Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Kubuś Dudzik
Kubuś Dudzik , 5 years old

Na polu bitwy z własnym organizmem❗️Mały Kubuś potrzebuje pilnej pomocy❗️

Our beloved 3-year-old son has already experienced many hardships. He would love to play with other children but doesn’t know how to do it… He has been suffering from a developmental disorder and low muscle tone. It might seem like a minor illness, but my son is struggling, not being able to understand the world around him.  It is what autism looks like - patterns of behavior or communication skills are impossible to learn or express by an autistic person. Unlike healthy children, people with autism have their mental, emotional, and physical development disrupted.  When we noticed the first alarming symptoms, like Kuba’s odd behavior, we immediately turned to doctors, psychologists, and other therapists. Kuba underwent endless examinations, and there are still many tests ahead of him.  Unfortunately, Kuba requires extra hours of therapy (the reimbursed one is insufficient), which are non-refundable…  Your donations to our fundraiser will help us provide Kuba with regular treatment, which, in his case, is the only reasonable solution. They will also allow him to go to expensive rehabilitation camps.  Regular exercises at home are also a crucial element of therapy. It is why making donations for medical equipment and rehabilitation aids would be also much appreciated.  Kuba’s parents

64 928,00 zł ( 23.05% )
Still needed: 216 730,00 zł
Beata Szałkiewicz
Beata Szałkiewicz , 48 years old

Mam 46 lat, trójkę dzieci i złośliwego raka... Pomóż mi wygrać walkę o życie❗️

2022 rok – wszystko miało być inaczej. Od kilku miesięcy walczy o sprawność mojego syna. Gdy już wydawało się, że całe leczenie zaczyna się układać… Tym razem ja usłyszałam diagnozę. Diagnozę, która roztrzaskała wszystkie nasze marzenia o szczęśliwej rodzinie. Złośliwy rak zrazikowy piersi z przerzutami i średnim rokowaniem. Trudno mi zrozumieć, dlaczego to właśnie nas spotyka. Wiem, że będę walczyć o siebie – ale czasu została niewiele. Najpierw diagnoza syna sportowca – piłkarza, siatkarza – dysplazja stawu rzepkowo-udowego i konieczne po trzy operacje na jedno kolano. Załamanie mieszało się z niezrozumieniem. Jednak wiedziałam, że musimy dać radę. Roczne leczenie, rehabilitacja i nauka indywidualna… Chwilę po diagnozie najstarsza córka zaręczyła się i za ponad rok planuje ślub i wesele. Byłam bardzo szczęśliwa! Do tej pory Bartek stanie na nogi i nawet zatańczy na jej weselu. Wszystko zaczynało się układać. W oczekiwaniu na datę operacji Bartka cieszyliśmy się każdą wspólną chwilą – rolki, bieganie, rower – jesteśmy aktywną sportowo rodziną. Szydełkowanie i wspólne wieczory kinowe. Każdą chwilę celebrowaliśmy rodzinne i gdy już poczuliśmy, że wiemy w którym kierunku podążamy, otrzymaliśmy kolejny cios, który do dzisiaj nie pozwala nam się otrząsnąć i uwierzyć, że to dzieje się naprawdę... W 2020 roku podczas samokontroli piersi wyczułam zgrubienie. Rozpoczęłam diagnostykę i mimo uspokajających komentarzy, coś nie dawało mi spokoju. W ciągu 2 lat zrobiłam 2 razy biopsję, 3 razy USG i rezonans. Kolejna biopsja mammotomiczna, pobrany wycinek. Prawie 2 miesiące czekałam na wynik, czułam, że coś jest nie tak, moje przeczucie mnie nie myliło. Diagnoza potwierdziła – inwazyjny rak zrazikowy w drugim stadium zaawansowania. W ciągu miesiąca od diagnozy przeszłam pierwszą operację usunięcia całości guza oraz 4 węzłów chłonnych łącznie z węzłem wartowniczym. W dniu w którym ja miała operację, swoją operację przechodził również mój syn Bartek. Podwójne zdenerwowanie… Czułam wielką niesprawiedliwość, że nie mogę być w szpitalu z Bartkiem, że powinnam go wspierać i trzymać za rękę. Tymczasem sama potrzebowałam wsparcia i pomocy. Kolejne 10 dni oczekiwania dłużyły się niemiłosiernie, odliczałam dni i miałam ogromną nadzieję, że przerzutów nie będzie… Kolejny raz dostałam złe wyniki, przerzuty w 3 na 4 wycięte węzły chłonne i kolejna operacja tym razem usunięcia wszystkich węzłów chłonnych oraz wycięcie - poszerzenie - marginesu tkanki wokół guza. Wynik wyciętych węzłów chłonnych pokazał konieczność zrobienia mastektomii. Co to oznacza? Że wykorzystuje wszystkie dostępne możliwości leczenia, jednak nowoczesna medycyna niewiele ma do zaoferowania. To nie tak miało być! To Bartek miał być operowany, a ja miałam być przy nim! To dla niego szukałam dostępnych sposobów leczenia, aby w pełni sprawny mógł cieszyć się dopiero zaczynającym się dla niego życiem. Całościowa mastektomia, intensywna chemioterapia, radioterapia, hormonoterapia, rehabilitacja to wszystko jeszcze przede mną. Jest jednak światło w tunelu i leczenie, które może wydłużyć mi życie. Niestety, wiąże się ono z dużymi kosztami. Immunoterapia to metoda jeszcze wysoce eksperymentalna, która polega na stymulacji własnego układu odpornościowego. Immunoterapia pomaga układowi odpornościowemu organizmu w zwalczaniu raka. Sama nie dam rady. Wierzę, że z Waszą pomocą zdążę! Będę walczyć, teraz o siebie, aby móc trzymać syna Bartka za rękę, kiedy to on będzie się wybudzał po kolejnej operacji! Dlatego to nie czas umierać. Mam dla kogo żyć i chcę żyć – moje dzieci Nikola, Bartek i Ewelina – dla nich podejmę walkę i wierzę, że ją wygram. Nie poddam się, obiecuję, tylko pomóżcie, proszę. Beata  *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

66 207,00 zł ( 23.04% )
Still needed: 221 028,00 zł
Lena Kaniewska
Lena Kaniewska , 4 years old

Lenka każdego dnia bardzo cierpi❗️Daj jej szansę na sprawność 🚨

Kochani Darczyńcy! Serdecznie dziękujemy za wsparcie, które okazaliście nam w pierwszym etapie zbiórki. Dzięki Wam mogliśmy zapewnić Lence odpowiednie leczenie i rehabilitację! Oto nasza historia: Nasza córeczka urodziła się zdrową dziewczynką, z maksymalną liczbą punktów w skali Apgar. Nic nas wtedy tak bardzo nie cieszyło, jak to, że nasza rodzina się powiększyła! Przez pierwsze miesiące Lena rozwijała się książkowo i bez żadnych infekcji. Niestety problemy miały dopiero nadejść… Nagle Lenka przestała się rozwijać jak inne dzieci. Trafiliśmy do szpitala na oddział neurologii dziecięcej z dużym opóźnieniem rozwoju, gdzie zdiagnozowano u niej Zespół Westa. Jest to najpoważniejsza forma padaczki dziecięcej, szczególnie oporna na leczenie. W przypadku Zespołu Westa rokowania nie są korzystne – 10% pacjentów umiera, w 25% dochodzi do porażenia mózgowego. U większości dzieci następuje spowolnienie rozwoju psychoruchowego. Dodatkowo Lenka cierpi również na obniżone napięcie mięśniowe, skoliozę, opóźniony rozwój mowy, stopy płasko-koślawe, koślawość kolan i ‌Zespół Recklinghausena. Nasza córeczka wymaga kosztownego leczenia, stałego wsparcia lekarzy i intensywnej rehabilitacji, które dają jej szansę na samodzielność. To wszystko bardzo mocno obciąża nasz budżet. Lena jest pod opieką poradni neurologicznej, genetycznej, okulistycznej, alergologicznej, audiologicznej i rehabilitacyjnej, a także logopedy i psychologa.  Na szczęście rehabilitacja przynosi efekty! Córeczka pomału zaczyna powtarzać sylaby i głoski… Nie potrafi ich jeszcze połączyć, ale to i tak ogromny krok do przodu! Niestety ruchowo nadal jest bardzo nieharmonijna, ma chwiejny chód i wymaga stałej pomocy i wsparcia. Lenka jest pod stałą opieką specjalistów, codziennie uczęszcza na terapię, a 1-2 razy w roku również na turnusy rehabilitacyjne. Uwielbia taniec, choć ta aktywność jest bardzo utrudniona. Jesteśmy z niej dumni widząc, jak każdego dnia dzielnie walczy! Z Waszą pomocą ta nasza walka będzie prostsza. Zostaniecie? Rodzice Lenki Facebook Lenki 💚

3 850,00 zł ( 23.04% )
Still needed: 12 853,00 zł
Nina Chybowska
Nina Chybowska , 6 years old

Ninka walczy o każdy krok! Pomóż jej w tym zmaganiu

Nina od urodzenia cierpi na bardzo rzadką chorobę genetyczną – mutację genu GNB1. Choroba ta objawia się przede wszystkim wiotkością mięśni, co sprawia, że najprostsza rzecz dla Ninki jest wyzwaniem.  Kiedy córka miała rok, usłyszeliśmy wyrok – Ninka nigdy nie usiądzie, nie będzie stała, więc o chodzeniu możemy jedynie pomarzyć. Jednak Ninka walczy i w wieku 4 lat postawiła swoje pierwsze, chwiejne kroki! Nasze marzenie się spełniło, a wraz z nim pojawiło się kolejne wyzwanie, aby Ninka poprzez niewłaściwy chód nie trafiła na wózek inwalidzki. Czekają nas godziny intensywnej rehabilitacji. Musimy cały czas walczyć o jak najlepszy rozwój i wierzyć, że kiedyś Ninka pójdzie na spacer wraz ze zdrowymi dziećmi z przedszkola. Wierzymy również, że Ninka zacznie mówić, że ciężką pracą i wiarą w zwycięstwo Ninka po raz kolejny nas zaskoczy.  Żyjemy ze świadomością, że Ninka nigdy nie będzie w pełni zdrowa. Właśnie traci najpiękniejszy okres w swoim życiu – dzieciństwo – na godzinach rehabilitacji, próbach wypowiedzenia najprostszego słowa, wyrażenia emocji, zrozumienia, dlaczego jest inna i dlaczego nie potrafi tego wszystkiego, co rówieśnicy. Kompleksowa rehabilitacja, zajęcia z logopedą, pedagogiem, specjalistyczna opieka i sprzęt pochłaniają ogromne pieniądze, czyli około 100 000 zł rocznie! Jest to niewyobrażalnie wielka suma, dlatego zwracamy się z wielką prośbą o pomoc, by pomimo tych wszystkich dysfunkcji umożliwić Nince bycie dzieckiem. Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

24 479,00 zł ( 23.01% )
Still needed: 81 904,00 zł
William Leslie
William Leslie , 3 years old

Mały chłopczyk chce chodzić! Pomóż mu spełnić marzenie!

Kiedy dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami dwóch wspaniałych chłopców, nie mogliśmy powstrzymać radości. Kupowaliśmy najróżniejsze zabawki i ubranka. Myśleliśmy nad wyborem najpiękniejszych imion... Czuliśmy się jak w przepięknym śnie! Niestety, już w trakcie ciąży nasze oczekiwania zderzyły się z brutalną rzeczywistością… Już w czwartym miesiącu, podczas badań prenatalnych, pojawił się szereg nieprawidłowości. Dzieci rozwijały się w różnym tempie. Dysproporcje były na tyle duże, że lekarze podjęli decyzję o laseroterapii. Podczas zabiegu doszło do pęknięcia jednego woreczka płodowego. Od tego momentu synkowie rozwijali się więc w tej samej przestrzeni. Kiedy specjaliści wykryli ryzyko uduszenia się chłopców przez zaplątane pępowiny, musieli natychmiast przeprowadzić cesarskie cięcie.  Chłopcy urodzili się z całą listą wcześniaczych powikłań, jednak to stan silniejszego synka był znacznie poważniejszy. U Williama wykryto chorobę neurologiczną, którą później, w wieku dwóch lat, sklasyfikowano jako mózgowe porażenie dziecięce. Byliśmy zdruzgotani. Kiedy jego braciszek stawiał pierwsze kroki, William nie był w stanie podnieść się z pozycji leżącej.  Dziś stan synka nie uległ poprawie. Nie może samodzielnie usiąść, wstać ani chodzić. Niestety, nie tylko nóżki są obciążone, spastyka wpływa również na motorykę małą, co znacznie utrudnia Williamowi samodzielne jedzenie bądź picie. Codzienna, intensywna rehabilitacja przynosi postępy, jednak to tylko kropla w morzu potrzeb naszego dziecka. Pojawiła się jednak nowa perspektywa! Niedawno William został zakwalifikowany do operacji w Stanach Zjednoczonych, która jest jedyną szansą na całkowite zredukowanie napięcia spastycznego. Zabieg daje nam nadzieję, że synek będzie samodzielny. Niestety, koszt całego przedsięwzięcia jest ogromny. Zwracamy się do Was o pomoc w jego sfinansowaniu. Nasz mały synek jest radosnym chłopczykiem, pełnym woli walki. Kiedy widzi grające w piłkę dzieci, pragnie wyrwać się do biegu. Niestety, to jeszcze nie czas na takie zabawy. Tylko Wy możecie sprawić, że nasz synek będzie sprawny i samodzielny. Proszę, pomóż nam uratować przyszłość Williama! Rodzice ➡️  Podróż Williama ➡️  Licytacje dla Williama

61 165,00 zł ( 22.99% )
Still needed: 204 793,00 zł
Rysiu Hajel
Rysiu Hajel , 4 years old

SMA zabrało już zbyt wiele mojemu synkowi – teraz walczymy o jego sprawność❗️

Nie mogliśmy doczekać się dnia, w którym nasz synek przyjdzie na świat i pozna swoich starszych braci. Ten dzień miał być dniem radości i szczęścia, cała ciąża przebiegała pomyślnie i nic nie wskazywało na to, by nasz wyczekiwany synek miał jakiekolwiek wady czy schorzenia. Bardzo się cieszyliśmy, że niedługo w naszym domu zagości taki mały promyczek, wyobrażaliśmy sobie wspólną piękną przyszłość, rodzinne wyjazdy, starszy brat Rysia już zaplanował nawet, że on będzie uczył kiedyś brata jeździć na rowerku. Zupełnie nie byliśmy przygotowani na informacje, które miały zmienić życie naszego maleństwa i całej naszej przyszłości. Rysio urodził się z wadą lewej rączki. Ta wiadomość była dla nas szokiem. Szczęście i radość przeplatały się z rozpaczą i obawą o jego przyszłość. Byliśmy zaniepokojeni i szukaliśmy specjalistów, którzy mogliby pomóc naszemu maleńkiemu synkowi. Gdy Ryś miał 2 tygodnie, zaczęła się wzmożona wiotkość krtani. Przy każdym wdechu wydobywał bardzo specyficzny świszczący dźwięk, utrzymujący się, gdy śpi, w mniejszym stopniu do tej pory. Kiedy nasz synek miał pół roczku, okazało się, że wystąpiło również obniżone napięcie mięśniowe. Przez cały czas był rehabilitowany. Około 18 miesiąca życia zachorował na zwykłe przeziębienie. Synek, który robił samodzielnie parę kroczków, nagle nie potrafił sam wstać na nóżki, miał nawet problem z raczkowaniem. Nie mogliśmy już dłużej czekać, myśląc, że wszystko będzie w porządku. Zaczęliśmy szukać odpowiedzi. Niestety neurolodzy podejrzewali u małego Rysia inną chorobę. Stan naszego kochanego dziecka pogarszał się. Dzięki czujności i wiedzy rehabilitantki Rysia, która nas przekonywała do zrobienia testów w kierunku SMA.  Wynik potwierdził nasze najczarniejsze obawy i stanęliśmy przed największym dla nas wyzwaniem. SMA to choroba, o której słyszeliśmy, najbardziej podstępna, która powoduje śmierć neuronów odpowiedzialnych za pracę mięśni, związanych nie tylko z ruchem, ale również z przełykaniem, oddychaniem i życiem. Jednym słowem wyrok. Długo nie mogliśmy złapać oddechu, łzy same płynęły po policzkach, ale wiedzieliśmy, że nie możemy sobie pozwolić na takie emocje i musimy stawić czoła temu wyzwaniu i pokazać naszym synom, że nie poddamy się i będziemy walczyć o lepsze jutro dla Rysia. Rysio przekroczył wagę, która kwalifikowała go do bezpiecznego podania najdroższego leku świata. Z tego powodu zastosowano u niego leczenie  refundowane. Ma to na celu zahamowanie postępu choroby. Pierwsze efekty nie były zbyt wielkie, ale po 3 dawce zauważyliśmy znaczną poprawę. Dodatkowo rehabilitacja pozwoliła Rysiowi stanąć na nogi i robić pierwsze kroczki. Radość i szczęście z tych postępów to emocje, które dodawały nam skrzydeł. Lecz niestety to nie koniec wad wrodzonych. Niedawno wykryto u Rysia pierwsze oznaki autyzmu. Nie możemy czekać, musimy walczyć o Rysia, o to, aby mógł cieszyć się zabawami z rodzeństwem i przyszłością, w której będzie mógł być samodzielny. Po wielu konsultacjach udało się znaleźć specjalistów, którzy cieszą się dużym zaufaniem i którzy najmniej inwazyjnie są w stanie przeprowadzić operację. Pozwoli ona Rysiowi prawidłowo chwytać, a paluszki zostaną ustawione w sposób, który nie powinien blokować ich wzrostu. Paley European Institute wycenił operację na kwotę, która przekracza nasze możliwości finansowe. Koszty związane z rehabilitacją i zakupem niezbędnego sprzętu i leczeniem Rysia są ogromne, dlatego zwracamy się z prośbą o pomoc i błagamy o Wasze wsparcie. Marek i Agnieszka, rodzice Rysia ➡️ Skierniewice: Zakochani w pomaganiu – pomoc dla Rysia! ➡️ Dwuletni skierniewiczanin potrzebuje waszej pomocy w walce z chorobą ➡️ Licytacje dla Rysia Hajel chorego na rdzeniowy zanik mięśni ➡️ Rysio Hajel z wadą lewej rączki i SMA 2 ➡️ Rysiu zmaga się z ciężką chorobą. Pomóc może kosztowna operacja

72 713,00 zł ( 22.99% )
Still needed: 243 489,00 zł
Ludmiła Krywicka
Ludmiła Krywicka , 44 years old

Dałam jej schronienie, stałam się rodziną... Dziś chciałabym zapewnić najcenniejsze - ZDROWIE!

Luda z dnia na dzień stała się moją rodziną. Dla moich najbliższych, dobrą znajomą, duszą towarzystwa. Bardzo zaradną kobietą, której zamarzyliśmy pomóc. Dziś, nie możemy dać jej nic piękniejszego, jak zdrowie!  Ludmiła, wraz ze swoim synem stali się z dnia na dzień moją rodziną. Dosłownie, staliśmy się sobie bliscy, w najtrudniejszym dla nich czasie. Wojna w ich kraju przyprowadziła ich do mojego domu! I tu zostali, aż na 5 miesięcy. Był to czas, by się poznać, zaprzyjaźnić, poczuć jak u siebie...  Niestety, wojna nie jest ich jedynym zmartwieniem. Ludmiła cierpi na szereg chorób, od których zależy każdy jej dzień. Jest po operacji usunięcia otrzewnej, części jelita, ma zaawansowaną cukrzycę, zmiany na skórze, oraz silne zapalenie stawów... W ostatnim czasie wykryto u niej również chorobę genetyczną krwi...  Za każdym razem nasuwa mi się na myśl: dlaczego, niektórych ludzi spotyka tyle nieszczęścia? Ile są w stanie udźwignąć?  Luda została z tym wszystkim sama. Wróciła z synem do kraju, aby mógł dokończyć studia. Szukała rozwiązania na swój stan zdrowia, ale wszelkie sprowadzają się do niesamowicie długich i wysokich rachunków. Ludmiła ma rentę, która opiewa na ŚMIESZNĄ kwotę, 300 złotych. Z tego nie da się żyć, a co dopiero walczyć o zdrowie!  Ze względu na onkologiczną przeszłość oraz przebyte zabiegi, Luda wymaga specjalistycznego leczenia. I w tym momencie jej potrzeby i marzenia zderzają się z możliwościami. Nie jest w stanie zadbać i powalczyć o swoją przyszłość. Lek, który musiałaby sprowadzić, by ratować zdrowie i życie, jest dla niej ZDECYDOWANIE za drogi...  Koszt leczenia to ok. 3 300 złotych na miesiąc. To daje ogromną kwotę 39 600 złotych na rok! Proszę, dołączcie do nas. Pomóżcie nam sprawić, aby Luda  uwierzyła,  że marzenia się spełniają... Aby znów uwierzyła, że życie może być piękne! Najbliżsi 

3 082,00 zł ( 22.99% )
Still needed: 10 323,00 zł
Antosia Kwaśniewska
Antosia Kwaśniewska , 9 years old

Zawroty głowy zakończyły się niedowładem - Pomożesz Antosi wrócić do zdrowia❓

‚‚Zawroty głowy się zdarzają. Proszę poczekać, przejdzie". Nie przeszło, a moje matczyne serce mówiło, że trzeba działać i szukać przyczyny. Takiego powodu jednak nie chciałam nigdy u mojego dziecka!  Antosia miała zawroty głowy i wymioty. Była odsyłana od okulistów, po innych specjalistów i niestety nikt nie odpowiedział nam wtedy, co jest przyczyną? Kazano czekać i obserwować... Niestety objawy wróciły po jakimś czasie ze zdwojoną siłą. Problem z widzeniem zaniepokoił mnie na tyle, że poprosiłam o przyjęcie nas do szpitala. Dopiero tam lekarz zlecił tomografię głowy.  Bez opisu, zaraz po badaniu usłyszałam, że w głowie mojej córeczki znajduje się guz ogromnej wielkości. 4 dni później opis tylko to potwierdził.  Leczenie córki działo się już od tamtej pory w zatrważającym tempie. Lekarze, badania i pilna operacja, której skutki były dla mnie jasne. Konieczne wycięcie guza jednocześnie może doprowadzić do wielu skutków ubocznych.  Z tym skutkami borykamy się do dzisiaj. Antosia ma niedowład połowiczy, jej rączka i nóżka nie są jeszcze w pełni sprawne. Wzrok nadal wraca do normy, a mowa jest w stopniu dobrym. Najważniejsze jest to, że guz okazał się niezłośliwy. Wierzymy, że nie odrośnie!  Na własne oczy widzimy jakie cuda czyni natychmiastowa, dobra i regularna rehabilitacja. Jednak utrzymanie jej na tym poziomie wiąże się z ogromnymi kosztami. I tutaj nasza prośba o wsparcie! Antosia najadła się z nami już sporo stresu, teraz musi być już tylko lepiej. Limit nieszczęść i cierpień został wyczerpany — pomóż nam zadbać o jej przyszłość.  Mama  

7 332,00 zł ( 22.97% )
Still needed: 24 583,00 zł
Antoś Krupa
Antoś Krupa , 3 years old

Kolorowy pokoik musiał zostać zastąpiony szpitalną salą... NOWOTWÓR mógł zabić Antosia❗️

Dotychczas nasze życie było piękne. Wszystko układało się jak w bajce. Wraz z narodzinami Antosia nasz dom wypełnił się miłością i radością. Miałam nadzieję, że tak będzie już zawsze. Niestety los stwierdził, że jest zbyt idealnie i zesłał na moje dziecko najgorszą diagnozę… Każdego dnia człowiek spotyka się z jakąś tragedią: w mediach społecznościowych, telewizji czy radio. Mamy świadomość ich istnienia, ale żyjemy w swojej bańce i  czujemy, że otaczające nas problemy są odległe. Nigdy nie przypuszczałam, że coś złego dotknie najbliższą mi osobę… Moje malutkie dziecko stało się celem okrutnego losu! Kiedy Antoś miał zaledwie rok i osiem miesięcy, podczas zwykłej zabawy, złamał nogę. Pojechaliśmy na SOR, gdzie lekarz założył mu gips i zalecił odpoczynek. Po pięciu tygodniach przyszłam z synkiem na zdjęcie usztywnienia. Lekarz obejrzał nóżkę mojego dziecka i zalecił pilną konsultację z chirurgiem onkologicznym. Nie rozumiałam, co się dzieje i byłam przerażona. Przecież przyszłam ze zwykłym złamaniem, dlaczego doktor wspomniał coś o nowotworze? Antoś został poddany specjalistycznej diagnostyce. Wyniki jednoznacznie wskazywały na nowotwór złośliwy kości, który  był umiejscowiony w jego prawej nóżce. Co poczułam kiedy dowiedziałam się, że mój synek zmaga się z tak ciężką chorobą? Jest mi ciężko teraz dobrać odpowiednie słowa. Powiedzenie, że mój świat się wtedy zawalił, to za mało. Moje matczyne serce rozpadło się na milion kawałeczków… Konieczne było pilne leczenie! Synek rozpoczął chemioterapię w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie. Lekarze od początku przygotowywali mnie, że szanse są 50/50, że rak jest złośliwy i wszystko może się wydarzyć. Bałam się, ale wierzyłam, że Antoś wygra tę nierówną walkę.  Zostałam również poinformowana o zagrożeniu amputacji nogi mojego malucha. Gdyby operacja nie przebiegła pomyślnie, byłoby to konieczne. Myślałam wtedy wyłącznie o życiu Antosia, ale wiadomo, że jego przyszłość nie była mi obojętna. Zabieg dłużył się w nieskończoność – na szczęście potoczył się dobrze! Cały proces leczenia i dochodzenia do siebie po operacji, Antoś znosił bardzo dzielnie. Bardzo go wspierałam i głaskałam jego łysą główkę, marząc o końcu tego okropnego koszmaru. Synek zakończył leczenie onkologiczne w listopadzie 2023 roku, jednak to nie był koniec naszej batalii o jego zdrowie… Przez to, że Antoś przez pół roku leżał po operacji w gipsie i nie mógł się samodzielnie poruszać, zatracił zdolność chodzenia. Obecnie porusza się wyłącznie raczkując lub w spacerówce. Choroba sprawiła, że synek przestał się prawidłowo rozwijać. Walczy też z przykurczami zoperowanej nóżki. Wymaga stałej i intensywnej rehabilitacji, aby któregoś dnia, mógł znowu pójść z nami na spacer o własnych siłach.  Antek musi również być pod stałą opieką wielu specjalistów. Co miesiąc wykonujemy wymagane badania, które kontrolują jego stan zdrowia. Podczas jednego z nich, lekarze wykryli zmiany w płucach synka. Obecnie nie są aktywne, ale w przypadku nowotworu nigdy nie można być pewnym, co przyniesie kolejny dzień. Nie chcę przechodzić przez ten koszmar jeszcze raz… Patrzenie na cierpienie mojego dziecka mnie zabija! Nasza sytuacja jest trudna. Potrzebujemy wsparcia, aby zapewnić synkowi jak najlepszą opiekę, rehabilitację i leczenie. Sami nie dajemy już rady, dlatego zwracamy się z uprzejmą prośbą o pomoc. Zostań bohaterem Antosia i wesprzyj go w walce o zdrowie i lepsze życie! Rodzice Antka

12 216,00 zł ( 22.96% )
Still needed: 40 976,00 zł