Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Kamila Zajączkowska
Kamila Zajączkowska , 39 years old

Mamusiu, czy kiedyś będziesz zdrowa?

Silny ból głowy, zdrętwienie karku niepozwalające na jakikolwiek ruch. Bezradność, bezsilność, siedem operacji ratujących życie. Podstępny tętniak zdemolował moje zdrowie. Zwyczajna codzienność roztrzaskała się niczym szklanka — na milion kawałków. Od wielu miesięcy z pomocą specjalistów próbuję ją poskładać na nowo. Żeby znów być samodzielną, żeby znów móc być mamą dla mojej córeczki. Do tego jednak potrzebuję kosztownej, intensywnej rehabilitacji… Od wielu lat walczyłam z migrenami. Te paraliżujące bóle głowy stały się tak „normalne”, jak to, że słońce wstaje rano, a wieczorem chowa się za horyzontem. Tego dnia myślałam, że to kolejny taki „zwyczajny” atak bólu. Był 22 marca i nie zapomnę tej daty do końca życia. Natychmiast pojechałam do szpitala. Tam przeprowadzono szereg badań, które wskazały złoczyńcę. Tętniak — trzeba operować… Umierałam ze strachu, ale nie było innego wyjścia. Operacja zakończyła się pomyślnie, ale okazało się, że tętniak powstał z powodu istnienia w głowie dużego, 3-centymetrowego naczyniaka, umiejscowionego w bardzo kiepskim miejscu — móżdżku. Zabieg w takim miejscu to zawsze ogromne ryzyko.Stanęłam przed dramatycznym wyborem. Żyć przez najbliższe lata w nieskończonym stresie z tykającą bombą w głowie albo spróbować ją rozbroić. Zagrałam va banque... Miała być jedna operacja, skończyło się na siedmiu… Komplikacje okazały się poważniejsze, niż przewidywano. Od maja do sierpnia zeszłego roku mam dziurę w życiorysie. Nic nie pamiętam. Lekarze dniami i nocami walczyli o moje życie, a ja nic nie pamiętam. Obudziłam się w sierpniu z sondą w nosie i nic nie mogłam zrobić. Ani ruszyć ręką, ani powiedzieć słowa… Nie potrafię sobie wyobrazić, jak ciężko musiała to przeżywać moja 3-letnia wówczas córeczka, kiedy nagle zabrakło mamy. Strach, tęsknota, dezorientacja. Może i dobrze, że tego nie widziałam, bo pewnie mi samej pękłoby serce z żalu. Nie wiedziałam co dalej ze mną będzie. Czy już zawsze pozostanę taka bezradna, w pełni zależna od innych osób? Wszystko mi się wyłączyło, jakbym odłączona od prądu. Mogłam jedynie leżeć i płakać. Po kilku tygodniach przewieziono mnie do ośrodka w Konstancinie, gdzie zespół specjalistów podjął się karkołomnej misji przywrócenia mnie na nowo do życia. Setki godzin rehabilitacji, zajęć z logopedą i neuropsychologiem przyniosły piorunujące efekty. Był ból, pot, czasami zniechęcenie. Przez te wszystkie tygodnie miałam przed oczami moją córeczkę, którą tak bardzo chciałam przytulić własnymi rękami, wyjść samodzielnie na spacer. Dużo już udało się odzyskać z utraconej sprawności, ale mój czas pobytu opłacany przez NFZ się skończył… Pobyt w tym ośrodku to koszty rzędu 10 tysięcy złotych miesięcznie. Za jeden dodatkowy miesiąc zapłaciła moja mama, na więcej nie mamy już pieniędzy… Dlatego proszę o pomoc! Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie wspaniale. Taką przynajmniej mam nadzieję. Nadzieję, która dodaje mi sił i jest światełkiem w tunelu. Choroba złamała moje zdrowie i sprawność, ale nie złamała mnie. Chcę być, muszę być mamą dla córeczki i nic innego teraz się nie liczy. Ona tak bardzo mnie potrzebuje, a ja teraz potrzebuję Twojego wsparcia. Pomożesz mi? Kamila

20 583,00 zł ( 17.56% )
Still needed: 96 609,00 zł
Kuba Śliwiński
Kuba Śliwiński , 15 months old

Jeśli nie zdążymy opłacić skutecznego leczenia – skutki będą nieodwracalne❗️POMOCY 🚨

Nasz Kubuś przyszedł na świat zdecydowanie zbyt szybko. Spieszyło mu się, choć zupełnie się nie spodziewał, że od swoich pierwszych chwil będzie musiał walczyć o zdrowie i sprawność. Proszę, zatrzymaj się, przeczytaj… Synek urodził się z hipotrofią i deformacją części główki. Cierpi również na obustronną przepuklinę pachwinową. Jest rehabilitowany od 3. miesiąca życia. Zmuszamy synka do spania na boczku tak, aby deformacja się nie pogłębiła. Nie ma jednak szans, by główka synka wyprostowała się wyłącznie przez odpowiednie układanie. Rehabilitacja może pomóc w zaburzeniu asymetrii, zaburzeniu neurorozwojowym. Jednak jedyną szansą na wyleczenie jest terapia kaskowa. Zapisaliśmy się już na pierwszą wizytę, która odbędzie się w lutym. Niestety jej koszt to aż 5 tysięcy złotych! Kolejne wizyty również będą niezwykle kosztowne… Synuś niebawem będzie miał założony kask korekcyjny w klinice w Poznaniu. Mamy mało czasu, ponieważ po 9 miesiącu życia Kuba nie będzie nadawał się już do takiego leczenia. Jeśli nie zdążymy, skutki będą bardzo poważne –  ucisk na mózg, deformacja twarzy oraz nieprawidłowości rozwoju tak ważnego narządu.  Niestety pomimo wszelkich starań, nie jesteśmy w stanie sami pokryć kosztów leczenia. Porzucamy wstyd i obawy i zwracamy się z prośbą do ludzi o dobrych sercach. Prosimy, pomóżcie nam sfinansować kosztowne leczenie naszego ukochanego dziecka. Z Wami nasza nadzieja nie zgaśnie… Każda złotówka ma ogromne znaczenie! Rodzice Kuby Grupa licytacyjna 💙

1 868,00 zł ( 17.55% )
Still needed: 8 771,00 zł
Lea Popęda
Lea Popęda , 6 years old

Lea do dzisiaj odczuwa skutki wcześniactwa! Potrzebna pomoc!

Turnusy rehabilitacyjne, w których moja córeczka wzięła udział, dały jej naprawdę bardzo dużo! Nie byłoby to jednak możliwe, gdybyście nie pojawili się w naszym życiu. Za Waszą obecność i pomoc DZIĘKUJĘ! Lea jest wcześniakiem, a co się z tym wiąże, skutki zbyt wczesnego przyjścia na świat nadal jej towarzyszą. Dlatego ponownie pragnę prosić Was o wsparcie. Wiem, że razem możemy zdziałać naprawdę dużo! Nasza historia: Na pewno nie tak wyobrażałam sobie narodziny mojej córeczki. Zamiast intymnych chwil dla siebie i radości spowodowanej narodzinami zdrowej, silnej dziewczynki, był ogromny stres, inkubator i pytania, czy Lea da radę przeżyć… Córeczka urodziła się w 26. tygodniu ciąży. Przeszła wylewy III i IV stopnia, operację jelit, miała wielkie napięcie mięśniowe... Każda rozmowa z lekarzem sprawiała, że bałam się coraz bardziej! Dziś Lea ma 5 lat i walczy ze wszystkimi konsekwencjami wcześniactwa. Tylko dzięki rehabilitacji, swojej i mojej determinacji robi postępy.  Osiągnęła już wiele, ale przed nią jeszcze bardzo długa droga… Wcześniej moja mała dziewczynka chodziła na palcach. Konieczny był zabieg rizotomi grzbietowej, który przyniósł nam nowe możliwości! Chód Lei znacznie się poprawił – jej nóżki poruszają się naprzemiennie i nie potyka się już o własną nogę! Muszę zrobić wszystko, aby było jeszcze lepiej i aby nie dopuścić do kolejnej operacji. Specjaliści tłumaczą, że teraz najważniejsza jest intensywna rehabilitacja. Pragnę zapewnić córce opiekę jak najlepszych specjalistów. Zdaję sobie sprawę, że bardzo ważna jest regularność, dlatego także i ja będę ćwiczyć z nią w domu. Wiem, że każda chwila jest ważna i nawet 15 minut dziennie może przynieść efekty. Dlatego chciałabym zakupić specjalną matę, która będzie stymulowała jej ciało i mięśnie.  Jestem matką i chcę spróbować wszystkiego, co daje mojemu dziecku szansę na prawidłowy rozwój. Proszę, pomóż mi zawalczyć o sprawność Lei. Wierzę, że razem możemy sprawić, że jej przyszłość będzie łatwiejsza.  Dagmara,  mama Lei  Zobacz, jak dzielna jest Lea

3 736,00 zł ( 17.55% )
Still needed: 17 541,00 zł
Sylwester Cieślak
Sylwester Cieślak , 58 years old

Wypadek zabrał mi tak wiele... Chciałbym chociaż odzyskać wzrok!

Choć od wypadku minęło wiele lat, ja nadal pamiętam, jakby to było wczoraj. Była zima, grudzień 94. roku. Myślami byłem już przy świętach Bożego Narodzenia. Miałem ostatni kurs w roku, jechałem do Danii. Niestety, zły los chciał, że nigdy tam nie dotarłem. Po drodze miałem wypadek, w którym mogłem stracić życie.  W tragicznym stanie zabrano mnie do szpitala w Niemczech. Tam walczono o moje życie. Doznałem wielu obrażeń. Miałem zgniecioną czaszkę. Byłem nieprzytomny. Przez prawie dwa miesiące niemieccy lekarze próbowali przywrócić mnie do sił i zdrowia. Udało się, choć było naprawdę ciężko. Za mną wiele lat leczenia i rehabilitacji.  Można powiedzieć, że na zawsze zostałem naznaczony przez tamten dzień. W wyniku uderzenia i zgniecenia głowy, nerw w prawym oku został przyciśnięty krwiakiem. Nie widzę na to oko. Szukałem pomocy w wielu poradniach. Radziłem się wielu specjalistom. W końcu pojawiła się nadzieja. Po 28 latach! Zostałem zakwalifikowany na wykonanie przeszczepu komórek macierzystych w Tajlandii, który daje szansę na odzyskanie wzroku. Niestety, wskutek utraty zawodu kierowcy ciężarówki oraz doznanych urazów, nie stać mnie na wykonanie tego zabiegu. Nie mam wystarczających oszczędności, a cena zwala z nóg. Potrzebuję ponad 120 tys. złotych! Nigdy nie straciłem nadziei i wiary, że kiedyś odzyskam wzrok. Teraz pojawiła się szansa, by naprawdę tak się stało! Ta zbiórka i Wasza pomoc są dla mnie ostatnią nadzieją, że uda mi się w końcu powrócić do pełnej sprawności. Chciałbym znów siedzieć za kierownicą ciężarówki. Ta praca była dla mnie moją pasją. Pomóż mi do niej wrócić! Pomóż mi odzyskać wzrok! Sylwester

23 140,00 zł ( 17.54% )
Still needed: 108 743,00 zł
Eliza Kolińska
Eliza Kolińska , 5 years old

Elizka walczy z autoimmunologicznym zapaleniem mózgu. POMÓŻ!

Elizka to nasze jedyne, upragnione dziecko. Od początku dużo płakała, co bardzo nas  martwiło. Zaczęliśmy szukać przyczyn. Wtedy jeszcze nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak wyczerpujący maraton nas czeka – lekarze, fizjoterapeuci… Odbijaliśmy się od drzwi do drzwi i wciąż nie wiedzieliśmy, co dolega naszej kochanej córeczce. Jej stan ciągle się pogarszał, Elizka stała się nieobecna. W końcu otrzymaliśmy diagnozę – autyzm. Rozpoczęliśmy więc terapię, robiliśmy wszystko, żeby pomóc naszemu dziecku. Pojawiły się jednak kolejne, niepokojące objawy. Córeczka budziła się w nocy z przerażającym krzykiem, a my w żaden sposób nie mogliśmy jej uspokoić! Rozpoczęliśmy badania w kierunku padaczki. Pierwsze eeg nic nie wykazało, ale nie poddaliśmy się i powtórne badanie potwierdziło nasze obawy. Wciąż jednak coś było nie tak… Wiedzieliśmy, że musimy szukać dalej. Lekarze odsyłali nas od jednego do drugiego, z miasta do miasta… Ciągle opłacaliśmy kolejne wizyty. W końcu otrzymaliśmy diagnozę: PANS – autoimmunologiczne zapalenie mózgu, a do tego borelioza! Czuliśmy, że ziemia osunęła nam się spod nóg. Jednocześnie odetchnęliśmy z ulgą – tylko dzięki naszej determinacji, w końcu dowiedzieliśmy się, co dolega naszemu dziecku i jak możemy mu pomóc. Teraz rozpoczęła się najważniejsza walka o zdrowie i życie naszej córeczki. Czas ucieka nieubłaganie, choroba sieje spustoszenie w mózgu Elizki. Córeczce zlecono 6 wlewów z immunoglobulin dożylnie. Konieczne w jej leczeniu są też badania genetyczne oraz antybiotykoterapia związana z boreliozą. Zaszliśmy już tak daleko, ale to teraz potrzebna jest największa mobilizacja – koszty są ogromne, badania i leki nie podlegają refundacji…  Jesteśmy zrozpaczonymi rodzicami, lecz zdeterminowani, jak nigdy dotąd. Nie potrafimy wyrazić w słowach, jak bardzo potrzebujemy Waszego wsparcia. Bez niego nie jesteśmy w stanie leczyć córeczki. Nie poddaliśmy się, gdy szukaliśmy przyczyny zachowań naszego dziecka i nie poddamy się teraz! Prosimy, pomóżcie nam walczyć o zdrowie i życie naszej Elizki!  Rodzice Zobacz, jak wygląda codzienność Elizki: ➡️ Licytacje – https://www.facebook.com/share/ZKiTfoD3M4Zo8FNm/

46 581,00 zł ( 17.51% )
Still needed: 219 377,00 zł
Sebastian i Rafał Szajek
Sebastian i Rafał Szajek , 19 years old

Choroba synka, ciężki wypadek taty❗️Los zadaje tej rodzinie cierpienie ciężkie do udźwignięcia...

Ile tragedii szykuje dla nas los? Ile jeszcze dramatów będziemy w stanie unieść? Najpierw choroba syna... Sebastian patrzy, ale nie widzi, otwiera usta, ale nie mówi, ma nogi, ale nie chodzi… Żyje we własnym świecie. Na wózku. W ciszy i ciemności.  Opieka nad niepełnosprawnym synem jest ciężka, ale to nie koniec tego, co zgotował nam los. Tata Sebastiana, Rafał, w 2010 roku przeżył wypadek drogowy... Doznał szeregu obrażeń. Skutki odczuwa do tej pory. Co gorsza, przybierają one na sile... Sebuś Sebastianek miał przyjść na świat 7 lipca. Urodził się 30 maja. Za wcześnie… Nikt nie przeczuwał tragedii. Nikt nie był na nią przygotowany. Ja najmniej… W wyniku wcześniejszego porodu synek miał wylew krwi do mózgu. Doszło do nieodwracalnego uszkodzenia… Utraty wzroku, umiejętności mowy, porażenia rączek i nóżek. Kiedy wychodziliśmy ze szpitala, miałam jeszcze nadzieję, że to wszystko się jeszcze cofnie, odwróci, odmieni. Niestety tak się nie stało. Mój syn nie widzi, nie mówi, jego niepełnosprawność jest na tyle głęboka, że nawet jeśli zrobiłabym dla niego wszystko, to wciąż będzie za mało... Rano budzę synka, zmieniam pieluszki, myję go, ubieram, przenoszę na wózek inwalidzki, karmię. Jestem przy nim cały czas. Sebastian wymaga rehabilitacji mimo tego, że nigdy nie będzie chodzić… Trzeba jednak pracować nad wzmocnieniem jego mięśni. Dzieci na wózkach często mają problemy z kręgosłupem, ich mięśnie wiotczeją… Pracujemy nad tym, by usprawnić Sebusia ruchowo, by było łatwiej się nim zajmować… Staramy się też robić wszystko, by pomóc mu nawiązać kontakt ze światem. Czy jego choroba to najgorsze, co nas spotkało? Niestety nie. Rafał 2010 okazał się dla nas tragicznym rokiem... 13 września to najgorszy dzień w naszym życiu. Rafał nie wrócił do domu. Sebuś miał wtedy 5 lat. Okazało się, że doszło do wypadku... Niewiele brakowało, bym została wdową. Rafał był na stole operacyjnym, walczył o życie... Doznał szeregu obrażeń, miał pękniętą śledzionę, rozerwane jelita, wstrząs septyczny, był niewydolny oddechowo. W szpitalu przebywał 5 miesięcy. Cudem przeżył... Niestety, bezpowrotnie stracił zdrowie. Jest niepełnosprawny. Od tego czasu nasze życie to ciągłe szpitale, kolejne operacje, nawracające dolegliwości. Konsekwencje tych urazów mąż odczuwa do dziś. Leczenia i rehabilitacji potrzebuje nie tylko mój synek, ale także jego tata. Jestem samą z dwójką niepełnosprawnych osób. To krzyż, który dźwigamy każdego dnia... Staram się, jak mogę, jednak trudne czasy powodują, że jest nam ciężko. I mąż, i syn potrzebują wsparcia. Muszę prosić o pomoc... Głęboko wierzę w to, że na świecie są dobrzy ludzie, tacy, którzy wiedzą, co to znaczy bezinteresowne wsparcie. Bardzo proszę o pomoc, nasza sytuacja jest naprawdę trudna... Grażyna, mama Sebastiana  

17 124,00 zł ( 17.49% )
Still needed: 80 749,00 zł
Marek Sas
Marek Sas , 22 years old

Marek ginie w ciemności ze swoim autyzmem... Nie pozwólmy na to❗️

Nasz syn Marek cierpi na autyzm. Jego choroby nie da się wyleczyć... Możemy jedynie robić wszystko, co w naszej mocy, by jego życie i codzienne funkcjonowanie było jak najlepsze. Syn rośnie, a wraz z nim jego potrzeby. Co, jeśli zabraknie nam środków na jego zdrowie?  Od lat walczymy o postępy w rozwoju zarówno tym fizycznym, psychicznym, jak i emocjonalnym. Rehabilitacja, terapia i regularne wizyty u specjalistów pomagają nam w drodze do sukcesu. Jednak, gdy wydaje nam się, że już wszystko zaczyna się układać, na naszej drodze pojawiają się kolejne przeszkody... Niestety nasze środki finansowe się już prawie zupełnie wyczerpały. Co gorsza, niedawno doszedł następny problem. ZAĆMA. To nas załamało. Ile jeszcze może znieść to niewinne dziecko?  Walczymy. Prawe oko Marka jest w strasznym stanie. Odklejona i uszkodzona siatkówka. Tylko skomplikowana i kosztowna operacja może je uratować. Marek już zupełnie na nie nie widzi. Uszkodzenie wzroku połączone z autyzmem daje niebezpieczną mieszankę. Powoduje u niego samoagresję... Niestety, w lewym oku też zaczyna dziać się coś złego... Musimy natychmiast działać! Nie możemy pozwolić, by Marek został zamknięty w ciemności, sam w swoim autystycznym świecie... Dlatego prosimy o wsparcie. Wierzymy, że znajdą się ludzie, którzy pomogą naszemu dziecku. Z góry dziękujemy za każdą przekazaną złotówkę! Rodzice Marka   *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

9 305,00 zł ( 17.49% )
Still needed: 43 887,00 zł
Dawid Staniszewski
Dawid Staniszewski , 16 years old

Dla Dawida nowy wózek to szansa na lepsze życie!

„Kocham Cię, mamo”. Każda matka odczuwa nieopisaną radość, gdy słyszy te słowa, z ust małego człowieka, którego wydała na świat i od pierwszych dni z czułością pielęgnowała. Chociaż wiem, że nigdy nie usłyszę tego od Dawida, bo choroba sprawiła, że nie potrafi mówić, to w każdym jego geście, w każdym spojrzeniu, widzę jego miłość. Synek jest dla mnie wszystkim i staram się dać mu wszystko, co najlepsze. Dzień narodzin Dawida zawsze będę wspominać ze łzami w oczach. Niestety nie są to łzy radości, lecz rozpaczy i strachu o życie synka. Niedotlenienie spowodowane owinięciem pępowiną nieomal zamieniło radość z narodzin w żałobę. Na szczęście udało się wyrwać Dawida z rąk śmierci. Po powrocie ze szpitala, przez siedem kolejnych miesięcy wraz z mężem żyliśmy w nieświadomości konsekwencji tych feralnych wydarzeń, które wkrótce miały wywrócić nasze życie do góry nogami. Dawidek z pozoru rozwijał się prawidłowo. Rósł, przybierał na wadze, był pogodny. Nasz niepokój budziły tylko nietypowe dla tak małych dzieci ruchy głowy i kończyn. Chociaż baliśmy się złych wieści, postanowiliśmy sprawdzić, czy prawidłowy rozwój naszego synka nie jest zagrożony. Diagnoza dosłownie ścięła nas z nóg. Dawid ma mózgowe porażenie dziecięce i nigdy nie będzie zdrowy! Dotychczasowe spokojne życie skończyło się, a zaczęła się walka o sprawność synka. Nawet przez chwilę nie pomyślałam, że mogłabym się poddać! Wiedziałam, że przede mną najtrudniejszy okres w moim życiu, ale byłam gotowa oddać wszystko, żeby tylko pomóc mojemu jedynemu, ukochanemu synkowi. Dziś Dawid ma 11 lat. Choroba uwięziła go w jego ciele - sprawiła, że nie może chodzić i mówić. Pisanie przychodzi mu z wielkim trudem, a jedynym sposobem porozumiewania się są obrazki i gesty. W głębi duszy jest jednak zwyczajnym nastolatkiem, który nie unika kontaktu z rówieśnikami, rozwija swoje zainteresowania i dużo się uśmiecha! Czasem zastanawiam się, skąd mój syn czerpie siłę do życia… Nie wiem, czy gdybym była na jego miejscu, dałabym radę wykrzesać z siebie, choć niewielką część pozytywnej energii, którą Dawid zaraża całe swoje otoczenie! To on każdego dnia uczy mnie, jak z uśmiechem iść przez życie, pomimo przeciwności! Nasza miłość i jego siła jednak nie wystarczą… Dawid od wczesnych lat musi przechodzić intensywną, bolesną rehabilitację i będzie na nią skazany przez całe życie. Podobnie jak na wózek, w którym codziennie spędza kilkanaście godzin. Wraz z upływem lat zmieniają się jego potrzeby. Dawid potrzebuje nowego wózka, ponieważ ten, którego używa obecnie, jest już za mały i w złym stanie technicznym. Nie ma także odpowiednich możliwości regulacji, przez co syn bardzo szybko się w nim męczy, a sam nie jest w stanie zmienić pozycji. Niestety koszt takiego wózka znacznie przekracza nasze możliwości, podobnie jak zapewnienie mu regularnej rehabilitacji zachowawczej, która zapobiega powstawaniu przykurczów mięśni. Walka o Dawida trwa już kilkanaście lat i będzie trwała, dopóki starczy nam sił. Miłość, którą wraz z mężem darzymy naszego synka, sprawiła, że pomimo przeciwności, potrafiliśmy uczynić jego życie lepszym. Niestety sama miłość nie wystarczy, aby zapewnić Dawidowi godne życie bez niewygody i bólu. Dlatego prosimy Was o wsparcie! Wierzymy, że wspólnymi siłami uda się osiągnąć cel i sprawić, by na twarzy naszego synka jak najczęściej gościł uśmiech! Mama Dawida

6 089,00 zł ( 17.47% )
Still needed: 28 752,00 zł
Dominika Wojciech-Hojeńska
Dominika Wojciech-Hojeńska , 35 years old

Nie mogę dłużej czekać! Potrzebuję operacji!

Na początku moim największym problemem był okropny ból. Od wielu lat chodziłam do wielu lekarzy, jednak nikt, aż do dzisiaj, nie potrafił stwierdzić, co mi dolega.  Okazało się, że jest to endometrioza głęboko naciekająca miednicy mniejszej. Jednak większe przerażenie wywołała druga diagnoza – niezłośliwy nowotwór jajnika! Miałam wiele pytań, które pozostały bez odpowiedzi. Przez lata konsultowałam się z wieloma lekarzami, którzy nie potrafili mi pomóc. Byłam pod stałą kontrolą, aż nagle dowiedziałam się o takim czymś! Przełom w diagnostyce, jeżeli w ogóle można tak to nazwać, nastąpił dopiero pod koniec zeszłego roku. Podczas badań lekarz zauważył zmiany na jajniku lewym, zrosty oraz torbiele. Bez ogródek polecił mi skonsultowanie się z ginekologiem onkologiem! Nogi się pode mną ugięły. Onkolog kojarzy się tak strasznie! Na szczęście nowotwór nie jest złośliwy. To chyba jedyne pocieszenie...  Muszę przejść pilną operację. Nie mogę znowu czekać tak długo, jak przez ostatnich kilka lat! Proszę, pomóż mi odzyskać zdrowie! Dominika

7 426,00 zł ( 17.45% )
Still needed: 35 128,00 zł