Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Krzysztof Morawski
Krzysztof Morawski , 30 years old

Chciałbym być samodzielny i niezależny. Pomóż mi w walce o sprawność.

Mam na imię Krzysztof, od urodzenia zmagam się z mózgowym porażeniem dziecięcym. Z powodu choroby poruszam się na wózku inwalidzkim.  Przez lata nauczyłem się żyć z niepełnosprawnością, dbać o swoje potrzeby i samodzielnie funkcjonować. Wciąż jest to jednak bardzo trudne. Chciałbym być samodzielny i decydować o swoim życiu, bardzo zależy mi na tym, aby nie być zależnym od innych. Jedyną szansą na spełnienie mojego marzenia jest intensywna rehabilitacja. Specjalistyczna terapia jest niestety bardzo kosztowna, nie stać mnie, by samemu ją opłacić.  Mimo trudności, z którymi się zmagam, chciałbym się rozwijać i podnosić swoje kwalifikacje zawodowe. W warunkach, w jakich obecnie mieszkam i funkcjonuję, jest to niestety niemożliwe. Nie mieszkam sam, nie mogę jednak liczyć na pomoc ze strony najbliższych. Skomplikowana sytuacja rodzinna zmusza mnie do przeprowadzki. Z renty socjalnej oraz zasiłku pielęgnacyjnego nie jestem w stanie opłacić mieszkania i innych niezbędnych kosztów, w tym mojej rehabilitacji. Głęboko wierzę, w to że kiedyś uda mi się osiągnąć taki poziom sprawności, aby w przyszłości podjąć pracę i móc się samodzielnie utrzymać. Na razie potrzebuję jednak Waszej pomocy! Z góry dziękuję za każdą złotówkę. Krzysztof

2 083,00 zł ( 16.31% )
Still needed: 10 683,00 zł
Jaś Wałecki
5 days left
Jaś Wałecki , 7 years old

Wada genetyczna stoi na przeszkodzie do rozwoju Jasia... Pomocy!

Mój kochany synek skończył niedawno 6 lat. Widzę, jak bardzo chciałby pobiec za swoimi rówieśnikami, bawić się z nimi. Niestety, uniemożliwia mu to choroba, powodująca nieprawidłowy rozwój mózgu i opóźnienie rozwoju psychoruchowego. Pomocy! Po urodzeniu nic nie wskazywało na to, że Janek będzie musiał mierzyć się z takimi problemami. Gdy zbliżał się do pierwszych urodzin, zauważyłam znaczne opóźnienie rozwoju. Synek miał obniżone napięcie mięśniowe. Bardzo się bałam, co będzie dalej… Jasiu przeszedł całą masę badań. Rezonans głowy wykazał nieprawidłowości w rozwoju mózgu. Szybko rozpoczął rehabilitację, na którą uczęszcza do dzisiaj. Niedawno poznałam przyczynę problemów syna. Badania genetyczne wykazały uszkodzenie genu CACNA1A. Syn nie chodzi samodzielnie i nie mówi. Wymaga ciągłej pomocy osoby dorosłej. Nadzieją jest dla niego intensywna rehabilitacja. Jasiu jeździ na turnusy rehabilitacyjne, korzysta z terapii SI. Odwiedzamy też całą masę specjalistów: genetyka, neurologa, czy okulistę.  Terapia kosztuje syna bardzo dużo bólu… Ale na szczęście daje efekty. Ostatnio Jasiu próbuje chodzić, ale niestety się przewraca. Pomimo tego jest pogodnym dzieckiem, które się nie poddaje. Ciągle ma na twarzy uśmiech, którym zaraża innych. Od lat chodzi do przedszkola, stara się integrować z innymi dziećmi na swój sposób. Jestem z niego dumna! W przypadku Jasia pomocne może okaże się leczenie komórkami macierzystymi. W tej sprawie syn przejdzie niedługo konsultacje.  Jest mi bardzo trudno udźwignąć to wszystko finansowo, pomimo tego, że oboje z mężem pracujemy. Mamy jeszcze drugie dziecko, które również ma problemy. Bardzo proszę o wsparcie! Jeśli razem zapewnimy Jasiowi możliwości rozwoju, codziennej pracy na rehabilitacji, wiem, że ją wykorzysta! Ewa, mama

26 023,00 zł ( 16.3% )
Still needed: 133 552,00 zł
Wanda Bucza-Zajączkowska
Wanda Bucza-Zajączkowska , 79 years old

Zatroskany mąż prosi o pomoc – zbieramy na wózek elektryczny!

Moja żona Wanda we wrześniu 2022 doznała udaru krwotocznego, w wyniku którego ma sparaliżowaną lewą część ciała. Jest osobą całkowicie uzależniona od pomocy bliskich.  Również karmienie odbywa się niesamodzielnie za pomocą sondy dożołądkowej. W lutym tego roku została zaliczona do grupy osób o niepełnosprawności znacznej. Aktualnie trwa bardzo aktywna rehabilitacja, która ma usprawnić Wandę. Pierwszy nasz cel to doprowadzenie do pozycji siedzącej i możliwości korzystania ze specjalnego wózka inwalidzkiego. Dzięki temu przynajmniej częściowo odzyska panowanie nad własnym ciałem. Myślę, że ciężko wyobrazić sobie, co przeżywa moja żona, osoba po udarze, uwięziona we własnym ciele. Chcę zrobić wszystko, by choć w części przywrócić jej radość z życia. Celem zbiórki jest zakup elektrycznego wózka inwalidzkiego z napędem i możliwością samodzielnego sterowania. Bardzo proszę Cię o pomoc. Sam nie jestem w stanie sfinansować tego zakupu. Twoje wsparcie będzie dla nas niezwykłym darem.  Jerzy Kwota zbiórki jest szacunkowa.

5 549,00 zł ( 16.29% )
Still needed: 28 494,00 zł
Ewa Łaczmańska
Urgent!
Ewa Łaczmańska , 56 years old

Ewa jest mamą i żoną - ma dla kogo ŻYĆ❗️Pomóż powstrzymać RAKA!

PILNE❗️Potrzebny lek, by ratować życie Ewy! W tej walce liczy się czas - pomoc potrzebna jest najszybciej! Tylko lek, na który zbieramy, może powstrzymać raka i kupić Ewie kolejne miesiące, lata spędzone z ukochaną rodziną. Prosimy o pomoc, liczy się każdy dzień! Ewa: Zwracam się z gorącą prośbą o wsparcie w mojej walce o życie, walce z zaawansowanym rakiem jajnika... Jestem kochającą żoną, mamą i, niestety, również pacjentką oddziału onkologii. Zabójczy przeciwnik długo nie dawał żadnych objawów. Świat mój i mojej rodziny runął nagle w styczniu 2021 roku. Na kontrolnej wizycie ginekolog zobaczył zmianę na jajniku... Miałam nadzieję, że to tylko niegroźna torbiel do usunięcia, niestety, prawda okazała się zupełnie inna. Badania histopatologiczne pokazały, że to RAK i to w III, czyli przedostatnim stopniu zaawansowania... Gdy słyszy się taką diagnozę, przewartościowaniu ulega wszystko, całe życie. Drobnostki przestają mięć znaczenie... Nie liczy się już nic poza zdrowiem. Po początkowym szoku nabrałam siły do walki. Wiedziałam, że czeka mnie operacja, potem chemia. Miałam ogromną nadzieję, że to wystarczy, że dam radę i wrócę do zdrowia. Niestety, podczas pierwszej operacji okazało się, że rak rozsiał się do jamy brzusznej i węzłów chłonnych...  Dostałam 3 cykle chemii, kiedy lekarze uznali, że konieczna jest reoperacja, aby usunąć też pozostałe zmiany. Chemię musiałam przerwać - znów stół operacyjny, strach, dramatyczne chwile, ból... Kiedy doszłam do siebie po operacji i znów podłączano mi kroplówkę z chemią, myślałam, że najgorsze już za mną. Niestety - bardzo się myliłam. Nastał rok względnego spokoju, rok, w którym cieszyłam się każdą chwilą, każdym dniem z moją rodziną... Wróciła nadzieja, marzenia i plany. Niestety, rak o mnie nie zapomniał... Markery nowotworowe rosły w górę. Choroba wróciła... Trzecią operację przeszłam w lutym 2022 roku w najlepszym ośrodku, to zapewne uratowało mi życie. Operacja była najgorsza i najtrudniejsza ze wszystkich... Na jelicie był guz, który niemal zamknął jego światło, lekarze musieli usunąć mi też śledzionę. Straciłam dużo krwi, którą trzeba było przetaczać... Lekarze musieli mnie reanimować. Kiedy otwierałam oczy, byłam pewna, że nie jestem w szpitalu, ale gdzieś indziej...  Ostatni rok to ciągła walka i wlewy chemii... Przyjęłam ich pięć, ostatni był najgorszy i też ledwo uszłam z życiem, organizm już był tak słaby. Jednak efekty były niesamowite - marker nowotworowy z poziomu 500 spadł w grudniu do 15... Lekarze zgodnie uważają - aby utrzymać ten stan, potrzebuję leku, który niestety nie jest już refundowany! Trzykrotnie zwiększa szanse na przeżycie! Lek jest dla mnie szansą na zdrowie, na ratunek, kupi czas spędzony z rodziną, dla której ciągle walczę. Niestety, koszt miesięcznego leczenia to niemal 17 tysięcy złotych... Nie mamy takich pieniędzy, dlatego proszę o pomoc, nie mam innego wyjścia... Bardzo proszę o każdą, nawet najmniejszą kwotę, która pomoże mi kontynuować leczenie i utrzymać nadzieję na remisję. Każda pomoc jest dla mnie bezcenna. Dziękuję z całego serca za okazane wsparcie. Ola - córka Ewy: Ja również proszę z całego serca - pomóżcie mojej mamie! Byliśmy zwykłą, szczęśliwą rodziną i nagle nasz świat legł w gruzach. Wraz z diagnozą mamy - złośliwy nowotwór jajnika - rozpoczął się koszmar.  Z pomocą i wsparciem całej rodziny mama podjęła walkę o życie. Po wytrwałych zmaganiach mojej cioci mama otrzymała leczenie, które przyniosło efekt w postaci znacznej remisji choroby. Stanęliśmy przed szansą utrzymania tego stanu, a nawet całkowitego wyzdrowienia. Niestety po raz kolejny zderzyliśmy się z murem... Lek, który znacząco może wydłużyć mamie życie, nie jest refundowany w Polsce. Robimy wszystko, co możemy, lecz to za mało, potrzebujemy pomocy... Największym marzeniem mojej mamy było posiadanie rodziny. Jej marzenia się spełniły - ma kochającego męża i mnie - swoją córkę oraz wspaniałą rodzinę, która ją uwielbia. Moim największym marzeniem jest z kolei to, by mama mogła nadal uczestniczyć w najważniejszych wydarzeniach  z mojego życia. By mogła zostać babcią, teściową. By mogła spokojnie zestarzeć się u boku taty. Mama jest dla mnie wszystkim i zrobię co, tylko mogę, aby ją uratować. Jest szansa, jest nadzieja, dlatego bardzo proszę - jeśli możesz, pomóż nam, wesprzyj mnie i moją rodzinę w tej walce o ratunek dla Ewy, mojej mamy.

43 306,00 zł ( 16.28% )
Still needed: 222 654,00 zł
Robert Tochwin
Robert Tochwin , 48 years old

Ja po prostu chcę żyć bez bólu i cierpienia... Pomocy❗️

Nazywam się Robert i mam 47 lat. Moje życie tak się potoczyło, że skończyłem w Domu Pomocy Społecznej. Schorowany, z poważnymi zakażeniami kości i tkanek miękkich, bez rodziny, bez wsparcia. Złamanie kręgu L4, endoprotezoplastyka biodra lewego, łuszczyca, przetoki ropne, niegojąca się i gnijąca odleżyna na pięcie...  Jest tylko garstka osób, która czasem mi wyślę paczkę z ubraniami czy środkami czystości, czasem z opatrunkami i jestem za to bardzo wdzięczny. Jednocześnie jest mi wstyd prosić o pomoc, ale sam już nie daję rady. Leczenie do tej pory nie przyniosło żadnego skutku. Ciągłe opatrunki (koszt miesięcznie ok. 800 zł) leki przeciwbólowe, przeciwzapalne, antybiotyki, leki i maści na łuszczycę....  To już dawno przerosło wszelkie możliwości, więc bardzo często pozostaję bez leków, opatrunki najtańsze, a nie takie, które powinny być stosowane. Oszczędzam, na czym tylko się da, ale jak można zaoszczędzić, jak po opłaceniu DPS zostaje mi niecałe 220 zł…?  Ja po prostu chcę żyć bez bólu i cierpienia, chcę znów zacząć chodzić, ale póki co ogromny ból i gnijąca pięta mi na to nie pozwalają. Proszę, pomóż mi w moim cierpieniu... Robert

5 194,00 zł ( 16.27% )
Still needed: 26 721,00 zł
Jaś Sroka
Jaś Sroka , 6 years old

Jaś kontra rak! 5 lat, to nie czas na śmierć❗️

Jaś ma tylko 5 lat. Dotychczasowe jego życie było wojną! W wieku 7 miesięcy zdiagnozowano u syna gwiaździaka, czyli nowotwór astroglejowy WHO II. Po przeprowadzeniu badań – tomografu komputerowego i rezonansu głowy, okazało się, że guz jest bardzo rozległy i trzeba szybko działać. Założono Jasiowi zastawkę komorowo – otrzewnową i przeprowadzono biopsję guza. Pomimo, że początkowo neurochirurdzy rozważali przeprowadzenie operacji, niestety, po badaniach określili guz jako nieoperacyjny. Dalsze leczenie to roczna chemioterapia, pomimo której guz zaczął rosnąć. W związku z tym neurochirurdzy zdecydowali jednak o operacji, polegającej na zredukowaniu masy guza. Kolejny rok chemioterapii, intensywna rehabilitacja i Jaś zaczął robić duże postępy motoryczne. Lekarze zakończyli leczenie 01.03.2021 roku i pozostały badania kontrolne. Niestety, rezonans przeprowadzony po trzech miesiącach od zakończenia leczenia pokazał progresję guza; kolejny, wykonany 06.08 również pokazał dalszą progresję. Jaś jest bardzo pogodnym dzieckiem, pomimo tylu przeciwności nie poddaje się, dla każdego ma uśmiech. Musimy znaleźć i wykorzystać wszystkie możliwości, jakie daje współczesna medycyna czy w Polsce, czy za granicą. Po sierpniowym rezonansie, który wskazał progresję guza, wystąpiliśmy do Institut fur Neuropathologie w Bonn, do Profesora Pietzscha, z prośbą o przeprowadzenie badania histopatologicznego. Było to o tyle kluczowe, że od wyniku histopatologii profesor neurochirurg  w Katowicach uzależniał przeprowadzenie operacji. Pomimo kilkukrotnych badań histopatologicznych przeprowadzonych w Krakowie i Warszawie przesłaliśmy próbkę guza do Bonn z nadzieją, że może zdarzy się cud, bo co było do stracenia? I… zdarzył się cud. Bardzo szybko przyszła odpowiedź  z zupełnie innym rozpoznaniem. Inne rozpoznanie dotyczyło nie tyle samego rodzaju nowotworu, co jego stopnia złośliwości, a to właśnie było kluczowe dla dalszego postępowania. Gdyby zostało potwierdzone dotychczasowe rozpoznanie to… Na szczęście nie zostało. Warto czasem uprzeć się przy swoim! 15.09.2021 Jaś został zoperowany w GCZD w Katowicach. Guz został w większej części usunięty. Z uwagi na fatalną lokalizację nie mogło być mowy o usunięciu całości. Dlatego walka nie jest jeszcze zakończona. Po operacji wysłaliśmy usunięty fragment do Institut fur Neuropathologie Bonn do ponownej oceny histopatologicznej. Na szczęście okazało się, że guz się nie zezłośliwił. Teraz pozostaje pytanie co dalej. Nauczeni doświadczeniem, nie pozostawimy całej sytuacji swojemu biegowi, dlatego z nieocenioną pomocą fundacji Kawałek Nieba, będziemy konsultować przypadek syna w ośrodkach, które mają duże doświadczenie w leczeniu guzów mózgu u dzieci. Historia choroby i leczenia Jasia jest pełna zaskakujących zwrotów i nierzadko momentów, w których byliśmy przyparci do ściany, ale walka trwa. Nie ma konieczności wyliczania bardzo ciężkich doświadczeń, bo to oczywiste, że w chorobie onkologicznej takie są. Trzeba wyliczyć to co jest sukcesem: to, że Jaś przetrwał dwie bardzo poważne operacje, po których wymagał wspomagania przez respirator i taki sprzęt mamy na co dzień. Pod tym respiratorem miał spędzić życie. Na szczęcie  jest to teraz sprzęt działający na zasadzie wspomagania oddechu i to głównie w nocy; po pierwszej operacji istniało bardzo duże ryzyko czterokończynowego porażenia oraz tego, że Jaś będzie w pełni zależny od respiratora. Utrzymywanie prosto głowy czy siedzenie pozostawało w sferze marzeń. Dla ścisłości, nie było o tym mowy jedynie z medycznego punktu widzenia, ponieważ zawsze wiedzieliśmy, że Jasiu kiedyś usiądzie z wyprostowaną głową. Nie trzeba było bardzo długo na to czekać. Te sprawności Jaś opanował dość szybko i przeszedł do nauki stawania. Pomimo różnych trudnych doświadczeń i momentów, nawet kiedy było bardzo źle, choroba ani razu nie miała nad Jasiem przewagi. Syn nigdy z nią nie przegrywał, bo nigdy nie udało jej się przewrócić naszego życia do góry nogami i sprawić, że będziemy  jej zakładnikami. Niestety ostatni rezonans pokazal dalszą progresję guza. Na dzień dzisiejszy wykluczona jest możliwość operacji. W Polsce lekarze zaproponowali już tylko radioterapię, która niestety nie jest optymalną metodą leczenia w tym przypadku; jest to po prostu ostatnia możliwość, jaką mogą zaproponować polscy lekarze.  Na szczęście, pojawiła się możliwość leczenia w Szpitalu Dzieciatka Jezus w Rzymie. Włoscy lekarze, po zbadaniu próbek guza zaproponowali terapię celowaną, dobraną indywidualnie do tego konkretnego guza, który ma Jaś. Jest to ogromna szansa!  Nie możemy zmarnować takiej szansy!  Niestety, nie wiadomo jeszcz, jak duży będzie koszt tego leczenia. Jedno jest pewne – będzie to koszt dziesiątek lub nawet setek tysięcy złotych. Do tego dochodzą również wysokie koszty jakie ponosimy na co dzień, czyli koszty rehabilitacji, wizyt lekarskich, leków, sprzętów rehabilitacyjnych... Te wszystkie koszty przewyższają nasze możliwości finansowe.  Jaś jest bardzo pogodnym dzieckiem, które pomimo, że przeszło tak dużo, nie poddaje się i żyje na własnych warunkach. Choroba jest bezwzględna, więc my musimy być tacy sami. Musimy wykorzystać, każda szansę jaką daje współczesna medycyna i taką właśnie szansą dla Jasia jest leczenie w Rzymie.  Jeżeli chcieliby Państwo wesprzeć Jasia w tej walce, będziemy bardzo wdzięczni. Będzie to nieoceniona pomoc! Rodzice –––––––––– LICYTACJE –> KLIK

60 573,00 zł ( 16.26% )
Still needed: 311 768,00 zł
Artur Nawrocki
Artur Nawrocki , 50 years old

Amputowano mi nogę... Ratuj, sam sobie nie poradzę!

Obcowanie z naturą to najczulszy dotyk duszy. Widzisz, czujesz, słyszysz, lecz jednak rozgrywa się to jakoś inaczej. Urokliwie leczy, zwłaszcza gdy spoglądasz ze szczytów górskich na otaczający nasz świat. To wszystko zostało mi odebrane, gdy utraciłem kończynę... Od kiedy pamiętam, borykałem się z problemami zdrowotnymi związanymi ze stopą cukrzycową. To doprowadziło do amputacji wszystkich palców w prawej stopie. Na szczęście rana się goi, ale przed nami jeszcze długa droga. Niestety kilka tygodni temu moja lewa noga została amputowana na wysokości połowy goleni. Obecnie poruszam się tylko przy pomocy wózka inwalidzkiego. Nie jestem w stanie sam sobie poradzić z wejściem do własnego mieszkania. Trzy miesiące temu urodził mi się pierwszy wnuk. Chciałbym mu pokazać piękno naszego kraju, tak jak ja miałem okazję je poznać. Pragnę, by zobaczył nasze polskie góry – od Bieszczad, przez Tatry, Pieniny, Beskidy, Góry Stołowe, Świętokrzyskie, aż po te mniejsze, ale równie urokliwe szczyty. To miejsca, które zawsze kochałem i chciałbym mu je pokazać, dzieląc się z nim moją pasją do wędrówek. Aby to marzenie mogło się spełnić, potrzebuję protezy. Jej koszt jest ogromny i znacznie przekracza moje możliwości finansowe, niestety potrzebuję aż dwóch protez. Pierwszej, by nauczyć się korzystać ze sprzętu i drugiej, która będzie moją stałą pomocą. Dodatkowo dochodzą koszty rehabilitacji, która niestety jest bardzo kosztowna. Proszę Was o pomoc. Chciałbym móc znów spacerować, wyjeżdżać na wycieczki z wnukiem i moją ukochaną żoną. Pragnę uwolnić się od wózka oraz cieszyć się pełnią życia. Tęsknię za widokiem gór, które oświetlone światłem działają jak ukojenie i spełnienie każdego marzenia. Dziękuję z całego serca za Wasze wsparcie. Artur

12 105,00 zł ( 16.25% )
Still needed: 62 364,00 zł
Tomasz Furman
Tomasz Furman , 44 years old

Ojciec trójki dzieci walczy o sprawność po tragicznym wypadku... Pomoc dla Tomka!

18 lipca 2023 mój syn Tomek uległ poważnemu wypadkowi... Miał to być zwykły, wakacyjny dzień, szczęśliwy dla niego, jego żony i trójki dzieci. Niestety zakończył się tragicznie. Trwa walka o zdrowie i sprawność, proszę o pomoc! W wyniku wypadku syn poważnie uszkodził kręgosłup i rdzeń kręgowy! Złamaniu uległ kręg łączący rdzeń kręgowy z głową.... Tomek jest osobą sparaliżowaną czterokończynowo, oddycha przez respirator! Tak bardzo boję się, co będzie dalej... Obecnie jego miesięcznie leczenie – rehabilitacja to koszt rzędu 30 tysięcy złotych miesięcznie. Trwa nieustanna walka o to, by mógł samodzielne oddychać. Tomek wymaga codziennej pomocy, począwszy od ubrania go, po mycie, karmienie. Ma poważne problemy z mową. Jako matce trudno mi patrzeć na to jak bardzo cierpi. Z całego serca proszę o wsparcie dla mojego syna! W domu czeka na niego cała nasza rodzina, a przede wszystkim żona i dzieci. Marzymy o każdym najmniejszym postępie, który uda się wypracować u Tomka. Wierzę, że pomożecie mu walczyć o powrót do dawnego życia! Urszula, mama

62 210,00 zł ( 16.24% )
Still needed: 320 769,00 zł
Oliwia Nowicka
Oliwia Nowicka , 14 years old

Oliwia cudem uniknęła amputacji stóp, pomóż walczyć jej z chorobą!

Dziękuję Wam za całe okazane dotychczas dobro. Daliście nam nie tylko możliwość leczenia, ale także nadzieję na lepsze jutro dla Oliwki. Niestety, jej stan zdrowia drastycznie się pogorszył, więc po raz kolejny muszę zwrócić się do Was z prośbą o pomoc... Nasza historia: Oliwka, moja ukochana córeczka, urodziła się z wyrokiem – ciężką, nieuleczalną chorobą! Przez nią życie to ciągły ból. Cierpienie, które dotyka dziecko, jest takie niesprawiedliwe… Choroba zabiera Oliwce siłę w mięśniach, przez co porusza się na wózku. Coraz częściej jednak nawet na to nie ma siły. Jest słaba, często płacze z bólu i niemocy…  Oliwka cierpi na mózgowe porażenie dziecięce oraz jamistość rdzenia kręgowego. To schorzenie nerwowo-mięśniowe o podłożu genetycznym. Choruje także na torbielowatość. W jej ciele tworzą się guzy, nawet w główce – dziś jest ich aż 12! Lekarze rozkładają ręce, nie są w stanie pomóc, a ja nie wiem już, skąd brać nadzieję… Bezradność zabija. Dla małej dziewczynki to koszmar, ciągle leżeć, nie móc wstać i usiąść samodzielnie. W nocy bolą nogi, plecy… Płacze, woła mnie po pomoc, żebym przewróciła na drugi bok, rozmasowała bolące miejsca. Przytuliła… Ile znieść może matczyne serce, które nie może pomóc własnemu dziecku? Tak bardzo chciałabym ocalić Oliwkę od bólu, a nie jestem w stanie. Łzy ciekną mi z bezsilności, ale nigdy się nie poddam. Po przepłakanym w kącie dniu, po nieprzespanej nocy znowu staję i idę dalej ze swoim dzieckiem.  Aktualnie choroba Oliwki postępuje w zastraszającym tempie. We wrześniu 2023 roku zdiagnozowano u niej zanik tkanek kostnych. W najgorszych momentach traciła czucie w nogach i groziła jej amputacja. Musiała przejść dwie transplantacje, polegające na przeszczepieniu tkanek z biodra do nóg.  Gdy po przeszczepie opowiadała jak bardzo bolą ją nóżki, chciałam płakać ze szczęścia. Tłumaczyłam jej, że jeżeli bolą – to znaczy, że nie będzie trzeba ich amputować. Oliwia przez długie miesiące po przeszczepach nie mogła korzystać z intensywnych turnusów rehabilitacyjnych, co doprowadziło do pogorszenia jej stanu zdrowia. U mojej córeczki wykryto także tętniaka aorty, który cały czas rośnie. Jest jak tykająca bomba, która w każdej chwili może wybuchnąć.   Leczenie, konsultacje u specjalistów, rehabilitacja i turnusy – wszystko, co potrzebne choremu dziecku kosztuje fortunę. Jestem załamana, bo nie wiem już, skąd brać pieniądze na to wszystko. A niestety, to jedyna droga do zdrowia Oliwki. Każdego dnia walczymy z sercami pełnymi nadziei. Wierzymy, że uda się spełnić to największe marzenie i Oliwka będzie mogła stanąć o własnych siłach.  Moja córka to cały mój świat, dlatego błagam ludzi dobrej woli o pomoc w zdobyciu środków na dalsze leczenie. Jesteście naszą jedyną i ostatnią nadzieją na lepszą przyszłość. Proszę, nie przechodźcie obojętnie koło naszego dramatu. Marzena, mama Oliwki

10 362,00 zł ( 16.23% )
Still needed: 53 468,00 zł