Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Zuzia Buras
Zuzia Buras , 3 years old

7 miesięcy dramatu na OIOM-ie❗️Zuzia ma za sobą 4 operacje serca - ratunku!

Rok, który miał być najpiękniejszym w naszym życiu - na świecie mieliśmy powitać naszą córeczkę Zuzię - okazał się też najgorszym, pełnym najstraszniejszych, najbardziej dramatycznych chwil... Zuzia urodziła się 9 stycznia. Zamiast wyjścia do domu po kilku dniach, czekało ją ponad 7 miesięcy na OIOM-ie, 4 poważne operacje i 2 cewnikowania serca. Stan córeczki jest ciężki, a my błagamy o ratunek... Czekaliśmy na jej pojawienie się z niecierpliwością i miłością. Szczęście przerwała tragedia... Nie mogliśmy uwierzyć w to, że to może być prawda, jednak  złowroga cisza w gabinecie i mina lekarza nie zwiastowały nic dobrego. W drugim trymestrze ciąży w czasie badań okazało się, że z serduszkiem naszej córeczki jest coś nie tak... Zostaliśmy skierowani do innego lekarza, który niestety potwierdził te przypuszczenia. Szok, ból, przeraźliwy strach. Tetralogia Fallota - jeszcze wtedy nie mieliśmy pojęcia, co to oznacza. Zaczęliśmy przeszukiwać Internet, szukając chociaż jednej pozytywnej wiadomości. Do dnia porodu gdzieś tam w środku mieliśmy resztki nadziei, że to nie może być prawda. Wszystko miało się wyjaśnić po narodzinach. Niestety, stało się najgorsze... W 36. tygodniu ciąży poprzez cesarskie cięcie na świat przyszła nasza Zuzia, a diagnoza została ostatecznie potwierdzona. Czasem z chorym sercem da się jednak żyć... Okazało się niestety, że wada Zuzi jest bardzo poważna. Jej chore serce wymagało operacji, by dalej bić... Zuzia przeszła operację serca, która nie udała się tak, jak chcieli tego lekarze... Konieczna była kolejna operacja. Niestety serce Zuzi nie chciało podjąć pracy... Stanęliśmy w obliczu najstraszniejszej myśli w życiu - tego, że nasza córka może w każdej chwili odejść. Lekarze podłączyli Zuzię do ECMO - krążenia pozaustrojowego, które jest leczeniem ostatniej szansy, "protezą" serca i płuc, ostatnim sposobem, by ratować jej życie. Kazali liczyć się z najgorszym... Straszne było to, że nie mogliśmy być przy córeczce. Na OIOM-ie wizyty trwają kilkanaście minut... Serca rozrywały nam tęsknota i strach, bo śmiertelnie chore serce naszej córeczki w każdej chwili mogło przestać bić... Zuzia przeszła kolejne cewnikowanie, potem kolejną operację i następną... Nikt nie wierzył w to, że przeżyje, w to, że kiedyś wróci do domu... Nikt poza nami. Nasza córeczka żyje, od kilku dni jesteśmy w nią w domu. Serce bije, ale walka o życie odcisnęła na niej straszliwe piętno... Zuzia nie jest w stanie sama oddychać. Respirator, ssak, koncentrator tlenu - to od nich zależy życie naszej córeczki... Zuzia ma oczopląs, nie skupia wzroku, sama nie podnosi nawet główki. Jest w ciężkim stanie. Kurczowo trzymamy się nadziei, że będzie lepiej jednak do tego niezbędne jest leczenie i rehabilitacja... Koszt samych leków na 2 tygodnie to 500 złotych. Do tego sprzęt i rehabilitacja - Zuzia jest wiotka, słaba, ma 8 miesięcy, a bez pomocy nie nauczy się nawet trzymać główki. Nasze dziecko cudem uciekło śmierci, teraz potrzebujemy wsparcia, by życie naszej Zuzi, choć tak trudne, było odrobinę łatwiejsze.  Rodzice  

125 638 zł
Anna i Marcelina Kumela
Anna i Marcelina Kumela , 5 years old

Dodatkowy chromosom to nie wyrok! Marcelinka potrzebuje Twojej pomocy!

Marcelinka ma Zespół Downa oraz wrodzone wady serca. To wystarczająco dużo, by obawiać się o jej przyszłość… Kochamy ją z całych sił, niestety nasza miłość nie jest w stanie uchronić jej przed licznymi dolegliwościami. Potrzebujemy pomocy, by zapewnić córeczce jak najlepsze życie… Marcelina jest naszym najmłodszym dzieckiem. Natura obdarzyła ją dodatkowym chromosomem, sprawiając, że znacznie różni się od swojego rodzeństwa. Dla nas to jednak nie ma znaczenia – kochamy ją równie mocno! Od momentu poznania diagnozy wiedzieliśmy, że Zespół Downa to nie wyrok. Mimo że zaburzenie jest widoczne i bardzo stygmatyzujące, takie osoby przecież normalnie funkcjonują – są wśród nas, chodzą do szkoły, znajdują pracę i potrafią być szczęśliwi.  Niestety, wraz z chorobą genetyczną, Marcelinka dostała od losu mnóstwo dodatkowych schorzeń... Im więcej wykonywaliśmy badań, tym więcej poznawaliśmy diagnoz  – poważna wada serca, opóźnienie psychoruchowe, obniżone napięcie mięśniowe, czy słaba odporność...  Wszystkie te przypadłości, a w szczególności wada serca spowodowały, że po urodzeniu wiele dni spędziliśmy w szpitalu. Potem konieczna była operacja, na którą jednak musieliśmy bardzo długo czekać, pełni lęku i niepewności... 5 sierpnia 2021 roku nastał dzień, na który tak czekaliśmy. Marcelinka trafiła na stół operacyjny. Niestety, podczas zabiegu lekarze wykryli u córeczki kolejne dwie poważne wady! Mimo ogromnych starań nie udało się skorygować ich wszystkich...  Po operacji Marcelina jeszcze wiele tygodni przebywała w szpitalu. W osierdziu zaczęła zbierać się duża ilość płynu, dlatego konieczne było założenie drenu. Dodatkowo Marcelinka straciła apetyt i musiała być karmiona przez sondę... Była bardzo słaba i wycieńczona. Gdy córeczka walczyła o zdrowie w szpitalu, my nie mogliśmy być przy niej. Obostrzenia związane z pandemią spowodowały, że nie mogliśmy się z nią widywać... Ten czas był dla nas bardzo trudny. Jako rodzice byliśmy zagubieni. Obecnie jesteśmy już w domu. Stan Marcelinki jest ustabilizowany. Niestety, nasza córeczka nie chodzi, nie mówi, nie jest w stanie samodzielnie jeść. Potrzebuje całodobowej opieki, a jej rozwój jest znacznie opóźniony. Wkładamy ogrom pracy, by udało jej się zdobyć podstawowe umiejętności i samodzielność, jednak to wiąże się z kosztowną rehabilitacją, na którą brakuje nam środków…  Terapia, wizyty w szpitalu i u specjalistów wypełniają niemal cały nasz kalendarz. Co gorsza, większość z nich musimy opłacać prywatnie z własnej kieszeni... Nie starcza nam na to wszystko pieniędzy, ponieważ oprócz Marceliny mamy jeszcze 9 dzieci. Nasze oszczędności już dawno się wyczerpały...   Marzymy  o tym, aby nasz córka zaczęła chodzić i mówić, a w przyszłości stała się samodzielna i niezależna. Bardzo się staramy, by zapewnić Marcelinie jak najlepsze leczenie i rehabilitację. Dlatego prosimy ludzi dobrego serca o wsparcie. To straszny ból, kiedy nie można pomóc własnemu dziecku, bo na przeszkodzie stają pieniądze... Anna i Adam, rodzice

40 012,00 zł ( 44.37% )
Still needed: 50 148,00 zł
Lenka Ryniecka
Urgent!
Lenka Ryniecka , 12 years old

Guz mózgu zabiera malutkie życie❗️Nie pozwól nadziei zgasnąć - uratuj Lenkę!

Jesteśmy na oddziale onkologii, gdzie przeżywamy najgorsze chwile swojego życia. Lenka, nasza córeczka, ma 8 lat i guza mózgu. Kilka tygodni temu lekarze wykryli u niej nowotwór - wyjątkowo podły, bardzo niebezpieczny... Lenka ma guz robaka móżdżku, czyli rdzeniaka, o IV, najgorszym stopniu złośliwości... Tak strasznie się o nią boimy. Ze wszystkich sił błagamy o pomoc dla naszej córeczki... 14 lutego już zawsze będzie dla nas nie dniem pełnym miłości, ale najgorszego strachu - tego o jej życie... Gdy inni świętowali, nam przypadł w udziale najgorszy dramat, jaki może spotkać rodzica... Tego dnia nasze życie zmieniło się diametralnie. W głowie Lenki lekarze wykryli guz... Nowotwór złośliwy. Rdzeniak o IV stopniu złośliwości. Cierpi na niego 1 osoba na 200 000... Pojawia się nie wiadomo skąd. Nasza Lenka miała straszliwego pecha... Co nas zaniepokoiło? Lenka obgryzała opuszki palców, choć przedszkolny pedagog nie zauważył żadnych nieprawidłowości. W grudniu córeczka zaczęła się skarżyć, że gdy się kładzie, zaczyna kręcić jej się w głowie. Po wizycie u neurologa okazało się, że Lenka nie potrafi przejść po linii prostej. Lekarz skierował ją na rezonans magnetyczny. Termin wyznaczono właśnie na 14 lutego. Diagnoza okazała się tragiczna – guz, rdzeniak o rozmiarze 4 centymetrów... Przeżyliśmy szok... Choroba nowotworowa u najbliższej osoby - zwłaszcza u dziecka - to zawsze druzgocące wieści... Dla nas to był po prostu nokaut od losu, bo choroba długo nie dawała o sobie znać. Dzieci chore na nowotwór, o łysych główkach, wyczerpane leczeniem - nie mieściło nam się w głowach, że nasza Lenka zaraz stanie się jednym z nich... Córeczka zawsze była żywym srebrem, pogodną, żywiołową i uśmiechniętą dziewczynką. Uwielbia wszystkie zwierzątka - te duże i małe, te włochate oraz skrzydlate. Marzy o tym, aby mieć psa, najchętniej Beagle'a... Nie zdążyliśmy spełnić jej marzenia, bo znaleźliśmy się tu, w szpitalu... Nie było czasu rozpaczać. Wraz z diagnozą rozpoczęła się dramatyczna walka o życie. Karetka zabrała nas do specjalistycznego szpitala, gdzie Lenka niemalże od razu trafiła na stół operacyjny. Operowano ją aż przez 8 godzin... Wszystko, by ratować jej życie. W ciągu jednej chwili staliśmy się rodzicami dziecka, pojedynkującego się ze śmiercią...  Jesteśmy na początku bardzo trudnej drogi... Po operacji rozpoczęła się trudna rzeczywistość chemioterapii, którą przyjmuje Lenka. Szukamy też ratunku za granicami kraju, aby znaleźć jak najlepsze leczenie. Przed nami wiele miesięcy onkologicznego koszmaru. Córeczka musi przejść na specjalną dietę, trzeba dostosować otoczenie do jej potrzeb, jeździć na konsultacje lekarskie... To w dalekiej przyszłości, jak już wrócimy do domu. W najlepszym razie - jak twierdzą lekarze - Lenka potrzebuje 1,5 roku intensywnego i kosztownego leczenia, a potem długotrwałej rehabilitacji. Wierzymy, że Lenka ma szansę wygrać z chorobą, wyzdrowieć i znów być uśmiechniętą łobuziarą... W ogromnej mierze zależy to jednak od tego, jak szybko uda się zgromadzić fundusze na leczenie i rehabilitację. My sam dla jej walki o życie poświęciliśmy wszystko. Ja, mama Lenki, zrezygnowałam z pracy, żeby być przy córce - każdy dzień wypełnia nam plan leczenia. Ona i jej życie są najważniejsze... Każdy, najdrobniejszy gest, będzie miał dla nas znaczenie. Prosimy o pomoc dla naszej córeczki. Pomóż nam uratować jej życie... Twoje wsparcie jest dla nas niezbędne i nieocenione. Bez niego nie wygramy tej walki, dlatego gorąco prosimy o pomoc. Rodzice Leny

20 940 zł
Karol Piecyk
Karol Piecyk , 27 years old

By odbudować życie, które zniszczyła jedna chwila... Pomóżmy Karolowi po wypadku!!

Los jest przewrotny. Coś, co sprawiało, że żyję, to życie mi niemal zabrało. Nie ma chwili, żebym nie wspominał tego, co straciłem. I chociaż brakuje mi już łez, to nigdy nie zabraknie siły. Tak bardzo chcę żyć... Mam na imię Karol, mam 23 lata, Podczas treningu do mistrzostw Polski w motocrossie uległem wypadkowi, który bezpowrotnie zmienił moje życie. Doszło do złamania rdzenia kręgowego... Uszkodziłem rdzeń kręgowy, przez co jestem sparaliżowany od pasa w dół. Zawsze byłem samodzielny, zawsze kochałem sport. Już jako 16- letni chłopak zacząłem ćwiczyć na siłowni. To była moja pasja, która dawała mi wiele radości... Dzięki ciężkiej pracy i wytrwałości szybko przyszły osiągnięcia - I miejsce w pucharze Polski juniorów w trójboju, II miejsce w międzynarodowym pucharze Polski w wyciskaniu sztangi leżąc. Trzy razy zająłem III miejsce - w 2013, 2014 i 2016 roku. Potem zacząłem przygodę z crossem. Miałem startować pierwszy raz w zawodach... Niestety, tragiczny wypadek na zawsze odebrał mi tę szansę. Po wypadku jestem więźniem własnego ciała i każdego dnia cierpię. Marzę już nie tylko o powrocie do sportu. Kiedyś żyłem jak każdy człowiek - praca, pasja, dom… Marzę o tym, żebym nie musiał już prosić o pomoc, żebym mógł sam radzić sobie z codziennymi czynnościami. Żebym przestał wymagać opieki przez 24 godziny na dobę... Mieszkam ze swoją narzeczoną w wynajmowanym mieszkaniu w bloku na 9. piętrze, co stanowi dla mnie duże utrudnienie. Winda w bloku kończy się piętro niżej. Nie mogę nawet wyjść z domu! Codziennie chowam dumę i proszę o pomoc, ale przecież mam dopiero 24 lata! Nie mogę tak żyć! Wiem, że jeśli dostanę szansę, wykorzystam ją nie w 100%, ale w 200%, by znów stanąć na nogi. Potrzebuję specjalistycznej rehabilitacji, która jest kosztowna. Wiem też niestety, że sam nie będę w stanie o tę szansę zawalczyć, dlatego proszę Cię - pomóż mi!

71 973,00 zł ( 56.81% )
Still needed: 54 708,00 zł
Paweł Jerzykowski
Paweł Jerzykowski , 58 years old

❗W wypadku zginęła jego żona, a on stracił sprawność... Pomóżmy Pawłowi!

To był dzień jak każdy inny... Upalna lipcowa sobota. Kiedy inni cieszyli się wakacjami, Paweł i jego rodzina przeżyli najgorszą tragedię w swoim życiu. 11 lipca 2020 roku skończył się ich cały świat... Paweł i jego żona jechali samochodem. Paweł prowadził, ukochana siedziała na fotelu pasażera. Przejeżdżali przez skrzyżowanie... Byli już w zasadzie po drugiej stronie, bezpieczni, kiedy z ogromną siłą uderzył w nich inny samochód. Paweł nie wie, jak to się stało... Pamięta, że upewnił się, że na drodze z pierwszeństwem jest pusto. Następne jego wspomnienie to szpitalne ściany i buczenie medycznych urządzeń... Samochód uderzył w nich z prawej strony. Siła uderzenia była ogromna... Ukochana żona Pawła niestety nie przeżyła tego wypadku. Zginęła na miejscu. Paweł w jednej chwili stracił najbliższą osobę na świecie... Do dziś nie potrafi się z tym pogodzić. Sam stracił sprawność, bo także bardzo ucierpiał: miał liczne złamania i uraz czaszkowo-mózgowy. Jego prawa strona jest sparaliżowana... Od wypadku minęło 1,5 roku, a do Pawła wciąż wracają, jak koszmar, wspomnienia tego dnia... Fizycznie i psychicznie jest innym człowiekiem. Całe życie, każdy dzień jest podporządkowane powrotowi do sprawności. Ma problemy z koordynacją, prawą ręką, nogą, pamięcią. Wysiłkiem jest nawet kilkuminutowe pójście do sklepu... Zaczyna się zataczać, ciężko mu chodzić. Musiał nauczyć się robić wszystko lewą ręką, bo prawa wciąż jest niesprawna. Paweł przez całe życie ciężko pracował, starając się zapewnić byt swojej rodzinie. Interesuje się modelarstwem, od dziecka składał malutkie części modeli samochodów i je malował. Lubi czytać książki, potrafi naprawić komputer. Jest dobrym człowiekiem, który potrafi bezinteresownie pomagać innym. Jego rodzice to starsi ludzie, którzy sami potrzebują wsparcia i opieki. Lekarze mówią, że powrót do sprawności potrwa 3-4 lata... Rehabilitacja musi być kontynuowana, a do tego potrzeba środków. Na NFZ nie ma co liczyć... Paweł przeżył ogromną tragedię, ale wciąż może żyć. Jesteście jego jedyną szansą na powrót do zdrowia. Proszę, podzielcie się sercem.  

3 591,00 zł ( 4.08% )
Still needed: 84 250,00 zł
Marek Majewski
Urgent!
Marek Majewski , 65 years old

Guz mózgu to podstępny przeciwnik❗️Ratujemy życie Marka!

Dla nas jego życie jest bezcenne, ale dla lekarzy ma swoją cenę – jest to ponad 200 tysięcy złotych, które musimy zebrać jak najszybciej.  Wszystko zaczęło się niewinnie – sporadyczne nudności, wymioty. Marek  odwiedzał różnych specjalistów, głównie gastrologów, lecz żadne badania nie wskazywały na coś poważnego. Przez dwa lata nikt nie podejrzewał, że to mogą być objawy czegoś tak koszmarnego. Gdy objawy nie ustępowały, a do tego pojawiły się szumy w uszach, Marek zdecydował się na rezonans magnetyczny. Wynik badania zmienił  życie całej rodziny na zawsze. Radiolog poprosił Marka i jego córkę do siebie. W ciszy gabinetu, słowa radiologa brzmiały jak wyrok – dwa guzy... Nic nie wskazywało na to, że to może być rak, jednak rzeczywistość była inna. Dla Marka i jego rodziny to był szok. Córka zemdlała na wieść o diagnozie... Jeszcze chwilę wcześniej Marek był zdrowy, a teraz nagle znalazł się w samym centrum piekła. Lekarze nie chcieli podjąć się operacji, obawiali się, że może ona pogorszyć stan  Marka. Guzy były umiejscowione niebezpiecznie blisko pnia mózgu, co stwarzało ogromne ryzyko. Marek przeszedł pierwszą sesję chemioterapii. Włosy zaczęły wypadać, stracił na wadze, jego twarz stała się opuchnięta od sterydów, a ciało wygląda jak skóra i kości. Obecnie Marek jest w domu, kolejne dawki chemii będzie prawdopodobnie przyjmował w tabletkach. Psychicznie choroba również go dotknęła. Zawsze był aktywny, a teraz głównie śpi, jest przywiązany do łóżka. Rokowania są straszne, dlatego rodzina unika czytania statystyk, skupiają się na szukaniu wszelkich możliwych form terapii. Rozpoczęli zbiórkę pieniędzy na alternatywne leczenie w Niemczech, ponieważ w Polsce skończyły się możliwości. Na zdjęciach, widać dzieci Marka i jego żonę – pełni nadziei, mimo wszystko. W tej chwili jedyną terapią, która może ocalić Marka, jest leczenie za granicą. Można powiedzieć, że w Polsce leczenie nie daje większych perspektyw. Na szali jest życie ukochanego taty – to ogromna odpowiedzialność. Trafiliśmy na innowacyjną metodę leczenia nowotworów w Niemczech, w kolonii. Która oferuje terapię szczepionkami stymulującymi układ immunologiczny. Niestety nie jest to refundowane leczenie, a koszt jest ogromny – około 50 000 EUR. Jest to kwota poza naszym zasięgiem, dlatego zdecydowaliśmy się założyć tę zbiórkę. Prosimy o pomoc i wsparcie w tej trudnej walce o życie Marka. Każda wpłata, każde słowo otuchy, każda modlitwa jest dla nas bezcenna. Razem możemy dać mu szansę na lepsze jutro. Rodzina

199 046,00 zł ( 93.55% )
Still needed: 13 720,00 zł
Agnieszka Rosińska-Szulc
Urgent!
Agnieszka Rosińska-Szulc , 45 years old

Moja nadzieja jest w Was kochani! Muszę żyć dla dzieci i męża. Pomóżcie.

I'm 43 years old. I am the mother of an 18-year-old boy Dawid and a 6-year-old girl Julia. Until now, I could describe myself as the neck, the head and the main helmsman of the whole organism, which is my family. I work professionally, and after work I take care of children. My daughter loves to swim and my son plays soccer. We often go to training together or spend time actively. I also love reading - especially detective stories by Polish authors. About 7 months ago I had broken ribs, breaking 5 ribs on the left side of my body without any intervention, accident or action of third parties. The orthopedic doctor referred me for tests for osteoporosis. The result was borderline normal, but not bad, so I was advised to repeat the test in a year. I took painkillers and functioned as normal. More than a month ago, when I got out of bed, I had pain in my shoulder.The right arm became practically limp, the pain radiating towards the collarbone. I went to the doctor again. The internist who ordered me an X-ray was concerned about my condition. Tests have shown that my bones resemble Swiss cheese. Since June I have been going for various tests, waiting and diagnosing myself. Practically every day I am in the hospital, examining myself, signing up for more tests ... The latest results of the bone marrow biopsy and blood tests put the diagnosis of multiple myeloma. Malignant neoplasm. I do not give up, I have always been a rebellious and brave type, now the fight is for me, my children and their future. I start with radiotherapy, the next step is chemotherapy (the sooner the better and I'm waiting again) and transplant.The time and speed of treatment initiation are the main elements of success. I am asking you to support me in this fight. In addition to treatment at the Hospital in Łódź, I am trying to get a non-reimbursed drug that the Hospital can import and administer to me - then the treatment is much more effective. What can be sped up, I do privately. I know I can't wait. However, funds are needed for this. I will be grateful for your support and your heart. I strongly believe that I will win this war and I will be able to help myself - I will for sure! Agnes

83 407,00 zł ( 28% )
Still needed: 214 465,00 zł
Maksymilian Mazurek
Urgent!
Maksymilian Mazurek , 8 years old

Trwa walka ze śmiertelną chorobą❗️Pomóż ocalić Maksia❗️

DMD – to śmiertelna choroba, która dopadła naszego małego synka... Choroba, która jeszcze kilkanaście lat temu, była wyrokiem, którego nie można poddać apelacji. Teraz na szczęście pojawiła się nadzieja i ratunek dla Maksia. Musimy zrobić wszystko, by uzbierać koszmarnie wysoką kwotę, niezbędną na pokrycie terapii genowej. Błagamy o pomoc. Życie i funkcjonowanie naszego dziecka wyceniono na 16 MILIONÓW! Gdy usłyszałam diagnozę, wpadłam w rozpacz. Przepłakałam wiele godzin, dni, nocy, nie mogąc pogodzić się z tym strasznym wyrokiem. Chorobę zdiagnozowano u naszego Maksia dość wcześnie – już chwilę po urodzeniu podczas rutynowych badań padło podejrzenie choroby mięśni. Badania genetyczne, które niezwłocznie przeprowadziliśmy, tylko potwierdziły diagnozę… Dystrofia mięśniowa Duchenne’a – śmiertelna choroba obrała sobie za cel życie naszego synka. Nastał mrok, nie wiedzieliśmy, co robić i gdzie szukać ratunku.  Natychmiast rozpoczęliśmy rehabilitację, by opóźnić to, co okazało się nieuniknione… Choroba prowadzi do nieodwracalnej utraty sprawności mięśni odpowiedzialnych za poruszanie, pracę serca, oddychanie… Prowadzi do przedwczesnej i bolesnej śmierci. Czuliśmy się jak w najgorszym koszmarze. Wiedzieliśmy jednak, że nie możemy bezczynnie czekać na najgorsze. Musieliśmy zacząć działać.  Synek jest pod opieką wielu specjalistów, którzy stale kontrolują jego stan zdrowia. Już dawno słyszeliśmy o terapii genowej, ale synek wówczas był w wieku, w którym jej przyjęcie było niemożliwe… Pojawiła się jednak nadzieja, szansa na ratunek! Okazało się, że w istnieje możliwość podania terapii genowej w przypadku dzieci, które przekroczyły granicę wieku. Jest jednak warunek: Maksiu musi poruszać się samodzielnie! Musimy zrobić wszystko, by zachować jego sprawność jak najdłużej!  Obecnie synek chodzi sam, uczęszcza do szkoły, ale choroba jest już widoczna gołym okiem. Maksiu odbiega od rówieśników, choć stara się ze wszystkich sił, by im dorównać. Reportaż TVP Łódź: Uwielbia zwierzęta, pieski i kotki i pasjonuje się samochodami. Chcemy, by Maksiu miał szansę taką, jak inne dzieci. Byśmy mogli obserwować jego rozwój, edukację, nawiązywanie relacji, rozwijanie pasji… Chcemy, żeby był szczęśliwy i żeby jego życie mogło trwać jak najdłużej! Kwota, którą musimy uzbierać, jest kosmiczna. Dotychczas wszystkie koszty związane z chorobą synka pokrywaliśmy z własnych środków. Niestety koszt terapii genowej nas przerasta… Nie możemy się załamać, musimy zapukać do każdych drzwi w nadziei, że za którymiś będzie czekał ratunek… Może to właśnie Ty jesteś naszym Aniołem Stróżem? Rodzice Maksia ➡️ Reportaż w PANORAMIE, część poświęcona Maksiowi zaczyna się od 16. minuty ➡️ Allegro Charytatywni 💚 ➡️ Nagranie Radia Ziemi Wieluń 💚 ➡️ Nagranie z Radia Jura 💚 ➡️ Promyczki Maksia - Licytacje 💚 ➡️ Maksiu kontra DMD 💚

827 705,00 zł ( 5.18% )
Still needed: 15 129 742,00 zł
Aleksandra Nowacka
Urgent!
Aleksandra Nowacka , 19 years old

Wygrałam z jednym nowotworem, by po latach wykryto kolejny... Pomocy❗️

Urodziłam się ze złośliwym nowotworem tkanki łącznej – guzem okolicy krzyżowo-guzicznej, który był olbrzymi. To było przyczyną wcześniactwa, zakażenia noworodkowego, niedotlenienia OUN, niedoczynności tarczycy i zaburzeń pracy serca. Już w trakcie ciąży nie dawano mi żadnych szans na przeżycie a jeśli jakimś cudem by mi się udało – byłabym całkowicie niepełnosprawna z powodu guza, który rozwijał się szybciej niż ja.   Mimo braku szans na przeżycie albo normalne funkcjonowanie udało mi się i mogłam cieszyć się normalnym życiem mimo bardzo częstych kontroli w Centrum Zdrowia Dziecka w Międzylesiu. W nastoletnim wieku miałam kilka operacji plastycznych w formie przeszczepu tkanki tłuszczowej w miejsce moich zdeformowanych pośladków po tym okropnym nowotworze.  Przeżyłam wiele przykrości z tego powodu, ale starałam się tym nie przejmować i cieszyć się, że jestem tu, gdzie jestem. Osiągnęłam dużo sukcesów sportowych i naukowych, a moim marzeniem było dostać się do wojska. W roku 2023, kiedy miałam skończyć 18 lat pod koniec sierpnia, miałam również zakończyć moją „przygodę” w Centrum Zdrowia Dziecka, kończąc przy tym całkowicie leczenie i rozpoczynając pogoń w realizacji moich marzeń. No właśnie, „miałam”.  Pół roku przed moją 18-stką nagle bardzo poważnie pogorszyły mi się wyniki krwi i stan zdrowia. Po dokładnej diagnostyce zdiagnozowano u mnie kolejny nowotwór – nadpłytkowość samoistną pierwotną inaczej mieloproliferacyjną chorobę szpiku.  Jestem aktualnie w trakcie chemioterapii oraz leczenia, a przede mną jeszcze długa droga i kolejna walka. Mimo że miałam już żyć normalnie z dala od świata medycyny, bólu, lęku i stresu, los wybrał inaczej i chciałabym prosić o pomoc w mojej ponownej walce z chorobą. Ola

4 510 zł