Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Magdalena Kubiś
Urgent!
6 days left
Magdalena Kubiś , 49 years old

URGENT🚨 Cancer is not giving up❗️ A mother of four is fighting for her life!❗️

My name is Magda, and I am a happy mom of four wonderful children. Until recently, I was a working mom and loved sports. In January 2023, however, my life fell apart. Fate put me to fight with a deadly enemy - cervical cancer.  I vividly remember the day my life changed 180 degrees. While preparing for my fit boxing training, I felt tired and decided to stay home. I never returned to sports again.  In the days that followed, I developed strong HEMORRHAGES. At that time, I didn't realize they were symptoms of a deadly disease! It wasn't until I underwent numerous tests and examinations that I learned about the cancer diagnosis. It turned my whole life upside down.  Even though it was the worst time of my life, I never gave up. I love my life and have many plans for the future. It's only a matter of time before I realize them! I also have children whom I love deeply. All I need is money to continue my battle.  After many consultations, I have started treatment at the Integrative Medical Center in Zerniki Wroclawskie. The results were astonishing!  After only two weeks of therapy, the tumor and its lesions have significantly shrunk! I regained my energy and picked up where I left off with sports and my career. Unfortunately, because of my financial situation, I will have to stop the treatment for six months. My life's at risk again. Although cancer is not giving up, making me weaker every day, I stay positive and keep going!  Since oncothermia has been an effective treatment method in my case and didn't cause any side effects, I want to continue it. I can no longer afford it, though. For the sake of my family, please help me pay for the life-saving, non-refundable therapy!  Magda

9 447,00 zł ( 14.8% )
Still needed: 54 383,00 zł
Krzysztof Ozga
Krzysztof Ozga , 62 years old

Zawał zatrzymał życie Krzysztofa. Pomóż wrócić do dawnego życia!

Wiadomość o zawale taty wstrząsnęła całą naszą rodziną. Tak trudno pogodzić się z tym, że jedna z najbliższych ci osób, z którą jeszcze przed chwilą zwyczajnie rozmawiałeś, w jednej chwili stała się w 100% zależna od innych. Tata wciąż przebywa w śpiączce w szpitalu na oddziale intensywnej terapii. Czuwamy przy nim naprzemiennie. Wiemy, że w końcu się wybudzi. Wiemy też, że konieczna będzie intensywna rehabilitacja, by dać tacie możliwość, choć częściowego, powrotu do utraconej sprawności.  Niestety, ale do ośrodków, które realizują rehabilitację w ramach NFZ, tata nie zostanie zakwalifikowany. Wiadomość o tym była dla nas wstrząsem. Nie możemy nic  z tym zrobić... Pozostaje nam prywatna opieka, której koszt jest ogromny. Miesiąc pobytu w takim miejscu to około 20 tysięcy złotych miesięcznie! Bez Twojej pomocy nie jesteśmy w stanie udźwignąć takiego wydatku, a od tego zależy sprawność taty! Wiemy, że czekają nas miesiące walki, łez i przebijania granic. Jednak nasza miłość do taty jest większa. Razem damy radę. Proszę, pomóż nam! Anna córka, syn Adam i żona Barbara *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

18 888,00 zł ( 14.79% )
Still needed: 108 772,00 zł
Julia Pakulska
Julia Pakulska , 2 years old

Julcia chce wziąć sprawy we własne ręce – z Twoją pomocą da radę! Potrzebna operacja!

Zdarza Ci się czasami wstawać do pracy i wsypując kawę do kubka, narzekać na zbyt wczesną godzinę? Pomylić guziki w koszuli i ze złością zapinać je ponownie? Albo bazgrać bez celu długopisem w notesie podczas przedłużającego się zebrania i rozmyślać, jakiego to masz pecha? Pomyśl, że to cię nie dotyczy. Nie nabierasz kawy na łyżeczkę, nie zapinasz guzików, nie rysujesz kwiatków na marginesie terminarza. Bo nie masz chwytnych dłoni. Jeśli myślisz, że to Ty masz trudno, przyjrzyj się rączkom Julci – prawa wygięta, zbyt krótka, bez kciuka. Lewa z niedowładem, trudna do oceny. A teraz popatrz w jej radosne, ufne oczka. I podaruj jej swoje problemy: kawę na łyżeczce, pomylone o poranku guziki, esy-floresy w zeszycie. Julcia i jej mama przyjmą je z wdzięcznością. Juleczka jest wyczekanym cudem – już w ciąży było jasne, że życie postawi przed maleńką wielkie trudności, w zamian dając jej wrodzony optymizm, ciekawość świata i mamę, która kocha ją ponad wszystko. Gdyby mogła, oddałaby jej własne dłonie. Nie może. Dlatego prosi o pomoc Ciebie. Bo dla Julki jest nadzieja, wyceniona na setki tysięcy złotych. Po konsultacji w Paley European Institute w Warszawie wiem, że rączki malutkiej mogą być wystarczająco sprawne, aby mogła ona normalnie funkcjonować. Sama chwycić ciastko, pogłaskać kotka, zrobić „papa”, a potem nauczyć się pisać, obsługiwać klawiaturę. A potem – kto to wie – wynaleźć lekarstwo na raka? Polecieć na Marsa? Wszystko przed nią! Potrzeba tylko – i aż – zdrowych rączek. Cudowni lekarze z PEI przedstawil wieloetapowy plan leczenia – skomplikowany, bolesny, bardzo drogi – ale dający ogromne szanse. Najpierw Julcia musi przejść zabieg ulnaryzacji – kompleksowej rekonstrukcji stawu nadgarstkowego, z przywróceniem jego prawidłowego położenia, naprawą ścięgien, nerwów i naczyń krwionośnych. Po nim Juleczka spędzi kilka tygodni w gipsie, następnie czeka ją długa rehabilitacja, a potem kolejne zabiegi: polityzacja, czyli wytworzenie przeciwstawnego palca, który przejmie funkcję kciuka oraz rekonstrukcja kciuka lewego poprzez transfer ścięgna EIP oraz rekonstrukcję więzadła, następnie  przedłużanie przedramienia. To nie miesiące, a lata walki o sprawność – i to tylko prawej rączki, a przecież lewa również wymaga interwencji. Mama się nie podda i Julcia na pewno też nie – ale bez Ciebie na nic się zda ich heroizm. Bo poza wolą życia dziecka, determinacją mamy oraz zdolnościami lekarzy, potrzebne są jeszcze pieniądze. Na pierwszy etap leczenia potrzeba ponad 300 tys. złotych! 300 tysięcy to tyle, ilu mieszkańców mają Katowice. Tyle podpisów zebrano pod projektem ustawy o finansowaniu in vitro. Tyle słów liczy polski słownik. Tyle kosztuje nowy elektryczny SUV Mercedesa. I tyle złotówek potrzeba, aby Julcia mogła rozpocząć swoją drogę ku sprawności. Dorzucisz swoją? Patrycja, mama

46 940,00 zł ( 14.78% )
Still needed: 270 493,00 zł
Hania Matla
Hania Matla , 11 years old

Hania cierpi na bezlitosną BIAŁACZKĘ. Pomóż jej spełnić największe marzenie!

Każdy z nas chciałby żyć w bajkowym świecie. W świecie, w którym zło zawsze przegrywa, a dobro tryumfuje. W świecie, w którym każdą trudność jest się w stanie zwyciężyć, jeśli tylko dostatecznie silnie będzie się w to wierzyć. Niestety świat, w którym żyjemy, nie jest światem z bajki i zdarzają się złe rzeczy, na które po ludzku nie mamy wpływu. Taką rzeczą dla 10-letniej Hani była diagnoza ciężkiej choroby bezpośrednio zagrażającej jej życiu – ostrej białaczce limfoblastycznej. Dziewczynka od kilku lat zmaga się z chorobą i mimo trudności, które ją spotykają, daje się poznać jako osoba pełna niezwykłego ciepła, wrażliwości i uśmiechu. Jej wytrwałość i pozytywne podejście do życia stały się dla nas inspiracją od pierwszego spotkania, podczas którego dowiedzieliśmy się, jak wielkie talenty kryją się w tej małej istocie. Hania uwielbia tańczyć i śpiewać, a swój dar pożytkuje, będąc członkinią scholi. Jest bardzo wartościową i mądrą dziewczynką, która nosi w swoim malutkim i doświadczonym przez życie sercu Marzenie – wyjazd do magicznego świata Disneylandu. Wiemy, jak ważne jest posiadanie marzeń i dążenie do ich realizacji. Marzenia dają siłę oraz determinację. Pozwalają myśleć z uśmiechem o jutrze. Pomagają nam walczyć z trudnościami życia. Takiej magicznej siły płynącej ze spełniania marzeń potrzeba Hani. Niezapomniane chwile w bajkowym świecie pozwoliłby małej pasjonatce Disneya wierzyć w to, że warto marzyć. Aby rzeczywistość marzeń doszła do skutku, potrzebna jest ludzka dobroć i zainteresowanie. Dlatego jako wolontariusze Fundacji Mam Marzenie, prosimy Was o wsparcie, o połączenie się z nami w tej szlachetnej misji. Każda złotówka, która zostanie przekazana, każda dobra myśl, która będzie nam towarzyszyć, przyniesie uśmiech na twarzyczce Hani i pomoże jej poczuć się, jak prawdziwa księżniczka w krainie bajek. Krainie, w której warto marzyć. Prosimy Was o wsparcie i dziękujemy Wam za Wasze serca otwarte na pomoc, za Waszą życzliwość i gotowość do niesienia pomocy. Dzięki Waszej pomocy, możemy sprawić, że marzenie Hani o Disneylandzie stanie się rzeczywistością. wolontariusze Fundacji Mam Marzenie

1 100,00 zł ( 14.77% )
Still needed: 6 347,00 zł
Ola Pietruszka
Ola Pietruszka , 6 years old

Rozwój malutkiej dziewczynki zależy od każdej wpłaty!

Bycie samotnym rodzicem nie jest łatwe. Jeszcze trudniejsze jest wtedy, gdy jedno z trójki dzieci, które samotnie wychowuję - jest ciężko chore… Moja 4-letnia córeczka Ola choruje od urodzenia. Ma stwierdzoną padaczkę, leczy się neurologicznie. Przez to nie rozwija się tak, jak jej rówieśnicy. Wiem, że córeczka musi włożyć dużo więcej pracy, aby osiągnąć to, co niektórym dzieciom przychodzi z łatwością....  Jej leczenie i terapia odbywają się 400 kilometrów od naszego miejsca zamieszkania. To sprawia, że każdy wyjazd jest ogromną logistyczną wyprawą, ponieważ oprócz Oli mam jeszcze 2 dzieci, którymi w tym czasie ktoś musi się zająć. To wszystko powoli staje się zbyt ciężkie, abym mogła to samodzielnie unieść. Jednak widok efektów terapii, dodaje mi sił w walce o zdrowie mojej córeczki.  Dlatego z całego serca proszę o pomoc i wsparcie. Ostatnia faktura z apteki tylko za zakup leków i suplementów wyniosła blisko 1000 zł. Do tego dochodzą terapie, dojazdy… To zdecydowanie za dużo jak dla mnie, dlatego proszę z całego serca o pomoc. Sabina, mama Oli

3 766,00 zł ( 14.75% )
Still needed: 21 766,00 zł
Krzysztof Kupidura
5 days left
Krzysztof Kupidura , 30 years old

Ogromna cena samodzielności Krzyśka! Pomoc ponownie potrzebna!

Gdy pomoc nie przyjdzie na czas, konsekwencje nawet wydawać, by się mogło, błahej choroby, mogą doprowadzić do niepełnosprawności, która towarzyszyć będzie już do końca życia... Krzysztof miał 15 lat, kiedy zachorował na zwyczajną anginę. Choroba, którą przeszedł niemal każdy z nas, zazwyczaj mija po kilku dniach leczenia, jednak w przypadku tego mężczyzny zamieniła się w koszmar, który niestety trwa aż do dziś... Krzysztof miał 15 lat, kiedy trafił do szpitala, jednak nie wyszedł z niego już o własnych siłach. W wyniku niewłaściwego leczenia doszło do powikłań, a zwyczajny stan zapalny przeszedł płynnie w mononukleozę, która zbyt późno wykryta, spowodowała trwałe spustoszenie w centralnym układzie nerwowym. Krzysztof nie ma już szans na powrót do pełnej sprawności. Pozostały jedynie wspomnienia... Krzysztof ma jednak szansę być samodzielnym człowiekiem. Dzięki odpowiedniemu leczeniu, rehabilitacji, a także sprzętowi może naprawdę dzielnie stawiać czoła problemom dnia codziennego. Mimo tego, co go spotkało, wciąż nie przestaje mieć nadziei, wciąż się nie poddaje. Walczy o każdą umiejętność, która pozwoli mu czuć się samodzielnym człowiekiem.  Już raz dzięki Waszej pomocy Krzysztof mógł spełnić swoje marzenie o nowym aktywnym wózku inwalidzkim. Dziś ponownie prosi Was o pomoc. Konieczne jest kontynuowanie terapii, która pozwoli mu wciąż iść dalej. Każda złotówka będzie niezwykle ważna!       

7 059,00 zł ( 14.74% )
Still needed: 40 814,00 zł
Dorota Chiżyńska
Urgent!
Dorota Chiżyńska , 63 years old

CIERPIENIE Doroty nadal trwa... POMÓŻ wygrać walkę o CZAS...

Wasze wsparcie jest nieocenione. Bardzo dziękuję, że otworzyliście dla mnie swoje serca i dzięki Wam miałam możliwość odbycia zabiegów, które mogą pomóc mi wygrać walkę… Walkę o życie! Niestety nadal potrzebuję pomocy. Już raz udowodniliście, że niemożliwe staje się możliwe. Proszę, nie pozwólcie, by to światełko zgasło, by moja nadzieja umarła… Moja historia: W 2021 roku przeszłam na emeryturę. Liczyłam, że będzie to dla mnie piękny i spokojny czas. Niestety, nie zdążyłam się nim nacieszyć... Już po 4 miesiącach zdiagnozowano u mnie raka woreczka żółciowego z przerzutami do wątroby. W jednym momencie zniknęły wszystkie marzenia i plany, a zaczęła się walka o życie! Od tamtej pory większość czasu przeznaczam na wizyty w placówkach medycznych. W kwietniu 2021 roku rozpoczęłam leczenie chemioterapią, która w pierwszym etapie dała pozytywny efekt i kilka guzków się zmniejszyło. Niestety po kolejnych wlewach i wykonaniu badania obrazowego okazało się, że 2 guzki się znacznie powiększyły i konieczna będzie zmiana leczenia. Jednak najpierw zalecono mi wykonanie zabiegu brachyterapii, aby zmniejszyć lub zahamować wzrost guzów. Dzięki bliskim dowiedziałam się, że jest możliwość wykonania tego zabiegu, lecz niestety nie w Polsce. Nadzieję dawał wyjazd na leczenie do Niemiec. Po konsultacji z profesorem z kliniki w Magdeburgu uprzedzono mnie, że będzie potrzebne wykonanie dwóch lub trzech takich zabiegów, których kosztów nie byliśmy w stanie pokryć sami.  Niestety choroba nie odpuszczała i pojawiły się przerzuty również na płuca… Dzięki Waszej pomocy miałam możliwość odbyć zabiegi, które były szansą na pokonanie wroga. Niestety nie przyniosły oczekiwanych efektów. Potrzebowałam dwóch dodatkowych. Jestem już po jednym z nich, w najbliższym czasie odbędzie się również drugi. Między zabiegami stale poddaje się chemioterapii, która w ostatnim czasie została zmieniona. Chemia działa na guzki na płucach, niestety na te na wątrobie – już nie… I choć choroba wysysa ze mnie wszystkie siły, nie jest w stanie odebrać mi nadziei, że jeszcze kiedyś będzie dobrze. Jednak bez Waszej pomocy, może się to okazać niemożliwe… Czy znacie to uczucie, w którym w jednej chwili tracicie nadzieję na lepsze jutro, a zaraz potem pojawia się światełko w tunelu? Tak wygląda moja walka z chorobą i dana mi możliwość wyzdrowienia, której po prostu nie mogę zmarnować. Wiem, że to leczenie to dla mnie ogromna szansa. Na życie, na spędzenie wspaniałych lat z moimi najbliższymi. Chciałabym mieć szansę na realizację tego, co zaplanowałam. Dlatego też proszę o pomoc i wsparcie w zbiórce, mającej na celu sfinansowanie mojego leczenia. Z góry bardzo dziękuję! Dorota Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

12 009,00 zł ( 14.72% )
Still needed: 69 567,00 zł
Andrii Kokul
Andrii Kokul , 40 years old

Rosjanie zaminowali jego mieszkanie – zbieramy na protezę!

Zbieramy fundusze na pomoc ofierze wojny na Ukrainie. Adrieii ma 39 lat. Mieszka w Snihurivce, okręg Mikołajewski, niedaleko Chersonia. W latach 2019-2020 służył w ukraińskim wojsku. Wówczas został ranny w głowę.  Od tego czasu pracował jako budowlaniec. Mieszkał razem z mamą. Ojciec zmarł 10 lat temu. W 2022 r. Rosjanie zajęli całą Snihurivkę i okupowali ją przez kolejne 8 miesięcy. W mieszkaniu rodziny przebywali okupanci, a oni sami musieli uciec do znalezionego pustostanu. W trakcie wyzwolenia ich mieszkanie zostało trafione przez rakietę. Po wyzwoleniu chcieli odgruzować swój dom. Okazało się, że cały teren był zaminowany...  W wyniku wejścia na minę Andrii stracił lewą rękę i lewą nogę. W wybuchu zniszczona została cała reszta dobytku. Razem z mamą stracili wszystko, łącznie z dokumentami dotyczącymi służby w wojsku oraz dokumentację medyczną. Dopóki ich nie odtworzą, nie mogą skorzystać z pomocy ukraińskiego państwa. Są zdani na pomoc dobrych ludzi. Na miesięczne przeżycie mają we dwoje ok. 400 zł  emerytury mamy.  Andrii był wysokim i silnym mężczyzną, Teraz oprócz niepełnosprawności zmaga się z syndromem stresu pourazowego i jest zdany na opiekę 64-letniej mamy. Nie mają nic, nawet sprawnego wózka inwalidzkiego. Najważniejsze na tę chwilę dla Andrieja jest zachowanie nadziei i stanięcie na nogach o własnych siłach. Udało nam się skontaktować z zakładami ortopedycznymi, które zadeklarowały gotowość przygotowania protezy nogi dla Andrieja.  Niestety koszt to prawie 30 tysięcy zł. Wiąże się to również z kilkutygodniowym pobytem w Polsce. Dla rodziny, która wspiera Andrieja z Polski, jest to nieosiągalna kwota. Spróbujmy razem im pomóc.

4 206,00 zł ( 14.69% )
Still needed: 24 412,00 zł
Marlena Bulak
Marlena Bulak , 31 years old

Pomóż mi spełnić marzenie o dziecku.

Mam na imię Marlena. Mam 29 lat. Jestem kobietą zaradną, ambitną, pracowitą i szczęśliwą – tak widzą mnie osoby, które napotykam w swoim życiu. Rzeczywistość wygląda jednak inaczej. Każdy człowiek posiada własną definicję szczęścia. Dla mnie szczęściem jest rodzina. Marzyłam, by mieć trójkę dzieci, niestety jest to niemożliwe. Od osiągnięcia ,,dorosłości" cierpię na silne bóle podbrzusza, okropnie przechodzę miesiączki. W wieku 20 lat stwierdzono u mnie endometriozę, zespół policystycznych jajników oraz niedrożność jajowodów. Dla mnie ta diagnoza brzmiała jak wyrok – wyrok dożywotniego nieszczęścia. Każde z pojedynczych wymienionych schorzeń ma bardzo poważny wpływ na płodność. Mnie przytrafiły się wszystkie trzy. Nie poddałam się, chciałam za wszelką cenę walczyć o swoje szczęście. W 2014 roku poddałam się operacji zwalczającej endometriozę. Niestety koszmar powtórzył się w 2019 roku. Kolejna operacja, ból i łzy. Okazało się, że operacja wywołała komplikacje, które mogły doprowadzić do mojej śmierci. Miałam przetaczaną krew. Trzeci raz trafiłam na stół operacyjny. Podczas badań kontrolnych zdiagnozowano insulinooporność. W 2021 roku pojawił się promyk nadziei – dwie kreski na teście ciążowym. Nasze szczęście trwało 10 tygodni. Ciąża obumarła. Wraz z partnerem podjęliśmy leczenie w klinice w Poznaniu. Pięć inseminacji, decyzja o podjęciu się in vitro, stymulacja hormonalna, szereg bolesnych badań, zastrzyki każdego dnia, nieprzespane noce, utrata nadziei w końcu jest! Po piątym transferze wynik beta HCG wskazuje na ciążę. Tym razem szczęście trwało jeszcze krócej... 14 dni. Dzięki zbiórce, a dokładnie dobrym sercom ludzi, udało nam się wykonać kolejny, 6 transfer. Również nieudany. Promyk nadziei pojawił się, gdy po złym samopoczuciu wykonałam test i był pozytywny. Ciąża niestety obumarła. Dowiedzieliśmy się, że mój organizm odrzuca zarodki. Musimy wykonać kosztowne badania immunologiczne, wdrożyć leczenie, które może spowodować, że uda mi się zajść w ciążę i utrzymać ją naturalnie. Pragniemy walczyć dalej, jednak niestety już nas na to nie stać. Inseminacje, dwie pełne procedury in vitro, leki dojazdy kosztowały nas blisko 90 tysięcy złotych. Nie stać nas na kolejny kredyt dlatego, mimo że jest nam wstyd, musimy prosić o pomoc. Robimy to, ponieważ pragniemy zostać rodzicami. Z góry dziękuję za wszelkie wpłaty. Zachęcam także, do przekazywania 1.5% podczas rozliczania podatku. Marlena Kwota zbiórki jest szacunkowa

4 687,00 zł ( 14.68% )
Still needed: 27 228,00 zł