wypadkowi. W pracy, w miejscu, w którym czuł się pewnie i bezpiecznie... Upadek z dużej wysokości, uszkodzenie kręgosłupa i złamane życie.  Zoperowano go niemal natychmiast i tylko to go uratowało. Mąż cały czas przebywa sam w szpitalu. Z powodu trwającej pandemii nie ma szans, żebyśmy mogli się spotkać choć na chwilę. Pozostaje jedynie kontakt przez telefon lub z poziomu balkonu, jeśli jest ładna pogoda i rehabilitant go tam wyprowadzi na wózku.  Właśnie, wózek... To obecnie jedyny sposób, żeby mógł się przemieszczać. Wypadek zabrał czucie w nogach, powodując paraliż kończyn dolnych.  Najczarniejsze scenariusze mówią, że już nigdy nie stanie samodzielnie na nogach, a to byłby dla nas ogromny dramat. Mieszkamy w bloku na pierwszym piętrze. Nasze mieszkanie nie jest przystosowane do potrzeb osoby niepełnosprawnej. Ani windy, ani podjazdu, ani miejsca w łazience, czy pokoju. Nie potrafię sobie wyobrazić, jak my sobie z tym wszystkim poradzimy... Łukasz przez następne miesiące będzie potrzebował Intensywnej rehabilitacji. To jedyna nadzieja na powrót do zdrowia i sprawności. Niestety, pochłaniająca bardzo duże kwoty. A pierwsze miesiące po wypadku to najważniejszy czas, kiedy można najwięcej jeszcze odzyskać. Kiedy ciało jeszcze pamięta odruchy sprawności. Jeśli zmarnujemy tę szansę, nigdy sobie tego nie wybaczę. Dlatego proszę o pomoc dla siebie i męża... Łukasz był jedynym żywicielem rodziny. Ja poświęciłam się wychowaniu dzieci, a teraz muszę walczyć o jak największą sprawność Łukasza, o jego przystosowanie do życia po wyjściu ze szpitala, o przyszłość! Brakuje nam pieniędzy, ale nie brakuje nadziei, że nasze życie wróci jeszcze na właściwe tory. Pomóż mi zawalczyć o mojego męża! Ja i nasze córki czekamy na niego. Nina - żona Łukasza     

64 901,00 zł ( 85.15% )
Still needed: 11 312,00 zł
Mariusz Wiaderek
Urgent!
Mariusz Wiaderek , 43 years old

Jestem tatą, chcę żyć❗️Pomóż mi pokonać raka, który zaatakował ponownie!

PILNE! Mam na imię Mariusz, mam 43 lata i od 4 lat toczę walkę z bezlitosnym przeciwnikiem, jakim jest choroba nowotworowa. Mam jeden cel - chcę wyzdrowieć, by żyć i wychować mojego synka. Niestety nowotwór to śmiertelny wróg, który zaatakował ponownie. Kolejne chemie nie przynoszą rezultatu... Potrzebuję pomocy, od niej zależy moje życie i zdrowie. Proszę, przeczytaj moją historię i wesprzyj moją walkę! Roku 2019 nie zapomnę nigdy. Wtedy poznałem, czym jest największe szczęście i największy strach... Szczęście - bo w tym roku na świat przyszedł Szymuś, mój synek. Zostałem tatą i poznałem, czym jest największa miłość - ta do własnego dziecka, któremu chce się przychylić nieba i ochronić przed każdym złem. Niestety, jak to w życiu bywa, najlepsze wydarzenia w życiu przeplatają się z najgorszymi... Szczęście z narodzin synka przeplotło się z rozpaczą, bo okazało się, że ja jestem śmiertelnie chory. Od jakiegoś czasu dokuczał mi przeraźliwy ból w plecach. Niestety przybierał na sile z każdym dniem... Zrobiłem rentgen, który jednak nic nie wykazał. Wysłano mnie na kolejne badania... Dopiero rezonans pokazał okrutną prawdę - ból powodował ogromny guz jelita grubego! Umiejscowił się w tak trudnym miejscu, że - według słów lekarzy - byłem jednym z może stu przypadków na świecie, których coś takiego spotkało. To, że w tak młodym wieku muszę zmierzyć się z rakiem, było ogromnym szokiem dla mnie i dla moich bliskich. Szybko jednak otrząsnąłem się, pełen sił do walki - wiedziałem, że muszę wyzdrowieć, bo liczy na mnie moja rodzina. Rok 2020 rok zaczął się operacją, w trakcie której lekarze usunęli guza. To był ciężki czas, operacja była trudna, prawie 3 miesiące dochodziłem do siebie. Potem czekała mnie radioterapia i chemia. Przez kilka miesięcy było wszystko dobrze i wydawało się, że najgorsze już za mną. Niestety nowotwór wrócił, co więcej - mimo leczenia dał przerzuty na płuca... Tym razem nie dał żadnych objawów. Co 3 miesiące chodziłem na kontrolny rezonans, jeden z nich skończył się właśnie tragicznymi wieściami - jest wznowa. Rak sprawiał wrażenie, że dał się pokonać, po czym uderzył ponownie, jeszcze bardziej podstępny i zdradziecki.! Jestem w trakcie chemioterapii. Kilka miesięcy temu wyłoniono mi stomię. Są dni, w których czuje się lepiej, ale też takie, w których jest ciężko... Chemia to bardzo silne leczenie. Chwilami nie mam na nic sił, a przecież mam 4-letniego synka, który mnie potrzebuje. Nie mogę mu przecież powiedzieć, że tata nie ma siły się z nim bawić, bo źle się czuje i jest chory... Staram się, żeby moja choroba w żaden sposób nie wpłynęło na jego dzieciństwo. Wiem, że przy wznowie choroby jest dużo trudniej wygrać tę walkę. Nie zliczę, ile chemii już dostałem... Cały czas jestem daleki od wyzdrowienia. Mimo leczenia choroba postępuje! Mam kontakt z innymi chorymi, którzy dali mi namiary na klinikę w Niemczech... Tu stosuje się dużo więcej metod leczenia nowotworów. Zacząłem już leczenie, niestety - tu jestem prywatnym pacjentem i za wszystko muszę zapłacić sam... Koszt leczenia to 70 tysięcy euro! Proszę o pomoc. To moja szansa, być może jedyna, jaką mam. W chwili, gdy zostałem ojcem, wszystko to mi chce zabrać RAK. Nie poddam się, chcę zrobić wszystko, by wyzdrowieć i żyć... Mam żonę i synka, którzy mnie potrzebuję. Będę wdzięczny za każdą złotówkę i za każde słowo wsparcie. Obiecuję, że gdy tylko pokonam chorobę, odwdzięczę się za całe dobro, które dostanę. Dziękuję za wszystko i proszę o wsparcie. Mariusz

64 822,00 zł ( 19.21% )
Still needed: 272 519,00 zł
Damian Głowacki
Urgent!
13 days left
Damian Głowacki , 35 years old

33 lata to nie czas na śmierć❗️ Uratujmy życie Damiana!

Glejak III stopnia (gwiaździak anaplastyczny), niedowład lewej strony ciała, radioterapia, chemioterapia. Z taką diagnozą mój partner żyje już od przeszło dwóch lat. W dobie pandemicznej rzeczywistości szukamy rozwiązania i nadziei na lepsze. Damian jest wspaniałym człowiekiem o dobrym sercu z niebywałym poczuciem humoru – nigdy się nie poddaje. W sierpniu 2020 r. nasze życie obróciło się o 180 stopni. Diagnoza guza mózgu pozbawiła nas wszelkich błahych dotychczas problemów. Najważniejszym zadaniem stało się ratowanie życia Damiana. Damian przeszedł operację w ciągu pierwszych czterech dni od diagnozy. Guz miał wówczas 5 cm x 6 cm. Lekarze mówili o cudzie, że pacjent nie wykazywał żadnych zmian neurologicznych, a na dodatek obdarowywał ich niespotykanym poczuciem humoru. Niestety w wyniku bardzo skomplikowanej, wielogodzinnej operacji Damian ma lewostronny niedowład ciała. Kontynuacją leczenia była bardzo obciążająca i wycieńczająca dla niego radioterapia i chemioterapia. Chemioterapia natomiast trwa do dziś. Damian z uwagi na swoją niepełnosprawność ma bardzo ograniczone szanse na zarobkowanie. Obenie utrzymuje się wyłącznie z renty. Koszty rehablilitacji i leczenia w Polsce i za granicą są nieosiągalne zarówno dla Damiana, jak i dla mnie, czy bliskich i rodziny, która wszelkie swoje oszczędności przekazuje, by pomagać w leczeniu.  Od chwili rozstania w karetce pogotowia, i brakiem możliwości spotkania się z Damianem przed operacją z uwagi na restrykcje pandemiczne, nie mogę dopuścić do siebie myśli, że mogłoby go zabraknąć. Siła Damiana przejawia się w jego słowach, że to nie on walczy z chorobą. Z chorobą walczę ja, jego rodzina, a dla niego to cholerstwo nie istnieje. Damian chce żyć i odbierać życie w całej jego okazałości. Dla niego nie ma rzeczy niemożliwych! Partnerka wraz z Rodziną

64 821 zł