Wypadek z dzieciństwa prześladuje mnie całe życie! Proszę, pomóż mi!
Witam serdecznie Mam na imię Kajetan, a oto moja bardzo smutna historia, która na zawsze zmieniła moje życie i pozbawiła mnie tego, co dla moich rówieśników jest zwykłe i normalne... Wszystko zaczęło się tego feralnego dnia, gdy jak co dzień wracałem z mamą do domu. Miałem wtedy zaledwie 4,5 roku i byłem ciekawym życia chłopcem. Nic nie wskazywało na to, że za chwilę moje życie zmieni się o 360 stopni i zamieni w koszmar, który pozostanie ze mną do końca życia. Był 27 marca 1996 roku. Mama była w ciąży. Niosła siatki z zakupami i trzymała mnie za rękę. Nie zdołała mnie jednak utrzymać i wbiegłem na drogę. Na niej nagle pojawił się samochód, którego kierowca jechał z bardzo dużą szybkością. Prędkość z jaką się poruszał nie była dostosowana do panujących warunków i ograniczeń. Z wielkim impetem wjechał we mnie i uderzył z prawej strony. Siła uderzenia była tak duża, że znalazłem się w rowie. Straciłem przytomność. Mogłem nie przeżyć. Trafiłem do szpitala w Wejherowie, a lekarze na początku nie dawali mi dużych szans na przeżycie. Niemniej jednak z wielkim poświęceniem walczyli o moje życie i robili wszystko, żebym z tego wyszedł. Na oddziale Intensywnej Terapii utrzymywano mnie w stanie śpiączki farmakologicznej. Następnie przeniesiono mnie na oddział Chirurgii Dziecięcej. Tam poddawany byłem dalszemu leczeniu. Wstępna diagnoza była jak wyrok, mogłem zostać roślinką i całe życie spędzić w łóżku, będąc całkowicie uzależniony od innych. Miałem przecież zmiażdżone płuca oraz otwarte złamanie kończyny dolnej prawej. Cały czas lekarze kontrolowali mój mózg. Mijały kolejne miesiące, a ja cały czas przebywałem w szpitalu. Ruszałem oczami, ale nikogo nie poznawałem. Lekarz prowadzący powiedział mojej mamie, żeby martwiła się o moją głowę i rękę, która w dalszym ciągu była sina. Miałem dwa krwiaki w głębokich strukturach mózgu z towarzyszącym zawałem w ich okolicy. Jeden z krwiaków był usytuowany w bardzo głębokich partiach mózgu i nie dało się go zoperować, więc lekarze czekali, żeby się wchłonął. Z tego powodu powstała u mnie spastyczność prawej części ciała, która towarzyszy mi do dnia dzisiejszego, znacznie utrudnia mi normalne funkcjonowanie i pozbawia wielu szans, które mają moi rówieśnicy. Po wyjściu ze szpitala musiałem wszystkiego uczyć się praktycznie od nowa. Potem miałem jeszcze 7 poważnych operacji: 4 na kończynę górną oraz 3 na dolną (skracanie kości, przenoszenie ścięgien i ich wydłużanie w obrębie prawej ręki, zespajanie kości kończyn za pomocą gwoździ). Zdiagnozowano u mnie niedowład połowiczny prawostronny. W 2017 roku dwukrotnie miałem wstrzykniętą botulinę w stopę oraz w nadgarstek. Cały czas od wypadku samochodowego się rehabilituję i toczę nierówną walkę z chorobą. Mimo tak trudnej sytuacji, nie poddałem się i udało mi się skończyć studia magisterskie. Niestety z powodu prawostronnej spastyczności (niedowład w kończynie górnej prawej , która nie jest sprawna, a palce cały czas są zaciśnięte oraz w prawej kończynie dolnej, w której palce również się zaciskają, co sprawia, że kuleję), nie mogę znaleźć pracy, mimo, że posiadam odpowiednie kwalifikacje, a mój umysł jest w pełni sprawny. Nie posiadam też środków finansowych, żeby opłacić serię kosztownych zabiegów, które zapewne umożliwiłyby mi powrót do normalnego życia (pochodzę z biednej wiejskiej rodziny, utrzymywaliśmy się tylko z pensji mamy, gdyż tata nas zostawił, gdy byłem 6-letnim dzieckiem i nie płacił alimentów). Podanie komórek macierzystych to dla mnie ostatnia deska ratunku, żebym w końcu mógł żyć normalnie, gdyż do tej pory, mimo że mam 30 lat nie było mi to dane i byłem tylko pośmiewiskiem dla innych oraz budziłem w nich litość - nic poza tym. Całe moje dotychczasowe życie to koszmar i brak jakichkolwiek perspektyw na normalność, której w moim życiu nie było mi dane doświadczyć. Łączny koszt leczenia za pomocą komórek macierzystych wynosi minimum 300 tysięcy złotych, a ja o takiej kwocie mogę tylko pomarzyć. Wiem, że jest wielu wspaniałych ludzi, dla których nie jest obojętny los ludzi takich jak ja, więc może ktoś zainteresuje się moją chorobą i wesprze mnie w powrocie do normalnego życia. Słyszałem, że pomogliście Państwo wielu osobom, dlatego pozwoliłem sobie poprosić Was o pomoc. Mam nadzieję, że się uda, w końcu nadzieją umiera ostatnia.