Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Karol Kaczmarek
Karol Kaczmarek , 57 years old

Niepełnosprawność przykuła go do łóżka – POMOCY❗️

Nazywam się Karol Kaczmarek i mam 54 lat. Choruję na czterokończynowe porażenie wiotkie oraz mam od kilku lat wyłonioną stomię. Nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek będę zmuszony napisać taki apel i prosić o pomoc. Jestem osobą samotną, którą musi się opiekować moja 81-letnia mama. Razem z nami mieszka także mój 88-letni ojciec, który również potrzebuje pomocy. Ja z kolei przez niedowład czterokończynowy wymagam całodobowej opieki i nie jestem zdolny do w pełni samodzielnego funkcjonowania. Serce mi krwawi przez świadomość, że to rodzice muszą pomagać mnie, a nie ja im. Codzienność jest skupiona wokół choroby, leków, rehabilitacji. Moja prośba polega na pomocy przy zakupie schodołazu i łóżka rehabilitacyjnego. Mieszkam z rodzicami na pierwszym piętrze i bez schodołazu nie mam możliwości wyjścia na dwór. Choruje od 5 lat i moje łóżko jest już w bardzo złym stanie. Pomóżcie mi, proszę, spędzić resztę mojego życia w lepszych warunkach. Karol

1 217 zł
Aleksandra Franciszkiewicz
Aleksandra Franciszkiewicz , 33 years old

By uwolnić życie z uścisku choroby...

Odkąd pamiętam moje miesiączki były bardzo bolesne. Objawiało się to silnymi bólami podbrzusza, odcinka lędźwiowego oraz nóg, ogólnym osłabieniem oraz nudnościami. Lekarze, do których chodziłam, mówili, że taki mój urok, kiedy urodzę dziecko moje dolegliwości powinny ustąpić. Co miesiąc zażywałam masę tabletek przeciwbólowych, które niekorzystnie działały na mój żołądek. Od sierpnia 2021 bóle podbrzusza w szczególności lewej strony nasiliły się praktycznie nie do zniesienia. Ból utrudniał mi codzienne funkcjonowanie. Zdarzało się tak, że musiałam przerywać dane czynności, aby ból minął. Jednocześnie czułam głód oraz brak apetytu. Niestety pojawiły się również dość wstydliwe dolegliwości związane z wypróżnianiem oraz dziwnym pulsowaniem w odbycie. Praca jelit była bardzo obciążona, co skutkowało zaparciami. Wtenczas nie miałam pojęcia, że istnieje taka choroba jak endometrioza. Bez rozpoznania oraz skierowania na dokładniejsze badania nie było szans na rozpoczęcie leczenia. Taki stan utrzymywał się do listopada 2021 kiedy podczas miesiączki, ze względu na dolegliwości bólowe trafiłam do szpitala. Miałam wysoki stan zapalny w organizmie, wdrążono leczenie zachowawcze. Badania krwi, CRP, wskaźnik markera nowotworowego, USG, natomiast przez kilka dni nie było wiadomo, co mi dolega. W końcu zaczęto podejrzewać endometriozę i skierowano mnie na laparoskopię. Zabieg miałam 19 listopada 2021, podczas którego usunięto torbiel z jajnika lewego, oraz uwolniono zrosty wewnątrzotrzewnowe. Po trzech dniach wypisano mnie do domu z zaleceniem udania się do lekarza prowadzącego. Podczas pobytu w szpitalu zaczęłam czytać o endometriozie. Nikt wcześniej nie wytłumaczył mi, co to jest, czym to się objawia i jakie badania można wykonać w celu rozpoznania. Trafiłam na fora z endometriozą, historie dziewczyn, które zmagają się z tą chorobą. Dowiedziałam się, jak wygląda ich życie codzienne oraz towarzyszące dolegliwości. Bardzo przykre jest to, że lekarze ginekolodzy nie uświadamiają młodych dziewczyn, że taka przypadłość może się pojawić. Że w momencie długotrwałych bolesnych miesiączek i związanych z tym dolegliwości lekarze nie wysyłają na badania, które mogłyby wskazać na endometriozę. Endometrioza może rozwijać się przez kilka lat. O te kilka lat jest niestety czasami za późno. Po przeprowadzonej laparoskopii moje samopoczucie trochę się poprawiło, natomiast wcześniejsze doświadczenia oraz dolegliwości nie dawały mi spokoju. Zdecydowałam się na wizytę w specjalistycznej klinice. I tu bach... Lekarz przy badaniu zapytał mnie, gdzie ja się wcześniej leczyłam... Przeprowadził wyczerpujący wywiad oraz badanie, które wskazało na liczne zrosty, guza w tylnym sklepieniu pochwy oraz naciek endometrialny okolicy zaszyjkowo - odbytniczej. Siedziałam jak sparaliżowana. Lekarz nakazał wykonać rezonans magnetyczny miednicy mniejszej w celu potwierdzenia wstępnie postawionej diagnozy. Podczas wizyty dowiedziałam się czym, się charakteryzuje endometrioza, jakie są objawy oraz metody leczenia. I w tym momencie zaczęła się walka z moją od lat pielęgnowaną chorobą. Od razu zostałam skierowana na leczenie hormonalne. Leki przyjmuję od grudnia 2021 r., które powodują zatrzymanie miesiączki, aby wyciszyć chorobę. Natomiast nie są w stanie jej wyleczyć. W lutym 2022 r. miałam wykonany rezonans magnetyczny. Wynik nie pozostawiał wiele do życzenia. Potwierdziła się diagnoza - endometrioza zaszyjkowo - odbytnicza głęboko naciekająca przestrzeni odbytniczo - pochwowej, ze znacznym zwężeniem jelita, około 40-50%. W tej sytuacji lekarz zaproponował laparoskopowe leczenie. Moja operacja będzie polegała na usunięciu endometriozy miednicy mniejszej, usunięcie zrostów, ognisk endometriozy, odcinkową resekcję jelita wraz z zespoleniem oraz usunięcie endometriozy sklepienia pochwy. Zabieg obarczony jest ryzykiem wyłonienia stomii na kilka miesięcy. Dzięki przeprowadzonym badaniom oraz postawieniu odpowiedniej diagnozy wyjaśniły się wszystkie moje wątpliwości i dolegliwości, które mi dotychczas towarzyszyły. Dzięki wprowadzonemu leczeniu hormonalnemu mogę w miarę normalnie funkcjonować. Ze względu na stopień skomplikowania koszty operacji są bardzo duże, dlatego zwracam się do Was z prośbą o pomoc, nie jestem w stanie pokryć tych kosztów samodzielnie. A bez niej nie mam szans na normalne funkcjonowanie. Mam dopiero 30 lat, mnóstwo marzeń i planów a przede wszystkim chęć założenia rodziny i posiadania potomstwa. Zwracam się z prośbą o każdą najmniejszą pomoc w postaci pieniężnej oraz udostępnienia. Proszę jeżeli możesz - pomóż!   –––––––––––– LICYTACJE –> KLIK

44 557,00 zł ( 76.15% )
Still needed: 13 954,00 zł
Igor Kinal i Nikodem Zachariasz
Igor Kinal i Nikodem Zachariasz , 12 years old

The fight for the health of two brothers continues—please help!

Two brothers, Igor, and Nikoś, both experienced by fate, were born a few years apart with perinatal asphyxia, which resulted in serious consequences. Every day we are struggling to maintain their health. Thanks to your donations, they can continue their physical therapy. We are asking for your further help to let us continue our fight.  Igor is 10. He was born as a premature baby. In addition to perinatal asphyxia, he had pneumonia, body dysmorphic disorder, cardiomegaly, and enlarged adrenal glands. His liver was overgrowing, and today it is larger than the liver of an adult. However, the biopsy did not show any disorders. The doctors still cannot identify the problem. Currently, they suspect three genetic diseases. Unfortunately, the list of diagnoses is very long... When our little son was three years old, he was diagnosed with glycogenosis, hearing loss, and high myopia in both eyes. We have to be patient and believe that the doctors can cure Igor... Our younger son Nikodem is 2,5 years old. When he was born,  he had an umbilical cord tightly wrapped around his neck, which caused perinatal asphyxia. It took a long time to resuscitate him, and the doctors had to intubate him twice. On the way to the hospital, his heart stopped. The doctors performed on him a medically induced coma, in which he stayed for two weeks. To prevent further bleeding that could damage his brain, they did therapeutic hypothermia.  Currently, there is a struggle for the correct development of our boys, their regular physical therapy and the doctor’s appointments ahead of us. It is hard enough to fight for the health of one child. However, we have two sons who have to be taken care of, and we need to do whatever it takes to help them. To enable their independence in the future… The parents

2 152 zł
Natalia Wołosz
Natalia Wołosz , 13 years old

Choroba odbiera radość z dzieciństwa – podaruj Natalii szansę na dobrą przyszłość!

Od pierwszego roku życia mojej córki wiedziałam, że coś jest nie tak. Właśnie wtedy zaczęła się nasza tułaczka... Badania, diagnozy – ciągle nic. Natalia nie rozwijała się jednak jak inne dzieci. Dalej szukałam odpowiedzi, bo każdy rodzic chce wiedzieć, jak pomóc dziecku – ale jeśli nie znasz przyczyny, to nie bardzo możesz. Kiedy Natalia miała 4 lata, ktoś mi podpowiedział, abym zbadała ją pod kątem bardzo rzadkiej choroby genetycznej Zespół Angelmana. Pierwsze badanie wyszło negatywnie. Powtórzyliśmy po roku. IWtedy, gdy skończyła 6 lat otrzymaliśmy diagnozę – Zespół Angelmana. To bardzo rzadka choroba genetyczna, której główną przyczyną jest uszkodzenie w rejonie chromosomów 15q11-q13. Podobnie jak w wielu innych zespołach warunkowanych genetycznie, większość dzieci przejawia znaczne zaburzenia rozwoju mowy. Natalia nie mówi i dlatego chciałabym umożliwić jej korzystanie ze specjalnej pomocy, pozwalającej rozwijać komunikację alternatywną. Ale nie tylko.... Hipoterapia, psycholog, terapia logopedyczna oraz turnusy rehabilitacyjne są jedynym lekarstwem na jej lepsze jutro... Wiem, że Natalia nigdy nie będzie samodzielna, ale chciałabym jej pomóc lepiej funkcjonować. Sama nie dam rady... Liczę na Waszą pomoc. Monika, mama Natalki

385 zł
Agnieszka Zalewska
Agnieszka Zalewska , 66 years old

Jedna kobieta i ogrom cierpienia! Agnieszka znów potrzebuje pomocy!

Wciąż walczę. Każdego dnia, w każdej mojej chwili, od momentu, w którym się budzę, aż do godziny zaśnięcia. Choroby zabierają mi wszystko, wciąż sięgając po więcej. Coraz częściej czuję się bezsilna. Ciężar chorób mnie przygniata. W walce o zdrowie jestem sama i tak bardzo się boję, że polegnę...  Cukrzyca, choroba zwyrodnieniowa kręgosłupa, uszkodzenie nerwów słuchowych, miażdżyca, marskość nerki. Moje diagnozy można wymieniać i wymieniać. Każda z nich to nie tylko kolejne strony w grubej teczce historii chorób, każda z nich to ból, strach, niepewność i pogrzebane nadzieje na lepsze jutro.  Pogodziłam się z tym, że jestem chora, ale los zadaje mi cios za ciosem. Uszkodzenie nerwów wzrokowych pogłębia się, utrudniając każdą chwilę mojego życia! Problemem jest dla mnie wyjście z domu, porozumienie się z kimkolwiek. Nigdzie nie jestem już bezpieczna! Zakup aparatów słuchowych bardzo mi pomógł, jednak to jedynie kropla w morzu moich potrzeb. Tak bardzo chcę móc, choć na chwilę uwolnić się od bólu i ograniczeń. Dlatego wciąż walczę i w tej walce nie odpuszczę. Błagam, pomóż mi, raz jeszcze! Agnieszka

99 221 zł
Natalia Wójcik
Natalia Wójcik , 14 years old

Gorzki smak cukrzycy. Pomagamy Natalii!

Tak trudno było uwierzyć w to, że to może być prawda. Diagnoza spadła na nas zupełnie niespodziewanie, a wraz z nią emocje, które trudno było opanować. Baliśmy się o córkę, baliśmy się o to, czy podołamy. Nie wiedzieliśmy, jak odnajdziemy się w nowej rzeczywistości z chorobą. U Natalii zdiagnozowano cukrzycę insulinozależną. Tak bardzo byśmy chcieli, by mimo to, Natalka miała jak najlepsze dzieciństwo – takie, które nie będzie naznaczone chorobą.  Koszty, jakie ponosimy w związku z chorobą, znacznie obciążają nasz budżet domowy. Bardzo chcielibyśmy, by córka mogła korzystać z najnowszej pompy insulinowej, jednak jej cena to koszt około 20 tysięcy złotych. Bardzo prosimy o pomoc, o szansę na bezpieczne życie z chorobą, która nie odpuści nigdy... Arkadiusz i Monika, rodzice  

2 123 zł
Marcin Sobala
Urgent!
Marcin Sobala , 41 years old

Walka z systemem o lek i życie❗️Zrozpaczona matka błaga o pomoc!

Żeby żyć, Marcin musi brać lek, a ten nie jest refundowany! Stan mojego syna w ostatnich tygodniach bardzo się pogorszył... Stąd moja prośba z głębi serca – pomóżcie nam... U Marcina już zaczęły się problemy z pamięcią, mową, syn zamyka się we własnym świecie.  To znak, że choroba postępuje! Marcin powoli umiera… Jestem załamana, bo od pieniędzy, których nie mam, zależy życie mojej syna! Lek musi być podawany bez przerwy, bo w przeciwnym razie choroba natychmiast atakuje. A ja nie mam za co kupić kolejnych opakowań... W Polsce lek ratujący życie chorych na chorobę Niemanna-Picka typu C nie jest refundowany. Jego miesięczny koszt to 24 tysiące złotych... Od niedawna jest tańszy zamiennik, kosztujący ponad 8 tysięcy. To jednak kwota wciąż nie do zdobycia... Polska i Albania to jedyne kraje w Europie, w których rodzice muszą tak heroicznie walczyć o dzieci chore na Niemanna Picka, bo tylko w tych dwóch miejscach potrzebny lek nie jest refundowany! Nie mamy pieniędzy, by kupić  lek, który da mojemu synowi więcej czasu… Każda złotówka to kolejna minuta życia Marcina, dlatego błagamy o ten czas! Nasza historia: Co czuje matka, której zdrowe do tej pory dziecko zaczyna z dnia na dzień umierać? Co pojawia się w jej głowie i sercu, gdy słyszy diagnozę, która jest jak wyrok? Jak ma zachować się matka, której odbierają nadzieję we własnym kraju, a życie dziecka wyceniają na horrendalne sumy? Nie powstały słowa, które mogłyby to opisać. Marcin zachorował jako nastolatek. Dziś, choć już dorosły, nadal jest moim synem. Paradoksalnie teraz jeszcze bliżej mu do małego dziecka… Z całego serca proszę, pomóż mi ratować jego życie! Jest lek, który pomaga, który zatrzymuje chorobę! Lek, na którym pracowali tak długo, by ratować ludzi właśnie z tą chorobą! W większości krajów jest refundowany. Gdy pojawił się w Polsce, w naszych sercach, sercach rodziców śmiertelnie chorych dzieci, pojawiła się nadzieja! Jednak zaraz została brutalnie odebrana… Jeśli chcemy ratować własne dzieci, za leczenie musimy zapłacić sami. NFZ umywa ręce… Nasza historia, historia choroby Marcina, to opowieść pełna strachu, bólu, ale też nadziei. To historia walki z bezdusznym polskim systemem, który najchętniej by się pozbył takich dzieci. Dzieci z rzadkimi chorobami… Choroba Niemanna-Picka jest jak dziecięcy Alzheimer. Odbiera po kolei wszystkie umiejętności, pamięć, aż w końcu zabiera oddech... Chorych czeka przeraźliwa śmierć… Wszystko zaczęło się, gdy Marcin, wcześniej okaz zdrowia, uczeń 7 klasy podstawówki, nagle zaczął mieć problemy z pamięcią. Zamiast w piłkę, kopał obok niej. Przewracał się, jeżdżąc na rowerze. Wtedy jednak człowiek nawet nie pomyślał, z jak poważną chorobą przyjdzie się mu zmierzyć… Już wtedy zaczęła wyniszczać wzrok. Z czasem miało być coraz gorzej… Wtedy zaczęło się nasze drugie życie - jeżdżenie od specjalisty do specjalisty. Na diagnozę czekaliśmy 5 długich lat… Wcześniej każdy lekarz mówił coś innego. Gdy wypisywał swoje rozpoznanie, zawsze obok stawiał znaki zapytania. Tak wiele niewiadomych, brak skutecznego leczenia, a choroba się rozwijała  w zastraszającym tempie. Syn miał coraz częstsze napady padaczki. Miał problemy z chodzeniem i połykaniem. Do tego zaczął niewyraźnie mówić... Szukałam ratunku wszędzie, wysyłałam dokumenty do najlepszych europejskich klinik. W końcu stał się cud!  Rok po rozpoznaniu choroby Marcin zaczął przyjmować lek, który spowalnia jej objawy. Było to możliwe, bo Marcin został włączony do niemieckiego programu lekowego! Lekarz zgodził się za darmo prowadzić Marcina. Poprawa była ogromna. Syn lepiej chodził, a ataki padaczki ustąpiły. Powróciła nadzieja. Nasze szczęście trwało tylko 3 lata. Potem zapadła decyzja, że lek został wprowadzony do obrotu w Polsce. W tym momencie Marcin automatycznie wypadł z programu leczenia w Niemczech. W naszym kraju lek nie został objęty systemem refundacji, a miesięczny koszt jej podania określono na 24 tys. zł. Początkowo polskie Ministerstwo Zdrowia ogłosiło powstanie programu lekowego na chorobę Niemanna-Picka, jednak nic w tym zakresie się nie zmieniło! U Marcina choroba postępuje. To, co uzyskaliśmy w Niemczech, straciliśmy… Tam były takie badania dokładne co pół roku! W Polsce, jeśli któremuś z rodziców udaje się kupić lek, podaje go sam, na wyczucie. Lekarze odmawiają nam badań… Cały czas walczę, tak jak inni rodzice dzieci chorych na chorobę Niemanna-Picka. Cały czas jednak odbijamy się od ściany… NFZ odmówił nawet refundacji leczenia Marcina w Niemczech. Ciosy spadają ze wszystkich stron, a znikąd pomocy… Byliśmy z synem na komisji ZUS-u. Lekarz powiedział, że Marcin jest zdrowy, żadne świadczenia nie przysługują! Nie mogłam uwierzyć, cudowne ozdrowienie… A syn nawet kubka nie jest w stanie sobie przenieść… Z badaniami, z diagnozą wyroku śmierci, a “specjaliści powiedzą”, że zdrowy, żeby tylko pieniędzy nie dać… W Polsce uznają też, że lek to właściwie placebo. Lek ratujący życie to według nich placebo! To po co wprowadzili go do obrotu? Dlaczego w 44 krajach w Europie leczą nim pacjentów? Tylko polscy pacjenci są na niego oporni? A przecież u Marcina były znakomite rezultaty po leczeniu! Udokumentowane i widoczne gołym okiem! Skąd brać siłę w takich chwilach? Chyba właśnie z tego, że jest się matką chorego dziecka. Poza mną nie ma nikogo, kto będzie walczył o Marcina... Takim dzieciom, ludziom jak Marcin odbiera się nadzieję, pozbawia praw społecznych. Chorych jest garstka, dlatego nikt się nami nie przejmuje. Wydaje mi się, że program leczenia po to nie jest wdrażany, by zamknąć nam drogę do leczenia za granicą. Skazuje się nasze dzieci na śmierć… A skutki tej choroby, która nie jest powstrzymywana lekiem, są przerażające. Widzę je na własne oczy, choć Marcin jest jeszcze w dosyć dobrym stanie. To, że dożył 35 lat bez ciągłości leczenia, już jest cudem… Choroba Niemanna-Picka zabiera wzrok, słuch, po kolei wyłącza wszystkie procesy życiowe: połykanie, oddychanie. Człowiek ląduje pod respiratorem i egzystuje tak w bólu do powolnej śmierci... Oczywiście, że nie zawsze jestem taka silna, ale wyryczę się w nocy, w poduszkę uwolnię ból, który tłamsi od środka. Żeby tylko syn nie widział. Musi widzieć mnie silną… Nie mamy żadnych badań, ale wiem, że muszę kochać szybko. Nigdy nie wiem, kiedy nastąpi najgorsze… Proszę, pomóż Marcinowi. Ja się nie poddam, ale sama nie kupię leku. Będę walczyć o refundacje, będę w sama biła się z systemem, obiecuję. Proszę Cię tylko, bym mogła leczyć syna, by miał szansę żyć... **** Obejrzyj koniecznie: KLIK  

98 468,00 zł ( 92.93% )
Still needed: 7 490,00 zł
Kamil Kutkowski
Kamil Kutkowski , 35 years old

"Przez COVID-19 doznałem udaru! Chcę wrócić do zdrowia i rodziny!" - dramatyczny apel taty dwójki dzieci!

Mam na imię Kamil, mam 33 lata, jestem mężem i tatą dwójki dzieci. Synek ma dwadzieścia miesięcy, drugie nasze maleństwo urodzi się za kilka tygodni. Znalazłem się w tak trudnym momencie życia, że potrzebuję Waszej pomocy... Oto moja historia. Mój stan zdrowia zrujnował wirus, z którym od niemal dwóch lat walczy cały świat... Niestety, również i mnie dotknęło przekleństwo, jakim jest COVID-19. Zakażenie koronawirusem spowodowało, że zaczęła mi spadać saturacja... Pojawiły się problemy z oddychaniem. Mój stan był kiepski, dlatego trafiłem do szpitala. Pomimo szybkiego leczenia - zastosowania tlenoterapii wysokoprzepływowej oraz leków przeciwzakrzepowych - doszło do załamania stanu zdrowia. Doznałem udaru niedokrwiennego lewostronnego. Mam porażoną nogę, rękę oraz nerw twarzowy. Poza tym wystąpiła u mnie głęboka afazja ruchowa, na skutek której utraciłem zdolność wypowiadania się.  Znalazłem się na oddziale neurologicznym z pododdziałami udarowymi... Kiedy najgorsze niebezpieczeństwo minęło, zakwalifikowano mnie na dalszą rehabilitację neurologiczną - myślałem, że teraz będzie już tylko lepiej... Wydawało się, że wygrałem walkę o życie i będę mógł rozpocząć walkę o sprawność. Niestety, pandemia znów dała mi się we znaki... Po dwóch tygodniach pobytu oddział zamknięto z powodu wystąpienia koronawirusa wśród pacjentów. Szpital nie zapewnił mi innej placówki w celu kontynuacji leczenia. Kwestia dalszej rehabilitacji spadła na mnie i moją ciężarną żonę. Mamy malutkiego synka, żona jest w ósmym miesiącu ciąży... Między innymi z tego powodu mój powrót do zdrowia jest priorytetem. Dzieci i żona mnie potrzebują, muszę zrobić wszystko, żeby znów być sprawnym człowiekiem. Chcę być wsparciem, a nie ciężarem. Potrzebna jest mi rehabilitacja oraz zajęcia z logopedą i fizjoterapeutą. Poza tym czeka mnie wiele wizyt u innych specjalistów (neurolog, kardiolog, pulmonolog, chirurg naczyniowy) w celu leczenia powikłań... Lekarze powiedzieli mi, że rehabilitacja może potrwać do roku, a to na pewno będzie się wiązało z wysokimi kosztami leczenia. Dlatego też każda złotówka jest na wagę złota, a właściwie zdrowia... Bardzo proszę o pomoc w imieniu swoim i mojej rodziny. Będziemy wdzięczni za każde wsparcie. Kamil

71 627 zł
Natalia Musienko
Urgent!
Natalia Musienko , 15 years old

Wesprzyj Natalię w walce z SMA!

Każdego dnia obserwujemy, jak nasza córeczka traci siły i zdrowie. Coś, co jeszcze kilka dni temu nie sprawiałoby jej większego wysiłku, dziś staje się wyzwaniem nie do pokonania...  Wszystko to za sprawą straszliwej choroby, jaką jest SMA…  Natalia urodziła się 7 września 2009 roku – pozornie zdrowa, wypisana ze szpitala ze wzorową kartą. Uśmiechnięta, radosna i piękna. Do tej pory pamiętamy, jak dobrze było nam razem. Rodzice, straszy synek i córka – cała rodzina w komplecie. Z pewnością nasza historia wyglądałaby jak wiele innych, gdyby nie fakt, że do naszego spokojnego i szczęśliwego życia, nagle, zupełnie niespodziewanie dołączyła okrutna choroba....  U naszej córeczki zdiagnozowano rdzeniowy zanik mięśni – SMA1. To najcięższa i najbardziej agresywna postać choroby. SMA bez leczenia powoduje śmierć neuronów, odpowiedzialnych za pracę mięśni związanych nie tylko z ruchem, ale również z przełykaniem, oddychaniem i życiem… Obecnie Natalka ma już 12 lat, jednak nigdy nie postawiła swojego pierwszego kroku. Dzieci w jej wieku biegają, chodzą do szkoły, dorastają i zdobywają świat. Nasza córeczka porusza się wyłącznie na wózku i jest zależna od innych...  Choroba z każdym dniem zabiera jej wszystkie dotychczas nabyte umiejętności. Mięśnie Natalki słabną, dlatego coraz trudniej jej wykonywać nawet najprostsze czynności, takie jak jedzenie, pisanie, ubieranie się. Nasza córka traci kontrolę nad całym ciałem...  Gdybyśmy tylko mogli, zrobilibyśmy wszystko, co w naszej mocy, by Natalka była zdrowa, jednak coraz częściej czujemy się bezsilni... Natalka, by móc walczyć z nieuleczalną chorobą, by móc zatrzymać jej galopujący postęp, musi przyjmować lek, który jest niezwykle drogi. Niestety, jego koszt jest wielki, a czas działa na naszą niekorzyść...  Każda uciekająca minuta, każda godzina może sprawić, że kolejne mięśnie naszej córeczki będą obumierać.  Stanęliśmy przed wyzwaniem szybkiego zebrania ogromnej sumy pieniędzy. Niestety, kwota znacznie przekracza nasze możliwości finansowe.... Dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak błagać Was o pomoc!  Każda złotówka ma dla nas ogromne znaczenie i może uratować życie naszej córki!  Rodzice Dowiedz się więcej:  ➡️ Natalka walczy z SMA! 💚

5 305,00 zł ( 0.33% )
Still needed: 1 595 826,00 zł