Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Dorota Berdys
Dorota Berdys , 61 years old

Budujemy windę dla Doroty❗️

Od trzydziestu lat choruję na stwardnienie rozsiane — postać wtórnie przewlekle postępującą. Poruszam się o kulach lub chodziku, coraz częściej korzystam też z wózka. Pomimo ciągłej rehabilitacji i odpowiednio dobranego leczenia mój stan zdrowia się pogarsza. Jestem lekarką okulistką. Wraz z rodziną mieszkamy w domu jednorodzinnym. W tygodniu chodzę do pracy i aby do niej dotrzeć muszę codziennie pokonywać schody. Chcielibyśmy zamontować windę, abym mogła w końcu poruszać się swobodnie. Teraz to niemożliwe. Dzięki windzie będę mogła wychodzić z domu sprawniej, pracować i funkcjonować – żyć najnormalniej, jak tylko chcę i potrafię. Niestety koszty zamontowania windy są spore. Oprócz samego urządzenia musimy opłacić jeszcze dodatkowe prace fachowców przy przygotowaniu domu pod montaż windy. Dlatego zwracam się z serdeczną prośbą do każdego, kto zechciałby nas wesprzeć w pokryciu tych ogromnych kosztów. Każdy gest ma znaczenie, bo wiele małych gestów może w końcu zrealizować cel! Z całego serca dziękuję każdej osobie, która zechce nam pomóc. Dorota

6 455,00 zł ( 5.05% )
Still needed: 121 205,00 zł
Jakub Kaczmarek
Jakub Kaczmarek , 13 years old

Ilość problemów, z jakimi przychodzi nam się mierzyć, nie ma końca! POMOCY!

Kubuś jest dla mnie najważniejszy. Gdy 26 grudnia 2010 roku przyszedł na świat, od razu sprawił, że był on po prostu lepszy. Niestety los nie był dla synka łaskawy… Krótko po porodzie okazało się, że na skutek niedotlenienia okołoporodowego, Kubuś nie będzie połykał, chodził, siedział, mówił. Będzie oddychał tylko przez rurkę tracheostomijną i będzie karmiony PEGiem. Mój świat się zawalił… Niestety wszystko to, co mówili lekarze się sprawdziło. Synek ma stwierdzone choroby neurologiczne. Oddycha przez rurkę, nie może samodzielnie jeść, wymaga całodobowej opieki, każda infekcja jest dla niego ogromnym zagrożeniem. Na co dzień uczęszcza do specjalistycznej szkoły, gdzie objęty jest terapią. Ma zapewnione 10 godzin tygodniowo zajęć, zarówno ruchowych jak i pedagogicznych, jednak to stanowczo za mało. Synek wymaga ich znacznie więcej. Ale to nie jest nasz jedyny problem… Dom, w którym mieszkamy powstał w 1900 roku. Naprawy dotychczas przeprowadzałam w miarę swoich możliwości regularnie, ale podczas tegorocznych nawałnic, deszcz podmył papę położoną wiosną na naszym leciwym dachu, który obecnie przypomina sito. Ze względów bezpieczeństwa konieczne było wyburzenie kominów, które groziły zawaleniem. Otwory, które powstały po ich likwidacji zostały zabezpieczone doraźnie i konieczne jest ich natychmiastowe uszczelnienie. Jednym słowem dach jest w opłakanym stanie i konieczna jest jego całkowita wymiana. Remont pierwotnie został wyceniony na 300 tysięcy złotych. Jest to kwota nieosiągalna dla większości z nas, ale udało mi się znaleźć fachowca, który podjął się ratowania tego, co jeszcze zostało. Koszt wykonania niezbędnych prac wycenił na 15 tysięcy złotych, co i tak jest dla naszej rodziny kwotą zaporową, ponieważ leczenie i rehabilitacja, z której musi korzystać Kubuś również nie mało kosztują.  Bez wsparcia ludzi dobrej woli nie damy rady. Dlatego ponownie zwracam się do Was o pomoc! Już raz udowodniliście mi, że ze wsparciem ludzi dobrych serc niemożliwe staje się możliwe. Czy tym razem również wyciągniecie do nas pomocną dłoń? Liczy się każda złotówka! Magda, mama Kuby

2 685,00 zł ( 5.04% )
Still needed: 50 507,00 zł
Piotr Wakuła
8 days left
Piotr Wakuła , 50 years old

Operacja miała przynieść życie bez bólu, a stałem się niepełnosprawny! Pomóż mi!

Wiem, że już nigdy nie będzie tak jak kiedyś. Przede mną ogrom pracy, żeby wrócić, choć w połowie do tego, jak funkcjonowałem przed operacją. Pogodziłem się z tym, że już nie będę samodzielny. Mimo to chciałbym przypomnieć sobie, jak to jest żyć bez bólu, choć przez chwilę. Pragnę zawalczyć o komfort życia i odciążenie moich najbliższych.  Ponad 5 lat temu zacząłem odczuwać olbrzymie bóle głowy, które uniemożliwiały mi pracę i utrudniały codzienne czynności. Po serii badań okazało się, że mam przepuklinę krążka międzykręgowego w odcinku szyjnym. W tym samym roku przeszedłem operację, która zabrała mi resztki zdrowia i normalne życie. To miał być prosty zabieg. Lekarz obiecywał, że po 3 dniach wyjdę do domu, że wszystko będzie w porządku. Podczas usuwania przepukliny coś poszło nie tak i uszkodzono mi rdzeń kręgowy. Rokowania były fatalne. To, że żyję można porównywać do cudu. Przez miesiąc leżałem na OIOM-ie pod respiratorem w stanie śpiączki, ponieważ nie potrafiłem sam oddychać. Po wybudzeniu okazało się, że mam porażenie czterokończynowe. Nie byłem też w stanie mówić. Po ponad 6 miesiącach żmudnej i bolesnej rehabilitacji zostałem wypisany do domu. Moja lewa strona ciała jest całkowicie sparaliżowana. Nie mogę zgiąć nogi, a ręka leży bezwładnie. Prawa strona jest w lepszym stanie, ale nie na tyle, bym sam mógł funkcjonować. Przeszedłem dwie operacje na stopę - prostowanie palców, by przykurcze były mniejsze, a ból choć trochę minął.  Cały czas muszę być rehabilitowany, aby prawa strona nie zesztywniała. Samodzielnie nie jestem w stanie opłacać rehabilitacji. Nieoceniona jest pomoc moich rodziców, którzy podjęli się opieki i wsparcia mnie w tych trudnych chwilach. Jednak, zarówno mama jak i tata, mają już ponad 80 lat… Boję się myśleć co ze mną będzie, gdy ich zabraknie. Nie dam rady pracować. Do czasu operacji prowadziłem gospodarstwo rolne, a teraz utrzymuję się z zasiłku i emerytury rodziców. Bardzo proszę o pomoc finansową, która pozwoli mi na dalszą rehabilitację. Niestety jest ona długa, kosztowna i bardzo bolesna. Piotr    

3 429,00 zł ( 5.01% )
Still needed: 64 997,00 zł
Daria Sadokierska
Daria Sadokierska , 33 years old

W wypadku zginęła jej siostra, ona sama od lat walczy o sprawne życie! Pomóż!

W wieku 12 lat Daria uległa wypadkowi samochodowemu. Wracała ze starszą o 1,5 roku siostrą Dianą i rodzicami z niedzielnej wycieczki. Pomimo że była zapięta pasami, doznała bardzo ciężkiego urazu głowy i licznych złamań. Diana ucierpiała jeszcze bardziej, zmarła po godzinie. Walka o życie Darii toczyła się w cieniu tragedii. Aby opanować ogromny obrzęk mózgu, usunięto połowę czaszki. Przez trzy miesiące po operacji dziewczynka była w śpiączce. Później przez 1,5 roku była osobą leżącą, bez jakiegokolwiek kontaktu. Mimo że od wypadku minęło kilkanaście lat Daria wciąż zmaga się z głębokim połowicznym niedowładem spastycznym. Po półtora roku, kiedy Daria zaczęła się świadomie ruszać, zrobiliśmy jej plastykę czaszki i wtedy już postępy w rehabilitacji i odzyskiwaniu funkcji psychoruchowych ruszyły jak pędzący pociąg. Dało to nam ogromną nadzieję i siłę do pracy i walki o lepsze jutro i sprawność Darii. Przez wiele pierwszych lat kontakt słowny z Darią był nielogiczny. Dopóki zaczęła mówić, okazało się, że umie pisać litery w powietrzu. Potem pisała mazakiem odpowiedzi na śliskiej tabliczce. Gdzieś w tym czasie przeprowadzona została operacja oka. Po wypadku Daria miała maksymalnego zeza prawego oka i wtedy też okazało się ze nie widzi w ogóle lewej strony na lewe i prawe oko. W przeciwieństwie do zeza - niedowidzenia nie da się cofnąć i bardzo przeszkadza jej do dziś w poruszaniu się. To duże utrudnienie szczególnie przy połowicznym niedowładzie po tej samej, lewej stronie. Do tego ma krótszą, lewą nogę, ponieważ bardzo urosła kiedy była na sterydach w pierwszym, ostrym stanie, a lewa noga z powodu głębokiego niedowładu urosła mniej. Jest krótsza o 2 cm. Wiec, po tym jak Daria zaczęła się ruszać i została zrekonstruowana jej czaszka, ruszyłyśmy z rehabilitacją pełną parą i odnosiłyśmy mnóstwo sukcesów. Daria codziennie ćwiczyła z rehabilitantem. Jak również ćwiczyłam z nią po kilka godzin dziennie. Były w tym również ćwiczenia logopedyczne (przez 4 lata Daria mówiła tak cicho i nie wyraźnie, że trzeba było przyłożyć ucho do jej ust, żeby ją zrozumieć). Ćwiczyłyśmy też metodą Dennisona przez 1,5. Dzięki temu uzyskałyśmy ogromny postęp w procesach poznawczych i nauce w szkole. Odzyskała pamięć krótką i długą. Ćwiczyłyśmy też mózg w domu dość długo metodą Feedback. Bardzo często wyjeżdżałyśmy na wielospecjalistyczną rehabilitację do sanatoriów. Gimnazjum. Ku zdziwieniu wszystkich Daria przystępuje do egzaminu gimnazjalnego i.... zdaje! To było jak cud, z połową mózgu, po tak długiej śpiączce itd. Później zawodówka. Daria ukończyła jedną klasę liceum, ale okazało się, że tak intensywna rehabilitacja jest nie do pogodzenia z nauką. Darii bardzo brakuje siostry, były jak papużki nierozłączki. Pojawiło się rodzeństwo - Staś i Martynka. Wróciły chęci do życia, a dom wypełnił się hałasem i śmiechem - życiem. Wtedy mieszkaliśmy na dużym osiedlu. Daria znała je i była w stanie nawet pomagać mi przy dzieciach. Kiedy byłam po cesarce- robiła zakupy Chodziła z malutkim Stasiem w wózku na spacery. Jaka Ona była dumna. Czuła się ważna i potrzebna. Aby mogło tak być dalej, potrzebna jest intensywna i bardzo kosztowna rehabilitacja.

3 913,00 zł ( 5% )
Still needed: 74 279,00 zł
Artur Słoma
Urgent!
Artur Słoma , 42 years old

W ciele mojego męża skrywa się GUZ! Operacja jedyną szansą! Pomóż❗️

W ciele mojego męża skrywa się niebezpieczny GUZ, który rośnie z każdą chwilą! Jest on gotów odebrać życie filarowi naszej rodziny. Ten bezwzględny potwór nie czeka, nie zwleka – jego celem jest zniszczenie. Czas ucieka, a każdy dzień to kolejne milimetry zbliżające Artura do niebezpiecznego finału. Nasza rodzina z niepokojem patrzy na zegar, bo każda sekunda może okazać się ostatnią... Szybkie działanie to jedyna szansa, by powstrzymać groźnego przeciwnika i ocalić mojego męża nim będzie za późno... Kilka lat temu u Artura zaczęto podejrzewać malformację żylną na policzku. Z nadzieją odwiedzaliśmy kolejnych specjalistów, lecz nikt nie potrafił znaleźć dokładnej przyczyny jego dolegliwości. Męża paraliżował ból, który z czasem stał się nie do zniesienia. W ostatnich miesiącach bardzo się nasilił. Postanowiliśmy szukać pomocy prywatnie, by jak najszybciej go uśmierzyć. Wydawało się, że znaleźliśmy rozwiązanie – klinika, w której Artur miał poddać się zabiegowi usunięcia rzekomej malformacji. Nasza nadzieja jednak szybko zgasła, gdy chirurg wykluczył tę diagnozę. Zamiast tego usłyszeliśmy najgorsze słowa, jakie można sobie wyobrazić – podejrzenie nowotworu. W jednej chwili nasz świat runął jak domek z kart, a serce rozpadło się na milion kawałków... W głowie szumiało tylko jedno pytanie: co będzie dalej? Dalsze badania i konsultacje potwierdziły nasze najgorsze obawy. Artur ma guza o wielkości 6 cm zlokalizowanego na żuchwie tuż pod ślinianką przyuszną i wewnątrz mięśnia żwacza. Istnieje ogromne ryzyko, że guz wrośnie w nerw twarzowy. Specjalista chirurgii ogólnej i onkologicznej dał nam jasno do zrozumienia, że JEDYNĄ SZANSĄ na ocalenie życia męża jest natychmiastowa operacja usunięcia guza wraz z sąsiadującymi tkankami. Niestety, lokalizacja i rozmiar guza sprawiają, że zabieg jest wyjątkowo skomplikowany. Czasu jest coraz mniej, a guz rośnie. Grozi to poważnymi powikłaniami, a nawet rozprzestrzenieniem się na inne tkanki. Jesteśmy małżeństwem od 18 lat. Razem z naszymi dziećmi, Colinem oraz Laurą, nie wyobrażamy sobie życia bez Artura. Niestety, taka wizja przeszywa nasze myśli coraz częściej. Jest jak przerażający koszmar, z którego chcesz się natychmiast obudzić, ale nie możesz... Zawsze byliśmy szczęśliwą rodziną, pełną miłości i zaufania. Teraz wszystko obróciło się w popiół. Codziennie odczuwamy ogromny strach oraz niepewność.  Jesteśmy przerażeni wizją przyszłości – Artur może stracić część szczęki, a także nerw twarzowy, co na zawsze zmieniłoby jego życie. Żaden lekarz nie potrafi przewidzieć, co dokładnie się wydarzy podczas operacji. Wiemy jednak, że musimy podjąć ryzyko, by uratować mojego męża. Jedyna klinika, która się zgodziła na tę niezwykle trudną operację, znajduje się w Gliwicach. Pracują tam najwybitniejsi specjaliści, którym ufamy z całego serca. Niestety, koszt operacji i dalszego leczenia przekracza nasze możliwości finansowe. Zwracamy się do Was całą rodziną z pokorną prośbą o wsparcie. Każdy gest dobrej woli może uratować życie mojego męża i sprawić, że nasze dzieci nie stracą swojego taty. Z całego serca dziękujemy wszystkim za pomoc i okazane wsparcie. Bez Waszej życzliwości sobie nie poradzimy. Żona Lena z dziećmi

4 779,00 zł ( 4.99% )
Still needed: 90 966,00 zł
Alicja Ruszewska
5 days left
Alicja Ruszewska , 4 years old

Zespół Downa to nie wyrok! Walczymy o poprawę słuchu Alicji!

Jesteśmy ogromnie dumni z córki i nie mamy absolutnie żadnych kompleksów z powodu jej dysfunkcji, to po pierwsze! Nasza Alusia to wyjątkowa dziewczynka, wniosła dużo szczęścia do naszego życia. Teraz, kiedy wiemy, że nasza córeczka nie słyszy, chcemy dla niej zrobić jak najwięcej. Protezowanie uszek, to ogromny wydatek na który nas nie stać! Dajemy jej stuprocentową miłość i akceptację, a ona zwraca nam to z podwójną siłą. Podjęliśmy codzienną walkę i wszechstronną rehabilitację aby dać jej jak najwięcej. To wymaga ogromnego zaangażowania, niestety także tego finansowego... Ale jesteśmy pozytywnie nastawieni, bo dobro naszego dziecka jest najważniejsze. Chcemy by wyrosła na dziecko bez kompleksów, z otwartym umysłem i chęcią walki o siebie. Realnie oceniamy możliwości naszego dziecka. Dlatego chcemy zadbać o harmonijny rozwój i cieszyć się każdym sukcesem. Drogą do takich sukcesów są m.in. turnusy rehabilitacyjne. Zostawiają ślad na przyszłość, ucząc i rozwijając nasze dziecko. Ciągła i nieprzerwana walka o jak największą ilość godzin zajęć logopedycznych, fizjoterapeutycznych itd. Dzieci z Zespołem Downa nie mają lekko... To codzienne zmagania z wieloma bardzo poważnymi wadami współistniejącymi. Nie istnieje później ani zaraz, ważna jest każda chwila, każda pomoc. Nasza córeczka nie będzie mogła się rozwijać, jeśli nie pokonamy ciszy, w której żyje. Poprawa słuchu w tej chwili to największe wyzwanie. Pomóż otoczyć ją opieką, żeby była zdolniejsza umysłowo i fizycznie. Aby czekała ją dobra przyszłość. Dziękujemy z całego serca. Renata i Remigiusz, rodzice ––––––––––– *Szacunkowa kwota zbiórki

2 484,00 zł ( 4.96% )
Still needed: 47 516,00 zł
Szymon Natonek
Szymon Natonek , 6 years old

Okrutna choroba neurologiczna odbiera Szymkowi sprawność! Ratunku!

Mam tylko jedno marzenie. Chciałabym, by w przyszłości Szymek był samodzielny. Codziennie boję się, że myśl ta pozostanie jedynie w sferze pragnień. Błagam, pomóż mi zawalczyć o dobro mojego dziecka! Synek urodził się z chorobą neurologiczną, która odebrała mu sprawność. Po kilkunastu godzinach od porodu zaobserwowano u niego obniżone napięcie mięśniowe, słabszą aktywność oraz bezdechy. Musiał mieć podawany tlen, bo nie potrafił poprawnie oddychać. Byłam przerażona, widząc moje malutkie dziecko w tak złym stanie. Szymek miał zaburzony odruch ssania. Codziennie pękało mi serce, kiedy obserwowałam, jak lekarze karmią go przez sondę. Teczka z medyczną dokumentacją pękała w szwach. Kolejne badania wydawały się nie mieć końca…  Dziś nie potrafi samodzielnie się poruszać i mówić. Jego ruch jest bardzo ograniczony. Próby chodzenia kończą się sukcesem tylko wtedy, gdy ma możliwość podparcia. Niestety, o spacerze nie może być mowy. Szymek porusza się głównie na wózku inwalidzkim. Bywają dni, kiedy tracę nadzieję na poprawę… Najważniejsze jest teraz dalsze leczenie i intensywna rehabilitacja. Tylko w ten sposób możemy zawalczyć o samodzielną przyszłość synka. Marzę, by porozumiewać się z nim bez przeszkód. Wierzę, że jest na to szansa. Proszę, uratuj moje dziecko przed konsekwencjami strasznej choroby! Mama Szymka

1 057,00 zł ( 4.96% )
Still needed: 20 220,00 zł
Mateusz Romanowski
Mateusz Romanowski , 20 years old

Ból, który nigdy nie odchodzi❗️Pomóż Mateuszowi po przeszczepie❗️

8 lat temu dzieciństwem naszego syna wstrząsnęła okrutna diagnoza: ostra białaczka szpikowa. Obecnie ciężko nam uwierzyć, że kiedyś istniał czas przed chorobą. Przeszczep przeciw gospodarzowi powoduje, że dni Mateusza wypełnia obecnie nieustający ból! W 2015 roku syn zachorował na ostrą białaczkę szpikową, która okazała się wyjątkowo oporna na leczenie. Pierwszy przeszczep Mateusz przeszedł w Poznaniu, niestety już po 7 miesiącach spełnił się nasz największy koszmar: białaczka wróciła! Syn przeszedł kolejny przeszczep, tym razem we Wrocławiu. Druga procedura znacznie osłabiła i tak zniszczony już organizm. Szpik zwalczył białaczkę, ale okazał się zbyt agresywny dla organizmu syna. Obecnie Mateusz przyjmuje leki, które mają okrutne skutki uboczne – niszczą jego odporność. Przechodzi też sterydoterapię, która osłabia układ kostny. Syn ma problemy z chodzeniem, poruszaniem się, jest zupełnie odizolowany od otoczenia. Wystarczy jeden nieostrożny krok na schodach i kości Mateusza pękają! To ból nie do opisania, który łagodzą jedynie bardzo mocne leki przeciwbólowe.  Mateusz został poddany zabiegom fotoferezy, które mają pomóc w walce z chorobą. Staramy się też dbać o intensywną rehabilitację, co może ułatwić zmniejszenie ilości opioidów stosowanych przeciwbólowo. Mimo bardzo trudnego doświadczenia choroby, Mateusz jest zdeterminowany, by zrealizować swoje plany. W tym roku zdawał maturę i marzy o podjęciu studiów. My, rodzice, bardzo wierzymy, że nasz syn osiągnie swój cel. Robimy wszystko, aby mu w tym pomóc. Cały nasz rodzinny świat zorganizowaliśmy tak, aby ułatwić Mateuszowi powrót do zdrowia. Niestety przedłużająca się choroba oraz nowe metody jej leczenia, ogromna ilość leków, częste dojazdy do szpitali w Warszawie i Wrocławiu oraz intensywna rehabilitacja znacznie przekraczają nasze możliwości finansowe. Syn każdego dnia walczy z bólem i tragicznymi skutkami białaczki. Chcemy pomóc mu wyrwać się z zamkniętego koła choroby, ale potrzebujemy Waszego wsparcia. Każda wpłata daje Mateuszowi siłę do działania i nadzieję na przyszłość! Rodzice

1 584,00 zł ( 4.96% )
Still needed: 30 331,00 zł
Natalia Rojek
Natalia Rojek , 33 years old

Endometrioza niszczy moje życie! Pomóż!

Myślałam, że ból już nie wróci i na jednej operacji się skończy. Jednak się myliłam. Parę miesięcy temu zaczęło się od nowa. Ból trwa 24 godziny na dobę. Po badaniu u specjalisty od endometriozy wyszło, że mój organizm nie reaguje na hormony, a macica jest zmieniona – mam mięśniaki i adenomiozę, czyli wszczepy endometriozy w mięśniu macicy. Do tego prawdopodobne doszło do zrostów i zmian w rejonie esicy oraz odbytnicy. W tej chwili czekam na ponowne zrobienie rezonansu, żeby zobaczyć, gdzie są dokładnie te zmiany. Potrzebna jest kompleksowa operacja, na którą mnie nie stać. Ta choroba zabiera radość życia. Przez ból nie mogę normalnie funkcjonować. Jestem mamą i chciałbym w pełni cieszyć się każdym dniem spędzonym z moim synem. W tej chwili ból mi to zabiera. Proszę Cię o pomoc. Dla mnie liczy się każdy grosz w walce z tą okrutną chorobą. Poznaj historię Natalii: Mam dla kogo żyć i mam komu być wdzięczna. Wierzę, że słowa mają moc. Napiszę zatem z jakiego powodu tutaj się znalazłam...  „Życia nie mierzy się ilością oddechów, ale ilością chwil, które zapierają dech w piersiach”. - Maya Angelou  Mam na imię Natalia, mam 31 lat i  jestem samotną matką 5-letniego najukochańszego łobuza na świecie. Od 2020 r. cierpię na bardzo silne dolegliwości bólowe w podbrzuszu. Mimo niezliczonych wizyt u różnych lekarzy, w tym prywatnych, nie znaleziono przyczyny tych dolegliwości. We wrześniu 2022 roku dopadł mnie bardzo silny ból, który był nie do wytrzymania! Jedyny ginekolog, który zgodził się mnie wówczas przyjąć, był w Nysie. Po zrobieniu USG stwierdził, że pękła torbiel na jajniku, zapisał antybiotyk i zalecił, abym w przypadku dalszych silnych dolegliwości, zgłosiła się na SOR. W szpitalu  potraktowano mnie jak osobę z zaburzeniami psychicznymi, która sobie wymyśliła bóle i odesłano mnie do domu! Nie jestem hipochondryczką, ból był nie do wytrzymania i nie umiałam sobie z nim poradzić… Trzy tygodnie spędziłam w szpitalu. Wypisano mnie do domu z opisem: „Pacjentka zgłasza dolegliwości bólowe w podbrzuszu. Po badaniach stwierdzono, że dolegliwości mają charakter somatyczny”. Nikt nie brał pod uwagę, że z moim ciałem dzieje się coś nie tak… Ból nie odpuszczał, wręcz się nasilał. Postanowiłam nadal szukać jego przyczyny i dlatego zrobiłam prywatnie całą masę badań, w tym rezonans magnetyczny.  Wyniki były jednoznaczne: rozległa endometrioza, naciekająca na jelito grube i odbyt. Poza tym torbiele i wodniak. Konieczna była natychmiastowa operacja! Moja kochana mama, która w przeszłości walczyła z nowotworem, wzięła kredyt, aby mnie ratować! Istnieje jednak bardzo wysokie ryzyko, że konieczna będzie kolejna operacja, ponieważ po tej wystąpiły poważne komplikacje! Do tego wszystkiego nasiliły się moje problemy kardiologiczne, z którymi zmagałam się już wcześniej… To wszystko jest załamujące… Cały czas muszę uczęszczać na rehabilitację, która jest kluczowa przy mojej chorobie. Nie mogę z niej zrezygnować. Perspektywa kolejnej operacji jeszcze bardziej wywołuje mój niepokój, związany nie tylko z bólem, ale i coraz większymi kosztami… Wierzę, że są ludzie, którzy zdecydują się mi pomóc. Nawet złotówka sprawi, że będę mogła nadal mieć nadzieję na życie bez cierpienia. Wiem, że nie od razu Kraków zbudowano i że kropla drąży skałę.  Uważam, że w ludziach jest więcej dobra i prawości, niż zajadłości i braku szacunku do drugiego człowieka. Dziękuję Wam za pomoc i wsparcie, które pozwolą żyć mi bez bólu i stać się zdrową matką dla mojego synka. Natalia  

2 110,00 zł ( 4.95% )
Still needed: 40 444,00 zł