Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Olek Paliwoda
Urgent!
Olek Paliwoda , 22 years old

Śmiertelnie chory 21-latek❗️ Ostra białaczka zaatakowała Olka❗️

Mam 21 lat. Zachorowałem na ostrą białaczkę limfoblastyczną – chorobę o wysokim procencie śmiertelności. Mój dług w szpitalu to 80 tysięcy złotych… Przyjechałem do Polski za pracą. Było to jeszcze przed wojną 1 lutego 2022 roku. Przepracowałem rok. Pamiętam jak dziś początek marca tego roku. Zaczęło się od gorączki, bólu pleców, złego samopoczucia. Coraz bardziej brakowało mi sił, nie mogłem chodzić do pracy. Gdy gorączka nie ustępowała, zgłosiłem się na oddział pomocy doraźnej. Lekarz zapisał mi leki i wysłał do domu. Kazał wrócić, jeśli sytuacja będzie się utrzymywać. Niestety temperatura nie malała, a ciągle rosła. Wtedy zbadano mi krew. Wyszła niska hemoglobina. Jeszcze nie wiedziałem, że za kilka godzin dostanę tak koszmarną wiadomość, która będzie się równała z walką o życie. Badanie szpiku wykazało ostrą białaczkę limfoblastyczną – nowotwór krwi i szpiku kostnego. Od marca leczę się w szpitalu w Warszawie w Instytucie Hematologii i Transfuzjologii. Ukończyłem 3 kursy chemioterapii i zacząłem czwarty. Niestety w trakcie leczenia okazało się, że mój ubezpieczyciel nie pokryje kosztów terapii za okres czerwiec – lipiec. Dzięki Urzędowi do Spraw Cudzoziemców leczenie po tym okresie mam opłacane, jednak 80 tys. zaległej kwoty muszę opłacić sam. Ja niestety nie zarabiam, nie mogę pracować ze względu na stan zdrowia i ciągłe pobyty w szpitalu. Pomaga mi moja mama, która również zamieszkała w Polsce, ale takie kwoty nigdy nie zbierzemy. Bardzo prosimy o pomoc, abym mógł pokonać chorobę i wrócić do normalnego życia. Olek ➡️ Poznaj bliżej Olka

1 119,00 zł ( 1.12% )
Still needed: 97 930,00 zł
Rafał Koc
Rafał Koc , 40 years old

Życie Rafała z cukrzycą i celiakią nie musi być koszmarem! POMÓŻ!

Mam na imię Rafał. Moje życie upływa w ciągłym bólu i braku wiary, że może być lepiej. Gdyby nie późna diagnoza, uniknąłbym wielu chorób i problemów zdrowotnych. Jednak dziś pozostaję w sytuacji bez wyjścia i muszę prosić o pomoc! Poznaj moją historię.  Jestem po licznych operacjach klatki piersiowej metodą Nussa. Lekarze umieścili w niej dwie płytki korekcyjne i wyprostowali dziesięć żeber. To było trudne, jednak obecnie największe problemy sprawia mi utrzymanie restrykcyjnej diety, polegającej na unikaniu alergenów, które mogą mnie zabić. Utrzymanie prawidłowej wagi sprawia mi również ogromną trudność. Cierpię na celiakię i cukrzycę typu 1 insulinozależną. Jestem pod stałą opieką wielu specjalistów, codziennie muszę kontrolować poziom cukru we krwi, robić zastrzyki z insuliny, na której zakup często brakuje mi środków, dokładnie sprawdzać co jem i kupować bardzo drogie produkty spożywcze. Nie chcę tak dalej żyć! Walka z chorobami pochłonęła wszystkie moje oszczędności. Bez Waszego wsparcia nie dam sobie rady. Środki ze zbiórki chcę przeznaczyć na opłacenie dalszego leczenia i kosztownej diety. Za każdą złotówkę z całego serca dziękuję! Rafał

600,00 zł ( 1.12% )
Still needed: 52 592,00 zł
Krzysztof Drogosz
Krzysztof Drogosz , 44 years old

Krzysztof chciałby żyć bez ograniczeń, jakie stawia przed nim choroba! Pomóż!

Mam na imię Krzysztof i od 10 lat choruję na stwardnienie rozsiane. Diagnoza przyszła niespodziewanie. Zaczęło się dosyć niewinnie. Wtedy sądziłem, że moje objawy są chwilowe. Nie miałem jednak pojęcia, że moje życie już nigdy nie będzie takie samo jak wcześniej.  Z początku zacząłem zauważać, że mam gorsze czucie w ręce. Doskonale pamiętam ten dzień. Byliśmy na festiwalu. To właśnie wtedy po raz pierwszy zrozumiałem, że z moim ciałem dzieje się coś niepokojącego. Nie potrafiłem określić, co trzymam w ręku. To było przerażające. Udałem się do lekarza, który stwierdził, że jest to z pewnością chwilowe napięcie mięśniowe, które z czasem powinno przejść. Niestety mijały tygodnie, a ja czułem się coraz gorzej. Powoli zacząłem tracić władzę w lewej ręce i nodze. Kolejne badania i konsultacje lekarskie w końcu dały jednoznaczną odpowiedź. Jak się okazało, lekarze stwierdzili u mnie stwardnienie rozsiane. To był szok.  Przez pierwsze 5 lat leczono mnie lekiem, który nie przyniósł większych efektów. Wtedy dowiedziałem się, że moje choroba jest przewlekle postępująca. W moim przypadku najważniejsza jest regularna rehabilitacja, która choć na trochę daje ulgę i wzmacnia mięśnie.  Od czasu choroby spotykam się z wieloma przeciwnościami. Poruszam się na wózku. Z tego względu przemieszenie po nieprzystosowanym mieszkaniu jest uciążliwe. W dodatku każde wyjście wiążę się z dużym obciążeniem dla mojej żony.  Chciałbym choć trochę ułatwić naszą codzienność i wybudować windę, dzięki której moja ukochana nie będzie musiała się siłować. To jednak wiąże się z dużymi wydatkami, na które mnie nie stać. Dlatego pełen nadziei postanowiłem założyć zbiórkę i poprosić Was o pomoc. Głęboko wierzę w to, że dobro wraca ze zdwojoną siłą. Za każde wsparcie już teraz z całego serca dziękuję! Krzysztof Kwota zbiórki jest szacunkowa

720,00 zł ( 1.12% )
Still needed: 63 110,00 zł
Adrian Muszyński
Adrian Muszyński , 27 years old

❗️Kiedy rodziła się jego córeczka, on walczył o życie... Pomóż młodemu tacie odzyskać zdrowie po wypadku!

4 września 2021 roku wydarzył się dzień, który zmienił wszystko... Doszło do tragedii, która raz na zawsze zmieniła życie Adriana i jego rodziny. Adrian miał wtedy 24 lata... Za kilka miesięcy miał zostać tatą. Kiedy rodziła się jego wyczekana, malutka córeczka, on walczył o każdy dzień życia... Tego dnia Adrian jak co dzień wyszedł z domu, żeby rozwijać swoje pasje z kolegami... Podczas zwykłej przejażdżki na motocrossie doszło do tragicznego w skutkach wypadku. Adrian wyjechał i długo nie wracał. Zmartwieni koledzy rozpoczęli poszukiwania... Okazało się, że ich przyjaciel leży w zaroślach, walcząc o życie. Adrian był połamany, miał problemy z oddychaniem... Karetka nie dowiozłaby go do szpitala. Zabrał go helikopter... Zdążyli cudem. Adrian trafił na stół operacyjny, potem na oddział chirurgii... Wypadek sprawił, że doszło do uszkodzenia rdzenia kręgowego. Adrian stracił władzę w rękach i nogach... Nie mógł nawet samodzielnie oddychać. Lekarze wprowadzili go w śpiączkę farmakologiczną, by ratować jego życie. Rokowania były złe, stan ciężki... Partnerka Adriana była wtedy w ciąży. Malutka Oliwka urodziła się w styczniu 2022 roku... Jej tata w tym czasie walczył o zdrowie i życie. Początkowo nie oddychał samodzielnie, nie mówił, nie jadł sam, ruszał tylko oczami... Nie było wiadomo, czy kiedykolwiek będzie w stanie wziąć na ręce  i przytulić własną córeczkę. Tylko w oczach tliła się ogromna chęć życia... Do 22 listopada Adrian przebywał na Oddziale Intensywnej Terapii, potem trafił na oddział rehabilitacyjny. Udało mu się wybudzić i odzyskać pełną świadomość. Pamięta przejażdżkę, wypadek, lot helikopterem... Potem jest pustka. Na szczęście kontaktuje, rozmawia, wypadek nie naruszył jego młodego umysłu. Gorzej z władzą nad ciałem... Za nim ogrom pracy... Nie ma już rurki, rusza lewą ręką, coraz lepiej pracuje dłońmi... Ćwiczy. Wie, że musi walczyć, że ma dla kogo... Oliwka urodziła się w styczniu. Na razie jeszcze nie wie, że jej tata jest ciężko chory... Adrian marzy, by uczestniczyć w jej wychowaniu, wziąć ją na ręce i zabrać na spacer, wykąpać, przewinąć, pokazać jej świat. W tej chwili jest to niestety niemożliwe... Przed Adrianem długa i trudna droga do tego, aby odzyskać choć częściową sprawność. Potrzebuje intensywnej i specjalistycznej rehabilitacji, której koszty są niestety ogromne. Koszt miesięcznego pobytu w ośrodku to ponad 20 tysięcy złotych! Najważniejsze jest to, że Adrian żyje - marzy jednak o tym, aby być sprawnym na tyle, aby samemu zjeść, ubrać się... Ma dopiero 26 lat i malutką córeczkę... Ma dla kogo walczyć i żyć. Bardzo prosimy o wsparcie i pomoc. Nie przechodź obojętnie, jeśli twój mały gest może uratować komuś życie. Adrian zapewnia nas, że będzie walczył, ale ta walka nie jest równa, a Ty możesz pomoc nam wyrównać szanse Adriana! Z góry dziękujemy za każdą złotówkę.  

3 300,00 zł ( 1.12% )
Still needed: 289 573,00 zł
Zuzia Dudkiewicz
13 days left
Zuzia Dudkiewicz , 5 years old

Pomóż, by serduszko Zuzi nadal mogło bić❗️

Pilne! Jedyną szansą, by uratować serduszko naszej Zuzi jest bardzo kosztowna operacja w klinice w Bostonie! Musimy zrobić wszystko, by uzbierać niewyobrażalnie wysoką kwotę... Bardzo potrzebujemy Twojej pomocy! Zuzia ma obecnie 5 lat, jest bardzo radosna, żywa, wszędzie jej pełno. Codziennie budzi nas swoim uśmiechem, który nigdy nie schodzi jej z twarzy. Uwielbia rysować i bawić się z rówieśnikami i młodszą siostrą. Jest naszym całym światem, sensem życia, powodem do radości, dlatego do dziś nie możemy pogodzić się z wyrokiem, jaki otrzymała zaraz po urodzeniu. Jej pierwsze chwile były dramatyczne... Niedługo po narodzeniu została przetransportowana do szpitala w Warszawie, ponieważ lekarze stwierdzili szmer nad sercem. Zamiast cieszyć się z narodzin ukochanego dziecka, my drżeliśmy w obawie o jej życie... Diagnoza, którą chwilę później poznaliśmy, była dramatyczna... Okazało się, że w jej serduszku znajdował się guz, który zajmował 80% lewej komory serca! Jako niemowlę Zuzia przeszła zabieg, podczas którego przeprowadzono zamknięcie przewodu tętniczego. Kilka tygodni później doszło do kolejnej operację... Postawiono również diagnozę – Zespół Gorlina – Goltza... Od tamtego czasu przeszliśmy bardzo długą i wymagającą drogę okupioną bólem, częstymi wizytami u lekarzy, badaniami, leczeniem... Nasza córeczka zniosła wszystko bardzo dzielnie! Jesteśmy z niej dumni, choć ciężko nam żyć z myślą, że ta walka się jeszcze nie kończy... Podczas ostatniego wysiłku ruchowego u Zuzi pojawił się znienacka ogromny częstoskurcz, który jak się potem okazało, szarpał jej serduszkiem przez ponad 7 godzin! Córeczka bardzo źle się czuła, więc została natychmiast przewieziona karetką do szpitala, aby jak najszybciej otrzymać pomoc. Byliśmy przerażeni... Jako rodzice mieliśmy już w głowie najczarniejszy scenariusz... W szpitalu okazało się, że leki, które przyjmuje nasza córeczka, są już dla niej zbyt słabe. Po konsultacjach Zuzia otrzymała nowy lek, który pomaga na serduszko, ale niestety źle wpływa na tarczycę. Nasz każdy dzień przepełniony jest strachem i bezradnością, a los wciąż nas nie oszczędza... Podczas miesięcznego pobytu w szpitalu wykryto u Zuzi torbiel obok wątroby. Nasza córeczka bardzo chciałaby funkcjonować tak jak inne dzieci w jej wieku – bawić się beztrosko i śmiać, ale każdy jej dzień rozpoczyna się od podania leków i na nich się kończy. Przez ostatnie wydarzenia Zuzia coraz gorzej znosi pobyty w szpitalu. Mamy nadzieję, że kiedyś nie będzie musiała tak często go odwiedzać... Jedyną szansą, jaką mamy, by ocalić życie Zuzi i uchronić ją od tego piekła na ziemi, jest kolosalnie droga operacja w USA, w Bostonie – najlepszej na świecie placówce, która specjalizuje się w takich przypadkach. Niestety, kwota zabiegu i transportu medycznego znacząco przekracza nasze możliwości finansowe... Jesteśmy zmuszeni ponownie poprosić o pomoc! Nie chcemy bezradnie czekać na śmierć naszego dziecka. Zrobimy wszystko, by ją uratować! Bez Waszego wsparcia to się jednak nie uda... Z całego serca błagamy o pomoc! Rodzice

26 907,00 zł ( 1.12% )
Still needed: 2 366 711,00 zł
Maciej Biedrzycki
Maciej Biedrzycki , 33 years old

Mamy tylko siebie, by walczyć o sprawność Maćka – Pomocy❗️

Mój syn jest od urodzenia osobą niepełnosprawną w stopniu znacznym. Codziennie zmaga się z głęboką niepełnosprawnością umysłową, zespołem wad wrodzonych i chorobami autoimmunologicznymi. W wieku 32 lat wymaga opieki 24h na dobę. Maciek nie mówi, nie jest w stanie funkcjonować, a koszty rehabilitacji i leczenia są bardzo wysokie. Utrzymujemy się z renty i świadczeń, a to wciąż za mało. Wyjazd na turnus dla dwóch osób to 7-8 tysięcy. A mamy tylko siebie. Turnusy i leczenie bardzo pomagają mojemu synowi, dzięki nim może lepiej funkcjonować, trochę porusza się sam… A to pomaga też mnie, ponieważ jako osobie starszej czasem ciężko mi go dźwigać. Dzięki zebranym środkom na leczenie i turnusy będziemy mogli opłacić turnus, sprzęt medyczny, bieżącą rehabilitację, leki, dietę i inne potrzeby związane ze stanem zdrowia. Każde wsparcie to szansa, a żadnej szansy nie chcemy zmarnować. Katarzyna, mama

215,00 zł ( 1.12% )
Still needed: 18 934,00 zł
Wiesława Kułak
Wiesława Kułak , 61 years old

Pomóż Wiesławie w walce o samodzielność!

Choroba pojawiła się w moim życiu nagle. Pewnego dnia wstałam i upadłam z łóżka. Tak upadam do dzisiaj. Słabość i ból towarzyszą mi każdego dnia. Jestem uwięziona w czterech ścianach, nie mogę samodzielnie opuścić własnego domu… Zachorowałam w młodym wieku, zaraz po skończonych studiach i podjęciu wymarzonej pracy. Plany na świetlaną przyszłość zamieniły się w orzeczenie o niepełnosprawności w stopniu znacznym. Stwardnienie rozsiane odebrało mi prawie wszystko… Na co dzień poruszam się na wózku. Wymagam specjalistycznej opieki lekarzy i nieustannej rehabilitacji. Pochłania to większość naszego domowego budżetu. Mam nastoletnią córkę i chciałabym być dla niej oparciem. Bardzo mi zależy, żeby móc jak najbardziej samodzielnie funkcjonować. Nie chcę, żeby moje dziecko musiało się o mnie martwić. Pomimo niepełnosprawności pragnę być jak najbardziej samodzielna, aktywna i mobilna. Niestety, w tej chwili za każdym razem, gdy muszę pojechać do lekarza, czy na rehabilitację, muszę prosić dobrych ludzi o pomoc.  Gdy dowiedziałam się, że ruszyła akcja, dzięki której mogę otrzymać dofinansowanie kupna specjalnie przystosowanego samochodu, pojawiła się nadzieja. Wiem, że to odmieniłoby moje życie. W końcu nasza rodzina byłaby niezależna. Jednak to tylko dofinansowanie. Suma, która pozostaje do zapłaty, jest nadal ogromna, a czas na zebranie środków ograniczony! Mam świadomość, że kwota do zebrania jest duża. Pozostaje mi wierzyć, że z pomocą ludzi o wielkich sercach, zdarzy się cud. Bardzo Wam dziękuję za każdą, nawet najmniejszą pomoc.  Wiesława

940,00 zł ( 1.1% )
Still needed: 84 167,00 zł
Sebastian Łysiak
Sebastian Łysiak , 44 years old

Przez tragiczny wypadek balansujemy na granicy nadziei i rozpaczy. Ratuj!

Nasze życie zmieniło się na zawsze w tegoroczną Wielką Sobotę. Wyjechaliśmy w góry, aby spędzić Wielkanoc w spokoju, z dala od zgiełku miasta. To miały być chwile pełne radości i odpoczynku. Niestety, los miał dla nas zupełnie inne plany.  Mój mąż i jego przyjaciel udali się do sklepu po kilka drobiazgów. Aby było szybciej i wygodniej, wsiedli na hulajnogę. Przejechali zaledwie kilka metrów, gdy nagle na moich oczach Sebastian stracił przytomność i uderzył głową o twardą powierzchnię. W jednej chwili nasze szczęście zamieniło się w koszmar. Zamiast cieszyć się świętami, musiałam patrzeć, jak mój ukochany walczy o życie. Przyjechało pogotowie, ale każdy moment oczekiwania na nie wydawał się wtedy wiecznością. Po wypadku mój mąż spędził cztery miesiące w szpitalu. Dzielnie walczył o powrót do zdrowia po ciężkim urazie czaszkowo-mózgowym. Każda chwila była przepełniona bólem i strachem o to, co przyniesie kolejny dzień. Po wypisaniu ze szpitala Sebastian trafił do ośrodka rehabilitacyjnego. Myśleliśmy, że najgorsze już za nami, że teraz zaczniemy odbudowywać to, co zostało zniszczone. Niestety, życie znów rzuciło nam kłody pod nogi. Z powodu źle dobranej zastawki, mąż musiał wrócić do szpitala, gdzie do dziś czeka na jej wymianę. Każdy kolejny dzień jest dla nas balansowaniem na krawędzi pomiędzy nadzieją a obawą o przyszłość. Rehabilitacja jest jedyną szansą na to, aby mąż mógł wrócić do dawnego życia, ale jej koszty są ogromne. Sama nie jestem w stanie tego udźwignąć. Błagam Was o pomoc, o każdą najmniejszą wpłatę, która wesprze mojego męża. Wierzę, że z Waszą pomocą Sebastian będzie mógł znów cieszyć się życiem i wrócić do nas, do kochającej rodziny. Dziękuję z całego serca za każdy gest i wsparcie w tej trudnej walce. Razem możemy przywrócić to, co tak brutalnie odebrał mężowi los. Żona Agnieszka

2 465,00 zł ( 1.1% )
Still needed: 220 940,00 zł
Hania Grzegorczyk
Hania Grzegorczyk , 11 years old

Dzielna Hania walczy o swoją przyszłość – Pomożesz jej❓

Hania to dziś pełne życia dziecko. Ale o uśmiech i szczęście od początku musi walczyć na rehabilitacjach i wizytach u specjalistów. Ma 9 lat, a jej rozwój w obecnej chwili jest na etapie 4-latka. Gdy się urodziła, szanse na przeżycie były znikome. Swoją podróż po tym świecie zaczęła od reanimacji, a zaraz potem stwierdzono u mojej kruszynki wadę serduszka i wodogłowie wrodzone.  Od diagnozy przeszło do operacji serduszka, potem główki. Po 4 miesiącach Hania została wypisana do domu z zastawkami w głowie i w tym miejscu zaczęła się nasza walka o lepsze jutro. W sumie na jej choroby składa się wodogłowie wrodzone, dziecięce porażenie, epilepsja lekooporna, opóźnienie w rozwoju, uszkodzenie wzroku zez zbieżny, astygmatyzm, oczopląs i uszkodzony nerw wzrokowy. W wieku 4 latek córeczka zaczęła stawiać pierwsze kroki, ale stwierdzono u niej napady złożone. Nasza jedyna nadzieja w intensywnych rehabilitacjach, kolejnych wizytach u specjalistów, lekach i terapii.  I ta nadzieja daje efekty. Hania chodzi, potrafi powoli sama się ubrać i jest bardzo rozmowna. To dała nam wczesna rehabilitacja, a kontynuowanie jej może dać jeszcze więcej. Niestety, na tej drodze pojawiła się ogromna przeszkoda. Koszty. By opłacić rehabilitację i terapię potrzebne są pieniądze, które nam już po prostu się kończą. Dlatego zwracam się do Was, ludzi dobrego serca, o pomoc dla mojej Haneczki. Proszę, byście w tej trudnej walce o normalność stali się dla nas światełkiem nadziei. Małgosia, mama Hani

232,00 zł ( 1.09% )
Still needed: 21 045,00 zł