Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Julia Radek
Julia Radek , 10 years old

Brak środków na dalszą rehabilitację! Pomóż Julci, zanim wydarzy się tragedia!

Julka. Moja księżniczka, mój promyczek, moje całe życie… Gdy się urodziła, byłam najszczęśliwszą mamą na świecie. Mamą zdrowej dziewczynki. Tak mi się wtedy wydawało. Julka miała 5 miesięcy, gdy zaczęła siedzieć, 10, gdy zaczęły się pierwsze kroki, pierwsze słowa… Tamte chwile są dziś tylko wspomnieniem. Nie mogę do nich wracać, bo sprawiają tylko przeraźliwy ból… Nagle, z dnia na dzień, Julka zaczęła znikać. Na początku były to drobnostki. Chwiała się, ciężko jej było chodzić. Mówiłam do niej, ale Julka nie słuchała. Potem przestała mnie poznawać. Przechodziła obok na placu zabaw, nie zdając sobie sprawy, że minęła mnie, swoją mamę… Potem przestała nawet na mnie patrzeć. Z przerażeniem patrzyłam, jak moje dziecko CIERPI! Przestała interesować się czymkolwiek. Zamieszkała we własnym świecie, do którego nawet ja, jej mama, nie miałam dostępu. Rozpoczęła się walka. Walka o powrót do zdrowia, jak również o postawienie właściwej diagnozy. Pierwsza diagnoza – padaczka. Ciężko było się z tym pogodzić, jednak lekarze zapewniali, że po wprowadzeniu leku będzie dobrze. Nie było... 24 kwietnia 2018, druga data, której nie zapomnę. Telefon od lekarza. Badania genetyczne pozwoliły postawić diagnozę. Zespół Retta. Choroba genetyczna, spowodowana mutacją w jednym genie. Ciężkie, całościowe zaburzenie rozwoju. Milczące anioły. Tak nazywa się dzieci z zespołem Retta. Chorują tylko dziewczynki… Są jak aniołki – ciche i śliczne. Nie mają jednak anielskiego życia, bo choroba odbiera im wszystko. Zdolność mowy, chodzenia, kontroli nad ciałem. Julka rozumie więcej, niż może przekazać. Muszę wydostać ją z więzienia, w którym zamknął ją zespół Retta! Dzięki intensywnej rehabilitacji, którą mogę zapewnić córeczce dzięki Waszej pomocy, Julka jeszcze chodzi. Jeszcze posługuje się rączkami. Trochę mówi. To efekt ciężkiej pracy, która jednak bardzo dużo kosztuje… Jej stan się nie pogarsza, to dla nas ogromna wygrana! By córeczka mogła nadal uczestniczyć w zajęciach z fizjoterapeutą, logopedą, terapeutą SI, a także brać udział w turnusach rehabilitacyjnych, muszę prosić Was o wsparcie! Każda przerwa w terapii to dla Julci ogromna tragedia! Zaprzepaszczenie ciężkiej, wieloletniej pracy! Błagam, nie pozwólcie, by zabrakło mi pieniędzy na dalszą wielospecjalistyczną opiekę dla córki! Każda złotówka jest dla nas bardzo cenna. Za każdą z serca dziękuję. Ewelina, mama Julci

552,00 zł ( 1.03% )
Still needed: 52 640,00 zł
Aryna Kuryan
Aryna Kuryan , 7 years old

Tylko rehabilitacja pomoże naszej córce prawidłowo funkcjonować!

Aryna, nasza ukochana córeczka, przyszła na świat w grudniu 2016 roku. Był to dla nas najpiękniejszy dzień w życiu. Wśród nas pojawiła się maleńka istotka presłodko wierzgająca nóżkami. Nic nie jest w stanie opisać naszej radości, gdy widzieliśmy, jak z zaciekawieniem przygląda się otoczeniu. Nikt wtedy nie spodziewał się, że za kilka miesięcy zacznie się dziać coś niedobrego... Przez pierwsze trzy miesiące Aryna rozwijała się prawidłowo: podnosiła główkę, uśmiechała się i chwytała zabawki. Jednak po tym czasie zauważyliśmy coś niepokojącego w jej zachowaniu. Lekarze zdiagnozowali u niej padaczkę z codziennymi napadami oraz opóźnienie rozwoju psychomotorycznego. Napady pojawiały się codziennie. Rozpoczęliśmy walkę o jej zdrowie, przechodząc przez liczne badania mózgu, testy genetyczne i różnorodne terapie w klinikach w wielu krajach. W końcu usłyszeliśmy długo wyczekiwane słowa, remisja! Niestety, podczas długotrwałych napadów padaczkowych, Aryna doznała ogromnego osłabienia skutkującego wieloma zaburzeniami. Mimo to nasza dzielna dziewczynka nie poddaje się. Dzięki ciągłej rehabilitacji może wykonywać czynności, które bardzo lubi – Aryna biega, skacze, pływa i nurkuje. Z ogromnym zaangażowaniem uczestniczy w codziennych zajęciach z logopedą, terapeutą i specjalistą ABA. Jednak najważniejszy wkład w jej rehabilitację ma specjalistyczny ośrodek w Turcji. To właśnie tam Aryna robi największe postępy w swoim rozwoju. Potrzebujemy Waszej pomocy, aby móc kontynuować jej leczenie w tym miejscu. Koszty leczenia są ogromne, a my nie jesteśmy w stanie sami ich pokryć.  Zdrowie Aryny jest naszą największą motywacją. Potrzebujemy więc Waszej pomocy, aby móc kontynuować jej walkę z chorobą. Każdy dzień rehabilitacji pod okiem specjalistów i każda godzina spędzona na ćwiczeniach, to krok milowy w stronę jej zdrowia. Nasze dziecko zasługuje na to, aby cieszyć się pełnią życia. Nie pozwolimy, by okrutna choroba jej to odebrała! Rodzice Aryny

331,00 zł ( 1.03% )
Still needed: 31 789,00 zł
Małgorzata Gruchała
Małgorzata Gruchała , 39 years old

Kosztowne leczenie trzyma nowotwór w ryzach❗️Ale kończą się środki❗️

Kilka lat walki ze złośliwym nowotworem, a zaczęło się w 2021 roku od uczulenia pod piersią. Sprawdzając je, wyczułam guza w drugiej i potem poszło szybko. Lekarz, badanie i diagnoza – nowotwór złośliwy piersi HER2 3+. Nowotwór zaatakował też węzły chłonne i miał 22 milimetry. Pierwsza chemioterapia wywołała u mnie ostry ból kości i niedługo potem wyszły przerzuty do kości. Dziś skończyłam już chemię, ale do końca życia będę kontynuować leczenie peliatywne.  Co 3 tygodnie przyjmuję wlewy immunoterapię i szereg leków. Nowotwór na całe szczęście się zatrzymał, ale wciąż tam jest. Musi być stale monitorowany, czy przypadkiem pewnego dnia nie postanowi wrócić. W międzyczasie muszę kontynuować leczenie, którego koszty, krótko mówiąc, powalają. Leki, suplementy, czasem rehabilitacja, specjalistyczna dieta… Wszystko, by trzymać tego potwora w ryzach. Proszę o pomoc, ponieważ będąc na rencie, przestaje starczać mi na to środków pieniężnych. Renty mam zaledwie 1800 złotych. Mój organizm jest cały czas w napięciu. Muszę przyjmować leki i wlewy, ale kiedy brakuje środków, muszę skupić się na potrzebach moich dzieci. Nie zamierzam się poddać w walce z nowotworem i wszelka pomoc finansowa uratowałaby moją sytuację.  Małgorzata

541,00 zł ( 1.01% )
Still needed: 52 651,00 zł
Dominik Matskyi
2 days left
Dominik Matskyi , 4 years old

Nerki mojego synka są niewydolne! Niestety to tylko jedna z diagnoz...

Dzieciństwo mojego syna nie jest takie, jak jego rówieśników. Zabawa w piaskownicy lub szaleństwa na basenie, to tylko marzenia, które być może nigdy się nie spełnią. W tym wszystkim nie to jest jednak najważniejsze… Dominik jest chory od urodzenia. Jego nerki są niewydolne, co oznacza, że cały czas wymagane jest specjalistyczne leczenie. Szpitalne mury stały się więc miejscem, w którym gościmy wielokrotnie. Tak bardzo chciałabym postawić tutaj kropkę. Niestety. Lista diagnoz jest dłuższa. Lekarze stwierdzili, że moje dziecko ma Zespół suszonej śliwki. Jest to choroba genetyczna, która występuje niezwykle rzadko. Pech chciał, że pojawiła się u mojego synka… Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że istnieje taka jednostka chorobowa. Okazuje się, że jej wpływ na rozwój człowieka jest wielki! U Dominika doprowadziła do częściowego braku mięśni na brzuchu! Mój synek ma dopiero 3 lata, jednak już teraz wiadomo, że do końca życia będzie musiał przyjmować mnóstwo leków. To jednak nie wystarczy i potrzebna jest stała rehabilitacja.  Ciężko pogodzić mi się z myślą, że moje dziecko przeszło już 4 operacje. Łzy napływają mi do oczu na samo wspomnienie Dominika, kiedy był przygotowywany do operacji. Jest taki mały, a musiał znieść zdecydowanie zbyt dużo.  Sama nie zdołam mu pomóc. Sama nie uzbieram kwoty, która zagwarantuje Dominikowi specjalistyczne leczenie oraz rehabilitację. Sama nie zdziałam nic. Proszę, bądźcie ze mną dla mojego synka, który jest dla mnie całym światem. Mama Dominika

270,00 zł ( 1.01% )
Still needed: 26 326,00 zł
Krzysztof Łyczak
Krzysztof Łyczak , 50 years old

Straciłem obie nogi... Pomóż mi zebrać środki na protezy!

Mimo że życie od lat mnie doświadcza, nie poddaje się. Przeszedłem dwukrotnie przez to samo piekło. Cierpienie, którego doświadczyłem było ogromne… Dziś po raz kolejny staję do walki o sprawność. Wierzę, że z Waszą pomocą ją wygram! Moje nieszczęście zaczęło się w 2010 roku – złamałem prawą nogę. Przez osiem miesięcy byłem unieruchomiony w gipsie, aż  po sam pas. Stan nogi się jednak nie poprawiał… W czasie leczenia zdiagnozowano u mnie niedoczynność tarczycy i cukrzycę typu 2. Na szczęście po kilku zabiegach operacyjnych noga się zrosła. Cieszyłem się, że najgorsze już za mną, bardzo chciałem wrócić do pracy. Jednak podczas kontrolnego badania okazało się, że w nodze nie ma krążenia! Natychmiast udałem się na wizytę do chirurga naczyniowego. Na miejscu nie czekały na mnie dobre informacje: doszło do miażdżycy! Zaczęła się walka o moją nogę – przeszedłem zabieg, który dał mi nadzieję, że będzie dobrze. Szwy się zrastały, jednak po pewnym czasie rana otworzyła się… Próby ratowania nogi trwały 3 lata. Niestety, w pewnym momencie już nic nie dało się zrobić i konieczna była amputacja. Mimo że było to niezwykle trudne, starałem się nie załamywać. Gdy rana się wygoiła, rozpocząłem nowy etap – życie z protezą. Nauczyłem się chodzić o kulach i robiłem wszystko, by móc normalnie funkcjonować. Podjąłem pracę, w końcu moje życie zaczęło się układać… W 2022 roku zraniłem się w zdrową nogę. Rana była niewielka, jednak nie chciała się zagoić. Nie mogłem uwierzyć, że ten koszmar znów się powtarza. Nie spodziewałem się jednak, że ponownie dojdzie do takiej tragedii… Doszło do miażdżycy i po wielu próbach leczenia, podjęto decyzję o amputacji mojej drugiej nogi. Wycierpiałem już naprawdę wiele. Nie chcę spędzić reszty życia na wózku inwalidzkim… Ponad wszystko pragnę być osobą sprawną i samodzielną. Pomóż mi zebrać środki konieczne na protezy. Z całego serca dziękuje za każde wsparcie. Krzysztof

3 212,00 zł ( 1% )
Still needed: 315 937,00 zł
Nadia Voynovska
Nadia Voynovska , 60 years old

Cierpienie jest nie do zniesienia! Błagam, pomóż mi...

To moje drugie podejście do zebrania środków na operację.  Tym razem ból nie jest do zniesienia... Dom staje się więzieniem! Kolano zaczęło boleć 8-10 lat temu, prawdopodobnie przez pracę fizyczną. Przyjechałam do Polski wiele lat temu, ciężko pracowałam — zbierałam truskawki, wiśnie, pracowałam w polu, sprzątałam itp. W tej chwili choroba zamyka mnie w domu...  Błagam, proszę o pomoc! Moja historia:  Przeraża mnie obserwowanie cierpienia własnej mamy… ale jeszcze większy ból sprawia bezsilność wobec postępującej choroby, która sprawia, że każdy dzień wiąże się z rosnącym cierpieniem…  Dla większości ludzi to uczucie zupełnie obce. Niestety, dla mojej mamy to codzienność. Ból powodowany chorobą nie znika nawet na chwilę, a każda próba wykonania ruchu potęguje go do niewyobrażalnych rozmiarów. Kiedy własne ciało jest największym przeciwnikiem, którego nie sposób pokonać. Nazwa choroby mówi właściwie niewiele - zwyrodnienie kolan. Brzmi niegroźnie, prawda? A jednak dolegliwości wynikające ze schorzenia to dla mojej mamy prawdziwe przekleństwo.  Czasem zadaję sobie pytanie - jak długo można tak cierpieć?! Jak żyć, pozwalać sobie na marzenia i plany, kiedy w głowie pojawia się jedna myśl, a właściwie to życzenie, by ból zniknął - najlepiej raz na zawsze…  Dotychczasowe zabiegi okazały się niewystarczające, a nadzieja, która się pojawiała, pękała w krótkim czasie niczym bańka mydlana. Wyczerpaliśmy już wszystkie środki i możliwości, a mama wciąż cierpi. W tym momencie możemy zatrzymać rozwój choroby tylko decydując się na skomplikowaną operację, która niestety nie podlega refundacji. Koszt jest całkowicie poza naszym zasięgiem. Wiesz, co to oznacza dla mojej mamy? Kolejne miesiące, a być może lata cierpienia… Potrzebujemy Waszej pomocy i wsparcia, by wyrwać mamę z piekła bólu. Twój najmniejszy gest może być dla niej ratunkiem!  Tak bardzo chciałabym zabrać ją na spacer… Pójść w nasze ulubione miejsca, znów zobaczyć na jej twarzy uśmiech. Najważniejszy prezent, którego nie mogę jej podarować samodzielnie. Możemy to jednak zrobić razem! Jeśli połączymy siły moja mama dostanie szansę na sprawność i odzyska życie, które choroba odbierała od lat. Nie wiem, jak prosić o pomoc - nigdy nie musiałam tego robić, ale w tym momencie nie mam wyboru. Walczę o jedną z najbliższych mi osób, a kiedy znów widzę na jej twarzy grymas bólu, mam ochotę złapać ją za rękę i wyrwać z potwornej pułapki, w której zaciska ją choroba.  Boję się, że ból i komplikacje odbiorą mamie sprawność. Wiem, że wózek oznacza dla niej wyrok… Wciąż jednak trzymam się maleńkiej iskierki nadziei - bo jeszcze nie wszystko stracone. Potrzebujemy twojej pomocnej dłoni, by pokonać największą przeszkodę. Chciałabym móc powiedzieć, że niebawem ból zniknie - tym razem bezpowrotnie. Proszę, pomóżcie!

599,00 zł ( 1% )
Still needed: 58 976,00 zł
Irina Zadwerniak
Irina Zadwerniak , 6 years old

To nie tylko walka o słuch, to walka o przyszłość mojego dziecka!

Wyniki badań prenatalnych były książkowe. Przez 9 miesięcy nie było we mnie strachu i lęku. Wszystko wskazywało, że moje maleństwo urodzi się zdrowe. Przepełniona szczęściem gładziłam swój coraz bardziej zaokrąglony brzuch i niecierpliwie czekałam na córeczkę. Kiedy w końcu przyszła na świat, zamarłam... Irina urodziła się 13 maja 2018 roku i ten moment, choć dla nas tak piękny, rozpoczął nierówną i brutalną walkę, która trwa do dziś. Nasze maleństwo przyszło na świat z niewykształconą małżowiną i zamkniętym kanałem słuchowym ucha lewego, a także wąskim przewodem oraz dodatkową małżowiną uszka prawego. Dodatkowo zaraz po urodzeniu, lekarze zdiagnozowali u niej głuchotę 3 stopnia.  Wszystkie te zaburzenia stanowiły poważne zagrożenie dla rozwoju i zdrowia naszego dziecka. Nie mieliśmy wyboru, musieliśmy robić wszystko, żeby jej pomóc!  Pierwsze dźwięki córeczka usłyszała chwilę przed tym, jak skończyła roczek! Dopiero wtedy mogliśmy założyć jej aparaty słuchowe... Mimo wielkiej radości wiedzieliśmy jednak, że to nie koniec... Zimą zeszłego roku zauważyliśmy, że zmienia się asymetria twarzy naszej córeczki. Wtedy lekarze postawili kolejną diagnozę – zespół wad wrodzonych, nazywany Zespołem Goldenhara. Niestety, pochodzimy z małej miejscowości na Ukrainie, gdzie nie zaoferowano nam odpowiedniego leczenia tych zaburzeń. Bez zastanowienia, zaczęliśmy szukać pomocy poza granicami kraju... W końcu udało nam się znaleźć ratunek w kalifornijskiej klinice, która jako jedyna na świecie wykonuje operacje na dzieciach od trzeciego roku życia. Wiedzieliśmy, że musimy jak najszybciej nawiązać z nimi kontakt.  Przesłaliśmy im niezbędną dokumentację i dostaliśmy informację, że Irina zakwalifikowała się na operację. Niestety, podczas dodatkowych, wymaganych przez klinikę badań, wykryto u naszej córeczki guza w prawym uchu! Lekarze poinformowali nas, że to poważne zagrożenie dla życia i zdrowia Irinki, dlatego powinien zostać jak najszybciej usunięty...  Teraz nasza córeczka musi przejść dwie poważne operacja. Pierwsza: usunięcia guza oraz dodatkowej małżowiny usznej. Druga: przywrócenia słuchu i plastyki ucha. Niestety, koszty obu zabiegów są ogromne i znacznie przekraczają nasze możliwości finansowe...  Dlatego błagamy Was o pomoc! Te operacje to jedyny sposób, by Irina była zdrową dziewczynką – słyszała i mówiła, jak każde inne dziecko. Warunek jest jeden – zebrać ogromną sumę pieniędzy! Bez Was się nie uda. Proszę, pomóż nam… Rodzice Czytaj więcej:  ➡️ Pomoc dla Irinki! 💚

6 160,00 zł ( 0.99% )
Still needed: 615 508,00 zł
Tomasz Skibiński
Tomasz Skibiński , 41 years old

Jeden dzień odebrał mi sprawność... Pomóż!

Jeden dzień zaważył na całej mojej przyszłości. Miałem tylko 27 lat, plany, marzenia. Wszystko runęło, niczym domek z kart. Dziś jestem przykuty do łóżka i każdego dnia staram się walczyć o lepsze jutro… W styczniu 2010 roku zdarzył się tragiczny wypadek. Upadłem na zamarzniętą ziemię, uderzyłem potylicą o asfalt. Wylądowałem w szpitalu. Na miejscu okazało się, że doznałem ciężkiego urazu mózgowo-czaszkowego, ze stłuczeniem prawej półkuli mózgu! Spędziłem cały styczeń na oddziale intensywnej terapii. Przez kolejne miesiące szpital zamienił się w mój dom. Przenoszono mnie tylko na inne oddziały. Chirurgia, neurologia, ortopedia, rehabilitacja neurologiczna… W końcu otrzymałem wypis, a  wraz z nim diagnozy, z którymi do dziś się zmagam: padaczka, niedowład połowiczny lewostronny.  Wróciłem do domu i musiałem skonfrontować się z zupełnie nową rzeczywistością. Uczyłem się od nowa tak prostych czynności, jak pisanie. Wciąż mam problemy z mową. Obecnie jestem osobą leżącą, mam sprawną tylko jedną rękę. Poruszam się na wózku i jestem całkowicie zależny od osób trzecich, największym wsparciem jest dla mnie mama, która codziennie mi pomaga.  Częste ataki padaczki znacznie utrudniają mi funkcjonowanie. Nieustannie zażywam leki, by móc je kontrolować. Regularnie odbywam rehabilitację, jest to konieczne, by pracować nad poprawą mojej sprawności. Jednak fizjoterapia, leki, środki higieniczne, każdego miesiąca generują ogromne koszty. Bardzo bym chciał odciążyć mamę, która pomimo wieku emerytalnego, wciąż chodzi do pracy, żeby mnie wspierać. Dlatego z całego serca proszę Was o nawet najmniejsze wpłaty. Dziękuję za pomoc, znaczy to dla mnie naprawdę wiele! Tomasz

252,00 zł ( 0.98% )
Still needed: 25 280,00 zł
Irena Neswitajlo
Irena Neswitajlo , 15 years old

Operacja w cieniu wojny... Pomóż Irynie stanąć na nogi❗️

9 kwietnia 2009 roku przyszła na świat nasza piękna i zdrowa córeczka. Zaczęła krzyczeć tak głośno, że lekarze z uśmiechem wróżyli jej karierę śpiewaczki operowej. Nasza rodzina stała się szczęśliwa, ale po 10 latach to szczęście zostało nam odebrane. Stan fizyczny i rozwój intelektualny córki zaczęły się pogarszać, więc zaczęło się chodzenie po lekarzach. Najpierw w Odessie, potem Kijów, Lwów, Charków… Diagnozy zmieniały się jak pogoda na wiosnę, a odpowiedzi, dlaczego tak się stało, nie mamy do dziś. Nasza dziewczynka dziś jest już nastolatką. Od 4 lat porusza się na wózku inwalidzkim… Decyzja o nim była bardzo trudna i emocjonalna, ale nie mieliśmy wyboru. Potem w 2023 roku już w trakcie wojny odbyła się operacja.  Warunki były trudne, ale odmówiono nam zabiegu gdzie indziej. Na szczęście operacja się udała. Po 2 miesiącach gips został zdjęty i zaczęliśmy aktywną rehabilitację. Specjaliści mówią, że dynamika ruchów Iryny jest coraz lepsza! Niestety, finansowo jest nam coraz ciężej. Krążymy między rehabilitacjami w Krakowie, Odessie i Truskawcu. Wszystko po to, by pomóc naszej córce, nauczyć ją chodzić na nowo i podarować cząstkę nadziei na sprawną przyszłość. Bardzo prosimy o wsparcie, by utrzymać tę passę. Robimy, co możemy, ale nie poradzimy sobie sami. Rodzice

241,00 zł ( 0.98% )
Still needed: 24 334,00 zł