Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Natalia Pruchniewicz
Natalia Pruchniewicz , 7 years old

Nasz cel? Chcemy, aby Natalka chodziła! Pomóż!

Każdy dzień jest dla nas powodem do ogromnego lęku o zdrowie córeczki! Wszystkiemu winne są nieprzewidywalne ataki padaczki, które pozbawiają jej szansy na normalne dzieciństwo! Jednak choroba odebrała jej coś więcej – sprawność. Dlatego prosimy, pomóż nam spełnić jej marzenie o samodzielnym chodzeniu! Pierwszy atak pojawił się, gdy Natalka miała tylko 5 miesięcy. Byliśmy przerażeni! W szpitalu okazało się, za wszystko odpowiada zespół Westa. Nie byliśmy gotowi na taką diagnozę i bardzo martwiliśmy się o zdrowie córeczki. Niestety to był dopiero początek jej problemów… Choroba, z którą zmaga się nasze dziecko, jest nieprzewidywalna. Mimo że Natalia przyjmuje odpowiednie leki i stosuje specjalną dietę, to ataki pojawiają się KAŻDEGO DNIA! Niestety tylko część z nich jest stosunkowo łagodna… Córeczka mierzy się najczęściej z intensywnymi napadami, które trwają nawet do 10 minut! Za każdym razem tak bardzo się o nią boimy i robimy wszystko, aby nie zrobiła sobie krzywdy!  Niestety to wszystko wpłynęło również na rozwój psychoruchowy Natalki. Rozwija się ona wolniej od dzieci w jej wieku. Jest to szczególnie trudne podczas komunikacji z nią… Córeczka nadal porozumiewa się przy pomocy gestów, mimiki, wyrażanych emocji. Dlatego byliśmy tacy szczęśliwi, kiedy w końcu zaczęła wypowiadać pierwsze sylaby, a później także i słowa! Najbardziej nas wzrusza, gdy mówi „mama” i „tata”! To jednak nie koniec trudności, z którymi się mierzymy. Mimo że Natalka ma już 7 lat, to nadal samodzielnie nie chodzi! Obecnie potrafi jedynie raczkować, a pojedyncze kroki stawia tylko z pomocą drugiej osoby lub pionizatora… To jednak za mało! Tak bardzo chcemy to zmienić, dlatego szukamy wszelkich form wsparcia!  Natalka jest pod opieką wielu specjalistów i ciężko pracuje podczas rehabilitacji. Obecnie nasz cel jest jeden – dążymy do tego, by córeczka chodziła! Dlatego cały czas szukamy dodatkowych form pomocy. Jedną z nich są turnusy rehabilitacyjne, podczas których nasze dziecko ma możliwość korzystania z niedostępnych na co dzień zajęć. Liczymy również na to, że tamtejsi lekarze zaproponują nowe sposoby leczenia jej choroby.  Widzieliśmy już, jak ogromne efekty daje Natalii taka forma leczenia! Dlatego marzymy o tym, aby mogła pojechać na taki wyjazd ponownie! Niestety przy codziennych kosztach leczenia i rehabilitacji, ten wydatek jest dla nas niemożliwy do zrealizowania. Nie chcemy jednak, aby ta bariera przeszkodziła w dalszym rozwoju naszego dziecka! Zwracamy się do Was z OGROMNĄ PROŚBĄ o pomoc! Jako rodzice chcemy zapewnić Natalce jak najlepszą przyszłość! Niestety walka o jej zdrowie jest bardzo kosztowna i bez Waszego wsparcia jej postępy mogą się zatrzymać! Będziemy wdzięczni za każdą wpłatę! Rodzice Natalii

869,00 zł ( 8.16% )
Still needed: 9 770,00 zł
Jarosław Trochimiuk
17:05:08  left
Jarosław Trochimiuk , 64 years old

Choroba odebrała mi sprawność i to, co kocham! Pomóż wygrać najważniejszy mecz życia!

Mam 61 lat. W przekonaniu niektórych być może przeżyłem już wiele. Dla mnie to jednak wciąż za mało. Życie nauczyło mnie, że bez względu na wszystko nie należy się poddawać, choćby walka oznaczała poświęcenie. W tym momencie nie mam nic do stracenia!  Ze sportem byłem związany właściwie od zawsze. Towarzyszył mi w pracy i życiu prywatnym. Po wielu latach miałem właściwie wrażenie, że stał się częścią mnie. Moim konikiem była siatkówka - grałem w drużynie Czarnych Radom, jako Junior i Senior. Po zakończeniu mojej przygody z tą dyscypliną, spełniałem się zawodowo jako nauczyciel wychowania fizycznego i dyrektor szkoły. W miarę możliwości pozostawałem aktywny - ten nawyk po prostu ze mną został.  Pierwsze problemy ze zdrowiem zaczęły się dawno temu, ale wtedy nawet przez myśl mi nie przeszło, że cukrzyca okaże się chorobą, która w pewnym momencie zmieni całkowicie rzeczywistość odbierając samodzielność i możliwość wykonywania tego, co kocham.  W 2020 roku cukrzyca zaczęła postępować, a ja czułem, że tracę kontrolę nad moim ciałem. Lekarze w pewnym momencie nie pozostawili innej możliwości jak amputacja. Nie docierało to do mnie. Jak to możliwe, że stracę nogę?! Jak mam przejść do porządku dziennego nad utratą sprawności?! Te pytania nie dawały mi spokoju, ale wiedziałem, że w obliczu choroby nie mam wyboru.  Tuż po zabiegu poruszałem się na wózku, w lipcu udało mi się zdobyć tymczasową protezę. To zaszczepiło we mnie nadzieję, że nie wszystko stracone! Wyznaczyłem sobie cel: zdobycie profesjonalnej protezy, która da mi szansę. Szansę na odzyskanie sprawności, samodzielności, na powrót do życia na własnych zasadach. Wiem, że na boisko już zawsze będę patrzył z tęsknotą, a wszystkie rozegrane mecze są historią. Sport nauczył mnie, że są sprawy, o które warto walczyć do samego końca. Przede mną rozgrywka o najwyższą stawkę - moją przyszłość!  Nie mogę i nie potrafię patrzyć na świat z pozycji siedzącej. W bezruchu mam wrażenie, że powoli umieram...  Tkwi ciągle we mnie maleńka iskierka nadziei. Wierzę, że znajdą się ludzie, którzy pomogą mi osiągnąć cel. Bardzo proszę. Jarek

1 949,00 zł ( 8.14% )
Still needed: 21 988,00 zł
Antoni Malinowski
Urgent!
Antoni Malinowski , 21 months old

Jeśli rak wróci, Antoś będzie bez szans❗️ Potrzebna PILNA pomoc!

14 sierpnia zaczął się nasz koszmar. Antek codziennie rano schodził z łóżeczka i biegł do salonu oglądać swoje ulubione bajeczki, tak tego dnia gdy stanął na nogi, nagle upadł, nie potrafiąc się ponieść... Przez moment myślałam, że to kaprys naszego syna, lecz przy kolejnej próbie postawienia go na nogi sytuacja się powtórzyła. Antoś upadł po raz kolejny. Nie zastanawiając się długo, zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy i udałam się do szpitala w Ciechanowie. Szpital po wnikliwych badaniach natychmiast skierował nas transportem medycznym do Szpitala dziecięcego im. Bogdanowicza w Warszawie gdzie po wykonanym długim rezonansie magnetycznym który dla nas trwał wieki, nagle usłyszałam „musimy podać kontrast”. Nikt nie tłumaczył nam, co się dzieje. Badanie trwało bardzo długo. Po skończonym badaniu lekarz powiedział, że dziecko zostaje pod opieką pielęgniarki, a mnie zaprosił na rozmowę. Kazał mi usiąść, podał szklankę wody i chusteczki. Padły słowa „Pani dziecko ma nowotwór, musimy je natychmiast operować”. Lekarz pokazał mi zdjęcie rentgenowskie kręgosłupa. Zobaczyłam, jak mój synek świeci się cały – jak choinka. Lekarz był pełen wątpliwości, ale podjął się operacji, zapewniając, że będzie leczył moje dziecko tak, jak swoje. Operacja była bardzo ryzykowna i kazał mi się pożegnać z synkiem. Miałam 30 minut, aby ściągnąć męża z pracy, żebyśmy mogli ucałować nasze dziecko z pytaniem w głowie czy to nie jest nasz ostatni całus. Kładąc Antosia do łóżeczka przed blokiem operacyjnym, szeptaliśmy mu do ucha, jak bardzo go kochamy, jak bardzo jest dzielnym dzieckiem, że czekamy na niego. Po 6 godzinach operacji widząc, jak co chwilę personel nosi krew w workach na blok, byłam jeszcze bardziej przerażona. W niedługim czasie wyszedł lekarz, oznajmiając nam, że operacja na chwilę obecną się udała i że najbliższe godziny będą decydujące. Antoś z bloku operacyjnego został przewieziony na oddział intensywnej opieki medycznej. Tam spędził 2 dni. Po kolejnych dwóch dniach nasz syn został przetransportowany na oddział onkologii w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, gdzie miał wykonywany kolejny szereg badań. Usłyszeliśmy najgorsza diagnozę Neuroblastoma w 4 stopniu zaawansowania – guz przestrzeni zaotrzewnowej i kanału kręgowego z licznymi przerzutami do szpiku i kości. Obecnie Antoś jest w trakcie intensywnego leczenia chemioterapią. Przyjął już 3 cykle chemii. Przed nami długa walka w tym dalszy ciąg chemioterapii, następnie czeka nas megachemioterapia, operacyjne usunięcie guza, przeszczep komórek macierzystych, radioterapia i immunoterapia, na samym końcu leczenia zostaje nam bardzo kosztowna seria szczepionek przeciwko wznowie. Leczenie nie jest refundowane w Polsce, dostępne jedynie w USA. Jest to jedyna szansa, aby ten potwór nie wrócił do Antosia. Z błagalną prośbą, Maria i Krzysztof – rodzice Antosia Strona Facebook – KLIK Grupa z licytacjami – KLIK

173 026,00 zł ( 8.13% )
Still needed: 1 954 633,00 zł
Andrzej Wyrwiński
Andrzej Wyrwiński , 33 years old

Potrzebujemy pilnie środków, by zapomnieć o wypadku i zawalczyć o sprawność❗️

Mój brat Andrzej jeszcze niedawno wiódł zwyczajne życie. Uwielbia sport, jest też wielkim fanem piłki nożnej i skoków narciarskich, które zawsze śledził z ogromnym zaangażowaniem. 27 kwietnia uległ wypadkowi w pracy i doznał bardzo poważnych urazów głowy i mózgu.  Został przewieziony do szpitala na OIOM, gdzie lekarze ratowali jego życie i zdrowie. Od początku ich rokowanie nie były najlepsze – powtarzali, że brat jest w stanie skrajnie ciężkim… Przeszedł bardzo poważną operację i został wprowadzony w stan śpiączki. Strach, który wszyscy wtedy przeżywaliśmy, był nie do opisania. Każda, najmniejsza nawet informacja, że jest ciut lepiej, była na wagę złota. Informacja, że brat został wybudzony, była ogromną ulgą. Andrzej został przewieziony na oddział neurologiczny. Ma rurkę tracheostomijną, przez co jest problem z wyraźną mową. Słowa, że chce walczyć i ma dla kogo wypowiada na razie szeptem, ale z pełną świadomością. Uśmiecha się, gdy do szpitala przychodzą bliscy, gdy widzi swoją żonę, mamę, mnie… Wiem, że szansą na powrót Andrzeja do sprawności jest rehabilitacja. On ma ogromne chęci i siłę do pracy nad sobą, ale boję się, że przez brak pieniędzy wszystko stracimy... Dla Andrzeja zrobiłabym wszystko, więc dziś, choć nie jest to łatwe, proszę o pomoc. Jeśli tylko możesz, pomóż mu, proszę...  Siostra Wioleta z bliskimi

8 603,00 zł ( 8.12% )
Still needed: 97 249,00 zł
Tymek Milczarek
Tymek Milczarek , 3 years old

Nie pozwolę, by autyzm odebrał mi jedyne dziecko!

“Tymusiu, smakuje Ci?” - zawołałam synusia przy wspólnym śniadaniu, gdy podałam mu jego ulubione łakocie. Nie zareagował. Jedyne co dostałam w zamian, to brak reakcji i ciszę. Zawołałam go ponownie, myśląc, że nie usłyszał. Zerowa interakcja na wypowiedziane głośno imię mojego dziecka, sprawiła, że zaczęłam podejrzewać u niego autyzm. Tymuś ciągle odwracał wzrok, co bardzo mnie niepokoiło. Zdarzało się to niemal cały czas i trwa do teraz. Jakikolwiek kontakt z nim jest mocno ograniczony. Syn zachowuje się, jakby nie dzielił swojej rzeczywistości z moją… Dla matki to ogromny cios, ponieważ chciałabym wiedzieć, dlaczego moja jedyna pociecha nie chce ze mną rozmawiać. Mam wrażenie, że gdy go przytulam, on tego nie chce. To bardzo przykre dla matki kilkuletniego dziecka… Moją uwagę przykuły też silna nadpobudliwość i pobudzenie u Tymka, przez które kontakt z nim jest jeszcze bardziej utrudniony. Zmiany w zachowaniu są na tyle widoczne, że zaczęłam brać pod uwagę różne ewentualności. Izolowanie się od świata mojego synka cały czas nie dawała mi spokoju. Postanowiłam potwierdzić moje przypuszczenia u specjalisty… Autyzm u Tymusia potwierdzono pół roku temu. Mój Tymuś to bardzo ruchliwy i energiczny chłopczyk. Lubi oglądać bajki i ma słabość do łakoci, które chętnie zjada podczas naszych wspólnych śniadań. Wszędzie jest go pełno. Mam takie marzenie, w którym Tymeczek nawiązuje trwałą relację z otoczeniem oraz wpuszcza innych ludzi do swojego serduszka i główki. Nie chcę pozwolić, by zaburzenie odebrało mojemu dziecku radość z życia. Zebrane środki zostaną przeznaczone na terapie, dzięki którym autyzm nie będzie izolował go od otoczenia. Terapia jest niezwykle ważna dla rozwoju Tymka i pozwoli mojemu Aniołkowi na większą integrację społeczną. Dzięki niej Tymek będzie miał szansę na pokonanie swoich ograniczeń.  Wiesz, z czego buduje się budynek? Z niewielkich cegieł, które układane jedna na drugą wspierają monumentalną twierdzę. Budynkiem może być rozwój mojego synka, a Twoja wpłata pozwoli mu wzrosnąć do nieba i stać się twierdzą. Twoje wsparcie przyczyni się do poprawy jakości życia mojego dziecka. Wspólnie możemy pomóc Tymoteuszowi w pokonywaniu jego wyzwań, a przede wszystkim zapewnić mu możliwość budowania trwałych relacji. Dziękuję za każdą wpłatę! Mama Tymusia

432,00 zł ( 8.12% )
Still needed: 4 888,00 zł
Atussa Maryam Kanjabi
Urgent!
Atussa Maryam Kanjabi , 11 years old

Białaczka to nie wyrok śmierci!

Bycie samotną matką to ogromne wyzwanie. Wychowanie dziecka w pojedynkę wiąże się z wieloma wyrzeczeniami i przeciwnościami losu. Mój mąż nie żyje od kiedy Atussa skończyła rok. Miałam nadzieję, że już nic złego w życiu mnie nie spotka, że nie zmierzę się z kolejnym cierpieniem.  Jednego dnia u Atussi pojawiła się gorączka. Gdy jej stan zaczął się pogarszać, wiedziałam, że trzeba jak najszybciej interweniować. Zwróciłam się do lekarzy o pomoc, była przerażona. Gdy po badaniach krwi stwierdzono, że córka ma białaczkę, nie wiedziałam, co robić… Dlaczego padło na nas? Przecież ona miała tylko 9 lat... Wiadomość o chorobie dziecka jest chyba najgorszą rzeczą, jaka może spotkać matkę! Przyjechałam do Turcji, żeby zapewnić swojemu jedynemu dziecku godne życie.  Jesteśmy same, razem dzielnie walczymy przeciwko wszelkim przeciwnością losu. Teraz też musimy dać radę. Nie mamy innego wyjście!  Zaczęliśmy leczenie, ale rachunek, jaki otrzymaliśmy z kliniki, był dla nas ogromny. W końcu szpital odmówił nam leczenia córeczki. Powrót do Kazachstanu skąd pochodzimy, nie wchodzi w grę, ponieważ stan córki jest niestabilny. Moich środków finansowych wystarcza tylko na codzienne wydatki, na leczenie nas już nie stać.  Wychowanie dziecka to ogromna odpowiedzialność i wyzwanie. Gdy jest się samotną matką, jest to podwójnie skomplikowanie. Zmierzenie się z tak okrutną chorobą jak białaczka swojego dziecka to najgorszy z najgorszych scenariuszy. Niosę na swoich plecach ciężar choroby Atussy. Chciałabym, choć przez chwilę, pozwolić jej cieszy się spokojnym dzieciństwem… Błagam Was, pomóżcie mi uratować moją córkę i dać jej szansę na szczęśliwe życie! Olessya, mama *Kwota zbiórki jest szacunkowa.

26 505,00 zł ( 8.11% )
Still needed: 299 985,00 zł
Kacper Andrzejewski
13 days left
Kacper Andrzejewski , 20 years old

Pomóż w wymagającej walce o zdrowie i sprawność Kacpra❗️

Kochani Darczyńcy! Dziękujemy za Waszą hojność, którą okazaliście nam w poprzednim etapie zbiórki dla Kacpra. Jesteśmy bardzo wdzięczni!  Niestety nasza walka trwa, prosimy o dalsze wsparcie: Kacper po raz pierwszy zajrzał w oczy śmierci zaraz po urodzeniu. Jednak już nie raz pokazał, jak wielka jest w nim siła, determinacja i wola życia. Wygrał już nie jedną bitwę w tej najważniejszej wojnie o zdrowie i życie. Lekarze zdiagnozowali u niego rozszczep kręgosłupa. Kacper przyszedł na świat dużo wcześniej, niż moglibyśmy się tego spodziewać. Nie dość, że musiał zmierzyć się ze skutkami wcześniactwa, to jeszcze ze szkodami, które wyrządziła w jego organizmie choroba. Prosto po narodzinach trafił na stół operacyjny, a lekarze kazali nam przygotować się na najgorsze. Nie dawali mu zbyt wielu szans. Chrzest odbył się w warunkach szpitalnych, w inkubatorze.  Kacper walczy do tej pory, a właśnie kończy 20 lat. Codziennie uczęszcza na intensywną rehabilitację. Jego sytuacja jest o wiele trudniejsza, niż u innych dzieci z tą przypadłością. Rozszczep kręgosłupa poskutkował niedowładem kończyn dolnych, zniekształceniem stóp, przykurczami w kolanach i stopach. To wszystko towarzyszy mu już od pierwszych dni życia i od samego początku wymaga intensywnej rehabilitacji.  To niestety nie koniec naszych problemów. Kacper musi mierzyć się również z wodogłowiem, niepełnosprawnością intelektualną, wodonerczem, musi być cewnikowany i korzysta z pampersów. Staram się robić wszystko, by jego codzienność nie była aż tak trudna. Jeździmy z nim na turnusy, na których każdy obszar jego niepełnosprawności jest rehabilitowany. Ponadto Kacper jest pod stałą opieką specjalistów, poradni, ośrodków. Wszystko po to, by rozwijał się możliwie jak najlepiej. Niestety to, co jest niezbędne, generuje również ogromne koszty. Kacperka wychowuję sama. Niestety dwa lata temu po ciężkiej i długiej walce z chorobą odszedł mój mąż. Od tamtej pory sama muszę zapewnić Kacprowi odpowiednią opiekę. Poza intensywną rehabilitacją, ćwiczeniami i kontrolą specjalistów, potrzebujemy również samochodu specjalnie dostosowanego do przewozu osoby niepełnosprawnej. Zależy mi, żeby samochód pozwalał na transport na wózku bez konieczności przesadzania Kacpra na siedzenie samochodowe. Niestety taki samochód generuje ogromne koszty, których nie jestem w stanie pokryć sama.  Jestem zmuszona zwrócić się do Państwa z prośbą o wsparcie. Chciałabym zapewnić Kacprowi wszystko, czego potrzebuje. Państwa pomoc będzie na wagę złota. Być może dla Was to tylko mały gest. Dla nas może okazać się ratunkiem! Nie pozwólcie, aby pogodny, uśmiechnięty nastolatek, który nigdy nie zagra w piłkę nożną i nie pobiegnie przed siebie — został wykluczony ze społeczeństwa i zamknięty w mieszkaniu na pierwszym piętrze.  Babcia Kacpra

4 596,00 zł ( 8.1% )
Still needed: 52 107,00 zł
Michał Hajdas
12 days left
Michał Hajdas , 41 years old

Pomóż nam odzyskać Michała! Tak bardzo nam go brakuje...

Michał zawsze był zdrowym i silnym mężczyzną. Dla wszystkich, którzy go otaczają starał się być wspierający, pozostawał pełen pasji i wiary w ludzi. Wtedy nagle spotkała go wielka tragedia! Tego dnia nie obierał telefonów. Tata wraz z bratem pojechali sprawdzić, czy wszystko z nim dobrze. Kiedy znaleźli Michała nieprzytomnego na podłodze, nie było chwili do stracenia! Pogotowie niezwłocznie zabrało go do szpitala. Okazało się, że w wyniku utraty minerałów Michał stracił przytomność, a przez niedotlenienie doszło do uszkodzenia mózgu. Lekarze musieli walczyć o jego życie! Choć minęło już wiele tygodni Michał nadal jest w śpiączce. A my każdego dnia, błagamy okrutny los tylko o jedno, żeby do nas wrócił! Lekarze dają Michałowi szansę na odzyskanie zdrowia i sprawności, jednak musi zostać pilnie poddany wielopłaszczyznowej, specjalistycznej rehabilitacji. Niestety koszty są ogromne, miesięcznie przekraczają kwotę 30 tysięcy złotych, dlatego musimy prosić o pomoc... Wiemy, że nie po to znaleźliśmy go wciąż żywego, żeby dziś odpuścić. To cud, że Michał żyje, dlatego nie możemy się poddać. Prosimy pomóż mu i całej nasze rodzinie zrealizować kolejny cud – by Michał odzyskał świadomość i aktywność ruchową! Rodzina Michała

31 020,00 zł ( 8.09% )
Still needed: 351 959,00 zł
Dominik Woźnikowski
Dominik Woźnikowski , 13 years old

Największe marzenie Dominika - odzyskać normalne dzieciństwo! Pomóż!

Tych kilku chwil nie zapomnę już nigdy. Był środek czerwca, poranek, gdy nasz świat się zatrzymał. Serce mojego syna w trakcie snu przestało bić. Słowa nie opiszą przerażenia, które mi wtedy towarzyszyło. Zaczęła się walka o życie i zdrowie! Najpierw ja, następnie ratownicy medyczni i lekarze - robiliśmy wszystko, aby ratować Dominika!  Po czasie bicie serca wróciło, ale Dominik wciąż nie odzyskiwał przytomności. Konieczne było wprowadzenie go w stan hipotermii na kilka dni, a następnie w stan głębokiej sedacji. Nie obyło się bez poważnych konsekwencji. Wskutek nagłego zatrzymania krążenia doszło do niedotlenienia, co poskutkowało uszkodzeniem centralnego układu nerwowego, porażeniem czterokończynowym, zaburzeniami mowy, pamięci i wzroku. Syn ponad 40 dni był podłączony do respiratora. Od końca sierpnia 2021 ma też wszczepiony kardiowerter-defibrylator. Z tego typu urządzeniem będzie żył już zawsze. Bez niego i różnego rodzaju leków kardiologicznych jego serce nie ma szans na normalne funkcjonowanie.  Po pół roku ciągłego pobytu w szpitalu, syn mógł wreszcie wrócić do domu. Dominik na ten moment jest całkowicie zależny od drugiej osoby. Porusza się jedynie na wózku i nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować. Powoli, w większym lub mniejszym stopniu, wracają mu podstawowe umiejętności potrzebne do codziennego funkcjonowania. Potrafi już m.in. pić z kubka bez użycia słomki, powoli czyta krótkie teksty. Przed nim wciąż jednak długa i wyczerpująca droga. Rehabilitacja nie jest ani łatwa, ani tania, ponieważ potrzebna jest pomoc wielu specjalistów. Wspólnie wierzymy, że przyjdzie taki dzień, w którym Dominik znów stanie na własne nogi i postawi samodzielne kroki, że znów będzie mógł przejechać się na rowerze czy hulajnodze ze swoimi braćmi. Syn marzy o powrocie do swojej klasy na normalne lekcje wśród przyjaciół. Każda pomoc z Waszej strony jest dla nas nieoceniona. Dominik wygrał już swoją najważniejszą walkę o życie. Pozwólmy mu teraz zawalczyć o sprawność! Dorota, mama Wesprzyj Dominika poprzez licytacje

4 306,00 zł ( 8.09% )
Still needed: 48 886,00 zł