Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Jan Rusin
Jan Rusin , 12 years old

Życie w niebezpieczeństwie❗️Jasiu kilka razy dziennie ma ataki padaczki, trwające niemal godzinę!

Podstępna choroba niszczy życie mojego małego braciszka. Z każdym dniem Jasiu jest coraz słabszy, wręcz wycieńczony! Błagam, pomóżcie nam i uratujcie go! W naszym domu nie było chwili na szczęście, kiedy dorastaliśmy z rodzeństwem. Cierpienie braciszka, ból i strach o jego życie zabrały nam wszystko. On był dla nas najważniejszy, z jego bólem nie umieliśmy być już szczęśliwi... Wspólnie z rodzeństwem oddawaliśmy swoje rzeczy na sprzedaż, aby pomóc w jego leczeniu. W ciągu 8. lat mama odwiedziła wielu specjalistów, aby znaleźć ratunek. Jestem najstarszą siostrą Janka. Mój mały braciszek jest już wykończony, boję się, że go stracimy!  Kiedy się urodził był zdrowym chłopcem, dostał 10 pkt w skali Apgar. Rozwijał się prawidłowo, siedział w wieku 7. miesięcy, chodził, nie mając jeszcze 1,5 roku. Mówił krótkie zdania, składające się z dwóch słów.  W wieku 17 miesięcy zachorował, był hospitalizowany z podejrzeniem posocznicy. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że powikłania pobudziły inne choroby. Nastąpił regres w rozwoju, ślinotok, bolące drżenie mięśni, nadpobudliwość, utrata mowy!  Przez 8 lat nikt nie postawił diagnozy i to pomimo ciągłych hospitalizacji!  Dopiero w 2022 roku zdiagnozowano u niego padaczkę. Każdy jego atak jest bardzo ciężki, całkowicie wysysający z niego resztki siły! Ataki poprzedzane są przez samookaleczanie – Janek wtedy się gryzie i uderza głową o ścianę. Potem zaczyna się horror. Mój braciszek zaczyna krzyczeć z bólu, rzuca się na podłogę, a jego ciało zaczyna się wyginać! Te ataki pojawiają się kilka razy dziennie i trwają po 40 minut! Wielokrotnie musieliśmy wzywać pogotowie, ponieważ Jasiu mdlał. Każdy atak to walka, ból, wolne zabijanie mózgu! Mimo że mam własne dziecko, nadal aktywnie uczestniczę w życiu Jasia. Nie mieszkamy razem, ale pomagam mamie i codziennie opiekuję się nim przez kilka godzin. Mój młodszy brat jest dla mnie bardzo ważny! Życie Jasia jest w niebezpieczeństwie. Potrzebuje głębszej diagnostyki, badań, leczenia. Musimy wykonać badania genetyczne oraz zapewnić stałą pomoc psychiatry, psychologa, endokrynologa, kardiologa, neurochirurga. Obecnie jesteśmy objęci leczeniem i dalszą diagnostyką w prywatnej klinice Centrum Chorób Rzadkich we Wrocławiu. Dostępne terminy w ramach NFZ są dopiero pod koniec 2024 roku! Mój braciszek nie ma siły walczyć. Przez ostanie 2 lata Jaś całkowicie cofnął się w rozwoju, ma nawet do ośmiu epizodów padaczki dziennie, co może skończyć się tragedią! Bez wsparcia dobrych ludzi nie jesteśmy w stanie kontynuować badań i leczenia. Podjęliśmy walkę z rzadką chorobą i tak jak sama nazwa wskazuje, niewielu lekarzy jest w tej dziedzinie wyspecjalizowanych. Potrzebujemy Waszego wsparcia, inaczej może być już za późno… Gloria, siostra

3 871,00 zł ( 15.16% )
Still needed: 21 661,00 zł
Ignacy Hutyra
Ignacy Hutyra , 13 months old

Z Waszą pomocą jest szansa, że Ignaś będzie chodził❗️Nie skazuj go na życie w cierpieniu❗️

Nasza walka o zdrowie synka trwa od chwili jego narodzin. Ignacy przyszedł na świat z niezwykle rzadką wadą. Ciąża przebiegała prawidłowo, nic nie wskazywało na to, że dziecko urodzi się z problemem, o którym dowiedzieliśmy się dopiero po porodzie. Ignaś cierpi na wrodzony niedorozwój kości udowej, ma też nierozwinięte bioderko. Wada charakteryzuje się narastającą różnicą w długości kończyn. Chora kończyna nie rośnie prawidłowo, w związku z czym wraz z dorastaniem różnica długości kończyn się pogłębia. Aby Ignaś mógł chodzić, będzie trzeba wszczepić endoprotezę stawu biodrowego. Operacja, która jest niezbędna, będzie przeprowadzona w kilku etapach. Pierwszy z nich musimy wykonać w okolicach drugiego roku życia synka. Nie znamy jeszcze konkretnej kwoty, ale już wiemy, że będzie ogromna... Nie dysponujemy takimi środkami. Może nam pomóc tylko klinika na Florydzie. Jeszcze nie wiemy, czy operacje będą wykonywane w instytucie w Warszawie, czy na Florydzie, ale wiemy, że będą się wiązać z ogromnymi kosztami, ciężką pracą i intensywną rehabilitacją. Sama rehabilitacja będzie trwała kilka lat, więc dochodzą także koszty wynajmu mieszkania w Warszawie bądź na Florydzie. Nie możemy się jednak poddać. Będziemy walczyć o to, aby nasz synek mógł samodzielnie i prawidłowo chodzić. Pełni nadziei, zwracamy się do Państwa z prośbą o pomoc! Jako rodzice podjęliśmy walkę o normalne życia dla naszego syna. Mamy ogromną nadzieję, że zechcą nam Państwo potowarzyszyć w drodze po zdrowie naszego Ignasia. Rodzice ➡️ Licytacje dla Ignasia

141 866,00 zł ( 15.15% )
Still needed: 794 438,00 zł
Anna Walasek
Anna Walasek , 36 years old

Ania została mamą, 5 miesięcy później doznała udaru❗️Teraz walczy o powrót do sprawności❗️

6 września 2023 życie mojej ukochanej żony, młodej mamy zamieniło się w koszmar. Ania doznała rozległego udaru krwotocznego. Początkowo lekarze nie dawali jej żadnych szans na przeżycie, stan był krytyczny. Przez pierwsze dwa tygodnie przebywała w śpiączce. W jej organizm wdały się ostre stany zapalne, które tylko pogarszały i tak już niełatwą sytuację... Dzięki ogromnej pracy specjalistów i silnej woli życia, stan mojej żony ustabilizował się, wybudziła się ze śpiączki, z czasem otworzyła oczy, widziała i słyszała, gdy do niej mówiliśmy. Co prawda wciąż nie mówiła, ale mimo to był z nią dobry kontakt, przez kiwnięcie głową na "tak" lub kręcenie głową na "nie". Udało się nawet usunąć tracheotomię.  Widzieliśmy też pierwsze efekty rehabilitacji. Prawa ręka i noga były coraz sprawniejsze, pojawiło się napięcie mięśniowe oraz kontrolowane ruchy w niewładnej dotąd lewej ręce i nodze. Ania potrafiła utrzymać głowę i wykonywać nią delikatne ruchy. To wszystko dało nam wszystkim motywacje do walki o jej samodzielność. Niestety, pod koniec listopada 2023 roku zapalenie płuc i zakażenie koronawirusem doprowadziło do znacznego pogorszenia stanu. Była niewydolna krążeniowo i oddechowo. Wtedy kolejny raz usłyszałam od lekarzy: "Proszę być przygotowanym na najgorsze". Zdecydowano o wprowadzeniu jej w śpiączkę farmakologiczną i podłączaniu pod respirator. Moja żona kolejny raz walczyła o życie. Ciężki stan utrzymywał się przez kilkanaście dni. Na szczęście od początku obecnego roku stan Ani każdego dnia poprawia się. Jej organizm zaczął reagować na leczenie i mogła zostać przeniesiona z oddziału Intensywnej terapii na oddział neurologii, gdzie zaczęła samodzielnie oddychać. W kolejnych tygodniach nabierała sił, dzięki czemu trafiła na rehabilitacje. Przez ostatnie miesiące Ania była intensywnie rehabilitowana, dzięki czemu udało się wiele osiągnąć. W lutym usunięto rurkę tracheostomią, z czasem pojawił się głos. Ani udawało się wypowiadać szeptem proste słowa. Dzięki wielomiesięcznej pracy z neurologopedą dzisiaj z trudem, ale mówi pełnymi zdaniami. Wróciło także częściowe czucie w przełyku, co pozwoliło na żywienie doustne, niestety ze względu na duże ryzyko zachłyśnięcia tylko w formie zmiksowanej i zagęszczonej. Codzienna praca rehabilitantów poprawiła zakres ruchowy prawej ręki i nogi oraz w niewładnej lewej ręce i nodze. Najsłabszą częścią ciała są mięśnia tułowia. Ania nie jest w stanie samodzielnie siedzieć bez oparcia, dlatego teraz tak ważna jest pionizacja i codzienne wielogodzinne ćwiczenia. Żona potrzebuje intensywnej, całodobowej opieki w specjalistycznym ośrodku rehabilitacji z udziałem neurologa, fizjoterapeuty, neurologopedy, neuropsychologa i wielu innych specjalistów. Walczyliśmy o życie, teraz walczymy o sprawność i samodzielność. Lekarze i specjaliści jednoznacznie twierdzą, że czeka ją wieloletnia rehabilitacja. Obecnie Ania przebywa w specjalistycznym ośrodku rehabilitacji, gdzie ma zapewnioną całodobową opiekę i szeroki zakres zajęć z udziałem fizjoterapeuty, neurologopedy, neuropsychologa i wielu innych specjalistów.   Niestety miesięczny koszt pobytu to ponad 38 tys. złotych. Dotychczas zgromadzone środki szybko pochłania rehabilitacja. Boimy się, że za chwilę nasze możliwości finansowe skończą się i będziemy zmuszeni przerwać rehabilitacje, co oznaczałoby, że Ania do końca życia zostanie na wózku inwalidzkim i straci szanse na samodzielność. Nie możemy się teraz poddać, tak daleko udało się już zajść. Ania jest bardzo zdeterminowana i każdego dnia daje z siebie wszystko. Ma silną motywację – to nasz półtoraroczny synek, Nikoś. Z całego serca dziękujemy za dotychczasową pomoc. Niestety kolejny raz prosimy o wsparcie. Dzięki Wam Ania będzie miała szansę na powrót do sprawności. Wierzymy, że jeszcze będzie chodzić i stanie się samodzielna. Że będzie jeszcze szczęśliwa... Wiemy jak ważna jest sprawność w młodym wieku, najbliższe miesiące rzutują na przyszłość młodej mamy. Kamil – mąż Ani

56 385,00 zł ( 15.14% )
Still needed: 315 955,00 zł
Wiktoria Przysiecka
Wiktoria Przysiecka , 11 years old

By echo niepełnosprawności nie odbiło się na przyszłości Wiktorii

Wymarzyłam sobie dla córeczki inne życie… Takie, w którym nie będzie zdana na ciągłą walkę z przeciwnościami. Los przygotował dla nas jednak przykrą niespodziankę. Wiktoria przyszła na świat jako wcześniak, co przełożyło się na poważne konsekwencje zdrowotne w postaci mózgowego porażenia dziecięcego. Niedawno córka skończyła 9 lat. To wiek, w którym powinna się cieszyć beztroskim dzieciństwem, tymczasem wskutek choroby nie jest w stanie samodzielnie się poruszać. Przemieszcza się jedynie przy pomocy wózka inwalidzkiego, a jej prawa rączka jest niesprawna. Córka wymaga stałej, całodobowej opieki i pomocy we wszystkich czynnościach życiowych, m.in. jedzeniu, myciu, czy ubieraniu.  Mieszkamy w niewielkim, wynajętym mieszkaniu. Córka uczęszcza do specjalnej szkoły podstawowej. Nasza codzienność nie jest łatwa. To ciągła walka o postępy w rehabilitacji, o to, by Wiktoria mogła jak najlepiej funkcjonować. Boję się, czy da sobie radę, gdy mnie zabraknie. Robię co w mojej mocy, aby jej pomóc, ale koszty specjalistycznych turnusów są ogromne i sama nie dam rady ich opłacić. Chciałabym również zakupić sprzęt do rehabilitacji Wiktorii w domu. Tylko z Waszą pomocą będzie to możliwe. Z całego serca proszę Was o wsparcie!  Monika, mama   *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

4 817,00 zł ( 15.09% )
Still needed: 27 098,00 zł
Olga Blania
Olga Blania , 4 years old

ALARM❗️Zbieramy na operację dla Olgi!

Olga jest rezolutną i pełną życia dziewczynką. Jej chęci poznawania świata są nieograniczone! Jednak możliwości eksplorowania go już niestety tak…  Córeczka urodziła się z wrodzoną wadą obu kończyn górnych, a dokładnie z podłużnym zniekształceniem zmniejszającym kości promieniowe. Skutkuje to brakiem możliwości rotacji dłoni, kości rosną nieprawidłowo, z czasem mogą ograniczać pracę całej ręki i zaburzyć funkcjonowanie łokci.  Kiedy ujrzeliśmy córeczkę zaraz po urodzeniu, oprócz ogromnej miłości pojawił się też niepokój. Lewa rączka Olgi wyglądała bardzo nienaturalnie, jakby była skręcona. Czuliśmy, że coś jest nie tak. Natychmiast zgłosiliśmy lekarzom swoje obawy. Jednak nikt nie brał ich na poważnie. Nieustannie uspokajano nas: „córka ma jeszcze czas”, „rozrusza się”, „przesadzacie”, „poćwiczcie trochę rękę i będzie dobrze”.  Mimo że nie posiadamy wiedzy medycznej, te słowa wcale nas nie uspokajały, gdyż wiedzieliśmy, że naszej córeczce coś dolega. Problem zaczął się pogłębiać, gdy Olgunia chciała raczkować. Robiła to z nienaturalnie ułożonymi rączkami lub tylko na łokciach! Byliśmy już pewni, że nie przesadzamy, a Olga potrzebuje pomocy.  Diagnozę udało się uzyskać, kiedy córka miała 2 latka. Do tego czasu wciąż pukaliśmy od jednych drzwi do drugich, a każdy lekarz miał zupełnie inną opinię… Potem kiedy chcieliśmy znaleźć rozwiązanie, które pomoże naszej dziewczynce, było jeszcze gorzej…  Lekarze proponowali różne, często sprzeczne opcje: „Potrzebna inwazyjna operacja, łamiemy kości, ustawimy na nowo”; „Nie operujcie niczego, nie dajcie eksperymentować na swoim dziecku”. W końcu w Paley European Institute w Warszawie lekarze zaproponowali nam rozwiązanie, które nie zwiększy wprawdzie zakresu rotacyjnego ruchu, ale umożliwi aktywność dłoni zbliżoną do tej, którą mają zdrowe dzieci. Koszt takiej operacji dla obu dłoni to około 300 tys. złotych. Kiedy patrzymy na Olgę, wygląda na zdrową i sprawną dziewczynkę, nie widać po niej choroby i cierpienia. To błogosławieństwo, ale też udręka, bo kto zechce pomóc „zdrowemu” dziecku? Kiedy jednak spędzimy razem dłuższą chwilę, zobaczymy, jak wiele barier stawiają przed nią chore rączki – już teraz nie może bawić się jak jej rówieśnicy: lepić z plasteliny, malować, klaskać w dłonie, pisać na klawiaturze. Z czasem nie będzie mogła wykonywać wielu innych czynności. A przecież jest rozwiązanie tego problemu i Olga może być w pełni sprawna! Który rodzic nie zrobiłby wszystkiego dla swojego dziecka? Nas od tego wszystkiego dzieli tylko ogromna kwota. Dla naszej rodziny jest to bariera, której sami nie damy rady pokonać. Proszę, podajcie nam swoją pomocną dłoń i uratujcie rączki naszej Olgi!  Mira i Łukasz, rodzice Odwiedź również grupę licytacyjną: #TeamOlga - licytacje na operacje

48 141,00 zł ( 15.08% )
Still needed: 270 923,00 zł
Martynka Pudło
Martynka Pudło , 18 years old

Martynka nie widzi, ale może być szczęśliwa! Potrzebna pilna rehabilitacja!

Przecież miało być tak pięknie. Upragniona ciąża i plany, całe mnóstwo planów. Tymczasem jedna chwila zaważyła na naszym życiu... Podczas porodu córeczka owinęła się pępowiną. Doszło do niedotlenienia. A to wszystko okazało się być początkiem naszej walki... Po miesiącu córeczka trafiła do szpitala z powodu utrzymywania się żółtaczki. W drugiej dobie pobytu w szpitalu Martynka zaczęła gorączkować. Doszło do zapalenia opon mózgowych. Dodatkowo badania wykazały, że córeczka ma liczne torbiele w główce.  Niecałe trzy miesiące po urodzeniu Martynka przeszła pierwszą operację, z której tragicznymi skutkami walczymy do dziś. Wodogłowie, epilepsja, zaburzenia neurorozwojowe i utrata wzroku. Martynka ma jedynie lekkie poczucie światła.Usłyszałam, że moje dziecko zostanie "roślinką". Długo nie potrafiła samodzielnie jeść, siedzieć... Stale była przestraszona. I wtedy stał się cud! Martynka zaczęła się rozwijać. Dziś potrafi nawet chodzić z pomocą balkonika! Teraz wreszcie miało być dobrze. I wtedy nadszedł kwiecień 2017. Martysia zachorowała na posocznicę. Kolejnym cudem było to, że przeżyła. Wiem, że sama nie zdołam zawalczyć o sprawność mojej córki. Dlatego zwracam się do Ciebie. Proszę, nie bądź obojętny! Mama Martysi, Ela

9 136,00 zł ( 15.06% )
Still needed: 51 503,00 zł
Wiesława Kania
Wiesława Kania , 65 years old

Wiesława chce wrócić do normalności, do zdrowia, do wnuków! Pomóżmy!

Moja mama jest po operacji usunięcia oponiaka, guza w głowie. Zabieg był konieczny, ale niestety poważne skutki pozostały z nami do dzisiaj... Mama zmaga się z nimi i walczy codziennie, żeby móc chociaż trochę żyć jak dawniej...  Po operacji usunięcia guza głowy dnia 8.05.2020 roku mama zmagała się z niedowładem nogi, ręki, problemami z mową. Naszym celem w rehabilitacji jest przede wszystkim to, żeby odzyskała jak najwięcej sprawności, żeby była z powrotem niezależną i samodzielną osobą, żeby mogła cieszyć się nadal życiem. Mama marzy, by pobawić się swobodnie ze swoimi wnuczkami. Chce żyć normalnie pomimo przykrości, jakie na nas spadły w ciągu ostatnich lat. Chce walczyć! Niestety na drodze do sprawności stoją olbrzymie kwoty... Mama jest na rencie i nie stać już nas na pokrycie kosztów turnusów rehabilitacyjnych (rehabilitacja kosztowała już nas wszystkie nasze oszczędności, czyli ok. 60 000 zł. Turnus aktualnie kosztuje 8500 złotych za 2 tygodniowy pobyt - 4 godziny ćwiczeń dziennie z certyfikowanymi rehabilitantami. Według specjalistów, z którymi rozmawiamy, jest dużo rzeczy, nad którymi należy pracować, ale są to rzeczy do wypracowania! Daje nam to nadzieję! Dlatego dzięki determinacji mamy i Państwa wsparciu jesteśmy w stanie wrócić do sprawności sprzed operacji! Wierzymy w to głęboko! Będziemy bardzo wdzięczni, jeżeli zechcą Państwo pomóc nam w dofinansowaniu turnusu oraz domowej rehabilitacji. Tylko stała i regularna praca nad stanem zdrowia mamy pozwoli jej na poprawie i powrocie do normalności!  Najbliżsi 

4 239,00 zł ( 15.06% )
Still needed: 23 900,00 zł
Karolina Kosiańska
Karolina Kosiańska , 33 years old

Choroba zabrała mojej córce zbyt wiele! Nadal szukam dla Karoliny ratunku...

Walka Karoliny wciąż trwa! Moja córka jest bardzo dzielna, ale choroba nadal daje o sobie znać… Już tyle razy nam pomogliście. Moje serce matki dziękuje! Znowu jednak ośmielam się prosić o Wasze wsparcie, bo wiem, że sama nie pomogę Karolinie! Nasza historia:  Moja córka była jedną z najlepszych studentek. Jednak kilka lat temu z dnia na dzień w życiu Karoliny pojawiło się autoimmunologiczne zapalenie mózgu. Choroba bezlitośnie przerwała jej studia, kazała odłożyć na bok plany oraz marzenia i w dynamicznym tempie uniemożliwiła samodzielne funkcjonowanie i zabrała dotychczasowe szczęśliwe życie.  Cztery etapy dotychczasowego leczenia pozwoliły na chwilę zahamować tę okrutną chorobę. Jednak to nie wystarczy! Lekarze z uniwersyteckiej kliniki w Ulm podjęli decyzję o włączeniu leku biologicznego. Zanim to jednak nastąpi, Karolina musi zostać poddana zabiegowi immunoadsorpcji, który zaplanowany jest na 5 kwietnia 2024 r. i wyceniony na astronomicznie wielką kwotę! Liczy się czas i błagam Was o pomoc! Dotychczasowe leczenie przyniosło pozytywne efekty, co zwiększa nadzieję! Moja córka ma szansę na zdrowe i spokojne życie! Dlatego szukam ratunku, gdzie tylko mogę! Będę walczyć póki jest nadzieja. Choć czasem już brakuje mi sił i zdrowia, nie poddam się! Jestem matką i nie mogę zostawić mojego dziecka bez pomocy! Błagam nawet o najmniejszą wpłatę!  Małgorzata, Mama Karoliny

17 456,00 zł ( 15.05% )
Still needed: 98 459,00 zł
Sebastian Cybulski
Sebastian Cybulski , 28 years old

2% szans wystarczyło, żeby Sebastian przeżył. Dziś walczy o swoją przyszłość!

Na takie wiadomości nie da się przygotować, bez względu na to, czy dziecko ma 2, 12 czy 22 lata… Zagrożenie życia brzmi jak wyrok. Takie rzeczy nie powinny się zdarzać. A jednak wciąż mają miejsce, a z ich konsekwencjami pozostaje się mierzyć każdego dnia w nadziei, że lepsze jutro nadejdzie. Gorący sierpień, kolejny upalny dzień wakacji. Beztroska i radość naszego życia została brutalnie przerwana. Wypadek. To słowo do dziś powoduje u mnie najgorsze skojarzenia. Przed oczami znów pojawiają się tragiczne obrazy, wracają wspomnienia, o których nie chcę pamiętać. Słowa, które wtedy usłyszałam były dla mnie jak kolejne ciosy prosto w serce…  Wycieczka rowerowa stała się początkiem naszej tragedii. Rower Sebastiana został staranowany przez jadące tym samym pasem auto. W jednej chwili zalała nas fala złych i gorszych informacji… Lekarze nie pozostawiali złudzeń, powiedzieli nam jasno, że Sebastian ma 2% szans na przeżycie. W tym momencie świat się zatrzymał. Wszystko dookoła przestało istnieć. Pozostała modlitwa, pozostała wiara w to, że mój syn da radę… W takich momentach nawet kiedy inni tracą wiarę, matka nigdy się nie poddaje.  Dokładnie w Nowy Rok, kilka miesięcy po wypadku zdarzył się prawdziwy cud - Sebastian wybudził się ze śpiączki. Przeżył, choć szanse były minimalne. Wiedziałam, że mój syn znajdzie w sobie siłę do powrotu!  Od wypadku minęły ponad 4 lata. Teraz jego rzeczywistość nie przypomina w niczym codzienności dwudziestolatka, ale doceniamy wszystko - każdy postęp, który osiąga dzięki ciężkiej pracy, którą każdego dnia wkłada w rehabilitację. Obserwujemy postępy i wiemy jedno: rehabilitacja daje ogromne nadzieje na przyszłość. Ja porzuciłam wszystko, całkowicie zmieniłam swoje życie, by włożyć całą energię w walkę o syna. Byłam przy nim w każdej chwili, w momentach największego szczęścia i kiedy energia go opuszczała. Pocieszałam, tłumaczyłam, mobilizowałam. Czasem z trudem przełykając łzy…  Teraz stajemy przed ogromnym wyzwaniem. Kolejnym na tej trudnej drodze. Tym razem wiemy, że sami nie mamy szans. Musimy prosić o pomoc! Udało nam się znaleźć ośrodek, który oferuje doskonałą opiekę i konkurencyjne ceny, niestety koszty opieki są zbyt wysokie, by nasza rodzina miała możliwość ich pokrycia. W planie wspomagającym drogę Sebastiana jest 12 turnusów rehabilitacyjnych - każdy z nich to kilka tysięcy złotych, a łączna kwota to prawie 100 tysięcy. Skąd wziąć kolejne środki, kiedy zainwestowaliśmy w zdrowie Sebastiana już wszystko, co mamy? Nie możemy mu pomóc, chociaż przez lata wykonał ogromną pracę. Korzystając z balkoniku i wsparcia rehabilitanta Sebastian jest w stanie pokonać kilka kroków, niestety nie potrafi samodzielnie siedzieć, nie wstaje sam - wymaga opieki przez całą dobę. Walczy również o umysł, choć nie mówi, potrafi pisać. I choć komunikacja i przetwarzanie informacji to wciąż dla niego wyzwanie, wiemy, że przy odpowiednim wsparciu istnieje realna szansa na poprawę.  Teraz właściwie wszystko zależy od kolejnych kroków. Od tego, czy będziemy kontynuować rehabilitację i intensywne ćwiczenia. Przyszłość Sebastiana jest na szali. Świadomość tego, że sami nie możemy dać mu tego, co najważniejsze jest przytłaczająca, ale wierzymy całym sercem w to, że najlepsze dopiero przed nami. Proszę, nie zostawiaj nas z tym samych…  Wierzę, że przyjdzie dzień, w którym mój syn znów wróci do siebie. Przyszłość to dla nas wielka niewiadoma, ale wiem, że warto o nią walczyć. Bo czasem, kiedy nikt nie daje szans na lepsze jutro, musisz wziąć życie w swoje ręce i zacząć tworzyć je zupełnie na nowo.

13 701,00 zł ( 15.05% )
Still needed: 77 321,00 zł