Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Norbert Budka
Norbert Budka , 27 years old

To miało być spokojne, rodzinne popołudnie. Wypadek zmienił wszystko!

W październiku 2020 roku Norbert odwiedził mamę z życzeniami imieninowymi. Postanowił jeszcze pojechać po swoją ukochaną Oliwię i synka Antosia. Po godzinie mieli wrócić razem, aby spędzić z nami spokojne rodzinne popołudnie. Niestety zamiast odwiedzin, otrzymaliśmy przerażający telefon… Norbert nie dotarł na miejsce. Miał wypadek, po którym jego stan był krytyczny. Życie Norberta i jego rodziny załamało się. Czwórka rodzeństwa, narzeczona Oliwia, a także rodzice – wszyscy wciąż jesteśmy zdruzgotani. Od wypadku minęło kilka miesięcy, ale dla nas wszystko jest nadal bardzo świeże... Antoś - syn Norberta – ma dwa latka. Przeżywa teraz mnóstwo "pierwszych razów": pierwsze słowa, pierwsze kroki, pierwsze radosne uśmiechy. Norbert tego nie widzi, a tak bardzo go kocha. To pozytywny, ambitny, dobry człowiek. Dbał o siebie i swoje zdrowie, był sprawny i wysportowany. Teraz stracił zdrowie, sprawność, a także czas, który mógłby spędzić z rodziną... Iwona, mama Norberta, całe życie stawała na rzęsach, by nikomu z jej piątki dzieci niczego nie brakowało. To ona dogląda go w ośrodku rehabilitacyjnym, pilnuje by był we wszystko zaopatrzony, miał najlepszych możliwych rehabilitantów.  Stan Norberta poprawia się bardzo powoli. W tym momencie Norbert nie oddycha samodzielnie i nie nawiązuje kontaktu. Wciąż utrzymuje się porażenie czterokończynowe. Konieczny jest wyjazd na turnus rehabilitacyjny, na którym fizjoterapeuci będą z nim pracować nad pozycjonowaniem, regulacją napięcia mięśniowego, pionizacją, wzmocnieniem mięśni tułowia i kończyn. Niestety oprócz ciężkiej pracy potrzeba jeszcze jednego – ogromnych nakładów finansowych na rehabilitację. Norbert ma dopiero 24 lata, małego synka, kochającą rodzinę i całe życie przed sobą... Prosimy, pomóż nam o niego walczyć! Rodzina Norberta

15 740,00 zł ( 15.9% )
Still needed: 83 197,00 zł
Kyrylo Kulakov
Urgent!
Kyrylo Kulakov , 3 months old

Słabszy bliźniak nie przeżył... Drugi przyszedł na świat jako wcześniak❗️BŁAGAM o pomoc❗️

Podczas ciąży wykryto zespół przetoczenia między bliźniętami. Jedno z bliźniąt zabierało drugiemu całą dopływającą krew i wody płodowe. Mimo operacji, jednego bliźniaka nie udało się uratować. Teraz w moim brzuchu jest jedno martwe dziecko, a drugie żywe. Jak mam żyć z taką tragedią? Muszę donosić bliźniaczą ciążę, żeby uratować synka, który żyje. Kiedy nasz kraj pochłonęła wojna, myślałam, że już nigdy nie spotka nas nic dobrego. Mimo to zdecydowaliśmy się na wyprowadzkę z Mariupola i staraliśmy się ułożyć życie na nowo. Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, byliśmy z mężem przeszczęśliwi! Szczęście było podwójne, bo miałam urodzić bliźniaki.  Ciąże bliźniacze nigdy nie są proste, jednak do niedawna wszystko przebiegało pomyślnie.  Miałam poczucie, że jestem pod wykwalifikowaną opieką – o wszystko dbali lekarze bardzo dobrego kijowskiego szpitala. Szykowaliśmy dla maluszków wyprawkę – dwa śpioszki, dwie malutkie czapeczki, takie same misie i grzechotki. Teraz już wiemy, że jedna część nigdy nie zostanie użyta.  W zeszły poniedziałek okazało się, że ciąży towarzyszy TTTS — zespół przetoczenia między bliźniętami. Lekarze wyjaśnili, że jeden bliźniak podbiera wszystko, co potrzebne do rozwoju drugiemu bliźniakowi. Życie naszych dzieci było w ogromnym niebezpieczeństwie. Do słabszego maluszka prawie nie dopływała już krew i brakowało wód płodowych. Drugi bliźniak miał z kolei za dużo krwi i za dużo wód. Ta informacja po prostu nas zdruzgotała, ale okazało się, że to nie wszystko. Pępowiny dzieci były ułożone zbyt blisko – dzielił je zaledwie 1 cm, co bardzo komplikowało przyszłą operację. Razem z mężem pokładaliśmy nadzieję w lekarzach. Modliliśmy się o CUD.  Nasze nadzieje legły w gruzach – specjaliści w Ukrainie i w Polsce powiedzieli, że NIE PODEJMĄ SIĘ OPERACJI. Ryzyko jest zbyt duże! Natychmiast zaczęliśmy szukać pomocy za granicą – tylko jeden szpital w Barcelonie zgodził się mnie przyjąć! Specjaliści z kliniki ocenili, że stan ciąży jest na tyle krytyczny, że muszę lecieć na operację od razu,  inaczej będzie za późno! Szpital zgodził się przyjąć mnie bez żadnej zaliczki, pozwolili nam zapłacić później, gdy uzbieramy pieniądze. Liczyło się tylko dobro dzieci!  Uprzedzono nas, że jest tylko 2% szans, że słabsze dziecko przeżyje. Trzymaliśmy się tej nadziei z całych sił. Operacja odbyła się w piątek 19 kwietnia. Cieniutką igłą lekarze pozamykali naczynia krwionośne, którymi jeden bliźniak przekazywał drugiemu krew. Po operacji rokowania były dobre, wyniki badań też. Ale podczas badania USG nasz świat się zawalił – słabszy synek niestety nie przeżył. Zmarły bliźniak jest oddzielony od żywego, ale mimo to lekarze nie są w stanie go wyjąć. Muszę nosić moje martwe dziecko w brzuchu do samego końca ciąży, by uratować drugiego synka! Nie mogę uwierzyć, że taka tragedia może spotkać rodziców, którzy pragnęli jedynie dobra swoich dzieci. Dopiero rozpoczął się 19. tydzień… Przy zdrowych zmysłach trzyma mnie tylko nadzieja, że drugi chłopczyk przeżył i że uda się sprowadzić go na świat. Lekarze zabraniają mi niemal wszystkiego, nawet chodzenia po schodach i stania dłużej niż parę minut. Mogę jedynie leżeć. Straciłam już jedno dziecko. Nie chcę stracić drugiego. A tu przychodzą środki finansowe Może to nieduża kwota, ale dla ludzi, którzy 2 lata temu stracili wszystko i musieli zaczynać od nowa, to kwota nie do zdobycia. Nie było nawet czasu się przygotować… A musimy działać. Teraz. Już. Błagam o pomoc, o każdą wpłatę! Liliia Informacje z dnia 13.08.2024 r.:  5 sierpnia na świat przyszedł mój ukochany syn. Jestem Wam bardzo wdzięczna za wszelką pomoc! Wygraliśmy walkę o życie, lecz przed nami ta o zdrowie, dlatego nadal potrzebujemy Waszego wsparcia. O naszej dalszej sytuacji będę informować Was w aktualizacjach. ➡️ Licytacje dla Lilii - pomóżmy dziecku przyjść na Świat!

83 298,00 zł ( 15.89% )
Still needed: 440 653,00 zł
Marcin Żurawa
Marcin Żurawa , 47 years old

Przerwane życie... Pomóż Marcinowi je odzyskać!

Wiecznie za czymś gonimy, nie zdając sobie sprawy, jak ulotne są każde dni. Idziemy do pracy, kupujemy mieszkanie, zakładamy rodzinę… Standard. Gonimy za marzeniami, licząc na to, że uda się je spełnić i zaznamy w ten sposób szczęścia.  Jesteśmy przerażeni, gdy słyszymy o ludzkich tragediach. Kiwamy głową z niedowierzaniem, jednak po chwili wracamy do swojego życia i zapominamy o tym. Bo na szczęście nie przytrafiło się to nam… Jednak co wtedy kiedy nas to spotka? Czy jesteśmy na to gotowi? Z dnia na dzień zmiana naszego życia o 180 stopni. Z dnia na dzień rezygnacja z tego, co znane na rzecz tego, czego nigdy nie chcieliśmy poznać. Z dnia na dzień uderzanie głową w mur instytucji, które nie są w stanie nam pomóc wtedy, kiedy najbardziej tej pomocy potrzebujemy. Co wtedy? Mój mąż Marcin to człowiek o wielkim sercu i z ogromną potrzebą pomagania innym. Z tego powodu został honorowym dawcą krwi. Przy okazji robiono mu podstawowe badania, z których wynikało, że jest okazem zdrowia. Od jakiegoś czasu jednak odczuwał ból w klatce piersiowej. Lekarz stwierdził nerwobóle. Marcin pracował intensywnie od wielu, wielu lat, a do tego był zawodowym kierowcą. Rzadko brał urlop, więc przyznaliśmy rację, że może faktycznie to wynik stresu i zmęczenia. Były robione jakieś podstawowe badania krwi czy EKG, ale nie stwierdzano nieprawidłowości. Tylko przypadek sprawił, że nadal żyje… Mój mąż zachorował na zakrzepicę kończyny dolnej. Któregoś dnia dostał duszności, więc podejrzewano zator płucny. Trafił do szpitala, gdzie wykonano mu pogłębioną diagnostykę, która wykazała tętniaka tuż przy sercu! Latem w 2020 roku przeszedł udaną operację na otwartym sercu. Nasza radość była ogromna! Już po kilku dniach Marcin był w domu. Niestety ulga nie trwała długo… Po tygodniu pojawiły się bóle głowy i duszności. Pogotowie zabrało go do szpitala w momencie, gdy nie było już z nim kontaktu… To był początek naszego koszmaru! Wtedy tak naprawdę rozpoczęła się walka o jego życie! Tamponada serca i kolejna operacja... Wprowadzono Marcina w śpiączkę farmakologiczną, a następnie poinformowano o kolejnej dramatycznej diagnozie – rozległy udar mózgu!  Marcin przebywał miesiąc na oddziale intensywnej terapii podłączony do respiratora, karmiony przez sondę żołądkową. Następnie został przeniesiony na oddział kardiochirurgii. Na skutek udaru ma niedowład prawostronny oraz głęboką afazję… Już w październiku 2020 roku przewieziono go do PCRF Votum w Krakowie na rehabilitację. Dopiero co go odłączono od respiratora. Jeszcze miał rurkę tracheostomijną i cewnik, a my już robiliśmy wszystko, aby go odzyskać! Dzięki pomocy rodziny i ludzi o dobrym sercu, którzy pomogli w opłaceniu rehabilitacji, Marcin spędził tam 5 miesięcy. To właśnie w Krakowie Marcin uczył się na nowo zupełnie podstawowych czynności jak jedzenie, picie, oddychanie, mówienie i chodzenie… Było ciężko, ponieważ nie rozumiał, co się do niego mówi. Dzisiaj może powiedzieć kilka słów, czasem krótkie zdanie, ale nie może rozmawiać i wykonywać codziennych czynności. Chodzi, ale dłuższe spacery są dla niego nieosiągalne. Mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni… Marcin przetrwał to piekło, ale z konsekwencjami mierzy się cały czas. Potrzebuje intensywnej rehabilitacji, ponieważ dalej ma niedowład prawej ręki i problem z mówieniem. Nie potrafi czytać i pisać, jest niezdolny do samodzielnej egzystencji…  Jeździmy do neurologopedy i ćwiczymy w domu. Staramy się uzyskiwać dofinansowania na rehabilitację, ale wciąż zderzamy się z murem! Teoretycznie Marcin został zakwalifikowany, aby otrzymać wsparcie finansowe, ale w praktyce okazało się, że nie wystarczyło na niego środków, bo pieniądze trafiły do dzieci i osób do 24 roku życia… Mamy więc związane ręce. Udar zmienił życie Marcina w ciągłą walkę, ale on się nie poddaje. Jest coraz bardziej świadomy tego, w jakim stanie się znajduje. Walczy, bo chciałby dalej oddawać krew, jeździć samochodem i rozmawiać z ludźmi!  Szansą na powrót do zdrowia jest intensywna rehabilitacja w prywatnych ośrodkach, na którą po prostu nas nie stać. Miesięczny koszt to ponad 20 tysięcy złotych! Czas jest dla nas bardzo ważny! Od tego ile teraz uda się osiągnąć Marcinowi zależy jego dalsze życie… Lidia, żona ➡️ Przerwane życie...Pomagamy Marcinowi je odzyskać! Licytacje

13 374,00 zł ( 15.89% )
Still needed: 70 761,00 zł
Mikołaj Gajewski
Mikołaj Gajewski , 3 years old

Blagam, pomóż Mikołajowi walczyć z tragicznymi skutkami wcześniactwa!

Dotychczasowa zbiórka pozwoliła intensywnie wspomagać jego rozwój. To w dużej mierze zasługa ludzi dobrej woli i o wielkim sercu. Dziękujemy! Mimo naszej ciągłej walki — Mikuś ciągle jest pod stałą opieką wielu specjalistów i nadal intensywnie rehabilitowany. A naszych trudności przybywa! Dlatego wracamy znów, by prosić o wsparcie! Ta walka nadal trwa...  Nasza historia: Moment narodzin wyczekiwanego dziecka jest jednym z piękniejszych etapów w życiu każdego rodzica. Przed Mikołajkiem na świat przyszła nasza córeczka Marta i pamiętaliśmy doskonale jak szczęśliwi i spełnieni czuliśmy się tuż po jej narodzinach. Nie mogliśmy jednak przewidzieć tego, co wydarzyło się później... Mikołaj przyszedł na świat jako skrajny wcześniak w 23. tygodniu ciąży, ważąc zaledwie 500 g. Usłyszeliśmy słowa najgorsze z możliwych… Mikołajkowi nie dawano szans na przeżycie. Tuż po narodzinach synek nie miał w pełni wykształconych wszystkich narządów. Zamiast tulić go w swoich ramionach, mogliśmy jedynie obserwować, jak śpi samotnie w inkubatorze… Gdy Mikołaj miał zaledwie cztery tygodnie, przeszedł operację zamknięcia przewodu tętniczego tzw. przewodu Botalla. Na tym jednak się nie skończyło. Synek był poddawany jeszcze wielu skomplikowanym zabiegom, a lista wszystkich wykrytych diagnoz zdawała się nie mieć końca i wprawiała nas w coraz większe przerażenie… Mikołajek spędził w szpitalu ponad 8 miesięcy! W tym czasie przeszedł dwie sepsy, miał 20 razy przetaczaną krew, a na sam koniec pobytu na oddziale, zaczęły się problemy z przyjmowaniem pokarmów, które utrzymują się u synka do dziś. Cierpienie naszego dziecka to coś strasznego i nie ma dnia, w którym nie próbujemy z nim walczyć. U Mikołajka stwierdzono niedokrwistość, zaburzenia krzepnięcia, małopłytkowość, niewydolność oddechową i zespół zaburzeń oddychania odmę opłucnową i dysplazję oskrzelowo-płucną, żółtaczkę noworodków, zaburzenia jelit, retinopatię wcześniaczą, czyli wadę dotyczącą wzroku oraz nieprawidłowe napięcie mięśniowe, z powodu którego synek musi być regularnie rehabilitowany. Niestety... U Mikołaja stwierdzono spektrum autyzmu. Nagle przestał gaworzyć, nie reaguje na imię, nie nawiązuje kontaktu wzrokowego — ciągle chodzi smutny i zamyślony, często budzi się w nocy z płaczem. Chcielibyśmy zabrać Mikołaja na turnusy rehabilitacyjne — jest to jednak bardzo kosztowne. Żona na jakiś czas musiała zrezygnować z pracy zawodowej, by się nim zająć. Próbujemy sobie poradzić, ale sytuacja zmusza do prośby o wsparcie... Liczymy na zrozumienie!  Synek potrzebuje systematycznej rehabilitacji, kosztownych terapii, dalszej specjalistycznej opieki. Wyłącznie one pozwolą mu na dalszy rozwój. Rehabilitacja jest niestety kosztowna, a leczenie synka pochłania znaczną część naszego budżetu. Przed nami długa, powolna walka, jednak nie tracimy nadziei! Proszę, pomóż nam w tej nierównej bitwie o zdrowie naszego dziecka! Rodzice Mikołaja

8 448,00 zł ( 15.88% )
Still needed: 44 744,00 zł
Laura Konczyńska
Urgent!
Laura Konczyńska , 12 years old

Ratuj, póki jeszcze jest nadzieja❗️

Nie umiemy sobie wyobrazić codzienności, w której nie ma Laury. Nie jesteśmy w stanie dopuścić do siebie myśli, że brak pieniędzy odbierze nam ukochane dziecko. Skolioza postępuje i zagraża jej życiu. Z dnia na dzień narządy wewnętrzne są coraz bardziej miażdżone, klatka piersiowa coraz bardziej się zniekształca, a my wiemy, że córka za swym pięknym uśmiechem ukrywa wielkie cierpienie. Szukaliśmy ratunku, lecz w Polsce nie znaleźliśmy specjalisty, który podjąłby się operacji. Zaczynaliśmy tracić wiarę w to, że trafimy na lekarza, który uratuje Laurę, aż usłyszeliśmy o dr Paley... Oto nasza historia: „Mamo, czy ja będę kiedyś chodziła?” – słyszysz takie pytanie zadane przez swoją 10-letnią córkę i doskonale wiesz, że nie masz dobrej odpowiedzi. Dobra odpowiedź po prostu nie istnieje. Laura urodziła się z przepukliną oponowo-rdzeniową. Wiedzieliśmy o tym już od 33. tygodnia ciąży, ale nie dało się z nią wtedy już nic zrobić. Dopiero w pierwszej dobie życia lekarze zamknęli przepuklinę. Od tamtej pory codziennie walczymy o jej zdrowie i sprawność. Po urodzeniu córki lekarze przygotowywali nas na najgorsze. Leżałam na szpitalnym łóżku, wciąż jeszcze obolała po cesarce, a moja Laura zamiast być ze mną, toczyła swoją pierwszą bitwę - na stole operacyjnym. Świat, na którym się pojawiła, przywitał ją zimnym ostrzem chirurgicznego skalpela. Strach i przerażenie z tamtych dni wciąż są tak świeże, jakby wydarzyły się wczoraj. To pozostaje w każdej matce już na zawsze. Z tak poważną wadą powinna być całkowicie sparaliżowana od pasa w dół. Ona jednak czuje prawą nóżkę do kolana, a to daje nadzieję, że dzięki wielu godzinom intensywnej rehabilitacji, uda tę sprawność poprawić. Ćwiczenia od początku wpisały się na stałe w harmonogram naszego życia. Nie ma innej drogi. Laura znosi to dzielnie, chociaż widzę u niej ten wzrok tęskniący za zabawami zdrowych, sprawnych dzieci. One mogą biegać, skakać, odkrywać świat na tysiące sposobów. Córka ćwiczy na salce rehabilitacyjnej, kątem oka zerkając na koleżanki hasające po drzewach… Niestety, postępująca choroba sieje coraz większe zniszczenie w kruchym organizmie naszej Laury. Najmocniej i najgroźniej to się objawia w kręgosłupie, który już od dawna woła o pomoc. Skolioza postępuje i nie da się jej zatrzymać samą rehabilitacją. Tutaj z ratunkiem może przyjść jedynie specjalista z najwyższej światowej półki - dr Paley. Niestety, koszty operacji są niewyobrażalnie wysokie i sami nie damy rady ich pokryć. Stąd ta zbiórka i nasze błaganie o wsparcie... Daria - mama Laury 👉🏻 Licytacje dla Laury 👉🏻 Skarbonka dla Laury 🔵 Reportaż o Laurze (od 6 minuty)

126 349,00 zł ( 15.84% )
Still needed: 670 980,00 zł
Jagoda Piaskiewicz
Jagoda Piaskiewicz , 20 years old

Choroba odebrała Jagodzie wzrok. Ona boi się mroku... Pomocy!

Jestem ojcem, głową pięcioosobowej rodziny i jako jedyny jej członek – widzę. Nie, to nie przejęzyczenie, czy chochlik pisarski. O ile dwójka moich dzieci jest osobami słabowidzącymi, o tyle moja żona oraz córka Jagoda nie widzą wcale… Jagódka od dnia narodzin widziała świat wyłącznie przez mglę. Do niedawna była pogodną, aktywną dziewczynką. Dokładniej do dnia, kiedy zaczęła widzieć jeszcze mniej... Choroba genetyczna powodująca niedorozwój gałek ocznych wpłynęła na to, że Jagoda nigdy nie mogła zobaczyć piękna świata w pełni. Kiedy przyszła na świat zakres widzenia określano na 30%. Dziś jednak nie widzi już wcale! Przez lata robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, by zapewnić Jagodzie najlepszą opiekę. Byłem dumny, kiedy podczas zebrań w szkole słyszałem od nauczycieli, że córka jest aktywna, ciekawa świata i otwarta na wiedzę. Przez ostatnie dwa lata edukacji rozwinęła w sobie talent plastyczny, muzyczny, a nawet szachowy.  Teraz od września rozpoczęła naukę w III Liceum dla niewidomych w Owińskach. To dla niej szansa na dedykowane zajęcia, fachową pomoc i rozwinięcie swoich mocnych stron. Jest tylko jedno „ale”… Nie stać nas na transport córki dedykowanym autobusem do szkoły. Mimo tego, że jest to szkoła z internatem, czyli jest to kwestia dowozu zaledwie dwa razy w tygodniu. Naszej rodziny nie stać na samochód, ponieważ nie mogę podjąć zatrudnienia z uwagi na niepełnosprawność wszystkich pozostałych członków mojej rodziny. Jestem jedyną osobą, która może im pomóc w najważniejszych czynnościach.  Przez lata miałem okazję dowiedzieć się, jak wygląda życie osoby, która porusza się w ciemności. Opiekuję się wszystkimi, ale moja troska to za mało. Proszę, pomóż mi zadbać o moje dziecko. Pomóż mi w zadbaniu o edukację mojej Jagódki. Pomóż mi opłacić jej transport do szkoły. Zbigniew, tata Jagody

4 040,00 zł ( 15.82% )
Still needed: 21 492,00 zł
Dorian Jendrysek
Dorian Jendrysek , 6 years old

Nie pozwolimy, by autyzm odebrał nam synka. Pomóż!

Narodziny dziecka to najwspanialsza chwila, jaką można sobie wyobrazić. Obserwacja postępów w jego rozwoju wzrusza do łez każdego rodzica. Niestety, z naszym dzieckiem było inaczej. Nasz największy skarb urodził się z niedotlenieniem mózgu oraz wadą genetyczną. Po tym nadszedł kolejny cios – u Doriana zdiagnozowano autyzm. Już w chwili jego narodzin pojawiły się pierwsze problemy zdrowotne. Dorian w pierwszych latach życia przeszedł cztery operacje. Syn zmierzył się z doświadczeniami, z którym niejeden dorosły miałby problem. W wieku 3,5 roku zdiagnozowano u niego autyzm dziecięcy, co wiąże się z potrzebą uczestniczenia w długotrwałej rehabilitacji.  Dorian cierpi na zaburzenia mowy, nie reaguje na nasze wołanie, zamyka się w sobie. Mamy duże trudności, by dotrzeć do niego. Zaburzenia mowy powodują u syna problemy emocjonalne i społeczne wycofanie. Kiedy miał 10 miesięcy, po raz pierwszy powiedział  słowo "Mama". Był to bardzo wzruszający dla nas moment. Niestety wkrótce nadszedł regres – synek przestał mówić. Dopiero w wieku 4 lat zaczął wypowiadać pojedyncze słowa.  Nasza codzienność to ciągła nauka jak wspierać Dorianka. Synek potrzebuje stałej pomocy przy podstawowych czynnościach: jedzeniu, ubieraniu się i załatwianiu potrzeb fizjologicznych. Musimy zawsze trzymać go za rękę, gdy jesteśmy poza domem, ponieważ ma problemy z interpretacją niebezpieczeństwa. Dorian boi się wielu rzeczy z powodu traumatycznych doświadczeń związanych z operacjami. Pomimo tego to pogodny chłopczyk, który uwielbia bajki i elektronikę. Wszędzie jest go pełno. Dla wielu rodziców diagnoza autyzmu u dziecka może wydawać się wielką przeszkodą w czerpaniu pełnej radości z rodzicielstwa. My się jednak nie poddajemy. Nie pozwolimy, by to zaburzenie zamknęło Dorianka na otaczający go świat. Jego szczęście jest naszym! Dlatego chcielibyśmy zapewnić synkowi specjalistyczne terapie, a także przystosować jego pokój do indywidualnych potrzeb. Prosimy Was o pomoc. Wasze wsparcie przyczyni się do poprawy jakości życia i rozwoju naszego wyjątkowego chłopca. Wspólnie możemy pomóc Doriankowi w pokonywaniu jego wyzwań, a przede wszystkim zapewnić mu lepszą przyszłość.  Rodzice Dorianka

6 731,00 zł ( 15.81% )
Still needed: 35 823,00 zł
Kuba Szafarczyk
Urgent!
Kuba Szafarczyk , 21 years old

Najpierw pochowałem rodziców, teraz sam muszę walczyć o życie❗️Proszę, pomóż mi❗️

Mam na imię Kuba i mam 21 lat. Nie mam łatwego życia. W wieku 9 lat zmarła moja mama, kilka lat temu tata. Rok później babcia, która mnie wychowała. A teraz dowiedziałem się, że sam muszę walczyć o życie. Mam guza mózgu – glejaka IV stopnia. Ktoś mógłby powiedzieć, czy może być jeszcze gorzej? Nie wiem. Wiem tylko, że ja nadal chcę cieszyć się życiem choć od lat doświadcza mnie tak boleśnie… Diagnozę poznałem w listopadzie ubiegłego roku. Okazało się, że nowotwór, z którym walczę jest niezwykle groźny i złośliwy. Przeszedłem już dwie operacje resekcji guza – jedną w styczniu, kolejną w lipcu tego roku.  Niestety, po drugiej doznałem niedowładu lewej strony ciała. Mam trudności z poruszaniem się. Muszę się rehabilitować. Przeszedłem też chemioterapię i radioterapię. Niedługo rozpocznę kolejną chemię, tym razem podawaną dożylnie.  Przyjmuje sterydy, które bardzo osłabiły moje kości. Mam kilka złamanych kręgów, dlatego 4 listopada czeka mnie operacja cementowania kręgosłupa.  Nie lubię narzekać i absolutnie się nie poddaję, ale dalej po prostu nie poradzę sobie bez Waszej pomocy. Nowotwór, z którym walczę jest bardzo podstępny. Musimy zadziałać na niego silniej.  Dlatego po konsultacji z lekarzami zdecydowałem się na dodatkowe leczenie TTF - Optune. Polega ono na wytwarzaniu przez urządzenie pola elektromagnetycznego, które zatrzyma wzrost nowotworu i spowoduje śmierć komórek nowotworowych. To dla mnie największa szansa na pokonanie choroby. Niestety to leczenie nie jest refundowane w Polsce.  Koszty są ogromne – miesiąc terapii to kilkadziesiąt tysięcy euro miesięcznie. A takich miesięcy potrzebuję minimum 18. Do tego dochodzą dodatkowe koszty związane z moją rehabilitacją, transportem i sprzętem medycznym. Mimo wszystkich przeciwności, jakie spotykam na swojej drodze jestem ambitnym, młodym człowiekiem. Cieszę się każdym dniem. Uwielbiam spędzać czas z rodziną i przyjaciółmi, rozwijam swoje pasje, korzystam z życia. Zdałem bardzo dobrze maturę, dostałem się na wymarzone studia. A teraz gdy myślę, że mogę to wszystko stracić… Jest mi koszmarnie ciężko, ale wiem, że nie mogę się poddać. Wciąż wierzę, że pokonam chorobę, wstanę i będę mógł nadal realizować swoje marzenia. Będę mógł żyć… Tak po prostu. Dlatego proszę, jeśli możesz dziś zamienić swoją kawę lub pizzę na drobną wpłatę dla mnie, będę Ci ogromnie wdzięczny! A jeżeli Twoja sytuacja na to nie pozwala, udostępnij proszę informację o mojej zbiórce dalej. Tylko razem możemy uzbierać tę kwotę. Kwotę, na którą wyceniono moje życie… Kuba

336 540,00 zł ( 15.81% )
Still needed: 1 791 120,00 zł
Michał Kołakowski
Michał Kołakowski , 15 years old

TĘTNIAK pękł w głowie mojego młodszego brata! Ratunku❗️

16 grudnia 2023 roku na zawsze pozostanie w pamięci mojej rodziny, chociaż wolelibyśmy wymazać to wspomnienie. To był zwyczajny wieczór i nic nie zapowiadało nadejścia tragicznych wydarzeń. Michał w jednej chwili jadł kolację i rozmawiał z mamą, a zaraz potem stracił przytomność i upadł! Brat został zabrany do pobliskiego szpitala, jednak jego stan był krytyczny. Lekarze podjęli decyzję o przetransportowaniu go helikopterem do Warszawy. Tam przeszedł badania i tomografię – okazało się, że w jego głowie pękł TĘTNIAK! Michał spędził dużo czasu na stole operacyjnym. Podczas badań wykryto u niego problemy z sercem i konieczny był dodatkowy zabieg. Na domiar złego, nerki brata także były w złym stanie. Na szczęście lekarzom udało się go ustabilizować, jednak przez bardzo długi czas przebywał w śpiączce… Michał nigdy nie miał problemów ze zdrowiem i na nic się nie skarżył. Przez to jego stan był dla nas jeszcze większym ciosem… Widok nieprzytomnego brata podłączonego do specjalistycznej aparatury będę pamiętać do końca życia. Wszyscy tak bardzo się o niego martwiliśmy! Po trzech miesiącach od tragicznych wydarzeń lekarze wybudzili Michała ze śpiączki. Od tamtego czasu każdy dzień to ciężka walka o jego powrót do sprawności. Mój brat codziennie uczestniczy w zajęciach rehabilitacyjnych, dzięki którym widzimy ogromną poprawę jego stanu! Dziś Michał jest już w stanie się z nami komunikować, powoli zaczyna też samodzielnie spożywać posiłki. Te postępy dają nam wielką nadzieję na przyszłość! Brat również nie traci wiary i chce walczyć, aby móc znowu chodzić! By tak się stało, będzie jednak potrzebować pomocy. Rehabilitacja i opieka specjalistów, a także niezbędne środki higieniczne są bardzo kosztowne. Nie mogę jednak pozwolić, by pieniądze były przeszkodą dla sprawności Michała! Proszę, pomóżcie mojemu bratu w walce o powrót do zdrowia! Tylko z Waszym wsparciem może wygrać! Martyna, siostra

5 047,00 zł ( 15.81% )
Still needed: 26 868,00 zł