Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Emilia i Oskar Kopcińscy
Emilia i Oskar Kopcińscy , 15 years old

U naszych dzieci zdiagnozowano bardzo rzadką chorobę! Każdego dnia walczymy o ich sprawność!

Emilka i Oskar cierpią na rzadką chorobę, która do tej pory została opisana u nieco ponad 20 rodzin z Europy, Stanów Zjednoczonych i Australii. Każdego dnia zastanawiamy się, jak to się stało, że los wybrał akurat nasze dzieci… Diagnozowanie Emilki zajęło nam 8 długich lat. Po wycieńczającym maratonie po lekarzach i specjalistach w końcu otrzymaliśmy odpowiedź. Nie mogliśmy uwierzyć, gdy okazało się, że córka cierpi na ataksję rdzeniowo-móżdżkową typu 14. Jak się później okazało, nasz synek urodził się z tym samym uszkodzonym genem! Choroba dzieci charakteryzuje się powoli postępującymi zaburzeniami ruchowymi, zaburzeniami mowy i oczopląsem. Jesteśmy przerażeni, ponieważ ze względu na to, jak rzadki jest to przypadek, nie wiemy, jak dalej postępować, jak choroba będzie się rozwijać i nikt nie jest w stanie udzielić nam odpowiedzi. Każdego dnia martwimy się, że przyjdzie regres. Siedzimy jak na tykającej bombie. Na chorobę nie ma leku, jedyne co możemy zrobić, to zapewnić naszym dzieciom nieustanną, specjalistyczną  rehabilitację. Emilka i Oskar od urodzenia są pod okiem terapeutów i lekarzy. Robimy co w naszej mocy, żeby raz w miesiącu mogli ćwiczyć na tygodniowym turnusie ogólnorozwojowym.  Potrzeby naszych dzieci są ogromne. Równolegle z ćwiczeniami fizycznymi uczęszczają na zajęcia logopedyczne, hipoterapię, terapię pedagogiczną, terapię sensorycznej i zajęcia w obszarach związanych z emocjami. Emilka i Oskar są świadomi swoich deficytów i trudno im pogodzić się z faktem, że nie mogą biegać jak inne dzieci. Tylko i wyłącznie dzięki intensywnej terapii Emilka i Oskar rozwijają się i nie dokonuje się na razie żaden regres. Niestety wszystkie zajęcia są prowadzone w prywatnych ośrodkach, co miesięcznie generuje ogromne koszty.  Mimo to nie poddajemy się i każdego dnia budzimy się gotowi do dalszego działania. Prosimy, wesprzyjcie nas w tej trudnej walce o przyszłość naszych dzieci. Każda wpłata to dla nas nieoceniona pomoc.  Rodzice

65 954 zł
Jadwiga Barańczak
Jadwiga Barańczak , 44 years old

Chora na COVID urodziła córkę, potem dostała udaru❗️Pomóż Jadzi wrócić do domu!

Nie tak wyobrażaliśmy sobie narodziny naszej córeczki… W ciągu jednego miesiąca w naszym życiu wydarzyło się więcej niż przez ostatnie lata… Moja żona zachorowała na COVID w zaawansowanej ciąży. Potem było tylko gorzej… W całym dramacie wciąż mamy nadzieję, że Jadzia wróci do domu i pozna w końcu nasze dziecko. Bardzo proszę o pomoc! Dopiero co rozpoczął się kwiecień. Na podstawie objawów zbliżonych do przeziębienia, zacząłem podejrzewać u siebie Covid-19. U mojej żony Jadzi pierwsze objawy pojawiły się 5 kwietnia. Już następnego dnia wykonaliśmy test, który okazał się pozytywny. Moja żona była w ciąży, a termin porodu wyznaczony na koniec kwietnia zbliżał się nieuchronnie. Jadzia od samego początku bardzo ciężko przeżywała zakażenie. Zmęczenie i uporczywy kaszel nie dawały za wygraną.  Byliśmy pełni nadziei, że do czasu porodu uda nam się zwalczyć wirusa, przeżyjemy piękne narodziny naszej córeczki i razem, zdrowi wrócimy do domu. Tak się jednak nie stało. Żona nie widziała córki aż do dzisiaj... 15 kwietnia kończył się czas naszej izolacji, a Jadzia wciąż odczuwała dolegliwości związane z zakażeniem. Wezwaliśmy karetkę. Żona miała wykonany test, który potwierdził, że wirus nie odpuszcza...  Jadzia trafiła do szpitala w Starachowicach, przeznaczonego dla kobiet w ciąży zakażonych COVID-19.  Tam po dwóch dniach - 17 kwietnia - przyszła na świat nasza córka Ania, która niemal natychmiast została oddzielona od swojej chorej mamy. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, co wtedy czuła moja Jadzia, jak bardzo musiała tęsknić, jak bardzo musiała się bać o naszą córeczkę, której do tej pory nie miała okazji poznać i przytulić... Cały następny tydzień jeździłem do córeczki, by  ją kangurować, karmić i przytulać. Jadzia była tuż za ścianą, jednak nie miała dostępu do córeczki. 23 kwietnia odebrałem Anię ze szpitala i opiekuję się nią wraz z moją mamą do dziś. Pomaga nam w tym na miarę swoich dziecięcych możliwości nasz blisko 2-letni synek Mateusz, który jest niezwykle dzielny.  W nocy z 23/24 kwietnia moja żona dostała pierwszych skoków ciśnienia tętniczego. Pomiędzy godziną 2 a 5 bezskutecznie wzywała pomocy. Ciśnienie zaczęto zbijać dopiero nad ranem, początkowo za pomocą tabletek. W dalszych godzinach skoki ciśnienia się utrzymywały, leczenie nie przynosiło efektów. Tragedia wisiała w powietrzu...  Ostatecznie 25 kwietnia wieczorem moja żona dostała udaru. Po wykonanym tomografie komputerowym okazało się, że w głowie Jadzi są aż cztery krwiaki w obrębie mózgu, nastąpił wylew, który doprowadził do paraliżu prawej części ciała.  Jadzia jest obecnie na oddziale rehabilitacji. Ściska moją dłoń, kiedy ją o to poproszę, wodzi wzrokiem za rozmówcą, porusza już sparaliżowaną nogą, jednak afazja negatywnie wpływa na proces myślenia i komunikowania się. Widzę, jak nasz synek tęskni za mamą. Wciąż powtarzam mu, że mama wróci... Wierzę, że Jadzia w końcu przytuli naszą córeczkę, jak dawniej utuli Mateuszka. Przed nią ogromna droga, po której będziemy kroczyć zawsze razem, droga do celu, jakim jest nasze dawne życie, z dwójką cudownych dzieci u boku. W zdrowiu i chorobie będę przy niej, będę o nią walczyć, jednak dziś muszę prosić Cię o pomoc.  Nie posiadam pieniędzy, które pozwolą zapewnić rehabilitację, dzięki której Jadzia będzie mogła wrócić do zdrowia. W imieniu swoim, mojej ukochanej żony, a także naszych malutkich dzieci proszę, pomóż... Paweł - mąż Jadzi

65 940 zł
Piotr Oleszyński
Piotr Oleszyński , 55 years old

Wypadek odebrał Piotrowi zdrowie... Pomóż w walce o sprawność!

Jeden moment może całkowicie zmienić ludzkie życie i odebrać sprawność. Tak niestety stało się w przypadku Piotra, który po dramatycznym wypadku na rowerze musi stawić czoła niezwykle trudnej drodze do powrotu do zdrowia. Na początku grudnia 2023 roku Piotr doznał poważnego wypadku, w wyniku którego złamał kręgosłup w dwóch miejscach. Doznał wówczas porażenia dolnych kończyn i odniósł rozległe obrażenia wewnętrzne. Z dnia na dzień, z aktywnej i sprawnej osoby – stał się leżącym pacjentem, pozbawionym czucia w dolnych kończynach. Obecnie Piotr intensywnie walczy o przywrócenie całkowitej wydolności oddechowej. Od ponad miesiąca przebywa na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej, gdzie dzięki pomocy lekarzy dąży do odzyskania pełnej siły płuc. Jego celem jest jak najszybszy powrót do sprawności fizycznej i pracy zawodowej, co wymaga długotrwałej i kosztownej rehabilitacji. Po ustabilizowaniu stanu zdrowia, Piotr będzie przeniesiony do ośrodka rehabilitacyjnego, gdzie czeka go kosztowna terapia i dodatkowe zabiegi niezbędne do pełnego powrotu do zdrowia. Stoimy przed ogromnym wydatkiem związanym z długą rehabilitacją oraz zakupem specjalistycznego sprzętu – w tym wózka inwalidzkiego. Piotr, miłośnik podróży i górskich wędrówek z żoną i synem, teraz potrzebuje naszej pomocy, aby przywrócić mu choćby cień dawnego życia i szansę na samodzielność. Prosimy Was o wsparcie finansowe w pokonaniu trudności związanych z kosztowną rehabilitacją oraz zakupem niezbędnego sprzętu. Nasza rodzina z utęsknieniem oczekuje na powrót Piotra do domu, a Wasza dobroć może okazać się kluczowa w tej trudnej walce o zdrowie. Prosimy o wsparcie – każda złotówka i udostępnienie to dla nas ogromna pomoc.  Rodzina Piotra

65 715 zł
Oskar Chojecki
Urgent!
Oskar Chojecki , 6 years old

Nieoperacyjny guz w głowie... Zostań jego superbohaterem ❗️ Uratuj Oskara❗️

Kwiecień 2022 zmienił w naszym życiu wszystko! Normalne życie, jakie prowadziliśmy z żywiołowym 4-latkiem, w mgnieniu oka musieliśmy zamienić na szpitalną salę… Niestety na oddziale, o którym nigdy nie chce myśleć żaden rodzic. Takim, którego nie życzy się najgorszemu wrogowi – Oddział Onkologiczny… Na wiosnę 2022 roku Oskar zachorował na zapalenie ucha, którego nie byliśmy w stanie wyleczyć. Chodziliśmy od lekarza do lekarza, ale żaden lek na dłuższą metę nie poprawił jego stanu. Wręcz przeciwnie! Zaczął skarżyć się na okropne bóle głowy, stracił apetyt. Jego organizm nie przyjmował nic, ciągle wymiotował i w krótkim czasie schudł aż 10 kg!  Trafiliśmy do szpitala w Gryficach, gdzie tomograf wykazał, że ma guza w okolicy kości skroniowej! Szok i natłok myśli. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje… Na początku były podejrzenia, że to powikłania po zapaleniu ucha jednak mimo wszystko zostaliśmy przetransportowani do szpitala w Szczecinie na onkologię. Tam przeszedł szereg koniecznych badań.  W międzyczasie jego stan cały czas się pogarszał! Powiększający się guz spowodował ucisk, który sprawił, że Oskar nie był w stanie samodzielnie się poruszać, zaczął niewyraźnie mówić, nie mógł jeść i pić, bo się krztusił! Ucisk sprawił, że lewa strona całego ciała przestała prawidłowo funkcjonować! W dodatku zaczął mieć trudne do opanowania zmiany nastroju. Co w zasadzie jest zrozumiałe... Zawsze mógł robić wszystko, czego zapragnął tak jak inne dzieci i nagle nie może nic, a „wszyscy robią mu te złe rzeczy w szpitalu"... Czas ciągnął się dla nas w nieskończoność… Czuliśmy się, jakbyśmy byli w innym wymiarze, jakby obok rzeczywistego życia.... Wstępna diagnoza zwaliła nas z nóg – mięsak – złośliwy nowotwór podstawy czaszki. Już słowo nowotwór jest niesamowicie przerażające, do tego złośliwy jawi się jako nie do pokonania, a tu na dodatek usłyszeliśmy, że jest… nieoperacyjny! Guz nacieka na nerwy i tętnicę szyjną, nerwy czaszkowe, kość skroniową oraz układ słuchowy, przez co Oskar praktycznie nie słyszy na lewe ucho. Naciek powoduje u niego również nadciśnienie tętnicze. Nasze życie rozpadło się na milion kawałków… Jednak diagnoza była wstępna, więc jeszcze chcieliśmy wierzyć, że to jakaś przeraźliwa pomyłka! Dla potwierdzenia tego, co się dzieje, udaliśmy się na neurochirurgię, gdzie Oskarek przeszedł poszerzoną biopsję, podczas której wycięto mu niewielką część nowotworu... Oskarek przeszedł operację całkiem dobrze i niektóre z objawów wręcz złagodniały. To dlatego, że wycięty fragment delikatnie zmniejszył ucisk. Jednak nasza radość, którą wtedy czuliśmy, okazała się zbyt wczesna, ponieważ zaledwie po tygodniu objawy wróciły…  Na domiar złego wstępna diagnoza potwierdziła się! Nie pozostało nam nic innego jak tylko powrót na onkologię i rozpoczęcie leczenia… Aktualnie Oskarek skończył planowany protokół leczenia. Aktywność guza zmalała, lecz jego wielkość ani trochę! Zostaliśmy ponownie poinformowani przez lekarzy, że operacja w ogóle nie będzie możliwa, ze względu na lokalizację guza. W związku z tym będzie konieczna kolejna chemia…  Oskarek ma niesamowity temperament. Uwielbia się śmiać, bawić, spędzać czas z dziećmi, poznawać świat. Choć powinniśmy to napisać w czasie przeszłym, bo teraz nie może taki być… Z żywiołowego chłopca zmienił się w dziecko potrzebujące bezustannej opieki. Nie może pójść do przedszkola, nie może wykonywać wielu czynności, które by chciał! Bardzo ciężko to znosi, bo inteligencją jest rozwinięty ponad swój wiek! Wytłumaczenie tak rezolutnemu chłopcu, dlaczego to niemożliwe jest bardzo trudne, ponieważ nie chcemy go przestraszyć, a tak naprawdę nie wiemy, jak długo te wszystkie zakazy będą obowiązywać… W najbliższym czasie czeka nas szereg badań kontrolnych, w tym ponowne założenie portu naczyniowego, bo poprzedni został usunięty ze względu na komplikacje i chemię podtrzymującą. Wstępnie przez najbliższe pół roku raz w tygodniu musimy przyjeżdżać do szpitala w Szczecinie na podanie chemii. Dojazd z naszej miejscowości i powrót to około 180 km, co w miesiącu daje 720 km do pokonania… Z dzieckiem, które właśnie otrzymało tak silny lek, wywołujący inne skutki uboczne to ogromne wyzwanie… W międzyczasie musi być stale rehabilitowany z powodu obwodowego porażenia nerwu twarzowego, co jest widoczne gołym okiem. Oprócz tego ma osłabione mięśnie lewej strony ciała oraz konieczne jest naprawianie tego, co zdążyła zniszczyć chemia... Pod znakiem zapytania stoi słuch Oskara. Na tę chwilę wiemy, że słuch po lewej stronie jest uszkodzony, ale tym możemy zająć się dopiero po zakończeniu leczenia. Nadal walczymy z nadciśnieniem, narastającym niedosłuchem, brakiem apetytu... Walczymy i będziemy walczyć do końca!  Dotychczasowe leczenie pochłaniało mnóstwo pieniędzy, a przy tak częstych wizytach w szpitalu potrzebujemy ich jeszcze więcej... Zwracamy się z ogromną prośbą o wsparcie i pomoc, ponieważ nie będziemy w stanie sami udźwignąć finansowo wszystkich kosztów leczenia, rehabilitacji i cotygodniowych dojazdów do szpitala. Staramy się być jak Spider-Man i dosłownie szybować w przestrzeni, by trafić w miejsce, gdzie pokonamy kolejnego „złoczyńcę”. Oskarek potrzebuje teraz kolejnych superbohaterów… Zostaniesz jednym z nich? Rodzice Oskara

65 694 zł
Franek Zdyb
10 days left
Franek Zdyb , 8 years old

Straciliśmy jednego synka, nie możemy stracić drugiego... Pomóż nam uratować Franka❗️

Franek was was born in 26th week of pregnancy together with his twin brother. On fourth day he had a cerebral hemorrhage, worst of all 4th degree. It caused hydrocephalus, cerebral palsy and epilepsy. He has ventricular and peritoneal valve implemented. Franek's physiotherapy started in the intensive care unit and last permanently till now. His twin brother died last year after two liver transplantations. We were the donors in both cases. Franek is our only child and we devoted our lives to him fully. Our son has quadriplegia. He does not walk. Hardly sits on a chair without support. Spastics rules his movement. Shortened muscles constantly pull the head of the femur out of the acetabulum. His hips are at high risk of dislocation. The surgery that Franek will undergo is designed to change the angle of the femoral head. Franek's bones will be intentionally broken and by cutting the wedge set in the correct position. Then they will be fused with screws and plates. The most difficult time for us will be the time of convalescence and rehabilitation. For six weeks, Frank's legs will be completely immobilized in a forced, correct position in the orthosis. We are very afraid of this procedure, but we know that there is no other way out. Dislocation of the hips is a huge pain and the inability to move at all. We don't want Franek to suffer. The operation will be performed at a clinic in Aschau, Germany. It will be carried out by an orthopedic doctor who has been running Franek for a long time. This is a very good clinic, specializing in this type of treatment. The cost of the planned operation, stay in the clinic and specialized transport is over PLN 70,000. Unfortunately, we don't have that money... Therefore, we ask you for help and ask you to support us in collecting this amount. Parents Anna and Jarek Zdyb

65 629,00 zł ( 80.15% )
Still needed: 16 248,00 zł
Marcin Wrona
Marcin Wrona , 27 years old

Wypadek zniszczył nagle młode życie... Proszę, pomóż mi je odbudować!

Mam na imię Marcin, mam 24 lata. Przez ponad 20 lat moje życie toczyło się swoim stabilnym i spokojnym torem... Wystarczył jeden moment, by wszystko się zmieniło. Z pełni sprawnego i pracującego 24-latka, z głową pełną planów i marzeń, stałem się zależny od innych i dziś bardzo potrzebują pomocy... Moją wielką życiową pasją zawsze były motocykle. Swój pierwszy upragniony motocykl kupiłem, gdy miałem 18 lat. Po 7 wspaniałych sezonach i tysiącach przejechanych kilometrów doszło niestety do tragedii - nieszczęśliwie uległem poważnemu wypadkowi. Wszystko zmieniło się kilka miesięcy temu. To był 28 kwietnia 2021 roku... Piękny wiosenny dzień, który miał stać się datą najgorszego koszmaru. Nie pamiętam nic z tego zdarzenia i nie wiem, jak doszło do wypadku... Pamiętam tylko piękne słońce i wiatr oraz to, że wsiadłem na motor i jechałem do dentysty... Obudziłem się w szpitalu. Okazało się, że profesjonalny strój i kask uratowały mi życie. Byłem jednak przerażony tym, że doszło do wypadku i do tego, jakie są jego skutki... Już wtedy było wiadomo, że mam złamany kręgosłup i przerwany rdzeń. Pierwsza noc w szpitalu była bardzo ciężka. Obrażenia wewnętrzne były tak poważne, że lekarze dawali mi 50% szans na przeżycie. Pamiętam jedynie zapach szpitala, dźwięki kardiomonitora i przeraźliwy strach. W oczekiwaniu na operację myślałem tylko o moich bliskich i o tym, jak bardzo muszą być załamani. Operacja trwała 11 godzin. Kiedy się obudziłem, usłyszałem najgorsze słowa z możliwych. Już wiedziałem, że nie będę chodził i czeka mnie wózek inwalidzki. Ani ja, ani moja rodzina nie mogliśmy w to uwierzyć... Czas w szpitalu był dla mnie bardzo ciężki, a początki walki o samodzielność bardzo trudne. Kiedy zaczynałem rehabilitację, nie potrafiłem nawet samodzielnie siedzieć czy ruszać głową. Jedyne, co mnie podnosiło na duchu, to wsparcie bliskich mi osób. Wiedziałem, że z czasem musi być lepiej. Czekałem na moment, w którym wrócę do domu i będę razem z moją kochaną rodziną. Mój pobyt w szpitalu trwał ponad 4 miesiące. Każda chwila, w której widziałem, jakie postępy przynosi rehabilitacja, była dla mnie i dla moich bliskich niesamowita. Zacząłem wierzyć, że mogę więcej. Rehabilitacja przynosi efekty, jestem coraz sprawniejszy, jest dużo lepiej, niż było na początku, jednak przede mną wciąż daleka droga. Teraz ćwiczę w domu z rehabilitantem, który przyjeżdża do mnie dwa razy w tygodniu. Niestety potrzebna jest mi codzienna rehabilitacja, abym był w coraz lepszej kondycji. Z całego serca proszę o pomoc, to dla mnie walka o moje lepsze jutro.  Chcę żyć normalnie, chcę założyć swoją własną rodzinę i być szczęśliwy. Wierzę, że uda mi się to zrobić mimo ograniczonej sprawności. Niestety życie sprzed wypadku już nie wróci, ale nie poddam się i będę walczył o jakość mojego życia każdego dnia. Teraz już wiem, że nigdy nie mamy pewności, co czeka nas jutro... Z całego serca proszę o pomoc. - Marcin

65 615 zł
Kinga Wosztyl
Urgent!
Kinga Wosztyl , 12 years old

Operacja jedyną szansą na życie bez bólu i cierpienia❗️Pomóż Kindze!

PILNE❗️Jeśli nic nie zrobimy, Kingę czeka życie na wózku inwalidzkim! Dziewczynka ma niedowład nóg, ostatnie wyniki są bardzo złe... Kość udowa wysuwa się z panewki, jest już w 60% poza nią... Jeśli dojdzie do najgorszego, Kingę czeka ból nie do zniesienia, przestanie też chodzić... Nie możemy do tego dopuścić! Operacja jest jedynym ratunkiem przed niewyobrażalnym cierpieniem! Rodzice Kingi bardzo proszą o Twoją pomoc: Nasza córeczka Kingusia przyszła na świat 12 tygodni przed terminem. Ważyła zaledwie 980 gramów... Jej stan był bardzo ciężki. Po urodzeniu przeszła operację ratującą życie. Pierwsze chwile naszego dziecka na świecie były naprawdę dramatyczne... Baliśmy się, czy nasza córeczka da radę, czy przeżyje, czy znajdzie w sobie dość siły, by przezwyciężyć śmierć. Było bardzo ciężko. Nie sądziliśmy, że gdy Kinia wygra walkę o życie, będzie czekać ją kolejna - o zdrowie... Kinia jest skrajnym wcześniakiem - tak nazywa się dzieci, urodzone przed 32. tygodniem ciąży. Ich narządy nie zdążyły się jeszcze dobrze wykształcić, co powoduje szereg ciężkich problemów zdrowotnych. Niestety skrajne wcześniactwo u Kini pozostawiło po sobie trwały ślad w postaci niepełnosprawności... Każdego dnia cieszymy się, że nasza córeczka jest z nami i każdego bardzo ciężko walczymy o to, aby Kini żyło się sprawniej i lepiej... Każdy rodzic chce dla swojego maleństwa tego, co najlepsze... Niestety Kinga mało ma z beztroski dzieciństwa, zbyt dużo czasu spędza w szpitalach... Za nią wiele zabiegów, operacji. Od placu zabaw lepiej zna rehabilitacyjną salę. Codziennie dzielnie ćwiczy po to, aby uzyskać jak największą sprawność. Wszystko po to, by żyć normalnie. Jest dzielną dziewczynką, która zadziwia wszystkich swoją siłą. Najgorszym problemem naszej córeczki jest niedowład kończyn... Kinga zmaga się też ze wzmożonym napięciem mięśniowym. Ma przykurcze, problemy z poruszaniem, podwichnięte biodro... Nosi specjalne ortezy. Tylko dzięki nim może chodzić i utrzymywać równowagę... Inaczej jej chore, słabe nóżki nie mogłyby jej unieść. Niestety, to już za mało... Kinia coraz częściej potyka się i przewraca... Cierpi, coraz częściej towarzyszem jej codzienności jest ból. Pęka serce, gdy widzi się cierpienie własnego dziecka... Szukaliśmy pomocy w całym kraju. W końcu dowiedzieliśmy się o Klinice Ortopedii Dziecięcej w Aschau w Niemczech, w której operuje światowej klasy specjalista, doktor Florian Paulitsch. Pomaga dzieciom takim jak Kinga... Okazało się, że stan naszej córeczki jest naprawdę zły. Pilnie potrzebna jest operacja rekonstrukcji biodra oraz kolana. Bez niej naszą córeczkę czeka wózek inwalidzki! Doktor daje nam duże szanse na to, że po operacji nasza córeczka będzie chodzić, a nawet biegać. Nie mamy wiele czasu, aby uratować nóżki Kini. Jeśli dojdzie do całkowitego zwichnięcia, naszą córeczkę czeka niewyobrażalne cierpienie... Nie możemy do tego dopuścić! Chcemy, aby nasza córcia była szczęśliwa, mogła chodzić, skakać i biegać. Żyć bez wózka inwalidzkiego, barier i cierpienia… Potrzebujemy aniołów, które swoją dobrocią pomogą naszej dzielnej wojowniczce przejść przez życie na własnych nóżkach. Potrzebujemy Cię… Prosimy, pomóż naszej Kini. Agnieszka i Łukasz - rodzice Kingi ➡️ Kindze możesz pomóc też przez LICYTACJE - KLIK!

65 604,00 zł ( 91.47% )
Still needed: 6 117,00 zł
Barbara Hernik
Barbara Hernik , 40 years old

Mama trójki dzieci walczy o życie – nie pozwól by SLA wygrało!

Wraz z żoną wiedliśmy normalne, spokojne życie. Wychowywaliśmy trójkę cudownych dzieci, snuliśmy plany i marzenia na przyszłość. Byliśmy naprawdę szczęśliwi. Niestety, do czasu... SLA –  te 3 litery, kiedyś nic nie znaczące, dzisiaj dla Basi są wyrokiem śmierci. Powoli, dzień po dniu, odbierają mojej żonie sprawność i funkcje życiowe. Teraz wszystkie nasze marzenia sprowadzają się do jednego – by uwolnić Basię od cierpienia... W 2017 roku, kiedy żona była w ciąży zdiagnozowano u niej nowotwór tarczycy. Na szczęście szybko przeprowadzona operacja i odpowiednie leczenie spowodowały, że Basia szybko wróciła do zdrowia, a nasza córeczka urodziła się zdrowa. Byliśmy bardzo szczęśliwi i pewni, że najgorsze już za nami. Niestety, tak bardzo się myliśmy... Najpierw wystąpiły problemy z przełykaniem płynów oraz pokarmów, później pojawiły się objawy infekcji dróg oddechowych, wzmożone napięcie mięśniowe, a także bolesne skurcze lewego przedramienia i dłoni. Szybko trafiliśmy do szpitala, gdzie Basia niezwłocznie została poddana licznym badaniom. W listopadzie 2020 roku otrzymaliśmy wyniki, które jednoznacznie wykazały poważną, groźną i wciąż nieuleczalną chorobę układu nerwowego – SLA, czyli stwardnienie zanikowe boczne. Dodatkowo – dyzatrię, dysfagię, niedowład obu kończyn górnych z zanikami mięśni dłoni, niedowład lewej kończyny dolnej i wiele innych bolesnych dolegliwości. Byliśmy zdruzgotani! Wiedzieliśmy, że choroba z czasem będzie przybierać na sile i zwiększy deficyty ruchowe. Nie sądziliśmy jednak, że stanie się to tak szybko. Dziś Basia nie może już mówić. Wymaga całodobowej opieki i porusza się jedynie na wózku. Nie jest w stanie wykonać nawet najprostszych czynności samoobsługowych – zjeść czy ubrać się.  SLA wysysa z niej nie tylko życie, zabiera samodzielność i godność... Dla mnie jako męża to straszliwy obraz, połączony z poczuciem przeraźliwej bezradności...  Na SLA nie ma leku, złotego środka... Może nam pomóc jedynie intensywna rehabilitacja, dalsze leczenie i specjalistyczny sprzęt medyczny... Oprócz tego Basia będzie potrzebowała opieki domowej. Niestety, koszty z każdym dniem się piętrzą, a oszczędności są już na wyczerpaniu. Nie pozostaje mi nic innego, jak prosić ludzi dobrego serca o pomoc... Moja żona znika w oczach, a ja jedyne czego pragnę to, by ją uratować! Dla niej, dla naszych dzieci, dla siebie… Paweł, mąż Basi

65 394 zł
Sebastian Szepielak
Sebastian Szepielak , 29 years old

Jeden skok do wody zmienił całe życie. Wesprzyj walkę Sebastiana!

Taka diagnoza to często wyrok! W ułamku sekundy wszystko to, na co pracowałeś przez całe życie, przestaje mieć znacznie. Jeden niewłaściwy skok do wody zmienił całe życie Sebastiana. 14 sierpnia przeżył wypadek, ma uszkodzony kręgosłup na wysokości C7. Budzisz się kolejnego dnia i nic nie jest już takie jak dawniej! Straciłeś kontrolę nad ciałem i stopniowo tracisz kontrolę nad życiem... Jeszcze chwilę wcześniej był bardzo aktywnym chłopakiem w ciągłym ruchu. Wraz ze swoją narzeczoną odliczał dni do narodzin dziecka, które ma pojawić się na świecie w październiku 2022 roku. By móc być naprawdę sprawnym tatą, Sebastian musi być rehabilitowany. Już w tym momencie wraca mu czucie w nogach. Specjaliści widzą, że ma duże szanse, by było jeszcze lepiej, jednak do tego potrzebne są pieniądze.  Dopóki walczysz, znaczy, że się nie pogodziłeś i wciąż masz szansę! Dlatego właśnie teraz tak bardzo potrzebna jest pomoc! Mózg Sebastiana musi wszystkiego od nowa się nauczyć. Aby tak się stało, potrzebna jest ciągła rehabilitacja! Sebastian na pewno się nie podda. Będzie walczyć o to, co stracił - o sprawność. Jeśli tylko zechcesz mu pomóc, odzyska nadzieję, że jeszcze będzie dobrze. W jego imieniu prosimy o pomoc, o każdą złotówkę, która przybliży go do upragnionego celu!

65 347 zł