Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Adam Kopeć
2 days left
Adam Kopeć , 59 years old

Upadek z wysokość zabrał sprawność Adama! Walczymy o powrót do samodzielności...

Adam wiódł normalne, spokojne życie. Pracował jako kierowca, uwielbiał życie rodzinne. Oddany mąż, wspaniały przyjaciel. Niestety, w jednej chwili zmieniło się wszystko. Całe dotychczasowe życie zostało wywrócone do góry nogami… 18 marca 2017 roku to data, której nigdy nie będzie w stanie zapomnieć…  Adam uległ nieszczęśliwemu, wręcz tragicznemu wypadkowi w miejscu pracy. Spadł z wysokości 3 metrów na betonową posadzkę! Upadek był katastrofalny w skutkach. Mężczyzna doznał złamania kości sklepienia czaszki, złamania podstawy czaszki, kręgu szyjnego, złamania żebra i obojczyka. Lekarze nie mieli wyboru – musieli natychmiast operować i ratować jego życie!  Czas, w którym Adam walczył, był najgorszy dla wszystkich najbliższych osób. Baliśmy się jak nigdy dotąd. Każdy telefon ze szpitala wprowadzał w nas dreszcz emocji, strachu, paniki… Nasz przyjaciel spędził 2 miesiące na oddziale intensywnej terapii, podłączony do respiratora.  Prosto ze szpitala Adam został przeniesiony do centrum rehabilitacyjnego, gdzie rozpoczął walkę o swoją przyszłość. Rehabilitacja to jego jedyna szansa na powrót do sprawności. Tylko dzięki terapii będzie mógł wrócić do samodzielnego życia. Walczy już długo, jednak nie traci nadziei!  W tym momencie Adam nie chodzi o własnych siłach. Nie jest w stanie wykonać żadnej czynności samodzielnie. Wymaga całodobowej opieki. Prawostronny niedowład ciała nie pozwala mu na powrót do normalnego funkcjonowania. Ta jedna chwila zmieniła całe życie! Obecnie Adam potrzebuje kolejnego turnusu. Bardzo prosimy o pomoc w uzbieraniu środków na rehabilitację. Koszty leczenia są ogromne, Adam nie jest w stanie samodzielnie ich pokryć. Prosimy, pomóż mu znów stanąć na nogi! Dzięki Tobie ma szansę odzyskać radość z życia! Bliscy Adama

5 266,00 zł ( 7.12% )
Still needed: 68 617,00 zł
Łukasz Błaszczak i Justyna Grabowska
Łukasz Błaszczak i Justyna Grabowska , 39 years old

Co z nimi będzie, gdy mnie zabraknie? Przeczytaj apel zrozpaczonej mamy❗️

Opieka nad dzieckiem z niepełnosprawnością jest bardzo trudna. A im dziecko jest starsze, tym robi się ciężej! Mój syn ma prawie 40 lat, córka niedługo skończy 27. Diagnoza jest bezlitosna – nie są zdolni do samodzielnej egzystencji! Łukasz choruje na dziecięce porażenie mózgowe – nie chodzi, nie siedzi, porusza się z pomocą wózka inwalidzkiego. Justyna ma niepełnosprawność sprzężoną, jest niezdolna do pracy i znajduje się pod stałą opieką neurologiczną i psychiatryczną.  Jak każda mama, chcę dla moich dzieci jak najlepiej. Pomimo wszystkich przeszkód wożę ich na turnusy, na rehabilitację, a Justynę na terapię zajęciową. Robię wszystko, by zapewnić im jak najwięcej zajęć, jednak nie wszystkie są refundowane. Koszty turnusów rosną coraz bardziej i przekraczają nasze możliwości finansowe. Nie wyobrażam sobie jednak odebrać im tej namiaski sprawnego życia. Jestem coraz starsza i z roku na rok widzę, że zaczyna brakować mi sił. Łukasz potrzebuje mojej pomocy w każdej, nawet najmniejszej czynności – przenoszę go na łóżko, zanoszę do wanny i toalety. Moją codzienność wypełnia LĘK – o zdrowie dzieci, o ich przyszłość… Na razie mają opiekę moją i męża, ale co będzie, kiedy to my zachorujemy lub po prostu nas zabraknie?  Jestem szczęśliwa, gdy moje dzieci są szczęśliwe. Każdy uśmiech na ich twarzy wynagradza mi trud codziennego życia. Wszystkich ludzi o wrażliwym sercu proszę o pomoc w pokryciu kosztów zajęć i turnusów rehabilitacyjnych dla Justyny i Łukasza. Razem możemy zmienić świat moich dzieci! Beata, mama

1 514,00 zł ( 7.11% )
Still needed: 19 763,00 zł
Damian Zakrzewski
Damian Zakrzewski , 13 years old

,,Chcę chodzić, ale nie mam jak…" – razem zawalczmy o sprawność Damiana!

Serca nam pękają, gdy Damian pyta: ,,Dlaczego moje nóżki mnie nie słuchają? Co mam zrobić, żebym mógł chodzić? Ćwiczę, ale one ciągle nie są posłuszne…”  Nasz synek urodził się jako wcześniak, w 24. tygodniu ciąży. Lekarze cudem go uratowali. Był taki maleńki i kruchy… Niedługo później, jak grom z jasnego nieba spadła na nas diagnoza – mózgowe porażenie dziecięce. Byliśmy w szoku, nie wierzyliśmy, że to spotkało właśnie nasze dziecko! Ciężko nam było się z tym pogodzić. Wiedzieliśmy jednak, że trzeba działać szybko, by dać Damiankowi szansę na jak najlepszy rozwój!  Od razu rozpoczęliśmy wizyty u wielu specjalistów, regularnie jeździmy do logopedy. Dzięki temu Damian mówi i możemy łatwiej się z nim porozumiewać. Konieczne są też zajęcia z fizjoterapeutą. Mimo że niektóre ćwiczenia bolą naszego synka, stale przełamuje swoje bariery, cały czas widzimy w nim wolę walki. Lewa strona jego ciała funkcjonuje gorzej niż prawa. Wspieramy go najlepiej, jak możemy – jego siostry, rodzina oraz przyjaciele także bardzo mobilizują Damianka do pracy. Wszyscy staramy się być silni dla niego. Damian musi mierzyć się nie tylko ze skutkami dziecięcego porażenia mózgowego, ale również z padaczką. To jednak nie wszystko, klatka piersiowa naszego synka jest zniekształcona, co jest dla nas kolejnym źródłem stresu. Przez to każda, nawet najmniejsza aktywność fizyczna jest dla Damiana dużym wyzwaniem. Nasze dziecko jest bardzo zdeterminowane, a ból i zmęczenie nie zatrzymują go w ciągłej pracy i ćwiczeniach.  Damianek tak jak wszyscy, ma swoje marzenia. Tak bardzo chciałby chodzić, skakać, poznawać świat… Porusza się na wózku elektrycznym, co daje mu sporą samodzielność. Wcześniej był zdany tylko na nas. Uczęszcza do szkoły specjalnej, jest pogodnym, uśmiechniętym chłopcem, tętni życiem.   Rehabilitacja jest jedyną szansą na ulżenie Damianowi w bólu oraz poprawę jego sprawności. Z dnia na dzień potrzeb przybywa, niezbędne są także kolejne sprzęty do rehabilitacji.  Damianek dzięki zajęciom czyni coraz większe postępy, a my robimy wszystko, by dalej się rozwijał. Każdy rodzic zrobiłby to dla swojego dziecka! Musimy jednak mierzyć się ze sporymi kosztami, dlatego każde wsparcie będzie dla nas nieocenione. Prosimy, pomóżcie nam w tej walce o sprawność Damiana! Rodzice

7 569,00 zł ( 7.11% )
Still needed: 98 814,00 zł
Anna Kuźnar
9 days left
Anna Kuźnar , 65 years old

Anna mogła umrzeć przez ukąszenie kleszcza – POMOCY❗️

Rok temu w naszym życiu wydarzyła się tragedia. Jeden malutki pajęczak zniszczył życie mojej żony! Z pozoru zupełnie niewinne ukąszenie kleszcza doprowadziło do dramatu, którego nie sposób opisać słowami… Ania to niezwykle dobra, ciepła i radosna osoba, która zawsze stawiała potrzeby innych ponad swoje własne. Rok temu na spacerze z psami Anię ugryzł zakażony kleszcz. Nikt z nas nie przypuszczał, że ta chwila zmieni jej życie w piekło. Choroba zaczęła się niewinnie – przez cały miesiąc Ania miała objawy grypy. Myśleliśmy, że to nic poważnego i szybko przejdzie. Niestety, to był dopiero początek koszmaru... Okazało się, że w ciele Ani rozwija się kleszczowe zapalenie mózgu, które doprowadziło do całkowitego paraliżu ciała! Moja ukochana żona spędziła dwa miesiące na OIOMie walcząc o życie. Trzykrotnie była bliska śmierci, a lekarze dawali jej minimalne szanse na powrót do zdrowia.  Dzięki niezwykłej sile, woli życia i ogromnej walce całej rodziny, Ania przetrwała. Jednak teraz czeka ją długa i trudna rehabilitacja. Żona jest sparaliżowana czterokończynowo, nie może oddychać samodzielnie i potrzebuje całodobowej opieki. Ma też uszkodzone płuca i przełyk, więc jest karmiona przez PEG. Publiczne placówki rehabilitacyjne nie zapewniają niestety dostępu do respiratora, a ośrodki z respiratorem nie mają profesjonalnej rehabilitacji neurologicznej. Tym samym koło się zamyka... Pozostają nam prywatne ośrodki rehabilitacyjne, w których miesięczne koszty opieki sięgają nawet 40 tysięcy złotych! To dla nas ogromne obciążenie emocjonalne i finansowe. Wierzymy jednak, że z Waszą pomocą możemy dać Ani szansę chociaż na odrobinę samodzielnego funkcjonowania. Przez prawie rok widzi tylko szpitalne ściany, a my pragniemy dać jej szansę na powrót do domu. Każda złotówka, każde słowo wsparcia, każde udostępnienie tego apelu, przynosi nam nadzieję na lepsze jutro i wiarę, że znajdziemy drogę wyjścia z tego koszmaru. Z całego serca dziękujemy za Waszą życzliwość i wsparcie. Mąż Bogdan i rodzina Ani

22 687,00 zł ( 7.1% )
Still needed: 296 462,00 zł
Anna Pierścińska
Anna Pierścińska , 44 years old

Pragnę być zdrowa – dla siebie i dla moich synów❗️

Sierpień 2022 r. Razem z moimi synami cieszyliśmy się ostatnimi dniami wakacji. Za chwilę znowu miał się rozpocząć rok szkolny i powrót do wielu obowiązków. Miało czekać nas wybieranie nowych zeszytów i temperowanie kredek. Z dnia na dzień sklepy i wspólne wieczory w zaciszu domowym, musiałam zamienić na salę operacyjną. Jestem mamą dwóch cudownych chłopców w wieku 7. i 12. lat. Chcę ich wychować i zapewnić jak najlepszą przyszłość, dlatego wiedziałam jak ważne jest bycie zdrowym. Regularnie wykonywałam różne badania, chodziłam na kontrole, dbałam o siebie. To jednak nie wystarczyło… Nagle pojawił się potworny atak bólu. Był tak wielki i tak bardzo nie do wytrzymania, że od razu trafiłam do szpitala. Lekarze nie zastanawiali się długo i szybko przeprowadzili bardzo radykalną operację.  Diagnoza była dla mnie szokiem – RAK JAJNIKA! Początek roku szkolnego stał się wtedy dla mnie symboliczny: moi chłopcy pisali sprawdziany i dyktanda ortograficzne, a ja zostałam poddana największemu testowi, w którym walczyłam nie o ocenę, ale o WŁASNE ŻYCIE i PRZYSZŁOŚĆ MOICH DZIECI. Przeszłam 8 cykli chemioterapii, które jeszcze bardziej zmieniły moją dotychczasową rzeczywistość. To był bardzo ciężki, smutny i bolesny czas, o którym dalej myślę ze łzami w oczach… Obecnie jestem w trakcie immunoterapii, która niestety jest okropnie kosztowna i nierefundowana. To droga, którą muszę podążać, aby całkowicie wyzdrowieć. Mam przecież dla kogo żyć! Tutaj właśnie zaczyna się etap, którego nie zdołam już samodzielnie przejść – brakuje już środków na moje dalsze leczenie. Potrzebuję nie tylko immunoterapii, ale także stałej rehabilitacji oraz częstych i regularnych badań i konsultacji medycznych. Z tego powodu kilka razy w miesiącu muszę wstawiać się w szpitalu w Warszawie.  Nie było mi łatwo przyjść tutaj i prosić znajomych i obcych ludzi o pomoc. Jestem jednak matką, a w tym przypadku swoją dumę muszę schować do kieszeni. Sprawdzian, któremu zostałam poddana dotyczy nie tylko przyszłości mojej, ale także moich synów. To zbyt małe dzieci, aby teraz straciły matkę! Proszę, pomóż mi walczyć. Ania

6 345,00 zł ( 7.1% )
Still needed: 83 017,00 zł
Justyna Krupa
10 days left
Justyna Krupa , 34 years old

Pokonać podstępną chorobę, która niszczy mnie od środka

Mam 30 lat i zamiast poczucia, że wszystko przede mną, w głowie trzymam bagaż przebytych doświadczeń, a w dłoni teczkę z dokumentacją obejmującą dotychczasowe leczenie. To jakiś koszmar, z którego od lat staram się wybudzić, ale na każdym kroku napotykam jedynie więcej przeszkód… Tak naprawdę moja walka o zdrowie trwa już od pierwszych chwil życia. Przyszłam na świat jako wcześniak z ciąży bliźniaczej, przez co zmagam się z mózgowym porażeniem dziecięcym, spastycznością, a do wszystkiego dochodzi jeszcze skolioza, kifoza i liczne dyskopatie. Moja lewa noga okazała się również krótsza w stosunku do prawej, co dodatkowo obciążało mój kręgosłup.  Lata 1995-2010 to czas, w którym przebyłam liczne operacje ortopedyczne, mające poprawić mój stan zdrowia. Najbardziej dokuczały mi bolesne przykurcze w obu nogach. Codzienna walka nie tylko przyniosła oczekiwane efekty, ale przede wszystkim dała mi poczucie, że jestem o krok przed chorobą, a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało… 15 czerwca 2019 roku to data, która z pewnością na długo zostanie w mojej pamięci. Tego dnia podczas jazdy samochodem straciłam na dłuższą chwilę czucie w rękach i nogach. Przez głowę przebiegł mi najczarniejszy scenariusz, na szczęście wszystko zakończyło się dobrze. Okazało się, że przyczyną tego problemu była przepuklina, która naciskała na korzenie nerwowe i rdzeń kręgowy. Po operacji i rocznej rehabilitacji udało mi się dojść do siebie na tyle, że mogłam wrócić do pracy. Z powodu uszkodzonego rdzenia wciąż musiałam jednak intensywnie ćwiczyć pod okiem fizjoterapeuty.  Informacja od lekarzy, którą usłyszałam w sierpniu 2020 roku, dosłownie zwaliła mnie z nóg. Już wcześniej czułam, że moje zdrowie znów się pogorszyło, ale nie spodziewałam się aż tak okropnych wieści. Jakby wszystkiego było mało, okazało się, że cierpię na endometriozę.  Jest to podstępna choroba, której nie widać na zewnątrz, ale od środka doszczętnie niszczy organizm, powoduje dysfunkcje narządów, unieruchamia, co prowadzi do potwornych dolegliwości bólowych. Po konsultacji w klinice we Wrocławiu zostałam zakwalifikowana do zabiegu operacyjnego w celu usunięcia ognisk endometriozy i powstałych nacieków. Po operacji moje życie zmieniło się nie do poznania. To dla mnie ogromna ulga i szansa na przyszłość. Moja walka wciąż jednak trwa. Leczenie endometriozy to długi i kosztowny proces, ale nie poddaję się, dzielnie walczę o siebie i swoją sprawność, która jest tak ważna. Dzięki systematycznej rehabilitacji, dzięki dalszej terapii, jestem w stanie poruszać się samodzielnie, a choroba nie odbiera mi wyuczonych zdolności i sprawności ruchowej. Codzienne koszty są jednak ogromne,  dlatego bardzo proszę o pomoc! Justyna

4 699,00 zł ( 7.09% )
Still needed: 61 514,00 zł
Arkadiusz Chałupczyński
1 day left
Arkadiusz Chałupczyński , 39 years old

Tragiczny wypadek brutalnie odebrał dawne, szczęśliwe życie... Pomóż je odzyskać❗️

Arek jest perfekcyjnym mężem. Zawsze mogłam na niego liczyć, wspierał mnie w każdej sytuacji. Dzięki niemu żyłam idealnym życiem. Zawsze chętny do pomocy, z sercem na dłoni. Zrobiłby dla mnie wszystko. Dlaczego to idealne życie zostało nam tak brutalnie odebrane? Uchodziliśmy za wzorowe małżeństwo. W październiku obchodziliśmy 11 rocznicę ślubu. Wspólne życie było naszą największą wartością. Niestety ten poukładany świat został bezlitośnie zburzony w ułamku sekundy. Do dziś próbujemy go poskładać. 30 maja Arek uległ tragicznemu w skutkach wypadkowi. Jadąc do pracy rowerem, został potrącony na ścieżce rowerowej przez autobus komunikacji miejskiej. W wyniku tego zdarzenia uderzył głową w krawężnik. Został przewieziony do szpitala, gdzie stwierdzono rozległy uraz czaszkowo-mózgowy i podjęto decyzję o operacji – kraniektomii oraz usunięciu ostrego krwiaka podtwardówkowego. Po operacji Arek przez tydzień był w śpiączce farmakologicznej, a ja przerażona trwałam przy nim, mając nadzieję, że do mnie wróci. Niestety obrzęk mózgu się nie zmniejszał, jego stan był bardzo ciężki. Nie odzyskiwał świadomości. Podjęto decyzję o operacji implantacji zastawki lędźwiowo-otrzewnowej i plastyki ubytku kości czaszki. Niestety w wyniku powikłań jego stan jeszcze bardziej się pogorszył. Lekarze skierowali męża do Zakładu Opiekuńczo – Leczniczego.  Arek wymaga całodobowej opieki, a także specjalistycznej i intensywnej rehabilitacji. Widzimy pierwsze efekty: mąż zaczął otwierać oczy i powoli zwiększa swój zakres ruchów. Każdego dnia obserwujemy, jak dzielnie walczy i jak wielka jest jego wola życia. To daje nam motywację, aby walczyć razem z nim. Arek uwielbiał jazdę na rowerze, kochał sport. Przygotowywał się do półmaratonu. Zaczął również spełniać swoje marzenia o nurkowaniu – przyjaciele podarowali mu kurs nurkowania na 38 urodziny. Niestety nie zdążył go zrealizować. Uwielbialiśmy podróżować i zwiedzać.  Jego marzeniem była podróż do Japonii, którą mieliśmy zamiar zrealizować z okazji 15. rocznicy ślubu. Wierzę i zrobię wszystko, by udało nam się doprowadzić te plany do skutku.  Mamy świadomość, że ze względu na doznany uraz, proces powrotu do zdrowia jest bardzo powolny, żmudny i niestety kosztowny. Miesięczny koszt opieki i rehabilitacji wynosi ok. 30 000 zł. Chociaż się nie poddajemy, koszty stają się nie do udźwignięcia. Nie jest łatwo prosić o pomoc w obliczu tragedii, która nas spotkała, ale nie mogę się poddać. Wiem, że jest wielu dobrych ludzi, którzy zechcą wspomóc nas w walce o powrót Arka do zdrowia. Jesteście naszą nadzieją. Żona Beata, rodzina i przyjaciele

13 574,00 zł ( 7.08% )
Still needed: 177 916,00 zł
Mateusz Czauż
Mateusz Czauż , 17 years old

Kręgosłup Mateusza może złamać się w każdej chwili – POMOCY❗️

I'm raising him alone. Mateusz has a congenital brain defect (underdevelopment of the cerebellar worm). Active inoperable cyst. Tetraparesis, bilateral clubfoot in the course of cerebellar defects and epilepsy. Drug-resistant epilepsy. Decreased muscle tone. He lost his optic nerves in both eyes, which left him blind. Nystagmus, alternating convergent strabismus. He is under the care of many specialist clinics. Mati does not speak - he communicates with the environment using simple single syllables, due to his poor eyesight he focuses more on auditory stimuli. Mateusz reacts very spontaneously to the voice of well-known and liked people: he shouts happily, waves his hands, laughs. He does not signal physiological needs. Requires full assistance with daily activities. In general, Mati is a cheerful boy. Since 2013, the scoliosis of the spine has progressed. In 2015, he underwent reconstruction of the left hip, where he was immobilized for 2 months, which made the scoliosis of the spine progress much faster. In 2018, he underwent plastic surgery of the left Achilles tendon, posterior casulotomy of the upper ankle joint - femoral plaster, and in 2019 he underwent lengthening plastic surgery of the Achilles tendon.I look after Mateusz 24/7. My son needs me all the time. Despite so many diseases and defects, I fight for Mateusz's health every day. Thanks to rehabilitation and exercise, my son has a chance to be, at least to a minimal extent, independent. I'm very afraid of what will happen when I'm gone, so now I'm doing everything I can to help him cope. I am raising my son alone, so it is twice as hard for me. I am asking for help in paying for the annual rehabilitation of my son, without which he has no chance of development. I thank you from the bottom of my heart for even the smallest donation. Matthew's mom

2 261,00 zł ( 7.08% )
Still needed: 29 654,00 zł
Natalia Wolinowska
Natalia Wolinowska , 3 years old

Od urodzenia choroba zmienia życie Natalki w piekło... POMÓŻ❗️

Przeszłość nie daje nam o sobie zapomnieć. Przyszłość jest dla nas wielką niewiadomą… Musimy zapewnić naszej córeczce możliwość walki o lepszą przyszłość. Jednak wiemy, że sami nie damy rady… Jeszcze w ciąży usłyszałam wiadomość, która spowodowała, że strach zdominował moje życie… Trudno opisać słowami, co dzieje się w głowie, kiedy oczekujesz na maluszka, a zamiast dobrych informacji, otrzymujesz kolejne ciosy. Dla mnie każda diagnoza była bolesna, jakby dotyczyła mnie samej… Moja córeczka miała przyjść na świat z wadą serca, rozszczepem wargi i podniebienia. Nasza maleńka kruszynka musiała zacząć walkę o życie i przyszłość zaledwie chwilę po przyjściu na świat…  Kolejne diagnozy zaczęły spadać na nas jak lawina. Nie wiedziałam, z czym wiążą się choroby, nie byłam w stanie przewidzieć ich konsekwencji. Dopiero po narodzinach zrozumiałam, jak przerażający jest nasz przeciwnik! Natalka miała tylko 4 dni, kiedy dowiedziałam się, że nie widzi. Kiedy byłam przekonana, że wyczerpaliśmy już limit nieszczęścia usłyszałam, że stan córeczki gwałtownie się pogarsza! Nie mogłam w to uwierzyć… W mojej głowie tworzyły się różne scenariusze, niestety żaden z nich nie zakładał, że w najtrudniejszym momencie nie będę mogła być obok i trzymać jej za rękę… Lekarze zadecydowali o konieczności przeprowadzenia operacji serca. Niepewność, rozpacz i przerażenie, to potworna mieszanka, która wypełniała moje matczyne serce. Nasze pierwsze spotkanie po długiej rozłące było dla mnie jak najlepszy prezent. Widok maleńkiego dziecka otoczonego przez zwoje rurek i kabli to coś, czego nie zapomnę już nigdy…  Miałam setki obaw, że nie dam sobie rady, że zawiodę moją kruszynkę… Szybko jednak okazało się, że jestem w stanie znaleźć w sobie siłę, by walczyć o zdrowie i przyszłość mojego dziecka. Kalendarz związany z zabiegami, operacjami i konsultacjami jest wypełniony po brzegi, a ja staję przed kolejnym wyzwaniem. Córeczkę czeka kolejna, już trzecia operacja na otwartym sercu!Stało się to, czego się obawiałam najbardziej. Zastawki Natalki są w opłakanym stanie i przynajmniej jedna z nich, będzie wymagała wymiany na sztuczną! Przed nami ostatnie badania, a później decyzja o terminie operacji w krążeniu pozaustrojowym! W tym swoim krótkim życiu nasze maleństwo zniosło już tyle cierpienia. Gdybym tylko mogła zabrać, choć kilka z jej problemów...  Niestety operacja serca nie jest jedynym zabiegiem, który w najbliższym czasie czeka nasze dziecko. Natalka nie słyszy, dlatego jej jedyną szansą na odzyskanie słuchu jest wszczepienie implantów ślimakowych. Jednak przez jej stan nie jest to takie proste… Ze względu na to, że ślimaczki w uszkach Natalki są zdeformowane, to taki zabieg potrafią wykonać tylko nieliczni lekarze w Polsce. Niestety w tych klinikach nie ma zaplecza kardiochirurgicznego w razie komplikacji podczas zabiegu… Nie możemy poddać się w tej walce. Jej wada generuje nie tylko problemy ze słuchem, ale również z równowagą, przez co córka nie potrafi siadać czy chodzić! Potrzeby każdego dnia rosną, a środki na naszym koncie topnieją. Praktycznie codziennie  jeździmy na różne terapie, które opłacamy z własnych pieniędzy, bo ilość godzin, którą mamy zapewnioną przez NFZ po prostu nie wystarcza. Do tego dochodzą wizyty u wielu specjalistów, leczenie, rehabilitacja, dojazdy…  Zespół Charge to bardzo podstępny i rozległy w swych skutkach zespół genetyczny. I choć jest momentami bardzo ciężko, nie poddamy się nigdy. Natalka ma ogromne pokłady siły i woli do dalszej walki. Musimy jej pomóc! Wiemy, że z Waszym wsparciem ponownie damy radę! Za wszystko z całego serca dziękujemy! Rodzice Natalki ➡️ Armia Natalki - Licytacje charytatywne

11 295,00 zł ( 7.07% )
Still needed: 148 280,00 zł