Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Antoś Piątek
Antoś Piątek , 6 years old

Świat Antosia jest inny – musimy wspierać naszego synka!

Gdy Antoś skończył 3 lata zauważyliśmy u niego niepokojące objawy: brak reakcji na swoje imię oraz brak interakcji z rówieśnikami. Jesteśmy rodzicami i czuliśmy, że potrzebna jest dodatkowa pomoc...  Zapisaliśmy naszego synka do poradni psychologiczno-pedagogicznej, a następnie do psychiatry. Potem nadeszła diagnoza, która przewróciła nasz cały świat do góry nogami! Okazało się, że Antek ma autyzm dziecięcy. Autyzm nie jest chorobą, ale całościowym zaburzeniem rozwoju. W sposób znaczący wpływa na kształtowanie całej osobowości człowieka oraz jego życie społeczne… Synek miał 4 lata, gdy zaczął chodzić do przedszkola, gdzie został objęty specjalistycznym wsparciem. Regularnie także uczęszczamy na zajęcia do poradni psychologiczno-pedagogicznej. Jak tylko to możliwe, staramy się zapewnić naszemu dziecku stały dostęp do zajęć z wczesnego wspomagania rozwoju, integracji sensorycznej oraz logopedycznych.  Widzimy efekty tej ciężkiej pracy, które każdego dnia przypominają nam, jak warto się starać! Dzięki zajęciom Antoś bardzo dużo mówi i zaczął nawet śpiewać piosenki! Nasz synek jest pełnym energii, wesołym i uśmiechniętym chłopcem. Uwielbia bawić się figurkami, oglądać książeczki, budować klocki, malować farbami oraz spędzać czas na placu zabaw.  Aby postępy w jego rozwoju nadal systematycznie się pojawiały, konieczna jest dalsza terapia. Antek potrzebuje wsparcia w zdobywaniu nowych umiejętności oraz budowaniu własnej samodzielności.  Zdajemy sobie sprawę, że świat Antosia jest inny. Choć nie zawsze potrafimy to zrozumieć, pełni miłości trwamy przy naszym dziecku i go wspieramy. Pragniemy zapewnić mu opiekę najlepszych specjalistów. Wierzymy, że zawalczycie z nami o lepszą przyszłość Antosia! Rodzice

2 511,00 zł ( 21.45% )
Still needed: 9 192,00 zł
Franciszek Hereć
Franciszek Hereć , 7 years old

Zdiagnozujmy Franka! Musimy wiedzieć, z czym walczymy!

Franuś urodził się z podwyższonym napięciem mięśniowym i asymetią ciała. Od 3. miesiąca życia jest rehabilitowany. Ciągle dochodzą kolejne, niezbędne badania diagnostyczne, a nadal nie wiemy, z czym dokładnie się mierzymy.  Nasz synek ma 6 lat. Zaczął chodzić dopiero około drugiego roku życia. Do dziś nie mówi, do dziś chodzi z pieluszką. Stale próbujemy dowiedzieć się, co jest powodem tak skrajnego opóźnienia w rozwoju. Badania wykazały autyzm, ale i neurolożka, i genetyczka są zdania, że to nie jedyne schorzenie, z którym mamy do czynienia. Dlaczego? To ze względu na drżenie ciała, tracenie równowagi, zachwianą koordynację ruchową. Nie jest to związane ze spektrum autyzmu. Lekarze podejrzewają porażenie dziecięce piramidalno-móżdżkowe. Potwierdzić to mogą jedynie liczne badania diagnostyczne. Musimy zastosować holistyczne podejście, a takie w przeciwieństwie do pojedynczych badań jest zatrważająco drogie.  Do tego dochodzą koszty zajęć, terapii, prywatnego przedszkola terapeutycznego… Jak każdemu rodzicowi zależy mi na jak najlepszym rozwoju dziecka. Szukam wszystkich możliwych metod, które pomogą mi osiągnąć ten cel. Dzięki terapii mikropolaryzacji mózgu, czyli stymulacji prądem, Franek, mimo że nie mówi, bardzo dużo rozumie! Już jedna taka stymulacja przyniosła niezwykłe efekty.  Chciałabym zakupić dla Frania sprzęt do stymulacji nerwu błędnego, który również znacznie poprawia funkcje rozwojowe dzieci. Dowiedziałam się o nim podczas konferencji „Innowacje dla dzieci z niepełnosprawnościami". Gdy wróciłam do domu, zaczęłam o tym wszystkim myśleć i analizować, dopadł mnie ogromny smutek… Zdałam sobie sprawę z tego, że pomimo tych wszystkich innowacyjnych metod, które przynoszą wspaniałe efekty, jest coś, co stoi na przeszkodzie, nie tylko nam, ale wszystkim rodzicom, którzy mierzą się z niepełnosprawnościami swoich dzieci... to są FUNDUSZE... Skąd pozyskiwać środki?  Sprzęt do stymulacji błędnika kosztuje aż 20 tys. zł. Koszty turnusów rehabilitacyjnych, terapii, opieki medycznej, wizyt dają dodatkową zatrważającą sumę. Bardzo proszę o pomoc. Jeszcze tyle jesteśmy w stanie wypracować… Z Twoją pomocą będzie o niebo łatwiej. Już teraz dziękuję za każdą wpłatę! Ania, mama Frania ➡️ mama.i.syn.franco

9 120,00 zł ( 21.43% )
Still needed: 33 434,00 zł
Nela Wychodzka
Nela Wychodzka , 5 years old

Mały wzrost, wielkie serce - pomagamy Nelce!

Chcielibyśmy, by nigdy nikt nie oceniał Neli przez pryzmat jej choroby. Zrobimy wszystko, by pomóc naszej córeczce, będziemy szukać wsparcia wszędzie – by tylko była szczęśliwa. Operacja, która może uratować jej sprawną przyszłość, została wyceniona na ponad milion złotych. Czy pomożesz nam w tej ciężkiej walce? Urodziła się z taka malutka i bezbronna… Z niezwykle rzadką chorobą genetyczną – achondroplazją. Mimo że ma już dwa i pół roku mierzy tylko 75 centymetrów. Choroba objawia się skróceniem kończyn górnych i dolnych, większym obwodem główki oraz obniżonym napięciem mięśniowym. Nela jest rehabilitowana, korzystamy z pomocy wielu specjalistów, jednak nic nie pomoże jej tak skutecznie, jak operacja. Nelka intelektualnie funkcjonuje bez zarzutów. W tym momencie ogranicza ją jej własne ciało. Chodzi, jednak wejście na piętro po schodach to dla niej jak zdobycie najwyższego górskiego szczyty. Często się przewraca przez osłabione napięcie mięśniowe. Nie jest w stanie sama się ubrać, bo jej rączki są za krótkie.  Córka jest dla nas całym światem, jednak problemy naszej rodziny nie kończą się na jej chorobie. Tata Nelki w 2015 roku miał poważny wypadek i sam potrzebuje wsparcia wielu specjalistów. Mimo że życie nas nie rozpieszcza, staramy się robić co w naszej mocy, by przychylić Nelce nieba. Wraz z córeczką przygotowujemy się do szeregu operacji wydłużania kończyn, które przeprowadzi dr Paley w Paley European Institute w Warszawie. Im szybciej odbędzie się operacja, tym większe szanse, że zakończy się ona sukcesem. Niestety, już dziś wiemy, że koszty sięgną ponad miliona złotych! Nie jesteśmy w stanie sami zdobyć tak wielkiej kwoty, dlatego prosimy, pomóż! Kinga i Michał, rodzice Walkę Nelki możesz obserwować poprzez jej STRONĘ NA FACEBOOK'U, a także wesprzeć przez LICYTACJE 💚

154 875,00 zł ( 21.41% )
Still needed: 568 487,00 zł
Nicole Skrzeczkowska
Urgent!
9 days left
Nicole Skrzeczkowska , 16 years old

Ratuj❗️Nicole toczy walkę z nowotworem... Ma dopiero 16 lat❗️

O chorobie córki dowiedzieliśmy się tak naprawdę przez przypadek. Trudno wyobrazić sobie, jak mogłyby potoczyć się nasze dalsze losy, gdyby nie on. Złamanie, którego córka doznała podczas obozu harcerskiego, odkryło przed nami okrutną prawdę, której nikt z nas się nie spodziewał. Nicole od ponad pół roku toczy walkę z największym przeciwnikiem życia – nowotworem. Nasza historia rozpoczyna się jednak dużo wcześniej, niż miał miejsce obóz. Na początku wiosny 2022 roku córka skarżyła się na ból nogi. Z początku uznaliśmy, że może to chwilowe przeciążenie czy kontuzja. Jednak dzień przed urodzinami Nicole, noga była mocno opuchnięta, co bardzo nas zaniepokoiło. Gdy na następny dzień nie było poprawy, udaliśmy się do internisty. Tam wykonano badanie USG, które nic nie wykazało. Dla pewności zostaliśmy skierowani do chirurga, który podczas wizyty stwierdził obrzęk limfatyczny. Nicole rozpoczęła masaże i drenaże, które miały pomóc w zwalczeniu dolegliwości.  Rozpoczęły się wakacje i córka wyjechała na wspomniany już wcześniej obóz harcerski. Kilka dni później zadzwoniła do mnie ponownie, uskarżając się na silny ból nogi, uniemożliwiający jej chodzenie. Bardzo zaniepokoił mnie jej telefon. W głębi duszy czułam, że dzieje się coś bardzo niedobrego. Wtedy jednak nie wiedziałam jeszcze co… Córka trafiła do szpitala w Kołobrzegu. Nie czekając ani chwili wsiadłam w samochód i udałam się na miejsce. Tam jednak usłyszałam słowa, których zupełnie się nie spodziewałam. Nicole miała złamaną nogę, jednak na jej udzie znaleziono niepokojące zmiany w postaci guza. Polecono nam, by natychmiast skonsultować to z onkologiem. Udałyśmy się do szpitala w Katowicach, gdzie zrobiono biopsję. W wielkiej niepewności i strachu odesłano nas do domu, by poczekać na wyniki.  Dwa dni później otrzymałam telefon – zmiany na nodze Nicole to nowotwór, który należy jak najszybciej wyciąć. Czułam, jak tracę grunt pod nogami, a łzy same napływają do oczu. Jak to możliwe? Przecież to jeszcze dziecko… Zasugerowano nam, aby dalsze leczenie i operację wykonać w szpitalu Warszawie. Nie zastanawiając się długo, tak też zrobiłyśmy.  W warszawskim szpitalu ponowiono biopsję, która potwierdziła najgorsze – to kostniakomięsak po cichu zabierał zdrowie i sprawność córki. Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Zaledwie kilka dni temu Nicole spędzała czas na wakacyjnym obozie, dziś leżała na szpitalnym łóżku walcząc o życie. Od razu rozpoczęliśmy leczenie chemioterapią, która z czasem zaczęła przynosić pierwsze efekty. W październiku 2022 roku córka przeszła konieczną operację wycięcia guza i wstawienia endoprotezy biodrowej. Obecnie jest w trakcie 5. cyklu chemioterapii. Niestety na jej płucach pojawiły się trzy guzy, które pod wpływem leczenia zaczęły się zmniejszać. By uniknąć jednak niechcianych komplikacji, lekarz prowadzący Nicole zadecydował o torakotomii płuc w celu usunięcia zmian. Po operacji wstawienia endoprotezy córka próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Tak naprawdę musi nauczyć się chodzić od nowa. Pomaga jej w tym codzienna rehabilitacja i muszę przyznać, że Nicole radzi sobie naprawdę dobrze. Każdego dnia, gdy przyglądam się jej walce z chorobą, jestem pod ogromnym wrażeniem jej siły i determinacji. Wiem, jak wiele już przeszliśmy, dlatego nie tracę nadziei, że przyjdzie w końcu taki dzień, w którym uda nam się raz na zawsze pokonać raka. Niestety leczenie, rehabilitacja i kontrole z wieloma specjalistami są bardzo kosztowne. Chcielibyśmy prosić Was o wsparcie. Wydaje się, że szala zwycięstwa powoli przechyla się w naszą stronę. Jedyną przeszkodą na ten moment, stają się pieniądze. Zebrane środki przeznaczymy na leczenie Nicole, dzięki którym w końcu będzie mogła wrócić zdrowa do dawnego życia. Dominika i Kamil, rodzice Nicole

49 859,00 zł ( 21.4% )
Still needed: 183 120,00 zł
Honorata Gawryś
Urgent!
5 days left
Honorata Gawryś , 43 years old

W głowie mamy trójki dzieci pękł tętniak❗️Ratunku❗️

Nic nie wskazywało na to, że dojdzie do takiej tragedii. Zaczęło się od klasycznych bóli głowy, które z czasem się nasilały. Badania, wizyty u specjalistów w końcu w listopadzie postawiona diagnoza: tętniaki prawej tętnicy środkowej mózgu.  12 grudnia 2023 Honorata, została przyjęta do Kliniki Neurologii celem leczenia operacyjnego krwiaka śródmózgowego prawej półkuli mózgu. Miał być to szybki, rutynowy zabieg… „Za 5 dni będę w domu” – powiedziała, żegnając się z dziećmi przed wyjazdem do kliniki... Jednak życie napisało inny scenariusz… W trakcie zabiegu wewnątrznaczyniowego doszło do pęknięcia ściany tętniaka i krwotoku śródmózgowego w obrębie prawej półkuli mózgu. W jednej chwili stan zdrowia Honoraty został określony jako ciężki… Zaintubowana, wentylowana mechanicznie, z porażeniem lewostronnym, utrzymywana w śpiączce farmakologicznej.  Słowa lekarza rodzina słyszy do dzisiaj.... „Proszę przygotować się na najgorsze…” Szok, rozpacz, miliony pytań, mnóstwo niewiadomych... Co z trójką jej dzieci…? Honorata to skromna, cicha i pomocna, a zarazem waleczna osoba. Zawsze do dyspozycji, choć przecież tak często sama potrzebowała pomocy… Ale kiedy ktoś wyciągał do niej pomocną dłoń, odpowiadała: „Inni bardziej potrzebują pomocy, ja mam cudowne dzieci, dom, zdrowie co chcieć więcej”. Na tę chwilę Honorata, nie mówi, ma niedowład lewostronny, nie jest w stanie przyjąć pozycji stojącej. Samodzielnie przyjmuje jedynie pozycję siedzącą na łóżku. Ze względu na swój stan wymaga całościowej i całodobowej opieki drugiej osoby.  Dzięki dotychczasowej rehabilitacji udało się poczynić pierwsze drobne postępy, jednak przed nią jeszcze bardzo długa droga do samodzielności. Niestety, rehabilitacja w ramach NFZ dobiega obecnie końca. Do odzyskania sprawności konieczna jest wielomiesięczna, jak nie wieloletnia, rehabilitacja – a co za tym idzie ogrom środków. Koszt rehabilitacji dla osób z takimi uszkodzeniami neurologicznymi to nawet 20 tysięcy złotych miesięcznie! Oprócz rehabilitacji niezbędny jest również remont domu pod kątem przystosowania go do potrzeb osoby ze znaczną niepełnosprawnością. Do tego dochodzą regularne wizyty u specjalistów oraz zakup sprzętu medycznego. Potrzeby są naprawdę  ogromne, a my nie jesteśmy w stanie udźwignąć ich samodzielnie. Prosimy o pomoc w walce o sprawność Honoraty… Każda wpłata to szansa na jej powrót do zdrowia i krok w stronę lepszego jutra. Wierzymy, że otoczona miłością rodziny i Waszym wsparciem odzyska dawne życie! Dzieci i rodzeństwo Honoraty

45 510,00 zł ( 21.38% )
Still needed: 167 256,00 zł
Zbigniew Brzezewski
1 day left
Zbigniew Brzezewski , 66 years old

"Tato, wstań!" Walka o odzyskanie sprawności trwa!

Tata zawsze był podstawą naszej rodziny. Dzielił się energią, uśmiechem, zawsze służył radą. W domu nigdy nie było nudy, mama, rodzeństwo, wnuki - wspólnie zawsze tworzyliśmy niepowtarzalną atmosferę. Mieliśmy mnóstwo pomysłów na wspólne spędzanie czasu. To dzięki rodzicom wiemy, jak wielką wartość ma rodzina, jestem pewna, że gdyby nie oni nie docenialibyśmy tak bardzo każdej chwili.  Początek czerwca ubiegłego roku - ten dzień zapamiętam na zawsze. To była sobota, miał to być dzień radości - rodzice mieli w planach wesele. Przygotowania, codzienna krzątanina i zamieszanie spowodowały, że tata prawdopodobnie początkowo nie zwrócił uwagi na pierwsze symptomy nadchodzącej katastrofy. Siedział i rozmawiał z kolegą w domu. Nagle zaczęło go coś kłuć w klatce piersiowej. W ciągu sekundy serce się zatrzymało.  To wydarzenie na zawsze zmieniło wszystko w naszej rodzinie. Tata był reanimowany kilkadziesiąt minut, najpierw przez brata, później przez ratowników medycznych, którzy robili, co mogli by ratować życie. Nikt nie był w stanie powiedzieć, co spowodowało ten stan. Podejrzewano złe wyniki, ale to nie było nic pewnego. Kilka sekund zwłoki i nie byłoby go z nami. W szpitalu decydujące miały być pierwsze godziny. Godziny przerodziły się w dni, dni w miesiące spędzone na OIOMie.  Mimo śpiączki, mimo tragicznego stanu chcieliśmy utrzymać tatę przy sobie, nagrywaliśmy wspólnie z dziećmi filmy, które włączaliśmy podczas odwiedzin. Czytaliśmy mu książki, opowiadaliśmy o codzienności, przypominaliśmy historie z dzieciństwa. Mimo nawału obowiązków tworzyliśmy harmonogram odwiedzin, by tata wiedział, że nikt z nas z niego nie zrezygnował, że wciąż jesteśmy obok. Tak samo, jak on czuwał przy naszych łóżkach, kiedy byliśmy dziećmi. Lekarze patrzyli na nas ze współczuciem, jak gdyby tata odszedł na zawsze. W pewnym momencie powiedzieli wprost, że nie ma dla niego nadziei. Początkowo delikatnie sugerowali, aż w końcu powiedzieli wprost, że możemy rozważyć odłączenie taty od respiratora. Oni traktowali to jako problem z głowy. A dla nas to był cios - jak można mówić o człowieku, dla którego nic nie jest jeszcze przesądzone?! - to pytanie jeszcze długo nas nie opuszczało. Tata chyba wyczuł nasze napięcie, 4 dni po trudnej rozmowie z lekarzami zaczął oddychać samodzielnie. Pierwsze małe zwycięstwo na drodze do zdrowia. Nadzieja mieszała się z obawą, że jeszcze wszystko może się zmienić.  Proces zdrowienia to nieustanna walka. Zakażenie bakteriami, zapalenia płuc, wszystkie wzloty i upadki pokazały nam, że najlepszym lekarstwem jest cierpliwość. Mogliśmy zrewanżować się tacie za wszystkie lata czułej opieki, pokazywania świata i głaskania zdartych podczas zabawy kolan. Każdy z nas stał się filarem jego powrotu do zdrowia. Niestety, budowany przez miesiące most może znów runąć… Po powrocie z turnusów rehabilitacyjnych niezbędna jest domowa rehabilitacja - wizyty wielu specjalistów, wspierających tatę w powrocie do sprawności, do możliwości mówienia. To koszty, których nie jesteśmy w stanie sami pokryć. Musimy prosić o pomoc. Wiemy, że prosimy o wiele, ale nie możemy pozwolić na to, by wszystko, o co walczyliśmy tak długo przepadło. Wygraliśmy już wiele, dzięki silnej woli tata jest dziś w domu, a nie w hospicjum. Oddycha samodzielnie, wydaje pojedyncze dźwięki. Teraz czeka nas kolejne poważne wyzwanie. Już na starcie wiemy, że nie będzie łatwo, ale każdy najmniejszy postęp przekonuje, że warto.  Na dziadka czekają wnuki, gotowe do zabawy z ukochanym dziadkiem, mama na co dzień poświęcająca wszystko, by tatę odzyskać. Na dobre i na złe. Cena za sprawność taty jest ogromna. Jesteście naszą nadzieją na lepsze jutro! 

15 003,00 zł ( 21.36% )
Still needed: 55 210,00 zł
Małgorzata i Rajmund Domańscy
6 days left
Małgorzata i Rajmund Domańscy , 58 years old

By z nadzieją spojrzeć w przyszłość...

Zdrowie - to ono najczęściej kieruje naszym życiem, choć, gdy czujemy się dobrze i nic nam nie dolega, nie zdajemy sobie z tego sprawy. Dopiero po czasie, gdy pojawiają się pierwsze przeciwności, jesteśmy w stanie docenić jego prawdziwą wartość. Tak było również w naszym przypadku.  Jesteśmy małżeństwem już od wielu lat. Choć nasze życie nigdy nie obrastało w luksusy, staraliśmy się cieszyć z każdej drobnostki, z każdej chwili, która dostarczała nam radości. Wraz z mężem na co dzień pracowaliśmy w pocie czoła, niestety w pewnym momencie piętrzące się problemy zaczęły nas przytłaczać. To było jak ciąg nieszczęśliwych zdarzeń, które po kolei rujnowały nasz poukładany świat.  Mój mąż w wieku 30 lat uległ poważnemu wypadkowi. W wyniku potrącenia przez samochód doznał rozległych obrażeń. Potworną konsekwencją tego zdarzenia okazały się również napady padaczkowe. Później przyszedł czas na kolejny cios - Rajmund doznał udaru, po którym jego stan zdrowia uległ znacznemu pogorszeniu.  Pierwsze problemy ze zdrowiem zauważyłam u siebie tuż po urodzeniu naszej córki. Dokuczał mi silny ból pleców, miałam problem z chodzeniem i kręciło mi się w głowie. Minęło kilka miesięcy zanim udało się znaleźć właściwą diagnozę - zmiany zwyrodnieniowe kręgosłupa, niestety nieoperacyjne z powodu wykrytej u mnie, genetycznej małopłytkowości. W 2015 roku odebrałam wyniki mammografii i markerów nowotworowych. Okazało się, że w mojej piersi znajduje się złośliwy guz. Choroby uniemożliwiły nam podjęcie pracy, a potrzeby związane z leczeniem zdają się nie mieć końca. Nie jesteśmy w stanie pokryć kosztów zakupu leków, od których zależy każdy nasz dzień, dlatego z całego serca prosimy Państwa o wsparcie. Wierzymy, że dobro wraca ze zdwojoną siłą i każdy pomocny gest będzie mógł zostać w przyszłości odwzajemniony. Małgorzata i Rajmund

2 807,00 zł ( 21.33% )
Still needed: 10 347,00 zł
Filip Maciejewicz
Filip Maciejewicz , 4 years old

Liczne GUZY w główce i nerkach 3-letniego Filipka❗️Ratuj! 🚨

Nasz jedyny synek każdego dnia cierpi! Choroba odbiera mu wszystko… Filipek nie rozwija się, jak inne dzieci. Guzy w jego maleńkiej główce powodują ciągłe ataki padaczkowe, a my nie możemy nic zrobić! Błagamy o ratunek! Musimy jak najszybciej mu pomóc! Nasze życie to od kilku lat nieustanna walka o zdrowie naszego dziecka. Tak bardzo cieszyliśmy się, że zostaniemy rodzicami… Ciąża przebiegała prawidłowo, jednak w 37 tygodniu wszystko się zmieniło… Podczas badania USG lekarz zauważył u synka wielotorbielowatość nerek! Byliśmy przerażeni. A najgorsze miało dopiero nadejść. Zaraz po narodzinach u Filipka znaleziono guz na serduszku. Trafiliśmy na oddział kardiologiczny. Ciężko opisać słowami, jak bardzo się baliśmy… Badania wykazały wiele zmian, które dały podejrzenia choroby, o której nigdy wcześniej nie słyszeliśmy – stwardnienie guzowate.  Trafiliśmy do specjalistycznego szpitala w Warszawie. Na miejscu wykonano rezonans. Gdy otrzymaliśmy wyniki, zrobiło nam się słabo… W głowie naszego synka wykryto mnogie guzy! Tym samym diagnoza stwardnienia guzowatego się potwierdziła…  Regularnie jeździmy do Warszawy monitorować nerki. Wielotorbielowatość jest przyczyną nadciśnienia tętniczego. Ale to nie koniec naszych zmartwień… Guzów w głowie Filipka jest tak wiele, że lekarze nie są w stanie ich zliczyć. Na każdej wizycie dowiadujemy się, że są coraz większe… Ich ilość i wielkość spowodowały padaczkę. Każdego dnia mierzymy się z wieloma atakami, które uniemożliwiają naszemu dziecku rozwój! Próbowaliśmy już wszystkiego… Od 2 lat stosujemy dietę ketogenną, leki, lecz ataki nie ustępują! Jesteśmy wykończeni i bezradni… Nasza codzienność, to nieustanna walka. Filipek nie mówi, nie komunikuje się z nami. Gdy stwierdzono u niego autyzm, nie mogliśmy w  to uwierzyć. Ciężko nam pogodzić się z tym, że to wszystko spotkało nasze dziecko. Najbardziej załamuje nas fakt, że stosowane leczenie nie działa. Polecono nam udać się do kliniki Niemiec. Wysłaliśmy dokumentację medyczną synka i otrzymaliśmy potwierdzenie – możemy przyjechać. Jednak kosztorys diagnostyki to ponad 50 tysięcy euro! Sami nie uzbieramy takiej kwoty… Synek ma już 3 latka, jednak opieka nad nim nie wiele różni się od opieki nad niemowlakiem. Co 3 godziny podajemy mu odważone posiłki, nie możemy się w żaden sposób z nim porozumieć... Wyjazd do Niemiec daje nam nadzieję. Wierzymy, że pogłębiona diagnostyka da odpowiedź, co jest przyczyną ataków Filipka. Musimy chwytać się wszelkich dostępnych metod. Błagamy, pomóżcie nam zawalczyć o naszego synka! Rodzice ➡️ Licytacje dla Filipka

53 427,00 zł ( 21.33% )
Still needed: 196 950,00 zł
Damian Lach
Damian Lach , 17 years old

Zapalenie rdzenia kręgowego, śpiączka, paraliż – pomóż Damianowi!

Jedną noc – tyle czasu potrzebował wirus, by wyniszczyć organizm naszego wtedy maleńkiego synka i z w pełni zdrowego dziecka przeobrazić go w dziecko z niepełnosprawnością. Zaczęło sie od wysokiej gorączki. Damian stracił przytomność i zapadł w śpiączkę. Lekarze podjęli heroiczną walkę o jego życie. W końcu podali diagnozę, która brzmiała jak wyrok – zapalenie rdzenia kręgowego. Powiedzieli, że nasz syn umiera, że nawet jeśli przeżyje, to do końca życia będzie niepełnosprawny i leżący.  Ta wiadomość to był ogromny cios...Wpadłam w histerię, krzyczałam: „Ratujcie moje jedyne dziecko!”. Damian nawet nie oddychał samodzielnie podłączony do przeróżnych kabli i rurek… To aparatura medyczna podtrzymywała go przy życiu. Przychodziłam do szpitala każdego dnia, puszczałam synowi ulubione piosenki, mówiłam, że jestem, że czuwam, że ma walczyć! W głębi serca błagałam Boga o cud. I nastał ten dzień! Damian się wybudził, jednak ku naszemu przerażeniu całkowicie sparaliżowany. Po 10 dniach został przeniesiony na oddział pediatrii i podłączono go do aparatury wspomagającej oddychanie. Stale pamiętam te bezsenne noce, gdy budziło mnie pikanie maszyny, kontrolującej jego oddech. Stan Damiana był bardzo ciężki, nie ruszał się. Każdego dnia modliliśmy się o cud. Nic innego nam nie pozostało. Byliśmy bezsilni. Po rezonansie okazało się, że tak ma już być zawsze. U syna wykryto dziury w rdzeniu kręgowym. Gdy dowiedzieliśmy się, że syn zostanie wypisany, zamiast radości czułam ogromny ból. „Jak chcecie go wypisać z tą całą aparaturą?” – pytałam lekarzy. Damian był zacewnikowany, nie oddychał samodzielnie. Jedyne, co dawało nam siłę, to modlitwa i głęboka wiara, że nastąpi cud. I cud się zdarzył w dzień Wigilii Bożego Narodzenia. Synek poruszył rączką! To stało się naszą siłą napędową. W jednej sekundzie dodało niezrównanych sił. Damian zaczął wracać do zdrowia. Uczyłam go przełykać, jeść, bo wcześniej był karmiony przez sondę. Zaczął też oddychać bez maski tlenowej. Następnie opuścił klinikę i trafił do Szpitala Rehabilitacyjnego w Jastrzębiu-Zdroju. Tam Bóg poddał nas kolejnej próbie – Damian dostał zapalenia płuc i trafił na oddział intensywnej opieki medycznej pod respirator. Lekarze uratowali mu życie po raz kolejny. Obecnie Damian jest już uczniem pierwszej klasy liceum. Bardzo dobrze się uczy. W przyszłości chce zostać informatykiem. Rehabilitacja przynosi ogromne korzyści. Syn zaczyna siadać, samodzielnie staje, zaczyna robić pierwsze kroki. Gdy zobaczyłam, jak chodzi w egzoszkielecie, rozpłakałam się ze szczęścia. Myślę o tych rzeczach, które odebrał nam wirus. Nie cofnę jednak czasu, możemy tylko pracować nad tym, by było lepiej. Możemy mu pomóc dalszą intensywną rehabilitacją. Już tak niewiele trzeba, by chodził w pełni samodzielnie.  Błagam o pomoc. Rehabilitacja to jedyna szansa dla Damiana, a nam brakuje już na nią środków. Nie możemy jej zaprzestać. Musimy walczyć dalej! Patrzę na syna i widzę, że się nie poddaje, a wózek inwalidzki go nie odgranicza: trenuje rugby, tańczy taniec towarzyski, gra w piłkę nożną na pozycji bramkarza.  Wierzę, że na ziemi są aniołowie, którzy pomogą mu wstać na własne nogi. Proszę o wsparcie! Tylko Wy jesteście w stanie nam pomóc. Każdy grosz się liczy. Rodzice Damiana

9 075,00 zł ( 21.32% )
Still needed: 33 479,00 zł