Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Franek Bąk
Franek Bąk , 9 years old

Franek radzi sobie coraz lepiej❗️Nie możemy ustać w terapii❗️

Dzięki Waszemu wsparciu udało nam się wykonać badania genetyczne WES! To ogromny krok, ogromna pomoc, by w końcu wiedzieć, skąd biorą się problemy Franka. Do momentu uzyskania wyników musimy jednak kontynuować terapie i rehabilitacje, dlatego znów prosimy o wsparcie. Nasza historia:  Już od kilku lat Franek zmaga się z autyzmem dziecięcym, który wysysa z niego spokój i dziecięcą radość. Od dawna szukam przyczyny tych wszystkich problemów i mimo że nadal nie znam odpowiedzi, nie zamierzam się poddać! Dzięki Waszej pomocy wykonano badania genetyczne, jednak ich wynik był niejednoznaczny. Syn został także skierowany na oddział neurologiczny w szpitalu, ale i tam lekarze rozkładali ręce! Na szczęście udało się wykonać kolejne badania i teraz pełni nadziei czekamy na wyniki. Syn jest wycofany społecznie. Unika większych skupisk ludzi i najlepiej czuje się w domu. Ma swoje rytuały, które dają mu poczucie bezpieczeństwa i kontroli. Jeżeli coś zaburzy zaplanowany przez niego ciąg zdarzeń, bardzo to przeżywa. Przykładem są niezapowiedziane wizyty gości, zwłaszcza wieczorem – w takich sytuacjach jego spokój zostaje zburzony.  Zapewniłam Frankowi specjalistyczną pomoc: zajęcia ze wczesnego wspomagania rozwoju, zajęcia integracji sensorycznej, logopedyczne, masaże wyciszające, a także hipoterapię i dogoterapię. Franek radzi sobie coraz lepiej i chcemy zwiększyć ilość rehabilitacji i terapii. Raz w tygodniu jeździmy na terapię SI, do psychologa i logopedy. Powinniśmy robić to częściej, ale zajęcia są płatne, a nam brakuje środków na taką systematykę. Dlatego znów postanowiłam poprosić o wsparcie.  Czekają nas pewnie lata walki o samodzielność Franka, ale nie zamierzamy ustawać. Jest coraz lepiej i nie możemy zatracić progresu! Regina, mama

2 155 zł
Marta Boska
Marta Boska , 39 years old

Każdego dnia walczę o swoje zdrowie i życie bez bólu! Pomóż!

Kochani! Dziękuję Wam za całe dotychczasowe wsparcie! Dzięki temu mogłam otrzymać niezbędne wsparcie specjalistów i konieczne terapie. Wiem, że z Waszą pomocą będę mogła kontynuować niezbędną rehabilitację, dlatego ponownie proszę Was o pomoc! Poznaj moją historię: Problemy z miesiączką miałam praktycznie od początku. Z biegiem lat problem narastał aż do momentu, gdy operacja okazała się niezbędna.  Laparoskopię – usunięcie torbieli jajnika prawego lekarze przeprowadzili, gdy miałam 26 lat. Po 7. latach kolejna operacja – usunięcie prawego jajnika. Po każdej operacji słyszałam „ma pani bardzo dużo zrostów” i co dalej? NIC. Z problemem zostałam sama. Bóle i problemy zdrowotne kierowały mnie do takich specjalistów jak: ginekolog, gastrolog, neurolog (migreny), reumatolog, ortopeda. Różne zabiegi, badania, różne diagnozy, różne leki, farmakologia leczenia doraźnego. Leczenie metodami niekonwencjonalnymi, preparaty, zioła, terapie manualne, masaże... Wszystko to dawało ulgę tylko na chwilę. Kolejne potknięcia, kolejne porażki, rozczarowania. Nieudane próby zajścia w ciąże… Doprowadziło mnie to do depresji i stanów lękowych. W międzyczasie okropny ból i cierpienie oraz brak przyczyny. Zapewne moja katorga trwałaby w najlepsze, gdybym nie usłyszała o lekarzu, leczącym ciężkie przypadki endometriozy. Cudem udało mi się zapisać na termin wizyty.  Na miejscu otrzymałam diagnozę: adenomioza trzonu macicy, endometrioza zaszyjkowo-odbytnicza, przymacicza, ogromne guzy jajników, torbiele, zrosty liczne, guz odbytniczy 4x2 cm, który krytycznie zwęża światło jelita. Przeszłam operację. Zostały usunięte WSZYSTKIE ogniska endometriozy – macica, jajniki, jajowód prawy i lewy, resekcja odcinka odbytnicy oraz krętniczo-kątnicza. Uwolniono masywne zrosty, przede wszystkim pęcherz moczowy. Zastosowano też profilaktykę przeciwzrostową i drenaż jamy otrzewnej. Obecnie wymagam dalszej rehabilitacji – fizjoterapii, wizyt u uroginekologa, psychologa, dietetyka, wizyt w innych ośrodkach np. w komorze normobarycznej, aby powrócić do pełni zdrowia i przywrócić organom funkcjonalność. Jestem osobą samotną, utrzymuje się tylko z mojej pensji, dlatego ciężko mi wygospodarować niezbędne kwoty. Jeszcze raz proszę o pomoc! Z całego serca zwracam się o pomoc. Już nie raz pokazaliście mi, jak wielkie macie serca. Wiem, że razem z Wami będę mogła dalej walczyć o swoje zdrowie. Marta

1 842,00 zł ( 34.62% )
Still needed: 3 478,00 zł
Leon Koperski
Leon Koperski , 17 months old

Tylko badania genetyczne pomogą odkryć, co dolega naszemu dziecku! POMOCY!

Kiedy dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami, nasz świat się rozświetlił. Leoś był naszym pierwszym, wyczekanym i wyśnionym synkiem. Nie mogliśmy się doczekać, aż w końcu go poznamy! Chociaż ciąża była zagrożona, dotrwałam do porodu bez większych problemów. Niestety z dniem rozwiązania zaczęła się nasza tragedia…  Nasz synek Leon urodził się w ciężkiej zamartwicy. Nie mógł złapać pierwszego oddechu i od pierwszych chwil musiał być pod tlenem. Swoje pierwsze dni spędził w inkubatorze, a kiedy ja zostałam wypisana ze szpitala, synek dalej musiał walczyć o życie na intensywnej terapii. To był dla nas najgorszy koszmar!  Wróciliśmy do domu bez dziecka… Na szczęście nasza rozłąka nie trwała długo, jednak od początku Leoś miał duże problemy. Był płaczliwy, mało spał, miał problem z piciem mleka, prężył się w nienaturalny sposób i bardzo mocno odchylał główkę do tyłu. Położna zauważyła nieprawidłowości i skierowała nas do fizjoterapeuty.   U syna od początku stwierdzono mocno obniżone napięcie mięśniowe, które także osłabiało jego układ oddechowy. Przez schorzenie nie rozwinął umiejętności przyjmowania pokarmów oraz picia, dlatego często się dusił i od 6. tygodnia życia musieliśmy wdrożyć fizjoterapię. Kiedy Leoś skończył 5 miesięcy zaczęliśmy uczęszczać do Dziennego Ośrodka Rehabilitacyjnego, gdzie objęty jest terapią. Obecnie jesteśmy pod stałą opieką fizjoterapeuty, neurologa i kardiologa, ponieważ syn ma także otwór w serduszku, który należy bacznie obserwować.  Leoś jest opóźniony ruchowo o około 3-4 miesiące w stosunku do swoich rówieśników. Dopiero niedawno zaczął próbować siadać. Widzimy jak bardzo się stara, ale nadal jego mięśnie nie są na tyle wzmocnione, aby wykonywane ruchy były jakkolwiek stabilne i pewne.  Naszym priorytetem jest jak najszybsze zdiagnozowanie naszego dziecka w kierunku chorób genetycznych, żeby móc wdrożyć konkretne leczenie. Do dziś nie otrzymaliśmy diagnozy i chodzimy od lekarza do lekarza, licząc, że w końcu ulżymy w cierpieniu naszego dziecka.  Bez odkrycia przyczyny tych wszystkich objawów, nie możemy zrobić nic więcej, prócz rehabilitacji. Prosimy o pomoc dla Leosia! Wiemy, że z Waszą pomocą uda nam się doprowadzić do kosztownych badań i zawalczyć, o lepszą przyszłość naszego synka! Rodzice Leonka

6 683 zł
Marta Mazur
Marta Mazur , 30 years old

Udar przekreślił marzenia, zniszczył plany... Ale dla Marty jeszcze nie wszystko stracone!

Kochani! Dzięki waszemu wsparciu Marta była już na 3 specjalistycznych turnusach rehabilitacyjnych. Jestem Wam dozgonnie wdzięczna, że wspieracie mojej córki w powrocie do normalnego życia. A jest do długa i żmudna droga. Marta walczy o każdy dzień, który zabrała jej choroba. To jednak jeszcze nie koniec... Nasza historia: Dzień, w którym Marta doznała udaru, zmienił całkowicie bieg jej życia. Wszystkie plany, marzenia zeszły na dalszy plan. Teraz najważniejsza jest walka o jej zdrowie. Od tego zależy, jak będzie wyglądała przyszłość Marty. Marta była zawsze niezwykle spokojna, delikatna, ale skłonna pomóc niemalże każdej napotkanej osobie. Wierzyła w sens pomagania ludziom. Dziś to ona potrzebuje naszej pomocy. Cukrzyca to poważna choroba, z którą Marta zmaga się od 18- go roku życia. Jest bardzo trudna do wyrównania.  Nigdy jej nie ignorowaliśmy, ale nasz przypadek pokazuje, że poczucie kontroli to tylko złudzenie. Skutkiem tego są częste spadki cukru i utrata przytomności, kończące się pobytami w szpitalu i powikłaniami w postaci kwasicy. Przed nami największe, najtrudniejsze wyzwanie  – musimy pomóc Marcie,  bo tylko w ten sposób mamy szansę na lepsze jutro dla niej. Tragiczna informacja o ciężkim stanie zdrowia Marty zmieniła życie naszej rodziny. Szpital zamknięty ze względu na sytuację epidemiologiczną, do którego trafiła moja córka tuż po udarze. Szybka reakcja służb ratowniczych zapewniła Marcie bezpieczeństwo, ale to było tylko chwilowe. Marta, choć przytomna przestała reagować na bodźce z zewnątrz. Przestała mówić, rozumieć… W momencie, gdy zobaczyłam ją w szpitalu, byłam przerażona jej stanem zdrowia. Najgorsze jednak było to, że nie mogłam przy niej być. Wiem, że udar to nie wyrok dla młodych ludzi. Niestety, przedłużający się pobyt w szpitalu doprowadził do obniżenia odporności, a to w konsekwencji do zarażenia koronawirusem. Problemy zdają się mnożyć w nieskończoność... Wiem, że codzienną rehabilitację może jej zapewnić jedynie specjalistyczny ośrodek rehabilitacyjny, na który niestety nas nie stać! Ponadto czas oczekiwania na NFZ do takiego ośrodka jest bardzo długi a efekty nie są tak widoczne jak po ośrodku prywatnym.  Potrzebne jest również wsparcie psychologa, aby Marta mogła się zmierzyć ze swoimi traumami i pokonywać bariery, jakie pojawiły się w głowie po udarze.  Teraz to my musimy zawalczyć o przyszłość Marty! Zrobić wszystko, by plany o samodzielności, sprawności, założeniu rodziny znów stały się możliwe. By realizacja małych i wielkich marzeń znów była w zasięgu Marty. Potrzebna jest stała i intensywna rehabilitacja neurologiczna, której celem będzie przywrócenie sprawności sparaliżowanej prawej części ciała i walka o powrót mowy. Nie posiadamy takich środków, koszty rehabilitacji są ogromne. Musimy prosić o pomoc! Zmobilizować wszystkie siły w walce o iskierkę nadziei! Pomóż nam zdobyć to, co na ten moment zdaje się być nieosiągalne. Potrzebujemy wsparcia! Każda pomoc jest na wagę przyszłości mojego dziecka, które na progu dorosłości, znalazło się w tragicznej sytuacji. Pragnę, aby życie  Marty wróciło do normalności i mogła być samodzielna. Razem możemy więcej.   Mama Marty

5 801 zł
Bogdan Kaczynski
Bogdan Kaczynski , 48 years old

Tragiczny wypadek zbiera swoje żniwo – Potrzebna pomoc❗️

Mam 48 lat. Od 1998 roku jestem kierowcą zawodowym. 16 kwietnia 2023 roku uległem poważnemu wypadkowi drogowemu z winy innego uczestnika ruchu, w wyniku którego doznałem wielu złamań kości, uszkodzenia kręgosłupa oraz mnóstwa uszkodzeń stawów i tkanek miękkich. Przeszedłem dwie operacje, w prawej nodze założono mi dożywotnio tytanową szynę od kolana do kostki, która zastępuje i wspomaga kość piszczelową. Po upływie siedmiu miesięcy od wypadku kość strzałkowa nadal się nie zrosła, co jest niezwykle uciążliwe i sprawia ból przy chodzeniu, a nawet leżeniu. Operacja złamania prawej ręki również nie przyniosła zadowalających rezultatów, ale z tym da się funkcjonować. Podczas wypadku doszło do silnego urazu miednicy i kręgosłupa, co objawia się uciskiem na wiązadła nerwowe, a w końcowym efekcie brakiem czucia w prawej nodze. Tak oto w jednej sekundzie z człowieka zdrowego, niezależnego i aktywnego fizycznie stałem się osobą potrzebującą pomocy. Perspektywa dalszego leczenia i powrotu do zdrowia nie wygląda dla mnie optymistycznie… Istnieje sprawdzony ośrodek rehabilitacyjny, gdzie na zasadzie stopniowego rozciągania kręgosłupa przywraca się pacjentom sprawność bez kosztownych, ryzykownych operacji. Niestety, z racji lokalizacji wspomnianego ośrodka poza granicami Unii Europejskiej, nie mogę liczyć na finansowanie mojego leczenia. Dlatego proszę o pomoc… Bogdan

420 zł
Robert Tochwin
Robert Tochwin , 48 years old

Ja po prostu chcę żyć bez bólu i cierpienia... Pomocy❗️

Nazywam się Robert i mam 47 lat. Moje życie tak się potoczyło, że skończyłem w Domu Pomocy Społecznej. Schorowany, z poważnymi zakażeniami kości i tkanek miękkich, bez rodziny, bez wsparcia. Złamanie kręgu L4, endoprotezoplastyka biodra lewego, łuszczyca, przetoki ropne, niegojąca się i gnijąca odleżyna na pięcie...  Jest tylko garstka osób, która czasem mi wyślę paczkę z ubraniami czy środkami czystości, czasem z opatrunkami i jestem za to bardzo wdzięczny. Jednocześnie jest mi wstyd prosić o pomoc, ale sam już nie daję rady. Leczenie do tej pory nie przyniosło żadnego skutku. Ciągłe opatrunki (koszt miesięcznie ok. 800 zł) leki przeciwbólowe, przeciwzapalne, antybiotyki, leki i maści na łuszczycę....  To już dawno przerosło wszelkie możliwości, więc bardzo często pozostaję bez leków, opatrunki najtańsze, a nie takie, które powinny być stosowane. Oszczędzam, na czym tylko się da, ale jak można zaoszczędzić, jak po opłaceniu DPS zostaje mi niecałe 220 zł…?  Ja po prostu chcę żyć bez bólu i cierpienia, chcę znów zacząć chodzić, ale póki co ogromny ból i gnijąca pięta mi na to nie pozwalają. Proszę, pomóż mi w moim cierpieniu... Robert

4 804,00 zł ( 15.05% )
Still needed: 27 111,00 zł
Maksymilian Kowalski
Maksymilian Kowalski , 14 years old

Ile cierpienia może znieść dziecko? Ile lat walki o życie?

Mój synek walczy o życie od 14 lat. Ma za sobą 27 operacji, z czego 19 na mózgu. Nie dawano mu żadnych szans, ale on okazał się silniejszy, niż myśleli lekarze. Iskra życia, która miała zgasnąć jak świeczka na wietrze, wciąż płonie. Jest największym wojownikiem, najsilniejszym chłopcem, jakiego znam.  Gdy się urodził, ważył 900 gramów i mieścił się w dłoni. Przyszedł na świat w 25. tygodniu ciąży. Nikt nie chciał go ratować. Mój dzielny chłopiec pokazał jednak, jak bardzo chce żyć! Na początku nawet nie oddychał samodzielnie… Tak wyglądały początki życia Maksia – zamiast moich ramion, zimny inkubator, zamiast kołysanek buczenie aparatury, zamiast spokojnego snu ciągła walka ze śmiercią.  Zespół zaburzeń oddychania, dokomorowy krwotok III i IV stopnia, dysplazja oskrzelowo-płucna, niedokrwistość, drgawki i wodogłowie… Kolejne diagnozy, kolejne słowa spadały na mnie jak ciosy. Co zmienia się, gdy zostaje się mamą chorego dziecka? Wszystko. Odkrywa się w sobie nadzieję, która nie znika, wolę walki, tak wielką, że można by przenosić góry.  Gdy Maks był na tyle stabilny, że pozwolono mi zabrać go do domu, rozpoczęła się walka. Setki odwiedzin u specjalistów, dziesiątki wizyt w szpitalu, tysiące godzin rehabilitacji… Odkryłam wtedy, że pojęcie szczęścia, stało się proste – każdy uśmiech Maksa, każdy jego gest, każdy ruch paluszkiem. Sukcesem było to, że Maks nauczył się przełykać, nawiązywać kontakt wzrokowy, trzymać sztywno główkę. Nauczył się wypowiadać pierwsze słowa, a potem mówić pełnymi zdaniami! Mając 4 latka zaczął poruszać się na wózku inwalidzkim, potem uczył się już stawiać pierwsze kroki! Choroba Maksa trwa 14 lat. Kiedy on umierał, ja umierałam razem z nim. Reanimowano go pięć razy. Za każdym razem wszyscy myśleli, że to już koniec. Za każdym razem okazało się, że się mylą. Zawsze były trudne chwile i dobre chwile, smutki i sukcesy przeplatały się jak w łańcuchu. Ale rok 2017 najchętniej wymazałabym z pamięci. Zaczęło się od gorączki. Lekarze długo szukali przyczyny… W główce odkryto torbiele. Uciskały na mózg, powodując niewyobrażalny ból, odbierając mu mowę, powodując sztywnienie ciała… Znikąd nadziei, tylko słowa o tym, że to koniec, że Maks umiera, że nic się nie da zrobić.  Przeżył. Spędził jednak wiele miesięcy w szpitalu. Straciliśmy wszystko, co wypracowaliśmy w ciągu 7 lat. Musieliśmy zaczynać wszystko od początku. Podczas nauki chodu na lokomacie Maks zwichnął biodro. Długie unieruchomienie w gipsie spowodowało odwapnienie kości i przy przenoszeniu z łóżka na wózek pękła mu kość udowa.  Potrzebna teraz jest intensywna rehabilitacja ruchowa, terapie, specjalna dieta i leki. To jednak kosztuje fortunę, a nam ledwo starcza na życie. Pracuje tylko tata Maksia, ja wychowuję i opiekuję się dziećmi. Maks ma 14 lat i jest coraz cięższy. Posadzenie syna w aucie i zapakowanie wózka do bagażnika sprawia mi już dużo bólu. Mój kręgosłup odmawia mi już posłuszeństwa. Wózek też jest bardzo ciężki i duży, nie mieści się już do samochodu osobowego. Bardzo potrzebny jest nam samochód z rampą na dojazdy na rehabilitację, by można było wjechać z dzieckiem na wózku bezpośrednio do auta. Byłoby to wielką ulgą dla mojego schorowanego kręgosłupa. W chwili obecnej rząd częściowo dofinansowuje takie auta, ale pozostałą kwotę musimy dopłacić we własnym zakresie. To koszty przewyższające nasze możliwości.  Maks miał odejść, a żyje, wykazał ogromną siłę i wolę walki… Teraz ja muszę walczyć! Muszę zdobyć środki na jego rehabilitację i transport, bo inaczej całe jego cierpienie pójdzie na marne! Nie mogę na to pozwolić… Dlatego proszę o pomoc. Powróciła mu mowa, energia, siła, radość. Wiem, że nie możemy się zatrzymać, by nie stracić tego, co osiągnęliśmy. Proszę, pomóż nam, by tak się nie stało… Anna, mama

4 820,00 zł ( 5.66% )
Still needed: 80 287,00 zł
Agnieszka Brania
Urgent!
Agnieszka Brania , 54 years old

Nierefundowany lek to moja szansa na życie – Pomocy❗️

Mam 53 lata. Jestem mamą dwójki cudownych dzieci. W 2016 roku otrzymałam diagnozę raka piersi. W pierwszej chwili byłam w szoku i nie dowierzałam w to, co się dzieje, a tydzień po diagnozie zmarł mój syn, co spowodowało jeszcze większe cierpienie. W głowie miałam tysiące pytań bez odpowiedzi… Postanowiłam jednak walczyć. Niedługo potem zostałam poddana mastektomii i hormonoterapii. Wyniki badań wykazały, że jestem zdrowa. Niestety, w 2019 roku zaczęłam mieć potworne bóle kości. Trzech ortopedów i lekarz na podstawie RTG kręgosłupa zgodnie stwierdzili, że jest to przepuklina kręgosłupa i zalecono mi rehabilitację. Na własną rękę zrobiłam jednak rezonans. Mój świat zawalił się wtedy ponownie – pojawiły liczne przerzuty do kości. Po przepłakanych dniach wiedziałam, że muszę raz jeszcze przekazać tę straszną wiadomość mojej rodzinie. Najbardziej bałam się o mojego męża, który 3 miesiące wcześniej przeszedł zawał… Wsparcie rodziny mnie uratowało i szybko zorganizowałam wizytę w poradni onkologicznej.  Lekarz przekazał mi słowa, które pamiętam do dziś: „Zostało Pani 3-6 miesięcy życia. Na co Pani liczy? Proszę testament pisać”. Na szczęście inny lekarz dodał mi nadziei i podjął się leczenia mnie. Ale po pewnym czasie przestało ono działać, ponieważ – jak się okazało – mam rzadką mutację genu PIK3CA, która wyklucza mnie z wielu terapii.  Szansą był nierefundowany lek, którego koszt wynosił 9 tys. euro miesięcznie! Wyprzedaliśmy wszystko, co posiadała nasza rodzina i kupiliśmy jedno opakowanie. Kolejne dawki otrzymywałam za darmo przez 8 miesięcy, ale po tym czasie lek znów przestał działać. Pojawiły się kolejne przerzuty do niezajętych dotąd kości, a wraz z nimi niewyobrażalny ból. Po 3 miesiącach nowej terapii otrzymałam cudowną wiadomość – guzy z opłucnej zniknęły, kości zaczęły się uwapniać! Ta wiadomość dodała mi skrzydeł. Obecnie czekam na wynik tomografii komputerowej, która wykaże czy leczenie jest nadal skuteczne. Mam lepsze i gorsze dni, ale wciąż walczę dla moich dzieci i męża. Oni są dla mnie siłą napędową. Nasza sytuacja materialna uniemożliwia jednak kontynuowanie leczenia. Program lekowy, w ramach którego otrzymywałam lek, został zamknięty.  W związku z tym jego cena od stycznia 2024 roku wzrośnie niemal dwukrotnie i wyniesie 1600 zł miesięcznie! Do tego dochodzą koszty innych leków i utrzymanie rodziny… Często musimy wybierać czy kupić leki, opał czy jedzenie. Od listopada nie przyjęłam z tego powodu zalecanej dawki. Jeśli nie wezmę kolejnych, będzie kosztować mnie to utratę reszty zdrowia. Zawsze starałam się pomagać innym – dziś sama potrzebuję pomocy.  Błagam o wsparcie i z serca za nie dziękuję. Agnieszka

2 757,00 zł ( 2.59% )
Still needed: 103 626,00 zł
Angelika Borys
Angelika Borys , 5 years old

Dajmy Andzi i jej mamie szansę na lepsze życie!

Angelika ma 4 lata, jest radosną, roześmianą dziewczynką. Bardzo chciałaby poznawać i rozumieć otaczający ją świat, jednak AUTYZM DZIECIĘCY, który jej towarzyszy bardzo jej to utrudnia.  Andzia nie mówi, nie naśladuje dźwięków mowy. Nie rozumie prostych poleceń, nie reaguje na swoje imię. Brak jest kontaktu wzrokowego spontanicznego i na polecenie. Występują u niej zaburzenia integracji sensorycznej oraz zaburzone napięcie mięśniowe.  Mimo przeciwności Angelika uwielbia przebywać z dziećmi. Niestety bariera komunikacyjna bardzo utrudnia jej te kontakty. U Andzi występuje zabawa stereotypowa oraz deficyty koncentracji uwagi. Dziewczynka jest również bardzo pobudzona ruchowo a jej reakcje emocjonalne są często nieadekwatne do danej sytuacji. W momentach dla niej niezrozumiałych i trudnych bardzo często reaguje krzykiem i płaczem. Angelika wymaga ciągłej pomocy w codziennym funkcjonowaniu. W dalszym ciągu nie sygnalizuje potrzeb fizjologicznych, wymaga wsparcia w czynnościach samoobsługowych – ubieraniu się, rozbieraniu.  Angelika obecnie objęta jest wczesnym wspomaganiem rozwoju oraz zajęciami z tytułu orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego w przedszkolu, do którego uczęszcza. Wiek wczesnodziecięcy jest bardzo ważnym etapem w życiu dziecka, dlatego potrzeba jest dodatkowych terapii oraz pomocy edukacyjnych.  Dajmy dziewczynce szansę na lepszy start w życiu. Zaburzenia rozwoju, z jakimi zmaga się Andzia to ogromne wyzwanie również dla mamy Ilony, która sama codziennie stara się zapewnić jej odpowiednie wsparcie, jednak potrzebna jest jej dodatkowa pomoc.  Mama Ilona każdego dnia martwi się o rozwój córki, robi co w jej mocy by Angelika miała szczęśliwe dzieciństwo. Ciągła opieka nad Andzią, uniemożliwia jej podjęcie pracy zarobkowej.  Potrzeba dodatkowych terapii (hipoterapii, terapii logopedycznej), wizyt u specjalistów (psychologa, psychiatry, terapeuty integracji sensorycznej) Potrzebne są także zajęcia z  fizjoterapeutą oraz neurologopedą. Terapie te są bardzo kosztowne i przerastają możliwości finansowe mamy. Każda złotówka przekazana na tę zbiórkę pomoże Angelice. Razem możemy więcej! Dajmy Andzi i jej mamie nadzieję na lepsze jutro... Bliscy i przyjaciele  

3 420 zł