Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Nadia Sałata
Nadia Sałata , 10 years old

O krok od cudu...

Nadia skończyła już 8 lat. Jej dzieciństwo toczy się w cieniu cierpienia, smutku i ograniczeń. Wierzę, że przed nią jeszcze wszystko, co dobre. Pierwszy samodzielny krok wciąż zdaje się być odległym marzeniem, ale nie poddam się, dopóki jest nadzieja!  Kiedy Nadia przyszła na świat o tej chorobie nie wiedziałam właściwie nic. Wiedza o leczeniu podobnych przypadków nie pozostawiała wątpliwości, że przed nami długa, trudna, a przede wszystkim bolesna droga. Pogodzenie się z diagnozą zajęło mi sporo czasu, ale nie jestem osobą, która łatwo się poddaje. Wciąż szukałam pomocy i wyjścia z sytuacji, która dla wielu była zwyczajnie przegrana.  Choroba sprawiła, że Nadia jest niezwykle dokładna i cierpliwa. Czasem się boi, czasem, kiedy dąży do celu jest w stanie wykonać 100 powtórzeń. Nawet jeśli po policzkach płyną łzy i trzeba zacisnąć zęby. Czasem, kiedy ja stoję obok i płaczę razem z nią…  Mieliśmy już kilka wyznaczonych terminów operacji - na drodze wciąż stawała nam ta sama przeszkoda - brak środków. Ogromna kwota, od której zależy sprawność i przyszłość mojej córeczki.  Mamy kwalifikację, aktualne wyniki, wsparcie specjalistów, wszystko jest gotowe, ale koszt zabiegu jest poza naszym zasięgiem. Powiedzieliśmy sobie: „do trzech razy sztuka” i dlatego teraz o pomoc i nadzieję dla Nadii proszę wszystkich. Wiem, że moja córeczka zrobi wszystko, by wykorzystać otrzymaną szansę.  Nadia chodzi już do szkoły. Codzienne spotkania z dziećmi, a niekiedy komentarze na temat jej choroby bywają bardzo bolesne. Robimy wszystko, co w naszej mocy, ale nie jesteśmy w stanie uchornić jej przed wszystkim. Nie takiego dzieciństwa i przyszłości chcę dla mojego dziecka. Myśl o tym, jakie problemy i przeszkody spotkają moją córeczkę jest dla mnie przerażająca…  Tak bardzo chcę zakończyć ten etap pełen cierpienia i bólu. Dać jej nowy początek. Dzięki Wam możemy zdobyć najwyższy szczyt.  Moja córka zaskakuje dojrzałością, odpowiedzialnością, umiejętnością pokonywania własnych słabości. Potrafi pięknie rysować, pomaga w domowych obowiązkach, wspiera młodszą siostrę pokazując jej świat. Nauczyła się żyć z niepełnosprawnością, ale ta niebawem może sprawić, że ból będzie zbyt silny, by samodzielnie wstać. Wady się pogłębiają i prowadzą do kolejnych komplikacji. Nie chcę nawet myśleć o takim scenariuszu - z całych sił wierzę, że dzięki Waszemu wsparciu się uda, a życie mojego dziecka będzie najpiękniejszą laurką, którą wspólnie stworzymy w podziękowaniu za Wasze wsparcie.  Dla Ciebie to może być niewielki gest, dla Nadii to szansa na nowy początek. Czasem wystarczy podać pomocną dłoń, by życie zaczęło się na nowo. Zbiórkę Nadii można wspierać biorąc udział w licytacjach prowadzonych w grupie: Nadia może chodzić! Zbieramy na operację. O walce Nadii mówią media:  Pomóżmy Nadii stanąć na własnych nóżkach O krok od cudu. Pochodząca z Kraszkowic 7-letnia Nadia potrzebuje naszej pomocy Nadia walczy, by pójść o własnych nogach. Zbiórkę wsparły gospodynie z Dąbrowy i twórca #GaszynChallenge  Trwa zbiórka środków na operację dla pochodzącej z Kraszkowic Nadii Sałaty

137 165,00 zł ( 36.93% )
Still needed: 234 243,00 zł
Michalina Sobótka
Michalina Sobótka , 7 years old

Nie możemy dopuścić, by Misia została skazana na kalectwo!

Wiadomość o tym, że Misia może być zupełnie sprawna, daje nam siłę do walki i do tego, by bardzo Was prosić o pomoc! Dzięki Wam mamy środki na operację w Aschau. Po niej konieczna będzie jednak intensywna rehabilitacja, na którą nas nie stać. Bez niej efekty operacji pójdą na marne… Bardzo prosimy - pomóż Misi! Poznaj historię Michalinki: Mówili, że będzie jak roślinka: bezwładna, bez kontaktu, bez przyszłości. Michalinki wtedy jeszcze właściwie nie było; dopiero rosła spokojnie pod moim sercem nie wiedząc, co jej zapowiadają. Proponowali mi przerwanie ciąży, ale ja już byłam mamą — nic nie mogło tego zmienić. Mówili nam, że jesteśmy młodzi, będziemy jeszcze mieć zdrowe dzieci... Jak miałam im wytłumaczyć, że nie chcę innych dzieci, chcę Michalinkę?! Postanowiłam walczyć o córeczkę i ta walka trwa do dzisiaj. Nigdy nie żałowałam. Moje dziecko nie jest roślinką — jest prześliczną dziewczynką, która umysłowo rozwija się prawidłowo, a nawet powyżej przeciętnej! Choroba jednak jest, dotknęła ciało.  Michalinka urodziła się z rozszczepem kręgosłupa, zespołem Arnolda-Chiariego, pęcherzem neurogennym, mocz cofa się do nerek, stwarzając realne zagrożenie… Misia musi być cewnikowana co 3 godziny i przyjmować mnóstwo leków. Ma też niedowład nóżek i wodogłowie. A największe problemy są z chodzeniem… Ma już dwa latka, bardzo chciałaby biegać ze swoimi koleżankami. Nie wie, że nie powinna, nie możemy jej jednak na siłę przywiązać do łóżka… Tylko że coraz bardziej niszczą jej się nóżki. Dzięki ortezom i balkonikowi powoli stawia pierwsze kroki, jednak wizja trwałego kalectwa i wózka inwalidzkiego do końca jej dni jest coraz bliżej… Biodra Misi muszą zostać zoperowane! Bez tego został nam rok, może dwa względnej sprawności. Potem będzie za późno… Nasza córeczka przeszła już wiele, czasami myślę, że za dużo jak na małą istotkę. Pierwsza operacja jeszcze zanim przyszła na świat, w łonie mamy. Zabieg był ryzykowny, ale tylko on dawał szansę na uniknięcie niepełnosprawności umysłowej spowodowanej zespołem wad Arnolda-Chiarego. Operacja odbyła się w 26 tygodniu ciąży. Wierzyłam, musiałam wierzyć, że się uda — przecież nie mogło być inaczej… Gdy obudziłam się po operacji, chciałam usłyszeć tylko jedno — czy Misia żyje. Operacja się udała, ale zagrożenie nie minęło. Do samego dnia porodu musiałam być w szpitalu, pod czujnym okiem lekarzy. Każdego dnia budziłam się i zasypiałam z myślą, by jeszcze wytrzymać… Misia urodziła się dwa tygodnie za wcześnie, ale od samego początku dzielnie walczyła i walczy każdego dnia!  Jesteśmy już po dwóch operacjach odkotwiczenia rdzenia kręgowego. Michalinka jest pod kontrolą wielu specjalistów. Niestety, polscy lekarze nie są w stanie zrobić wszystkiego… Problemy z biodrami to poważne ryzyko. Szansę na operację stawów biodrowych dali córeczce lekarze z kliniki w Aschau, a dzięki pomocy wielu dobrych ludzi udało się nam na nią zebrać niezbędne środki! Dzięki tej operacji, a potem intensywnej rehabilitacji, Misia w przyszłości może być zupełnie sprawna, może sama chodzić, a nawet biegać! Niestety, potrzebne są ogromne pieniądze, których nie mamy i nie jesteśmy w stanie sami zdobyć. Dlatego prosimy o pomoc dla Misi… W życiu są rzeczy, które nadają mu sens, o które trzeba walczyć do samego końca. Naszym celem jest zdrowie Michalinki, jej szczęście i sprawność. Już tak wiele za nami: ciężkich przeżyć, łez bólu i bezradności, ale też iskierek nadziei, które wnoszą światło do naszego życia. Tak samo, jak uśmiech córeczki… Dla niego zrobimy wszystko. Prosimy, pomóżcie nam.  Rodzice Misi

84 307,00 zł ( 31.92% )
Still needed: 179 790,00 zł
Arleta Konopka
Arleta Konopka , 62 years old

Niedawno pochowałam córkę, którą odebrał mi rak... Dziś sama walczę o życie❗️Pomocy❗️

Jak to bywa w wielu przypadkach, choroba bardzo mnie zaskoczyła. Jeszcze nie otrząsnęłam się po śmierci mojej 35-letniej córki, która przegrała walkę z guzem trzustki, gdy moja młodsza córka z rodziną uległa poważnemu wypadkowi komunikacyjnemu. Było bardzo źle, ale cudem przeżyli… Nie myślałam, że po takiej traumie będę musiała walczyć również o swoje życie. Przecież limit zła już mi się wyczerpał. Los okazał się jednak wyjątkowo okrutny… W marcu 2023 roku wyczułam guza w prawej piersi. Jeszcze się łudziłam, że to nic groźnego, że na pewno wszystko będzie dobrze… Niestety. Po długiej diagnostyce okazało się, że to nowotwór złośliwy sutka z przerzutami do węzłów chłonnych. Musiałam poddać się mastektomii oraz usunięciu wszystkich węzłów pachowych. Przeszłam ciężką chemioterapię, a później radioterapię. Mój organizm jest wycieńczony, a teraz musi stawić czoła również hormonoterapii. Na szczęście okazało się, że istnieje lek, który może uratować moje życie. Jest jednak bardzo drogi i nierefundowany… Miesięczne leczenie, które musi trwać przez dwa lata, to około 6 tysięcy! Sama nie jestem w stanie go opłacić… Z powodu choroby i wycieńczenia musiałam zrezygnować z dodatkowej pracy. Gdyby nie ta nagła diagnoza, pewnie dziś pracowałabym dalej. Cieszyłabym się czasem z rodziną, z wnukami, popołudniami spacerowałabym po parku, jeździłabym na narty… Dziś walczę o każdą chwilę... Nigdy nie byłam na Mazurach ani w Bieszczadach. Wierzę, że jestem jeszcze w stanie je zobaczyć. Wierzę, że nie tak kończy się moja historia… Jestem wdzięczna Bogu, że mój organizm jeszcze się nie poddał, że nadal mogę patrzeć na uśmiech moich bliskich… Proszę, pomóż mi w tej nierównej walce! Arleta

27 934,00 zł ( 14.58% )
Still needed: 163 556,00 zł
Marta Kołtowska
Marta Kołtowska , 69 years old

Przeczytaj apel kochającego męża! Pomóż Marcie walczyć o sprawność!

W marcu 2024, w czwartym roku emerytury moja żona musiała poddać się operacji neurochirurgicznej. W jej mózgu, w samym rdzeniu uaktywnił się naczyniak. Fachowcy orzekli, że trzeba go usunąć, ostrzegając przy tym lojalnie o możliwych powikłaniach. Niestety, to, czego obawialiśmy się najbardziej, stało się rzeczywistością... Doszło do prawostronnego porażenia, a w konsekwencji zakłócenia pracy prawego oka, zakłócenia mowy i niedowład prawych kończyn. Całkowite wyłączenie z wszelakiej aktywności. A co najgorsze, bardzo przykre uczucie uzależnienia od innych… Moja żona jest obecnie niesamodzielna, porusza się na wózku inwalidzkim i we wszystkich czynnościach życiowych jest zdana na pomoc. Jestem u jej boku dzień i noc, robię wszystko, by ją wspierać i wszystko, by mimo tej sytuacji na jej twarzy pojawiał się uśmiech. Jednak widzę, jak bardzo chciałaby sama sobie radzić, a jeszcze bardziej móc znów pomagać innym! Marta łączyła karierę zawodową z troską o rodzinę. Była inżynierem budownictwa wodnego, wychowaliśmy razem trójkę dzieci, a ona – kosztem własnej kariery – opiekowała się wnukami, troszcząc się o nie, aż osiągnęły wiek przedszkolny. Po przejściu na emeryturę nie zwolniła tempa – działała społecznie, prowadziła Koło Związku Emerytów, była członkiem stowarzyszeń, a jako skarbnik Klubu Petanque „Lajkonik” w Krakowie, zjednywała sobie wszystkich swoją pozytywną energią. Nawet w wieku emerytalnym zaczęła aktywnie uprawiać sport, startując w zawodach jako licencjonowany zawodnik. Na bulodromach brylowała poczuciem humoru, będąc osobą pozytywnie odbieraną przez wszystkich i korzystnie wpływającą na integrację środowiska, nie tylko senioralnego. A ja byłem i jestem z niej bardzo dumny! Jedyną drogą powrotu do sprawności jest dla żony rehabilitacja neurologiczna. Bezpośrednio po operacji Marta spędziła ponad dwa miesiące w ośrodku rehabilitacji NFZ. Specjaliści ocenili, że jest duża szansa przywrócenia wszystkich funkcji neurologicznych pod warunkiem dalszego prowadzenia intensywnej terapii. I tak też się dzieje, jednak od tej pory musimy płacić za to sami... Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie finanse. Emerycki budżet naszej rodziny nie pozwala na wiele. By móc wrócić do aktywności społecznej, a nawet sportowej i dalej cieszyć otoczenie swoją obecnością, żona potrzebuje wsparcia. Dziękuję za każdą złotówkę, która przybliży nas do dnia, kiedy na twarzy mojej ukochanej Marty znów zagości uśmiech pełen siły i nadziei. Włodzimierz, mąż Marty

31 749,00 zł ( 19.2% )
Still needed: 133 571,00 zł
Piotr Strzelczak
Piotr Strzelczak , 27 years old

UWAGA!❗️Strażak toczy najważniejszą walkę - walkę o życie! Ratuj❗️

Mój brat to najdzielniejszy strażak, jakiego przyszło mi dotąd poznać. Niejednokrotnie stawiał czoła najgroźniejszym żywiołom, ryzykując własne życie, by ocalić innych. Jego odwaga, determinacja i bezinteresowna chęć niesienia pomocy sprawiły, że stał się wzorem dla wielu. To człowiek, który zawsze był na pierwszej linii frontu, zwłaszcza w momentach, gdy każda sekunda decydowała o czyimś życiu. Piotr to nie tylko strażak, ale przede wszystkim człowiek o wielkim sercu, który z oddaniem służył swojej społeczności. Dziś ten dzielny bohater sam potrzebuje naszego wsparcia. To czas, abyśmy teraz to my, mogli stanąć u jego boku i pomóc mu w tej najważniejszej walce – walce o życie. Piotr często mówił: „Strażakiem się jest zawsze, niezależnie, gdzie będę mógł nieść pomoc”. Jako Honorowy Dawca Krwi, zawsze stawiał potrzeby innych na pierwszym miejscu. Przez lata swojej służby wykazał się niezwykłą brawurą, wrażliwością i profesjonalizmem. Dzięki takim ludziom jak mój brat, możemy czuć się bezpieczni, wiedząc, że wśród nas są bohaterowie gotowi do poświęceń. Niestety, życie napisało dla Piotra ponury scenariusz. 5 lipca 2024 roku, w wyniku poważnych problemów zdrowotnych, trafił do szpitala z podejrzeniem padaczki. Wcześniej przebywał na oddziale z powodu wirusowego zapalenia opon mózgowych... W trakcie dalszych badań okazało się, że w prawej półkuli mózgu mojego brata są krwiaki śródmózgowe!Potem wystąpił niedowład lewostronny, a jego stan zdrowia dramatycznie się pogorszył. Konieczna była natychmiastowa operacja odbarczenia krwiaka mózgu. Po niej Piotr został wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną, z której do dziś się nie wybudził. Obecnie Piotr jest wentylowany mechanicznie, a jego stan zdrowia jest KRYTYCZNY! Lekarze robią, co mogą, ale potrzebny jest specjalistyczny turnus rehabilitacyjny, który może dać bratu szansę na wybudzenie i powrót do zdrowia. Niestety, liczba placówek specjalizujących się w rehabilitacji pacjentów w takim stanie jest niewielka, a koszty są ogromne. Piotr marzył o założeniu rodziny. Rok temu wziął ślub, wspólnie z żoną kupili dom. Był pełen życia, planów i marzeń, które teraz stanęły pod wielkim znakiem zapytania. Ten dzielny strażak, który tyle razy ratował ludzkie życie, dziś sam potrzebuje pomocy. Dlatego całą rodziną zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie finansowe na turnus rehabilitacyjny, który może uratować Piotra. Najmniejsza wpłata przybliży nas do momentu, kiedy Piotr znów będzie mógł cieszyć się życiem, wrócić do swoich bliskich oraz do służby, którą tak kocha. Siostra Karolina z rodziną

55 215,00 zł ( 15.33% )
Still needed: 304 849,00 zł
Dastin Cyza
Dastin Cyza , 6 years old

Autyzm odbiera mojemu synkowi dzieciństwo! Pomóż mu!

Dobrze pamiętam ten moment, gdy dowiedziałam się o ciąży. Byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie! Od początku nie mogłam się doczekać naszego pierwszego spotkania oraz widoku jego ślicznych oczek. Z niecierpliwością oczekiwałam jego narodzin, jednocześnie tworząc w głowie szczęśliwe scenariusze naszego wspólnego życia. Gdy pierwszy raz wzięłam go w ramiona, wyzwoliło się nieopisane uczucie matczynej miłości. Pierwsze chwile życia synka wyglądały dokładnie tak, jak sobie wymarzyłam. Dastin urodził się zdrowy. Niestety los postanowił wywrócić nasze życie do góry nogami... Przyglądając się innym dzieciom, zaczęłam zauważać, że syn miewa problemy z rozwojem. Postanowiłam skonsultować to z lekarzami. Moje obawy się potwierdziły. Po szeregu badań stwierdzono u niego autyzm dziecięcy. Wtedy mój świat doszczętnie się zawalił. Mieszkamy w małej miejscowości, gdzie dostęp do lekarzy jest bardzo ograniczony. Aby zapewnić Dastinowi odpowiednie leczenie i rehabilitację, musimy jeździć do innych miast. Synek nie potrafi komunikować swoich potrzeb, nie mówi oraz potrzebuje specjalnego żywienia. Zapewnienie mu niezbędnego leczenia oraz sprzętu rehabilitacyjnego jest bardzo kosztowne. To, co już posiadamy, nie wystarcza. Dastin nadal zmaga się z problemami z równowagą oraz dotykiem, a jego dieta to specjalne jedzenie medyczne.  Dzięki włączeniu do codzienności oprogramowania Mówik komunikacja z Dastinem stałaby się łatwiejsza, co byłoby ogromnym krokiem naprzód. Jednak koszt takiego sprzętu znacznie przekracza nasze możliwości. Dlatego dziś zwracam się do Was z gorącą prośbą o wsparcie. Dzięki Wam Dastin otrzyma szansę na dalszy rozwój i lepsze zrozumienie świata, który go otacza. Mój syn mógłby robić rzeczy, które od zawsze były ograniczane przez autyzm – bawić się oraz uczyć. Nie pozwólmy, aby brak środków zatrzymał postępy, które syn już osiągnął. Wasza pomoc to więcej niż tylko pieniądze – to nadzieja na lepszą przyszłość dla całej naszej rodziny. Proszę, pomóżcie Dastinowi w tej trudnej walce. Wspólnie możemy sprawić, że jego życie stanie się choć trochę łatwiejsze. Monika, mama Dastina

333 zł
Izabela Langner
Izabela Langner , 19 years old

Choroba nieznanego pochodzenia odbiera mi siły❗️POMOCY❗️

Kiedy byłam mała zatracałam się w myślach, jak to będzie, gdy będę już dorosła. Perspektywa skończenia osiemnastu lat, była dla mnie niczym otwarcie drzwi na nowe możliwości. Chciałam żyć pełnią życia, kolekcjonować wspomnienia i zdobywać nowe doświadczenia. Młodość i brak ograniczeń – tak to widziałam oczyma wyobraźni. Wtedy zaatakowała mnie nieznana choroba… Wszystko zaczęło się, gdy miałam zaledwie 16 lat. Tuż po przejściu COVID-19 zaobserwowałam niepokojące dolegliwości. Najpoważniejszą z nich było drastyczne i szybkie chudnięcie, które nasunęło lekarzom podejrzenie nowotworu. Nie rozumiałam, co się dzieje – wszystko działo się tak szybko, a rak kojarzył mi się tylko z jednym… Nie chciałam umierać! Na szczęście po wykonaniu wielu badań, lekarze wykluczyli ten kierunek diagnozy. Z jednej strony kamień spadł mi z serca, z drugiej wiedziałam, że to oznacza brak odpowiedzi na pytanie: co tak naprawdę mi dolega? Zalecono mi poszerzenie diagnostyki w kierunku chorób metabolicznych lub reumatycznych. Jednocześnie musiałam zostać objęta stałą opiekę psychiatry i psychologa.  Nie tylko z uwagi na  chorobę, ale również przez chroniczny stres przeżywany z powodu braku finalnej diagnozy. Cierpiałam nie tylko ja, ale również cała moja rodzina. Moim jedynym marzeniem jest odzyskanie zdrowia i możliwości przeżywania tego, co najpiękniejsze w okresie młodości. Chciałabym móc się realizować, znaleźć świetną pracę i żyć bez strachu o to, czy jutra nie odbierze mi choroba nieznanego pochodzenia. Tułaczka po specjalistach i szpitalach w ostatnim czasie była dla mnie wycieńczająca. Do obecnych już dolegliwości doszły silne skurcze w rękach i nogach. Było tak źle, że w pewnym momencie moje mięśnie były zbyt słabe, abym mogła samodzielnie się poruszać. Moment, gdy usiadłam na wózku inwalidzkim był dla mnie niesamowicie trudny. Dzięki intensywnej rehabilitacji dziś znów chodzę samodzielnie, ale boję się jak dalej będzie wyglądał przebieg choroby…  Bardzo źle znoszę sytuację, która mnie dotyka. Potrzebuję dalszej psychoterapii oraz pieniędzy na koszty leczenia i diagnostyki. Choć tracę siły, cały czas mocno wierzę, że wyjdę z tego i wyzdrowieję. Światełkiem w tunelu okazała się Pani doktor specjalizująca się w trudnych przypadkach. Jestem umówiona na wizytę, która odbędzie się już 14 września. Wierzę, że to moja szansa!  Moja droga do zdrowia, jest niesamowicie wyboista, a co za tym idzie, również kosztowna. Dziękuję, że otoczyliście mnie wsparciem – cieszę się, że tak dużo osób podało mi pomocną dłoń. Niestety koszty każdego dnia rosną i nie jestem w stanie im sprostać pomimo wsparcia najbliższych. Jeśli jesteś w stanie dalej mi pomóc – proszę wpłać, chociaż najmniejszą kwotę, stań w moich szeregach i zawalczmy wspólnie o moje lepsze jutro! Izabela

4 001,00 zł ( 25.07% )
Still needed: 11 957,00 zł
Leon Czajka
Urgent!
Leon Czajka , 52 years old

NOWOTWÓR odmienił codzienność Leona... Potrzebne Twoje wsparcie❗️

Od zawsze, mimo różnych przeciwności losu, starałem się myśleć pozytywnie i czerpać z życia garściami. Niestety, w 2022 roku wszystko drastycznie i nieodwracalnie się zmieniło. Z dnia na dzień musiałem rozpocząć najtrudniejszą walkę mojego życia – walkę z NOWOTWOREM! Wszystko zaczęło się od silnej gorączki, która pojawiła się nagle i w jednej chwili pozbawiła mnie energii. Wyczerpany trafiłem do szpitala, gdzie przeszedłem wiele różnych badań. Niedługo później usłyszałem diagnozę, która brzmiała jak wyrok: nowotwór płuca! Przez chorobę, z każdym dniem coraz ciężej było mi oddychać, zacząłem też bardzo szybko się męczyć. Moją codziennością nagle stały się chemioterapia, pobyty w szpitalu oraz badania. Jednak mimo rozpoczęcia leczenia, z czasem pojawiły się przerzuty… Każdego dnia walczę o to, by utrzymać choć namiastkę mojego dawnego życia. To trudne zadanie – nawet przy małym wysiłku szybko się męczę. Do tego przez problemy z oddychaniem nie mogę przebywać na zewnątrz podczas upałów. Z tego powodu większość czasu spędzam w domu. Najgorsze są jednak noce. Czasem boję się spać, bo właśnie leżąc, najczęściej mam napady duszącego kaszlu. Nie mogę w pełni nabierać powietrza do płuc, bo od razu zaczynam kaszleć. Trudno mi uwierzyć, że tak teraz wygląda moje życie… Chciałbym móc częściej przebywać wśród ludzi, znów swobodnie rozmawiać i się śmiać. Marzenie o tym, że będzie jak dawniej, jest odległe. Jednak ogromnym ułatwieniem mojej codzienności byłby skuter inwalidzki. Dzięki niemu mógłbym swobodniej się przemieszczać i choć trochę poczuć się jak dawniej… Chemioterapia z każdą dawką coraz bardziej osłabia mój organizm. Nie mogę jednak poddać się w walce z chorobą! Zawsze starałem się radzić sobie sam, ale tym razem muszę zwrócić się do Was z prośbą o wsparcie. Leczenie to ogromny koszt, tak samo, jak zakup skutera. Sam nie dam rady uzbierać potrzebnej kwoty. Proszę, pomóżcie! Leon

230,00 zł ( 0.86% )
Still needed: 26 366,00 zł
Monika Polewska
Monika Polewska , 29 years old

Nie pozwól, by wada słuchu zawładnęła życiem Moniki! Pomóż!

Mam na imię Monika. Od urodzenia zmagam się z wadą słuchu, która znacznie wpłynęła na moje życie. Na co dzień jestem zależna od aparatów słuchowych, dzięki którym mogę lepiej funkcjonować i pracować. Moja mama jako pierwsza zauważyła u mnie problemy ze słuchem. Gdy byłam mała, często nie dosłyszałam, podgłaśniałam telewizor czy miałam problemy z prawidłową wymową. Mama zabrała mnie do laryngologa, który stwierdził znaczny ubytek słuchu... Dzięki zaangażowaniu mojej mamy zaczęłam nosić aparaty słuchowe. Pamiętam ten moment, kiedy jako mała dziewczynka pierwszy raz usłyszałam tykanie zegara. Byłam bardzo zdziwiona, że wydaje on dźwięki! Od tamtej pory noszę aparaty słuchowe, które co kilka lat trzeba wymieniać. Obecne niestety są już do wymiany, co wiąże się z ogromnymi kosztami. Do tej pory z mamą dawałyśmy radę zebrać potrzebną kwotę, jednak ostatnio dofinansowanie zmalało… Bez aparatów moje życie byłoby znacznie trudniejsze. Dzięki nim mogę lepiej funkcjonować i pracować. Z całego serca proszę o wsparcie! Tylko z Waszą pomocą moja codzienność może nadal być łatwiejsza! Monika

4 480,00 zł ( 46.78% )
Still needed: 5 095,00 zł