Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Kajetan Bergmann
Kajetan Bergmann , 33 years old

Wypadek z dzieciństwa prześladuje mnie całe życie! Proszę, pomóż mi!

Witam serdecznie Mam na imię Kajetan, a oto moja bardzo smutna historia, która na zawsze zmieniła moje życie i pozbawiła mnie tego, co dla moich rówieśników jest zwykłe i normalne... Wszystko zaczęło się tego feralnego dnia, gdy jak co dzień wracałem z mamą do domu. Miałem wtedy zaledwie 4,5 roku i byłem ciekawym życia chłopcem. Nic nie wskazywało na to, że za chwilę moje życie zmieni się o 360 stopni i zamieni w koszmar, który pozostanie ze mną do końca życia. Był 27 marca 1996 roku. Mama była w ciąży. Niosła siatki z zakupami i trzymała mnie za rękę. Nie zdołała mnie jednak utrzymać i wbiegłem na drogę. Na niej nagle pojawił się samochód, którego kierowca jechał z bardzo dużą szybkością. Prędkość z jaką się poruszał nie była dostosowana do panujących warunków i ograniczeń. Z wielkim impetem wjechał we mnie i uderzył z prawej strony. Siła uderzenia była tak duża, że znalazłem się w rowie. Straciłem przytomność. Mogłem nie przeżyć. Trafiłem do szpitala w Wejherowie, a lekarze na początku nie dawali mi dużych szans na przeżycie. Niemniej jednak z wielkim poświęceniem walczyli o moje życie i robili wszystko, żebym z tego wyszedł. Na oddziale Intensywnej Terapii utrzymywano mnie w stanie śpiączki farmakologicznej. Następnie przeniesiono mnie na oddział Chirurgii Dziecięcej. Tam poddawany byłem dalszemu leczeniu. Wstępna diagnoza była jak wyrok, mogłem zostać roślinką i całe życie spędzić w łóżku, będąc całkowicie uzależniony od innych. Miałem przecież zmiażdżone płuca oraz otwarte złamanie kończyny dolnej prawej. Cały czas lekarze kontrolowali mój mózg. Mijały kolejne miesiące, a ja cały czas przebywałem w szpitalu. Ruszałem oczami, ale nikogo nie poznawałem. Lekarz prowadzący powiedział mojej mamie, żeby martwiła się o moją głowę i rękę, która w dalszym ciągu była sina. Miałem dwa krwiaki w głębokich strukturach mózgu z towarzyszącym zawałem w ich okolicy. Jeden z krwiaków był usytuowany w bardzo głębokich partiach mózgu i nie dało się go zoperować, więc lekarze czekali, żeby się wchłonął. Z tego powodu powstała u mnie spastyczność prawej części ciała, która towarzyszy mi do dnia dzisiejszego, znacznie utrudnia mi normalne funkcjonowanie i pozbawia wielu szans, które mają moi rówieśnicy. Po wyjściu ze szpitala musiałem wszystkiego uczyć się praktycznie od nowa. Potem miałem jeszcze 7 poważnych operacji: 4 na kończynę górną oraz 3 na dolną (skracanie kości, przenoszenie ścięgien i ich wydłużanie w obrębie prawej ręki, zespajanie kości kończyn za pomocą gwoździ). Zdiagnozowano u mnie niedowład połowiczny prawostronny. W 2017 roku dwukrotnie miałem wstrzykniętą botulinę w stopę oraz w nadgarstek. Cały czas od wypadku samochodowego się rehabilituję i toczę nierówną walkę z chorobą. Mimo tak trudnej sytuacji, nie poddałem się i udało mi się skończyć studia magisterskie. Niestety z powodu prawostronnej spastyczności (niedowład w kończynie górnej prawej , która nie jest sprawna, a palce cały czas są zaciśnięte oraz w prawej kończynie dolnej, w której palce również się zaciskają, co sprawia, że kuleję), nie mogę znaleźć pracy, mimo, że posiadam odpowiednie kwalifikacje, a mój umysł jest w pełni sprawny. Nie posiadam też środków finansowych, żeby opłacić serię kosztownych zabiegów, które zapewne umożliwiłyby mi powrót do normalnego życia (pochodzę z biednej wiejskiej rodziny, utrzymywaliśmy się tylko z pensji mamy, gdyż tata nas zostawił, gdy byłem 6-letnim dzieckiem i nie płacił alimentów). Podanie komórek macierzystych to dla mnie ostatnia deska ratunku, żebym w końcu mógł żyć normalnie, gdyż do tej pory, mimo że mam 30 lat nie było mi to dane i byłem tylko pośmiewiskiem dla innych oraz budziłem w nich litość - nic poza tym. Całe moje dotychczasowe życie to koszmar i brak jakichkolwiek perspektyw na normalność, której w moim życiu nie było mi dane doświadczyć. Łączny koszt leczenia za pomocą komórek macierzystych wynosi minimum 300 tysięcy złotych, a ja o takiej kwocie mogę tylko pomarzyć. Wiem, że jest wielu wspaniałych ludzi, dla których nie jest obojętny los ludzi takich jak ja, więc może ktoś zainteresuje się moją chorobą i wesprze mnie w powrocie do normalnego życia. Słyszałem, że pomogliście Państwo wielu osobom, dlatego pozwoliłem sobie poprosić Was o pomoc. Mam nadzieję, że się uda, w końcu nadzieją umiera ostatnia.

28 403,00 zł ( 14.31% )
Still needed: 170 001,00 zł
Zosia Buśko
Urgent!
Zosia Buśko , 2 years old

PILNE❗️Błagamy, pomóżcie nam uratować naszą, malutką Zosię❗️

Od momentu, w którym usłyszeliśmy diagnozę, każdego dnia błagamy, by nasze dziecko nie cierpiało, by nie było bólu i łez, by Zosieńka miała normalne dzieciństwo. Modlimy się o zdrowie... Zosia jest bardzo żywym, ciekawym świata dzieckiem. Wszędzie jest jej pełno. W lipcu 2023 roku miała niespełna 16 miesięcy i złapała Campylobacter. W związku z tym lekarz pediatra zleciła różne badania. W USG brzuszka widoczny był guz na prawym nadnerczu. Poczuliśmy strach. W tym samym czasie Zosi ukochany dziadzio zachorował na nowotwór, po niespełna miesiącu walki odszedł. Wówczas był to dla nas najtrudniejszy czas w życiu. Po otrzymaniu wyników USG Zosi, zostaliśmy pilnie skierowani do szpitala klinicznego w Poznaniu. PODEJRZEWAJĄ NOWOTWÓR! Nasze życie się posypało. W szpitalu wykonali Zosi szereg przeróżnych badań. Nadszedł czas operacji i wyczekiwania na wynik histopatologii guza oraz wynik trepanobiopsji. Kiedy córka doszła do siebie, wróciliśmy na oddział, by wykonać kolejny szereg badań – tomograf, rezonans i scyntygrafię. W dzień, w którym przyszły wyniki byliśmy na kontroli w poradni onkologicznej w Poznaniu. Po rozmowie z lekarzami, spełnił się jeden z najgorszych scenariuszy. Diagnoza to NOWOTWÓR ZŁOŚLIWY- NEUROBLASTOMA IV STOPNIA Z PRZERZUTAMI DO SZPIKU. Niestety ten nowotwór charakteryzuje się wysoką śmiertelnością, atakuje tych najmłodszych, tych najbardziej bezbronnych. Rozpoczęliśmy natychmiast leczenie. Zosia dostała bardzo silną chemioterapię, która trwała 8 cykli, po czym zostały zlecone kolejne badania: tomograf, rezonans i trepanobiopsja. Przed drugimi urodzinami Zosi otrzymaliśmy wymarzony prezent – Mamy to – Zosia jest czysta! Jednak nasza radość nie trwała długo. Po konsultacji z konsultantem krajowym trzeba było zrobić po raz kolejny badanie histopatologiczne i badanie PET. To nie koniec leczenia, czekała nas następna chemioterapia i kolejna nierówna walka! Zosia została zakwalifikowana do autoprzeszczepu. Obecnie jesteśmy po pobraniu komórek macierzystych i lada dzień jedziemy do szpitala na oddział transplantacji szpiku kostnego na MEGA CHEMIĘ, a następnie przeszczep… Ile to malutkie dwuletnie dziecko może wytrzymać? Walczy dzielnie już rok, a przed nami jeszcze radioterapia, immunoterapia i kto wie co jeszcze? Nie wiemy, co nas czeka za tydzień, za miesiąc, za rok. Na ten moment leczymy się w Polsce. Jeśli będzie taka potrzeba, będziemy zmuszeni do korzystania z konsultacji i terapii w innych krajach. Neuroblastoma charakteryzuje się wysokim prawdopodobieństwem nawrotu, wtedy atakuje ze zdwojoną siłą. Bardzo obiecujące wyniki przynosi między innymi terapia przeciwko wznowie nowotworu dostępna w USA. Niestety koszt jednej dawki przekracza milion złotych. Nie wiemy jeszcze, jak dużych środków będzie potrzebować nasza córeczka. Jako rodzice staramy się zrobić wszystko, by nasza Zosieńka wróciła do zdrowia. Z całego serca prosimy o pomoc. Błagamy, pomóżcie nam uratować naszą, malutką Zosię. Gosia i Artur, rodzice Zosi LICYTACJE DLA ZOSIEŃKI –> KLIK  

152 195,00 zł ( 14.3% )
Still needed: 911 634,00 zł
Kornelia Kalisz
Kornelia Kalisz , 13 years old

Kornelia walczy z nieprzewidywalną chorobą! Pomocy!

Moja córka Kornelia ma 12 lat. Niestety nie może beztrosko myśleć o realizacji marzeń i planów na przyszłość… Mierzy się z okropnym, nieprzewidywalnym przeciwnikiem – miastenią. Jest to autoimmunologiczna choroba, która charakteryzuje się nadmierną męczliwością mięśni. Wszystko zaczęło się w zeszłym roku. Kornelii opadła powieka. Byłam strasznie zaniepokojona. Po wielu wizytach u lekarzy, w końcu padło podejrzenie miastenii. Pobyt w szpitalu i wykonany rezonans nie dały jednak potwierdzenia diagnozy. W październiku 2022 córka złamała rękę. Na tyle poważnie, że konieczne było przeprowadzenie operacji pod narkozą. Niestety, to pogłębiło u Kornelii objawy. Powieka opadała jeszcze bardziej, a męczliwość była coraz większa. W końcu w styczniu 2023 miastenia została potwierdzona. Okazało się, że córka ma też powiększoną grasicę. Lekarze jednak dalej szukają najlepszego podejścia do leczenia Kornelii. Konieczna jest dalsza, pogłębiona diagnostyka. Jesteśmy pod opieką oddziału Chorób Mięśniowych Rzadkich w Warszawie. Jednak w razie nagłego pogorszenia stanu córki muszę z nią jeździć do Lublina. A to ponad 100 kilometrów od naszego miejsca zamieszkania. Bliżej nie ma lekarzy dziecięcych leczących miastenię.  Przebieg kliniczny miastenii wyróżnia się dużą zmiennością objawów. Pogorszenie stanu zdrowia pacjenta mogą powodować: stres, infekcje, zaburzenia hormonalne i niektóre leki. Czasami zmiana następuje bez wyraźnej przyczyny. Tak duża labilność występowania objawów sprawia, że planowanie terapii na dłużej, niż kilka miesięcy jest wręcz niemożliwe.  Każdorazowe pogorszenie jest więc wskazaniem do konsultacji u neurologa i zmiany w leczeniu. Kornelię czeka trudna walka o zdrowie. Cała masa wizyt, badań, leków i rehabilitacji. To wszystko generuje ogromne koszty! Moja córka lubi rysować, malować i śpiewać. Kocha zwierzęta i marzy o zostaniu weterynarzem. Bardzo proszę, pomóżcie jej walce z chorobą! Żeby nie przeszkodziła jej w realizacji marzeń. Miastenia to nieprzewidywana choroba i u każdego pacjenta wygląda inaczej. Nie wiemy tak naprawdę, co czeka nas dalej. Proszę, bądźcie z Kornelią! Małgorzata, mama

1 522,00 zł ( 14.3% )
Still needed: 9 117,00 zł
Ivanna Zehrnovaia
Ivanna Zehrnovaia , 58 years old

Tragiczny wypadek prawie zabił moją mamę! POMÓŻ!

Mawia się, że nieszczęścia chodzą parami. To zdanie niestety znajduje swoje odzwierciedlenie w sytuacji mojej rodziny… Rok temu zmarł mój tata i zostałam sama z mamą. Było nam bardzo trudno, obie ciężko pracowałyśmy, aby z najniższej krajowej utrzymać wspólne mieszkanie. Kiedy myślałyśmy, że gorzej już być nie może – zdarzył się straszny wypadek! Moja mama wracała do domu z pracy po drugiej zmianie, kiedy nagle została potrącona przez autobus! Było to dokładnie 3 lutego 2024 roku, nigdy nie zapomnę tej daty. Jej stan był tragiczny, musiała szybko przejść dwie poważne operacje mózgu. Od tego okropnego momentu przez długi czas przebywała w śpiączce na oddziale intensywnej terapii.  Lekarze od początku mówili jasno, że muszę być przygotowana na najgorsze. Ja jednak nie mogłam tego dopuścić do siebie. Bardzo wierzyłam i nadal wierzę, że mama z tego wyjdzie. Przecież tylko ona mi została… Codziennie przyjeżdżałam do mamy, trzymałam ją za rękę i błagałam, aby nie zostawiała mnie samej. Zdarzył się cud! 11 lutego mama zaczęła otwierać oczy i delikatnie poruszać nogą, którą również musiała mieć zoperowaną po wypadku. Byłam taka szczęśliwa! W końcu zauważyłam poprawę. Następnego dnia nawet udało mi się z nią porozumieć. Co prawda mama na zadane pytanie odpowiadała zaledwie mrugnięciem oczami, ale dla mnie to było i tak już wiele! Jest poprawa, lecz po wypadku i przeprowadzonych operacjach na mózgu okazało się, że wystąpił paraliż lewej strony ciała. Na domiar złego mama nie miała podpisanej umowy o pracę, co skutkuje tym, że nie jest ubezpieczona. W szpitalu zostałam poinformowana, że będę musiała ponieść koszty leczenia, operacji i pobytu, a dzienny koszt to kwota 2800 zł!  Nie jestem w stanie udźwignąć tak ogromnego ciężaru finansowego samodzielnie. Nawet nie wiem, jak długo mama jeszcze będzie musiała przebywać w szpitalu. Obecnie leży na oddziale chirurgii, ponieważ niedługo będzie musiała przejść kolejną operację nogi. Najważniejsze jest dla mnie to, że powoli wraca do zdrowia. Została mi tylko ona, dlatego walczę każdego dnia o jej lepsze jutro. Proszę was wszystkich, którzy czytacie tę zbiórkę, o pomoc! Potrzeba niewiele, aby zmienić jej życie na lepsze! Julia, córka Iwony

7 600,00 zł ( 14.28% )
Still needed: 45 592,00 zł
Krzysztof Jabłoński
Krzysztof Jabłoński , 49 years old

Marzę, żeby mój brat się wybudził! Pomoc dla Krzyśka!

Mój brat Krzysiu to dobry człowiek. Od zawsze pozytywnie nastawiony do życia, starający się widzieć dobre strony każdej sytuacji. Chciał spełnić swoje marzenia, dlatego wyjechał do Holandii do pracy, by zarobić trochę pieniędzy na ich spełnienie. Zamiast spełniania marzeń wydarzyła się jednak ogromna tragedia! W trakcie spaceru został potrącony przez rozpędzony samochód!  Brat doznał bardzo ciężkich obrażeń ciała. Trzeba było ratować jego życie! Był reanimowany, a później zabrany do szpitala. Na miejscu okazało się, że Krzysztof ma złamane obie nogi, obojczyk, mostek… Do dzisiaj przeszedł już kilkanaście operacji, a w planach jest kolejna. Najgorsze jest to, że z Krzysiem nie ma kontaktu. Jest w śpiączce i wszyscy czekamy tylko na to, by się wybudził. To bardzo ważne, ponieważ po wylewie w jego mózgu nadal zostały śladowe ilości krwi. Dopiero po wybudzeniu, lekarze będą mogli ocenić stan Krzyśka i wyznaczyć dalszą drogę leczenia. Póki co każą mi czekać, a ja tak bardzo się o niego boję. Chciałabym widzieć, jak na mnie patrzy, jak do mnie mówi… Marzę o tym, żeby mógł zatańczyć na 50. rocznicy ślubu naszych kochanych rodziców. Wiem, że to odległe marzenia, ale wierzę w ich spełnienie.  Krzysiek powtarzał nam zawsze, że wszystko się ułoży. Chciałabym powiedzieć jak on, że „wszystko będzie dobrze”. Ale boję się, że nie będę w stanie zapłacić za jego rehabilitację, za sprowadzenie go do kraju, gdy będzie to możliwe. Dlatego bardzo proszę o pomoc dla mojego brata! Bez Was to się po prostu nie uda! Katarzyna, siostra

28 543,00 zł ( 14.28% )
Still needed: 171 245,00 zł
Zosia Chajdiak
1 day left
Zosia Chajdiak , 22 months old

Mamy jedno marzenie – żeby Zosia usłyszała nasz głos!

Nasza córeczka jest taka malutka, a już mierzy się z wielkimi kłopotami. Zosia urodziła się z poważną wadą – niedosłuchem odbiorczym. Nasze największe marzenie to, aby nasze dziecko usłyszało wypowiadane przez nas słowa „kocham Cię”. Pomocy! Już w trakcie ciąży rozpoczęły się rozmaite badania córki. Na szczęście wykluczono cytomegalię. Chorobę, która jest najczęstszą przyczyną postępującej utraty słuchu. Po narodzinach kontynuowaliśmy diagnostykę, wydając na nią każdą złotówkę. Zrobimy wszystko, by zapewnić córce jak największe szanse na sprawną przyszłość! Zosia potrzebuje rehabilitacji. Pomocy ze strony surdolopedy. Przed nami wiele wysiłku, aby córeczka mogła się prawidłowo rozwijać. Jest to dla nas nowy temat, wszystkiego dopiero się uczymy. Niestety wiemy już, że niedosłuch odbiorczy nie jest wyleczalny, można go jednak "reperować". Pomocne są szczególnie aparaty słuchowe. Kosztują one jednak krocie.  Zosia to bardzo pogodne dziecko i każdego dnia uśmiechając się, pokazuje, jak bardzo jest szczęśliwa. Obecnie słyszy szumy, tak jakby nurkowała pod wodą. Ale walczymy o to, żeby kiedyś usłyszała też nas. Niestety, jest nam bardzo ciężko sobie poradzić. Dzieci z niedosłuchem dostają bardzo niski zasiłek pielęgnacyjny. Bardzo prosimy nawet o symboliczną złotówkę. Dla kogoś to nic, a dla Zosieńki to tak wiele. Z góry pragniemy podziękować każdemu, kto dołożył swoją cegiełkę dla naszej cudownej córki. Dobro zawsze wraca! Rodzice Szacunkowa kwota zbiórki

3 039,00 zł ( 14.28% )
Still needed: 18 238,00 zł
Julia Ochterska
Julia Ochterska , 7 years old

❗️Wyrwana z rąk śmierci, walczy o każdy dzień - pomóż Julce wygrać z nieludzkim bólem!

Nasze córeczki urodziły się miesiąc przed czasem. Julcia praktycznie nie żyła. Przyszła na świat w ciężkiej zamartwicy i nie oddychała. Lekarze cudem przywrócili jej bicie serca... Po 5 dniach otrzymaliśmy telefon, aby przyjechać i się z nią pożegnać. Nasze serca pękły... Tak zaczęła się nasza walka, która trwa do dziś... Walka o to każdy dzień życia maleństwa wyrwanego z rąk śmierci. Julcia nie siedzi samodzielnie, nie czworakuje, ani nie chodzi... Do tego doszły nam problemy z biodrami. Operacja musi odbyć się jak najszybciej! Inaczej Julcia skazana będzie na ciągłe cierpienie... Nie mogę już dłużej patrzeć na jej ból! Pomocy... Siostra bliźniaczka Julci, Polcia, urodziła się zdrowa. Julka nie miała tyle szczęścia... Myślałam, że umrze. Jej stan był tragiczny. Małe, bezbronne życie wisiało na włosku i w każdej chwili miało się skończyć. Przez kilka kolejnych tygodni balansowaliśmy z naszą córeczką na granicy, za którą czeka śmierć. Lekarze nie dawali jej żadnych szans na przeżycie. Po 50 dobach wyszliśmy ze szpitala prosto do hospicjum Gajusz. Lekarze określili jej stan jako paliatywny, hospicyjny. My się jednak nie poddawaliśmy. Skutki zamartwicy i niedotlenienia sprawiły, że Julka będzie do końca życia niepełnosprawna. Z każdym miesiącem dystans między dziewczynkami niestety się powiększa. Pola jest świetną terapeutką dla swojej o minutę starszej siostry i świata poza nią nie widzi. Wspólnymi zabawami motywuje Julkę do podejmowania wysiłku i jak najlepszego rozwoju. Niestety to jednak za mało... Chore ciało Julki jest jej najgorszym wrogiem... Córeczka ma Mózgowe Porażenie Dziecięce, sama nie siedzi, nie porusza się na czworakach, nie chodzi... Pola tymczasem skacze i biega, przemierzając świat na własnych nóżkach. Julcia jest zależna od naszej pomocy i wymaga specjalistycznej opieki... Do wszystkich dolegliwości córeczki doszły problemy z biodrami. Niestety podwichnięte biodra sprawiają Julci straszny ból! Operacja musi się odbyć jak najszybciej, by nie narażać Julci na dłuższe cierpienie... Bez niej nie ma szans, by Julcia zrobiła jakiekolwiek postępy. Po operacji konieczna będzie systematyczna rehabilitacja, którą zapewni nam instytut doktora Paley'a, w którym to Julcia ma przejść operację.  Niestety koszt operacji jest ogromny. Do tego dochodzi jeszcze koszt pobytu na miejscu w Warszawie. Na szczęście dzięki Wam już raz przekonaliśmy się, że dla ludzi o wielkich sercach nie ma rzeczy niemożliwych! Pierwsza zbiórka dla Julci zakończyła się sukcesem. Dziś bardzo wierzymy w to, że i tym razem pasek na zbiórce naszej córeczki zazieleni się dobrocią. Bardzo prosimy o pomoc, aby zaoszczędzić bólu naszemu maleństwu... Rodzice Julii 

25 030,00 zł ( 14.27% )
Still needed: 150 355,00 zł
Jarosław Laskowski
Jarosław Laskowski , 41 years old

Straciłem nogi, nie chcę stracić nadziei! Pomożesz mi wrócić do życia?

Wiele lat pracowałem poza granicami Polski. Stany, Niemcy, nie sądziłem, że wrócę do kraju i znów zamieszkam w domu rodzinnym. W dużym skrócie było tak: pewnego dnia się obudziłem i nie miałem obu nóg... Musiałem nauczyć się żyć, na nowo! To nie był zły sen.  Wróciłem do domu jako niepełnosprawny. Musiałem nauczyć się funkcjonować, do dziś uczę się jak wykonywać wszystko samodzielnie. Nie chciałbym, żeby musiała opiekować się mną moja mama lub jakaś obca osoba...  Nie mogę pracować, nie mogę się utrzymywać. Dostałem wsparcie w wysokości 500 złotych miesięcznie. Jechałem do urzędu na zwykłym wózku inwalidzkim. Wtedy uświadomiłem sobie, że moje miasto i okolica są niedostosowane dla osób niepełnosprawnych. Jest wiele podjazdów, ale na wózki dla dzieci.  Gdy tylko próbowałem odważniej poruszać się po swojej okolicy, lądowałem na ziemi, robiłem sobie krzywdę. Nie jestem już tak odważny po kilku koniecznych wizytach u lekarza i opatrunkach. Oczywiście, mam protezy, ale one również nie są dostosowane do długich dystansów. Obcierają moje nogi i nie są tak stabilne...  Jak zatem dostać się do świata? Do sklepu? Do lekarza? Do urzędu? Do ludzi?  Chciałbym mimo wszystko móc dalej żyć. Funkcjonować, być samodzielnym i nie musieć zamykać się w domu. Moich nóg nie odzyskam, ale może odzyskam ‚‚życie". Pomocą byłby wózek elektryczny.  Dzięki niemu mógłbym bezpiecznie poruszać się po ulicach, mógłbym dostać się wszędzie tam, gdzie bym tego potrzebował. Niestety, wózek pozostaje jedynie odległym marzeniem. Jego koszt przekracza, a nawet zupełnie odbiega od moich możliwości.  Nie jest to dla mnie łatwe i bardzo długo zbierałem się do decyzji napisania do fundacji. Z każdym dniem upewniam się, że żeby móc dalej, w miarę normalnie żyć, muszę uzbierać środki na wózek elektryczny.  Proszę, jeśli możesz podzielić się ze mną swoim sercem, wpłacić nawet drobną kwotę, będę Ci ogromnie wdzięczny! I nie będzie przesadą, gdy napiszę, że odmienisz moje życie! Jarek       

1 607,00 zł ( 14.25% )
Still needed: 9 670,00 zł
Jolanta Lembryk
6:46:32  left
Jolanta Lembryk , 60 years old

Uratuj moją mamę! Ona dość już wycierpiała... Musimy pilnie powstrzymać chorobę!

Walczę o życie najważniejszej dla mnie osoby na świecie – mojej mamy Joli! Jej mięśnie umierają… Bezlitosna choroba odbiera jej sprawność i kradnie życie. Bardzo proszę o pomoc! Jeśli tak jak ja kochasz swoją mamę, jeśli zrobiłbyś wszystko, by ją ocalić – pomóż nam… Mam na imię Żaneta. Moja mama, Jola, jest najlepszym człowiekiem, jakiego znam… Zawsze życzliwa, pełna ciepła, o wielkim sercu, zrobiłaby wszystko dla innych… To cudowna mama i wspaniała przyjaciółka. Niestety jest też ciężko chora. To niesprawiedliwe, że takich dobrych ludzi spotykają tak straszne tragedie... Moja mama walczy z chorobą już 40 lat. Wszystko zaczęło się długo przed moim urodzeniem… Pierwsze niepokojące objawy pojawiły się, gdy mama była jeszcze nastolatką. Miała 15 lat, gdy zaczęła mieć problemy z chodzeniem. Zamiast biegać, tańczyć, zwiedzać świat, powoli traciła sprawność… Nie umiała wchodzić po schodach, nogi odmawiały posłuszeństwa, a mięśnie były coraz słabsze. Długo nikt nie wiedział, co jest mamie. Diagnoza przyszła później, a wraz z nią rozpacz i strach. Będąc na progu swojej dorosłości, mama dowiedziała się, że ma dystrofię mięśniową. Jej mięśnie słabną, a następnie umierają… Mama walczyła z chorobą z całych sił. W jej życie na stałe wpisała się rehabilitacja, wizyty u specjalistów, pobyty w szpitalu… Mama nie dawała sobie taryfy ulgowej. Starała się żyć normalnie, uczyła się, pracowała, urodziła mnie… Ja na szczęście jestem zdrowa. Przez lata choroba jednak bardzo postępowała, odbierając mamie siły i robiąc z niej osobę niepełnosprawną. Mama porusza się już tylko na wózku, ma słabe ręce, w większości czynności wymaga pomocy innych. Dla osoby zdrowej niczym jest zrobienie sobie kawy, uczesanie się, nakrycie do stołu, pójście po zakupy, wykąpanie się… To czynności, o których się nawet nie myśli, robi się je automatycznie i samodzielnie. W przypadku mojej mamy jest to niemożliwe. Rehabilitacja jest jedynym sposobem, by zanik mięśni nie postępował. Niestety mimo intensywnych i regularnych ćwiczeń stan mamy przez lata tylko się pogarszał… Straszne jest to, że nie ma skutecznego lekarstwa na tę chorobę, która w dalszym ciągu się pogłębia… Jest jednak niestandardowa metoda - terapia komórkami macierzystymi. Mamie przeszczepi się komórki macierzyste, które mają odbudować to, co zabiła choroba! Pokładam w tym leczeniu ogromną nadzieję. To jedyna metoda leczenia, która może zatrzymać postępujące objawy choroby, a nawet sprawić, że mama odzyska siły. Moja mama jest dla mnie najważniejszą osobą na świecie i zrobiłabym wszystko, żeby tylko była zdrowa. Bardzo proszę o pomoc. Mama powinna mieć wykonane pięć podań, a to koszt ponad 70 tys. złotych. To pieniądze, których nie mam i nigdy mieć nie będę. Błagam, pomóż! Mama już dość wycierpiała i zasługuje na godne życie! W imieniu swoim i mamy bardzo dziękujemy też wszystkim za dotychczasowe wsparcie, za wpłaty i pozytywne komentarze. To wspaniałe, że tyle osób pomaga i że jest tyle ludzi o dobrych sercach na świecie... Że Ty jesteś wśród nich.

10 451,00 zł ( 14.23% )
Still needed: 62 953,00 zł