Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Maciek Golda
Maciek Golda , 9 years old

6 lat w złej diagnozie... Pomożesz nam sprostać nowej rzeczywistości?

Do 6 roku życia moje dziecko było błędnie zdiagnozowane. Walczyliśmy z jego trudnościami, a leczenie nie dawało oczekiwanych efektów. Nasza sytuacja okazała się o wiele trudniejsza...  Jestem mamą Maćka. Od pierwszych chwil jego życia walczyłam o każdą możliwość leczenia i rehabilitacji. Lekarze twierdzili, że wszelkie jego trudności wynikają z dziecięcego porażenia mózgowego.  Jeździliśmy do specjalistów, ale mimo upływu czasu w pewnych aspektach staliśmy w miejscu. Maciej nie mówił, tracił równowagę, był zupełnie niesamodzielny.  Wychowuję synka sama, więc sama również musiałam sprostać wszelkim wydatkom. Pracowałam i odłożyłam dużą kwotę, by pojechać za granicę, do specjalisty, który jako pierwszy otworzył nam oczy. To z czym mierzy się mój syn, to rzadka choroba genetyczna — zespół Angelmana.  Maciej ma teraz 8 lat, a o diagnozie dowiedziałam się gdy miał 6.  Dzieci z tą chorobą nazywane są ‚‚radosnymi marionetkami", bo słyną z permanentnego uśmiechu. Niestety, często upadają, rozwija się u nich skolioza, mają trudności ze snem, nie mówią. Ponadto są poważnie opóźnione w rozwoju, w porównaniu z rówieśnikami... Wraz z diagnozą zmieniliśmy tok leczenia. Doszły nowe lekarstwa, rehabilitacja i potrzeby. Na szczęście już wiem, czego mogę się spodziewać, o co nie łudzić, a co jeszcze zostało nam do wypracowania.  Komunikuję się z Maćkiem poprzez mówik lub wskazywanie palcem swoich potrzeb. Mój chłopiec jest zawsze uśmiechnięty i kocha życie, pomimo swoich trudności. Chciałabym jako mama zapewnić mu bezpieczną przyszłość. Chciałabym nadrobić stracony czas i powalczyć o jego sprawność.  Wszelkie formy rehabilitacji, turnusy, leki i specjaliści, to dla mnie samej bardzo duży wydatek. Dotychczas wiązałam koniec z końcem, dziś już z niektórych form leczenia muszę rezygnować, bo na wszystko mi nie starcza...  Zechcesz nam pomóc?  Mama Macieja

1 809,00 zł ( 23.29% )
Still needed: 5 957,00 zł
Marlena Sobolewska
Marlena Sobolewska , 19 years old

Wygrałam z GUZEM MÓZGU. Teraz walczę o sprawność!

Moje nastoletnie życie zachwiało się w posadach. Wszystkie plany, marzenia, cele stanęły pod wielkim znakiem zapytania. Więcej. Niepewne było nawet to, czy dożyję kolejnego dnia. Przyczyną był GUZ MÓZGU. Miałam wtedy 15 lat.  Zaczęło się od zwykłego bólu głowy, który okazał się być pierwszym objawem. Gdy doszły do tego wymioty zaczęłam coraz bardziej się bać. Otrzymałam skierowanie do neurologa, ale nie zdążyłam do niego pójść, ponieważ wylądowałam na SOR. Wtedy zaczął się mój KOSZMAR. Wszystko, w tempie ekspresowym, wydarzyło sie jednego dnia. Wykonano tomograf komputerowy, a po chwili otrzymałam wyniki. Guz mózgu – nie wierzyłam, gdy lekarz wypowiadał te słowa! Przecież to były tylko bóle głowy! Przecież przyjechałam tylko na badania! Tego dnia już mnie nie wypuszczono ze szpitala.  Tysiące myśli, tysiące wspomnień kotłowało się w mojej głowie. Żeby się nie załamać, wspominałam wszystkie dobre chwile. Strach przed każdym kolejnym dniem był nie do opisania! Nie chciałam żegnać się na zawsze z moją rodziną, przyjaciółmi, marzeniami, całym moim dotychczasowym życiem! Lekarze walczyli o mnie. Guz ulokowany był blisko nerwu wzrokowego i móżdżku. Z tego względu konieczna była natychmiastowa operacja. Tak też się stało. Kilka dni po otrzymaniu diagnozy przeprowadzono inwazyjną operację, która w ostateczności URATOWAŁA MOJE ŻYCIE! Czy tutaj mogę postawić kropkę i powiedzieć, że to już koniec? Chciałabym, ale rzeczywistość okazała się inna.  Po zabiegu doznałam podwójnego widzenia i afazji. Często dochodziło do sytuacji, gdy nie potrafiłam wypowiedzieć ani jednego słowa! Tak bardzo chciałam powiedzieć mamie, że ją kocham, że się boję, ale żadne słowa nie potrafiły przejść przez moje usta! Tak, jakby została rzucona na mnie jakiś okropna klątwa! Potem nastąpił kolejny etap mojego leczenia – chemioterapia, radioterapia i chemia uzupełniająca. Mimo że byłam wówczas bardzo osłabiona i nie miałam siły, aby wstać z łóżka, to wszystko także mnie ocaliło! ŻYJĘ! Regularnie wykonuję badania kontrolne. Spełnia się moje marzenie – nie mam wznowy! Z niczego chyba tak bardzo się nie cieszę. Odzyskałam szansę, aby żyć! Guz mózgu pozostawił jednak po sobie dotkliwe piętno. Samodzielne poruszanie się jest wręcz niemożliwe, głównie przez zawroty głowy, które atakują mnie nagle. Utrzymanie równowagi, kiedyś dziecinnie proste, dzisiaj jest niemal atletycznym wyzwaniem. Dopadała mnie także ataksja prawej strony ciała – przestałam mieć kontrolę nad koordynacją moich własnych ruchów!  Z dnia na dzień straciłam swoją niezależność. Stałam się osobą niepełnosprawną, która potrzebuje pomocy w codziennych czynnościach. Ciężko jest mi się z tym pogodzić. Nie mogę jednak pozwolić, aby ten stan trwał wiecznie! Wkrótce skończę 18 lat, czeka więc mnie dorosłość, do której chcę się bardzo rozsądnie przygotować.  Pragnę prosić Was o pomoc w uzbieraniu funduszy na turnusy rehabilitacyjne. To dzięki nim będę mogła odzyskać pełną władzę nad własnym ciałem. Lekarze twierdzą, że mam duże szanse. A ja mam w sobie ogromne pokłady siły i woli walki!  Nie pozwoliłam, aby ta śmiertelna choroba mnie dorwała. Wyrwałam się z jej szponów. Kocham życie, wiem, że mam jeszcze wiele do zrobienia. Dlatego proszę o Wasze wsparcie. Wierzę, że po odzyskaniu sprawności, będę mogła w końcu postawić kropkę w historii mojego koszmaru.  Marlena

14 868,00 zł ( 23.29% )
Still needed: 48 962,00 zł
Ola Kamińska
Ola Kamińska , 5 years old

Rozwój Oleńki zwolnił! Musimy kontynuować rehabilitację!

Razem z naszą córeczką chcielibyśmy podziękować za wsparcie! Kolejny raz pokazaliście jak wielkie są Wasze serca! Jeszcze nigdy nas nie zawiedliście! Dziękujemy! Ten rok nie należał do łatwych, a my ponownie musieliśmy założyć zbiórkę…  Nasza historia:  Byliśmy pewni, że zostaliśmy rodzicami zdrowej dziewczynki. Jeszcze w pierwszych chwilach jej życia nikt nie przypuszczał, że jest tak poważnie chora. Pierwszej nocy ze względu na nasilającą się sinicę przy wysiłku oraz oziębienie, została umieszczona w inkubatorze. Zastosowano tlenoterapię, stwierdzono również hipoglikemię. Po dobie spędzonej w inkubatorze stan Oli znacznie się poprawił, dlatego została wypisana do domu. Wciąż łudziliśmy się, że z córeczką jest wszystko dobrze, jednak bacznie ją obserwowaliśmy, by nie przegapić żadnych niepokojących objawów... Niestety, podczas płaczu, czy większego wysiłku córeczka robiła się cała filetowa. Chcieliśmy wierzyć, że to nic poważnego, jednak kardiolog rozwiał nasze wątpliwości – przyczyną było zastawkowe zwężenie zastawki pnia płucnego. To był dopiero początek naszej trudnej drogi ku lepszej przyszłości Oli. Specjaliści skierowali nas do poradni genetycznej, w której badania potwierdziły zespół Williamsa.  Rozwój Oli zwolnił, a liczne infekcje uniemożliwiały nam pełną rehabilitację. W ostatnim roku Ola kilka razy trafiła do szpitala… Ku naszemu przerażeniu zdiagnozowano u niej autoimmunologiczną chorobę – celiakię. Od października 2023 r. córeczka jest na specjalistycznej diecie, która przynosi upragnione efekty! Już po miesiącu od ograniczenia glutenu, poprawiła się koncentracja, a jej koordynacja ruchowa stała się lepsza! Prowadzona terapia czaszkowo-krzyżowa wyciszyła Olę. Widzimy, jak jest już spokojniejsza, co pozwala jej bardziej skupiać się na wykonywaniu zadań. Oleńka cały czas potrzebuje wsparcia i pomocy, m.in. od neurologopedy, fizjoterapeuty, zajęć SI, ponieważ istotnym problemem jest zaburzone czucie głębokie. Zaspokajając wszystkie bodźce, jakie jej ciało potrzebuje, możemy dążyć do jej dalszego, prawidłowego rozwoju. Nasza córka niestety ciągle nie mówi. Pojawia się jednak światełko, gdyż zaczyna powtarzać pojedyncze sylaby! Jest ich niewiele, ale liczymy, że w końcu doczekamy się upragnionych słów Dzięki Waszemu wsparciu będziemy mogli kontynuować na pełnych obrotach rehabilitację. Za żadne skarby nie możemy jej przerwać! Prosimy o pomoc! Rodzice

5 570,00 zł ( 23.26% )
Still needed: 18 367,00 zł
Jakub Żupiński
Jakub Żupiński , 20 years old

O krok od tragedii... Pomóż Kubie w walce o przyszłość.

Choć wypadek miał miejsce miesiąc temu, tamte wydarzenia wciąż przewijają nam się w głowie klatka po klatce, jak film w zwolnionym tempie… Na takie wypadki nie sposób się przygotować... Kuba zawsze był aktywny. Prowadził życie typowego nastolatka. Paczka znajomych, codzienne aktywności, szalone planu na przyszłość, mnóstwo marzeń, które chciał spełnić. W tym wieku wydaje się, że świat nie ma granic, a wszelkie możliwości są na wyciągnięcie ręki. Kuba niedawno skończył pierwszą klasę technikum, planował zostać kucharzem. My jako rodzice byliśmy dumni, że znalazł coś, czemu się poświecił swoją energię i zaangażowanie.  Kiedy Kuba wyjeżdżał nad rzekę, jak każda mama, czułam niepokój. Woda, młodzież, zabawa - przed oczami pojawiały się różne wizje. Niestety, wypadek wydarzył się w miejscu, które na pozór miało być najbezpieczniejszą przystanią. Do tragedii doszło tuż pod domem. Zabawa w basenie miała się kończyć, kiedy doszło do prawdziwego nieszczęścia. To była dosłownie sekunda nieuwagi. Kuba potknął się wchodząc na drabinkę, stracił kontrolę i wpadł do wody. Walczył. Szarpał się, by złapać jeszcze jeden oddech… Nie wie, ile to trwało, ale w końcu stracił przytomność. To mógł być koniec. Mieliśmy odrobinę szczęścia, bo znaleźliśmy go praktycznie w ostatniej chwili. Ten widok był przerażający. Byłam sparaliżowana strachem. Na szczęście tata Kuby zachował zimną krew i uratował go praktycznie w ostatniej chwili. Tylko dzięki jego reakcji Kuba dziś może prowadzić swoją walkę. Tylko dzięki niemu możemy planować przyszłość…  To, co się zdarzyło całkowicie zmieniło nasze życie. Kiedy pierwszy szok minął, musieliśmy zmierzyć się z lawiną złych informacji. W wyniku wypadku i niedotlenienia Kuba stracił całkowicie czucie od pasa w dół. Początkowo nie poruszał też rękami, ale teraz pozostało ograniczenie ruchu w palcach u rąk. Kuba dochodzi do siebie w szybkim tempie, ale wiemy, że to za mało. By syn mógł wrócić do pełni sił potrzebujemy intensywnej i regularnej rehabilitacji. Tylko dzięki wsparciu fizjoterapeutów i innych specjalistów Kuba znów może stanąć na własnych nogach!  Wierzymy, że nie wszystko stracone, że ten epizod kiedyś pozostanie dla nas jedynie smutnym i traumatycznym wydarzeniem, do którego będziemy czasem wracać. Siły całej rodziny są skupione wokół walki o zdrowie Kuby, ale pierwsze informacje dosłownie zwaliły nas z nóg. Rehabilitacja to ogromne koszty! Setki tysięcy złotych, które musimy uzbierać, by dla Kuby wciąż była nadzieja. Sami nie mamy szans zebrać takiej kwoty, to niewyobrażalna suma… Musimy ją zdobyć jak najszybciej, by Kuba po pobycie w szpitalu trafił pod opiekę najlepszych specjalistów. Nie ma czasu do stracenia… Pomocy!  Sekunda sprawiła, że wszystkie życiowe plany i marzenia stanęły pod znakiem zapytania. Na chwilę obecną jedno jest pewne: musimy działać szybko i zdecydowanie, ale bez Was nie mamy na to szans. Każda matka na moim miejscu zachowałaby się dokładnie tak samo - zrobić wszystko, by zapewnić dziecku zdrowie. Jeśli sama nie mogę, wyciągniesz do nas pomocną dłoń? Przed Kubą wciąż całe życie...

51 014,00 zł ( 23.26% )
Still needed: 168 221,00 zł
Agata Jung
Agata Jung , 27 years old

Agata jest dzielna, ale sama nie wygra walki o sprawność! Pomożesz?

Moja walka trwa! Dzięki Waszej pomocy przeszłam operację bioder. To pozwoliło pozbyć mi się bólu, jednak to dopiero początek. Mam jednak siłę i motywację, by zdobywać kolejne cele na drodze do sprawności! Bardzo potrzebuję rehabilitacji. I pomocy, by móc za nią zapłacić… Przede mną także kolejne nierefundowane operacje. Proszę, bądź ze mną! Przez wiele lat nie mogłam się nawet wyprostować, bo kość biodrowa nie chciała się ruszać do tylu i do przodu przez swoje położenie. Po operacji jest o wiele lepiej, jednak nadal nie chodzę wyprostowana - nic nie dzieje się od razu. Jednak z każdym kolejnym miesiącem jest lepiej o kilka milimetrów! Wreszcie mogę też siedzieć i stać wygodnie, nie czuję kłuci i drętwienia. Probujemy chodzić na krótkie spacery, ale kolana są niestety coraz w gorszym stanie. Po 15 minutach ból staje się nie do zniesienia, o kolana odmawiają posłuszeństwa. Po domu w miarę się poruszam, jednak po wyjściu na zewnątrz i przejściu dłuższego dystansu jest źle - muszę wtedy usiąść choć na godzinę. Kości w kolanie nie są dobrze połączone - bez operacji nawet rehabilitacja nie pomoże w tym obszarze. Kolana są zgięte do przodu, a to utrudnia prawidłową postawę. Wciąż czekam na dokument z kosztorysem, ale z informacji od doktora wynika, że endoprotezoplastyka stawu kolanowego kosztuje 25-30 tys. zł, wiec operacja dwóch kolan może kosztować do 60 tys. zł… Do tego dojdzie operacja stopy, która wyniesie nawet 6 tysięcy. Jak tylko dostanę wszystkie dokumenty, na zbiórce pojawi się pasek. Niestety, nie mogę czekać, dlatego już dziś z całego serca ponownie proszę o pomoc. Dzięki Wam rozpoczęłam drogę, która pozwoli mi dojść do wymarzonej sprawności. Wierzę, że wiele dobrego jeszcze przede mną. Agata

16 519,00 zł ( 23.25% )
Still needed: 54 521,00 zł
Dagmara Wójcicka
Dagmara Wójcicka , 44 years old

To miało być przeziębienie, a Daga prawie umarła... Pomóż!

To może zdarzyć się każdemu… Na pozór zwykłe przeziębienie przyniosło tragedię... Gdy brat Dagmary w rozpaczy starał się ją uratować, myślał, że ona już nie żyje. Potem karetka, szpital i dramatyczna diagnoza... Chociaż miała umrzeć, a potem została skazana przez lekarzy na wegetację, dzisiaj - krok po kroku - wraca do życia! Walka o Dagmarkę wyczerpała wszystkie nasze środki, dlatego ponownie prosimy o pomoc. Rok temu poprosiliśmy o pomoc po raz pierwszy -  marzyliśmy o tym, by zebrać środki na operację nóg i rehabilitację. Dziś Dagmara nie mówi i nie pokazuje rękoma, jednak dużo  rozumie. Ma uszkodzoną lewą stronę mózgu, która odpowiada za mowę. Dlatego potrzebny jest jej komunikator Cyber-eye (cyberoko). Niestety, jego koszt to blisko 30 tysięcy złotych. Nie stać nas na kupno takiego komputera… Mąż jest na emeryturze, ja będę od przyszłego roku… Chcielibyśmy uzbierać także choć na jeden wyjazd do ośrodka Neuron w Bydgoszczy. Dwa tygodnie turnusu rehabilitacyjnego to kolejne 10 tysięcy złotych… Tam mają bardzo profesjonalny sprzęt, podczas zabiegów komórki mózgu są pobudzane do pracy, przynosi to znakomite rezultaty, jednak swoje kosztuje. Dlatego jesteśmy tu ponownie z prośbą o wsparcie dla naszej córki. Bo nic innego nam nie zostało… Historia Dagmary: Jeszcze niedawno to była pełna entuzjazmu, uśmiechnięta i szczęśliwa dziewczyna. Miała przecież dopiero 35 lat, całe życie przed sobą. Gdy zachorowała, nikt nie przeczuwał najgorszego… Przeziębienie, w najgorszym wypadku grypa, ale co to dla silnego, młodego organizmu - kilka dni i dojdzie do siebie. Dagmara nie wyglądała dobrze, miała wysoką gorączkę. Od lekarza dostała antybiotyk. Mijały dni, a leki nie pomagały. Z córką było coraz gorzej… Kaszel, katar, taki ból gardła, że nie mogła mówić. Do tego nieustanna gorączka. Miała jeszcze siły, by znów iść do lekarza. Kolejny antybiotyk... Było coraz gorzej. Nie miała już siły chodzić. Tamtego dnia, 18 kwietnia 2015 roku, położyła się wcześniej spać, bo było jej słabo. Nie wiedziałam, że to mógł być ostatni raz, gdy widzę córkę żywą… Brat Dagmary usłyszał hałas z pokoju siostry. Kiedy otworzył drzwi, Dagmara leżała nieprzytomna na podłodze… Od razu zadzwonił na pogotowie i zaczął ratować siostrę. Reanimował ją do przyjazdu karetki, a łzy ciekły mu po policzkach… Po kilku minutach myślał, że to nie ma sensu, bo już nie ma kogo ratować. Był przekonany, że nasza Daga nie żyje… Ratownikom udało się ocalić jej życie, ale nie było tak, jak w filmach… Nie poszliśmy na drugi dzień do szpitala z naręczem kwiatów i balonów, nie powitał nas szeroki uśmiech córki. Niedotleniony mózg bardzo ucierpiał…Lekarze spisali ją na straty. Mówili nam, że nic nie da się zrobić, że będzie wegetować do końca swoich dni, zupełnie jak roślinka. Przekonywali, że to ciężar, że trzeba ją oddać do specjalnego ośrodka. Nie mogliśmy się na to zgodzić! Zadbaliśmy o najlepszą opiekę i rehabilitację, bo - mimo wszystkich przeciwności losu - wierzyliśmy, że Daga do nas wróci. I tak krok po kroczku wracała! Nie ma większego szczęścia, niż widzieć mruganie oczu na znak, że rozumie! Dzięki błyskawicznie wdrożonej rehabilitacji, dzisiaj, po pięciu latach od tamtych strasznych zdarzeń udowodniliśmy, że lekarze się mylili! Chociaż córka ma silne niedotlenienie mózgu, porażenie czterokończynowe, nie chodzi i nie mówi, to wszystko rozumie. Robimy wszystko, by osiągnąć jeszcze więcej, ale wydaliśmy już wszystkie oszczędności… Każdy grosz inwestujemy w terapię Dagi, ale już nie mamy za co opłacić kolejnego turnusu, kolejnej godziny rehabilitacji… Widzimy, że Daga tak bardzo chce wrócić, odzyskać swoje dawne życie, utracone zdrowie! Współpracuje z rehabilitantami, jest bardzo dzielna. Wiemy, że przed nami jeszcze długa i wyboista droga, ale jesteśmy gotowi ją przejść - całą rodziną. Problem w tym, że rehabilitacja jest bardzo droga, a na pomoc NFZ można liczyć tylko w minimalnym stopniu. To zdecydowanie za mało… Dzisiaj bez pomocy już nie damy rady, dlatego prosimy o jakąkolwiek formę wsparcia - o wpłatę choć złotówki, o udostępnienie naszej prośby dalej, bo może znajdzie się jeszcze ktoś, kogo poruszy historia tragedii, a potem cudu, który wydarzył się w naszym życiu. Wierzymy, że Daga w końcu wypowie swoje pierwsze słowa i będzie w stanie sama podziękować za wsparcie, które otrzyma.  Małgorzata, mama Dagmary

9 022,00 zł ( 23.23% )
Still needed: 29 808,00 zł
Łukasz Łabuz
Łukasz Łabuz , 36 years old

Sekundy zmieniły cały nasz świat... Walczymy o powrót Łukasza do zdrowia!

Dom, który właściwie tylko czekał aż ktoś przekroczy jego próg i wypełni swym szczęściem. Wnętrza miały zostać wypełnione radością i życiem jego mieszkańców. Niestety, w tym momencie brak tu szczęśliwego zakończenia. Jest tylko nadzieja, a dopóki ona trwa, nie możemy zrezygnować.  Do niedawna miał życie, które dawało uśmiech i satysfakcję. Dziś nawet najmniejszy gest jest dla niego niemalże nadludzkim wysiłkiem, a to, co do niedawna nie stanowiło problemu, dziś jest niczym wspinaczka na najwyższy szczyt.  Jeszcze w grudniu wierzyliśmy, że wszystko jest w zasięgu. Snucie planów, ich późniejsza realizacja dodaje niesamowitej motywacji do działania. Początek roku, ludzie robią postanowienia, a dla naszej rodziny najważniejsze było to, by wspólnie w zdrowiu budować szczęście. Niestety, los zadecydował za nas, a wszystko, co znaliśmy stało się przerażająco odległe. Wypadki samochodowe zdarzają się każdego dnia. Jeden z nich przydarzył się Łukaszowi w styczniu tego roku. Decyduje kilka sekund. Już w pierwszej Łukasz prawdopodobnie wiedział, że na reakcję jest za późno. Chwilę później zdarzyło się nieuniknione - ciężarówka z ogromną siłą uderzyła w auto osobowe, które w takim starciu właściwie nie ma szans. Pierwsza informacja, jaką usłyszeliśmy to, że Łukasz nie żyje. Nikt nie pozostawiał nawet cienia nadziei. Nie mogliśmy w to uwierzyć. Lekarze zdecydowali się podjąć próbę. Jedyną, od której zależało wszystko. Z zapartym tchem czekaliśmy na wiadomość, sparaliżowani strachem odliczaliśmy godziny, a później dni. Pierwszy oddech po 2 długich tygodniach oczekiwania… Ten czas pamiętamy jak przez mgłę - niepewność, strach, nadzieja.  Od momentu wypadku dla Łukasza każdy dzień to walka. Ze słabościami, ograniczeniami własnego ciała, niechęcią i rozpaczą. Ma jednak dla kogo żyć. Czeka na niego córeczka, która niebawem zapomni jak wygląda tata, czeka żona i my, jego rodzice. Każdy z nas zrezygnował z dotychczasowego życia, by zawalczyć o przyszłość i sprawność Łukasza. Pobyt w ośrodku to dla Łukasza jedyna szansa na walkę o postępy, ale dla nas poważne wyzwanie finansowe. Wydaliśmy wszystkie oszczędności, robiliśmy wszystko, by zapewnić mu opiekę, ale to za mało. Kolejne kosztorysy nie pozostawiły złudzeń, że sami nie damy rady. By syn mógł dalej korzystać z pomocy specjalistów potrzebujemy pomocy! Wszyscy zgodnie twierdzą, że przerwanie rehabilitacji na tym etapie to ryzyko utraty tego, co wypracowano dotychczas. Teraz nie możemy na to pozwolić. Teraz musimy działać ze zdwojoną mocą, by dać Łukaszowi moc!  Nie możemy go zobaczyć, nie możemy powiedzieć, jak bardzo tęsknimy. Nie możemy pokazać mu zdjęć córeczki, która wciąż zdobywa nowe umiejętności. Wciąż nie wiemy, co jej odpowiadać, gdy z nadzieją w głosie pyta o tatę… Tragedia, która nas dotknęła zmieniła wszystko. Nadzieja na to, że będzie lepiej to jedyne, co mamy. Marzymy o tym, że puste mury nowego domu zostaną wypełnione śmiechem. Że tata z córką przekroczą próg domu, za którym nie będzie cierpienia. Trafią do miejsca, gdzie czeka dobra przyszłość. By te pragnienia stały się rzeczywistością, musimy stanąć do walki. Sami nie wygramy, ale jeśli przyłączysz się do nas - szanse będą rosły każdego dnia. 

42 760,00 zł ( 23.22% )
Still needed: 141 347,00 zł
Oliwier Oskierko
Urgent!
Oliwier Oskierko , 10 years old

Trwa walka z guzem mózgu! Wesprzyj 10-letniego Oliwierka!

Minęły już trzy lata, odkąd walczymy z guzem mózgu, który zaatakował mojego synka Oliwierka. Walka z tak bezwzględną i nieustępliwą chorobą jest bardzo trudna… Robię wszystko, co w mojej mocy, by zapewnić synkowi odpowiednie leczenie, które daje mu szansę na ratunek… Niestety koszty są ogromne! Bardzo proszę o dalszą pomoc! Gdy poznałam diagnozę, Oliwierek miał tylko 7 lat. Był dzieckiem, które nie było w stanie dobrze zrozumieć, z jak poważną chorobą musi się zmierzyć. Nie był świadomy tego, że każdego dnia obawiałam się o jego życie… Świat kręcił się wtedy tylko wokół tego, by znaleźć dla niego ratunek... Mamy za sobą trzy lata walki, nieprzespanych nocy, oceany łez, niekończące się wizyty, badania, leczenie, operacje... Oliwier zniósł wszystko tak dzielnie! Jestem z niego bardzo dumna… Niestety to jeszcze nie koniec! Powikłania po leczeniu i chemioterapii są przerażające. Synek ma uszkodzony wzrok, słuch, zaburzenia równowagi. Do tego dochodzą bóle stawów, kręgosłupa... Oliwierka cyklicznie boli brzuch. Na szczęście są też dobre wiadomości – badanie rezonansem wykazało, że guz się nie powiększa! Musimy jednak być pod stałą obserwacją i opieką lekarzy. Synek wymaga codziennej, bardzo kosztownej rehabilitacji. Jesteśmy teraz na etapie podnoszenia palców u stóp w jednej nodze. Stopy synka są skierowane do środka. Wizyty lekarskie to nasza codzienność. Oliwier musi być pod opieką neurologa, onkologa, neurochirurga, dietetyka, okulisty, audiologa, nefrologa, ortopedy, endokrynologa… Ta lista się nie kończy! Synek nie chodzi do szkoły, nie ma stałego kontaktu z rówieśnikami… Ma nauczanie indywidualne w warunkach domowych. Jest bardzo zmęczony tą nierówną walką z nowotworem… Łamie mi się serce, bo tak bardzo chciałabym odebrać mu to cierpienie… Oliwier ma też duże problemy z alergią, przez co musi przyjmować leki na stałe. Nasze problemy zdają się nie mieć końca… Tak bardzo marzę o chwili wytchnienia, spokoju, gdy w końcu przestanę bać się o przyszłość ukochanego synka…  Chciałabym w końcu napisać Wam, że jest dobrze… Mam nadzieję, że niebawem nastanie moment, w którym będę mogła podzielić się z Wami samymi dobrymi informacjami. Jednak aby tak się stało, ponownie muszę poprosić o Waszą pomoc… Leczenie i rehabilitacja, które nadal są niezbędne, generują bardzo wysokie kwoty. Sama nigdy nie zdołam uzbierać takich pieniędzy. Wierzę, że nie opuścicie nas w tej trudnej sytuacji... Dmuchajcie nadal w skrzydła mojego małego bohatera! Mama Oliwierka

24 707,00 zł ( 23.22% )
Still needed: 81 676,00 zł
Rafał Kubicki
Rafał Kubicki , 46 years old

Wylew zrujnował zdrowie Rafała – potrzeba wielu miesięcy, by mógł je odzyskać! Pomóż!

Podczas pandemii odwiedziny w szpitalu są możliwe tylko wtedy, gdy pacjent jest w stanie krytycznym. Nie mówi się tego wprost, ale to szansa na pożegnanie się z ukochaną osobą. Kiedy zabrali mojego męża do szpitala dostałam taką szansę. Stres, nerwy i łzy.  Chociaż mogłam go ujrzeć, modliłam się, by nie było to po raz ostatni… Szczególnie że wkrótce obchodziliśmy dwudziestą rocznicę ślubu. Bezpośrednim powodem hospitalizacji męża był rozległy wylew krwi do lewej półkuli mózgu. Wszystko zaczęło się późnym sierpniowym wieczorem, gdy Rafał wrócił po ciężkim dniu pracy. Mieszkamy na wsi, wspólnie prowadząc dom i całe gospodarstwo. Wbrew pozorom, nie jest to sielanka, lecz ciężka i żmudna praca. Nie ma wolnych weekendów i dwudziestu sześciu dni urlopu. Wakacje kojarzone z wypoczynkiem i relaksem u nas są czasem żniw, w upale i palącym słońcu. Nasz dzień zaczyna się wówczas wczesnym rankiem, a kończy bardzo późnym wieczorem.  Jak co dzień, po żniwach Rafał wrócił z pola późnym wieczorem i opowiadał jak było, ile zrobili, co jeszcze zostało… Wspomniał, że źle się czuje, ale to zrozumiałe po ciężkim dniu pracy. Słuchając mojego męża zauważyłam, że zaczął szurać prawą nogą, a jego mowa stawała się mniej wyraźna. Gdy usiadł nie był w stanie wstać, a kolejne słowa z trudem rozumiałam. Natychmiast zadzwoniłam po pogotowie. Wszystko działo się bardzo szybko, około 15 minut. W tym czasie mąż przestał jakkolwiek reagować na moje słowa, nie mógł się ruszyć ani nic powiedzieć.   Karetka zabrała go na sygnale do szpitala. Rozległy wylew do lewej półkuli mózgu sparaliżował prawą stronę ciała i pozbawiła mowy. Mąż nie mógł się wypowiedzieć ani zrozumieć słów, które słyszał. W szpitalu przebywał miesiąc czasu, będąc w tym okresie przytomny, lecz bez kontaktu. To był bardzo trudny czas. Naszą dwudziestą rocznicę ślubu obchodziliśmy osobno, bez możliwości odwiedzin i przeżywania wspólnie spędzonych lat.  Spustoszenia wywołane przez udar wymagają teraz regularnej rehabilitacji i pracy specjalistów, by odzyskać jak największą sprawność. Rola i gospodarstwo to nasza praca, która zapewnia nam utrzymanie. Większość obowiązków, obsługa maszyn, dbanie o pola i zwierzęta należały do męża. Od roku cała odpowiedzialność spoczywa na mnie oraz na dzieciach. Bez Rafała jest bardzo ciężko – zarówno jemu jak i nam.  Rehabilitacja jest niezbędna, by mąż mógł odzyskać życie, jakie prowadził przed wylewem. Powrót do pełni sił wymaga ogromnej pracy i cierpliwości, szczególnie gdy każda aktywność jest wyzwaniem. Turnus rehabilitacyjny pozwoli zintensyfikować wysiłki, zapewni bezpośredni dostęp do specjalistów i pomoże uzyskać efekty, które bez profesjonalnego wsparcia są znikome. Koszty są jednak ponad nasze możliwości, dlatego bardzo prosimy o pomoc.  Wierzymy, że wspólnymi siłami uda się przywrócić zdrowie Rafałowi. Wylew odebrał mu nie tylko sprawność, ale też możliwość kontaktów z ludźmi. Jest człowiekiem towarzyskim, serdecznym i pomocnym. Trudności w mówieniu skutecznie go zniechęcają do spotkań, jest świadomy tego co stracił i widzę jak bezradność wobec choroby go przytłacza. Proszę o wsparcie tej zbiórki – każda wpłata jest nadzieją na odzyskanie zdrowia i radości życia.  Magda 

11 731,00 zł ( 23.21% )
Still needed: 38 801,00 zł