Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Maria Kłos
Maria Kłos , 10 years old

Zawalcz z nami o sprawność Marysi – Każdy gest się liczy❗️

Marysia urodziła się z chorobą genetyczną – mozaiką chromosomową. Objawia się ona znacznym opóźnieniem rozwoju psychomotorycznego oraz wadami wrodzonymi. Córeczka chodzi tylko z asekuracją, ma znaczne deficyty w rozwoju mowy. Stała rehabilitacja i terapie usprawniające to codzienność Marii od początku jej życia. Dzisiaj Marysia ma 9 lat i zmaga się z bólem z powodu postępującej koślawości stóp. W przyszłym roku spodziewamy się operacji, ale potem czeka nas wielomiesięczna rehabilitacja. Terapie to codzienność naszej dzielnej wojowniczki. Bo oprócz problemów ze sprawnością i mową, Marysia zmaga się z wodonerczem obustronnym, pęcherzem neurogennym, wiotkością krtani… To wszystko w wyniku wady genetycznej. Każde Państwa wsparcie będzie dla nas wielką ulgą w wydatkach związanych z leczeniem. Powrót do sprawności po operacje może trwać wiele miesięcy. Dla nas to ogromne koszty, a stawką jest tutaj sprawność i przyszłość naszej Marysi... "Dobro to jedyna rzecz, która się mnoży, gdy ją dzielimy". Bardzo dziękujemy! Rodzice Marysi

1 389,00 zł ( 6.52% )
Still needed: 19 888,00 zł
Szymon Olejniczak
Urgent!
Szymon Olejniczak , 14 years old

Błagamy❗️Pomóżcie nam uratować życie naszego syna❗️Szymon ma tylko 13 lat...

„Przecież nie każdy ból głowy musi oznaczać najgorsze” – tak sobie tłumaczyliśmy z mężem, kiedy Szymon coraz częściej skarżył się na dolegliwości bólowe. Nie mogliśmy przecież dopuścić do siebie tej najgorszej wizji, o której tylko się słyszy i ogląda w telewizji... Nasz 13-letni syn jest śmiertelnie chory! Szymon walczy ze złośliwym nowotworem mózgu i potrzebuje naszej pomocy! Na początku oprócz bólu głowy, pojawiała się gorączka oraz wymioty. Pediatra nie mógł wskazać żadnej bezpośredniej przyczyny, dlatego jak najszybciej skierował nas do szpitala. Być może jego decyzja uratowała życie naszego syna! W szpitalu, podczas badań, wykryto już zagrożenie i niemal natychmiast Szymon został przetransportowany do Warszawy na oddział neurochirurgii. Okazało się, że guz uciskał i blokował przepływ płynu w mózgu! Jego życie było w śmiertelnym niebezpieczeństwie!  Nadal mamy przed oczami tamte straszne chwile, gdy siedząc przed blokiem operacyjnym, czuliśmy jedną wielką rozpacz. Nasz syn był całkowicie bezbronny w walce ze śmiertelnym przeciwnikiem, który w każdej chwili mógł zadać decydujący cios! Lekarze zrobili wszystko, co tylko możliwe, aby mu pomóc. Jednak nasze poczucie bezsilności, w obliczu zagrożenia życia naszego dziecka, było jednym z najgorszych doświadczeń! Szymon nadal przebywa w Warszawie, przyjmuje chemioterapię. Niestety choroba i operacja odcisnęły na nim bardzo duże piętno – pojawiły się problemy ze wzrokiem, słuchem, a czucie prawej strony ciała jest znacznie słabsze.  Strach to za mało. Jesteśmy przerażeni! Szymon toczy okrutną walkę, w której stawką jest jego nastoletnie życie! Przecież nie tak miała wyglądać jego młodość!  Cały czas przebywam z nim w szpitalu w Warszawie, a mąż przyjeżdża do nas w odwiedziny. Mamy także drugiego, młodszego syna, dla którego cała ta sytuacja jest niezwykle ciężka.  Szymon niemal przez cały dzień śpi. Choć niewiele mówi, wiemy, że bardzo się boi – tak jak i my, ale przy nim staramy się być silni, wytrwali. Jednak, gdy zostajemy sami, czasem brakuje nam sił. Czujemy, jakby cały świat walił nam się na głowę. Leczenie będzie długotrwałe i polegało m.in. na chemioterapii oraz naświetlaniach... Choroba wtargnęła do naszego życia, burząc kolejne stabilne elementy naszej rodziny. Z wieloma sprawami poradzimy sobie sami, jesteśmy rodzicami i nigdy nie poddamy się w walce o własne dziecko. Jednak koszty związane z leczeniem są dla nas przeszkodą, której sami nie pokonamy. Nie mamy innego wyjścia i prosimy o pomoc. Pomóżcie nam uratować życie naszego syna! Rodzice Szymona

57 053 zł
Violetta Kiełkowska
Violetta Kiełkowska , 52 years old

❗️Tętniak prawie zabił naszą ukochaną mamusię... Prosimy, pomóż jej wrócić do zdrowia!

10 maja doszło do tragedii, która na zawsze zmieniła życie naszej rodziny... W głowie mojej ukochanej mamy pękł tętniak! Mamusia otarła się o śmierć... Ledwo ją odratowali. Przed nią długa walka, by odzyskać sprawność. W imieniu swoim, taty i mojego synka proszę o pomoc dla najważniejszej osoby w naszym życiu! Mamusia jest osobą spokojną, opanowaną i uśmiechniętą. Przed wypadkiem była pomocna i empatyczna, zawsze gotowa do pomocy innym. Jej pasją było pieczenie i gotowanie, co sprawiało jej dużo radości. Emanowała pozytywną energią i potrafiła zarażać nią innych. Mama zajmowała się głównie domem, a potem poświęciła swoją energię opiece nad wnuczkiem. Natanielem. Dbała o to, by dom zawsze wypełniony był zapachem świeżego ciasta, a na twarzy bliskich gościł uśmiech. Była prawdziwą strażniczką ogniska domowego. Mama miała różne zainteresowania w kierunku nauki, jej pasją było rozwiązywanie krzyżówek i różnych gier intelektualnych. Uwielbia zwierzęta i przyrodę. Lubiła spacery i wyjazdy nad jezioro oraz cieszyła się z pięknych kwiatów w swoim ogrodzie. Czuła się związana z naturą, jej marzeniem był wyjazd w góry, w spokojne miejsce, gdzie można odpocząć fizycznie i psychicznie. Zawsze powtarzała, że chciałaby zamieszkać w cichym miejscu, bardzo blisko natury, a daleko od cywilizacji. Mamusi zawsze towarzyszył pies, którego traktowała jak członka rodziny. Nieobecność mamy w domu znacznie wpłynęła na samopoczucie obojga. Baruś zawsze znajdował się w jej planach i chciała uwzględniać go w życiu rodzinnym. Teraz, gdy przebywają osobno, jest to dla nich obojga ogromnym cierpieniem i stratą. 10 maja 2023 r. wydarzył się najgorszy dzień w naszym życiu... Mama źle się czuła. Była wcześniej u lekarza, który zapisał jej tylko leki. Na oczach moich i taty zaczęła opadać z sił... Traciła świadomość, opadał jej kącik ust. Szczęście w nieszczęściu, że byliśmy razem z nią i mogliśmy zadzwonić po pomoc... Okazało się, że w jej głowie był tętniak, który pękł! Lekarz powiedział nam, że niektórzy w takim stanie jak mama nawet nie docierają do szpitala, tylko umierają po drodze... Pękniecie tętniaka spowodowało u mamy poważne załamanie stanu zdrowia. Po operacji laparoskopowej pojawiło się dużo krwi w jej mózgu, co doprowadziło do powstania krwiaka. Przez pierwsze 4 tygodnie mama przebywała na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej, gdzie jej stan był bardzo niestabilny. Przeszła również zapalenie płuc oraz zatorowość płucną. Bardzo się o nią baliśmy... Lekarze zdecydowali o umieszczeniu diody w jej główce w celu monitorowania ciśnienia wewnątrzczaszkowego. Obecnie mama jest w stanie stabilizacji i jest bardziej kontaktowa. Jest bardzo dzielna i jesteśmy pod ogromnym wrażeniem tego, jak walczy o każdy dzień... Rusza prawą ręką i potrafi się sama najeść czy nałożyć ochronną pomadkę. Potrafi ruszać nóżkami, co jest obiecującym znakiem. Jest na tyle świadoma, że odpowiada na pytania, wszystko rozumie i da się z nią porozmawiać! Jednak proces rekonwalescencji jest nadal bardzo trudny. Mama wymaga intensywnej rehabilitacji, aby odzyskać pełną sprawność. Chcemy, aby zaczęła rehabilitację w ośrodku Votum, gdzie codziennie będzie pracować nad swoją sprawnością z najlepszymi specjalistami. Mama powtarza nam, że zrobi wszystko, żeby wyjść z ośrodka na własnych nogach... Niestety ma porażenie lewostronne, jeździ na wózku. Trzeba zrobić wszystko, aby lewa strona była z powrotem aktywna. Aby tak się stało, konieczna jest pomoc specjalistów. Ten rok był dla nas ciężkim czasem, doświadczyliśmy ogromnego smutku i bezradności. Obecnie, widząc postępy w stanie zdrowia mamy, wraca radość i nadzieja. Cała nasza rodzina stanowi silne wsparcie i pomaga mamie zarówno emocjonalnie, jak i praktycznie. Wspólnie motywujemy mamę do walki i dajemy jej siłę do powrotu do pełnej sprawności. Będziemy wdzięczni za każde wsparcie dla naszej kochanej mamusi. Każda złotówka daje nam szansę na lepszą przyszłość. Córka Sandra

17 309,00 zł ( 4.54% )
Still needed: 363 628,00 zł
Ksawery Kosiński
Ksawery Kosiński , 5 years old

Nasz mały synek boi się, ale my jeszcze bardziej! Ksawery już TERAZ potrzebuje pomocy❗️

Za każdym razem ściska nas serce, gdy nasz 4-letni synek, patrząc na inne dzieci na placu zabaw, mówi: „Też chciałbym biegać, ale nie będę. Mamusiu, tatusiu, ja nie chcę być na wózku…”.  Niestety taki scenariusz może się spełnić. Nasze dziecko poważnie zachorowało. Istnieją jednak sposoby, które mogą spowolnić rozwój choroby. I to właśnie musimy TERAZ zrobić! O chorobie dowiedzieliśmy się zaledwie miesiąc temu. Zaniepokoił nas tzw. kaczkowaty chód i udaliśmy się do lekarza. Już pierwsze badania krwi wykazały pewne nieprawidłowości. Wtedy odesłano nas do kliniki w Warszawie, gdzie na ostateczną diagnozę czekaliśmy aż trzy miesiące! Musiało upłynąć ponad 90 długich dni, abyśmy dowiedzieli się, że nasze dziecko cierpi na nieuleczalną dystrofię mięśniową Duchenne'a. Istotą tej choroby jest rozszczepienie włókien mięśniowych, w wyniku czego dochodzi do zaniku i osłabienia mięśni. Objawami tej choroby są problemy z chodzeniem, bieganiem, wchodzeniem po schodach. Ponadto dochodzi do zaniku mięśni barkowych, zmniejszenia siły mięśni, trudności z przełykaniem pokarmu oraz trudności z oddychaniem, które wynikają z osłabienia mięśni przepony.  Niestety część tych trudności już dotknęło naszego synka! Ksawery nie może biegać, a jego chód nie jest płynny, jak u zdrowych dzieci. Nie potrafi sam wejść po schodach, ani podnieść się z pozycji leżącej. Coraz częściej dochodzi do niekontrolowanych upadków oraz dławienia się jedzeniem… Wiemy, że bez specjalistycznej rehabilitacji będzie tylko gorzej!  Statystyki, z którymi nas zapoznano, są przerażające! Chorzy na dystrofię Duchenne'a umierają zwykle przed 30. rokiem życia! Nie dopuszczamy do siebie tej myśli i musimy zrobić wszystko, aby nie dopuścić do tak strasznego scenariusza! Ksawery jest jeszcze małym chłopcem, jednak już teraz ból w łydkach sprawia, że niemożliwy staje się dłuższy spacer, wycieczka czy też zwykła zabawa na placu zabaw. Nasz synek nie rozumie w pełni wszystkiego, co się dzieje, ale już wiele spraw zaczyna pojmować na swój dziecięcy sposób. Za każdym razem, gdy mówi „Mamusiu, ja nie będę chodził” lub „Tatusiu, tak bardzo chciałaby biegać z Tobą, ale nie będę”, nasze serca rozpadają się proch! Odczuwamy ogromną niesprawiedliwość, żal i strach. To jednak nie może nas powstrzymać przed szukaniem ratunku dla naszego malca. Nigdy się nie poddamy!  Choroba Ksawerego jest postępująca i zdajemy sobie sprawę, że w każdej chwili syn może znaleźć się na wózku inwalidzkim. Musimy jednak zrobić wszystko, co tylko możliwe, aby stało się to jak najpóźniej! Niezbędna jest stała i regularna rehabilitacja, która spowolni zanik mięśni. Turnusy rehabilitacyjne, leki, stała kontrola wielu specjalistów sprawiły, że pojawił się przed nami kosztorys obejmujący ponad 200 tysięcy złotych! Takich pieniędzy po prostu nie mamy… Ksawery jest bardzo uśmiechniętym i radosnym dzieckiem, nie znamy osobiście innego bardziej roześmianego i cieszącego się z życia chłopca niż on. Chcemy zrobić wszystko, żeby uratować naszego synka, aby mógł jak najdłużej samodzielnie funkcjonować. Jesteśmy zmuszeni prosić Państwa o pomoc w zbiórce na leczenie i rehabilitację. Będziemy wdzięczni za każdą, nawet najmniejszą kwotę, udostępnienie zbiórki, dobre słowo. Teraz liczy się każdy dobry gest! Rodzice Ksawerego

43 359,00 zł ( 20.37% )
Still needed: 169 407,00 zł
Michał Ringwelski
Michał Ringwelski , 30 years old

Wypadek przykuł go do szpitalnego łóżka... Ratujmy Michała!

9 lipca 2023 Michał znalazł się w złym miejscu i czasie… Mój brat podróżował jako pasażer, a na drodze doszło do niebezpiecznej sytuacji. W wyniku zderzenia doznał bardzo poważnego urazu głowy. Trwa walka o to, żeby do nas wrócił!  Michał w stanie krytycznym trafił do szpitala w Słupsku, gdzie po wstępnym rozpoznaniu przekierowano go na oddział intensywnej terapii. Co najgorsze przez dłuższy czas po wypadku utrzymywał się obrzęk mózgu. Później doszło też do udaru! Wypadek sprawił, że życie mojego brata zmieniło się o 180 stopni. Wcześniej towarzyski i uczynny chłopak, dziś walczy o życie. Dalej przebywa na OIOMie. Ma czterokończynowy niedowład, karmiony jest przez PEG. Może tylko otworzyć oczy… Razem z rodziną wierzymy, że Michał nas rozpoznaje. Pielęgniarki twierdzą, że na pewno nas słyszy. Wiemy, że ma szansę na powrót, przynajmniej do częściowej sprawności. Obecnie szukamy dla niego odpowiedniego ośrodka, gdzie mógłby się rehabilitować. Staramy się też o miejsce w Klinice Budzik.  Michał jest muzycznie uzdolniony. Gra na trąbce i często uświetnia uroczystości i spotkania. Pragnę, by miał jeszcze szanse cieszyć się życiem, spotkać się z najbliższymi, założyć rodzinę… Mój brat będzie potrzebował długiej i kosztownej rehabilitacji, na którą niestety brakuje środków. Liczy się każda złotówka. Dlatego proszę, wesprzyj Michała w jego drodze do zdrowia. Będę wdzięczna za każdą, nawet najmniejszą wpłatę! Renata, siostra Szacunkowa kwota zbiórki

43 836,00 zł ( 16.48% )
Still needed: 222 122,00 zł
Arek Suliga
Arek Suliga , 25 years old

Rehabilitacja ratuje mi życie❗️Proszę o pomoc❗️

Dzięki Wam wiemy, że nie jesteśmy sami w kłopocie... Udało nam się już zakupić dla Arka nowy wózek. Jednak to nie koniec naszych zmagań. Potrzeba leczenia i rehabilitacji, tak jak jej koszty, ciągle rosną. Nasza historia: Jestem Arek. Mam 24 lata i od 14 lat poruszam się na wózku inwalidzkim, ponieważ choruję na postępujący zanik mięśni typu Duchenne’a. W nocy korzystam z respiratora. Obecnie nie jestem w stanie funkcjonować samodzielnie, we wszystkim potrzebuję pomocy drugiej osoby. Dystrofia mięśniowa Duchenne’a to choroba genetyczna, która prowadzi do degeneracji i zaniku mięśni szkieletowych, oddechowych, serca, przełyku. Pomimo choroby staram się być pozytywny, mam marzenia i kilka pasji. Ukończyłem technikum o profilu cyfrowych procesów graficznych. Projektuję naklejki i wizytówki. Uczę się też w szkole policealnej.  Byłem w zerówce, kiedy robiono badania kontrolne. Tam wtedy padły te słowa, obco brzmiące wyrazy – dystrofia mięśniowa. Dwa słowa były jak klątwa, po którym świat, jaki dotychczas znaliśmy, zniknął bezpowrotnie. Szok, załamanie, przez długi czas rodzice nie mogli się pozbierać. Bo skąd taka choroba w rodzinie sportowców, w której nikt nigdy nie chorował? W grudniu 2022 roku podczas badania TK zsunąłem się ze stołu maszyny i złamałem szyjkę kości udowej. Mój stan kliniczny wykluczył możliwość operacji, więc kość musi się zrosnąć samoczynnie. Ale nie chcę pozostać leżący. Mam skoliozę nerwowomięśniową i muszę wzmacniać mięśnie przykręgosłupowe, a leżąc, coraz bardziej słabnę. Leżenie jest dla mnie wyrokiem, a turnusy rehabilitacyjne jedyną formą ratunku. Ale koszt jednego turnusu z zakwaterowaniem to 5100 złotych! Chciałbym, choć cztery razy w roku pojechać na turnus. Niestety, jestem już dorosły i używam respiratora. Oddziały szpitalne nie przewidują rehabilitacji dla osób z respiratorem. Na domiar złego u mojej mamy wykryto raka złośliwego piersi, postanowiła walczyć o siebie dla mnie i zdecydowała się na mastektomię. Poprzez rehabilitację i turnusy rehabilitacyjne razem z rodzicami staramy się, choć na chwilę powstrzymać postęp choroby. Staramy się odsunąć w czasie to, co nieuniknione – śmierć. Ale koszty są nie do udźwignięcia, zwłaszcza teraz… Prosimy o pomoc. Wesprzyj, udostępnij… Każda złotówka może być tą, która ratuje moje życie! Arek

8 800,00 zł ( 40.54% )
Still needed: 12 903,00 zł
Artur Chmura
Artur Chmura , 46 years old

Czekał na przeszczep, kiedy stała się tragedia❗️Pomocy❗️

Mój syn - Artur, który od 2018 roku czeka na przeszczep nerki, do tej pory w miarę normalnie funkcjonował, pracował, był w stanie sam się utrzymywać. Prowadził normalne życie, będąc zwykłym, uśmiechniętym i życzliwym sobą. Jednak w maju tego roku wszystko się zmieniło. Pewnego dnia Artur poczuł silne bóle głowy. Zaczęło się niby niewinnie, ale podczas badań usłyszał okrutną diagnozę – krwiak. Sytuacja była tak poważna, że konieczna była trepanacja czaszki, by uratować synowi życie! Tak bardzo się o niego bałam! Zabieg był niezwykle trudny i niestety, po nim pojawiły się komplikacje. Artur ma teraz problemy ruchowe z lewą stroną ciała i częściowy niedowład, ale najbardziej doskwierająca jest afazja, czyli brak mowy. Bo pobycie w prywatnym ośrodku w Krakowie, stan syna bardzo się poprawił, ale wciąż wymaga intensywnej i kosztownej rehabilitacji. To bardzo ważne, ponieważ mimo że sprawność ruchową odzyskał w 70%, to bez dalszego leczenia ten stan się cofnie... Dlatego zwracam się do Was o pomoc. Artur to cudowny człowiek, zawsze życzliwy. Mimo że życie wystarczająco skomplikowało mu się przez choroby nerek, to los postanowił wystawić go na kolejną, ciężką próbę. Artur nigdy nikomu nie odmówił pomocy, ale teraz sam desperacko jej potrzebuje. Pierwszy turnus udało nam się opłacić z własnej kieszeni, ale to zdecydowanie za mało. Potrzebne są kolejne, by syn mógł wrócić, chociaż w części do dawnej sprawności, mógł bez problemu funkcjonować i znów zwyczajnie ze mną rozmawiać.  Mama

1 161,00 zł ( 1.63% )
Still needed: 69 855,00 zł
Grzegorz Sieradzki
Urgent!
Grzegorz Sieradzki , 41 years old

ŚMIERTELNY wyrok i komplikacje w leczeniu... – Proszę Cię, POMÓŻ!

Był to zwykły dzień. Taki jak poprzednie. Wróciłem do domu po nocce i położyłem się spać. Nic nie wskazywało na to, że zaraz świat runie mi na głowę, że otrzymam śmiertelną diagnozę, że teraz moje życie będzie się toczyć między domem a szpitalem. Nic nie wskazywało na tragedię. Żyłem i pracowałem wtedy na co dzień w Niemczech. Po odespaniu nocki obudziłem się z ogromnym bólem klatki piersiowej. Nie mogłem wstać z łóżka, czułem się jak przygnieciony kilkutonowym autem. Moja ówczesna partnerka zadzwoniła na pogotowie i karetka zawiozła mnie do szpitala. Po licznych badaniach i prześwietleniach przyszedł do mnie niemiecki lekarz wraz z pielęgniarką Polką w roli tłumacza. Bałem się, co powiedzą, jak bardzo zagrożone jest moje życie… Usłyszałem: Ma pan guza w klatce piersiowej. Usuniemy go operacyjnie i szybko wróci pan do zdrowia. Niestety wyniki badań w drugiej klinice zmieniły cały plan leczenia. Okazało się, że nie mam guza, a chłoniaka limfoblastycznego – BIAŁACZKĘ. Przeszedłem już 7 cykli chemii. Jest lepiej, komórek rakowych nie widać, ale doszło do wielu komplikacji. Mam poważny problem z nawracającym obrzękiem stawu kolanowego, w którym zbiera się woda. Miałem już z 10 operacji, a noga stale puchnie, boli i utrudnia przemieszczanie się. Wróciłem do Polski do rodziców, którzy teraz mi pomagają, gdyż sam nie jestem już w stanie funkcjonować. Jednak nasze środki na życie i leczenie już się kończą. Same dojazdy do kliniki pochłaniają olbrzymie kwoty.  Zwracam się z prośbą o pomoc, ponieważ już nie mam pieniędzy na kontynuowanie leczenia. Od tego zależy moje życie… Proszę, wesprzyj mnie, choć drobną wpłatą. Grzegorz Kwota zbiórki jest szacunkowa.

1 249,00 zł ( 5.87% )
Still needed: 20 028,00 zł
Tomasz Godoń
Tomasz Godoń , 47 years old

By choroby nie odebrały nadziei na zawsze! Pomóż!

Straciłem tak wiele… Zdrowie, pracę, którą tak bardzo kochałem, komfort życia, który zmniejszył się bezpowrotnie po utracie wzroku. Nigdy jednak nie porzuciłem nadziei, że moje życie może być dobre. Od wielu lat każdego dnia stawiam czoła wielu przeciwnościom. Historia mojej choroby sięga aż 2006 roku, kiedy to z ciężką astmą oskrzelową trafiłem do szpitala. Przez 7 miesięcy lekarze robili wszystko, by przywrócić mi zdrowie.  Prawie im się to udało – przynajmniej na chwilę. Jednak kilka lat później ponownie trafiłem do szpitala z nadciśnieniem tętniczym. To właśnie wtedy dzięki przeprowadzonej szerokiej diagnostyce dowiedziałem się, że choruję także na cukrzycę. W głowie rozbrzmiewało tylko jedno pytanie: ile jeszcze? Niestety choroba przyniosła ze sobą poważne powikłania w postaci stopy cukrzycowej. Mój stan był na tyle poważny, że konieczna była amputacja palca. Jak mówią lekarze, dzieliły mnie godziny od usunięcia całej nogi. Dziś jestem wdzięczny za to, że zdążyliśmy zadziałać na czas.  Zły los jednak nie odpuszczał i gdy myślałem, że najgorsze już za mną, zaskoczył mnie po raz kolejny. Zacząłem zauważać, że mój wzrok zaczął się pogarszać – to jednak częste u cukrzyków. Byłem przez ten czas pod kontrolą specjalistów.  Każdego dnia budziłem się z nadzieją, że może uchronię się od najgorszego. Niestety robiło się coraz ciemniej, aż w końcu pewnego dnia, a dokładniej 1,5 roku temu straciłem całkowicie wzrok. W sumie przeszedłem 9 operacji, które nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Od tego czasu mogę liczyć tylko na pomoc drugiej osoby. Moja córka stała się wspaniałą przewodniczką po niewidzialnym świecie. Opisuje mi, jak zmieniają się pory roku, opowiada, co dzieje się wokół mnie. A ja jestem niesamowicie wdzięczny, że przez ponad 40 lat zdołałem posmakować życia na tyle, by teraz wiernie je odtwarzać w myślach. Nie jest mi łatwo. Leczenie, dojazdy na konieczne konsultacje lekarskie, a także same wizyty kosztują naprawdę wiele. Niedawno pojawiła się nadzieja, by przywrócić mi wzrok. Szansą dla mnie może być kosztowna operacja poza granicami Polski. Jesteśmy jednak w trakcie zbierania szczegółowych informacji.  Niezmiennie jednak potrzebuję Waszego wsparcia. Koszty związane z leczeniem mocno obciążają mój budżet. Nie chcę martwić się o to, czy będę miał wystarczająco środków, by zakupić tak bardzo potrzebne mi leki. Już teraz dziękuję za każde okazane dobro i przekazaną złotówkę.  Tomasz

10 282 zł