Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Kazik Mikołajczyk
Kazik Mikołajczyk , 2 years old

Dajmy Kaziowi szansę na samodzielne kroki - POMOŻESZ❓

Badania połówkowe nie wyglądały jak scena z filmu — ogromne szczęście i łzy wzruszenia. Powiedziano nam, że nasze dziecko ma wadę nóżek i zaraz po urodzeniu będzie czekała nas długa droga leczenia...  Kaziu, urodził się z wadą stóp — konkretniej stopy końsko szpotawe. Od razu po urodzeniu założono gipsy na maleńkie nóżki. Niestety niespecjalnie poprawnie. Klinika, którą nam polecono, do której zabraliśmy Kazimierza chwilę po wyjściu ze szpitala, założyła je raz jeszcze. Tym razem dobrze wymierzone. Nasz synek miał je aż 7 tygodni.  Codzienność z noworodkiem jest wymagająca. My mieliśmy noworodka w gipsach. Przebieranie, ubieranie, przewijanie — spędzało nam sen z powiek.  Jego wadą zajął się bardzo dobry poznański lekarz, który uratował już stópki innych dzieci. Jego metoda polega na tym, by regularnie, wraz ze wzrostem dziecka dostosowywać szyny i specjalne buciki.  Mają one na celu prostowanie nóg w trakcie największego rozwoju dziecka. Nasz Kaziu nie wie jeszcze, co dzieje się w jego życiu. Od urodzenia ma na nogach gips, szyny, specjalne buciki, ale chcemy w przyszłości pokazać mu, co znaczy "mieć możliwości i być wolnym".  Gdyby nie pilne wdrożone leczenie, skazalibyśmy naszego Kazia na ból, na wózek... Marzymy, by kiedyś swobodnie chodził, biegał z innymi dziećmi, zdobywał świat bez przeszkód.  Jego bracia czekają już na pierwsze wspólne wyścigi i grę w piłkę. Oby Kaziu nigdy nie czuł się gorszy.  Do tej pory radziliśmy sobie sami z wydatkami, ale synek rośnie i wraz z nim potrzeby. Szyny i buciki muszą być dostosowywane do wymiarów nóg i stóp. Niestety, nie są zakupem jednym na całe życie. Do 4 roku życia Kazimierza będziemy musieli go w nie zaopatrzyć.  Proszę, pomóż nam przejść leczenie Kazia, opłacić je i tym samym wywalczyć dla niego sprawne nóżki!  Rodzice Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

4 214,00 zł ( 15% )
Still needed: 23 872,00 zł
Arkadiusz Woźniak
Arkadiusz Woźniak , 48 years old

Wypadek zmiażdżył mi nogi – Proszę, pomóż mi wrócić do sprawności❗️

Mam 47 lat, orzeczony stopień niepełnosprawności na stałe i zasiłek, by się utrzymać. I do tej pory sobie radziłem. Ale to się zmieniło 6 września. Wtedy uległem nieszczęśliwemu wypadkowi. Samochód dosłownie zmiażdżył mi nogi… Mam za sobą dwie ciężkie operacje. Spędziłem 7 tygodniu w szpitalu, kiedy lekarze „poskładali” moje nogi. Prawa się zagoiła, mogę ją rehabilitować i próbować odzyskać sprawność. Ale kompletnie inaczej jest z lewą… Otwarte rany nie chcą się goić. Ilość płynu i bakterie uniemożliwiają to. Przez to nie mogę się poruszać, jedynie leżeć lub siedzieć, szukać transportu, który dowoziłby mnie do szpitala i polegać na rodzinie. Lekarze jeszcze będą oceniać, co się dzieje, ale na razie pozostaje mi jedno. Opatrunki i pilnowanie, by stan ran się nie pogorszył. A to ogromne koszty, bo specjalnie plastry i bandaże kosztują około 130 złotych za jeden, a starcza na góra dwa dni! Do tego dochodzi długa rehabilitacja, dzięki której wróciłbym do częściowej sprawności i nie byłbym ciężarem dla mojej 74-letniej schorowanej mamy. Bardzo proszę osoby o dobrym sercu o wsparcie i pomoc w  powrocie do możliwie największej sprawności. Moje dzieci mieszkają z ich mamą i mój wypadek uniemożliwił mi dojazdy do nich do innego miasta. Liczy się każda nawet najmniejsza kwota, za którą będę bardzo wdzięczny z całego serca do końca życia. Arkadiusz

6 383,00 zł ( 14.99% )
Still needed: 36 171,00 zł
Katarzyna Oberc
18:52:31  left
Katarzyna Oberc , 16 years old

Kasia może znów chodzić! Zbieramy na operację – Pomóż!

Gdy dziecko rodzi się chore, rodzic zawsze ma nadzieję, że to nie jest prawda, że postawiona diagnoza okaże się błędną. Niestety w przypadku naszej Kasi tak się nie stało. Dziś  jest już nastolatką, która po wielu latach rehabilitacji musiała usiąść na wózku! Kasia urodziła się z przepukliną oponowo-rdzeniową i wodogłowiem wewnętrznym. Gdy miała 6 miesięcy, przeszła endoskopowy zabieg mózgu, aby wodogłowie się nie rozwijało. Operacja na szczęście się powiodła i główka naszej córki jest w normalnych rozmiarach. Ku naszej ogromnej radości córeczka szybko zaczęła mówić. Poruszała się w pozycji czworacznej, stała w ortezach, zaczynała stawiać pierwsze kroki. Niestety, ale rozwinęła się u niej dysplazja stawu biodrowego w prawej nodze. Dziś walczymy z całych sił, aby mogła stanąć na nogi. Jest ciągle rehabilitowana, ale niestety to nadal za mało! Obecnie w związku ze zwichnięciem stawu biodrowego Kasia bardzo cierpi. Każda pozycja sprawia jej ogromny ból, przez który nie może nawet przespać nocy. Porusza się teraz na wózku inwalidzkim. Konieczna jest operacja stawu biodrowego, osteotomia i osteoplastyka kości udowej oraz wiele skomplikowanych działań, aby pozbyć się bólu. Operacja ta ulży jej w cierpieniu, ale też da nadzieję na powrót do poprzedniego stanu. Operacja ma się odbyć w Warszawie w Paley European Institut. Koszt zabiegu wraz z rehabilitacją 3-miesięczną, pobytem w Warszawie i zakupem ortez wynosi około 400.000 zł! Kasia pomimo swojej choroby jest dziewczynką uśmiechniętą i pogodną. Jej marzeniem jest stanąć na nogi. Marzenie uda się spełnić z pomocą ludzi o wielkich sercach… Zwracamy się o pomoc w zbiórce pieniędzy na ten cel, ponieważ sami nie jesteśmy w stanie pokryć takiego wydatku. Wierzymy, że dzięki Tobie stanie się to możliwe! 🎥 TVP Rzeszów Apel o pomoc dla licealistki z Krosna

63 828,00 zł ( 14.99% )
Still needed: 361 704,00 zł
Paweł Ciura
9 days left
Paweł Ciura , 43 years old

Paweł nie chce się już bać o kolejny dzień!

Mam 40 lat i od ponad 11 lat choruję na cukrzycę typ 1 - insulino zależną. W listopadzie zeszłego roku, ze względu na wysoki cukier, po raz kolejny wylądowałem w szpitalu. Po przeanalizowaniu mojego stanu zdrowia i rozmowie z lekarzem doszedłem do wniosku, że aby żyć bez strachu o kolejny dzień, najlepszym rozwiązaniem będzie pompa insulinowa. Pompa da mi nadzieję na opanowanie choroby i codzienność bez kolejnych powikłań.  Cukrzyca to jedna z najbardziej podstępnych chorób. Nie boli, ale z czasem zabiera nogi, oczy, nerki aż w końcu życie. Niekontrolowana szybko prowadzi do tragicznych skutków. Mam kochaną żonę i wspaniałe dzieci. Pragnę dla nich żyć i być sprawnym jak najdłużej. Nie mogę pozwolić, by cukrzyca odebrała mi samodzielność. Nie chcę, by zabrała dotychczasowe życie, które tak bardzo kocham. Niestety, koszty leczenia są ogromne. Leki, sprzęt medyczny generują rocznie ogromne koszty. Nie jestem już w stanie sam opłacić niezbędnego sprzętu. Twoja pomoc da mi szansę na wyrównaną walkę z chorobą! Paweł

1 908,00 zł ( 14.99% )
Still needed: 10 816,00 zł
Dominik Samulski
Dominik Samulski , 26 years old

Pomóż Dominikowi odzyskać sprawność po wypadku❗️

Dzień 19 maja 2024 rok, każdy członek naszej rodziny najchętniej wymazałby na zawsze z pamięci… Rano odebrałam telefon od mamy, że mój brat Dominik miał wypadek samochodowy. Ta wiadomość wywołała u mnie ogromny szok, niedowierzanie i przerażenie. A najgorsze było to, że nikt nie był w stanie powiedzieć nam nic więcej o jego stanie zdrowia! Niezwłocznie udaliśmy się do wskazanego szpitala! „Stan bardzo ciężki” – to była pierwsza informacja, jaką otrzymaliśmy. Dominik był reanimowany jeszcze na miejscu wypadku. Nawet nie mogliśmy go zobaczyć z powodu podejrzenia perforacji. Mieliśmy czekać, aż zostanie wykonany zabieg. Godziny oczekiwania na szpitalnym korytarzu z duszą na ramieniu trwały całą wieczność. Wyobrażaliśmy sobie najgorsze scenariusze.  Około godziny 16 mogliśmy zobaczyć go po raz pierwszy. Na szczęście był świadomy. Rozumiał wszystko, co do niego mówiliśmy, ale kontaktował się wyłącznie oczami. Dostałyśmy również informację, iż ze względu na uraz kręgosłupa w odcinku szyjnym zostanie przetransportowany do szpitala w Warszawie.  Niestety kolejny dzień przyniósł kolejne złe wieści… Ogrom strachu, jaki nam towarzyszył tego dnia był nie do opisania. Dominik został zaintubowany, pojawiły się szmery nad płucami, był niewydolny krążeniowo i został podłączony do respiratora! Dalsza diagnoza zwaliła nas z nóg i odebrała resztki tlącej się nadziei. Porażenie czterokończynowe, porażenie kończyn dolnych i głęboki niedowład kończyn górnych, a do tego liczne złamania! Pani doktor oceniła stan brata za bardzo ciężki. Podczas pobytu na OIOMie została przeprowadzona operacja kręgosłupa na odcinku szyjnym oraz operacja prawej ręki. Dominik został wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną i został umieszczony na oddziale intensywnej terapii gdzie walczył o życie! Dziś nadal na nim przebywa, ale jest już przytomny i świadomy. Niestety wciąż nie jest w stanie samodzielnie oddychać. Przeszedł zabieg tracheotomii, co trochę ułatwiło nam komunikację, jednak nie rozwiązało wszystkich problemów. Dominik musi zacząć być bardziej intensywnie rehabilitowany, jednak taką pomoc może uzyskać wyłącznie w specjalistycznym ośrodku, w którym pobyt jest niesamowicie kosztowny.  Lekarze mówią, że rokowania są dobre – Dominik ma szansę na powrót do sprawności. Niestety jeśli dziś o niego nie zawalczymy to szanse będą spadać. Dlatego z całego serca prosimy o wsparcie. Pomóżcie nam postawić Dominika na nogi! Liczy się każda złotówka! Ewelina, siostra Dominika z rodzicami

23 929,00 zł ( 14.99% )
Still needed: 135 646,00 zł
Krzysztof Gałązka
6 days left
Krzysztof Gałązka , 58 years old

POMOCY❗️Planowa operacja przyniosła nieoczekiwane skutki...

Ci z Was, którzy znają Krzysia, wiedzą, że to człowiek o wielkim wrażliwym sercu, otwartym umyśle i niesamowitym poczuciu humoru. To człowiek zawsze uczynny i bezinteresowny. W życiu rodzinnym ukochany mąż, wujek, szwagier i przyjaciel. W życiu zawodowym niezwykle ambitny i konsekwentny, podejmujący się zadań z ogromną pasją i niebywałym wyczuciem. Pasjonat gór i przyrody. Krzysiu interesował się  sportem, wędkarstwem, podróżami, motoryzacją, techniką i elektroniką. Niespodziewanie znalazł się w takim momencie życia, że nie może cieszyć się z jego uroków. Od piątku 10 lutego 2023 roku, w którym przeprowadzono planowy zabieg usunięcia pęcherzyka żółciowego, dotychczasowe życie Krzysia zmienia się w koszmar. Potem druga operacja, po której został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Jego stan oceniany był jako krytyczny. „Trzeba czekać…” –  tak brzmiał najczęstszy komunikat od lekarzy. Dziś jest już lepiej, udało się ustabilizować jego stan zdrowia, jednak cała droga powrotu do sprawności jest jeszcze przed nim. Krzysiu aktualnie przebywa w szpitalu na oddziale intensywnej terapii, jest leżący. Aby mógł wrócić do zdrowia, energii i sprawności fizycznej sprzed operacji,  musi być poddany kosztownej rehabilitacji. Potrzebne są środki, których nie mamy, by dać mu szansę powrotu do sprawności. Rehabilitacja, jaką musi podjąć mój mąż po wyjściu ze szpitala to wydatek, który spadł na mnie niespodziewanie. Nie posiadamy takich oszczędności. Myśl, że na drodze do powrotu Krzysia do zdrowia staną pieniądze, nie daje mi spać. Dlatego zwracam się do Was o pomoc! Głęboko wierzę w to, że wspólnymi siłami uda nam się przywrócić Krzysztofa do pełnej sprawności! żona Joanna

24 158,00 zł ( 14.98% )
Still needed: 137 013,00 zł
Dorota Lisiczko-Zając
Dorota Lisiczko-Zając , 38 years old

By jej życiu nie zagroził już więcej RAK❗️Potrzebna pomoc dla młodej mamy!

Była panną młodą z oddziału onkologii… Gdy już mieli ślubować sobie, że to na dobre i na złe, w ich życiu pojawił się ten trzeci, niechciany – rak… Zamiast białej sukni były białe kitle lekarzy, zamiast łez szczęścia był płacz z bezsilności i strachu. Zamiast welonu na pięknie ufryzowanych lokach – chusta na łysej głowie. Miłość przetrwała, bo oni już wiedzieli, że na zawsze razem, nie tylko w zdrowiu, ale w chorobie… Dorota dziś jest szczęśliwą żoną Grzesia i młodziutką mamą… Jeszcze raz potrzebna jest pomoc, o którą z całego serca prosimy, by dopisać do jej historii szczęśliwe zakończenie… Dorotka: Odkąd pamiętam, rozpierała mnie energia. Pracowałam jako doradca zawodowy osób niepełnosprawnych, jako pilot brałam udział w rajdach samochodowych. Do pełni szczęścia brakowało mi tylko miłości... W 2012 r. na portalu randkowym poznałam Grzesia. Przemierzył pół Europy, by spotkać się ze mną w Kołobrzegu! Wiedzieliśmy, że to wielka miłość… Kiedy zapytał, czy zostanę jego żoną, szczęśliwa przyjęłam oświadczyny. 2016 rok miał być najpiękniejszym rokiem w naszym życiu – tym, w którym zaczniemy wspólną drogę, od teraz i na zawsze. Tymczasem był rokiem, w którym zamiast patrzeć z uśmiechem w przyszłość wspólnie płakaliśmy, bojąc się, czy ta przyszłość w ogóle nastąpi... Nagle zaczęło mnie boleć biodro, ból ścierał mój wieczny uśmiech niczym gumka do mazania… Potem zaczęły się problem z nerkami. Pewnej nocy, o 4 nad ranem, obudził mnie przeraźliwy atak bólu. Jakby ktoś żywcem mi rozrywał ciało… Przerażony Grześ zawiózł mnie do szpitala. Gdy lekarka przyszła do mnie z wynikami badań, spojrzałam na kartkę i świat mi zawirował przed oczami. 80% szpiku kostnego było zajęte przez komórki nowotworowe. Płakałam, wtulona w narzeczonego… Lekarze powiedzieli mi, że to nowotwór tkanki miękkiej. Natychmiast zarządzili chemioterapię. Nie wiedziałam, jak to wytrzymam… Nie bałam się chemii, leczenia. Gdzieś czaił się strach, że może Grześka to wszystko przerośnie i mnie zostawi. Gdy w końcu powiedziałam mu o swoich obawach, mocno mnie przytulił… Powiedział, że mam się nie bać, że przejdziemy przez to wszystko razem. Nie wiem, czy bym to zniosła, gdyby nie był wtedy przy mnie. Pomagał mi, podnosił na duchu, nosił do toalety, gdy całkowicie opuściły mnie siły. Wciąż planowaliśmy ślub… Wszystko było gotowe, 4 czerwca – data zaklepana w urzędzie, zaproszenia wysłane do gości, sukienka czekała w szafie… Moja przyjaciółka zrobiła mi niespodziankę – wieczór panieński. Niestety, byłam tak słaba, że w drodze na przyjęcie przewróciłam się i upadłam na biodro, które połamało się jak zapałka. Koleżanki na rękach zaniosły mnie do auta i zawiozły do szpitala. Osłabione przez raka kości były w fatalnym stanie. Szalałam z bólu i rozpaczy – wymarzony ślub trzeba było przełożyć. To jednak nie był koniec tragicznych wieści, które spadły na mnie niczym lawina. Wtedy lekarze zmienili diagnozę – z raka tkanek miękkich na chłoniaka. Czekał mnie przeszczep szpiku. I tragiczne wieści – szanse na wyzdrowienie dawano mi bardzo niewielkie… Nie płakałam, nie miałam już łez. Postawiłam wszystko na jedną kartę. Postanowiłam spróbować leczenia zagranicą – w Meksyku. Poprosiłam o pomoc, a dobrzy ludzie, którym jestem bardzo wdzięczna, wpłacali pieniądze. Ogrom wsparcia od bliskich i od tych, których nigdy nie miałam okazji poznać. I udało się…Choroba cofnęła się. To był cud… Po serii badań potwierdzili to również lekarze w Polsce. Szalałam z radości! Odzyskałam zdrowie, miałam miłość… W lipcu 2017 roku pobraliśmy się. Zaś rok później... Grzesia nie było, ja zabrałam się za mycie okna. Bardzo szybko się zmęczyłam. Bałam się, że to oznaka, że choroba wróciła, ale gdzieś świtała inna myśl… Gdy zobaczyłam dwie kreski na teście ciążowym, łzy wzruszenia napłynęły mi do oczu. Wiosną 2019 r. przyszedł na świat nasz największy skarb: zdrowy jak rydz, przecudowny synek Grześ. Chciałam bardzo, by tak właśnie miał na imię na część jego kochanego taty, który trwał przy mnie w najtrudniejszych chwilach życia. Jestem tak szczęśliwa, że jestem mamą, że mam przy sobie dwóch moich najukochańszych mężczyzn… Chciałabym raz na zawsze zapomnieć o raku, o bólu, o strachu, jednak życie mi na to nie pozwala. Mimo że wygrałam z nowotworem, dalej muszę zmagać się ze spustoszeniem, jakie pozostawił w moim organizmie. Biodro, które rak połamał niczym zapałki, wciąż mi dokucza. Walczę o to, żeby znowu chodzić, żeby odzyskać samodzielność. Oprócz rehabilitacji ważna jest też leczenie wspomagające i suplementacja, która poprawia, samopoczucie i poprawia wyniki badań. Leczenie generuje jednak ogromne koszty, coraz bardziej ponad nasze siły... Chcę być zdrową mamą dla mojego synka… Chcę zobaczyć, jak dorasta. Chcę cieszyć się każdym dniem. Chcę mieć siłę, by pomagać, by oddać innym trochę tego dobra, które ja dostałam od wspaniałych ludzi. Chcę żyć. Dlatego jeszcze raz, mam nadzieję, że po raz ostatni, proszę Was o pomoc… Tekst opracowany na podstawie artykułu o Dorotce w tygodniku "Chwila dla Ciebie"

17 395,00 zł ( 14.98% )
Still needed: 98 708,00 zł
Amelia Dobosz
Amelia Dobosz , 8 years old

Mama z córeczką każdego dnia walczą o zdrowie! Z Twoją pomocą będzie im łatwiej!

Mam na imię Anna. Razem z moją córeczką Amelką doświadczyłyśmy już nieocenionej dobroci Waszych serc. Teraz, w momencie największej próby, zwracam się do Was z jeszcze jedną prośbą: otwórzcie je dla ponownie! Piszę te słowa z ciężkim sercem, trzymając w dłoni wyniki badań genetycznych. Diagnoza – Zespół Delecji 2q13 u Amelki – przewróciła nasze życie do góry nogami. Jest nam niewyobrażalnie ciężko, ale choćby cały świat się walił, nie przestanę walczyć o przyszłość mojej córeczki! Wyniki badań WES pomogły mi zrozumieć, dlaczego Amelka przejawia zachowania autystyczne i ma poważne trudności rozwojowe. Ta wiedza przyniosła ze sobą ogromny ból – jestem zrozpaczona... Amelka nadal często choruje. Każda infekcja i każde kolejne antybiotyki wzmagają napady padaczki. Córka często zaraża także mnie, co jeszcze bardziej utrudnia mi normalne funkcjonowanie. Niemoc czuję zwłaszcza rano – nie jestem w stanie wstać z łóżka... Przeraża mnie myśl, że pewnego dnia nie będę mogła już opiekować się moją córeczką!  W ostatnich miesiącach musiałam podejmować trudne decyzje, wybierając między własnym zdrowiem a zdrowiem Amelki. Niestety, nie mam środków na własne leczenie... Nie mogę dalej wybierać między moim zdrowiem a zdrowiem mojego dziecka. Bez zdrowego rodzica Amelka nie będzie miała szansy na dalszy rozwój! Dla córeczki potrzebujemy opieki genetyków, neurologa, psychiatry, psychologa, a także specjalistycznej diety, lekarstw, nutridrinków – lista wydatków stale rośnie. Do tego dochodzi konieczność mojej rehabilitacji. Niestety, nie jestem w stanie tego wszystkiego opłacić sama. Nie mam wyjścia – proszę Was o pomoc! Każda złotówka będzie dla nas iskrą nadziei. Wasze wsparcie może odmienić nasz los! Z całego serca dziękuję, że jesteście z nami i pamiętacie o nas. Mama Amelki, Ania

2 390,00 zł ( 14.97% )
Still needed: 13 568,00 zł
Iwona Kuchnowska
Iwona Kuchnowska , 37 years old

Iwona kontra liczne diagnozy. POMÓŻ!

Jestem szczęśliwą żoną i matką nastoletniej córki. Przede mną jeszcze wiele pięknych chwil. Jednak moja codzienność nie należy do najłatwiejszych. Każdego dnia zmagam się z wieloma dolegliwościami, przez które mój stan zdrowia wciąż się pogarsza... Wszystko zaczęło się jeszcze w dzieciństwie. Już wtedy odczuwałam bóle reumatyczne. Czasem traciłam kontakt ze światem, na chwilę się zawieszałam – dopiero w dorosłym życiu okazało się, że tak u mnie objawia się padaczka. Z wiekiem bóle reumatyczne zaczęły się nasilać. Rozpoczęłam maraton od lekarza do lekarza. Lista moich diagnoz zaczęła drastycznie się powiększać. Hipoglikemia reaktywna, hashimoto, zespół wazo- wagalny, endrometrioza… Zaczęłam gorzej słyszeć. Zalecono mi kilka metod leczenia, ale nic nie pomagało. Byłam przerażona! Jednak to tylko kilka z doskwierających mi problemów. Najgorsze informacje usłyszałam później… Lekarze zaczęli podejrzewać ataksję móżdżkowo- rdzeniową. I niestety te podejrzenia się potwierdziły. Choroba każdego dnia odbiera mi sprawność. Jeszcze niedawno mogłam chodzić się o kulach. Dziś poruszam się na wózku inwalidzkim. Przez nieustanne skurcze nie mogę uczestniczyć nawet w najprostszych domowych czynnościach, wszystkim zajmuje się mój mąż. Moja codzienność jest niezwykle trudna. Największe problemy sprawia mi poruszanie się. Wymagam pomocy przy kąpieli, ubieraniu się, schodzeniu z łóżka. Nieocenionym wsparciem byłoby dla mnie łóżko rehabilitacyjne. Potrzebuję też aparatów słuchowych, które pozwolą mi funkcjonować w otoczeniu. Dopóki mogę, chcę być jak najbardziej aktywna. Jedyną metodą na utrzymanie sprawności jest codzienna rehabilitacja. Niestety, jest to bardzo kosztowne.  Wiem, że mój stan zdrowia będzie wciąż się pogarszał. Postępująca choroba pewnego dnia przykuje mnie do łóżka. Muszę zrobić wszystko, żeby ten etap opóźnić. Ponad wszystko chcę spędzić jak najwięcej czasu z moją ukochaną rodziną. Wierzę, że z Waszą pomocą będzie to możliwe. Iwona ➡️ FB Na czterech kółkach ➡️ IG Na czterech kółkach

3 180,00 zł ( 14.94% )
Still needed: 18 097,00 zł