Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Marek Witczak
Urgent!
Marek Witczak , 75 years old

„Pragnę patrzeć, jak dorasta moja wnuczka...” Wesprzyj Marka w walce z rakiem❗️

Mam na imię Marek. Mieszkam w Iławie, nad jeziorem Jeziorak. W listopadzie spadła na mnie diagnoza – rak migdałka, czyli rak płaskonabłonkowy HPV niezależny. Jedynym objawem choroby był kilkutygodniowy ból gardła. Po otrzymaniu diagnozy niezwłocznie rozpocząłem leczenie onkologiczne. Obecnie przebywam na oddziale radioterapii olsztyńskiego szpitala MSWiA. Jestem osobą niepełnosprawną, poruszam się na wózku inwalidzkim od 2020 roku, kiedy uległem ciężkiemu wypadkowi. Jednak w miarę możliwości staram się być samodzielny! Mam wielką motywację, aby podnieść się z choroby – moją ośmioletnią wnuczkę! Pragnę patrzeć, jak dorasta, pokazać jej okolicę, z której pochodzi i opowiedzieć wiele rodzinnych historii. Dlatego będę wdzięczny za każdą formę wsparcia, tę materialną jak i duchową. Każdą złotówkę, którą przekażecie na tę zbiórkę, wykorzystam na leczenie, rehabilitację i opiekę paliatywną. Dziękuję! Marek

5 671,00 zł ( 21.32% )
Still needed: 20 925,00 zł
Lena Kuźmińska
Lena Kuźmińska , 9 years old

Los się musi odmienić - pomóż Lence walczyć o sprawność!

Za nami lata ciężkiej pracy i bólu. Ciężko mi zliczyć noce, w których sen z powiek spędzał mi strach. Przed nami wciąż długa i wyboista droga, dlatego ściskam moją córkę za rączkę i szepczę jej do ucha, że będzie dobrze, że razem wygramy walkę z okrutnym losem! Kiedy Lenka przyszła na świat, ważyła 800 gram. Moja córeczka nie chciała czekać do końca ciąży i przyszła na świat już w 6 miesiącu. Jej mały organizm nie był jeszcze gotowy na to, by samodzielnie poradzić sobie na świecie. Jej kruche życie dosłownie wisiało na włosku. Lekarze mówili nam, że musimy być gotowi na najgorsze. Mijały godziny, dni, tygodnie. Nie było chwili bez strachu, ale w końcu stan Lenki zaczął się poprawiać. Niestety – fakt, że jest wcześniakiem odcisnął swoje piętno.  Niedorozwinięte nerwy wzrokowe spowodowały, że Lenka ma teraz ma ciężką wadę wzroku – aż 18 dioptrii na minusie. Choć Lenka skończy niedługo 6 lat, to jeszcze nie mówi i nie chodzi. Przez to, że ma ADHD, ciężko jej utrzymać równowagę, więc kiedy ma pójść przed siebie sama, chwieje się i upada. Jej pokój jest cały zabezpieczony – ma miękkie ściany i miękkie podłogi.  Dzięki ciężkiej pracy na przeróżnych rehabilitacjach i zaangażowaniu szkoły Lena robi postępy. Pracujemy z nią w domu oraz przychodzi do nas rehabilitantka, która wykonuje masaże i ćwiczenia ruchowe. My jako rodzice pragniemy tylko jednego – by Lenka była samodzielna, bo wtedy będzie szczęśliwa. Niestety potrzeby się piętrzą... Oprócz intensywnej rehabilitacji konieczny jest komunikator, ortezy, które ułatwią Lenie poruszanie się i stabilizację, turnusy rehabilitacyjne. Łącznie to ogromna kwota, dlatego powstała ta zbiórka. Wiem, że Lenka nigdy nie będzie w pełni zdrową dziewczynką, ale obiecałam sobie, że zrobię wszystko, by w jej życiu było jak najmniej bólu i cierpienia. Wciąż w pocie czoła walczymy o to, by postępy się nie cofnęły. Rehabilitacja, konsultacje, leczenie i specjalistyczny sprzęt ortopedyczny to ogromne wydatki, na które coraz częściej nas nie stać, a przecież nie możemy odpuścić... Dlatego proszę – pomóż nam jeszcze raz! Sylwia, mama Lenki

6 799,00 zł ( 21.3% )
Still needed: 25 116,00 zł
Monika Daleszyńska
2 days left
Monika Daleszyńska , 43 years old

14 stopni dzieli Monikę od wyjścia z domu. Bez pomocy zostanie w nim na zawsze!

Nie wyobrażam sobie życia bez Moniki. Nie rozpatruję, co by było, gdyby była zdrowa. Dzięki niej moje życie zmieniło się na lepsze. Zrobiłam wszystko, aby pomóc mojej córce, a przy okazji udało się pomóc dziesiątkom innych dzieci. Teraz stanęłam pod ścianą i sama muszę poprosić o pomoc. Dla mnie Monika jest całym światem, a dla świata mogłaby nie istnieć. Jest upośledzona w stopniu głębokim, nikt się o nią nie upomni. Tak wygląda nasza brutalna rzeczywistość. A miała wyglądać zupełnie inaczej. Wszystko było w porządku - do chwili porodu. Akcja porodowa za długo trwała, lekarze niczego nie zrobili, aby ją przyspieszyć. Monika urodziła się fioletowa, jak śliwka. Nie płakała, nie dawała znaku życia. W myślach już się z nią żegnałam… To nie przeszkodziło lekarzom dać jej 10 pkt w skali Apgar. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że konsekwencje zbyt długiego porodu będą towarzyszyć Monice do końca życia. Pierwszy atak padaczki zawładnął nią, gdy miała zaledwie 3 miesiące. Lekarze stwierdzili dziecięce porażenie mózgowe i padaczkę. Usłyszałam wyrok na całe życie. Od tego dnia czuwałam nad Moniką bez przerwy, bez chwili na odpoczynek, bo napady nie ustawały nawet w nocy. Najgorszy czas przyszedł, kiedy Monika uczyła się chodzić. Przez porażenie mózgowe często upadała, kaleczyła się, traciła świadomość. Padaczka nasiliła się tak bardzo, że nie było godziny bez ataku. Moje serce rozpadało się na milion kawałków, gdy widziałam jej determinację do nauki chodzenia i ciało, które nie chciało jej słuchać. Czekanie na wizyty u lekarzy, badania i kolejny cios. Zespół Lennoxa-Gastauta. Na tę ciężką i lekooporną padaczkę choruje jedno na milion dzieci i padło właśnie na Monikę. Lekarze próbowali wyciszać jej ataki, ale dobieranie leków było na zasadzie prób i błędów, i nie przynosiło żadnej poprawy. Ataki wywoływały w niej takie napięcie, że Monika potrafiła po nich całą noc chodzić po mieszkaniu, aż padała z wyczerpania. A ja przy niej czuwałam. Patrzyłam, jak moja córeczka zapada się w sobie, a lekarze nie potrafili jej pomóc. Upośledzenie umysłowe Moniki pogłębiało się. Mimo codziennej terapii i zajęć pojawił się niedowład prawostronny. To był moment, kiedy straciłam już nadzieję, że moja córka zacznie chociaż mówić. Nie doczekałam się z jej ust słowa „mamo” i nigdy już go nie usłyszę… Tak naprawdę tylko ja z mężem ją rozumiemy. Nie zwracam już uwagi na to, że nie mówi. Znam jej potrzeby i wiem, kiedy jest jej źle lub niewygodnie. Mimo że mam jeszcze dwóch synów, to życie naszej rodziny było zorganizowane pod potrzeby Moniki. Moje dzieci są dla mniej największym szczęściem i wsparciem. Jestem dla Moniki, bo beze mnie nie da sobie rady. Córka jest całkowicie zależna od drugiej osoby. Mimo, że jest blisko 40-letnią kobietą, to w środku pozostała maleńkim dzieckiem. Największy problem, z jakim teraz się zmagam, to pokonanie 14 schodów, aby wyjść z Moniką z domu, aby mogła jechać na zajęcia do domu samopomocy. Jest przykuta do wózka, a zniesienie jej wymaga dwóch osób. Z pomocą Darczyńców i dofinansowania udało się zebrać na windę, która znacząco ułatwi nam życie i będziemy mogli swobodnie wyjeżdżać z Moniką na spacer. Ta pomoc umożliwiła nam zmianę celu. Monika potrzebuje teraz nowego wózka inwalidzkiego, gdyż ten dotychczasowy zaczyna się sypać. Proszę też o pomoc w zebraniu środków na wyjazd na turnus rehabilitacyjny. To bardzo pomoże Monice w utrzymaniu sprawności.  Lata moich starań doprowadziły do stworzenia w naszej okolicy Ośrodka Rehabilitacyjno-Wychowawczo-Edukacyjnego, gdzie Monika jeździła przez 12 lat. Nie tylko ona. Ośrodek pomógł wielu innym dzieciom z zaburzeniami umysłowymi. Jestem z tego bardzo dumna. Zdaję sobie sprawę, że ten sukces zawdzięczam Monice. Chciałabym żeby teraz tak ktoś mi pomógł.  Hanna, mama Moniki

6 729,00 zł ( 21.26% )
Still needed: 24 910,00 zł
Abduś Azamov
Urgent!
Abduś Azamov , 13 years old

Stan jest KRYTYCZNY❗️Bez natychmiastowej pomocy nasz synek UMRZE, ratunku!

Jesteśmy rodzicami, którzy stoją w obliczu najgorszego dramatu, jaki może spotkać człowieka - śmiertelnej choroby własnego dziecka... Desperacko walczymy o jego życie 12 lat. Przez ten czas byliśmy na wielu pogrzebach dzieci, które nasz synek znał z oddziału, których życia przedwcześnie skończyła choroba. Widzieliśmy rozpacz ich rodziców... Śmierć dotyka swoimi wykręconymi szponami również naszego synka, dlatego, zdesperowani i bezsilni, prosimy Cię o pomoc! 12 lat temu spełniło się nasze największe marzenie - zostaliśmy rodzicami. Syn był spełnieniem naszych snów... Wydawało się, że urodził się zupełnie zdrowy. Wróciliśmy do domu w trójkę i nie dowierzaliśmy własnemu szczęściu. Z troską opiekowaliśmy się naszą malutką, kruchą istotką... Wszystko było wspaniałe, nawet nieprzespane noce nie wydawały się dużym zmartwieniem. Niestety, wkrótce wszystko się zmieniło... Nasz synek nie miał w ogóle apetytu... Wydawał się bardzo słaby, cały czas płakał, a potem nawet nie miał na to siły. Zaniepokojeni, zaczęliśmy bić na alarm... Przyjęto nas do szpitala, zaczęły się badania. Lekarze wiedzieli już, że coś mu dolega... Czekaliśmy na diagnozę, nie spodziewaliśmy się jednak, że będzie taka... Opuszczając szpital położniczy, niepokoiło nas tylko jedno - synek miał niespotykany odcień skóry, wydawało się lekko żółta. Lekarze jednak powiedzieli, że to nic złego - wszystkie parametry i badania wyszły prawidłowo i wykluczyli wszystkie choroby. Niestety nasza intuicja rodzicielska nas wtedy nie zawiodła... Przeżyliśmy najszczęśliwsze pół roku w naszym życiu, a potem, w ciągu jednego wieczora, bajka zamieniła się w najczarniejszy koszmar... Okazało się, że nasz syn cierpi na talasemię - genetyczną chorobę krwi.  Organizm Abdulka nie wytwarza odpowiedniej ilości hemoglobiny, niezbędnej do prawidłowego rozwoju...  Hemoglobina przenosi tlen i umożliwia właściwe funkcjonowanie komórek. Jej brak powoduje wady rozwojowe, zaburzenie życiowych procesów, a w najcięższych przypadkach po prostu śmierć, do której prowadzi niewydolne serce... Co czuje się w takich chwilach, kiedy słyszy się, że Twoje dziecko jest chore na chorobę, która powoli i boleśnie je zabija...? My mieliśmy wrażenie, że ktoś odciął nam dopływ tlenu... Nie mieliśmy czym oddychać, rozpacz i strach wypełniły wszystko, pojawiły się w naszym życiu i są do dziś. Nasz syn ma najcięższą postać tej choroby, od początku kazano nam się liczyć z najgorszym... Postanowiliśmy, że zrobimy wszystko, żeby go ratować, że nie pozwolimy mu umrzeć! Już wtedy mówiono nam, że leczenie będzie trudne i długie... Nie mieliśmy jednak pojęcia, jak ciężko będzie, że przez 12 lat choroba będzie deptać nam po piętach, że nasz syn przez 12 lat będzie torturowany ciągłymi transfuzjami krwi, że nie będzie mieć dzieciństwa, że lepiej niż dom będzie znać szpital... Niestety stan Abdula pogarsza się, jest coraz słabszy, narządy coraz gorzej funkcjonują, a my jesteśmy bezsilni. Kiedy synowi zaczęły puchnąć nóżki, spuchła buzia, a parametry pracy serca spadły do zagrażających życiu, wiedzieliśmy, że nie możemy dłużej czekać... Przyjechaliśmy do szpitala w Turcji, tutaj Abdul ma jeszcze szansę... Przejdzie przeszczep szpiku, to jedyna szansa na uratowanie życia. Zaczęliśmy leczenie, chociaż nasz syn jest tu prywatnym pacjentem, za wszystko trzeba płacić... Nasza rodzina sprzedała wszystko, co mieliśmy: mieszkanie, samochód, aby opłacić drogie leczenie przez 12 lat. A teraz mamy szansę uratować życie naszego synka, a nie mamy już pieniędzy... Nie możemy pozwolić mu umrzeć! Wskaźniki badań syna są krytyczne, lekarze powiedzieli nam, że jest bardzo źle... Abdul może umrzeć w dowolnym momencie. Musimy działać szybko! Trwają przygotowania do przeszczepu, dawca szpiku już się znalazł w międzynarodowej bazie - mamy ogromne szczęście, że będzie to osoba z Polski. Niestety, sama procedura jest bardzo kosztowna... Jesteśmy uzależnieni od pieniędzy, których nie mamy! Ścigamy się z czasem... Szpital robi, co może, aby stan naszego synka się polepszył i nadawał się do przeszczepu. Procedura rozpocznie się, gdy zbierzemy pieniądze. Błagamy Cię, pomóż ratować naszego syna, tak bardzo chcemy go uratować ze szponów śmierci, modlimy się za każdego Anioła Stróża, który da naszemu synowi szansę na życie! Z wyrazami szacunku i prośbą o pomoc,  Rodzice

102 420,00 zł ( 21.26% )
Still needed: 379 214,00 zł
Dawid Pater
Urgent!
Dawid Pater , 28 years old

Chcę żyć❗️Niestety BIAŁACZKA skutecznie mi to utrudnia... RATUNKU❗️

Czy jedno słowo może zniszczyć wszystko? Tak, jeśli brzmi BIAŁACZKA. Od 5 stycznia 2024 roku nieustannie toczę walkę z nowotworem, w której stawką jest moje życie.  Wszystko zaczęło się niepozornie… Jesienią zachorowałem na półpaśca i po przebyciu infekcji chciałem zrobić kontrolne badania krwi. Ich wynik wywołał szok – miałem prawie 10 razy za dużo białych krwinek. Wiedziałem, co to może oznaczać, ale przez jeden dzień miałem jeszcze nadzieję, że to pomyłka. Niestety, ponowne badanie nie pozostawiło wątpliwości. Usłyszałem wyrok: ostra białaczka szpikowa. Liczyłem, że uratuje mnie przeszczep szpiku od siostry, jednak wyniki badań okazały się druzgocące – nie ma zgodności tkankowej. Niestety ostatnio spadła na mnie kolejna, okrutna wiadomość. Zaledwie półtora miesiąca po zakończeniu chemioterapii ponownie przeszedłem badania szpiku. Jeszcze przed wypisaniem ze szpitala, miałem dobre wyniki i poczucie, że wszystko idzie ku lepszemu… Wtedy, dokładnie 4 września 2024 roku, otrzymałem informację, że białaczka znów zaatakowała!  Przede mną najsilniejsza dotychczas chemioterapia i ponowna walka z tym paskudztwem. Bardzo się boję. Znów każdego dnia będę zmuszony obserwować jak kolejne krople chemii będą wnikać w moje ciało. Znów będę się czuł, jakby to one odmierzały czas, który mi pozostał. Widziałem na oddziale osoby w moim wieku, a nawet młodsze, które przegrały walkę z białaczką. Nas, chorych, może zabić nawet najmniejsza infekcja, gorączka… Boję się, że następnym razem ŚMIERĆ PRZYJDZIE PO MNIE! Jestem obecnie w bardzo trudnej sytuacji finansowej, dostaję jedynie skromną rentę. Potrzebuję wsparcia, by opłacić niezbędne leki i późniejszą rehabilitację. Zdarza się, że muszę wybierać między dodatkowym posiłkiem, a wykupieniem recepty z apteki. To wszystko ogromnie obciąża mnie psychicznie! Czasami wydaje mi się, że to zły sen i że obudzę się zdrowy, zdolny do pracy i to ja będę mógł pomagać innym. Niestety, moja rzeczywistość to białaczka, która zniszczyła wszystkie plany i marzenia, a teraz chce odebrać mi życie! Dziękuję za Wasze dotychczasowe wsparcie i błagam o dalszą pomoc! Każda, nawet najmniejsza wpłata, napełnia mnie nadzieją, że zdarzy się cud i wygram tę walkę! Dawid 

1 921,00 zł ( 21.24% )
Still needed: 7 122,00 zł
Magdalena i Krzysztof Nachyła
4 days left
Magdalena i Krzysztof Nachyła , 30 years old

Trwa rozpaczliwa walka o sprawność taty i córki! Prosimy, pomóż!

Moja córka, Madzia jest osobą niepełnosprawną poruszająca się na wózku. Jest dorosła, ale nie ma szans na planowanie swojej przyszłości. Nie spełni nigdy marzeń. Już zawsze będzie zależna od innych osób… Madzia walczy już ponad 30 lat. Dziecięce porażenie mózgowe jest naprawdę trudne. Nieuleczalne, nie do przewidzenia, na zawsze, na całe życie...  Niestety, z początkiem maja 2024 roku do trudnej walki o sprawność dołączył jej kochany tata... Udar Krzysztofa jeszcze bardziej skomplikował sytuację rodziny... Nieustannie, od tak wielu lat zarabiamy i przeznaczamy nasze środki na leczenie i rehabilitację, która jest niezbędna dla utrzymania osiągniętego stanu fizycznego i ogólnego poziomu zdrowia. Dlatego, teraz gdy dzieje się u nas naprawdę źle...  Zwracamy się o pomoc! Zaraz po urodzeniu Madzi musiałam zrezygnować z jakiejkolwiek pracy. Dzień w dzień walczyłam o jej zdrowie. Mąż pracował w zakładzie, który chwilę przed jego emeryturą — został zamknięty... Zostaliśmy bez jakichkolwiek środków.  W maju 2024 roku naszą rodzinę spotkała jeszcze większa tragedia. Krzysztof przeszedł UDAR MÓZGU, który zostawił go z paraliżem prawej ręki i problemami z mową! Teraz i mąż potrzebuje rehabilitacji oraz specjalistycznej opieki, a także wsparcia w wykonywaniu prostych, codziennych czynności... Pomimo podjętej terapii mój mąż do tej pory nie odzyskał sprawności w ręce. Specjaliści mówią, że jego rehabilitacja może trwać jeszcze rok! Nie możemy przerwać leczenia Magdy, żeby nie cofnąć się o kilka kroków do tyłu. Dzięki małym sukcesom, np. takim, że córka chodzi sama po domu, jest nam na co dzień łatwiej. Jesteśmy choć trochę odciążeni w ciągu dnia. Jeśli znów trafi na wózek — nie damy rady... Zwłaszcza że Krzysztof także stracił sprawność i jest dopiero na początku swojej drogi, by ją odzyskać... Dzięki Waszej dotychczasowej pomocy moja córka i mąż mogli być objęcie pomocą specjalistów. Jestem Wam za to niezwykle wdzięczna! Niestety, nasza walka wciąż trwa i nadal potrzebujemy Waszego wsparcia… Koszty związane z leczeniem i rehabilitacją dwóch osób są niezwykle wysokie i nie jestem w stanie udźwignąć ich sama... Z całego serca proszę Was o wsparcie. Czuję się, jakbyśmy znaleźli się w sytuacji bez wyjścia… Każda wpłata i każde udostępnienie daje nam nadzieję na lepsze jutro. Wierzę, ze wspólnymi siłami uda się nam dokonać cudów! Elżbieta, mama i żona ➡️ Licytacje dla Magdy i Krzysztofa

9 017,00 zł ( 21.18% )
Still needed: 33 537,00 zł
Edward Piwowarczyk
Edward Piwowarczyk , 53 years old

Proteza pozwoli mi wrócić do pomagania innym❗️Proszę o wsparcie❗️

Od wielu lat moje życie powiązane jest z Siostrami Misjonarkami Miłości. Nasze drogi spotkały się w Pradze, gdzie jako osoba bezdomna, otrzymałem wsparcie. Uratowały mi życie, a nawet dały mi nowe, lepsze, pełne miłości i nadziei… Zacząłem pomagać osobom, których problemy rozumiałem jak nikt inny. Aż nagle wróciłem do punktu wyjścia! To znów ja potrzebuję pomocy…  W wieku 50 lat stałem się osobą całkowicie niepełnosprawną, uzależnioną od pomocy innych. Niestety w wyniku mojej choroby straciłem nogę. Byłem dializowany z uwagi na schyłkową niewydolność nerek i zaawansowaną cukrzycę. 17 marca tego roku przeszedłem kolejną operację, podczas której amputowali mi nogę aż do podudzia. Teraz czeka mnie wielomiesięczna rehabilitacja.  Będąc jeszcze w pełni sił, starałem się nieść oparcie dla najbardziej potrzebujących. Szczególnie dla zagubionych, bez dachu nad głową, w nędzy nie tylko materialnej, ale i moralnej. Dzieląc wcześniej losy z najuboższymi, pragnąłem przywrócić im godność człowieka. Tak bardzo chciałbym jak wcześniej angażować się w pomoc osobom najbiedniejszym, ale mój obecny stan zdrowia nie pozwala mi na to. Dzisiaj sam potrzebuję pomocy. Od wielu lat z sercem na dłoni współpracowałem z Siostrami Misjonarkami. Niestety znów zostałem ich podopiecznym… Moim marzeniem jest proteza nogi. Wierzę, że miłość do bliźniego zmienia świat i moim świadectwem chcę pokazać, że niepełnosprawność to nie jest wyrok. Można zrobić wspólnie tak wiele dobra. Ale właśnie wspólnie! Razem!  Całkowity koszt protezy nogi zupełnie mnie przerasta. To kwota 37 600,45 złotych, której z renty nie jestem w stanie pokryć. NFZ może dofinansować zakup w kwocie 3 500 zł. Z całego serca proszę Was o wsparcie! Dobroci i miłości doświadczyłem od tak wielu osób. Zmieniła ona całkowicie mnie i moje życie. Dlatego bardzo wierzę, że i teraz nie zostawicie mnie bez pomocy…  Edward

8 473,00 zł ( 21.18% )
Still needed: 31 528,00 zł
Alex Gronowalski
Alex Gronowalski , 6 years old

By nie poddać się w tej wymagającej walce... Wspieramy Alexa!

Jestem mamą bliźniaków - wcześniaków z 24. tygodnia ciąży. Samodzielnie wychowuję córkę oraz synka i utrzymuję naszą rodzinę. Mój mąż i ojciec naszych dzieci zmarł ponad rok temu…  Tuż po narodzinach Alex został obciążony dużymi powikłaniami wcześniactwa. Już w drugiej dobie życia synka lekarz poinformował mnie o zdiagnozowanych wylewach trzeciego i czwartego stopnia, a miesiąc później dowiedziałam się, że aby synek przeżył, musi mieć wszczepioną zastawkę komorowo-otrzewnową. To był potworny cios - świadomość, że życie mojego maleństwa stanęło pod znakiem zapytania… Alex miał jednak w sobie ogrom siły, aby pokonać stojące na jego drodze trudności. Każdego dnia walczy o lepsze jutro i udowadnia, jak wytrwałym jest wojownikiem. Synek przeszedł już 38 operacji i aż kilkadziesiąt narkoz! Tak liczne zabiegi były konieczne w związku z wymianą wspomnianej zastawki. Jak mówią lekarze, to tylko sprzęt, który w każdym momencie może ulec jakimś usterkom.  Już trzy razy kazano mi się pożegnać z synkiem, bo jego stan był ciężki. Saturacja spadała wtedy do krytycznych wartości, a ja modliłam się, żeby Alex wyszedł z tego cało, żeby przeżył! Podziwiałam synka za to, jak wiele miał w sobie siły. W każdym przypadku udało mu się wygrać tę walkę. Dziś Alex jest ze mną, jeszcze silniejszy i każdego dnia widzę, jak dzielnie stawia czoło dalszym przeciwnościom. Alex wykonuje ogromną pracę pod okiem rehabilitantów, która przynosi coraz większe postępy. Synek ma dwa razy w tygodniu rehabilitację metodą Vojty, raz na 3-4 miesiące wyjeżdża na obozy rehabilitacyjne. Uczęszcza na zajęcia logopedyczne również dwa razy w tygodniu. Do tego dochodzą jeszcze stałe wizyty kontrolne u neurologa, okulisty, rehabilitantów, do których jeździmy po całej Polsce. Robię co mogę, bo widzę u Alexia ogromną chęć dalszej pracy, a efekty, które dzięki temu zauważamy każdego dnia to nasza największa radość!  Alexio nosi specjalne ortezy, aby poprawnie układał stopki oraz prawidłowo ćwiczył chodzenie. Koszt takich ortez to aż 17 tys. złotych, a muszą być one regularnie wymieniane! W połączeniu z wszystkimi zajęciami i rehabilitacją to wszystko pochłania ogromną ilość pieniędzy i znacznie przekracza moje możliwości finansowe. Nie mogę jednak zrezygnować z walki mojego synka o lepsze jutro, dlatego zwracam się do Was z ogromną prośbą o wsparcie! Sara, mama Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

14 690,00 zł ( 21.17% )
Still needed: 54 672,00 zł
Andrzej Świdziński
Andrzej Świdziński , 55 years old

Tragiczne skutki udaru! Pomóż Andrzejowi odzyskać dawne życie!

3 marca 2022 roku, godzina 20:05. Data, którą zapamiętam do końca życia. To wtedy zadzwonił telefon ze szpitala, a w słuchawce usłyszałam, że mój mąż miał rozległy udar i jest w bardzo ciężkim stanie. Jego życie zmieniło się nagle, z dnia na dzień, bez uprzedzenia…  Upadł, wychodząc z piekarni. Z tej samej, w której każdego dnia robił zakupy. Natychmiast wezwano karetkę. Byłam w szoku. W szpitalu zdążyłam przed zabiegiem mocno przytulić jego rękę, pocałować i powiedzieć, że na pewno da radę. Czekanie co będzie dalej, było koszmarem… Mąż po zabiegu został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Po próbach wybudzania saturacja spadała. Bezsilność, strach, obawa. Co będzie? Bałam się każdego kolejnego telefonu. Dzwoniłam i czekałam z nadzieją, że nadejdzie ta lepsza informacja. Po kilku dniach Andrzej został odłączony od respiratora, wybudzony ze śpiączki. Zaczął samodzielnie oddychać. Przeszedł bardzo rozległy udar niedokrwienny lewej półkuli, skutkiem czego powstał głęboki niedowład połowiczny prawej strony i afazja zupełna. W trakcie hospitalizacji mąż przeszedł również zapalenie płuc. Kiedy wypisano go do domu, opiekowałam nim się dzień i noc. Serce pękało, patrząc, na to w jakim jest stanie.  Jak niewiele trzeba, żeby stracić kogoś bardzo bliskiego. Zawał mózgu zasiał spustoszenie w całym organizmie. Jedna chwila zmieniła całe dotychczasowe życie i pokazała nam, jak kruche jest.  Andrzej wypowiada jedynie pojedyncze słowa, nie poznaje mnie, złości się, bo nie rozumie, co do niego mówię i odwrotnie. Są to bardzo trudne dla nas obojga chwile. Mimo to nie zamierzam się poddać, bo to ja jestem tą osobą, która, musi być silna, nawet jak później łzy same cisną się do oczu.  Mąż potrzebuje wsparcia, jest bardzo wrażliwy, dlatego muszę go chronić. Sama rehabilitacja ruchowa nie pomoże mężowi wrócić do dawnego życia, pracy, a przede wszystkim zdrowia. Bez prowadzenia jednocześnie zajęć neurologopedycznych, nauki mowy, usprawnienia narządów potrzebnych do artykulacji i wielu innych męczących ćwiczeń może nigdy nie dojść do siebie. Widzę, jak ucieka myślami, nie wiem, gdzie wtedy jest. Patrzy na prawą rękę i daje mi do zrozumienia, że ta ręka już nie będzie sprawna, zaprzecza głową. Mąż pracował ponad 30 lat w firmie motoryzacyjnej, jest handlowcem, a jego praca polega na bezpośrednim kontakcie z klientem. Rozmowa to podstawa.  Prawy głęboki niedowład ręki i nogi. To uniemożliwi mu powrót do dawnego życia, rodziny, pracy, do kolegów. Teraz prosimy o wsparcie w rehabilitacji, która pozwoli wrócić do sprawności. Każdy dzień rehabilitacji to kolejny mały krok, to kolejna szansa na powrót do zdrowia, którego tak pragnie. W imieniu męża Andrzeja i swoim proszę o wsparcie! Żona Anna

15 247,00 zł ( 21.17% )
Still needed: 56 753,00 zł