Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Karol Matysek
Karol Matysek , 39 years old

Jedyna szansa, by wrócił do sprawności❗️Pomóż Karolowi❗️

Jedna chwila potrafi zmienić wszystko. Jeden nieudany skok do wody może zburzyć całe życie. Karol, 37-letni tata dwójki dzieci walczy o powrót do sprawności. Karol był kierowcą TIR-a. Ciężko pracował i rzadko bywał w domu. Swoje życie dzielił między pracę a czas wolny, który kochał spędzać z 9-letnią córką i 7-letnim synem. Życie naszej rodziny uległo diametralnej zmianie w jednym momencie.  Mój Syn bardzo lubił pływać. Odprężało go to, relaksowało. W wodzie zapominał o ciężkiej pracy i cieszył się chwilą. Niestety poprzez nieudany skok do wody doznał złamania kręgosłupa w odcinku szyjnym oraz urazu rdzenia kręgowego, który na szczęście nie został przerwany. Przyjechała karetka. Przyjęto go do szpitala. Karol przeszedł niezwykle skomplikowaną operację. Ogromnie się cieszymy, że zakończyła się pomyślnie! Minął miesiąc od operacji. Karol jest już przytomny, normalnie mówi, stara się poruszać rękami i nogami, jest w pełni świadomy. Aktualnie leży na intensywnej terapii, gdzie leczą mu powstałe odleżyny. Według lekarza rana powinna zagoić się do końca października. Wtedy przyjdzie czas na intensywną rehabilitację.  Rehabilitacja to jedyna droga powrotu do normalności, codzienności, którą stracił w jednej chwili. Mimo początkowych złych rokowań Karol ma szanse, by kiedyś ponownie stanąć na nogi, dlatego prosimy o pomoc. Koszt turnusu przewyższa nasze zasoby finansowe, a tylko on jest w stanie zapewnić Karolowi odpowiednie ćwiczenia i rehabilitację.  Karol ma dla kogo walczyć. Jego 9-letnia córka i 7-letni syn z utęsknieniem czekają na powrót taty. Dzieci bardzo potrzebują go całego i zdrowego. Ten turnus może im zapewnić w przyszłości tatę, który znów weźmie na barana, zaprowadzi do szkoły. Proszę, pomóż naszej rodzinie! Każda złotówka to krok ku lepszej przyszłości mojego Syna. To tak młody człowiek. Pomóż mu stanąć na nogi! Zdzisława, mama Karola

9 889,00 zł ( 7.87% )
Still needed: 115 643,00 zł
Martyna Trojak
Martyna Trojak , 13 years old

Samotna mama na drodze ku lepszej przyszłości Martynki!

Gdy na świat przyszła Martynka, nie przypuszczałam, że za kilka lat moje życie tak bardzo się zmieni. Gdybym tylko mogła, oddałabym własne zdrowie, by moje dzieci mogły mieć szczęśliwe i dobre dzieciństwo, ale niestety wiem, że żaden cud nie zmieni tego, co się nam przytrafiło. Z całych sił walczę jednak o to, by mimo wszystko żyło im się, jak najlepiej.  Martynka ma zdiagnozowany autyzm dziecięcy i zespół De Morsiera, zmaga się także z padaczką. Mimo tych przeciwności uczęszcza do szkoły specjalnej dla dzieci niewidomych i słabowidzących. Martynka nie nawiązuje prawidłowego kontaktu z rówieśnikami ani z dorosłymi. Dodatkowo sprawę komplikuje nadpobudliwość psychoruchowa. Nie jest mi łatwo, tym bardziej że brak Martynki ma ADHD. Samotne rodzicielstwo nie należy do najłatwiejszych, jednak wiem, że nie mogę się poddać, ponieważ moje dzieci mogą liczyć tylko na mnie.  Moim marzeniem jest wysłanie Martynki na specjalistyczny turnus, gdzie pod okiem terapeutów dziewczynka będzie mogła uczestniczyć w skomasowanych zajęciach. Taki turnus to koszt około 10 tysięcy złotych. To kwota całkowicie poza moim zasięgiem, dlatego bardzo proszę o pomoc! Za każdą okazaną pomoc z całego serca dziękuję! Mama Martynki   *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

838,00 zł ( 7.87% )
Still needed: 9 801,00 zł
Kira Zurawska
Kira Zurawska , 9 years old

Jest szansa na samodzielność! Uratuj przyszłość Kiry – to jest możliwe!

Moja córeczka, Kira urodziła się w zamartwicy, z poważnym niedotlenieniem. Byłam okrutnie przerażona i bałam się, że w każdej chwili usłyszę najgorsze... Komplikacje zaprowadziły Kirę na oddział intensywnej terapii. To były najdłuższych 14 dni w moim życiu! Dzięki Bogu kryzys minął i dwa tygodnie później przeniesiono nas na oddział dziecięcy. Problemy nie odstępowały nas jednak na krok. U Kiry zdiagnozowano mózgowe porażenie dziecięce. Jedyne co widziałam, to wózek inwalidzki... W poszukiwaniu specjalistów jeździliśmy po całej Ukrainie, praktycznie nie mieszkaliśmy w domu, ale nasza ciężka praca zaowocowała - Kira nauczyła się siedzieć, czołgać, chwytać, pojawiły się pierwsze słowa... Choć jej rozwój wciąż odbiega od tzw. normy i zawsze będzie zmagała się z ograniczeniami swojego ciała, to jednak jest szansa, by mogła być w przyszłości samodzielna i zaradna. Zdecydowaliśmy się przyjechać do Polski ze względu na rehabilitację – jest na wyższym poziomie niż w Ukrainie. Dzisiaj mieszkamy w stolicy, co daje nam dostęp do najlepszych specjalistów. Dotychczasowe konsultacje budzą w nas ogromną nadzieję i radość. Lekarze i fizjoterapeuci widzą w niej ogromny potencjał. Przede wszystkim jej stan może się polepszyć i przy regularnym wspieraniu rozwoju Kira może zacząć chodzić! To najlepsze wieści jakie mogą usłyszeć rodzice dziecka z porażeniem mózgowym. Za tym marzeniem, niestety stoją ogromne kwoty. Nasze oszczędności się kończą, nie przewidzieliśmy tak obiecujących prognoz. Stawką jest przyszłość i zdrowie naszej iskierki. Jedyną opcją jest nasza gorąca prośba o wsparcie. O danie szansy tej małej istocie na pokonanie własnych przeszkód. Nie spodziewaliśmy się, że wyjazd do Polski okaże się dla Kiry takim przełomem. Mając świadomość takiej szansy, pragniemy o nią zawalczyć. Dla dobra naszego dziecka – to jest najważniejsze dla każdego rodzica. Olesia, mama Kiry  

9 384,00 zł ( 7.87% )
Still needed: 109 765,00 zł
Marcel Szela
Urgent!
Marcel Szela , 7 years old

DRAMAT dziecka❗️ Marcelek nagle stracił wzrok! POMOCY!

Ta zbiórka jest wyjątkowo pilna! Koszmar który wydarzył się w tej rodzinie, jest trudny nawet do opisania! Każdy kto ma dziecko wie, że ta historia to najgorszy koszmar rodzica! Marcelek stracił Wzrok – ma 6 lat, jest małym przerażonym chłopcem, którego nagle otoczyła ciemność! Bez ostrzeżenia jednego dnia zniknęły wszystkie obrazy w jego życiu! Trudno nawet wyobrazić sobie tę panikę i przerażenie, jakie może czuć dziecko, które straciło wzrok w ciągu kilku minut! Słowa, które wypowiedział Marcelek, wciąż brzmią w uszach – Mamusiu, ja nic nie widzę!  Tego dnia odebrałam telefon z zerówki, że musimy odebrać wcześniej synka, bo źle się czuje i ma gorączkę! Zwyczajny telefon, po którym człowiek zwalnia się z pracy i jedzie po dziecko, spodziewając się zwykłej  infekcji. W tym wypadku od tego telefonu zaczęło się piekło, które trwa do dzisiaj.  Wieczorem gorączka u mojego synka sięgała już 40 stopni, a leki na obniżenie nie działały. Lekarz przepisał antybiotyk, ale stan Marcelka się cały czas pogarszał! Pojawił się rumień guzowaty, który lekarzowi pierwszego kontaktu nie dawał spokoju. Zmiana skórna nie wyglądała jak zwyczajna alergia na lek… Po dwóch dniach trafiliśmy do szpitala. Sytuacja stawała się coraz bardziej dynamiczna! Pierwsza diagnoza jaką stwierdzono to grypa typu A. W tamtym momencie wskaźnik zapalny CRP był już bardzo wysoki! Tego samego dnia po południu mój synek w jednej chwili stracił wzrok! Byliśmy przerażeni! 6-latek, który przestaje widzieć, jest przerażony. Marcelek płakał, nie wiedział, co się dzieje, a my nie umieliśmy go uspokoić , bo sami byliśmy totalnie przerażeni!  Lekarze, którzy zbadali Marcelka, stwierdzili, że to normalne, brzy tak ostrym przebiegu grypy i musimy to przeczekać! Ale jak można przeczekać całkowitą utratę wzroku u dziecka. Marcelek miał ogromne źrenice i skarżył się na potężny ból głowy, a my mieliśmy czekać? Sytuacja pogarszała się z godziny na godzinę. Żadne leki nie mogły uśmierzyć bólu głowy, aż w końcu nastąpił atak! Marcelek stracił przytomność, a jego serduszko się zatrzymało! Po masażu serca Marcelek trafił na OIOM – to wszystko, co się działo było jak jakiś najstraszniejszy koszmar z którego człowiek nie może się wybudzić. Na OIOMie skonsultowano Marcelka z okulistą, który powiedział najstraszniejsze na świecie!  W oczach są liczne wylewy krwotoczne, siatkówki są odklejone – państwa synek ma zniszczone oczy!  W tamtej chwili brano jeszcze pod uwagę dwie opcje – zapalenie opon mózgowych, albo białaczkę! Takie podejrzenie to kolejny cios dla rodziców. Marcelka przygotowywano do rezonansu, który niestety nie został od razuwykonany. Podano sterydy na zapalenie opon mózgowych i kazano czekać. Byliśmy załamani! Stan naszego synka wciąż był bardzo ciężki, zmiany zakrzepowe nie wchłaniały się, Marcelek kompletnie nic nie widział, a my mieliśmy czekać? 5 stycznia synek dostał silnego zapalenia spojówek. Sytuacja, zamiast się poprawiać, stawała się coraz bardziej skomplikowana. Wtedy przekierowano nas z Bydgoszczy do Poznania. W tamtej chwili ciśnienie w oczkach naszego syna było już bardzo wysokie, co utrudniało wszelkie działania lekarzy. Wykonano zabieg wiktrektomii po którym ostatecznie skreślono szanse Marcelka na odzyskanie wzroku! Dla rodzica taka informacja to jak najczarniejszy sen, który może się przyśnić! Szukaliśmy ratunku i trafiliśmy na okulistykę do Łodzi. Tam niestety też nikt nie potrafił nam pomóc, ale dostaliśmy nadzieję – pierwsze światełko w tym strasznym tunelu złych wydarzeń. W klinice w Turcji operują takie dzieci jak Marcelek! Oznacza t, że jest szansa na odzyskanie wzroku. W tej chwili dla naszego dziecka jest to jak odzyskanie życia, które stracił! Warunek jest jeden – musimy dostać się do tureckiej kliniki jak najszybciej.  Piękne niebieskie oczy Marcelka są teraz czarne i bez życia! Musimy zrobić wszystko by cofnąć czas i przywrócić naszemu dziecku wzrok, który stracił!  Jedyną przeszkodą są duże pieniądze, które musimy wpłacić do kliniki! Jeśli się spóźnimy zmiany, które wciąż zachodzą w oczach naszego synka, będą już nieodwracalne! Błagam, Was jako matka dziecka, które każdego dnia czeka, na to, aż ten koszmar się skończy. Pomóżcie odzyskać Marcelkowi wzrok! To dla niego jedyna szansa, by jego życie mogło wrócić do stanu sprzed choroby! Mama

25 115,00 zł ( 7.86% )
Still needed: 294 034,00 zł
Anna Prus
Anna Prus , 67 years old

Choroby odebrały jej już zbyt wiele.... Walczymy o życie Mamy!

Mama - pod tym słowem kryje się mnóstwo emocji, wspomnień, przełomowych momentów, ale też opieki, empatii, zaangażowania. Godziny, które poświęcała dla siebie mogliśmy zawsze liczyć na palcach jednej ręki… Zawsze dawała z siebie wszystko i była przede wszystkim dla innych. Byliśmy pod wrażeniem tego, jak wiele można robić z myślą o bliskich i obcych ludziach.  Kiedy zaczęły się problemy ze zdrowiem, nie mieliśmy wątpliwości, że najważniejsze jest znalezienie przyczyny. Niestety, wbrew planom i oczekiwaniom zajęło nam to mnóstwo czasu… Diagnozę - stwardnienie zanikowe boczne usłyszeliśmy dopiero nieco ponad rok temu. Mama bardzo źle czuje się od ponad dwóch. Te słowa z ust lekarza brzmiały jak wyrok z odroczonym wykonaniem. Najtrudniejsza była świadomość, że to choroba, na którą nie ma lekarstwa… Nie ma ratunku dla chorego. Zostaje tylko czekać… To tak, jakby pozostało nam bierne oczekiwanie na śmierć. Przerażające, ale prawdziwe.  Przez chwilę nie mogliśmy się z tym pogodzić. Zastanawialiśmy się, jak to możliwe, że najlepsza osoba w naszym życiu musi zmagać się z takimi problemami. Dlaczego to ją ma czekać tyle cierpienia?! Nie akceptowaliśmy tej diagnozy, choroba nas przerosła. Po chwili zwątpienia wstąpiła w nas całkiem nowa energia. Postanowiliśmy podjąć walkę o życie osoby, która nam jej podarowała. Czy znasz kogoś, kto na naszym miejscu od początku spisałby walkę na straty?   Kiedy wydawało się, że nie ma nadziei, pojawiła się szansa. Innowacyjne leczenie, które może ułatwiać życie i poprawić codzienne funkcjonowanie. Terapia nie jest refundowana, jej koszt jest ogromny.  Wspólnymi siłami całej rodziny, dzięki pożyczce udało się uzbierać kwotę niezbędną na 3 zastrzyki, czyli jedną terapię. Niestety na następną serię zastrzyków środków brakuje. Nie mamy też zabezpieczenia finansowego na rehabilitację, która jest niezbędna do zwiększania skuteczności podawanych leków, do tego, by zobaczyć chociaż cień nadziei na poprawę. Terapia musi być przeprowadzona w specjalistycznym ośrodku, jak najszybciej. Liczy się każdy dzień, nie mamy czasu do stracenia! Prosimy o pomoc i ratunek! Proszę dla naszej mamy, której czasem brakuje sił na dalszą walkę. Chcę dać jej możliwość podjęcia walki i rozprawienia się z chorobą, zanim stanie się najgorsze. Terapia daje szansę na zatrzymanie choroby. Innej nie dostaniemy. Pragniemy, by mama była z nami jak najdłużej! To Ty jesteś naszą nadzieją. Mama była jednym z niewielu nauczycieli z powołania - swoim uczniom poświęcała mnóstwo, czasu, uwagi i zaangażowania. Wierzyła, że każde dziecko jest wyjątkowe i nigdy nie oceniała ich zbyt pochopnie. Życie jej nie oszczędzało - za nią 7 operacji, nowotwór, operacja stawu biodrowego - choroby odebrały jej zbyt wiele, by teraz się poddać. Nic w takich sytuacjach nie jest proste ani jasne. Każdy nasz krok jest wyzwaniem, ale stawiamy je z nadzieją. Mamy jedną prośbę. Pomóż nam ratować życie naszej mamy. Ona zasługuje na szansę, a my nie zapewnimy jej tego, co potrzebuje najbardziej. Walczymy o najwyższą stawkę. Dołączysz? Syn Anny z Rodziną

4 098,00 zł ( 7.86% )
Still needed: 48 030,00 zł
Sebastian Górny
8 days left
Sebastian Górny , 44 years old

Znów stanąć na własnych nogach!

Mam 40 lat. Nie wiem, co to znaczy być zdrowym człowiekiem. Od kiedy pamiętam, zmagam się z chorobami, które bardzo uprzykrzają mi życie. Z powodu krytycznego niedokrwienia prawej nogi, została mi ona amputowana. Z początku bardzo trudno było mi się pogodzić z tym, że mam rozpocząć życie, jako osoba niepełnosprawna. Człowiek tak naprawdę nie docenia możliwości zwyczajnego chodzenia, kiedy ma dwie zdrowe nogi. Lewa, prawa, lewa, prawa... To jest tak oczywiste i normalne, że nie bierze się pod uwagę innej możliwości. Dopiero w momencie, kiedy jednej nogi zabraknie, pojawia się problem. Pojawia się sytuacja trudna do przyjęcia. Sytuacja, która wywraca życie do góry nogami.  Wyobrażałem sobie, że już nigdy nie dam rady wyjść z domu samodzielnie, a codzienność będzie wypełniona jedynie smutną rutyną. Szybko zdałem sobie jednak sprawę z tego, że nie chcę takiego życia, chcę jak najszybciej stanąć na nogach, wrócić do pracy, którą bardzo lubiłem. Do tego jednak potrzebna jest kosztowna proteza, której zakup przekracza moje możliwości finansowe. Kwota protezy, która pozwoliłaby mi wrócić do życia sprzed amputacji, jest na tyle duża, że boje się, czy kiedykolwiek będzie to naprawdę możliwe. Wierzę jednak, że na świecie jest wiele dobrych ludzi, którzy wesprą mnie w zbiórce, która jest dla mnie niezwykle ważna. Proszę, pomóż mi! Wierzę, że z Twoim wsparciem jeszcze zaświeci dla mnie słońce! Sebastian

13 943,00 zł ( 7.84% )
Still needed: 163 717,00 zł
Monika Zębala-Wójtowicz
Monika Zębala-Wójtowicz , 50 years old

Wypadek zabił jej męża, a ona walczy o życie. Pomocy!

Mieli zwiedzić na jednośladach cały świat - łączyła ich wspólna pasja, na wycieczki motocyklowe gotowi byli o każdej porze dnia i nocy. Mnóstwo czasu spędzali na planowaniu tras, rozmowach, wspomnieniach.  W drodze mąż Moniki spędził ostatnie chwile swojego życia. Nieszczęśliwy wypadek doprowadził do tego, że już nigdy nie ruszą we wspólną podróż. Monika przeżyła, miała ogromne szczęście, bo jak mówili lekarze, to nie było oczywiste. Rozległe obrażenia doprowadziły ją na skraj, ale silny organizm stoczył pierwszą trudną walkę. Zwyciężyła, ale teraz przed nią znacznie większe wyzwanie. Po wypadku jej stan wciąż jest ciężki, ale widzimy pierwsze sygnały zwiastujące poprawę. Kiedy Monika dojdzie do siebie i będzie mogła opuścić szpital, od razu musi zostać przetransportowana do specjalistycznego ośrodka, w którym fizjoterapeuci, rehabilitanci i lekarze będą ją wspierać w walce o sprawność. Potrzebny jest precyzyjny plan oraz wskazanie obszarów, nad którymi praca rozpocznie się natychmiast. To szczególnie ważne, bo im szybciej rozpoczniemy działania, tym większe mamy szanse na sukces!  Cała rodzina wierzy w Monikę. Ona zawsze twardo trzymała się planów, uwielbiała je przygotowywać, a później realizować. Czasem mieliśmy wrażenie, że nie ma dla niej rzeczy niemożliwych… Mamy nadzieję, że znów nam to udowodni, jednak już wiemy, że sami nie damy rady jej wesprzeć. Koszty pobytu w ośrodku dla osób walczących o sprawność są ogromne, a my tak naprawdę nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jakie będą efekty, jak szybko pojawią się pierwsze postępy. Jeśli jeden turnus nie przyniesie oczekiwanych rezultatów, nie będziemy mogli się poddać, musimy być gotowi na wszystko. By powrót Moniki był możliwy potrzebujemy Waszej pomocy! Wasze wsparcie to dla nas ogromna nadzieja na powrót rzeczywistości, którą mieliśmy jeszcze niedawno. Bardzo chcemy wspierać Monikę na tej drodze, nie możemy martwić się o kolejne przelewy i płatności. Na tym etapie chcemy dać jej wszystko to, czego potrzebuje!  Los wystawił na próbę nasz wszystkich. Wiemy, że czeka nas trudny czas, pełen wzlotów i upadków. Zdajemy sobie sprawę, że wspólnie będzie nam znacznie łatwiej pokonać przeszkody, które postawi przed nami rzeczywistość. Jesteśmy gotowi do walki o Monikę, jednak potrzebujemy Waszego wsparcia. Każda pomoc zbliża nas do najważniejszego celu. Każda jest na wagę nowego życia, które wciąż jest przed Moniką.  Ten wypadek odebrał Monice człowieka, którego kochała i pasję. Nie pozwólmy, by zabrał jej to, co jej zostało - miłość do życia. 

8 010,00 zł ( 7.84% )
Still needed: 94 118,00 zł
Bogumiła Raudner
Bogumiła Raudner , 54 years old

Nauczycielka z Mikołowa rozpoczyna drugą walkę z RAKIEM❗️Potrzebne Twoje wsparcie❗️

Pierwsze objawy choroby pojawiły się nagle ze strony układu pokarmowego. Niestrawność, znaczne powiększenie obwodu brzucha – skłoniły mnie do wykonania USG. Kiedy poznałam diagnozę, byłam w ogromnym szoku. Przecież zawsze dbałam o siebie. Oczywiście, od razu przeczytałam w Internecie wszystko na temat raka jajnika i wpadłam w rozpacz… Pierwsza operacja i leczenie przebiegało pomyślnie. Rak odpuścił. Po dziewięciu miesiącach walki, pełna radości i zapału wróciłam do pracy w Szkole Podstawowej. Niestety, chwila spokoju nie trwała długo – niespełna pół roku. Po tym okresie nastąpiła wznowa choroby nowotworowej. Druga operacja okazała się bardzo trudna i tym razem nie udało się już usunąć wszystkich wszczepów. Niestety, na najskuteczniejszy preparat dostępny w naszym kraju w leczeniu raka – jestem uczulona. W tej chwili otrzymuję ostatni rodzaj chemii na raka jajnika dostępny w Polsce, który właśnie przestaje działać. Ten rodzaj chemii paliatywnej podaje się pacjentom tak długo, aż rak się na nią uodporni, co właśnie ma miejsce.  Nie możemy być skazane na szybszą śmierć, bo nie ma nas czym leczyć… Szansą dla mnie jest immunoterapia dendrytyczna, stosowana jest ona w Niemczech – w Kolonii. Polega na wyhodowaniu z krwi pacjenta komórek odpornościowych zwalczających raka w jego ciele i wstrzyknięciu ich jako szczepionki.  Niestety koszt jej zastosowanie jest niewyobrażalny – wynosi aż 300 tys. zł. Nie jestem w stanie sama uzbierać takiej kwoty. Choroba nowotworowa wywróciła moje życie do góry nogami. Odebrała mi poczucie bezpieczeństwa. Nie mogę wykonywać swojej pracy – jestem nauczycielką, a podczas chemioterapii odporność jest bardzo obniżona i brakuje sił. Praca w szkole była ważną częścią mojego życia, teraz często mam poczucie bezużyteczności. Nie potrafię nic zaplanować, moje życie już nie zależy ode mnie. W dużej mierze ze względu na rodziców nie mogę się poddać. Nie chcę ich zostawić. Muszę jeszcze żyć i mieć siły. Moim jedynym marzeniem jest znów normalnie funkcjonować, wrócić do pracy, do ludzi...  Proszę, pomóż mi w tym! Bogusia

25 016,00 zł ( 7.83% )
Still needed: 294 133,00 zł
Adam Walaszek
1 day left
Adam Walaszek , 70 years old

Los nie może być aż tak okrutny! Pomóżmy mu go odmienić...

Mój mąż był zawsze silnym, sprawnym fizycznie i aktywnym mężczyzną. Przystojny, mimo dojrzałego wieku. Wiecznie uśmiechnięty, pomocny i… zakochany bez pamięci w swoich wnukach. Zawsze mogły na niego liczyć. Dlaczego zatem los postanowił być wobec niego tak okrutny?! 30 lipca 2022 roku – piękny, słoneczny, sobotni dzień. Nic nie zapowiadało tragedii, która zmieniła i przewartościowała życie całej naszej rodziny... W ciągu kilku sekund mój mąż Adam, stracił czucie w ręce, a następnie w nodze. Połowa twarzy zmieniła wyraz, stała się jakby martwa i… nastała cisza. Natychmiast wezwaliśmy pogotowie, które bardzo szybko odwiozło męża do szpitala. Diagnoza jednak zwaliła nas z nóg: krwotoczny udar pnia mózgu, czterokończynowe porażenie i co najgorsze – brak rokowań! Jeszcze „chwilę” temu krzątał się po ogrodzie, ćwiczył, świetnie gotował. Wszystko z uśmiechem na ustach… Dzisiaj Adam to osoba z niedowładem czterokończynowym, ograniczonym kontaktem, pozbawiona możliwości samodzielnego przemieszczania się. I to, co najgorsze dla niego – zależna we wszystkim od innych. Dzięki pomocy finansowej rodziny mieliśmy możliwość dość szybkiego przetransportowania Adama do Polskiego Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej VOTUM w Krakowie. Upartość i wytrwałość męża podczas rehabilitacji prowadzonej w ośrodku zaczyna powoli przynosić efekty.  Koszt miesięcznego pobytu męża w Votum to około 25 000 zł. Na chwilę obecną łączny koszt pobytu męża pochłonął całe nasze i naszej najbliższej rodziny oszczędności.  A to niestety nie koniec – Adam w dalszym ciągu wymaga intensywnej rehabilitacji funkcjonalnej, zajęć logopedycznych i terapii dysfagii. To mu pomoże w powrocie do sprawności i pozwoli w miarę normalnie funkcjonować i spełnić marzenie o samodzielnym poruszaniu się. Żaden oddział rehabilitacji neurologicznej na NFZ nie chciał go przyjąć i zalecał miejsce w szpitalu wielospecjalistycznym lub ośrodku opiekuńczym. Dlatego tylko ta prywatna placówka daje nam i przede wszystkim jemu jedyną nadzieję! Bardzo prosimy o wsparcie. Bez pomocy ludzi o wielkich sercach, nasz wspaniały, kochany Adam nie dostanie szansy, by cieszyć się życiem... Żona i bliscy Adama

10 253,00 zł ( 7.83% )
Still needed: 120 599,00 zł