Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Jarosław Wylegała
Jarosław Wylegała , 27 years old

❗️Jarek jest sparaliżowany, serce zatrzymało się 3 razy... Sam ma jeszcze chorą mamę. Pomocy!

Jarek ma dopiero 25 lat. Powinno być przed nim całe życie, cała dorosłość... Do niedawna był jeszcze niezależnym, sprawnym człowiekiem z głową planów i marzeń. Ciężko pracował nie tylko, by utrzymać siebie, ale zajmował się też niepełnosprawną mamą... W najgorszych koszmarach nie podejrzewał, że za chwilę to on będzie potrzebował pomocy, bo sam stanie się niepełnosprawny... Do chwili wypadku Jarek był energicznym  i pełnym życia człowiekiem, zawsze było go wszędzie pełno. W każdej chwili był gotowy do pomocy drugiemu człowiekowi. Lubił żartować i potrafił rozbawić innych. Chciał wykorzystać życie jak najlepiej się da, a silna wola pomagała mu w dążeniu do celu. Kochał tańczyć, a w wolnym czasie naprawiał samochody. Motoryzacja była jego ogromną pasją... Niestety, to właśnie podczas podróży ukochanym samochodem wydarzyła się potworna tragedia. To był 1 lutego 2020 roku. Jarek jak co dzień wsiadł do auta... Nie opuścił już go o własnych siłach. Miał bardzo poważny wypadek drogowy... O mały włos, a nie byłoby tej zbiórki, bo Jarka po prostu nie było dziś z nami. Początkowo trafił do miejscowego szpitala, z którego przetransportowano go do Poznania. Tam natychmiast zebrano lekarzy i wykonano operację kręgosłupa. Jego stan nie był ciężki, był po prostu dramatyczny... W jednej chwili żył jak każdy z nas, w drugiej umierał. Jego serce trzykrotnie się zatrzymało... Lekarze cudem przywrócili go do życia. Tylko ich błyskawiczna interwencja spowodowała, że Jarek wciąż żyje... Długo był nieprzytomny. W wypadku doznał szeregu obrażeń, miał złamaną lewą rękę, uraz głowy, obrzęk płuc... Najgorsze było jednak złamanie kręgosłupa... Uraz okazał się na tyle poważny, że Jarek od szyi w dół jest sparaliżowany. Młody, zdrowy, sprawny mężczyzna w ciągu jednej chwili stał się niepełnosprawny... Nie może nawet przełykać, jest karmiony dojelitowo przez PEG.  Walka o namiastkę zdrowia wciąż trwa... Jarek jest też po 2 jest operacjach w celu zamknięcia ośmiocentymetrowego rozwarcia przetoki przełykowo-skórnej. Ma odleżynę w okolicy krzyża. Założono mu też stomię, która sprawia mu ogromny dyskomfort i przykrość. Bardzo chcielibyśmy, aby Jarek cieszył się każdym dniem tak jak kiedyś i aby nadal miał plany i marzenia. Póki co każdego dnia mierzy się z przeciwnościami losu. Leczenie pochłania ogromne sumy. Miesięcznie zostawia w aptece małą fortunę... Bardzo potrzebujemy wparcia, aby zakupić dla niego wózek oraz pionizator, by umożliwić mu lepsze funkcjonowanie. Marzymy również o wysłaniu go na specjalny turnus rehabilitacyjny. W tym momencie Jarka nie stać na samodzielne opłacenie niezbędnych rzeczy. Mieszka razem z mamą, która się nim opiekuje, mimo że sama jest niepełnosprawna... Ich jedynym źródłem dochodu są zasiłki z opieki społecznej. Jeszcze niedawno Jarek sam był w stanie zadbać o siebie, o mamę… A teraz? Nie ma takiej szansy. Oboje potrzebują wsparcia. Bardzo prosimy o pomoc, tylko to się liczy... Bliscy Jarka

20 568,00 zł ( 17.26% )
Still needed: 98 581,00 zł
Bohdan Kravchuk
Urgent!
Bohdan Kravchuk , 10 years old

Boguś w starciu z guzem mózgu❗️Nie pozwól przerwać leczenia!

PILNE! Kończą się środki na leczenie ratujące życie Bogusia! To jedyna szansa dla chłopca... Terapia działa, ale teraz stoi pod znakiem zapytania – skończyły się środki, a kolejny przelew do kliniki musi wyjść już w marcu... Zrozpaczona mama chłopca błaga o ratunek! "Gdy pół roku temu wyruszaliśmy na leczenie do Włoch, do szpitala Bambino Gesu, wyrywaliśmy naszego synka ze szponów śmierci. To było możliwe tylko dzięki Wam – ludziom o ogromnych sercach, którzy postanowili uratować mojego synka! W tamtym krytycznym czasie leczenie w Polsce nie przynosiło już rezultatów. Każda kolejna chemioterapia zawodziła. Każdy kolejny rezonans był gorszy od poprzedniego. Guz mózgu zabierał nam ukochane dziecko. Włochy były jedyną szansą. I Bohdanek wykorzystał ją najlepiej, jak to możliwe! Nasz synek rozpoczął tam specjalistyczną terapię, która daje szanse na zdrowie. Na życie! Kilka miesięcy leczenia minęło błyskawicznie. To leczenie jest również bardzo ciężkie i nieprzewidywalne. Pod koniec zeszłego roku Boguś przeszedł ciężkie zakażenie spowodowane bakterią w wejściu centralnym. Był na intensywnej terapii, musiał przejść zabieg chirurgiczny. Miał toczoną krew i dostawał mocne antybiotyki. Jak ciężkie chwile za nami to tylko Pan Bóg wie... Ale synek wyszedł z tego obronną ręką! Cały czas walczy. Mamy nadzieję, że złe, najcięższe dni za nami! Bohdanek w połowie stycznia miał już pierwszy kontrolny rezonans w trakcie terapii ratującej mu życie. I wyniki, po raz pierwszy od ponad roku, są w końcu optymistyczne! Nasz synek dzięki celowanemu i specjalistycznemu leczeniu zaczyna wygrywać z chorobą! Po raz pierwszy zaświeciło dla nas słońce. Uwierzyliśmy, że możemy wygrać… Niestety, z tymi dobrymi wiadomościami przyszły również te, które spędzają nam sen z powiek. Do tej pory dzięki pomocy tysięcy darczyńców opłaciliśmy pierwsze pół roku leczenia. Dziś już wiemy, że trzeba je przedłużyć o kolejne pół roku. To oznacza, że będziemy musieli zebrać kolejne ok. 400 000 zł… Dla nas to kwota niewyobrażalna. Pękają nam serca, bo wiemy, że w końcu, po wielu miesiącach poszukiwań znaleźliśmy dla naszego synka leczenie, które działa. A teraz boimy się tak strasznie, że nie będziemy mogli go kontynuować! Nasz synek ma dopiero 7 lat, a już przyszło mu się mierzyć ze śmiertelnym wrogiem – rozlanym i nieoperacyjnym guzem mózgu! Dostał szansę jedną na milion – udało się znaleźć celowane leczenie, które DZIAŁA! Które w końcu zatrzymało wzrost guza… W Polsce metody leczenia się wyczerpały, ale włoscy lekarze mają do dyspozycji zupełnie inne leki. Leki, które w końcu dały nam nadzieję na to, że Bohdan będzie żył! Rozmowa z naszą panią doktor prowadzącą daje nam nadzieję. Rokowania są dobre! Niestety, leczenie potrwa kilka miesięcy i nie będzie można go przerwać na żadnym etapie. Nie możemy pozwolić na to, żeby te efekty zaprzepaścić i przerwać leczenie. Bo przerwa dla naszego synka oznacza śmierć. Nie możemy dać jej wygrać, w momencie, gdy nadzieja na powrót do zdrowia jest tak blisko… Błagamy, pozwólcie nam walczyć dalej. W ciągu miesiąca musimy wpłacić na konto szpitala pieniądze na kolejne pół roku leczenia. Bez tego mój synek nie ma szans. Bez tego umrze... Błagam o pomoc. Błagam, bo wiem, że sama go nie uratuję... Mama ➡️ Brygada Bohdana kontra guz mózgu – licytacje ➡️ Strona na FB: Bohdan walczy z nowotworem *Kwota zbiórki jest szacunkowa. Obejmuje koszty leczenia w Rzymie, przeloty, rehabilitację i sprzęt rehabilitacyjny oraz leczenie w Polsce. Walka z guzem mózgu jest trudna, dużo rzeczy może się zmienić po drodze – o zmianach kosztów leczenia będziemy Was informować na bieżąco. 

36 675,00 zł ( 17.23% )
Still needed: 176 090,00 zł
Janina Prus-Wilk
Janina Prus-Wilk , 76 years old

Codzienność odbiera mi siłę. Proszę o pomoc!

Dzięki ofiarodawcom pierwszej zbiórki jestem na dobrej drodze do odzyskiwania sił i poprawy zdrowia, za co serdecznie dziękuję! Zakup koncentratora tlenu, zabieg na lewe kolano i rehabilitacja oraz podręczny sprzęt medyczny dają mi większe poczucie bezpieczeństwa. Odzyskuję nadzieję, że będę bardziej sprawna... W osiągnięciu tego celu nadal potrzebuję wsparcia innych osób... Dotyczy to zarówno rocznego leczenia, jak i dodatkowych zabiegów... Widząc większą sprawność leczonego kolana, już marzę o zabiegu również na drugie kolano... Ogromną pomocą byłby dla mnie sprzęt rehabilitacyjny, który w warunkach domowych utrwali efekty rehabilitacji, którą obecnie przechodzę... W wyniku udaru mam jedną stronę ciała słabszą. Taki sprzęt pomoże mi odzyskać równowagę fizyczną, wzmocni organizm, poprawi ukrwienie oraz da mi poczucie większej stabilizacji zdrowotnej. Jestem wdzięczna wszystkim osobom, które nie przechodzą obojętnie obok takich historii jak moja. Moja historia:  Jestem po dwóch udarach (zawałach mózgu) wywołanych zakrzepem tętnic mózgowych. Mam ostre nawrotowe uszkodzenie prawego płata czołowego oraz wieloogniskowe zmiany malacyjne mózgu, niewydolność krążenia mózgowego. Przeszłam jeden zawał serca. Chorobami objęty jest u mnie cały organizm. Od wielu lat choruję na cukrzycę typu II, która powoli wyniszcza mój organizm, hypertrójglicerydemię, miażdżycę tętnic domózgowych, nadciśnienie tętnicze, przewlekłą niewydolność serca/choroba niedokrwienna serca, niedokrwistość (okresowo), refluks żółciowy z przewlekłym zanikowym zapaleniem błony śluzowej żołądka, dyskopatię kręgosłupa, artrozę stawów i kolan. Mam retinopatię cukrzycową, zaćmę, znaczny niedosłuch. Gorzej funkcjonują mi płuca po przejściu covid-19 oraz ze względu na POCHP (rozedma śródrazikowa, guzek podopłucnowy w prawym płucu) często mam problemy z oddychaniem, szybko łapię infekcje oddechowe, które ciężko przechodzę. Nerki pracują coraz słabiej i może dojść do ich niewydolności (ciągle blisko granicy niewydolności, ale stan udaje się poprawiać). W nerce lewej torbiel okołokielichowa oraz torbiel korowa. W nadnerczu prawym pojawiła się zmiana ogniskowa. Choruję na niedoczynność tarczycy od wielu lat. Mam dwa spore guzki tarczycy w obu płatach. Kilka miesięcy temu miałam usuwanego polipa żołądka, oraz polipy jelita grubego. Stwierdzono u mnie przy tej okazji przełyk Barretta, który może być zalążkiem nowotworu przełyku i wymaga obserwacji, kontroli. Gastroskopia w marcu wykazała zanik śluzówki w całym żołądku. Dwa lata temu miałam usuwany pęcherzyk żółciowy i bardzo ciężko przeszłam tę operację. Pogłębiły się u mnie problemy kardiologiczne, złapałam zapalenie płuc – wymagałam pobytu na OIOM. Ze względu na cukrzycę rana pooperacyjna nie goiła się prawidłowo... Po miesięcznym pobycie w szpitalu wróciłam do domu. Ostatecznie dopiero po dwóch miesiącach leczenia domowego rana się wygoiła i zabliźniła. Dlatego potrzebuję wzmacniać organizm poprzez suplementację, rehabilitację, właściwą dietę, aby jak najdłużej utrzymywać wystarczająco dobry, jak na mnie stan zdrowia. W moim przypadku najistotniejsze jest hamowanie, spowalnianie pogarszania sytuacji zdrowotnej, aby nie dopuścić do stanu, w którym będą konieczne ryzykowne dla mnie operacje, gdyż może wystąpić kolejny udar, a nawet niebezpieczeństwo utraty życia! Z obawy przed takimi skutkami lekarze od 4 lat nie decydują się na zoperowanie mi 2 kostniaków w zatoce czołowej, które tak się rozrosły, że zajmują praktycznie prawie całą jej przestrzeń, a trzeci z nich jest na sklepistości kości ciemieniowej...  Moją kolejną potrzebą jest poprawa warunków mieszkaniowych. Łazienka wymaga remontu i dostosowania. Od kilku lat nie mam możliwości umyć się pod bieżącą wodą, gdyż ze względu na stan zdrowia nie jestem w stanie korzystać z wanny-wejść do niej. Mycie gąbką w misce wody jest dla mnie bardzo uciążliwe, więc marzę o tym, aby mieć prysznic...  Żeby zmienić wannę na brodzik trzeba przenieść piecyk gazowy. To z kolei wiąże się gruntowny remontem. Konieczne jest również powiększenie otworu i zamontowanie szerszych drzwi, a także ulepszenie odpływu wody, z którym są ciągłe problemy. Spotkałam się kiedyś z opinią, że z tyloma chorobami to ja długo nie pożyję. Cieszę się, że od tamtej rozmowy minęło już dwa lata, a ja – dzięki Bogu i wsparciu wielu osób w leczeniu - nadal żyję... Życie jest tak pięknym darem, że nie chcę się poddawać beznadziei i walczę o przeżycie każdego pojedynczego dnia. Gdy doświadczam ludzkiego wsparcia to jest to dla mnie komunikat, że inni ludzie też chcą, abym żyła... Wiem, że nie da się pomóc wszystkim ludziom na świecie, ale cieszę się bardzo, gdy ktoś dostrzega w tym świecie również moje potrzeby, moje pragnienie życia i na miarę możliwości przychodzi mi z pomocą!  Janina

9 167,00 zł ( 17.23% )
Still needed: 44 025,00 zł
Kamil Kłak
Kamil Kłak , 24 years old

Młode życie złamane przez straszny wypadek - pomagamy Kamilowi odzyskać sprawność!

Mam na imię Kamil, mam 21 lat. Do pewnego sierpniowego dnia byłem zdrowym, młodym człowiekiem z głową pełną marzeń i planów... Wsiadając tego dnia do auta, nie sądziłem, że w jednej chwili wszystko zniknie. Mało brakowało, a moje życie skończyłoby się trzy lata temu, kiedy miałem 18 lat... To, co działo się potem, znam tylko z opowieści najbliższych. Doszło do strasznego wypadku samochodowego... Sekundy, uderzenie i ciemność. Gdy karetka przywiozła mnie do szpitala, byłem w stanie krytycznym. Doznałem obrażeń wielonarządowych, ucierpiała szczególnie głowa. Rokowania nie były złe, one były po prostu tragiczne... Lekarze nie wierzyli, że przeżyje następny dzień. Dziś wiem, że dawano mi zaledwie 3% szans na życie... Trzy miesiące wcześniej skończyłem osiemnaście lat. Początek dorosłego życia o mało co stał się też jego końcem... Lekarze z wielką ostrożnością informowali rodziców o tym, co się dzieje, nie chcąc im robić nadziei. Śmierć miała 97% szans na zwycięstwo, ja zaledwie 3%. Mimo to wygrałem... Przeżyłem następną dobę, a potem kolejną... Walka toczyła się tak naprawdę o każdy dzień. Bardzo długo byłem nieprzytomny. Walczyłem o życie, nie zdając nawet sobie sprawy, co się dzieje dookoła i jaki koszmar przeżywa moja rodzina...  Wybudziłem się ze śpiączki, choć tez wydawało się, że to nigdy nie nastąpi... Moja wola życie okazała się silniejsza. Na początku nie mogłem samodzielnie jeść, mówić, nie wspominając o ruszaniu rękami i nogami, siedzeniu i chodzeniu. Byłem mniej samodzielny niż moje młodsze rodzeństwo... Wszystkiego musiałem uczyć się od porządku. Miałem 18 lat, a byłem jak malutkie dziecko. To, w jakim jestem teraz stanie, zawdzięczam lekarzom, rodzicom, którzy są przy mnie i mojej ciężkiej pracy na rehabilitacji. Niestety, nadal mam problemy z prawidłowym chodzeniem czy mówieniem. Potrzebuję dalszej rehabilitacji, która jest bardzo kosztowna. Walce o odzyskaną sprawność podporządkowałem całe życie... Trwa to już trzy lata. Obecnie jestem na rencie. Chciałbym wrócić do dawnego życia. Moim celem osiągnąć taką sprawność, abym mógł podjąć pracę, usamodzielnić się i żyć jak zwykły dwudziestolatek. Pozwoli mi na to pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym, gdzie codziennie mógłbym ćwiczyć i wracać do zdrowia. Jednak niestety wiąże się to z ogromny kosztem, dlatego proszę Cię o pomoc. Wiem, że dostałem od losu drugą szansę. Cudem uszedłem z życiem, dlatego dziś każdy dzień doceniam podwójnie. Wierzę, że uda mi się odzyskać sprawność dzięki wsparciu, które od Was otrzymam... Wtedy zrobię wszystko, żeby oddać innym dobro, jakim ludzie o dobrych sercach obdarzyli mnie dzięki tej zbiórce. Kamil

22 113,00 zł ( 17.22% )
Still needed: 106 249,00 zł
Justynka Nowak
Justynka Nowak , 14 years old

Justynka przez miesiąc nie mogła się ruszyć❗️Przeszła 3 udary - ma 12 lat

Justynka przeżyła 3 udary! W wieku 10 lat stała się znów niemowlakiem, którego musiałam ubierać, karmić, kąpać, przewijać. Moja samodzielna dotąd córka potrzebowała mnie 24 godziny na dobę. Bałam się, że tak zostanie już na zawsze… Zaraz po porodzie lekarz wykrył u Justynki szmery na sercu. Usłyszałam: Pani Gosiu, u córeczki jest wada serca. Byłam zdruzgotana. Tego samego dnia karetka przewiozła moją nowo narodzoną córeczkę do innego szpitala. Cały grudzień, mikołajki, Święta Bożego Narodzenia spędziłyśmy na badaniach. Tego samego roku przeszła pierwszą, niebezpieczną operację serduszka. To było wszystko, co tamtejsza kadra mogła zrobić dla mojego dziecka. Musiałam znaleźć lepszy szpital, gdzie lekarze będą w stanie przeprowadzić przeszczep serca. Od lat jesteśmy na liście osób oczekujących. Pierwszy udar Justynka dostała w wieku 10 lat. Była wtedy w szkole. Od razu wezwano karetkę. Najpierw oddział intensywnej terapii, potem 2,5 miesiąca na zwykłym oddziale. Przez półtora miesiąca moja córeczka nie mogła się ruszać! Nad utrzymującym się paraliżem prawej strony musieliśmy intensywnie pracować. Rehabilitacji nie było końca. Dodatkowo zdiagnozowano wodonercze… To niestety nie był koniec. W marcu 2021 zaatakował kolejny udar. Tym razem podczas lekcji zdalnych. Półtora roku później los znów oblał nas wiadrem zimnej wody. Sparaliżowało lewą rękę, a EEG wykazało padaczkę. Lekarz od razu wdrożył silne leki, ale mimo tego żyję w ciągłym strachu. Stan zdrowia mojej córeczki się pogarsza... 2 razy do roku jeździmy na kontrole. Według lekarzy serce jeszcze da radę, nie mamy panikować, może obejdzie się bez przeszczepu. Jednak ja się martwię. Justynka nie może nic chwycić prawą ręką, nie pisze, jest zamknięta w domu. Od 3 lat nie ma kontaktu z innymi dziećmi. Lekcje tylko zdalnie, bo organizm może nie wytrzymać poważniejszej, zaraźliwej choroby. Justynka jest niezwykle silna i pogodna, ale muszę zrobić wszystko, by była jak najbardziej samodzielna. Bardzo proszę o pomoc na leczenie i rehabilitację. Tak niewiele potrzeba, by Justynka była w pełni sprawna.  Już teraz dziękuję za Twoją pomoc!  Gosia, mama *Kwota zbiórki jest szacunkowa. ➡️ Licytuj i pomóż Justynce! 

7 329,00 zł ( 17.22% )
Still needed: 35 225,00 zł
Marcelina Sobczak
12 days left
Marcelina Sobczak , 8 years old

Marcelka nagle straciła słuch... Tylko z Tobą jej życie może zmienić się na lepsze!

Moja Marcelinka urodziła się całkowicie zdrowa. Byłoby tak dalej, gdyby nie jeden bardzo zły dzień… Los bywa przewrotny, czasem bardzo okrutny. Gdy córeczka miała 3 lata doszło do bardzo nieszczęśliwego wypadku, w wyniku którego stwierdzono niedosłuch mieszany!  W zeszłym roku przeszła zabieg – drenaż uszu. Nie było innego wyjścia, jak chirurgiczna interwencja. Marcelka musi korzystać z aparatów słuchowych. Nie stać mnie na ich zakup, dlatego musiałam je wypożyczyć. To tylko tymczasowe rozwiązanie. Przede mną stoi wyzwanie zakupu aparatów!  Córeczka nie ma łatwo. Oprócz wady słuchu ma także niepełnosprawność intelektualną oraz  nadpobudliwość psychowo – ruchową. Nie wiem dlaczego moje dziecko otrzymało kolejny ciężar na swoje małe ramionka… Jestem matką trójki dzieci. Ciężko jest mi pogodzić wydatki dnia codziennego z tymi, które teraz się pojawiły, a dotyczą zdrowia Marcelki. Będę wdzięczna, jeżeli nam pomożecie. Tutaj chodzi o przyszłość mojej córeczki…  Angelika, mama Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

2 744,00 zł ( 17.19% )
Still needed: 13 214,00 zł
Sunan Som-Adison
Urgent!
Sunan Som-Adison , 59 years old

Rak jelita zniszczył zdrowie Sunan i chce odebrać jej życie❗️Błagamy o pomoc❗️

Rok temu nasza przyjaciółka niespodziewanie zachorowała – męczyły ją wymioty i silne osłabienie organizmu. Na kolonoskopię trzeba było poczekać i gdy w końcu Sunan przeszła badanie, okazało się, że zaatakował ją okrutny nowotwór: rak jelita grubego! Sunan przyjechała do Polski z Tajlandii ponad 20 lat temu i była wówczas jedną z prekursorek, która przedstawiła Polakom kuchnię tajską w oryginalnym wydaniu. Jako szefowa kuchni pracowała w wielu restauracjach w najlepszych lokalizacjach Warszawy. Sunan była zawsze bardzo towarzyska i szybko zdobyła uznanie i sympatię warszawiaków, dzięki swojemu wyjątkowo pozytywnemu nastawieniu do ludzi, wspaniałemu poczuciu humoru oraz wielkiemu sercu.  Niestety, jej życie zupełnie zmieniło się rok temu, po diagnozie raka jelita grubego. Sunan poddała się operacji usunięcia guza, ale okazało się że nowotwór jest już w bardzo zaawansowanej fazie z licznymi przerzutami do innych organów! Nasza przyjaciółka nie traciła jednak nadziei i dzielnie podjęła walkę z chorobą! Poddała się chemioterapii, która wprawdzie przynosi efekty, jednak ma też wiele okrutnych konsekwencji…  Obecnie Sunan oczekuje na decyzje lekarskie dotyczące metod dalszego leczenia, niewykluczających kolejnych operacji. Dotychczas oprócz terapii podstawowej trzeba było włączyć dodatkowe leczenie skutków ubocznych bardzo toksycznej chemioterapii. Leczenie tak mocno zniszczyło Sunan skórę twarzy, że wymaga ona teraz regeneracji dodatkowymi drogimi lekami, dietą wspomagają oraz konsultacji z wieloma specjalistami. Dla naszej przyjaciółki to wyjątkowo ciężki okres, również finansowo, gdyż koszty leczenia znacznie wykraczają poza jej możliwości, a jej stan zdrowia nie pozwala na kontynuowanie pracy.  Sunan marzy o życiu w spokoju i bez dolegliwości! Kocha Polskę i bardzo jej się u nas podoba, jednak marzy także, aby zobaczyć się ze swoją rodziną w Tajlandii… Mieszkają tam jej dzieci, rodzice i rodzeństwo, a rozłąka na tak dużą odległość jest bardzo problematyczna głównie z uwagi na koszty, które dokładają się do tych już ponoszonych na leczenie.  Każde wsparcie Sunan w tej sytuacji, nawet drobnym datkiem będzie z pewnością odwzajemnione wdzięcznością wypływającą z dużych pokładów jej pozytywnej energii. Dziękujemy bardzo w imieniu jej i grona najbliższych jej osób! Wierzymy, że wspólnymi siłami możemy pomóc Sunan w walce z rakiem! Bliscy

5 489,00 zł ( 17.19% )
Still needed: 26 426,00 zł
Kordian Chrobak
Kordian Chrobak , 5 years old

Mały Kordian przeszedł więcej niż niejeden dorosły! Potrzebna pomoc!

Mój synek nie wie, jak to jest być zdrowym dzieckiem. Chciałabym, żeby jego start był łatwiejszy… Niestety, nowe diagnozy i rozpoznania mnożą się w zastraszającym tempie. Jest taki mały, a jego dokumentacja medyczna pęka w szwach! Kordian urodził się w 38. tygodniu. Na cesarskie cięcie było już za późno, poród naturalny był bardzo ciężki. Potem jednak było jeszcze gorzej! Gdy synek przyszedł na świat, zaczął sinieć! To były tylko ułamki sekundy, które trzeba było wykorzystać jak najszybciej! Kordian tracił oddech, więc lekarz natychmiast go zaintubował. Tym samym uratował mojego małego syneczka… Okazało się, że przyczyną jest całkowity rozszczep podniebienia, a Kordian nie mógł oddychać, ponieważ języczek zapadał mu się do gardła! Potem jednak pojawił się kolejny szok: dysmorfia twarzy i hipotrofia, które nie zostały wykryte podczas ciąży… Synek został przewieziony na oddział neonatologiczny, a w międzyczasie wykryto także wrodzoną wadę serca! Nie mogłam pojąć, jak to w ogóle możliwe?! Przecież w każdym trymestrze były wykonywane badania, które nie wzbudzały żadnych podejrzeń… Nikt nie potrafił powiedzieć czy Kordian będzie zdrowy i ile jeszcze czasu spędzi w szpitalu. Nigdy nie zapomnę słów lekarza, który stwierdził, że różnie może być przy tak małym schorowanym dziecku. Dlatego moje dziecko zostało ochrzczone w szpitalu… Od tamtej pory minęło już 5 lat. W tym czasie spędziłam setki godzin na konsultacjach z lekarzami i terapeutami. Dzięki Waszej pomocy udało nam się zrobić szereg specjalistycznych badań, które pomogą w dalszej diagnostyce synka. Jestem za to bardzo wdzięczna. Dziękuję! Kordian jest już dużym chłopcem, ale problemy go nie opuściły! Synek nie mówi, nie pokazuje rączką czego potrzebuje, co sprawia, że komunikacja z nim jest praktycznie niemożliwa! Moje dziecko cały czas karmione jest także przez strzykawkę, w której podawane są zblendowane pokarmy. Niestety każda próba podania mu jedzenia w tradycyjny sposób, kończy się wymiotami.  Dodatkowymi trudnościami jest zez, nieprawidłowy chód oraz poważne zaburzenia snu. Niestety Kordian często też choruje i jest podatny na wiele infekcji. Co także mnie niepokoi, synek przejawia zachowania autoagresywne i agresywne względem innych osób...  Lekarze powiedzieli nam, że jedyną szansą dla mojego dziecka jest terapia komórkami macierzystymi oraz terapia aminokwasami. To konieczność, by miał szansę na lepszą przyszłość. Wyścig z czasem, który musimy wygrać! Kordian jest mały, więc pomoc specjalistów jest najskuteczniejsza teraz. Trzeba działać szybko! Proszę, pomóżcie mi w walce o zdrowie i sprawność mojego dziecka!  Marta, mama ➡️ Świat „Cordis” / Licytacje na leczenie, diagnostykę ➡️ Śledź Kordianka na Facebooku ➡️ Kordian na Instagramie ➡️ Walka Kordianka na TikToku

14 894,00 zł ( 17.19% )
Still needed: 71 738,00 zł
Zosia Łętowska
Zosia Łętowska , 4 years old

Potrzeba niewiele, aby uczynić życie Zosi łatwiejszym! POMÓŻ!

U Zosi niemoc nóżek widać szczególnie gdy bawi się z siostrą i rówieśnikami. Wtedy brakuje jej pewności siebie. Biorę ją na ręce. Mocno przytulam. Ale to nie pomaga. Zosia wie, że ich nie dogoni… Zosia i Zuzia to bliźniaczki, które przyszły na świat o wiele za wcześnie. Zosia urodziła się, ważąc nieco ponad kilogram. Zmagała się z martwiczym zapaleniem jelit i dysplazją oskrzelowo-płucną. Wiele razy przebywałyśmy w szpitalu, walcząc o każdy oddech.  Córka ma wrodzoną wadę stopy. Potyka się i często przewraca. Nie ufa swojemu ciału — zbyt często ją zawodzi. To sprawia, że wycofuje się z kontaktów z dziećmi. Wie, że nie jest w stanie się z nimi bawić. Smutek, który dostrzegam wtedy w jej oczach łamie moje serce… Zdiagnozowano u Zofii niedowład lewej strony ręki i nogi. Połowa ciała jest wiele słabsza, co jeszcze bardziej utrudnia jej rozwój psychomotoryczny. Mimo że od urodzenia uczęszczamy na rehabilitację i Zosia nosi specjalne buciki i wkładki, efekty są niewielkie. Nie jesteśmy w stanie zapewnić jej wystarczającej liczby spotkań z terapeutami. Córka stoi w miejscu. Niepewnie.  Nie sądziłam, że dojdzie do tego, że będę musiała zakładać zbiórkę, ale po ostatniej wizycie w Paley European Instytute w Warszawie szczęście w nie szczęściu uchroniliśmy się przed planowanym podaniem botuliny. Zamiast tego Zosia zakwalifikowała się na gipsowanie. Zaproponowano nam najkorzystniejszą formę u córki, czyli turnus rehabilitacyjny z seryjnym gipsowaniem.  To dla Zosi wielka szansa, jednak wiąże się ona z ogromnymi kosztami. Ze względu na zbyt duże obciążenie finansowe chcemy jechać tylko na 2 tygodnie turnusu, co i tak będzie słono kosztować. Do opłat trzeba doliczyć zakwaterowanie i dojazd… Dziś ponownie proszę Was o wsparcie w zapewnieniu Zosi turnusu i niezbędnej opieki medycznej. Przeszła już tak wiele. Wasza pomoc to dla nas ogromna szansa na to, że przyszłość córeczki nie będzie pasmem niekończącego się cierpienia.  Mama, Agnieszka

1 097,00 zł ( 17.18% )
Still needed: 5 286,00 zł