Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ola Kopczyńska
Ola Kopczyńska , 14 years old

Pomóż Oli zawalczyć o samodzielność!

Przez pierwsze lata po narodzinach Oli lęk o jej zdrowie i życie nie opuszczał nas ani na chwilę. Lekarze podejrzewali, że córka nigdy nie będzie w stanie mówić i chodzić oraz że prawdopodobnie będziemy musieli się szybko z nią pożegnać na zawsze… Mimo paraliżującego strachu, nigdy się nie poddaliśmy!  Z początku córka była pod opieką hospicjum domowego, ale rozwój Oli zaskoczył wszystkich specjalistów. Nauczyła się samodzielnie oddychać i mogła zostać wypisana z hospicjum. Kiedy córka miała pięć lat, wypowiedziała swoje pierwsze słowa – mama i tata. Łzy same płynęły nam po policzkach! Nie mogliśmy uwierzyć, że nasza córeczka mówi!  Ola cierpi na zespół Arnolda-Chiariego II i przepuklinę oponowo-rdzeniową. Porusza się na wózku i oddycha przez rurkę tracheostomijną. Jej życie wypełnione jest wizytami u specjalistów i rehabilitacją… A jednak, nigdy nie zapominamy o tym, jak wiele udało się już osiągnąć! Cieszy nas każda spędzona wspólnie chwila! Córka jest bystra, energiczna i stara się być jak najbardziej samodzielna. Niestety, bardzo mocno ogranicza ją brak windy w naszym domu. Poczucie, że nie może swobodnie poruszać się w miejscu, w którym spędza większość czasu powoduje u niej frustrację i smutek.  Bardzo chcemy to zmienić! Planujemy montaż specjalistycznej platformy pionowej, która umożliwiłaby Oli poruszanie się po całym domu bez przeszkód. Koszt zakupu takiej windy jest niestety bardzo duży i znacznie przekracza nasze możliwości finansowe. Częściowo dostaniemy dofinansowanie, ale nadal musimy kilkadziesiąt tysięcy dopłacić z własnych środków. Zwracamy się do Was z serdeczną prośbą o wsparcie! Ola ma możliwość osiągnąć samodzielność – musimy tę okazję wykorzystać! Wierzymy, że dzięki Waszej pomocy nasza córka ma szansę na lepsze jutro!  Mama Oli

4 087,00 zł ( 7.68% )
Still needed: 49 105,00 zł
Sławek Wojciechowski
Sławek Wojciechowski , 40 years old

Maszyna rolnicza zmiażdżyła ręce Sławka! Walczymy o jego sprawność!

Sławek od dziecka wiedział kim będzie, gdy dorośnie. Kochał pracę w gospodarstwie i to właśnie z nią wiązał swoje plany na przyszłość. Nikt jednak nie spodziewał się, że życie napisze dla niego tak brutalny scenariusz... W czasie prac na polu jedna z maszyn zmiażdżyła jego ręce! Tragiczny wypadek w jednej sekundzie przekreślił wszystkie marzenia Sławka... Zamiłowanie do pracy na roli trzeba mieć we krwi. Praca w gospodarstwie wymaga dużej sprawności i wytrzymałości, ale także pełnego poświęcenia i dostosowania się do określonego trybu życia, który nie każdemu odpowiada.  Kiedyś zawód rolnika był przekazywany z ojca na syna. Dzisiaj to raczej kwestia świadomego wyboru. Sławek podjął decyzję bardzo wcześnie – będąc jeszcze dzieckiem. Kiedy dorósł, nie zmienił swojego zdania. Stał się osobą przedsiębiorczą i nastawioną na stały rozwój, a jak wiadomo, są to cechy niezwykle pożądane w zawodzie rolnika.  Praca na roli jest bardzo wymagająca, szczególnie wiosną i latem – podczas intensywnego okresu sianokosów oraz żniw. To czas wzmożonych prac, gdzie pośpiech, nieuwaga i błędna ocena możliwości, może stać się przyczyną wypadku… Nikt nie przypuszczał, że tego pięknego, czerwcowego dnia, tragedia wydarzy się właśnie w ich gospodarstwie.  Było bardzo gorąco, temperatura nie oszczędzała rolników. Praca przy zbieraniu siana była bardzo trudna, słońce oślepiało, gorączka obniżała koncentrację i zabierała siły… Chwila nieuwagi, ułamek sekundy zadecydował o tym, że życie Sławka zamieniło się w koszmar. Maszyna wciągnęła, a następnie zmiażdżyła obie ręce młodego rolnika! Zaczęły się chwile grozy… Mnóstwo krwi, krzyk, hałas karetki i nadlatującego helikoptera. Niepewność, co będzie dalej…   Sławek w ogromnym bólu i ze łzami w oczach został przetransportowany śmigłowcem do szpitala. Na miejscu okazało się, że obie ręce są zmiażdżone, a prawej nie da się już uratować. Konieczna będzie amputacja.... I mimo że minęło już kilka tygodni, Sławek nadal bardzo cierpi. Walka o lewą rękę trwa... Towarzyszący ból jest nie do zniesienia, a rany nie chcą się goić. Codziennie musi być dowożony do komory hiperbarycznej, która ułatwia mu gojenie ran i minimalnie łagodzi cierpienie... W jednej chwili świat Sławka się zawalił. Z osoby samodzielnej stał się pacjentem potrzebującym pomocy... Pozostał kikut, bóle fantomowe i poczucie ogromnej straty.  Choć życie po tragicznym zdarzeniu stało się zupełnie inne, Sławek stara się nie załamywać. Chce zrobić wszystko, żeby wrócić do realizacji celów, które założył sobie jeszcze przed wypadkiem.  Szansą dla niego jest tylko proteza, która, choć w pewnym stopniu będzie w stanie zastąpić mu rękę. Dzięki nowoczesnym rozwiązaniom technicznym Sławek będzie mógł nią chwytać, trzymać przedmioty, wrócić do pracy! Niestety koszt protezy, leczenia i rehabilitacji jest ogromny! Nie pozostaje nam nic innego, jak błagać ludzi dobrego serca o pomoc! To jedyna szansa, aby Sławek stał się znów samodzielnym człowiekiem! Rodzina

40 229,00 zł ( 7.68% )
Still needed: 483 488,00 zł
Ania, Zuzia i Marzena Reikowskie
Ania, Zuzia i Marzena Reikowskie , 13 years old

Mama i jej dwie córeczki walczą o zdrowie! Wyciągnij pomocną dłoń!

Nic nie wskazywało na to, z jak wieloma problemami zdrowotnymi będzie musiała zmierzyć się nasza rodzina. Niestety, z biegiem czasu spadały na nas kolejne diagnozy, a my, by móc dalej walczyć o zdrowie – musimy zwrócić się do Was z prośbą o pomoc… Wszystko zaczęło się, gdy czekaliśmy na powiększenie się naszej rodziny. Ciąża zdawała się przebiegać prawidłowo, jednak w zaledwie 25. tygodniu doszło do przedwczesnego porodu. Na świat przyszła nasza córeczka Ania – taka maleńka i krucha, walcząca o każdy oddech. Jej stan był ciężki, musiała spędzić 6 długich miesięcy w inkubatorze. Tak potwornie się o nią baliśmy, drżeliśmy o każdy kolejny wspólny dzień... Przedwczesny poród okazał się tragiczny w skutkach dla naszego maleństwa. U Ani zdiagnozowano mózgowe prażenie dziecięce, padaczkę, dysfunkcję narządu wzroku i mowy oraz niepełnosprawność intelektualną. Córka pomimo swojego wieku nadal korzysta z pampersów i wymaga całościowej opieki. Każdy jej dzień jest walką o zdrowie i lepsze funkcjonowanie w przyszłości.  Młodsza córeczka, Zuzia, także zmaga się z problemami zdrowotnymi – mierzy się z niedoczynnością tarczycy oraz padaczką. Dodatkowo u mnie, ich mamy, zdiagnozowano zmiany zwyrodnieniowe kręgosłupa. Są one tak poważne, że uniemożliwiają podjęcie pracy. Sprawia to, że nasza sytuacja jest niezwykle ciężka.  Wszystkie trzy potrzebujemy leczenia i intensywnej rehabilitacji. Wiąże się to z ogromnymi kosztami – wiemy jednak, że bez pomocy specjalistów nie mamy szansy na lepsze jutro.  Prosimy Was o wsparcie. Każda złotówka to dla nas ogromna pomoc i nadzieja. Wierzymy, że pomimo tak ciężkiej sytuacji – wspólnymi siłami możemy wypracować naprawdę wiele! Rodzice Ani i Zuzi

6 515,00 zł ( 7.65% )
Still needed: 78 592,00 zł
Edyta Sukiennik
Edyta Sukiennik , 44 years old

Nieuleczalna choroba chce odebrać mi sprawność. Pomocy!

Drodzy Pomagacze, bardzo Wam dziękuję za dotychczasowe wsparcie i każdą wpłaconą złotówkę na moje leczenie. Jestem Wam ogromnie wdzięczna za okazane serce i każdy gest życzliwości oraz słowa wsparcia. Niestety choroba nie ustępuje, a jedynym lekarstwem jest kosztowna rehabilitacja oraz leki wspomagające funkcjonowanie mięśni i całego organizmu. Jeszcze raz proszę o pomoc! Moja historia: Miopatia to niezwykle rzadka i nieuleczalna choroba. Zaatakowała mnie 8 lat temu. Od tego czasu toczę z nią niezwykle trudną i wyniszczającą walkę… Sama jej nie wygram! Choroba prowadzi do całkowitego zaniku mięśni. Boję się, że któregoś dnia nie wstanę z łóżka, nie będę w stanie ruszyć ręką ani nogą, że opadnę całkowicie z sił. I w końcu stanie się najgorsze...  Moja choroba z roku na rok postępuje. Mam coraz większe problemy z utrzymaniem równowagi. Przez uszkodzenie mięśni, nasiliły się kłopoty z oddychaniem i przełykaniem. Niestety na miopatię nie ma leku... Tylko rehabilitacja może utrzymać moją sprawność i opóźnić proces choroby. Terminy na NFZ to nawet rok czekania, a ja nie mam tyle czasu. Każdy dzień bez rehabilitacji tylko mnie osłabia. Muszę walczyć! Jednak sił jest coraz mniej… Ból towarzyszy mi każdego dnia. Moja choroba zniszczyła mi stawy i kręgosłup, bo mięśnie nie są w stanie udźwignąć ciężaru układu szkieletowego. Miopatia uszkadza także narządy wewnętrzne łącznie z sercem.  Jakby tego było mało, wykryto u mnie dwa tętniaki znajdujące się w mózgu. Powinnam przejść operację, jednak lekarze boją się poddać mnie narkozie.  Jako młoda dziewczyna opiekowałam się starszymi osobami z chorobą Alzheimera. Widziałam rozpacz w ich oczach, bezradność i to zrezygnowanie. Boję się tego samego losu, tego powolnego oczekiwania na koniec, bez możliwości decydowania o sobie, bez sił… Koszty rehabilitacji są ogromne, dlatego muszę prosić o pomoc. Nie poddam się bez walki, ale bez Twojego wsparcia będzie mi ciężko. Proszę, pomóż mi opóźnić przebieg choroby, zyskać trochę cennego czasu! Jeszcze raz dziękuję, że mogę na Was liczyć.  Edyta

3 660,00 zł ( 7.64% )
Still needed: 44 213,00 zł
Radek Malicki
Radek Malicki , 15 years old

Pomóżcie nam jak najdalej odsunąć wyrok wydany przez okrutny los❗️

Nasz syn, nie ma kłopotów w szkole, bo nigdy do niej nie uczęszczał. Nie sprzecza się z kolegami, bo nigdy ich nie miał. Nie prosi o nowego smartfona czy komputer, bo nie wie, że takie rzeczy mogą cieszyć. Nasz syn nie miał dzieciństwa jak większość jego rówieśników, nie żyje życiem zwykłego nastolatka. Nigdy nie pozna szczęścia czy trudów dorosłości… Już podczas rutynowego badania USG w trakcie trwania ciąży, okazało się, że nasze dziecko ma poważnie uszkodzony mózg, a właściwie brak jego części. Ta diagnoza, wypowiedziana z ust lekarza, brzmiała jak najgorszy wyrok! Szczególnie dla mnie – matki, byłego sportowca, osoby prowadzącej zawsze zdrowy tryb życia. Był to cios, na który chyba żaden rodzic nie umiałby się przygotować! Razem z mężem szukaliśmy pomocy wszędzie, gdzie tylko mogliśmy. Lekarze nie pozostawili jednak złudzeń. Mówili, że nasze dziecko albo umrze jeszcze w łonie matki, albo zaraz po porodzie. Czekanie i sprawdzanie, czy jeszcze czuję jego ruchy, to było jedno z najtrudniejszych doświadczeń, jakie kiedykolwiek przeżyłam. Przygotowując się do porodu, obawiałam się, że równocześnie przygotowuję się do pogrzebu mojego maleństwa! Synek przyszedł na świat dokładnie 29 kwietnia 2009 roku. Niestety wyrok się potwierdził, ale nie w pełni. U Radzia zdiagnozowano wadę rozwojową mózgu pod postacią braku płata czołowego, ciemieniowego lewego i szczątkowego potylicznego, agenezję ciała modzelowatego oraz encefalopatię. Ale bardzo chciał żyć! Co więcej, do 6. miesiąca życia rozwijał się jak inne, zdrowe niemowlaki.  Niestety po tym czasie ujawniła się padaczka lekooporna, która wyniszczała jego ciałko i odbierała trudno zdobyte umiejętności. Lekarze wykryli także, że Radek cierpi na zanik nerwów wzrokowych obuoczny oraz kamicę nerkową. Synek jest dzieckiem leżącym, które wymaga całodobowej opieki. Nasze życie to nie oczekiwanie na urlop, wakacje, wyjście do kina, czy inne atrakcje. To wyczekiwanie na wyjścia ze szpitala do domu, wolne od wizyt lekarskich czy przespaną noc. Radziu przeszedł już nie jedną operację, a rehabilitacji potrzebuje do życia jak powietrza. Niestety przez tracheostomię, vesicostomię, gastrostomię i słabą odporność obecnie może korzystać tylko rehabilitacji domowej. Niestety jest ona niezwykle droga. Jej koszt miesięczny to ok. 2000 zł, a do tego dochodzą nierefundowane leki, suplementy, materiały opatrunkowe, wizyty u specjalistów…  Obecnie musimy zakupić także specjalistyczny wózek inwalidzki, którego koszt to kwota około 30 tysięcy złotych, oraz inne sprzęty rehabilitacyjne. To wszystko przekracza nasze możliwości. Niestety zdajemy sobie sprawę, że wraz z wiekiem i wzrostem synka jego stan będzie się tylko pogarszał. Cieszymy się z każdego dnia, każdej chwili z nim. Kochamy Radka nad życie i bardzo chcemy, aby był szczęśliwy i jak najmniej cierpiał. Prosimy o pomoc! Beata i Tomasz, rodzice Radzia.

8 132,00 zł ( 7.64% )
Still needed: 98 251,00 zł
Julia Mucha
Julia Mucha , 22 years old

Julia nie zdążyła pójść na studia... Tragiczny wypadek odebrał jej wszystko: sprawność, świadomość, przyszłość...

Julia miała tylko 19 lat, gdy jeden dzień odebrał jej całe dotychczasowe życie. Dopiero napisała maturę… Wszystkie plany i marzenia runęły. Oddalibyśmy wszystko, żeby móc porozmawiać z córką. Wiemy, że ona wciąż tam jest, uwięziona we własnym ciele… Każdego dnia robimy wszystko, żeby ją odzyskać.  8.10.2021 – tę datę zapamiętamy na zawsze, bo bezpowrotnie zmieniła życie całej naszej rodziny. Nasza córka cudem uniknęła śmierci w tragicznym wypadku samochodowym. Julia wylądowała w szpitalu z licznymi złamaniami. Najgorszy był jednak rozlany uraz mózgu i krwotok podtwardówkowy… Stan córki był bardzo ciężki, lekarze kazali nam się z nią żegnać.  Julka zawsze była aktywna, żywiołowa. Miała mnóstwo pasji, zainteresowań. Kochała muzykę, grała na pianinie, gitarze, śpiewała. Miała bardzo silny charakter i wierzyliśmy, że ta siła pozwoli jej przetrwać, przeżyć. Do marca 2022 córka przebywała na oddziale intensywnej terapii. A my każdego dnia czekaliśmy na cud.  Kolejny rok córka spędziła w ośrodku rehabilitacyjnym. Niestety, nie wystąpiła tam poprawa. Codziennie martwiliśmy się o to, co będzie dalej. W końcu pojawił się malutki promyk nadziei – Julka zaczęła reagować, pojawił się też pierwszy uśmiech. Zabraliśmy nasze dziecko do domu. Do domu, który zawsze był pełen życia i ludzi, bo wciąż nas ktoś odwiedzał. Dziś zostaliśmy sami, każdego dnia walcząc o małe postępy. Nasza wojowniczka powoli zdrowieje. Obrzęk mózgu ustępuje, nerki podjęły pracę, Julia zaczęła też samodzielnie oddychać. Jednak czeka ją długa, żmudna i bardzo kosztowna rehabilitacja. Nie wiemy, jakie przyniesie efekty, jednak nie pozostaje nam nic innego, jak być dobrej myśli. Jeśli jest choć niewielka szansa, że Julka odzyska świadomość, to trzeba walczyć. Nieustannie pracujemy w domu, codziennie wykonujemy z córką ćwiczenia. Wiemy, że przynoszą one efekty. Może nie dla każdego zauważalne, ale cieszymy się z najdrobniejszych zmian. Julka zaczyna reagować płaczem na ból, uśmiecha się, lekko porusza kończynami. To dla nas ogromne sukcesy. Bardzo ważnym elementem walki o sprawność córki są turnusy rehabilitacyjne. Co trzy miesiące staramy się zapewnić córce taką opiekę. Niestety, cena takiego turnusu jest niemała.  Do tego dochodzą koszty zakupu leków i niezbędnych środków pielęgnacyjnych, co zaczyna przekraczać nasze możliwości finansowe. Ogromną pomocą w codzienności byłby dla nas pionizator i wózek elektryczny. Jednak na ten moment o takim wsparciu możemy pomarzyć. Przez lata radziliśmy sobie sami, ale wydatki zaczynają się piętrzyć, a  nie wybaczymy sobie, jeśli skorzystamy z wszelkich dostępnych opcji. Chodzi o przyszłe życie naszego dziecka. Myśl, że nie możemy porozmawiać z Julką, każdego dnia rozrywa nam serca. Wiemy, że ona nie odeszła, że wewnątrz wciąż czeka uśpiona nasza żywiołowa córeczka, która chce zawojować światem. Nie zważamy na to, ile lat nam zajmie odzyskanie jej. Zrobimy wszystko, żeby wróciła. Prosimy Was, wesprzyjcie nas podczas tej trudnej drogi. Rodzice

6 503,00 zł ( 7.64% )
Still needed: 78 604,00 zł
Wiktoria Biegaj
Urgent!
Wiktoria Biegaj , 3 years old

WZNOWA❗️Daj Wiktorii szansę na życie, które znów chce jej odebrać NOWOTWÓR❗️

Nie wiem nawet jak zacząć… Ostatnie tygodnie nie przypominają w niczym naszego życia. Wszystko znów zmieniło się nie do poznania. Pojawił się strach, smutek i niekończąca się lista pytań. Dlaczego dotyka to moją córeczkę, dlaczego właśnie ją? Przecież to jeszcze dziecko… A już teraz po raz drugi musi stoczyć walkę o życie. Walkę, której bałby się niejeden dorosły… Była jesień 2022 roku, gdy po raz pierwszy spadł na nas wyrok. O chorobie dowiedzieliśmy się w konsekwencji niefortunnych wydarzeń. Córeczka uderzyła się w główkę podczas zabawy, a potem zwymiotowała… Bardzo nas to zmartwiło i niemal natychmiast pojechaliśmy do szpitala. Lekarze zabrali małą na rezonans, a my nie spodziewając się niczego, czekaliśmy na jakiekolwiek wieści. Nie mieliśmy pojęcia, że za chwilę usłyszymy, że nasza córeczka jest śmiertelnie chora…  W jej głowie tkwił 6-centymetrowy guz! Wiktoria nie czuła się wcześniej źle, nie miała żadnych objawów, które by o nim świadczyły. Byliśmy w totalnym szoku! Potem wszystko działo się już bardzo szybko. Przeszła operację, podczas której lekarze szczęśliwie usunęli guza. Od listopada do lipca 2023 roku przyjmowała chemioterapię. Od sierpnia do lutego tego roku leczenie blokujące drogi nawrotu.  Wszystkie kontrolne rezonanse były w normie. Mieliśmy nadzieję, że ten koszmar jest już za nami. Niestety, pod koniec czerwca lekarze zauważyli artefakt w główce Wiki, jednak było za wcześnie, by wydawać opinię. Dwa miesiące później kolejny rezonans, po którym mieliśmy wiedzieć trochę więcej. 1 września, gdy córeczka spędzała swój pierwszy dzień w przedszkolu dostaliśmy telefon ze szpitala. Mieliśmy pilnie stawić się w Warszawie na kolejną operację. Moje serce zamarło. On znowu się pojawił, guz mózgu – rak splotu naczyniówkowego WHO G3 – w najwyższym i najgroźniejszym stopniu. Wznowa... 7 października po raz kolejny wycięty szczęśliwie, lecz wymagający wzmocnionego uderzenia różnymi terapiami, w tym protonoterapią za granicą. Na ten moment Wikusię czeka jeszcze megachemia i autoprzeszczep. Potem, by leczenie przyniosło rezultaty, musi przejść wspomnianą protonoterapię. Naszą szansą jest leczenie w klinice w Essen, w której terapię podaje się dzieciom w uśpieniu. Wiktoria ma zaledwie 3.5 latka i to konieczne, by mogła bezpiecznie je przejść. Niestety koszty będą ogromne. Zdecydowanie poza naszymi możliwościami finansowymi. Dlatego ja – tata Wiktorii – wraz z ukochaną żoną i mamą naszej wojowniczki już dziś prosimy Was o pomoc! Stajemy do tej walki po raz drugi, ale towarzyszy nam ten sam strach i lęk o życie córeczki, co na początku. Do tej walki nie da się przygotować. Bo w niej wygrywa śmierć lub życie… Igor, tata Wiktorii

30 874,00 zł ( 7.63% )
Still needed: 373 382,00 zł
Ksawery Sztuka
Ksawery Sztuka , 7 years old

Kosztowna terapia to jedyna szansa dla naszego syna! Prosimy, pomóż Ksaweremu!

Ksawery to nasz kochany 6-latek. Taki mały chłopiec już od czterech lat musi walczyć z ciężką chorobą… Na pierwszy rzut oka nie widać, że jest chory, jednak potrzebuje natychmiastowej pomocy! Synek mierzy się z autoimmunologicznym zapaleniem mózgu i rdzenia kręgowego! Wszystko zaczęło się od częstych infekcji. Synek dużo chorował i stopniowo przyczyniało się to do zaburzeń neurologicznych, zabierając mu normalne dzieciństwo. Przez kilka lat lekarze nie potrafili postawić właściwej diagnozy. Wykonywaliśmy szereg prywatnych, bardzo drogich badań za granicą, w USA i Niemczech. W końcu lekarze w Centrum Świetego Łukasza w Gdańsku postawili diagnozę autoimmunologicznego zapalenia mózgu i rdzenia kręgowego. Ponadto synek cierpi na niedobory odporności. Potrzebuje bardzo drogich suplementów, skomplikowanej diety oraz całodobowej opieki. Objawy choroby nasilają się, stan zapalny mózgu jest bardzo duży. Jedyną szansą na wyzdrowienie naszego kochanego chłopca jest bardzo droga terapia immunoglobulinami dożylnymi oraz specjalistyczne zastrzyki. 6 wlewów immunoglobinami wyceniono na około 230 tysięcy! A koszt miesięcznej terapii zastrzykami to 23 tysiące! Codziennie martwimy się o życie synka. Tak trudno jest patrzeć na to jak bardzo cierpi. Odczuwa silny ból i często płacze. Ksawerek jest całym naszym światem. Każdego dnia skupiamy się wyłącznie na szukaniu sposobu, jak mu pomóc. Prosimy o wsparcie, aby nasz synek również mógł cieszyć się normalnym dzieciństwem. Żeby po prostu był szczęśliwy! Niestety, nasz budżet nie jest w stanie podołać wszystkim wydatkom… Pomocy! Rodzice  ➡️ Licytuj, wystawiaj przedmioty i pomóż Ksaweremu! 

36 560,00 zł ( 7.63% )
Still needed: 442 164,00 zł
Oliwier Bisaga
Oliwier Bisaga , 4 years old

Co teraz będzie? Oliwierek zdiagnozowany tylko w części!

Pierwszy atak był dla nas szokiem. Tyle włożyliśmy pracy w rozwój Oliwierka, tyle już osiągnął… Aż 3 razy byliśmy w szpitalu. Ostatnio jechaliśmy karetką. Dokładnej diagnozy ciągle brak. Nie mamy pojęcia, co będzie dalej. Nasz syn od urodzenia zmaga się z niepełnosprawnością psycho-ruchową. Rozwija wolniej niż rówieśnicy, ponieważ jego napięcie mięśniowe jest znacznie obniżone. Siadać zaczął, dopiero gdy skończył 18 miesięcy. To bardzo późno. Zaraz będziemy obchodzić 3. urodziny, a on nadal nie mówi. Zamiast dowiadywać się o poprawie, dostajemy wiadomości o komplikacjach. Od grudnia Oliwier ma zdiagnozowana padaczkę. Lekarze jednak nie potrafią dokładnie powiedzieć, co jest jej powodem. Pediatra podejrzewa, że może mieć to związek z chorobą metaboliczną.  Czujemy się jak zawieszeni w próżni. Oliwierek przyjmuje leki przeciwpadaczkowe, ale często choruje, dostaje gorączki i wtedy też uaktywnia się epilepsja. Jego rozwój jest na poziomie rocznego dziecka. Tak bardzo nam zależy na jego rozwoju. Bardzo prosimy o pomoc… Sami już nie damy rady opłacić badań i leczenia. Rodzice Oliwierka 

1 460,00 zł ( 7.62% )
Still needed: 17 689,00 zł