Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Antonina Jankowska
Antonina Jankowska , 4 years old

Zbyt mała na cierpienie! Pomagamy Antosi!

Diagnoza była dla nas szokiem. Gdybyśmy tylko mogli, cofnęlibyśmy czas do momentu, w którym dałoby się jeszcze coś zrobić i zapobiec chorobie córeczki… Jeśli tylko byłaby taka możliwość, zrobilibyśmy to bez wahania. Kiedy Antosia miała niespełna rok, otrzymaliśmy diagnozę – spastyczne porażenie połowicze lewostronne. Z całych sił walczymy o sprawność córeczki, jednak jest nam coraz trudniej... Antosia potrzebuje systematycznej rehabilitacji, wyjazdów na turnusy rehabilitacyjne, a także sprzętu, który ułatwi jej w przyszłości chodzenie. Niestety, to wszystko przewyższa możliwości finansowe naszej rodziny, dlatego bardzo prosimy o pomoc! Rodzice

4 363,00 zł ( 19.07% )
Still needed: 18 510,00 zł
Katarzyna Stefaniak
Katarzyna Stefaniak , 35 years old

Mama dwójki małych dzieci walczy z rakiem❗️Pomocy❗️

Nazywam się Kasia, w zeszłym roku skończyłam 34 lata. Jestem mamą dwóch cudownych chłopców w wieku 6 i 8 lat. Mam u swego boku wspaniałego, wspierającego męża. Niestety, od 4 lat toczę także walkę z rakiem...  Pierwsze objawy choroby pojawiły się już dawno temu. Przez prawie 8 lat odczuwałam narastający ból za uchem. Niestety, pomimo poszukiwania pomocy, wykonaniu licznych badań i konsultacji lekarskich – nie udawało się znaleźć jego przyczyny. Słyszałam jedynie, że powinnam przyjmować kolejne leki przeciwbólowe.  Niestety, ból nie mijał. Dopiero w 2020 roku dowiedziałam się, co za nim stoi. Diagnoza była druzgocąca – rak gruczołowo-torbielowaty ślinianki przyusznej lewej. Jest to złośliwy i rzadki rodzaj raka.   W styczniu kolejnego roku poddałam się operacji polegającej na eksploratywnym usunięciu części powierzchownej ślinianki przyusznej lewej, a następnie przeprowadzono u mnie uzupełniającą radioterapię. Przez 3 lata po radioterapii miałam robiony rezonans magnetyczny twarzoczaszki i szyi, który nie wskazał wznowy choroby.  Ku mojej rozpaczy wszystko zmieniło się 14 lutego 2023 roku, kiedy wyniki tomografii komputerowej wykazały przerzuty do lewego płuca. Mój świat zawalił się po raz drugi. W kwietniu 2023 roku poddałam się operacji usunięcia dwóch guzów nowotworowych ze szczytu lewego płuca.  Niestety, przy moim typie raka lekarze nie mają mi zbyt wiele do zaoferowania, jedynie leczenie operacyjne. Sprowadza się ono do usuwania kolejnych pojawiających się ognisk choroby. Chemioterapia w tym typie raka jest nieskuteczna.  Na swojej drodze trafiłam jednak na prywatną klinikę w Warszawie, która stosuje leczenie polegające na wyniszczaniu komórek nowotworowych krążących we krwi, przez co zmniejsza znacznie ryzyko przerzutów.  Jest to leczenie nierefundowane i bardzo kosztowne. Miesięczny koszt to około 10 000 zł. Dodatkowo częstotliwość i zakres terapii może ulec zmianie w zależności od moich wyników badań i stanu zdrowia. Prowadzimy z mężem gospodarstwo rolne i nie jesteśmy w stanie samodzielnie udźwignąć tak dużych kosztów leczenia.  Moim marzeniem jest móc cieszyć się życiem z moją rodziną jak najdłużej, patrzeć jak dzieci dorastają, wspierać ich w każdej sytuacji i nie chcę nawet myśleć o tym, że mogłoby mnie przy nich nie być na tak wczesnym etapie dzieciństwa. Z całego serca proszę Was o pomoc.  Kasia

20 233,00 zł ( 19.01% )
Still needed: 86 150,00 zł
Aneta Murawska
Aneta Murawska , 47 years old

Po zawale i udarze od lat jest w śpiączce. Pomóż zawalczyć o lepsze jutro!

Moi rodzice zawsze byli zdrowymi, pełnymi życia ludźmi i nigdy nawet nie przyszło mi do głowy, że to może się zmienić. Niestety, życie dało mi lekcję, że nigdy nie można być pewnym czegoś na 100%. Mając 16 lat, moje życie, ale też życie moich rodziców zmieniło się o 180 stopni. 22 sierpnia 2016 roku moja mama Aneta w wieku 39 lat doznała zawału serca i udaru niedokrwiennego mózgu. Szok, złość i ogromna rozpacz, że coś takiego mogło nas spotkać! Nic tego nie zapowiadało, nigdy nie miała problemów ze zdrowiem... Pamiętam pierwszą wizytę na Oddziale Intensywnej Terapii, która uświadomiła mi, jak życie jest kruche. Nie widziałam już mojej uśmiechniętej i pełnej życia mamy, tylko bezsilną kobietę bez możliwości jakiejkolwiek reakcji na widok swoich bliskich. Każda wizyta była dla mnie strasznym przeżyciem, bardzo nie chciałam widzieć jej w takim stanie i czekałam, żeby wróciła taka jak była wcześniej. Jednak okazało się, że nie wygląda to tak, jakbym chciała i był to dopiero początek naszej drogi. Po 3. miesiącach spędzonych na Oddziale Intensywnej Terapii zapadła decyzja o wypisie. Diagnoza – śpiączka mózgowa. Równocześnie zdecydowaliśmy o przewiezieniu mamy do ośrodka specjalizującego się w wybudzaniu ze śpiączki, w którym przez 5 miesięcy prof. Jan Talar zajmował się mamą. W tym miejscu uczyliśmy się też jak pielęgnować, postępować z osobą w takim stanie — uczyliśmy się żyć naszym nowym życiem. Nie były to łatwe miesiące, ciągle towarzyszyły nieprzespane noce, miliony łez i codzienna walka, którą tak naprawdę toczymy do dziś. Po tym czasie zdecydowaliśmy, że nie ma to, jak w domu. Pełna mobilizacja, wszystkie oszczędności wydane na przystosowanie pokoju do potrzeb mamy i najpotrzebniejsze rzeczy niezbędne dla osoby z niepełnosprawnością. W międzyczasie tata zrezygnował z pracy, żeby zajmować się mamą 24 godziny na dobę. Ja jeszcze chodziłam do szkoły, ale starałam się pomagać w każdej wolnej chwili w opiece nad mamą – mimo początkowo ogromnego lęku przed tym, że coś złego może się wydarzyć. Przez ten długi czas wiele się zmieniło… chociaż dla kogoś może być to niewiele. Wiemy, że mama nas słyszy i rozumie, jednak na ten moment jeszcze nie jest w stanie nam odpowiedzieć. Uśmiecha się, reaguje na niektóre polecenia, współpracuje na Cyberoku (specjalistycznym sprzęcie do komunikacji C-eye). Od początku robiliśmy wszystko, żeby miała jak najlepszy sprzęt wspomagający naszą walkę, bo przy jej diagnozie nie ma leku, który byłby w stanie wszystko odwrócić. Jedynym lekiem jest czas i intensywna rehabilitacja, która jest bardzo kosztowna. Mimo upływu lat – nie poddajemy się i staramy się, aby mama wróciła do sprawności. Niesamowita miłość do niej daje nam co dzień motywację i nadzieję na lepszy czas, chociaż nie jest to proste. Przez wszystkie lata mierzyliśmy się z setką problemów i barier, które mimo ogromnych trudności zawsze staraliśmy się przezwyciężać. Wizyty u lekarza czy nawet najzwyklejsze wyjście na spacer to dla nas ogrom organizacji oraz mobilizacji osób trzecich do pomocy. Każdy wyjazd wiąże się z organizacją transportu medycznego, co powoduje, że ciągle jesteśmy zależni od innych. Jednak nagle pojawiła się szansa! Otrzymaliśmy informacje o programie PFRON, który dofinansowuje zakup samochodu przystosowanego do przewozu osób z niepełnosprawnością. Niestety koszt wkładu własnego przekracza nasze możliwości finansowe, chociaż staramy się z całych sił odkładać każdy grosz. Zakup takiego auta da nam ogromne możliwości, dlatego zwracamy się do Ciebie o pomoc. Nigdy nie było i nie będzie to dla nas komfortowe, że samodzielnie nie jesteśmy w stanie pokryć kosztów, jakie wiążą się z chorobą mamy, ale tak naprawdę nie mamy innego wyjścia. Bez Twojej pomocy nie damy rady uzbierać tak ogromnej sumy. Bardzo proszę o udostępnianie. Z całego serca chcielibyśmy także podziękować wszystkim, którzy towarzyszą nam w tej trudnej walce – bez Was wiele rzeczy byłoby niemożliwych! Rodzina Anety

12 115,00 zł ( 18.98% )
Still needed: 51 715,00 zł
Agnieszka Golak
Agnieszka Golak , 31 years old

Nigdy nie wiem, kiedy ból mnie zaatakuje! Operacja jedynym ratunkiem!

Od 4. lat żyję z przewlekłym bólem, który nie pozwala mi funkcjonować tak jak zdrowy człowiek. Często dolegliwości są nie do zniesienia! Endometrioza sprawia, że moje życie zamieniło się w cierpienie! Mam bóle pleców, ból przy oddawaniu moczu, bolesne owulacje, ból przed miesiączką! Czasem mam wrażenie, że każdy dzień, to jedno wielkie cierpienie!  Przeszłam szereg badań, które nie dały jednoznacznej diagnozy. Chodziłam od lekarza do lekarza, aby znaleźć w końcu przyczynę. Przez tyle lat robiłam wszystko, co w mojej mocy… W pewnym momencie wydawało się, że będzie już lepiej. Przeszłam operację usunięcia kości guzicznej, ponieważ to miało być przyczyną bólu. Wtedy zostałam wyłączona z życia na pół roku! Nie miałam pracy, życia towarzyskiego. Brałam masę środków przeciwbólowych, które działały tylko przez kilka godzin! Mogłam przemieszczać się tylko z łóżka do wanny. Dalsze dystanse były dla mnie wręcz nieosiągalne!  Byłam załamana. Pozbawiona nadziei. Nie wiedziałam, co jeszcze mogę zrobić! Zrezygnowanie było już tak duże, że zaczęłam tracić siły. Potem przeszłam kolejne badania, które rzuciły nowe światło na moją sytuację zdrowotną... Lekarze odnaleźli w końcu przyczynę moich dolegliwości bólowych! Być może wreszcie zakończą się moje męczarnie. Zostałam zakwalifikowana do operacji, która ma zniwelować ból! Muszę przejść tę operację. Ten rodzaj interwencji medycznej jest kluczowy, inaczej już nic się nie zmieni i nie ruszę do przodu. Kwota operacji przekracza jednak moje możliwości finansowe, więc znalazłam się w ślepym zaułku! Bardzo proszę o pomoc. Nigdy nie wiem kiedy ból zaatakuje! To okropne, nikomu tego nie życzę! Potrzebuję wsparcia, inaczej moje cierpienie fizyczne nigdy się nie skończy! Agnieszka

10 091,00 zł ( 18.97% )
Still needed: 43 101,00 zł
Marek Książek
Marek Książek , 52 years old

Kiedy ból nie daje o sobie zapomnieć nawet na chwilę

Marek dotkliwie przekonał się o tym, jak dotkliwy może być los – jedna chwila sprawiła, że zmieniło się jego całe dotychczasowe życie. Kilkanaście lat temu zdarzyła się tragedia, przez którą stracił sprawność i szansę na zrealizowanie swoich marzeń – jego największą pasją było ratownictwo wodne, przed wypadkiem miał już stopień ratownika WOPR. Wiosną 1997 roku miał ukończyć szkolenie na starszego ratownika WOPR. Niestety, w Mikołajki uległ wypadkowi samochodowemu. To nie była jego wina... Uszkodzony kręgosłup, liczne obrażenia twarzoczaszki, całkowita zmiana wyglądu. Kolejne wspomnienia to naprawdę długotrwała rehabilitacja i problemy psychiczne. To wszystko spowodowało niechęć do życia, lecz z pomocą małżonki i rodziny pogodził się z kalectwem oraz tym, że już nigdy nie zagra z dziećmi w piłkę... Dzieci były jego radością, dla nich starał się ignorować nasilające bóle kręgosłupa. To dla nich walczył! Choć od dnia wypadku minęło wiele czasu, okazało się, że limit nieszczęść nie istnieje, a los go nie oszczędza. Marek został sam z trojgiem dzieci, którym poświęcił cały swój czas i energię. Jego zdrowie zeszło na dalszy plan, a na leczenie zawsze brakowało środków. Teraz kiedy dzieci opuściły rodzinny dom i nie potrzebują Marka na co dzień, postanowił skupić się na walce o siebie. Zmusiło go do tego życie w cierpieniu – ból kręgosłupa, którego doświadcza każdego dnia, utrudnia mu samodzielne poruszanie się. Nie wiadomo, czy wróci do pełnej sprawności, jednak dla Marka każda, nawet niewielka poprawa funkcjonowania jest cenna. Jego stan wymaga wielu godzin intensywnych ćwiczeń pod okiem fizjoterapeuty. Niestety, w jego przypadku na refundację nie ma szans, a wady postępują. Potrzebne są środki na ratunek przed niepełnosprawnością. Rodzina i przyjaciele proszą o pomoc! Marek zasługuje na życie bez bólu!

2 424,00 zł ( 18.96% )
Still needed: 10 355,00 zł
Jessica i Marika Zydorczyk
7 days left
Jessica i Marika Zydorczyk , 13 years old

Nieuleczalnie chore siostry potrzebują pomocy! Konieczna jest ciągła rehabilitacja!

Los obdarował nas trzema wspaniałymi córeczkami. Najstarsza z nich – Marika, cierpi na nieuleczalną chorobę – hiperglicynemię i padaczkę lekooporną. 13 lat później na świat przyszła nasza trzecia córeczka. W życiu nie przypuszczaliśmy, że ta nieuleczalna choroba może dotknąć też ją! Marika jako niemowlę przebywała w szpitalu w śpiączce i była karmiona sondą. Każdego dnia drżeliśmy ze strachu… Droga do diagnozy była długa i trudna. Lekarze ani Marice, ani Jessice, nie dawali więcej, niż 2 lata życia… Stan dziewczynek był bardzo ciężki. Jednak nasza miłość, wiara i determinacja nie pozwoliły nam zaakceptować takich informacji. Przeszliśmy dwa razy przez to samo piekło i dwa razy udało nam się dokonać cudu. Choroba córek jest rzadkim wrodzonym zaburzeniem metabolizmu glicyny. Glicyna odkłada się w całym organizmie, także w krwi i w płynie mózgowo-rdzeniowym, powodując upośledzenie głębokie. Jessica dodatkowo zmaga się z alergią pokarmową, jest na diecie bezglutenowej, bez cukru, bez laktozy. Codzienność naszej rodziny jest niezwykle trudna. Jednak nie narzekamy. Każdego dnia walczymy, żeby nasze córki miały jak najlepsze życie. Dziewczynki wymagają codziennych specjalistycznych ćwiczeń. Pracujemy razem z nimi, bo widzimy na własne oczy, że przynosi to efekty.  Córki powinny ćwiczyć minimum 3 razy w tygodniu. 60 minut rehabilitacji dla jednej z nich to 250 zł! Do tego dochodzą wydatki związane ze specjalistycznymi sprzętami, które potrzebne są do codziennej pracy z dziewczynkami.  Marika i Jessica wymagają całodobowej opieki. Nasze córki nigdy nie będą samodzielne, ale zrobimy wszystko, żeby w przyszłości mogły być jak najbardziej sprawne. Zależy nam na tym najmocniej na świecie. Każda wpłata to dla nas nieoceniona pomoc.  Rodzice ➡️ Marika i Jessica Zydorczyk

10 089,00 zł ( 18.96% )
Still needed: 43 103,00 zł
Janina Midor
Janina Midor , 72 years old

Janina znowu walczy o życie! Pomóż jej wygrać ❗️

Śmiertelna choroba już dwa razy zaatakowała naszą mamę i siostrę. Okazuje się, że nowotwór tak łatwo nie odpuszcza… Już raz Janina pokonała raka, w dodatku złośliwego. 13 lat temu zachorowała na złośliwego raka piersi. Po operacji usunięcia piersi i przejściu radioterapii oraz chemioterapii udało się jej wygrać walkę o życie! Tak bardzo się cieszyliśmy! Tak bardzo mieliśmy nadzieję, że to koniec i ten potwór już nigdy się nie pojawi …  Choroba powróciła, a teraz ze zdwojoną siłą! Tym razem jest to nowotwór złośliwy nerki. Jeszcze nie tak dawno, bo w styczniu 2023 roku Janina przeszła operację usunięcia części nerki. Znowu rak, znowu złośliwy i znowu usunięcie części ciała!  Potem otrzymaliśmy wyniki badań histopatologicznych. Stwierdzono, że jest to rak brodawkowaty nerki o wyższym stopniu złośliwości histologicznej. Wykryto także ogniska nacieku raka w tkance tłuszczowej okołonerkowej… Nasz świat się zatrzymał… Nasza mama i siostra przebywa obecnie w specjalistycznym ośrodku, gdzie rozpoczęła kilkumiesięczne leczenie. Miesięczny koszt to kilkanaście tysięcy! Musieliśmy zdecydować sie na założenie zbiórki i zwrócenie się do Was z prośbą o pomoc, ponieważ ta kwota przekracza nasze możliwości. Przez te wszystkie lata Janina była bardzo aktywna. Przez 32 lata była nauczycielką. W tym czasie awansowała i przez 23 lata była wicedyrektorem szkoły podstawowej. Zrobiła wiele dobrego.  Zawsze też była aktywna w swojej społeczności wiejskiej. Po przejściu na emeryturę przez kilka kadencji zasiadała w radzie sołeckiej, do dzisiaj należy do rady parafialnej. Tym bardziej ściska nas w sercu, że teraz nasze możliwości, aby jej pomóc, są ograniczone! Janina pokazała, że jest w stanie pokonać to paskudztwo. Jednak teraz potrzebuje wsparcia. Pomóżcie jej wygrać kolejną walkę o życie!  Rodzina

15 425,00 zł ( 18.95% )
Still needed: 65 958,00 zł
Marek Maliszewski
Marek Maliszewski , 43 years old

Bez wsparcia będzie uwięziony w pokoju! Pomagamy Markowi!

Mam na imię Marek. Mierzę się z niedowładem kończyn dolnych z opadaniem stóp i toksycznym uszkodzeniem rdzenia kręgowego. Jako osoba niepełnosprawna, codziennie spotykam się z różnymi wyzwaniami. Obecnie mieszkam w domu pomocy społecznej, gdzie staram się prowadzić jak najbardziej samodzielne życie. Potrzebuję jednak Waszej pomocy! Wszystko zaczęło się w 2017 roku. Wtedy zacząłem mieć poważne kłopoty z nogami. Trafiłem do szpitala, gdzie wykryto nieoperacyjną przepuklinę kręgosłupa… Przez wiele lat stawiałem rusztowania, dużo dźwigałem. Z pewnością to miało wpływ na stan moich pleców.  Rozpocząłem rehabilitację, ale niestety nie przyniosła ona rezultatów. Musiałem zacząć poruszać się na wózku...  Niedawno stanąłem przed nieoczekiwanym wyzwaniem – zepsuła się przystawka do mojego wózka inwalidzkiego. To urządzenie jest dla mnie niezbędne, aby móc swobodnie się poruszać, pojechać do miasta, odwiedzić mamę. Bez tej przystawki moja codzienność stała się bardzo ograniczona. Jestem zmuszony spędzać większość czasu w pokoju, co znacznie wpływa na moje samopoczucie i niezależność. Brak możliwości poruszania się sprawia, że czuję się jeszcze bardziej izolowany i uzależniony od pomocy innych. W związku z tym zwracam się do Was z prośbą o wsparcie, które pozwoli mi na naprawę lub zakup nowej przystawki do wózka. Każda, nawet najmniejsza wpłata, jest dla mnie ogromnym wsparciem i krokiem w kierunku odzyskania mojej samodzielności.  Marek

1 509,00 zł ( 18.91% )
Still needed: 6 470,00 zł
Jan Konieczek
6 days left
Jan Konieczek , 45 years old

Nieszczęśliwy wypadek odebrał Janowi sprawność! Pomóż mu dalej walczyć o zdrowie!

Kiedy brat przekazał mi informację, że zdarzył się wypadek, nie mogłam uwierzyć. Krótko pocieszałam się tym, że jest przytomny, że prawdopodobnie szybko wróci do swoich obowiązków i pasji. Każda kolejna godzina, następne dni pozbawiały mnie złudzeń, że Janek wyjdzie z tego bez szwanku. Po wstępnych badaniach lekarze stwierdzili złamanie kręgosłupa! Operacja mająca ratować Janka trwała ponad 6 godzin. Niepewność i strach nie opuściły nas ani na chwilę… Później od specjalistów otrzymaliśmy informację, że zdecydują najbliższe godziny. To nie był czas dobrych informacji. Mój brat na oddziale intensywnej terapii spędził prawie 50 dni! Na szczęście lekarzom udało się uratować jego życie. Janek rozpoczął długą drogę powrotu do zdrowia. Od tej pory najważniejsza jest rehabilitacja. Jej przerwanie to najgorsze, co mogłoby się wydarzyć! To ogromne ryzyko utraty tego, co udało nam się wywalczyć w ostatnich latach. Dla nas to jak wyrok. Potworny i nieodwracalny. Musimy działać! Jesteśmy bardzo wdzięczni za każdą złotówkę, która zasiliła poprzednie zbiórki. Wasza pomoc pozwoliła nam na świętowanie wielu sukcesów! Niestety, przed nami jeszcze ogrom wyzwań do pokonania... Brat wyleczył bolesną odleżynę, nie potrzebuje już systemu odżywiania dojelitowego PEG i tracheostomii. To dla nas ogromna wygrana! Jan z całych sił pragnie odciążyć naszą 85-letnią mamę, z którą mieszka i która obecnie nim się zajmuje. Próbuje samodzielnie poprawiać pozycję na łóżku, podnieść małą kromkę chleba czy przysunąć sobie kubek ze słomką, by się napić. Obecnie może tylko tyle… i aż tyle! Ze względów finansowych jego rehabilitacja nie odbywa się regularnie, dlatego Jan często ćwiczy sam. Jednak mimo najlepszych chęci, rehabilitacja bez opieki i wskazówek profesjonalisty, nie przynosi oczekiwanych skutków… Dlatego zdecydowaliśmy się ponownie poprosić Was o pomoc w opłaceniu trzech turnusów rehabilitacyjnych.  Jan nie założył własnej rodziny, tym bardziej wzrusza nas myśl, że może liczyć na Was, niejednokrotnie obcych jemu ludzi. Będziemy wdzięczni, jeśli będziecie z nami i tym razem! Siostra, Ania

20 616,00 zł ( 18.89% )
Still needed: 88 470,00 zł