Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Tomasz Przybyła
12 days left
Tomasz Przybyła , 39 years old

Mam tylko jedno marzenie - by ŻYĆ ❗️Proszę o pomoc ❗️

Mam na imię Tomek. Mam 39 lat, trójkę wspaniałych dzieci, kochaną żonę, mnóstwo planów na przyszłość i … nowotwór, który próbuje mi to wszystko odebrać. Proszę o Waszą pomoc w mojej walce na śmierć i życie! Wszystko zaczęło się w grudniu 2022 roku, kiedy złe wyniki krwi zapoczątkowały moją podróż po gabinetach lekarzy. Dużo schudłem i straciłem siły. Nie byłem w stanie pracować. W okolicy węzłów chłonnych pojawił się guz. Martwiłem się o własne zdrowie i rodzinę: Jak przetrwamy bez mojej pensji? Przecież jestem ojcem, odpowiadam za rodzinę… W czerwcu 2023 roku przeszedłem operację usunięcia guza w lewej pachwinie. Lekarze przeprowadzili biopsję. Gdy poznałem diagnozę, świat się dla mnie zatrzymał — złośliwy, rozlany chłoniak limfoblastyczny! Od tej pory minęło już wiele czasu, a ja nadal nie mogę rozpocząć leczenia… Pochodzę z małej miejscowości, dlatego każdy wyjazd do szpitala wiąże się dla mnie z kosztami, którym w tej chwili nie jestem w stanie sprostać. Z powodu braku pieniędzy musiałem zrezygnować z leczenia w Warszawie i obecnie oczekuję na przyjęcie w szpitalu w Częstochowie, która jest bliżej. W tym czasie nowotwór rośnie w siłę, a ja nieustannie cierpię… Ostatnie badania wykryły nowe zmiany pod obiema pachami i na szyi. Bomba tyka! Walka z rakiem wymaga ode mnie ogromnej siły, ale też pieniędzy. Te kończą się najszybciej… Potrzebuję Waszego wsparcia, by dalej móc korzystać z opieki onkologa i hematologa oraz wreszcie rozpocząć terapię. Choroba wdarła się w moje życie bez żadnego ostrzeżenia. Nie mogę pozwolić, by mi je odebrała. Chcę patrzeć, jak rosną moje dzieci i pokazywać im świat. Mam jeszcze tak wiele do zrobienia… Proszę, pomóżcie!

1 427,00 zł ( 5.36% )
Still needed: 25 169,00 zł
Ewa Rupa
4 days left
Ewa Rupa , 51 years old

Nowotwór wrócił ze zdwojoną siłą - proszę, pomóż mi przeżyć

Mam na imię Ewa, jestem matką dwójki dzieci. Pracuję jako pielęgniarka na Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii.  W lipcu 2021r. usłyszałam brutalną diagnozę- złośliwy rak piersi HER-2+3. Rozpoczęłam szybkie leczenie: chemioterapia, zabieg oszczędzający, węzeł wartownik został wycięty, radioterapia i leczenie Herceptyną. Leczenie przyniosło oczekiwany rezultat, czułam się świetnie, cieszyłam się z życia, całkowicie wróciłam do pracy w czerwcu następnego roku, zaczęłam normalnie funkcjonować... Jednym słowem byłam zdrowa. Jednak nie trwało to długo. Niestety we wrześniu 2022r. będąc w pracy straciłam czucie w ręce, miałam bardzo silne zawroty głowy, problemy z utrzymaniem równowagi, z koncentracją i pamięcią. Natychmiastowa reakcja koleżanek z pracy, które zauważyły, ze dzieje się coś złego, interwencja lekasrka, TK głowy i bum...diagnoza- przerzuty raka do głowy. Kiedy zobaczyłam obraz tomografu na ekranie komputera... szok i niedowierzanie, pierwsza myśl.. jak to się stało? Przecież czułam się tak dobrze. Co trzy tygodnie byłam u lekarza, bo wciąż dostawałam Herceptynę. Wszystko było w jak najlepszym porządku, wyniki badań prawidłowe. Druga myśl, jak powiedzieć rodzicom, dzieciom? Załamią się. Mimo trudności powiedziałam sobie, że nie czas na narzekanie i gorzkie żale. Trzeba działać i to bardzo szybko, szkoda czasu na użalanie się nad sobą, przecież mam dla kogo żyć. Kolejne badania, bardzo szybka radioterapia i rozpoczęłam kolejne leczenie chemiczno-biologiczne, które jest bardzo kosztowne.  W tej chwili czas odgrywa kluczową rolę. Jedną walkę o życie wygrałam, głęboko wierzę, że i tym razem dzięki ludziom dobrej woli uda się zdobyć potrzebne środki, abym mogła cieszyć się życiem. Niestety, kwota przewyższa moje i mojej rodziny możliwości, stąd gorąca prośba o pomoc i wsparcie. Ewa   *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

26 272,00 zł ( 5.36% )
Still needed: 463 386,00 zł
Jagoda Marszałek
Jagoda Marszałek , 19 years old

Ta choroba to tykająca bomba! Pomagamy Jagodzie!

Mam na imię Jagoda, mam 18 lat i w przyszłym roku zdaje maturę. Niestety, nie mogę beztrosko patrzeć w dorosłość ze względu na chorobę. Jednak dzięki Waszej pomocy, moje życie może być lepsze! W czerwcu 2022 roku trafiłam do szpitala z powodu bardzo silnego bólu głowy – zdiagnozowano u mnie napad migreny. Podczas pobytu w szpitalu wykonano mi szereg badań. Okazało się, że poziom glukozy we krwi jest powyżej normy. Po wypisie wykonałam kolejne badania, których wyniki były niepokojące... W październiku trafiłam na Oddział Diabetologii Dziecięcej i Pediatrii, gdzie zdiagnozowano u mnie cukrzycę typu 1. Mój świat wywrócił się do góry nogami… Pobyt w szpitalu był długi, w kilka tygodni musiałam nauczyć się nowej rzeczywistości. Obsługa pompy insulinowej, sensora i ich oprogramowania, szkolenia dietetyczne, a przede wszystkim te z radzenia sobie ze stanami zagrożenia życia! Do dzisiaj czuję się jak tykająca bomba. Jestem młoda, ambitna, wysportowana, a w przyszłym roku chciałabym rozpocząć studia medyczne. Istnieje różnica między cukrzycą typu 1 a 2. Niestety, musiałam zmierzyć się z ocenianiem mnie przez moich rówieśnikami. Zarzucali mi, że mój rzekomy, niezdrowy tryb życia przyczynił się do rozwoju cukrzycy. Była to oczywiście nieprawda, nie byłam niczemu winna!  Moja choroba to moje wielkie wyzwanie. Tygodniowo moje ciało przekłuwane jest przez kilkanaście igieł. Przyzwyczaiłam się już do tego dyskomfortu, ale chciałabym sobie trochę pomóc. Obecnie ilość insuliny, którą podaje moja pompa insulinowa, jest zależna ode mnie. To ja na podstawie trendów oraz ilości i jakości jedzenia, które zjadam, muszę przewidzieć ile insuliny podać przed posiłkiem.  Istnieją jednak nowoczesne systemy leczenia cukrzycy typu 1 z automatyzacją podawania insuliny. Sprzęt, który chciałabym kupić, przewiduje zapotrzebowanie na insulinę i automatycznie dostosowuje jej podaż, co 5 minut przez całą dobę. Dzięki temu zapobiega epizodom hipoglikemii.  Niestety, system ten nie jest refundowany, a jego koszt przewyższa moje możliwości finansowe. Moje szanse na spontaniczne wyzdrowienie są zerowe, za to szanse na liczne powikłania w przyszłości – ogromne. Dobra kontrola glikemii oznacza dla mnie dłuższe i bardziej jakościowe życie. Dlatego też proszę Was, wspomóżcie moją walkę z tym niewidzialnym wrogiem. Z góry dziękuję za każdą złotówkę! Jagoda

1 426,00 zł ( 5.36% )
Still needed: 25 170,00 zł
Marta Kusz
Marta Kusz , 14 years old

Siostra bliźniaczka jest w niebie! Zawalcz z nami o codzienność Marty!

Silne zapalenie przełyku zmusiło lekarzy do operacji antyrefluksowej i założenia PEG-a mojej córeczce. Przez komplikacje (ostry nieżyt jelitowy i ostrą infekcję dróg oddechowych) Martusia niemiłosiernie cierpiała i chudła w oczach. Doszło do pierwszego ataku padaczki… Za każdym razem mogłyśmy liczyć na Waszą pomoc – wsparcie wspaniałych, uczynnych ludzi. Znów musimy o nią prosić. Martusia wymaga dalszego leczenia. Tak bardzo chcę zapewnić jej spokojną codzienność… Z Tobą będzie o niebo łatwiej! Poznaj historię Marty: Ciąża bliźniacza, w którą udało mi się zajść, oznaczała podwójne wyzwanie, ale i podwójne szczęście. Niestety już po pierwszej wizycie u lekarza dowiedziałam się, że jedna z córeczek w wyniku zbierającego się płynu owodniowego nie doczeka terminu porodu i umrze. Chciałam wierzyć, że mimo utraty jednego dziecka, druga córeczka będzie zdrowa. Każdy dzień dłużej pod serduszkiem mamy był ważny. Bo to każdy dzień więcej dla dzielnej i silniejszej córeczki. W 29 tygodniu ciąży życie Julki się zakończyło. Jej ciało przestało się rozwijać. Wywołanie przedwczesnego porodu groziło utratą drugiej córeczki, której organizm nie zdążył się w pełni rozwinąć. Rozwijanie nowego życia Marty tuż obok martwego ciała Julki mogło wpłynąć na prawidłowy rozwój dziewczynki. Chciałam wierzyć, mimo że utraty nienarodzonego dziecka nic nie zwróci – druga córeczka będzie zdrowa. Ta myśl pozwalała mi przetrwać najtrudniejsze 60 dni. Przez kolejne 2 miesiące Marta walczyła o każdy dzień. W 8 miesiącu urodziły się obie. Julka, której życie w łonie mamy skończyło się 2 miesiące wcześniej i Marta – uratowana przez lekarzy. Radość i łzy, gdy usłyszałam głośny płacz, zobaczyłam zdrowy kolor skóry, gdy poczułam radość, że udało się uratować drugą córeczkę. Choć i ten czas radości szybko się skończył. Jeszcze tego samego dnia, w dniu narodzin, na oddział przyszła Pani doktor, która poinformowała, że w wyniku niedotlenienia okołoporodowego oraz zakażenia wewnątrzmacicznego Marta będzie niepełnosprawna. Jakie zakażenie? Jej życiu miało nic nie zagrażać.  W 2016 roku Marta przeszła 6 operacji stawów biodrowych, podczas których wdało się zakażenie gronkowcem. Była 8 miesięcy unieruchomiona w gipsie – teraz musimy nadrobić ten czas! Dla Marty najważniejsze jest to, aby się nie pogorszyło. By przykurcze wraz z jej wzrostem nie stawały się coraz silniejsze, a rączki bardziej sztywne. By postępy, jakie udało się osiągnąć po kolejnych turnusach, nie cofnęły się. Dla swojego dziecka zrobię wszystko. Zjem mniejszą porcję obiadu, nie opłacę na czas kolejnego rachunku, by rehabilitacja nie została przerwana. Niestety to wszystko to wciąż za mało. Martusi potrzebna jest systematyczna rehabilitacja. Tylko dzięki niej napięcie mięśni i ogromny ból, który temu towarzyszy się zmniejsza. Bardzo chciałabym wysłać córkę na kolejny kompleksowy turnus rehabilitacyjny. Jedyną barierą są pieniądze. A właściwie ich brak. Dla mnie nawet niewielka wpłata oznacza szansę na życie bez bólu dla mojego dziecka. Wierzę, że pewnego dnia Martusia za okazaną pomoc będzie mogła powiedzieć „dziękuję”. Violetta, mama Kwota zbiórki jest szacunkowa. ➡️ Poznaj bliżej Martę KLIK

3 357,00 zł ( 5.34% )
Still needed: 59 409,00 zł
Waldemar Lemańczyk
Waldemar Lemańczyk , 55 years old

Ciężka choroba odbiera władzę nad ciałem. Pomóż mi!

Każdy z nas kiedyś umrze – wiemy o tym, przyjmujemy to do wiadomości. Ciężko jest jednak żyć z myślą, że umieramy zbyt szybko, że każdego dnia choroba zabiera nam siłę, władzę nad ciałem i nic nie możemy z tym zrobić. Chorobę – zanik mięśni stwierdzono, gdy miałem 9 lat. Choroba atakuje mięśnie poprzecznie prążkowane, zatem i serce. Na szczęście jednak choroba nie przeszkadzała w życiu. Najtrudniejsza w niej była myśl o diagnozie i o tym, jak choroba przebiega u innych. Ja mogłem żyć w miarę normalnie. 6 lat temu złamałem nogę. To wtedy poczułem, że naprawdę jestem chory. Złamanie mnie unieruchomiło, co spowodowało silne przykurcze, stopę końsko-szpotawą. Wkrótce potem pojawiły się wszystkie objawy, których tak bardzo się bałem przez całe życie: słabość i bóle mięśni, w tym również mięśnia sercowego. Przez tak krótki czas stałem się osobą poruszającą się na wózku. Niestety, każda infekcja czy nawet szczepienie na COVID pogarsza mój stan – zanik mięśni zaczął mi doskwierać również w rękach. Pracuję zdalnie z domu, rekrutuję pracowników. Cieszę się, że mogę być aktywny zawodowo i wspierać tak moją rodzinę. Choroba zabiera mi zdrowie, ale na szczęście nie zabiera mi tego, co najważniejsze – miłości. Mam kochającą żonę i jej córkę. Codziennie między chorobą, a życiem toczy się walka, kto okaże się silniejszy – choroba, która trzyma mnie w łóżku, czy życie, które powoli wstać. Szukałem wielu rozwiązań. Niedawno pojawiło się lekarstwo, dające nadzieję! Niestety nie mnie jest on przeznaczone – dostępne jest jedynie dla dzieci. Regeneruje zniszczone mięśnie, jednak w moim wieku ich degeneracja postąpiła już zbyt mocno. Podczas pobytu w Poznaniu wytłumaczono mi, że podanie leku w tym wieku może spowolnić zanik, ale system immunologiczny jest wówczas bardzo osłabiony, musiałbym żyć w sterylnych warunkach, w hermetycznym pokoju, a trudno przewidzieć powikłania u pacjenta w tym wieku. Pozostała mi nadzieja, że młodsi ode mnie zdążą przyjąć ten lek i będą zdrowi. Kilka lat temu założyłem z przyjaciółmi Stowarzyszenie Bezpieczny Port, którego misją jest hasło “wózki na pokład”. Wtedy, jako założyciel i aktywny uczestnik, dzisiaj niestety już jako obserwator. Choroba zabrała mi siły, a tym samym możliwość aktywnego pływania. Jednak cały czas misja stowarzyszanie jest mi ogromnie bliska. Chcąc jak najdłużej zachować obecną samodzielność, muszę intensywnie ćwiczyć, nie sporadycznie, a każdego dnia. To ogromny koszt, którego nie udźwigniemy samodzielnie.

2 302,00 zł ( 5.34% )
Still needed: 40 784,00 zł
Lena i Mateusz Bober
Lena i Mateusz Bober , 6 years old

Dzięki Tobie nasze bliźniaki mogą mieć lepsze jutro!

Ciąża bliźniacza, to było dopiero zaskoczenie! Mieliśmy przed sobą miesiące oczekiwania przepełnionego radością, ciekawością i trochę także niepokojem. Choć mamy już starsze dzieci, nigdy nie witaliśmy na świecie jednocześnie dwóch maluchów! Wiedzieliśmy, że czeka nas wyzwanie… Dzisiaj, z perspektywy czasu, podwójne karmienie, usypianie, przewijanie czy nawet radzenie sobie z kolkami, wydaje się być lekkie. Nie przypuszczaliśmy, że z każdym kolejnym rokiem będzie coraz trudniej. Przecież miało być na odwrót! Lena i Mateusz mają wyjątkowo ciężko. Córeczka zmaga się z Zespołem Aspergera, z kolei u synka zdiagnozowano niepełnosprawność intelektualną oraz autyzm. Byliśmy w szoku! Dwoje bliźniaków z takimi obciążeniami? Nasze dzieci przejawiają liczne trudności w codziennym funkcjonowaniu. Co jest typowe dla autyzmu i Zespołu Aspergera, powtarzalne schematy są dla nich bardzo ważne. Każda zmiana i nowość wiąże się z ich niepokojem oraz nadmierną reakcją emocjonalną… Bliźniaki nie lubią opuszczać domu. Podróż, wyjazd czy nawet wyjście na zwykły spacer wywołuje ich bunt. Dzieci wolą zostać w domu, ze swoimi dobrze znanymi zabawkami. To tak, jakby zamykały się w swoim świecie!  Cały czas uczęszczamy na terapię, która ma zapewnić im prawidłowy rozwój. Pojawiają się efekty, ale na razie są bardzo małe. To trudny i długi etap, który musimy przejść krok po kroku. Inaczej Lena i Mateusz mogą „nie opuścić” swojego świata… Prosimy o wsparcie w zapewnieniu naszym dzieciom stałej i regularnej pomocy. Kosztów jest wiele. Oprócz terapii logopedycznej, behawioralnej, SI, treningu umiejętności społecznych, zakupu leków, musimy wykonać szereg różnych badań specjalistycznych, m.in. u neurologa.  Będziemy bardzo wdzięczni, jeżeli nam pomożecie i zawalczycie z nami o lepsze jutro dla Leny i Mateusza. Każdy grosz jest na wagę złota. Z góry dziękujemy za okazane serce! Rodzice

2 839,00 zł ( 5.33% )
Still needed: 50 353,00 zł
Rostek Banderych
Rostek Banderych , 2 years old

Jak mamy walczyć, skoro nie wiemy, kto jest naszym przeciwnikiem❓

Mój synek przyszedł na świat z bardzo dużą główką, która stale rosła. Niestety nikt, aż do tej pory nie odnalazł źródła problemu i przyczyny tych nieprawidłowości. Walka o zdrowie Rostka trwa, ale nie wiemy, co jest naszym przeciwnikiem… Przeprowadziliśmy już szereg badań i odwiedziliśmy mnóstwo lekarzy i specjalistów. Ta niewiedza, co się dzieje z naszym maleństwem, jak można mu pomóc, jest dla nas bardzo trudna.  Kiedy zaczęła się wojna, wyjechałam z dziećmi do Polski. Niedługo później synek zachorował na covid, trafiliśmy do szpitala. Lekarze wykonali mu rezonans magnetyczny, USG i już tu, we Wrocławiu lekarze powiedzieli, że ma słabe mięśnie i może w przyszłości mieć problem z chodzeniem.  Zalecili rehabilitację i stałą kontrolę u neurologa, genetyka, okulisty... Nasza rehabilitacja kosztuje 130 zł, a musimy chodzić 3 razy w tygodniu. Do tego dochodzą zajęcie na basenie i badania w poradni psychologiczno-pedagogicznej. To niestety nie koniec… Syn ma też problemy ze wzrokiem. Lekarze podejrzewają, że diagnozy będą przybywać, ale żeby mieć pewność,  musimy przeprowadzić badania genetyczne – całą rodziną. Póki co niestety jest to niemożliwe, ponieważ męża nie ma razem z nami... Każdego dnia towarzyszy nam strach i obawy. Martwimy się, czy Rostek będzie siedział, chodził… Dlaczego jego główka stale rośnie? Dlaczego badania nie dają nam żadnych odpowiedzi? Te pytania spędzają nam sen z powiek… Bardzo prosimy o pomoc. Dalsza diagnostyka, leczenie i rehabilitacja są niezwykle kosztowne.  Z Waszym wsparciem nasza nadzieja na lepsze jutro synka nie zgaśnie… Rodzice

1 226,00 zł ( 5.33% )
Still needed: 21 753,00 zł
Rafał Suski
13 days left
Rafał Suski , 39 years old

Spokojne życie przerwane tragicznym wypadkiem. Pomóż Rafałowi postawić samodzielny krok!

Do tej pory uważałem się za ogromnego szczęściarza. Kochająca żona, malutka córeczka, praca, która była jednocześnie moją pasją... Niczego mi nie brakowało. Nigdy nie narzekałem, ciesząc się każdym dniem. Teraz - po wypadku - zdałem sobie sprawę, że mając przy sobie rodzinę i fajną pracę, człowiek nie myśli o tym, jakie życie może być kruche. Maj to piękny miesiąc. Wszystko budzi się do życia, dni stają się dłuższe. Lubię ten czas. Szczerze mówiąc, nigdy wcześniej nie pomyślałbym, że w jednej chwili można stracić wszystko, co nas do tej pory spotkało. Widząc przed sobą światła nadjeżdżającego pojazdu, nie zdążyłem nawet poczuć strachu. Nie byłem w stanie zareagować. Skręcić, zjechać na pobocze... Zupełna bezradność. Później długo trwająca ciemność i nagle szpital. Nie wiem, jak długo byłem nieprzytomny. Nie pamiętam nic oprócz ciągnika wymuszającego pierwszeństwo. Jestem Rafał i w tym roku będę obchodził 36 urodziny. Jeszcze tyle życia przede mną, a w jednej chwili mogłem je stracić. Moja codzienność przed wypadkiem była naprawdę piękna. Każdego dnia doceniałem chwile spędzone z rodziną. Oprócz tego praca, sprawiająca wiele satysfakcji i radości. Mając tak wspaniałe życie, żaden poranek nie był trudny. Do tej pory pracowałem jako specjalista od BHP oraz PPOŻ. W weekendy prowadziłem imprezy jako DJ.  Podczas śpiączki, lekarze powiedzieli żonie, że mój stan jest krytyczny. Miałem wstrząs krwotoczny, stłuczone płuca, nerki. Złamaną kość ramienną, łokciową, promieniową… To tylko kilka problemów, z jakimi przyszło mi się zmagać w trakcie pobytu w szpitalu. Postawiono na mnie krzyżyk, a przecież mam jeszcze tak wiele do zrobienia, tak bardzo kocham życie. Ta wewnętrzna siła, spowodowała, że dziś jestem tu, gdzie jestem. Na mojej drodze spotkałem wspaniałych ludzi, którzy pomogli mi walczyć o zdrowie i sprawność.  Swoje życie zawdzięczam wielu lekarzom. Wykonane przez nich operacje sprawiły, że żyję. Poruszam się na wózku, jednak chciałbym być jeszcze bardziej sprawny i samodzielny. Aktualnie mam jedno bardzo ważne dla mnie marzenie. Chciałbym towarzyszyć mojej córeczce w jej pierwszych spacerach i tak jak ona stawiać pierwsze kroki.  Kilka dni temu zostałem poinformowany, że zakwalifikowałem się do 6-miesięcznej rehabilitacji. Tylko intensywna praca nad moimi mięśniami daje mi szansę na powrót do zdrowia sprzed wypadku. Niestety, koszt rehabilitacji jest ogromny i nie do udźwignięcia. Zwracam się z prośbą o wsparcie, by za jakiś czas znów móc wrócić do życia, które tak bardzo kochałem. Rafał

4 969,00 zł ( 5.3% )
Still needed: 88 649,00 zł
Arkadiusz Dorawa
14 days left
Arkadiusz Dorawa , 32 years old

Tylko dalsza rehabilitacja daje mi szansę na zahamowanie skutków choroby! POMOCY!

Zaczęło się niepozornie, jednak diagnoza zmieniła wszystko. Teraz grozi mi wózek inwalidzki! Przez całe życie myślałem, że jestem zdrowy. Choroba przebudziła się niepostrzeżenie, niczym wygłodniały niedźwiedź. Kilka lat temu zaczął doskwierać mi przewlekły ból brzucha. Wylądowałem na SORze, na izbie przyjęć… W końcu po dokładnych badaniach usłyszałem – adrenomielnoneuropatia. Kompletnie nie rozumiałem, co to oznacza. Teraz jednak wiem, z czym walczę. Z chorobą, na którą nie ma lekarstwa. Adrenomielnoneuropatia to choroba genetyczna, dająca pierwsze sygnały między 20 a 30 rokiem życia. Powoduje niedowład nóg. Przez około 1,5 roku od pierwszych objawów żyłem w niewiedzy… Wpłynęło to na rozwój choroby, której tempo stale przyspiesza. Jedynym moi ratunkiem jest stała i intensywna rehabilitacja. Dzięki Waszemu wsparciu miałem szansę na prywatną fizjoterapię, która znacząco przełożyła się na zahamowanie objawów choroby.  Niestety, środki się skończyły, musiałem zrezygnować ze współpracy z trenerem, co negatywnie wpłynęło na mój stan zdrowia. Choroba wytoczyła kolejne działa, straciłem większość wypracowanych efektów i zrozumiałem, że muszę wrócić do poprzedniego planu rehabilitacyjnego, bo ten, który oferuje NFZ w moim stanie jest już niewystarczający… Miesięczny koszt takiego pakietu to około 2 tysiące złotych. Dla mnie bardzo dużo. Przez rozwój choroby obecnie nie mogę pracować, przebywam na zwolnieniu lekarskim. Chcę jak najszybciej wrócić do pracy, jednak bez rehabilitacji moja nieobecność będzie się wydłużała… Nie mogę do tego dopuścić. Bardzo proszę o pomoc. Choroba postępuje, dziś chodzę już o kuli, a gdy jest bardzo źle muszę wyciągać chodzik. Neurolog rozkłada ręce. Rehabilitacja to moja jedyna deska ratunku. Bez Ciebie nie będę mógł jej opłacić. Proszę Cię o pomoc! Arek

1 692,00 zł ( 5.3% )
Still needed: 30 223,00 zł