Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Jarosław Laskowski
Jarosław Laskowski , 41 years old

Straciłem nogi, nie chcę stracić nadziei! Pomożesz mi wrócić do życia?

Wiele lat pracowałem poza granicami Polski. Stany, Niemcy, nie sądziłem, że wrócę do kraju i znów zamieszkam w domu rodzinnym. W dużym skrócie było tak: pewnego dnia się obudziłem i nie miałem obu nóg... Musiałem nauczyć się żyć, na nowo! To nie był zły sen.  Wróciłem do domu jako niepełnosprawny. Musiałem nauczyć się funkcjonować, do dziś uczę się jak wykonywać wszystko samodzielnie. Nie chciałbym, żeby musiała opiekować się mną moja mama lub jakaś obca osoba...  Nie mogę pracować, nie mogę się utrzymywać. Dostałem wsparcie w wysokości 500 złotych miesięcznie. Jechałem do urzędu na zwykłym wózku inwalidzkim. Wtedy uświadomiłem sobie, że moje miasto i okolica są niedostosowane dla osób niepełnosprawnych. Jest wiele podjazdów, ale na wózki dla dzieci.  Gdy tylko próbowałem odważniej poruszać się po swojej okolicy, lądowałem na ziemi, robiłem sobie krzywdę. Nie jestem już tak odważny po kilku koniecznych wizytach u lekarza i opatrunkach. Oczywiście, mam protezy, ale one również nie są dostosowane do długich dystansów. Obcierają moje nogi i nie są tak stabilne...  Jak zatem dostać się do świata? Do sklepu? Do lekarza? Do urzędu? Do ludzi?  Chciałbym mimo wszystko móc dalej żyć. Funkcjonować, być samodzielnym i nie musieć zamykać się w domu. Moich nóg nie odzyskam, ale może odzyskam ‚‚życie". Pomocą byłby wózek elektryczny.  Dzięki niemu mógłbym bezpiecznie poruszać się po ulicach, mógłbym dostać się wszędzie tam, gdzie bym tego potrzebował. Niestety, wózek pozostaje jedynie odległym marzeniem. Jego koszt przekracza, a nawet zupełnie odbiega od moich możliwości.  Nie jest to dla mnie łatwe i bardzo długo zbierałem się do decyzji napisania do fundacji. Z każdym dniem upewniam się, że żeby móc dalej, w miarę normalnie żyć, muszę uzbierać środki na wózek elektryczny.  Proszę, jeśli możesz podzielić się ze mną swoim sercem, wpłacić nawet drobną kwotę, będę Ci ogromnie wdzięczny! I nie będzie przesadą, gdy napiszę, że odmienisz moje życie! Jarek       

1 607,00 zł ( 14.25% )
Still needed: 9 670,00 zł
Jolanta Lembryk
19:33:01  left
Jolanta Lembryk , 60 years old

Uratuj moją mamę! Ona dość już wycierpiała... Musimy pilnie powstrzymać chorobę!

Walczę o życie najważniejszej dla mnie osoby na świecie – mojej mamy Joli! Jej mięśnie umierają… Bezlitosna choroba odbiera jej sprawność i kradnie życie. Bardzo proszę o pomoc! Jeśli tak jak ja kochasz swoją mamę, jeśli zrobiłbyś wszystko, by ją ocalić – pomóż nam… Mam na imię Żaneta. Moja mama, Jola, jest najlepszym człowiekiem, jakiego znam… Zawsze życzliwa, pełna ciepła, o wielkim sercu, zrobiłaby wszystko dla innych… To cudowna mama i wspaniała przyjaciółka. Niestety jest też ciężko chora. To niesprawiedliwe, że takich dobrych ludzi spotykają tak straszne tragedie... Moja mama walczy z chorobą już 40 lat. Wszystko zaczęło się długo przed moim urodzeniem… Pierwsze niepokojące objawy pojawiły się, gdy mama była jeszcze nastolatką. Miała 15 lat, gdy zaczęła mieć problemy z chodzeniem. Zamiast biegać, tańczyć, zwiedzać świat, powoli traciła sprawność… Nie umiała wchodzić po schodach, nogi odmawiały posłuszeństwa, a mięśnie były coraz słabsze. Długo nikt nie wiedział, co jest mamie. Diagnoza przyszła później, a wraz z nią rozpacz i strach. Będąc na progu swojej dorosłości, mama dowiedziała się, że ma dystrofię mięśniową. Jej mięśnie słabną, a następnie umierają… Mama walczyła z chorobą z całych sił. W jej życie na stałe wpisała się rehabilitacja, wizyty u specjalistów, pobyty w szpitalu… Mama nie dawała sobie taryfy ulgowej. Starała się żyć normalnie, uczyła się, pracowała, urodziła mnie… Ja na szczęście jestem zdrowa. Przez lata choroba jednak bardzo postępowała, odbierając mamie siły i robiąc z niej osobę niepełnosprawną. Mama porusza się już tylko na wózku, ma słabe ręce, w większości czynności wymaga pomocy innych. Dla osoby zdrowej niczym jest zrobienie sobie kawy, uczesanie się, nakrycie do stołu, pójście po zakupy, wykąpanie się… To czynności, o których się nawet nie myśli, robi się je automatycznie i samodzielnie. W przypadku mojej mamy jest to niemożliwe. Rehabilitacja jest jedynym sposobem, by zanik mięśni nie postępował. Niestety mimo intensywnych i regularnych ćwiczeń stan mamy przez lata tylko się pogarszał… Straszne jest to, że nie ma skutecznego lekarstwa na tę chorobę, która w dalszym ciągu się pogłębia… Jest jednak niestandardowa metoda - terapia komórkami macierzystymi. Mamie przeszczepi się komórki macierzyste, które mają odbudować to, co zabiła choroba! Pokładam w tym leczeniu ogromną nadzieję. To jedyna metoda leczenia, która może zatrzymać postępujące objawy choroby, a nawet sprawić, że mama odzyska siły. Moja mama jest dla mnie najważniejszą osobą na świecie i zrobiłabym wszystko, żeby tylko była zdrowa. Bardzo proszę o pomoc. Mama powinna mieć wykonane pięć podań, a to koszt ponad 70 tys. złotych. To pieniądze, których nie mam i nigdy mieć nie będę. Błagam, pomóż! Mama już dość wycierpiała i zasługuje na godne życie! W imieniu swoim i mamy bardzo dziękujemy też wszystkim za dotychczasowe wsparcie, za wpłaty i pozytywne komentarze. To wspaniałe, że tyle osób pomaga i że jest tyle ludzi o dobrych sercach na świecie... Że Ty jesteś wśród nich.

10 451,00 zł ( 14.23% )
Still needed: 62 953,00 zł
Anna Gierdosz
Anna Gierdosz , 40 years old

Walczę o moje zdrowie dla mojego synka! Pomóż mi zakupić pompę insulinową!

W życiu doświadczyłam wielu trudności. Zawsze starałam się je pokonywać. Los odwdzięczył mi się spełnieniem mojego największego marzenia – kilka lat temu zostałam mamą cudownego chłopca. Chciałabym móc skupić się w pełni na rodzicielstwie i nie musieć myśleć o chorobie w każdej możliwej sekundzie… Moje zdrowotne problemy zaczęły się, gdy byłam dzieckiem. W wieku 3 lat wskutek  wypadku straciłam wzrok w prawym oku. Musiałam pogodzić się z faktem, że już zawsze będę się różnić. 8 lat później, gdy miałam 11 lat, zdiagnozowano u mnie cukrzycę typu I. Mój świat się zawalił. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego znów trafiło na mnie… Choroba rzutuje na pracę wzroku, bardzo się bałam, co będzie z moim drugim, zdrowym okiem. Nie miałam jednak wyjścia, musiałam codziennie nakłuwać paluszki, przed każdym posiłkiem przyjmować zastrzyk. Mijały lata, a medycyna przynosiła coraz to nowsze rozwiązania. Dostałam pena, który ułatwił dokładne podawanie jednostek insuliny. Wiedziałam, że istnieją też pompy insulinowe, ale taki wydatek był poza zasięgiem naszej rodziny i mogłam jedynie o nim pomarzyć. W końcu w dorosłym życiu zdecydowałam się na zakup własnej pompy na kredyt. Po 5 latach użytkowania pompa zepsuła się. Niestety, nie była już na gwarancji. Zostałam z niczym. Staraliśmy się z mężem o dziecko, wszystkie oszczędności inwestowaliśmy w wizyty lekarskie i leczenie w tym obszarze. Kiedy Wiktorek pojawił się na świecie, nie mogliśmy uwierzyć w nasz cud. Już godziliśmy się z tym, że może bycie rodzicami to nie nasza droga. Ale udało się! Dla mojego synka muszę zawalczyć o swoje zdrowie. Żeby było to możliwe, potrzebuję nowej pompy insulinowej, która pomoże mi w regulacji poziomu cukru. Sprawi, że będę czuła się bezpiecznie, gdy opiekuję się synkiem. Chcę być sprawną, pełną energii mamą. Nie chcę się bać, że podczas pobytu na placu zabaw spadnie mi drastycznie cukier. Wierzę, że ze wsparciem ludzi o wielkich sercach uda się dokonać kolejnego cudu i będę mogła zakupić pompę, która odmieni moje życie. Anna Grupa licytacyjna 💚

4 543,00 zł ( 14.23% )
Still needed: 27 372,00 zł
Elżbieta Ziółko
10 days left
Elżbieta Ziółko , 60 years old

Choroba zamyka mnie w domu, samą... Proszę, pomóż mi zostać wśród ludzi❗️

Przeszłam szereg chorób, które zabrały mi możliwość pracy i swobodnego poruszania. Z codziennymi czynnościami pomagają mi inni. Dzisiaj staję przed trudnym pytaniem — jak długo będę mogła cieszyć się z wychodzenia z domu, do ludzi?  Mam kilka endoprotez, burzliwą historię chorobową, wiele miesięcy w szpitalach, walki o zdrowie i powrót do normalności. Niestety, już dzisiaj wiem, że choroba nie odpuści, a proces schorzeń w moim organizmie po prostu się nie wycofa. Muszę nauczyć się żyć z chorobą.  Staram się na tyle, w jakim stopniu to możliwe przebywać wśród ludzi, integrować się, spotykać. Moje możliwości są ograniczone, ale cieszę się, że znajduje w wielu sytuacjach rozwiązanie i sposób.  Moje nadgarstki są całkowicie usztywnione, mam trzy palce, którymi mogę jeszcze coś chwycić. Nogi czasem współpracują, czasem odmawiają jakiejkolwiek współpracy. Na co dzień poruszam się przy wózku inwalidzkim. Gdy tylko czuję, że siły zostały wyczerpane — siadam na wózek i odpycham się na nim jedną nogą.  Nie wszystko jest jednak dosłownie ‚‚do przeskoczenia". Do mojego domu prowadzą trzy wysokie stopnie. Strome przeszkody, które nieraz spowodowały, że wejście do domu trwało naprawdę długo lub było niemożliwe bez pomocy napotkanych osób.  Dzisiaj przychodzę z ogromną prośbą. Marzę o podjeździe, który pozwoli mi na wchodzenie i wychodzenie z domu. Budowa go jest niestety kosztowna i wyczerpałam wszystkie pomysły na uzyskanie dofinansowania.  Podjazd, to byłyby moje drzwi do świata zewnętrznego — tylko o tym dzisiaj marzę. Nie zostać zdana sama na siebie, w czterech ścianach! Wyjść na zewnątrz, spotkać znajomych, móc żyć!  Proszę o Twoje wsparcie! Ela

5 442,00 zł ( 14.21% )
Still needed: 32 835,00 zł
Marek Król
Marek Król , 69 years old

Uwięziony w ścianach własnego domu – Proszę, pomóż mi❗️

Jeszcze do niedawna byłem aktywnym fizycznie mężczyzną, który kochał życie. Uprawiałem sport wyczynowy, moją pasją była jazda na motocyklu. Cieszyłem się każdą chwilą z moją ukochaną żoną. Nie wiedziałem, że mogę to wszystko stracić w ułamku sekundy. Nie spodziewałem się tego, co miało nadejść… W 2011 roku zdiagnozowano u mnie cukrzycę. 10 lat później zaczęły się pojawiać kolejne problemy i w ciągu ostatnich dwóch lat spadły na mnie bezlitośnie. Pojawiła się u mnie tzw. stopa cukrzycowa, co można wyleczyć jedynie preparatem Reishi. Wyleczyłem lewą stopę z bardzo poważnego stanu. Teraz mam zmiany na prawej i kuracja Reishi jest jedynym sposobem na unikniecie amputacji. Niezależnie od stopy cukrzycowej, na skutek polineuropatii, mam całkowity brak czucia w stopach, co powoduje zaburzenia i utratę równowagi podczas próby chodzenia. Kilka razy poważnie upadłem, m.in. nawet w szpitalu i doznałem urazu rozcięcia łuku brwiowego z koniecznością szycia.  Poza polineuropatią mam inne poważne problemy zdrowotne, dotyczy to głównie utraty wzroku we wrześniu 2022 r. Pewnego dnia po obudzeniu stwierdziłem, że nie widzę żadnych szczegółów, przeżyłem dosłownie szok. Obecnie widzę w granicach maksymalnie 20%. To był dla mnie szok, bo straciłem wzrok w ciągu jednej nocy. Bardzo trudno jest mi pogodzić się z tym, ponieważ mieszkam sam i nie mam nikogo do opieki.  Uszkodzony wzrok bardzo utrudnia mi codzienne funkcjonowanie. Przez chore stopy nie jestem w stanie samodzielnie się poruszać. W domu z pomocą sprzętu jakoś daję radę, ale wyjście na zewnątrz i np. zrobienie zakupów jest czymś prawie niemożliwym. Moją największą tragedią jest śmierć ukochanej żony. Byliśmy w związku partnerskim przez prawie 10 lat. 23 października 2021 r. wzięliśmy formalny ślub, a tydzień później, 30 października, moja żona nagle zmarła i zostałem sam. To stało się niespodziewanie, nie byłem na to przygotowany, musiałem z dnia na dzień przestawić się na życie w samotności.  GOPS skierował do mnie panią w wieku 63 lat do pomocy, która ogranicza się do posprzątania domu, co dwa dni. Ta osoba nie jest w stanie nosić ciężkich toreb z zakupami, ani pchać wózka ręcznego, ponieważ droga zarówno do sklepu, jak i na cmentarz jest pod górę. Jedynym rozwiązaniem jest wózek elektryczny.  Mam kochaną córkę, która niestety nie jest w stanie pomagać mi w wystarczającym stopniu (mam tylko 680 zł emerytury na rękę miesięcznie). Córka niedawno urodziła wspaniałego synka. Chciałbym w przyszłości móc wyjść z wnukiem na spacer… Niestety, aby to było możliwe – potrzebuję elektrycznego wózka inwalidzkiego. To jedyny sposób, abym mógł swobodnie się poruszać. Zwracam się do Państwa z ogromną prośbą o wsparcie. Leczenie preparatem Reishi, które już raz się u mnie sprawdziło i zakup elektrycznego wózka inwalidzkiego – dają mi szansę na w miarę normalne życie. Gdy żona żyła – utrzymywała nas, pracując w Niemczech. Ja sam nie jestem w stanie zakupić niezbędnych lekarstw i opłacić rachunków, a co dopiero kupić wózek… Marek

1 786,00 zł ( 14.2% )
Still needed: 10 789,00 zł
Oskar Korczyński
Oskar Korczyński , 34 years old

Oskar wygrał walkę o życie, teraz walczy, by odzyskać sprawność!

Kiedy dowiedziałam się o wypadku tak bardzo się przestraszyłam! Świadomość, że życie mojego ukochanego syna stanęło pod znakiem zapytania była potworna! Pamiętam, że to był środek nocy. Przejechał kolega syna i opowiedział, co się stało. Byłam w ogromnym szoku… Od razu pojechaliśmy do szpitala. Moje serce rozpadło się na pół, gdy zobaczyłam syna na szpitalnym oddziale podłączonego do aparatury podtrzymującej go przy życiu. Cała nasza rodzina była załamana, tak bardzo baliśmy się o Oskara!  Okazało się, że w wyniku wypadku na motocrossie syn doznał poważnego urazu głowy, stłuczenia płuc, licznych złamań i innych urazów. Oskar spędził miesiąc na oddziale intensywnej terapii, gdzie walczył o życie. Udało mu się przetrwać najgorszy moment, ale wypadek i tak pozostawił po sobie ogromne spustoszenie… Oskar ma dopiero 32 lata i całe życie przed sobą! Jest ukochanym tatą dwojga małych dzieci. Syn zawsze był aktywny, mówiliśmy, że wszędzie jest go pełno. Przed wypadkiem opowiadał nam o planach i marzeniach na przyszłość, a teraz nie możemy być pewni, czy będzie w stanie je zrealizować. Codzienność Oskara to ciągła rehabilitacja pod okiem specjalistów. Syn ma niedowład lewostronny i nie widzi na jedno oko. Potrzebuje fachowej opieki w tym, aby zawalczyć o swoją przyszłość, a ta niestety jest bardzo kosztowna!  Bardzo Was proszę o pomoc dla mojego syna! To jedyna szansa na to, aby Oskar mógł zawalczyć o to, co zabrał nieszczęśliwy wypadek! Tylko z Waszym wsparciem będziemy w stanie uzbierać potrzebne środki i Oskar będzie mógł kontynuować rehabilitację, dlatego każdy gest ma dla nas wielkie znaczenie! Mama Oskara

11 672,00 zł ( 14.2% )
Still needed: 70 477,00 zł
Nikodem Matacz
Nikodem Matacz , 4 years old

Z Twoją pomocą jego los nie będzie przesądzony❗️Pomóż Nikosiowi❗️

Chcielibyśmy dołożyć wszelkich starań, aby los Nikosia nie był przesądzony, by mógł korzystać z jak z najlepszych sprzętów i pomocy dnia codziennego. Ale jest nam coraz ciężej to udźwignąć… Już dwa razy mogliśmy liczyć na pomoc w opłaceniu leczenia ludziom o wielkich sercach. Choć największe wydatki finansowane były z naszych oszczędności, to jesteśmy wdzięczni wszystkim dobrym duszom za wszelaką pomoc, bo bez Was byłoby nam jeszcze ciężej. Dzięki wykonanym badaniom otrzymaliśmy odpowiedź, co dolega naszemu synkowi. Ale diagnoza nie brzmi dobrze – Zespół di George'a. Duplikacja 15q13.3 oraz duplikacja 22q11.21 delecja 22 q11.22. Do tego choroby metaboliczne, rozszczep podniebienia, opóźnienie psychoruchowe, zaburzenia motoryki, skoliozę, stopy końsko-szpotawe, wadę serca, deformację czaszki i demielinizację mózgu. Dziś Nikoś zaczął stawiać samodzielne kroki! Jest w coraz lepszej kondycji fizycznej dzięki systematycznej i wymagającej rehabilitacji, specjalnemu sprzętowi i bardzo indywidualnie dobranym tokom leczenia. Jednak wciąż żywiony jest przez PEG przez problemy z przełykaniem. Przez jakiś czas musieliśmy nawet używać ssaka medycznego, ponieważ Nikoś nie przełykał śliny. Przez szereg wad genetycznych ma specjalistyczną dietę i wymaga wielu leków, ponieważ spowodowały u niego padaczkę, autyzm, ADHD oraz niepełnosprawność umysłową w stopniu umiarkowanym. Przez te wszystkie choroby średnio jesteśmy około 2/3 razy w miesiącu na różnych oddziałach szpitalnych oraz u różnych specjalistów – hematolog, immunolog, neurochirurg, kardiolog, neurolog, chirurg… Synek wymaga podawania tlenu, monitorowania parametrów życiowych. Kontynuujemy też rehabilitację. Nikoś jest w ciągłej terapii, na której niestety nie wytrzymuje dłużej niż 4h. Mimo to jesteśmy z niego bardzo dumni. Dzieci z jego zaburzeniami metabolicznymi często pozostają w stanie wegetatywnym lub umierają w pierwszych latach życia… Dzięki szybkiej reakcji Nikoś miał szansę pokazać, że jest silny, że nie poddaje się nawet jeśli lawina diagnoz i chorób przytłacza jego małe ciałko.  Dopilnowanie tego, by Nikoś był w jak najlepszej formie wymaga od nas wiele poświęceń, czasu, serca i kosztów. Dlatego prosimy wszystkie osoby o wielkim sercu, które będą chciały walczyć z nami dalej o Nikosia o pomoc w tej nierównej walce – walce o każdy dzień, każdy krok, każdy kęs i dźwięk. Rodzice ➡️ Facebook – Mały wojownik Nikoś  ➡️ TikTok

15 063,00 zł ( 14.15% )
Still needed: 91 320,00 zł
Hubert Błażewicz
Hubert Błażewicz , 5 years old

Hubert każdego dnia walczy o zdrowie i lepszą przyszłość! Pomożesz?

Każdy rodzic marzy o tym, by jego dziecko urodziło się zdrowe. Niestety, w przypadku Huberta rzeczywistość okazała się okrutna. O sprawność i lepsze jutro synka musimy jeszcze zawalczyć! Hubert przyszedł na świat 29 lipca 2019 roku z poważnymi wadami – rozszczepem kręgosłupa i przepukliną oponowo-rdzeniową Pierwszą operację neurochirurgiczną przeszedł w drugiej dobie życia. Wtedy jeszcze nie wiedział, że kolejna czeka go kilka miesięcy później... Jak miał cztery miesiące, neurochirurdzy podjęli decyzję o wszczepieniu zastawki komorowo-otrzewnowej z powodu narastającego wodogłowia zagrażającego jego życiu. Obecnie synek jest pod stałą opieką wielu specjalistów – neurochirurga, neurologa, ortopedy, okulisty, nefrologa, urologa, logopedy, osteopaty, fizjoterapeuty oraz terapeuty integracji sensorycznej. Hubert boryka się również z problemem pęcherza neurogennego, z powodu którego musi być okresowo cewnikowany. Dzięki Waszej dotychczasowej pomocy mogliśmy już zaplanować kolejny wyjazd na turnus rehabilitacyjny. Jesteśmy Wam za to niezwykle wdzięczni. Wasze wsparcie ma ogromną moc. Bez rehabilitacji Hubert jeździłby na wózku... Prawda jest taka, że wyjazdy na profilowane turnusy to dopiero szczyt góry lodowej. Cała reszta to mniejsze i większe wydatki typu terapie w naszym mieście, zakup ortez, leki, suplementy, sprzęt rehabilitacyjny… Całość kosztów daje niezłą sumę do zebrania.  Czasami ktoś pyta, czy będzie kolejna zbiórka. Będzie... To taka niekończąca się historia. Chciałabym, żeby już nie trzeba było odkładać. Ewentualnie odkładać na wakacje. Na nich nie byliśmy bardzo dawno... Staram się za każdym razem, żeby Hubert czuł, że te wyjazdy to trochę wakacje. No, ale on wie, że to praca. Ciężka praca. Kilka godzin dziennie, aby mieć szansę na lepsze jutro… Ostatni turnus rehabilitacyjny, na którym byliśmy dzięki Waszej pomocy, dodał nam wszystkim skrzydeł. Hubert na turnusie zrobił swoje PIERWSZE w życiu KROKI bez kul ortopedycznych! Dlatego z całego serca prosimy, pomóżcie mam opłacić dalsze leczenie i rehabilitację! Widzimy, jak wiele możemy wspólnie osiągnąć. Prosimy, nie opuszczajcie nas – wspierajcie nas dalej. Każda wpłata i każde udostępnienie to dla Huberta ogromna szansa! Rodzice

5 270,00 zł ( 14.15% )
Still needed: 31 965,00 zł
Karol Stróżyk
Karol Stróżyk , 54 years old

Życie, które zmieniło się w koszmar... Pomóż uratować przyszłość Karola!

Ten moment, w którym Twoje życie zmienia się w piekło - tego nie da się wyrzucić z głowy ani zapomnieć. Strach od tamtej pory towarzyszy Ci już zawsze. Strach o coś najcenniejszego, o coś czego nie da się w żaden sposób zastąpić - o zdrowie.  Pod koniec kwietnia tego roku doznałem udaru mózgu, a po dwóch dniach pobytu w klinice stwierdzono u mnie również wylew krwi do mózgu. Musiałem stoczyć walkę o swoje życie, a na tym wciąż nie kończy się moja dramatyczna historia. W czerwcu zdiagnozowano u mnie kolejny wylew przez co musiałem wrócić z ośrodka rehabilitacyjnego z powrotem do kliniki, na oddział neurologiczny.  Po drugim wylewie niczego nie byłem już pewien. Bałem się, że, gdy będę próbował stanąć na nogi, znów przydarzy się coś strasznego. Nie zliczę ile razy zadawałem sobie to pytanie - dlaczego spotkało mnie coś tak potwornego? Na takie pytania nie ma jednak odpowiedzi. Zostajemy sami z koszmarem, który nam się przydarzył i próbujemy odnaleźć w sobie siły, by mimo wszystko się nie poddać, by stawić czoła przeciwnościom, które narzuciło nam życie. Wiemy bowiem, że tylko tak możemy sobie otworzyć drzwi do lepszego jutra.  Komplikacje zdrowotne zostawiły po sobie ślad w postaci lewostronnego niedowładu. Walczę każdego dnia o odzyskanie jak największej sprawności. Obecnie znajduję się w Domu Seniora, w Niemczech - gdzie wcześniej pracowałem. Po tym jak moje zdrowie nagle odmówiło posłuszeństwa zostałem bez niczego - bez możliwości zarobku, bez ubezpieczenia. Moja sytuacja finansowa jest naprawdę kiepska, ale nie zamierzam się poddawać, zwłaszcza teraz, gdy lekarze powiedzieli, że jest duża szansa na poprawę i powrót do normalności. Z całego serca proszę Was o wsparcie, które mi to umożliwi!  Karol

18 536,00 zł ( 14.15% )
Still needed: 112 443,00 zł