Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Wiktor Czubek
Wiktor Czubek , 4 years old

Przez ogromne trudy do lepszego jutra... Tylko z Twoją pomocą!

Nasz synek Wiktor przyszedł na świat 3 kwietnia 2020 roku z bardzo rzadką chorobą genetyczną, z którą będziemy walczyć do końca życie...  Zespół Allana-Herndona-Dudleya (AHDS) - ta choroba powoduje zaburzenia w rozwoju mózgu. Przyczynia się do niepełnosprawności intelektualnej i ruchowej. Schorzenie tworzy napięcia mięśni, padaczki i refluks żołądkowo-przełykowy.  Każde z tych objawów jest dla Wiktora jak i dla nas rodziców codzienną tragedią. Pierwsze niepokojące oznaki zauważyliśmy w trzecim miesiącu życia synka. Wtedy obawialiśmy się o jego rozwój. Wiktoś miał problem z leżeniem na brzuszku, z jedzeniem, był wiotki. Lekarze z początku nie widzieli nic niepokojącego w rozwoju Wiktorka. Niestety, do dziś odwiedzamy szpitale... Od piątego miesiąca życia rehabilitujemy Wiktora. Gdy miał 8 miesięcy jego kość udowa została złamana podczas ćwiczeń... Po tym wypadku musieliśmy na jakiś czas przerwać terapię. Obecnie kontynuujemy zajęcia fizjoterapii sześć razy w tygodniu. Wiktorek przyjmuje na stałe leki i jest pod wielospecjalistyczną opieką medyczną. Chcemy umożliwić synkowi w miarę sprawne funkcjonowanie w przyszłości, a szansą jest lek. Wikuś musi dostawać dziennie 3 tabletki, z uwagi na fakt, że opakowanie kosztuje 6000 złotych, a takie opakowanie zawiera 60 tabletek wartość comiesięcznego leczenia wynosi 9000 złotych! My, rodzice sami nie poradzimy sobie z tymi potężnymi kwotami. Chcemy zapewnić naszemu jedynemu dziecku dobre życie, dlatego apelujemy do Państwa o pomoc w zbieraniu środków. Wdzięczni rodzice ➡️ Licytacje dla Wiktorka

5 201,00 zł ( 14.94% )
Still needed: 29 608,00 zł
Krzysztof Rojek
Krzysztof Rojek , 45 years old

Podaruj Krzyśkowi szansę, aby na nowo mógł zawalczyć o swoją sprawność!

W sierpniu 2023 r., mój brat uległ bardzo nieszczęśliwemu wypadkowi! Krzysiek doznał poważnego urazu mózgowo-czaszkowego, z wylewami trzeciego stopnia!  Stan brata był krytyczny i natychmiast musiał zostać poddany operacji usunięcia kawałka czaszki, ze względu na ogromny obrzęk mózgu. Przez bardzo długi czas przebywał w śpiączce, aż w końcu, po paru miesiącach, udało się go wybudzić. Wszystko to działo się w Niemczech, gdzie Krzysiek czasami wyjeżdżał do pracy.  Choć lekarze nie dawali większych szans na odzyskanie sprawności, Krzysiek bardzo dzielnie walczył! Został objęty intensywną rehabilitacją i małymi kroczkami zaczął odbudowywać to, co zabrał mu uraz mózgu. Przy pomocy chodzika potrafił postawić swoje pierwsze kroki – to był prawdziwy cud, który zadziwił wszystkich lekarzy! Wypadek przyczynił się jednak do powstania afazji. Co gorsza, Krzysiek całkowicie zapomniał język niemiecki, więc komunikacja w zagranicznej placówce stawała się jeszcze bardzo trudna. Mimo tych przeciwności, Krzysiek się nie poddawał.  Pod koniec listopada przeszedł kolejną operację, w celu zamknięcia czaszki. Po operacji kontynuował fizjoterapię, jednak nie trwało to długo… Niestety z początkiem stycznia zachorował na Covid-19, który wywołał u niego atak padaczki i zapalenie płuc! Choroba i jej następstwa sprawiły, że Krzysiek został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej, a jego oddech wyznaczał respirator.  Znowu w życiu naszej rodziny pojawił się paniczny strach o życie Krzyśka! Na szczęście brat odzyskał przytomność, jednak choroba pozostawiła po sobie ogromne pokłosie! Dziś Krzysiek nie może funkcjonować bez rurki tracheostomijnej i co jest jeszcze gorsze, utracił wszystkie umiejętności, które wcześniej tak ciężko wypracował podczas rehabilitacji. Oznacza to jedno – walkę o sprawność trzeba zacząć od początku! Pragnę sprowadzić brata do Polski, do domu, gdzie będziemy mogli zapewnić mu pomoc i wsparcie. Jednocześnie pragniemy dać mu szansę, aby mógł na nowo walczyć o swoją sprawność. Prosimy, pomóżcie nam zapewnić środki, które pozwolą opłacić nie tylko transport Krzyśka, ale także jego rehabilitację i leczenie. Nasza rodzina nie dysponuje tak wielkimi oszczędnościami i znaleźliśmy się w bardzo trudnej sytuacji… Dziękujemy za każdy gest dobrego serca! Justyna, siostra

15 852,00 zł ( 14.9% )
Still needed: 90 531,00 zł
Agnieszka Brzeczek
Urgent!
Agnieszka Brzeczek , 38 years old

Guz mózgu zabiera Nadii mamę❗️Potrzebna pilna pomoc!

Najgorsza jest bezradność i strach nie o siebie a o moją małą córeczkę, która nie zrozumie, dlaczego mamy już nie ma! Jestem przerażona i chce żyć – żyć dla mojej córeczki, która ma dopiero 9 lat! Nie zasłużyła sobie na tragedię, którą chce wyrządzić  jej moja choroba!  Jest wciaż dla mnie szansa, choć z każdą wznową szansę mam coraz mniejsze, dlatego błagam Was o pomoc – dla siebie i dla mojej rodziny, którą kocham nad życie! Z piętnem nowotworu żyje od 2016 roku, kiedy to po silnym ataku padaczki przewieziono mnie do szpitala. Szybki rezonans pozwolił ustalić przyczynę. Straszną przyczynę – 6-centymetrowy guz w głowie! Ta informacja w tamtej chwili przerwała spokojne życie i zniszczyła wszystkie nasze plany. Moja córeczka miała wtedy zaledwie 2-latka. Każdy, kto jest rodzicem, wie, że nie sposób wyobrazić sobie większej rozpaczy, niż ta, którą czuje matka maleńkiego dziecka, na myśl o tym, że nie będzie mogła go wychować!  Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że choroba da się zdławić na 6 długich lat! Trafiłam na stół operacyjny, nie wiedząc, czy jeszcze kiedyś zobaczę moje dziecko. Operacja guza mózgu to jak praca przy rozbrajaniu bomby! Jakieś szanse są, ale ryzyko też jest i to potworne.  Tamta operacja okazała się wybawieniem – lekarze nadludzkim wysiłkiem wycięli całego guza z mojej głowy! Nie straciłam wzroku słuchu, ani mowy! Zyskałam za to kolejne lata z mężem i moją wspaniałą córeczką!  W lutym zeszłego roku stało się coś strasznego – znów osunęłam się na podłogę podczas silnego ataku padaczki! Kiedy doszłam do siebie, wszystkie złe wspomnienia wróciły, znów moje życie stanęło mi przed oczami! Co, jeśli tak jak poprzednio znów mam nowotwór w głowie? Tomograf i tym razem nie zostawił złudzeń! Guz mózgu wrócił i znów próbuje mnie zabić. Tak jak poprzednio operację przeprowadzono ekspresowo, ale informacje jakie przyszły nie były już takie dobre. Lekarz powiedział słowo, którego boi się każdy onkologiczny pacjent – WZNOWA! Dodatkowo poprzednio miałam drugi stopień – teraz jestem już w trzecim stadium!  Szanse za każdym razem spadają, ale ja mam dla kogo żyć! Mam wspaniałą rodzinę, której nie mogę zostawić! Moja córeczka ma w tej chwili 9 lat. Nie mogę dopuścić do sytuacji, w której będę bezradnie odchodziła na jej oczach! Nie zamierzam się poddawać i czekać na ostateczność – chcę walczyć!  Leczenie, które może pomóc mi przeżyć, które wzmocni mój organizm po chemio i radioterapii, jest bardzo drogie! Jeśli się go nie podejmę, nowotwór odrośnie i dokończy dzieła! Niestety lata chorowania obciążyły nasz domowy budżet. Nie stać mnie na to, by dalej walczyć – mam dużo sił, zaciekłości i woli przetrwania, ale nie mam pieniędzy, by uczepić się mojej właściwie ostatniej szansy! Z całego serca błagam Was jako matka – pomóżcie mi wygrać wojnę z nowotworem, pomóżcie mi zostać u boku Nadii – dziewczynki, która zasługuje na to, by mieć matkę! Aga

38 018,00 zł ( 14.89% )
Still needed: 217 302,00 zł
Dawid Faron
Dawid Faron , 7 years old

Jego choroba to potwór, który wszystko niszczy... Zatrzymaj go z nami!

Dawid urodził się 23 czerwca 2017 roku jako zdrowy chłopiec z 10 punktami w skali Apgar. Wszystko było dobrze do 7 miesięcy życia. Wtedy zaczęły się niepokojące objawy i walka o diagnozę!  Dawidek to nasz jedyny syn. Ma 6 lat i okrutną, nieuleczalną chorobę, która prowadzi do przedwczesnej śmierci — zanik mięśni, dystrofię Duchenne'a. Droga, jaką przeszliśmy od pierwszych objawów, aż po diagnozę była drogą przez mękę. Gdy nastąpił pierwszy atak padaczki, trafiliśmy do szpitala. Niestety, wtedy jeszcze nic nie było jasne. Po miesiącu sytuacja się powtórzyła, ale nadal powód był nieznany. EEG i rezonans magnetyczny głowy, niczego nie wykazały. Po charakterze napadów stwierdzono padaczkę nieokreśloną.  Nie jestem w stanie zliczyć ile badań, ilu specjalistów, szpitali i ośrodków odwiedziliśmy, żeby znaleźć odpowiedź.  Obecnie Dawidek ma wczesne wspomaganie rozwoju oraz kształcenie specjalne na okres przedszkolny. Uczęszcza na prywatną rehabilitację, bo tylko taka jest w naszej okolicy... Bierze leki, które mają za zadanie wzmacniać siłę mięśniową oraz opóźniają chorobę. Miesięczny koszt leczenia jest naprawdę duży.  Do tego dochodzą koszty suplementacji, która nie należy do najtańszych. Rehabilitacja także pochłania znaczną część finansów. Turnusy rehabilitacyjne niedługo zaczną być jedynie naszym marzeniem. My, jako rodzice Dawidka, nie jesteśmy w stanie sprostać wymaganiom choroby bez Waszej pomocy, bez pomocy dobrych ludzi. Wierzymy, że tacy istnieją, że uda nam się zatrzymać chorobę, że przechytrzymy potwora, który zżera mięśnie naszego syna. Im Dawidek będzie starszy, tym choroba będzie pochłaniała coraz to więcej pieniędzy. Bez Waszej pomocy nie uda nam się bronić przed wrogiem, przed okrutnymi skutkami dystrofii. Chcemy o niego walczyć. Chcemy, by nie cierpiał... Pomożecie Dawidkowi? Proszę. Rodzice  ➡️ Przyjaciele Dawidka

15 834,00 zł ( 14.88% )
Still needed: 90 549,00 zł
Piotr Zgórski
Piotr Zgórski , 46 years old

Nieprzytomnego Piotra znaleziono na ulicy! Pomóż ratować jego przyszłość!

Tak naprawdę nikt do końca nie wie, co się stało Piotrowi. Brata znaleziono, gdy leżał nieprzytomny na chodniku. Chwilę później przetransportowano go do szpitala. Informacja o tym była dla mnie szokiem. Bezsilność i brak odpowiedzi na tak wiele pytań, które zresztą do tej pory krążą w mojej głowie, jedynie spotęgowały moje przerażenie.  Piotra poddano szczegółowym badaniom. Tomografia komputerowa wykazała liczne złamania kości czaszki z wbiciem odłamków kostnych w mózgowie. Okazało się, że powstał duży krwiak i konieczna była jak najszybsza operacja. Sytuację udało się opanować, ale Piotr jeszcze przez długi czas przebywał na oddziale intensywnej terapii, a jego oddech musiał być wspomagany poprzez respirator. To wszystko było jak koszmar, z którego nie można się wybudzić. Dobre informacje chwilę później zastępował strach o to, co będzie jutro. Na szczęście Piotr przetrwał najtrudniejszy moment, odzyskał przytomność, zaczął nawiązywać z nami kontakt. Po czasie wykonano mu tracheotomię i założono rurkę PEG, umożliwiającą żywienie dojelitowe. Wkrótce później możliwe było rozpoczęcie intensywnej rehabilitacji.  Po miesięcznym pobycie w szpitalu brata przetransportowano do specjalistycznego ośrodka. Tylko dzięki regularnym ćwiczeniom i fachowej opiece Piotr może zawalczyć o choć częściowe odzyskanie sprawności. Koszt rehabilitacji jest ogromny, ale obiecałam, że będę walczyć o mojego brata. Brak pieniędzy nie może przekreślić jego szansy na lepsze jutro. Bardzo proszę o pomoc! Edyta - siostra Piotra

16 112,00 zł ( 14.84% )
Still needed: 92 399,00 zł
Amelia Chybowska
Amelia Chybowska , 8 years old

Czy było warto tak cierpieć? Spójrzcie sami! Potrzebne pieniądze na dalsze leczenie!

Przeczytaj historię życia i walki tej wspaniałej dziewczynki: Czekałam na nią inaczej niż wszystkie inne matki, bo wiedziałam, że przyjdzie na świat chora. Nie czekałam tak, jak na to zasłużyła, bo niemal cały czas płakałam. W czasie, kiedy powinnam śledzić fora dla mam, jak szukałam lekarzy i modliłam się o cud. Chciałam, żeby los okazała się dla niej bardziej łaskawy niż dla mnie... W 5 miesiącu ciąży lekarz nie znalazł na USG kości nóg. W momencie, kiedy mi o tym powiedział, skończyło się moje normalne życie, skończył się spokój plany i marzenia. Od tej chwili czekałam na zdeformowane dziecko, o którym żaden z lekarzy nie może mi powiedzieć nic więcej… Ja jako mała dziewczynka przeszłam już przez ten koszmar, bo urodziłam się bez kości piszczelowej prawej nogi i z dwoma palcami prawej ręki. W tamtych czasach nie było dla mnie ratunku. W wieku 3 lat lekarze podjęli decyzję o amputacji. Od tamtego dnia nie mam nogi i poruszam się przy pomocy protezy. Pamiętam, ile w życiu musiałam wycierpieć, na ile pytań odpowiedzieć, ile razy musiałam upaść, zanim zdążyłam nauczyć się chodzić, mając tylko jedną nogę. Bałam się, że moja córeczka będzie musiała przechodzić przez to wszystko, przez co ja musiałam. Czekałam na dziecko, które nie ma kości w nóżkach i które najprawdopodobniej ma tylko jeden palec przy prawej rączce. Byłam załamana i teraz z perspektywy czasu bardzo się tego wstydzę. Kiedy pierwszy raz ją zobaczyłam, na moment zapomniałam o wszystkich problemach. Spojrzałam na jej śliczną buźkę i wszystko przestało mieć znaczenie. Amelka miała tylko jedną zdrową rączkę. W obydwóch nóżkach brakowało jej piszczeli, łękotek, a mięśnie skręcały jej nóżki w nienaturalny sposób. Tibial hemimelia – wrodzony brak kości piszczelowych – taką diagnozę dostaliśmy w szpitalu. Amelka miała nigdy nie stanąć na swoich nóżkach. Ne mogłam sobie poukładać w głowie tego, że moja córeczka była w jeszcze gorszej sytuacji niż ja. Obustronna amputacja oznaczała dla mojego dziecka wózek inwalidzki. Utrata jednej nóżki i efekt taki sam. Lekarze, którzy pierwsi oglądali Amelkę, kręcili głowami i mówili, że nikt nie jest w stanie jej pomóc. Dwie protezy nie wchodzą w grę, zwłaszcza że prawa rączka nie ma kości promieniowej, i nigdy nie będzie dość silna, by podeprzeć się przy pomocy kuli. Chciałam dla mojej córeczki innego życia niż moje, chciałam, by nie musiała każdego dnia zaczynać od zakładania protezy. Całe życie musiałam udawać, że wszystko jest dobrze, że nie różnie się od innych dziewczynek. Teraz są nowe możliwości, inne technologie i to tak naprawdę szansa dla mojej Amelki. Trafiłam na forum w internecie, gdzie rodzice dzieci takich jak moje, szukali pomocy. Tam pierwszy raz dowiedziałam się o Doktorze Paleyu, człowieku, który przywraca dzieciom bez kości możliwość chodzenia. Wysłaliśmy zdjęcia, dokumenty i wkrótce dostaliśmy odpowiedź, że w maju 2017 roku Doktor może sam obejrzeć Amelkę w Polsce. To było dla mnie najważniejsze – marzyłam o tym, by usłyszeć, że jest szansa i marzenie się spełniło. Doktor Paley dokładnie oglądał nóżki i rączkę mojej córeczki. Na początek powiedział, że rączka na razie nie stanowi problemu, zwłaszczazwłaszcza, że Amelka nauczyła się z niej korzystać po swojemu. W Polsce lekarze widzieli tylko jedną możliwość, a doktor znalazł aż trzy.  Doktor Paley stwierdził, że najlepszym wyjściem jest walka o obydwie nóżki. Dzięki tej decyzji Amelia samochodzielnie chodzi... Pamiętam dzień, w którym zaczęła sama raczkować – byłam taka dumna i szczęśliwa. Gdy miała 8 miesięcy, chciała już wstawać na nóżki, chciała biegać, ale nie mogła. Wtedy w oczach miałam łzy.  Każda, tak skomplikowana operacja kończyn jest swego rodzaju eksperymentem, bo wiele rzeczy wyniknie dopiero w trakcie, ale jak mam nie ufać człowiekowi, który postawił już na nogi tak wiele dzieci. Amelka chodzi, więc cud już się stał, ale jej nóżki są bardzo delikatne i wymagają niemal ciągłej rehabilitacji. Potrzebujemy Waszej pomocy!

11 733,00 zł ( 14.82% )
Still needed: 67 416,00 zł
Magda Czunikin-Krasowicka
Magda Czunikin-Krasowicka , 41 years old

Ponad 60 guzów w całym ciele❗️Dramatyczna walka Magdy❗️

Starcie z chorobą trwa, niestety guzów przybywa, a co za tym idzie, mój stan wciąż się pogarsza. Nerwiakowłókniakowatość sprawia, że układzie nerwowym w całym ciele powstają liczne guzy. Gdy uruchamialiśmy pierwszą zbiórkę, było już ich 60, dziś jest o wiele więcej! Rosnąc, uciskają na okoliczne tkanki i narządy. Moje życie to niekończące się pasmo cierpienia... Pozostaje mi leczenie objawowe, które ma na celu poprawić jakość mojego życia, która jest niestety bardzo mierna. Na skutek leczenia i czasu mojej walki pogarsza się praca organizmu i narządów wewnętrznych. Samodzielna egzystencja z tyloma zaburzeniami neurologicznymi jest dla mnie wyzwaniem. Guzy rosną właściwie wszędzie! Rdzeń kręgowy i korzenie z niego wychodzące są dosłownie usiane guzami.  Do tej pory usunięto mi 15 guzów i dwukrotnie przeszłam naświetlania. Po każdej operacji czekała mnie kilkumiesięczna rehabilitacja. W styczniu 2021 roku i w maju 2022 przeszłam dwa kolejne zabiegi operacyjne, które przyniosły za sobą niechciane skutki. Podczas pierwszej z nich porażony został mój nerw pośrodkowy, w wyniku drugiej  porażony został tylko nerw strzałkowy wspólny. Dzięki rehabilitacji dziś mogę się samodzielnie poruszać.  Obie operacje, jak i wiele wcześniejszych wykonanych zostało ze względu na niewyobrażalny ból, który utrzymywał się nawet po bardzo silnie działającej morfinie. Ból pochodzący od guza podkolanowego utrudniał jakiekolwiek funkcjonowanie. To był bardzo ciężki czas. Oczekiwanie na operację, która miała uwolnić mnie od bólu, który zabrał resztki radości życia. Tylko to wtedy miało dla mnie znaczenie. W tym czasie moje, jak uważałam nad wyraz szczęśliwe małżeństwo, nie wytrzymało próby. Rozsypało się. W tak okrutnie trudnej sytuacji zostałam sama. Musiałam wrócić do miasta rodzinnego, przeprowadzić się bliżej szpitali, gdzie jestem leczona. Podjąć próbę samodzielnego życia. Nie miałam innego wyjścia. Po tych wydarzeniach depresja bardzo mocno odbiła się na moim zdrowiu. Do tej pory nie było leku na zatrzymanie lub spowolnienie mojej choroby. Jednak pojawiła się nadzieja. Ruszyły pierwsze badania kliniczne w Polsce. Terapia jest okrutnie kosztowna, daleko wykraczająca poza moje możliwości. To około 100 tys. złotych! Pojawiło się również światełko w tunelu w walce z bólem. Zabieg wszczepienia stymulatora przeciwbólowego do rdzenia kręgowego, który ma łagodzić ból neuropatyczny. To jednak kolejne koszty, w tym przypadku rzędu 60-70 tys. złotych! Ten zabieg jest dla mnie nadzieją na funkcjonowanie z mniejszym natężeniem bólu, a nawet jest szansa, że będzie on prawie niezauważalny. To moje teraz największe marzenie, by móc znów w jakimś stopniu uczestniczyć w życiu. By móc wyjść na spacer z przyjaciółmi, by móc cieszyć się przyrodą i wolnością. Dlatego zwracam się z ogromną prośbą o pomoc i wsparcie. Do Was, do Państwa, do każdego z osobna. Bym mogła spełnić moje jedno największe marzenie. By spowolnić rozwój choroby, oraz by zmniejszyć choć trochę ból, który bez zabiegu i leczenia będzie towarzyszył mi już do końca moich dni. Magda

15 764,00 zł ( 14.81% )
Still needed: 90 619,00 zł
Tymoteusz Zacharski
Urgent!
Tymoteusz Zacharski , 4 years old

PILNE❗️Guz odrasta – koszmar powrócił❗️

Zwracamy się do Was z ogromną prośbą o wsparcie naszego synka ! Tymuś ma zaledwie 4-latka, a stoi już przed swoją trzecią operacją w walce z guzem. Mimo bardzo ciężkiej sytuacji, nie tracimy nadziei. Prócz resztkowego guza w rdzeniu kręgowym naszego Tymusia jest cysta która odrasta w szybkim tempie ,tym razem to lekarze w Boston Children Hospital podejmą próbę ratowania naszego synka. Niestety musimy mierzyć się, z tym że lokalizacja jest bardzo ciężka, tak bardzo się boimy… nie ma nic gorszego niż strach o życie własnego dziecka. Ten rodzaj guza to ciągła walka, życie w ciągłym stresie, pod stałą kontrolą, ciągle badania, nieplanowane operacje. Wizyty kontrolne u neurochirurgów, onkologów, okulistów, urologów, ortopedów oraz codzienna rehabilitacja która jest konieczna przy niedowładach i powikłaniach po dotychczasowych operacjach. Kluczowe są również rezonanse wykonywane na terenie USA co 3 miesiące kontrolujące stan rdzenia kręgowego. Lekarze w Polsce nie dawali nam szans, ale my nie poddajemy się i szukamy nadziei w Stanach Zjednoczonych, gdzie Tymuś jest teraz leczony. Zostawiliśmy w Polsce wszystko - nasz dom, rodzinę, pracę, życie, szkołę i przedszkole, z jedną walizką przyjechaliśmy do Stanów Zjednoczonych, by walczyć o jego życie. Koszty leczenia są ogromne, sięgają setek tysięcy dolarów i niestety nie mają końca! Każda pomoc ma dla nas ogromne znaczenie! Każda Wasza wpłata daje nam spokój ducha, pomagając zmniejszyć ogromny stres finansowy, który towarzyszy nam w obawie, że zabraknie środków na dalsze leczenie naszego Tymusia. Dzięki Waszym wpłatom będziemy mogli pokryć rosnące koszty badań, operacji i rehabilitacji, które są niezbędne, aby Tymek mógł odzyskać pełnię zdrowia i będzie mógł cieszyć się każdą chwilą swojego dzieciństwa bez bólu. Błagam, wspomóżcie nam w tej nierównej walce ! My jako rodzice możemy zrobić dużo, przemierzać cały świat w poszukiwaniu najlepszego leczenia, być, wspierać. Ale pokrycie kosztów leczenie w USA to coś, czego bez Was nie jesteśmy w stanie mu zapewnić …  Każdy dzień w życiu naszego syna to walka, która wyczerpuje nas do granic wytrzymałości. Jako rodzice, przeżywamy ciągłe zbiórki, bezkresne podróże w poszukiwaniu nadziei, nieustające pobyty w szpitalach i serię bolesnych operacji. Godziny spędzone na wyczerpującym czekaniu pod salami operacyjnymi niszczą nas od środka. Ta niewyobrażalna próba, którą przechodzimy, odbiera nam wszystkie siły. Prosimy, nie odwracajcie się od nas, teraz kiedy każda chwila i każdy grosz może zdecydować o przyszłości Tymka. Bez Waszej pomocy nasz Tymuś nie ma szans na zdrowie. Z Wami tworzymy drogę dla zdrowia naszego Tymusia! ❤️ Dziękujemy, że jesteście z nami. Tymuś , jego starszy brat i rodzice .

150 658,00 zł ( 14.81% )
Still needed: 866 205,00 zł
Mark Horukha
Urgent!
Mark Horukha , 6 years old

W Polsce nie ma dla niego ratunku❗️Glejak mózgu jest już w IV stadium!

Mój 6-letni synek kilka miesięcy temu spadł z łóżka. Po wypadku pojawiły się wymioty, więc szybko trafił do szpitala. Ten nieszczęśliwy zbieg okoliczności sprawił, że moje dziecko zostało zdiagnozowane w zupełnie innym kierunku. Okazało się, że cierpi na bardzo groźnego guza pnia mózgu. W Polsce dla Marka nie ma już szans na leczenie, dlatego prosimy o wsparcie zbiórki, która pozwoli nam ratować go za granicą. Celem jest znalezienie, zorganizowanie i sfinansowanie zagranicznej terapii, która da mu szansę na życie. Jedyną szansę…  Marek urodził się zupełnie zdrowy i przez blisko 6 lat rozwijał się tak, jak jego rówieśnicy, bez żadnych niepokojących sygnałów.  Przed wypadkiem nic groźnego się nie działo. W listopadzie ubiegłego roku złapał infekcję wirusową i lekarz przepisał mu antybiotyk. Piątego dnia przyjmowania leków synek spadł z łóżka, po czym zaczęły go męczyć wymioty. Pomyślałam, że to reakcja na leki, ale wieczorem zaczął też bardzo dziwnie chodzić. Wtedy już się poważnie przestraszyłam. Widziałam, że coś jest nie tak, ale spodziewałam się raczej wstrząsu mózgu czy czegoś takiego. Marek trafił najpierw do szpitala w Świnoujściu, a następnie do Szczecina, gdzie szybko zrobiono mu tomograf.  Dowiedzieliśmy się wtedy, że jego stan nie ma nic wspólnego z upadkiem, ale że w głowie jest coś niepokojącego. Wtedy jeszcze nie zdawaliśmy sobie z tego w pełni sprawy, na dobre rozpoczęła się nasza wojna i ruszył dramatyczny wyścig z czasem… Błyskawiczna resekcja i kolejny atak  Następnego dnia wykonany został rezonans, który potwierdził, że w głowie Marka jest guz. Niestety lekarze nadal nie wiedzieli, z czym dokładnie mają do czynienia.  Usłyszeliśmy, że guz jest w pniu mózgu, w tym samym czasie stan Marka bardzo się pogorszył. Lekarze przekazali nam, że nie mogą zrobić biopsji, bo syn nie doczeka wyników. Jego jedyną szansą była natychmiastowa operacja. Na początku grudnia Marek trafił na salę operacyjną i lekarze wycięli mu całego guza. Po 10 dniach przyszedł też wynik badania i padła ostateczna diagnoza: glejak - złośliwy guz IV stopnia. Synek trafił na oddział onkologiczny szpitala w Szczecinie. Po świętach leczenie miało przenieść się do Warszawy, bo tam pojawiła się szansa na leczenie. Niestety Marek znów bardzo źle się poczuł i zaczął mocno wymiotować. Karetka zabrała go do szpitala, gdzie okazało się, że w głowie zbiera się płyn, potrzebna była więc specjalna zastawka.  Zastawka została wstawiona, lekarze zrobili też rezonans magnetyczny, który pokazał, że guz urósł do takiego rozmiaru, jaki miał przed operacją. Dodatkowo okazało się, że propozycja leczenia w Warszawie jest tylko dla dzieci, które nie były operowane. Dlatego syn ma teraz radioterapię w Szczecinie. Będzie to w sumie 30 naświetlań, a później podana będzie chemioterapia.  Stan mojego dziecka się pogarsza, czasu jest coraz mniej  Marek jest w ciężkim stanie i coraz mniej przypomina wesołego, pełnego energii chłopca, którym był jeszcze kilka miesięcy temu. Niestety nie może chodzić, jego lewa ręka jest bardzo słaba, sparaliżowaną ma też część twarzy.  Po zakończeniu chemioterapii będziemy szukać dla Marka leczenia za granicą, bo w Polsce lekarze dają nam tylko szansę na podtrzymanie życia syna. A ja nie wyobrażam sobie, żeby tak to zostawić… Będę walczyć, żeby znaleźć chociaż ceń nadziei. Marek nie domyka oka, dlatego na noc trzeba mu zaklejać powiekę. W tej chwili przyjmuje naświetlania. Znosi je całkiem nieźle. Bierze też sterydy, przez co niestety jest cały czas bardzo głodny.  Po radioterapii lekarze sprawdzą, czy i jak guz reaguje. Na tej podstawie zdecydują, czy można jeszcze raz operować moje dziecko, czy od razu trzeba mu podać chemioterapię.  Potrzebujemy pomocy! Marek we wrześniu ubiegłego roku poszedł do zerówki.  Bardzo chce tam wrócić, tęskni za swoimi kolegami i koleżankami. Nie chce się już bawić, nie chce czytać książeczek, jest nerwowy i czasami wręcz agresywny. Żeby nie tracić czasu, organizujemy też zbiórkę na zagraniczne leczenie. Kosztów związanych z konsultacjami jest już sporo, a bardzo zależy mi na tym, żeby mieć fundusze, gdy tylko któryś ośrodek poda nam ostateczny kosztorys leczenia. Mój synek jest dzielny, więc i ja muszę o niego dzielnie walczyć. Nawet gdy go bardzo boli, to cały czas powtarza, że wszystko jest dobrze. Sama też bardzo w to wierzę. Musimy tylko znaleźć pomoc, choćby na końcu świata, i zebrać pieniądze na leczenie. Dlatego bardzo proszę o wsparcie, bez tego mój synek nie będzie miał żadnej szansy…

157 502,00 zł ( 14.8% )
Still needed: 906 327,00 zł