Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Jan Strugała
Jan Strugała , 10 years old

Wada serduszka, niskorosłość, autyzm... Janek potrzebuje pomocy!

Janek przyszedł na świat jako wcześniak w 32. tygodniu ciąży. Pierwszy rok życia spędził w szpitalu. Lekarze zdiagnozowali u niego: wadę serca, z powodu której przez wiele lat zmagał się z zaburzeniami rytmu serca. Podczas gdy Jasiowi groziło wszczepienie stymulatora, Kubuś, jego brat bliźniak, rozwijał się prawidłowo. Dziś dzięki długiemu leczeniu, serce Jasia ponownie bije prawidłowo. Niestety przez długotrwałe podłączenie do respiratora i korzystanie z sondy, utracił odruch ssania. Miał poważne zaburzenia związane z przyjmowaniem pokarmów, przez co musiał mieć założoną gastrostomię, przez którą przyjmował pokarmy. Obecnie od 3 lat nie korzysta z PEG-a, ale w dalszym ciągu ma problemy ze zjedzeniem niektórych pokarmów. Występuje nadwrażliwość w obrębie jamy ustnej oraz zaburzenia w funkcjonowaniu mięśni, które pozwoliłyby usprawnić proces jedzenia. Dlatego tak ważnym jest dla Janka korzystanie z terapii logopedycznej oraz elektrostymulacji logopedycznych. Przynosi to naprawdę duże korzyści.  Przez kilka lat obserwacji Janka w szkole stwierdzono u niego autyzm dziecięcy. Jego objawami są zachowania nieadekwatne do sytuacji, wzmożona ruchliwość, schematyzm, problemy z mową. Janek choruje również na niskorosłość. Po wielu konsultacjach ze specjalistami zdecydowaliśmy się na terapie hormonem wzrostu. Polega ona na codziennej, podskórnej podaży leku w formie zastrzyku.  Widzimy już pierwsze efekty fizyczne, ale zauważyliśmy, że działa też na funkcje poznawcze i rozwojowe. Janek ze względu na kolejną wadę – wadę wzroku, ma problemy z równowagą oraz napięciem mięśniowym. Wymaga systematycznej rehabilitacji. Nasz syn wiele razy pokazał, że ma w sobie bardzo dużo siły i motywacji, aby walczyć o swoją sprawność w przyszłości.  Prosimy Cię o pomoc, aby Janek w przyszłości mógł być jak najbardziej samodzielny i nie musiał borykać się z dodatkowymi problemami. Zbieramy na terapię logopedyczną oraz na turnusy rehabilitacyjne, które umożliwią Jankowi osiąganie kolejnych spektakularnych efektów i pozwolą usprawniać funkcjonowanie.  Rodzice

5 317,00 zł ( 19.99% )
Still needed: 21 279,00 zł
Magdalena Krause
Magdalena Krause , 26 years old

Operacja pierwszym krokiem do samodzielności - Pomóżmy Magdzie!

Magda pomimo swojej niepełnosprawności ma marzenia jak każda kobieta w jej wieku. Chciałaby być samodzielna, chciałaby dostać pracę, założyć rodzinę. Jest dorosła, a choroba nadal zabiera jej wiele możliwości. Nie wszystkie z marzeń uda jej się spełnić, ale niektóre są w zasięgu ręki! Pomóżmy!  Gdy miała 7 miesięcy stwierdzono u Madzi stwardnienie guzowate. Jest to nieuleczalna i postępująca choroba, która charakteryzuje się powstawaniem guzów na różnych narządach m.in. mózgu, płucach, nerkach. Niektóre objawy bezpośrednio zagrażają jej zdrowiu i codziennemu funkcjonowaniu. M.in. epilepsja i niedowład połowiczny prawostronny. Magda ukończyła szkołę specjalną, a obecnie uczestniczy w warsztatach terapii zajęciowej. Podjęła się pracy w jednej z restauracji. Spełniła marzenie swoje i nasze — rodziców. Niestety szczęście trwało kilka dni. Magda ze względu na niedowład często się potyka. Ostatecznie jej praca zakończyła się bardzo poważnym złamaniem ręki.  Rozwiązaniem może być operacja stopy. Wielu ortopedów odmówiło nam pomocy — argumentem było to, że Magdy niedowład trwa od wielu lat. Na szczęście jeden z lekarzy dał nam nadzieję, której bardzo chcemy ufać! Nie dowiemy się, gdy nie spróbujemy!  Zwracamy się z ogromną prośbą o wsparcie. Wielokrotne urazy spowodowane niedowładem przyczyniły się do postępującej deformacji. Skutkiem tego problemu jest ciągle towarzyszący jej ból.  Operacja z pewnością będzie skomplikowana. Możliwe, że będziemy potrzebowali kilka powtórzeń. Ponadto po zabiegach konieczna będzie rehabilitacja… Wszystko to kosztuje.  Nikt nie zapewnił nam refundowanej pomocy! Jesteśmy skazani sami na siebie… Bardzo prosimy Was o wsparcie. Operacja i rehabilitacja to szansa dla naszej Madzi.  Wierzymy, że jeszcze kiedyś będzie samodzielna i poradzi sobie w dorosłym życiu!  Rodzice

2 709,00 zł ( 19.97% )
Still needed: 10 855,00 zł
Dorota Stachowiak
Dorota Stachowiak , 56 years old

Już nic nie jest takie samo jak kiedyś… Czekamy na Ciebie, Dorotko!

Dzięki Waszemu wsparciu mama może kontynuować leczenie i z nadzieją patrzeć w przyszłość. Jesteśmy Wam bardzo wdzięczni! Dorota to nasza bohaterka, najtroskliwsza mama, najczulsza żona i najbardziej wyrozumiała babcia, dla której los okazał się okrutny… Nasza historia:  Wrzesień 2018 – naszą rodzinę spotkała straszna tragedia. Załamaniu uległo wtedy zdrowie naszej Dorotki… Jej serce, zawsze tak dobre, czułe i pełne miłości dla innych, nagle przestało pracować. Zawał przedniej ściany serca. Nagle i niespodziewanie nasza ukochana Dorota zapadła w śpiączkę i doznała niedowładu czterokończynowego. Nam, jej rodzinie, całkowicie zawalił się świat. Z dnia na dzień los zabrał nam możliwość rozmowy z Dorotką albo chociaż zobaczenia jej uśmiechu. Czas stanął w miejscu. Codziennie walczymy o to, by nasza mamusia, żona, babcia obudziła się i do nas wróciła. Nie poddamy się! Przez 6 tygodni Dorotka była na OIOM-ie, gdzie lekarze walczyli o jej życie. To był bardzo ciężki czas. Pełen strachu, co przyniesie następny poranek. Potem udało nam się dostać do ośrodka rehabilitacyjnego, gdzie przez cały rok Dorota walczyła, aby powrócić do sprawności. Niestety, nie obudziła się. Od listopada 2019 roku Dorotka przebywa w domu. Codziennie walczy. Dorotka jest rehabilitowana kilkanaście godzin w tygodniu... Dwa razy w tygodniu odbywają się ćwiczenia z neurologopedą, dzięki którym udało się wypracować płynne przełykanie pokarmów. Widzimy jak bardzo się stara, jak bardzo chce do nas wrócić! Wysiłek przy codziennych ćwiczeniach sprawia jej dużo bólu, spastyka powoduje przykurcze... A nam serce pęka, kiedy widzimy, jak bardzo cierpi! Nie godzimy się na taką sytuację! Robimy wszystko, co w naszej mocy, by jej pomóc. Codziennie walczymy o każdy następny dzień! Obecnie widoczne są niewielkie postępy i reakcje na otoczenie...  Dzięki poprzedniej zbiórce i wsparciu osób o wspaniałych sercach, udało nam się zebrać środki na zabiegi ostrzyknięcia toksyną botulinową. Leczenie pomaga, dlatego powinno być kontynuowane! Zmniejszyło się napięcie, przede wszystkim w prawej ręce, na której nam bardzo zależało: praktycznie cały czas mama miała rękę zgiętą w łokciu. W tej chwili jest w niej większy zakres ruchowy. Do tego dochodzi jeszcze rehabilitacja. Aby zabiegi były skuteczne, musi mieć jeszcze większą ilość ćwiczeń z rehabilitantem nad usprawnianiem mięśni. Mimo że chcemy zrobić dla Dorotki wszystko, niestety brakuję nam już pieniędzy. Miesięczne koszty leków i środków do pielęgnacji są ogromne! Chcemy walczyć o jej zdrowie, mamy ogromną wolę walki, ale w sercach rozpacz, bo wszystko wierzą się z ogromnymi kosztami! Błagamy Was o pomoc. Pomóżcie nam obudzić Dorotę, tak bardzo chcemy znów zobaczyć jej uśmiech, usłyszeć jej głos! Ogarnia nas rozpacz. Tylko nadzieja trzyma nas jeszcze przy życiu… Rodzina Doroty

6 074,00 zł ( 19.96% )
Still needed: 24 352,00 zł
Małgorzata Dawidowicz
Małgorzata Dawidowicz , 48 years old

W jednej chwili nasz świat się zatrzymał! Prosimy, pomóż naszej mamie...

Trzy lata temu nasze życie zmieniło się na zawsze. Moja mama jechała rowerem, kiedy z naprzeciwka wjechało w nią auto. Kobieta prowadząca samochód przekroczyła prędkość, nie opanowała auta. Sekundy zadecydowały o tym, że nasze dotychczasowe życie odeszło! Wiem, że mama już nigdy nie będzie taka sama jak kiedyś. Żeby żyć, musi być rehabilitowana. Rehabilitacja przynosi efekty, ale – niestety – jest bardzo kosztowna. Nasza rodzina wydała już wszystkie oszczędności, ale to wciąż za mało. Dlatego jestem zmuszona prosić Was o pomoc. Moja mama nadal żyje i potrzebuje pomocy! Moja Mama prowadziła bardzo aktywny tryb życia, między innymi dlatego tamtego feralnego wrześniowego dnia pojechała do pracy rowerem. Nikt z naszej rodziny nie wiedział, że był to ostatni raz, kiedy mogliśmy porozmawiać… Co się stało? Tragiczny wypadek zdarzył się w 2016 roku. Autem kierowała kobieta, która przekroczyła prędkość, a do tego bez powodu zmieniła pas ruchu, potrącając przy tej okazji dwoje rowerzystów jadących z naprzeciwka. Niestety, w tym także moją mamę. Wypadek trwał sekundy, a spowodował drastyczne zmiany na wiele lat, jeśli nie na całe życie... Mama została przewieziona karetką do szpitala. Miała bardzo poważne obrażenia ciała: urazy głowy i złamania kości czaszki, obrzęk mózgu, uraz klatki piersiowej, połamane żebra, złamany obojczyk, złamane prawe ramię, wyrostek kolczasty i poprzeczny, uraz wątroby.... To, co przechodziliśmy wtedy, było koszmarem. Nie dochodziło do nas to, co się stało. Widzieliśmy naszą mamę w gipsach, w plątaninie kabli, podłączoną do aparatury, dzięki której żyła. Potem nadeszło jeszcze gorsze – okazało się, że moja Mama już nigdy nie będzie sobą, ponieważ efekt wypadku i tych wszystkich obrażeń jest taki, że pozostaje w stanie wegetatywnym, nie mamy z nią kontaktu. Trwało miesiące, zanim Mama wyszła z kolejnego szpitala. Ale to nie był koniec, tylko początek naszej drogi, bo Mama – żeby żyć – musi być stale rehabilitowana. Mowa o różnych specjalnościach, bo rehabilitowana jest metodami Vojty, Bobath oraz PNF. Robi to kilku różnych rehabilitantów, którzy codziennie przychodzą wykonywać swoje zabiegi. Dzięki rehabilitacji stan mamy poprawia się. Po wypadku nie miała otwartych oczu, nie było mowy o tym, aby wydobyła z siebie odgłos, obecnie przez mruczenie pokazuje, że coś jest nie tak. Wodzi wzrokiem, a konkretnie daje wyraźnie znać o swoich wyborach. Sama jest w stanie utrzymać głowę w pozycji siedzącej nawet około 2 minut. Kiedyś każdy pokarm był podawany przez PEG, a na tę chwile Mama spożywa około 80% pokarmu sama. Mimika twarzy wskazuje niechęć do czegoś, ból, czasem nawet radość.  Ostatnio Mama wpatrywała się we mnie w taki sposób, że widziałam wyraźną reakcję. Naprawdę na mnie patrzyła! Mówiłam do niej (jak z nią rozmawiam, od razu płaczę), po czym zauważyłam, że ona również uroniła łzy. Te wszystkie reakcje mogą wydawać się drobiazgami, ale dla mnie i całej rodziny to przełom. Widzimy wyraźnie, że nie tyle utrzymujemy Mamę przy życiu, ale także poprawiamy jej stan! To wydawało się jeszcze do niedawna nierealne. To daje nadzieję…  Robimy co możemy, oczywiście udaje się uzyskać pomoc lekarską z NFZ, ale bez prywatnej rehabilitacji Mama umrze. Koszty takiej rehabilitacji są ogromne, bo wynoszą prawie 12 000 zł miesięcznie. Dlatego organizuję tę zbiórkę i zwracam się z prośbą o pomoc, żeby Mama mogła żyć i być z nami…  Mama wychowała mnie na rozsądną i, jak mi się wydaje, dobrą osobę, dlatego teraz ja chcę coś zrobić dla niej… Czy pomożesz mi w tym? –Katarzyna, córka

25 091,00 zł ( 19.95% )
Still needed: 100 622,00 zł
Anna Leśniewska
Anna Leśniewska , 36 years old

Kobieta w ciele dziecka... Pomóż Ani wywalczyć sprawność❗️

Niepełnosprawność towarzyszy mi od najmłodszych lat. Jako 7,5-letnia dziewczynka zachorowałam na Młodzieńcze Idiopatyczne Zapalenie Stawów. Znalazłam się w kilku procentach osób, z którymi ta ciężka choroba obeszła się wyjątkowo okrutnie. Od postawienia w 1995 r. diagnozy, moje stawy bardzo szybko zaczęły się deformować, powodując tym samym straszny ból. Towarzyszyła temu również wysoka gorączka, którą ciężko było opanować. Moim drugim domem stał się szpital, gdzie próbowano dopasować leczenie powstrzymujące tak agresywny przebieg MIZS. Niestety bezskutecznie... Nie dość, że nie było poprawy, to mój stan coraz bardziej się pogarszał... Skutki uboczne przyjmowanych leków tylko to potęgowały. Zanim weszłam w 12. rok życia, przeszłam zapalenie mięśnia sercowego, kompresyjne złamanie kręgosłupa, ponadto wykryto u mnie zaćmę posterydową, osteoporozę i zahamowanie wzrostu fizycznego.  Właśnie dlatego wizualnie wyglądam na 7-letnią dziewczynkę, mimo iż niespełna 2 miesiące temu skończyłam 36 lat. Jakby tego było mało, w 2006 roku zwyrodnienia bioder tak bardzo się pogłębiły, że straciłam ich całkowitą ruchomość. Tym samym jako 18-letnia dziewczyna zostałam całkowicie przykuta do wózka inwalidzkiego. Jeszcze wtedy nie miałam pojęcia, że będzie to moja jedyna możliwość poruszania się na kolejne 18 lat. Oczywiście walczyłam o to, żeby znaleźć doktora, który będzie w stanie mi pomóc stanąć na nogi. Niestety, wysoka aktywność choroby, utrzymujące się złe wyniki badań, zły stan kości spowodowany osteoporozą skutecznie zniechęcały ortopedów do podjęcia się operacji moich bioder. Mimo mnóstwa przeszkód nie poddałam się! Po długich i żmudnych poszukiwaniach wreszcie znalazłam specjalistę, który zgodził się podjąć ryzyka wymiany moich zniszczonych bioder. 12 września 2023 r. to dzień, w którym trafiłam na stół operacyjny. Lekarze wykonali całkowitą alloplastykę mojego prawego biodra Ale po 6 dniach okazało się, że nastąpiła migracja trzpienia endoprotezy poza kość udową. Konieczna więc była rewizja i przymocowanie implantu na klej cementowy. Na szczęście tym razem obyło się bez komplikacji pooperacyjnych i po 2 tygodniach mogłam opuścić szpital. Jednak udana operacja to tylko połowa sukcesu. Bez intensywnej, dostosowanej do moich potrzeb rehabilitacji nie zrobię postępów w nauce chodzenia. Pokonuję codziennie łącznie 100 km, aby pod okiem najlepszych fizjoterapeutów dochodzić do sprawności. Są to oczywiście usługi prywatne, ponieważ terapia, którą proponuje NFZ, nie trafia w moje potrzeby. A ja nie mogę sobie pozwolić na to, aby to wszystko, o co walczyłam, poszło na marne! Pragnę w końcu wstać z wózka i być bardziej samodzielna, aby odciążyć moich rodziców. Przez te 18 lat byli moimi rękami i nogami, nosili mnie i poświecili mnóstwo środków finansowych, aby zapewnić mi najlepszą opiekę medyczną. Teraz są na emeryturze i dodatkowo sami zmagają się z problemami zdrowotnymi. Dlatego muszę wziąć sprawy w swoje ręce i stanąć na nogi. 13 maja chcę się poddać zabiegowi całkowitej endoprotezoplastyki lewego biodra. Boję się jednak, że nie starczy mi pieniędzy na kontynuację rehabilitacji, a wtedy szansa zostanie bezpowrotnie stracona... Tak samo jak poprzednim razem, Wasze wsparcie to dla mnie to jedyny ratunek, aby znowu poczuć to szczęście, które odczuwałam jako mała, chodząca na własnych nogach dziewczynka. Jeszcze raz bardzo proszę Was o pomoc w spełnieniu tego marzenia. Ania ➡️ S.O.S dla ANI ♿‼️ Pomaganie przez licytowanie 💕💕

10 597,00 zł ( 19.92% )
Still needed: 42 595,00 zł
Miłosz Duliński
Miłosz Duliński , 3 years old

Jedyna nadzieja na zdrowie Miłoszka! Nie pozwól, by zgasła!

U naszego synka zdiagnozowano autoimmunologiczne zapalenie mózgu. Niezliczona ilość konsultacji ze specjalistami różnych dziedzin, szereg badań, podróże do wielu miast i wiele dziesiątek stron dokumentacji – dzięki nim wreszcie wiemy, z jakim przeciwnikiem przyszło nam walczyć. W dniu otwarcia tej zbiórki mija dokładnie tydzień od podania Miłoszkowi pierwszego wlewu z immunoglobulin. Widzimy wspaniałe efekty. Z nadzieją w sercach prosimy Was o wsparcie, w zapewnieniu synkowi dalszego leczenia! Wszystko zaczęło się, gdy Miłoszek miał około 12 miesięcy i złapał wirus RSV. Gorączka utrzymywała się ponad 2 tygodnie! Synek stał się wycofany, zupełnie straciliśmy z nim kontakt. Przestał mówić, za to pojawiły się napady agresji, lęków, nerwice natręctw, nawracające histerie z płaczem. Nie wiedzieliśmy, co robić! Towarzyszyły nam także nieustanne zapalenie ucha i gardła, co poskutkowało 8-miesięczną antybiotykoterapią. To zupełnie zrujnowało organizm i uniemożliwiło rozwój naszemu dziecku… Najważniejsze jest jednak, że wreszcie wiemy, jak pomóc Miłoszkowi. Synek ma dopiero 2 latka i ogromne szanse, by pokonać chorobę i wieść szczęśliwe życie. Nasze dziecko zaczyna się z nami kontaktować i komunikować, wreszcie jest spokojne, zauważa otaczającą rzeczywistość. Stany zapalne, które przed podaniem lekarstwa nie miały szans, by się zagoić, zostały zwalczone przez wzmocniony organizm. Po zaledwie jednej dawce! Chcielibyśmy, by Miłoszek dokończył leczenie. Niestety, jego całkowity koszt wykracza poza granice naszych możliwości finansowych. Nasz chłopiec ma wrodzone niedobory odporności, a  jego organizm jest wyczerpany i przestał walczyć. Każda infekcja poważnie zagraża jego zdrowiu! Terapia immunoglobulinami jest jedyną szansą, żeby zatrzymać rozwój choroby. Bardzo prosimy o Wasze wsparcie w ratowaniu zdrowia i przyszłości naszego dziecka. Pomóżcie nam walczyć o to, co najcenniejsze… Justyna i Szymon, rodzice

52 925,00 zł ( 19.89% )
Still needed: 213 033,00 zł
Szymonek Iwańczyk
Szymonek Iwańczyk , 5 years old

Daliśmy Szymonkowi dom, teraz chcemy zawalczyć o jego lepszą przyszłość… Pomocy!

Razem z mężem bardzo chcieliśmy powiększyć naszą rodzinę i zaadoptować dziecko. Kiedy poznaliśmy historię Szymonka, zrozumieliśmy, że musimy mu pomóc i dać normalny dom. Dziś nasz synek mierzy się z wieloma trudnościami zdrowotnymi. Dlatego poza ogromem miłości, chcielibyśmy dać mu ulgę w codziennym cierpieniu. Prosimy o pomoc! Szymon od urodzenia walczy z opóźnieniem rozwoju psychoruchowego, wadą kręgosłupa oraz zespołem FAS. Przez pierwsze 5 miesięcy swojego życia przebywał w szpitalu, następnie w ośrodku preadopcyjnym, skąd zabraliśmy go do naszego domu. Pomimo traumatycznych doznań, synek wnosi ogrom radości i miłości do naszego życia. Wiemy, że nigdy nie będzie w pełni rozumiał otaczającego go świata, ale widzimy, jak dużo daje mu terapia. Nie tracimy nadziei w walce o lepszą przyszłość dla naszego dziecka. Ogromnym wyzwaniem dla Szymonka są najprostsze czynności. Często odmawia jedzenia, gdyż boi się połykać. Jest odżywiany przez PEG, specjalnym wysoko kalorycznym mlekiem. Ma zaburzenia wzrastania i bardzo trudno mu przybrać na wadze. Synek na co dzień uczęszcza do specjalistycznego przedszkola, gdzie jest objęty terapią. Uczęszcza również na zajęcia dodatkowe, na których intensywnie pracujemy nad jego umiejętnością jedzenia i ogólnym rozwojem. To wszystko to jednak znacznie za mało. Szymon wymaga specjalnych turnusów rehabilitacyjnych dla dzieci zmagających się z zespołem FAS oraz terapii żywienia. Niestety, żaden z nich nie jest refundowany.  Przez to, że synek wymaga całodobowej opieki, tylko jedno z nas może pracować. Sami nie jesteśmy już w stanie pokryć kosztów dalszej intensywnej rehabilitacji. Chcemy dążyć do tego, by Szymon w przyszłości mógł być jak najbardziej samodzielny. Pomóż nam w walce o lepsze życie dla naszego dziecka!  Rodzice 

7 408,00 zł ( 19.89% )
Still needed: 29 827,00 zł
Mariusz Kowalczyk
Mariusz Kowalczyk , 48 years old

Mariusz stał na skraju życia❗️Teraz potrzebuje intensywnej rehabilitacji - Pomóż❗️

Zaczęło mnie swędzieć pod szczęką. Bardzo dziwne — pomyślałem. Poszedłem do stomatologa, a ten rzeczywiście wykrył w tym miejscu torbiel. Chciałbym, by był to koniec historii. Stomatolog torbiel wyciął, ale w ustach utrzymywał się metaliczny posmak. Poszedłem do niego jeszcze raz, ale tylko rozłożył ręce i powiedział, że on już tam nic nie widzi. Wystawił skierowanie na tomograf głowy. Zabrzmiało to poważnie. Bardzo poważnie. Jednak nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Neurochirurg wytłumaczył, że w moim mózgu jest naczyniak, który nie powstał teraz. Ja się z nim urodziłem. Doznałem szoku. Dowiedziałem się o tym miesiąc po 45. urodzinach. Lekarz przedstawił 2. opcje: albo czekamy, nic nie robimy, aż naczyniak się rozleje i dojdzie do zgonu, albo operujemy. Nad odpowiedzią nie musiałem się zastanawiać. Na drugi dzień stawiłem się w szpitalu na bardzo niebezpieczną operację usunięcia zaawansowanego naczyniaka mózgu. Operacja była ryzykowna, ale tylko ona dawała szansę, na uratowanie mi życia. Dalszą część lepiej pamięta moja żona. Najlepiej, jeśli ona to opowie… — Naczyniak został usunięty, ale niestety pojawiły się powikłania, których konsekwencją był lewostronny niedowład ciała. W 3. dobie po operacji Mariusz trafił na oddział intensywnej terapii z ostrą niewydolnością krążeniowo-oddechową. Został tam wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną. Stan mojego męża był krytyczny. Przez 3 miesiące walczył o każdą sekundę życia. Ogromnie bałam się, co dalej, czy z tego wyjdzie, czy może jednak zostanę sama… Nadal nie mogę otrząsnąć się po tych wydarzeniach.  Świat zawalił nam się z dnia na dzień. Na szczęście Mariusz wygrał starcie o życie! Wybudził się ze śpiączki 17 marca 2022 roku. Ta data zostanie z nami na zawsze.  Każdy dzień jest dla Mariusza wyzwaniem, które wymaga wielkiego wysiłku fizycznego, jak i psychicznego. Intensywna rehabilitacja trwa już ponad pół roku i  daje zauważalne efekty. Mariusz samodzielnie spożywa posiłki, stawia kroki przy balkoniku, stara się wstawać i siadać bez pomocy drugiej osoby. Również sprawność lewej ręki i nogi jest coraz większa, jednak rehabilitacja musi być kontynuowana. Widząc zaangażowanie Mariusza oraz jego siłę i determinację, wierzymy, że powrót do pełnej sprawności jest możliwy. Budujące jest szczególnie to, że Mariusz również w to uwierzył. Jednak spełnienie największego pragnienia, którym jest w pełni samodzielne funkcjonowanie, uzależnione jest od dalszej, kosztownej rehabilitacji, która jest jedyną szansą na powrót do zdrowia.  Robimy wszystko, co w naszej mocy, jednakże bez Twojej pomocy nie będzie możliwe sfinansowanie kolejnych intensywnych, dających wymierne efekty turnusów rehabilitacyjnych. Możliwości rehabilitacyjne, które są finansowane przez NFZ, zostały już maksymalnie wykorzystane… Bardzo zależy nam na pełnej sprawności Mariusza — męża i ojca, dlatego bardzo proszę o pomoc finansową. Każda złotówka jest bardzo cenna. Joanna, żona *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

12 671,00 zł ( 19.85% )
Still needed: 51 159,00 zł
Marek Jakubowski
Marek Jakubowski , 67 years old

Nieszczęśliwy wypadek odebrał mu sprawność! Pomóż Markowi odzyskać dawne życie!

Przed wypadkiem byłam bardzo aktywnym mężczyzną. Jeździłem regularnie do pracy za granicę, aby zapewnić godne życie swojej rodzinie. Niestety jeden dzień, wywrócił cały mój świat do góry nogami... Wraz z żoną przeprowadziliśmy się do mojej mamy, która sama jest osobą niepełnosprawną i potrzebuje pomocy. Niestety los okazał się być niezwykle przewrotny i okrutny. To miał być kolejny, grudniowy, spokojny dzień, jednak zmienił moje życie nie do poznania... Wtedy, 13 grudnia 2021 roku przewróciłem się i uderzyłem o kant mebla. Niestety poskutkowało to złamaniem 3, 4 i 5 kręgu, a w konsekwencji – porażeniem czterokończynowym. Trudno było mi się pogodzić z nową rzeczywistością, ale musiałem stawić jej czoła i walczyć o odzyskanie sprawności.  Rozpocząłem intensywną rehabilitację i leczenie. Pierwsze oznaki poprawy i postępy w mojej ciężkiej pracy pojawiły się dopiero w grudniu 2022 roku. Dotychczas, w bieżącym roku, miałem możliwość skorzystać z rehabilitacji szpitalnej, dzięki środkom finansowanym przez NFZ. Jednakże, aby odzyskać lepszą sprawność i poprawić moje codzienne funkcjonowanie, potrzebuję kontynuować rehabilitację prywatną, której koszt wynosi około 20 tysięcy złotych!  Nie mogę z niej zrezygnować, bo ona jedyna daje mi szansę na odzyskanie sprawności. Poczyniłem już ogromne postępy, udało się mnie wypionizować i obecnie potrafię o kulach i z asekuracją przejść 50 metrów. Niestety dalej mam trudności z podstawowymi czynnościami. We wszystkim musi pomagać mi żona, która opiekuje się również niepełnosprawną mamą. Jest nam niezwykle trudno… Wiem, że potrzebna do uzbierania suma jest ogromna, ale każda wpłata, jaką otrzymam, przybliży mnie do normalnego życia i niezależności. Każdy grosz, jakim będziecie w stanie mnie wesprzeć, będzie dla mnie niezmiernie cenny. Wasza hojność i dobroć mają potężną moc, która pozwoli mi pokonać te trudności. Wierzę w siłę wspólnoty i wiem, że razem możemy dokonać rzeczy niemożliwych. Za każdą, nawet najmniejszą pomoc, z góry serdecznie dziękuję. Wasza życzliwość i wsparcie sprawiają, że mam nadzieję na lepsze jutro. Z wyrazami głębokiego szacunku i wdzięczności, Marek. Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

4 223,00 zł ( 19.84% )
Still needed: 17 054,00 zł