Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Hubert i Karina Rusiniak
Urgent!
Hubert i Karina Rusiniak , 25 years old

🚨Matka i syn w niebezpieczeństwie... Zabija ich bardzo rzadka choroba – RATUJ❗️

Mam na imię Karina, a mój syn to Hubert, którego od wielu lat wychowuje samotnie. Walczymy o siebie i dla siebie. Ciężko powiedzieć ile czasu jeszcze mamy… Może parę miesięcy, może parę tygodni, tydzień, a może jeszcze mniej… Patrząc na nas z zewnątrz, wyglądamy na normalnych, zdrowych ludzi. Tymczasem śmiertelne niebezpieczeństwo tkwi w środku i tyka jak bomba, która odlicza czas do wybuchu… Mój syn Hubert i ja w 2009 roku zostaliśmy zdiagnozowani w kierunku bardzo rzadkiej genetycznej choroby nowotworowo-naczyniakowej: Zespół von Hippel-Lindau (VHL). Objawia się ona guzami nowotworowymi oraz torbielami, które pojawiają się na różnych organzach i miejscach takich jak: rdzeń kręgowy, mózg, trzustka, nadnercza, nerki, oczy i wiele innych… W naszym przypadku w przebiegu choroby guzy umiejscowione są prawie wszędzie. Ciężko zliczyć, ile ich jest... Hubert jest już po 4 operacjach usunięcia guzów nadnerczy,  obecnie walczy z kolejną wznową nieoperacyjną guza nadnercza prawego przy aorcie brzusznej. Poza tym ma mnogie guzy trzustki z przerzutami do wątroby, kątnicy, węzłów chłonnych i lewego nadnercza, torbiele najądrza oraz naczyniaki w trzonie kręgowym.  Dramatyczne informacje otrzymaliśmy w grudniu 2022 roku, 2 tygodnie przed świętami Bożego Narodzenia. Gdy odebraliśmy wynik kontrolny tomografii komputerowej, dowiedzieliśmy się o przerzutach, a nieoperacyjny guz prawego nadnercza w szybkim czasie urósł z prawie 3 centymetrów do rozmiarów 5 centymetrów na 4,5 centymetra i dalej rośnie! O operacji usunięcia jego nie ma już mowy ze względu na ogromne ryzyko niepowodzenia i uszkodzenia aorty i żyły głównej nerkowej, a co za tym idzie – wykrwawienia się i… śmierci. Ja natomiast jestem po 6 operacjach usunięcia obustronnych guzów nadnerczy z kolejnymi wznowami, po 12 laseroterapiach guza siatkówki prawego oka z około 75% niedowidzeniem, po zabiegu mnogich guzów trzustki z nowymi zmianami rozrostowymi i przerzutami do wątroby, jak również po operacji usunięcia guza i torbieli rdzenia kręgowego w odcinku lędźwiowym i obecnie ze wznowami guzów na całej długości rdzenia kręgowego oraz ze zmianami w macicy.  Od ponad 4 lat jestem pod opieką poradni paliatywnej i leczeniu bólu i funkcjonuję dzięki bardzo silnym lekom przeciwbólowym. Od wielu lat walczymy i wspieramy siebie w życiu i w chorobie. Ale dla mnie jako matki najgorsze jest to, że moje jedyne dziecko jest obciążone tą okropną chorobą. Cierpi, walczy o zdrowie i życie, a ja nie mogę mu pomóc!  Nasz świat się zawalił, moje serce pękło na milion kawałków po ostatnich wynikach badań,  a jeszcze nie wiemy, co dzieje się w pozostałych organach, jak rdzeń kręgowy, mózg, oczy i uszy. Lekarze w Polsce są bezradni i nie umieją nam pomóc! Zaczęliśmy na własną rękę szukać nadziei i pomocy poza Polską. Pojawiła się szansa i iskierka nadziei! Prawdopodobnie uda nam się wyjechać na konsultację i diagnostykę w USA, gdzie zaopiekują się Hubertem i mną!  Terapia nowym lekiem, zarejestrowanym rok temu w Stanach! Lek, który jest podawany pacjentom z VHL i przynosi zadziwiająco dobre skutki leczenia. Hamuje wzrost guzów, a nawet je zmniejsza. Niestety miesięczny koszt leczenia dla jednej osoby to ponad 150 tysięcy złotych. Lek nie jest refundowany w Polsce… To horrendalna i nieosiągalna dla nas kwota! A mój syn Hubert nie ma czasu, żeby czekać. Tu każdy dzień jest dla nas, a przede wszystkim dla Huberta na wagę złota! On jest dla mnie najważniejszy, a jego życie jest zagrożone!  Z całego serca BŁAGAM o ratunek! Pomóżcie nam… Dajcie nam szansę na dalsze życie. Ta nierówna walka może zakończyć się sukcesem, ale bez Waszej pomocy to się po prostu nie uda… Karina i Hubert

70 408,00 zł ( 6.61% )
Still needed: 993 422,00 zł
Agnieszka Wójcicka
Urgent!
Agnieszka Wójcicka , 39 years old

Dla mojego syna, dla mojej rodziny... CHCĘ ŻYĆ❗️

Mam na imię Agnieszka. Jestem żoną oraz matką trójki dzieci. Mam 39 lat i walczę o życie. We wrześniu tamtego roku usłyszałam najgorszą wiadomość w życiu: mam guza mózgu. Pojawiła się rozpacz i strach, gdyż guz okazał się glejakiem IV stopnia, jednym z najbardziej agresywnych i złośliwych nowotworów! Przeszłam już 3 operacje w ciągu roku, sześciotygodniowe naświetlania i dwie chemie, jednak nowotwór nie daje za wygraną. Okazało się, że nie tylko nadal rośnie, ale też przeniósł się na lewą stronę mózgu! Po kilku konsultacjach z lekarzami dostaliśmy informację, że operacja nie jest już możliwa i jedynym ratunkiem jest lek nierefundowany w Polsce. Nigdy nie buntowałam się, ani nie roztrząsałam, dlaczego mnie to spotkało. Chciałabym tylko podążać dalej drogą prowadzącą do zdrowia. Nawet kiedy operacje i chemioterapia pozostawiły ślady w moim organizmie. Moja rodzina i znajomi motywują mnie i dają siłę do walki z tą okrutną chorobą. Moim marzeniem jest żyć dla trójki moich dzieci, a zwłaszcza dla trzyletniego Alana, by móc patrzeć, jak rośnie i się rozwija. Najnowsze możliwości znaleźliśmy za granicą. Dotychczasowa diagnostyka we Francji wyniosła nas już 10 tysięcy złotych! To koszty dojazdów, zakwaterowania i badań w klinice. Planujemy operację, której koszty musimy pokryć z góry, ale każdy dzień w szpitalu to 1700 euro.  Dlatego dziś muszę prosić Was o wsparcie, choć nigdy tego nie robiłam… Teraz po prostu bardzo tego potrzebuję. Ta zbiórka to moja szansa na dalsze leczenie. Agnieszka

7 035,00 zł ( 6.61% )
Still needed: 99 348,00 zł
Krzysztof Łątka
Krzysztof Łątka , 71 years old

Mąż chciałby znów być samodzielny, znów bawić się z wnukami – Proszę, pomóż nam❗️

Krzysztof to mój 71-letni mąż. Pracował jako operator sprzętu ciężkiego i teraz, na emeryturze, chciał odrobinę sobie odpuścić i odpocząć. Mimo to zachował dorywczą pracę, do której sporadycznie jeździł. Stara się być wspaniałym dziadkiem dla naszej trójki wnucząt. Dopiero dorastają, dlatego próbował spędzać z nimi czas w sposób aktywny. Jednak nie cieszył się długo tą błogością. Mąż jest po udarze, którego doznał w drodze do pracy. Pamiętam ten dzień doskonale. To był 5 czerwca 2023 roku. Krzysztof był jeszcze na podjeździe naszego domu, kiedy musiałam wezwać pogotowie. Karetka przewiozła go do szpitala i mąż musiał walczyć o życie.  Martwiłam się o niego, modliłam się, aby wszystko wróciło do normy. W trzeciej dobie pobytu stan znacznie się pogorszył. Wystąpił obrzęk mózgu, zator płucny, Krzysztof miał również problem z mówieniem i przełykaniem. Na szczęście wykazał się ogromną siłą i wolą życia. Dzięki niesamowitym lekarzom mogę teraz z nim rozmawiać. Przeszedł bardzo długą drogę do tego momentu, mimo to na horyzoncie jest więcej przeszkód, niż myśleliśmy. Mąż samodzielnie potrafi siedzieć, mówić, pozbyliśmy się również rurki tracheotomijnej. Pozostaje w logicznym kontakcie, co podnosi mnie na duchu i daje nadzieję, że będzie jeszcze dobrze. Mąż nie ma jednak jeszcze takiej sprawności, aby poruszać się samodzielnie, dlatego asystuję mu w ciągu dnia. Porusza się na wózku, niezależnie od tego gdzie idzie. Niedowład lewostronny uniemożliwia mu powrót do samodzielnego funkcjonowania i bycie niezależnym. Obecnie na rehabilitację domową przychodzi fizjoterapeuta, który przez kilka dni rehabilituje męża. Są to ćwiczenia, które pozwalają na utrzymanie obecnego stanu. Na rehabilitacji nie używamy specjalistycznych maszyn, a Krzysztof w dalszym ciągu zmaga się z niedowładem lewostronnym. Więc to byłoby mimo wszystko zalecane. Proszę, wesprzyj mojego męża darowizną, która pomoże nam pojechać na turnus rehabilitacyjny. Dla Krzysztofa to jedyna nadzieja na powrót do samodzielności, do której tak tęskni. Krystyna, żona

11 406,00 zł ( 6.61% )
Still needed: 161 126,00 zł
Wiktor Mieczkowski
Urgent!
Wiktor Mieczkowski , 16 years old

Wiktor walczy z groźnym guzem mózgu❗️Pomocy❗️

Nasz koszmar rozpoczął się w zeszłym roku! Pierwsze objawy choroby były zupełnie niewinne – syn narzekał na częste bóle głowy. Szukaliśmy pomocy u wielu specjalistów, jednak wszyscy sądzili, że to typowe dla wieku dojrzewania. Pewnego dnia Wiktora bolała jednak głowa tak mocno, że trafiliśmy na SOR… W szpitalu został wykonany rezonans. Przed nami w kolejce czekało wiele osób, które wchodziły na badanie i szybko otrzymywały wyniki. My czekaliśmy długo… Podejrzanie długo! W końcu zostałam poproszona do gabinetu i tam lekarz przekazał mi wstrząsającą diagnozę: w głowie Wiktora wykryto guza – MEDULLOBLASTOMĘ!  Natychmiast przetransportowano nas do Warszawy do Centrum Zdrowia Dziecka i tam specjaliści zadecydowali o jak najszybszej operacji wycięcia guza. Byłam zdruzgotana, słowa lekarzy o groźnych powikłaniach i ryzykach zabiegu docierały do mnie jak przez mgłę… Syn mógł stracić wzrok, mógł nawet już nigdy się nie obudzić! Trudno opisać, co czułam jako matka… Wiktor na szczęście przetrwał operację usunięcia guza, jednak czekało go dalsze, niezwykle wycieńczające leczenie! Po czterech cyklach chemioterapii zaplanowano kontrolne badanie rezonansem. Mieliśmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Niestety, los z nas zakpił – rezonans wykazał, że w mózgu pozostała resztkę guza przekraczająca 1,5 cm3! Powoli do nas docierała brutalna prawda: chemioterapia nie pomogła…  U syna zdecydowano się więc zastosować bardzo silną dawkę radioterapii. Teraz jesteśmy w trakcie chemii podtrzymującej i za jakiś czas czeka nas kolejne kontrolne badanie. Leczenie Wiktora odbywa się w Warszawie, więc cały czas kursujemy między stolicą a domem – niestety koszty dojazdów i późniejszych rehabilitacji przekraczają moje możliwości finansowe…  Tak bardzo chcę zadbać o zdrowie i przyszłość Wiktora, jednak sama nie dam rady. Proszę Was o pomoc, z całego serca! Jestem dumna z syna, że się nie poddał i to jego postawa motywuje mnie do dalszej walki. Wierzę, że razem uda się pokonać tę okrutną chorobę! Agnieszka, mama

2 801,00 zł ( 6.58% )
Still needed: 39 753,00 zł
Piotr, Kacper, Julka Sztęgierscy
Piotr, Kacper, Julka Sztęgierscy , 9 years old

Trójka dzieci, każde zmaga się z chorobą! Pomóżmy tej rodzinie!

Piotruś, Kacper i Julka mieszkają razem z rodzicami w małej miejscowości. Stary domek po dziadku jest pełen miłości i mimo wszystko śmiechów. Niestety nie wszystko układa się tak jakby tego chcieli...  Chłopcy często dokazują razem z tatą, siostra też bierze udział w ich szaleństwach, a mama, patrząc na ich radość śmieje się przez łzy... A ma, dlaczego płakać. Życie całej piątki wcale nie jest tak wesołe, jak to wygląda na ich zdjęciach. Chłopcy: obaj chłopcy urodzili się zdrowi. U Kacpra po dwóch miesiącach od porodu zdiagnozowano refluks żołądka z zachłystowym zapaleniem oskrzeli, a nieomalże za chwilę padła następna diagnoza – wodniaki jąderek. Jakby tego było mało, Kacpra czeka jeszcze usunięcie trzeciego migdała. Wystarczy, żeby Kacper zakrztusił się przy posiłku i zaraz ląduje w szpitalu z zapaleniem płuc lub oskrzeli. Dwa antybiotyki w miesiącu to u niego średnia norma. Piotruś także przyszedł na świat zdrowy i długo nic nie wskazywało na to, że jest inaczej. Dopiero kiedy u dzieci zaczyna rozwijać się mowa, rodzice zauważyli, że jednak coś z nim jest nie tak. Jako dodatkowy symptom choroby pojawiły się silne bóle głowy, często powiązane z torsjami. Po takim ataku Piotruś zasypiał. Zwróciliśmy się z tym problemem do neurologa, który w wyniku kolejnych badań wykrył torbiel mózgu i kontynuuje diagnozę w celu potwierdzenia lub wykluczenia padaczki. W ostatnim czasie do listy chorób dołączyły zaburzenia autoagresywne Kacperka. Teraz z chłopcami “pielgrzymujemy” od lekarza do lekarza, z badań na badania, od apteki do apteki. Chłopcy są pod opieką Centrum Zdrowia Dziecka. Jeśli mają wyznaczoną wizytę na rano, trzeba przyjechać dzień wcześniej i przenocować. To nas sporo kosztuje...  Dojazdy, leki, część nierefundowanych lub pilnych badań, a od września pakiet terapii dla dwójki. Trudno nawet wymienić zalecenia lekarzy. Te wszystkie hippo-, dogo-, fizyko-, kinezy- i jeszcze milion-terapii, w tym pedagogiczna, logopedyczna i wczesne wspomaganie rozwoju. NFZ refunduje ograniczoną liczbę godzin rehabilitacji – o wiele za mało, żeby chłopców przybliżyć do zdrowia. Pomimo troski o synków próbujemy z mężem żyć normalnie. Nie jest to łatwe. W naszej miejscowości brakuje miejsc pracy, więc mąż dorywczo pracuje w tartaku, chwyta się wszelkich zleceń, ale utrzymanie naszej piątki jest trudne. Ja nie mogę podjąć żadnego zatrudnienia nie tylko ze względu na chłopców, ale również moje zdrowie. Jestem po dwóch zawałach i poważnej operacji brzusznej. To nie koniec moich schorzeń, ale nie o mnie tu chodzi. Julia urodziła się w 2004 roku. Od urodzenia zmagała się na nawracające zakażenia układu moczowego. W 5 roku życia przeszła operację korekcyjną zeza i adenotomie. Od około 2 lat dziewczynka miewa niespecyficzne bóle brzucha, które nie zostały w 100% zdiagnozowane. W wieku dojrzewania pojawiły się problemy z otyłością. Dziewczynka jet pod kontrolą endokrynologa i diabetologa. Później wykonane badania wykazały insulinooporność oraz chorobę Hashimoto. Zwracamy się do Państwa z prośbą o pomoc naszym dzieciom. Za nami i przed nami bardzo trudna droga, walka o normalność, o lepsze jutro, o przyszłość naszych dzieci...  Prosimy, pomóżcie nam!  Rodzice

2 100,00 zł ( 6.57% )
Still needed: 29 815,00 zł
Antoś Grodzicki
Urgent!
Antoś Grodzicki , 6 years old

WZNOWA❗️Pomóż mi wydostać się ze szponów białaczki!

Uwaga! To nie jest zwykły apel – to krzyk rozpaczy i nadziei. Historia Antosia to złamała nasze serca. To dramatyczny film, którego nie można wyłączyć, a którego scenariusz jest przerażający. Chłopczyk, który zaledwie kilka lat temu bawił się szczęśliwie, teraz walczy o życie. Ostra białaczka limfoblastyczna – to słowa, które zamieniły nasz świat w ruinę. Kiedy nasz synek zachował po raz pierwszy, zburzył nasze wyobrażenie o te strasznej chorobie. Antoś nie miał poważnych symptomów. wiódł normalne dziecięce życie, w które choroba dosłownie się wdarła! Nie byliśmy gotowi na taki cios... Ale czy można się przygotować na śmierć dziecka? Stanęliśmy do walki na śmierć i życie – wygraliśmy. Wreszcie płakaliśmy ze szczęścia. Antoś, nasz mały bohater, już walczył jak lew o swoje życie, wygrał, ale to nie wystarczyło – teraz znów stoi przed bestią. WZNOWA to najgorszy onkologiczny koszmar. Tego słowa z ust lekarza boi się każdy rodzic dziecka, które trafiło na ten oddział.  Potrzebny jest dawca szpiku i przeszczep, aby dać mu szansę na zwycięstwo. My się nie poddamy, ale sami nie damy rady. Potrzebujemy Waszej pomocy. Wznowa choroby to uderzenie, którego się baliśmy. Wznowa zmniejsza szanse i jest zapowiedzią kolejnego, jeszcze trudniejszego leczenia, przez które nasz synek musi przebrnąć! Ale nie pozwolimychorbie nas pokonać. Nasz synek dostał kolejną szansę w swoim życiu i my tej szansy nie możemy zmarnować! Potrzebujemy pomocy, pieniądze są potrzebne dosłownie na wszystko – na dojazdy, na specjalistyczną dietę, na leki, na opatrunki. Koszty rosną, a nasze możliwości finansowe topnieją. Proszę Was, nie pozostawiajcie nas samych. Zróbcie coś, abyśmy mogli walczyć dalej.  Antoś jest wojownikiem. Walczymy razem. Pomóżmy mu. To nie jest tylko jego walka. To walka nas wszystkich – o życie, o nadzieję. Bez niego skończy się nasz świat! Ten film może mieć pozytywne zakończenie, ale potrzebujemy Waszej pomocy. Ten horror możemy wspólnie zamienić na piękny film drogi – upragnionej drogi do zdrowia... Rodzice

21 002,00 zł ( 6.58% )
Still needed: 298 147,00 zł
Ksawery Zajkowski
Ksawery Zajkowski , 6 years old

Atak padaczki mógł zabić nasze dziecko! Ksawery potrzebuje Twojej pomocy!

Chcielibyśmy wyrwać z kalendarza dzień, w którym spotkał nas największy koszmar każdego rodzica. Nie spodziewaliśmy się, że zwyczajny dzień zakończy się tak tragicznie. Nasz synek niespodziewanie dostał wysokiej gorączki i drgawek. Jego życie było zagrożone. Wiedzieliśmy, że musimy działać szybko! W marcu 2024 roku Ksawery przeżył swój pierwszy, poważny atak padaczki. Za dnia nic nie wskazywało na to, że synka spotka coś złego. Sytuacja diametralnie zmieniła się wieczorem. Ksawery dostał wysokiej gorączki, a zaraz później niespodziewanych drgawek. Nie czekaliśmy ani chwili. Natychmiast wezwaliśmy karetkę.  Po przyjeździe do szpitala synkowi podano leki, które okazały się bezskuteczne. Jego stan był ciężki. Lekarze podjęli decyzję o intubacji i wprowadzeniu go w stan śpiączki... To były najcięższe chwile w naszym życiu! Ksawery wybudził się po tygodniu, a następne siedem dni spędził na oddziale neurologicznym. To była nasza trzecia wizyta w szpitalu w tamtym miesiącu. Podczas poprzednich, synek również miał objawy padaczki. Nie można było jednak całkowicie jej potwierdzić. Ostatni atak rozwiał wszelkie wątpliwości. Padaczka to nie jedyna nieprawidłowość w życiu naszego synka. Od lat cierpi przez spektrum autyzmu, które zablokowało jego rozwój, kiedy skończył 2,5 roku. Dawniej potrafił konstruować proste zdania, dziś cieszymy się, gdy powie choć jedno słowo. To bardzo szczęśliwy chłopiec, który nie potrafi komunikować się ze światem. Łamie nam to serca… Synek macha rączkami, kręci się w kółko, chodzi jedynie na palcach, nie zgłasza swoich potrzeb fizjologicznych. Kiedy jest spragniony przynosi z kuchni butelkę, czy kubek. Próbujemy zachęcać go do mowy, ale przychodzi mu to z olbrzymim trudem. Specjalistyczne zajęcia w przedszkolu integracyjnym oraz liczne terapie pomagają mu w rozwoju, to jednak wciąż za mało. Dodatkowo padaczka sprawiła, że musimy być jeszcze bardziej czujni. Często nie śpimy w nocy, czuwając przy jego łóżku, by zareagować w porę, gdy doświadczy kolejnego ataku. Lekarze ostrzegli nas, że to bardzo prawdopodobne. Ksawery jest wesołym dzieckiem. Kocha grać w piłkę, uczy się jeździć rowerem, uwielbia kontakt z wodą. Drobne rzeczy sprawiają mu niebywałą radość. Bardzo chcemy, by w przyszłości był samodzielny. Problemem są koszty, związane z leczeniem i terapią… Pragniemy szczęścia dla naszego dziecka. Teraz kiedy Ksawery jest mały, trzeba działać ze zdwojoną mocą. Chcemy, by synek był zdrowy i samodzielny, jednak nie pozwalają nam na to wysokie koszty specjalistycznych wizyt. Prosimy Was o pomoc! Jesteście naszą nadzieją! Rodzice Ksawerego

1 397,00 zł ( 6.56% )
Still needed: 19 880,00 zł
Joanna Gorzkowska
Joanna Gorzkowska , 33 years old

Wielokrotne wylewy i padaczka zabrały Asi normalne życie! Pomocy!

Dziękuję za wsparcie poprzedniej zbiórki. Potrzeby są jednak ogromne. Asia jest osobą o wielu schorzeniach i potrzebuje specjalistycznej rehabilitacji, na którą niestety mnie nie stać. Proszę, pomóżcie mojej córce! Nasza historia Gdy dostałam telefon ze szkoły, że Asia straciła przytomność i została zabrana do szpitala, myślałam, że ktoś robi sobie głupie żarty. Lekarze powiedzieli mi, że Asia miała wylew... Czternastoletnia wówczas dziewczynka! Byłam w szoku! Po wyjściu ze szpitala powoli wracała do normalności. A przynajmniej tak się wydawało. Dwa lata po pierwszym wylewie, w głowie Asi nastąpił kolejny! Znacznie gorszy od pierwszego... Na domiar złego, w szpitalu córka przeszła kolejny! Jej stan był krytyczny! Asia jednak pokonała śmierć! Tym razem, gdy wróciła do domu, nie było łatwo. Asia była rehabilitowana codziennie. Dopiero po latach skazanych na bezruch i brak kontaktu z otoczeniem, Asia do mnie wróciła. Nabierała sił i mogła nawet chodzić na spacery! Wierzyłam, że przed nami same spokojne dni. Niestety… W sierpniu 2013 roku Asia zaczęła niespodziewanie wymiotować. Gdy zobaczyłam jej rozbiegane oczy, wiedziałam, że potwór znowu zaatakował! Odprowadzałam ją na blok operacyjny i myślałam, że to już koniec...  Kolejny raz domem Asi na wiele tygodni stało się szpitalne łóżko. Po wyjściu znów zaczęłyśmy od zera rehabilitację, ale w ciele córki czaiła się już padaczka...  Ona dosłownie ją pożera i rujnuje resztki zdrowia! Sukcesywnie i z wielką precyzją zabiera jej ostatki sprawności fizycznej i intelektualnej… Ta walka trwa już tak długo! Córka jest obecnie po poważnej, ratującej życie operacji ewakuacji krwiaka z płuca oraz po założeniu tracheostomii. Mierzy się też z ciężkim zapaleniem bakteryjnym. Oprócz tego, trakcie hospitalizacji stwierdzono u niej zapalenie osierdzia i mięśnia sercowego. Razem z mężem marzymy o tym, żeby zapewnić córce odpowiednią rehabilitację! Jest ona niezbędna do prawidłowego funkcjonowania układu oddechowego i krążeniowego córki. Odczuwamy bezradność, beznadzieję i strach. Strach o jutro i każdy następny dzień. Codzienność to walka, łzy i ból w sercu, gdy patrzymy na cierpiące oczy córki. Teraz już nawet nie możemy usłyszeć jej pięknego głosu. Będziemy wdzięczni za pomoc! Mama, Małgorzata

10 743,00 zł ( 6.54% )
Still needed: 153 287,00 zł
Bogumiła Dąbrowska
Bogumiła Dąbrowska , 29 years old

Czy muszę pogodzić się z tym, że nie będę sprawna? POMOCY❗️

Dziękuję wszystkim za dotychczasową pomoc!  Zebrane dotąd środki udało mi się przeznaczyć na leczenie, wizyty u specjalistów, koszty związane z dojazdami, rehabilitację, kupno sprzętów i leków... Dzięki Wam codzienne funkcjonowanie stało się łatwiejsze! Jednak to nie koniec. Nadal walczę o sprawność i potrzebuję Waszej pomocy! Moja historia: Czy zastanawiałeś się kiedyś, jak to jest nie móc zrobić absolutnie nic? Ani zrobić śniadania, zejść po schodach, samodzielnie wyjść z domu? Ja nie zrobię ani tego, ani wielu innych rzeczy, które dla Ciebie są codziennością. Moje ręce i nogi są niesprawne, nie mogę nawet samodzielnie poruszać się na wózku inwalidzkim… Mam 28 lat. Urodziłam się z chorobą o nazwie artrogrypoza. To bardzo rzadkie schorzenie, które powoduje wrodzone, wielostawowe przykurcze. Zaatakowało zarówno moje kończyny dolne, jak i górne. Od urodzenia byłam skazana na życie w szpitalu. Przeszłam już wiele operacji, których w dużej mierze nie pamiętam – byłam zaledwie małym dzieckiem. Pierwsza z nich odbyła się, gdy miałam 9 miesięcy. Teraz mogę stwierdzić, że prawie każdy staw mojego ciała był operowany, niektóre nawet po kilka razy.  Po operacjach wiele się nie zmieniło. Dalej jestem zmuszona korzystać z pomocy innych i nie jestem w stanie wykonywać prostych, codziennych czynności. Poruszam się na wózku inwalidzkim, jednak do tego też potrzebuję pomocy. Sama się nie ubiorę, nie zrobię śniadania, nie utrzymam kubka i sztućców, nie uczeszę się ani nie wstanę z łóżka.  Artrogrypoza wymaga kompleksowego leczenia, by chory mógł być samodzielny. Ostatnią operację przeszłam w wieku 16 lat, ale czekają mnie kolejne. Mimo tych wszystkich przeciwności nie poddaję się i z uśmiechem walczę o każdy kolejny dzień życia – życia w normalności. Jak każde sprawne dziecko skończyłam szkołę podstawową, gimnazjum i liceum. Nie spoczęłam na laurach i skończyłam również licencjat oraz studia magisterskie. Przez te wszystkie lata rodzice robili wszystko, aby mi pomóc. Jednak coraz częściej dokucza mi ból w biodrach i stawach, oraz myśli: „Czy muszę pogodzić się z tym, że nigdy nie będę chodzić? Czy zawsze będę od kogoś zależna? Co będzie, kiedy zabraknie moich bliskich?" Czasami nie jestem w stanie dłużej wytrwać w jednej pozycji, rodzice muszą na zmianę mnie sadzać i kłaść. Potrzebna mi jest przede wszystkim regularna rehabilitacja oraz kontynuacja leczenia, z którą wiążą się także operacje oraz zakup specjalistycznego sprzętu. Dlatego zwracam się do was, ludzi o dobrych sercach, pomóżcie mi sprawić, aby moje życie było choć trochę łatwiejsze. Wierzę, że marzenia się spełniają, a moim największym marzeniem jest samodzielność. Bogusia Kwota zbiórki jest szacunkowa.

6 266,00 zł ( 6.54% )
Still needed: 89 479,00 zł