Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Aleksandra Jakubczyk
Aleksandra Jakubczyk , 19 years old

Padaczka rujnuje życie Oli! Chcemy znaleźć sposób, aby ją wyleczyć!

Dramat, który wciąż powraca. Słowa lekarzy, że zrobili już wszystko, co możliwe, że na nic więcej nie możemy już liczyć. To najgorsza wiadomość dla matki. Kiedy myślałam, że już wszytko stracone, pojawiła się szansa…  Beztroskim macierzyństwem cieszyłam się tylko przez krótką chwilę. Niespełna 2 tygodnie po przyjściu na świat u Oli pojawiły się pierwsze drgawki. Wcześniej nic nie wskazywało na problemy, ciąża przebiegała prawidłowo, a ja byłam pełna nadziei i ekscytacji. Te ataki wzbudziły nasze przerażenie. Nie wiedzieliśmy co się dzieje, wtedy jeszcze mieliśmy nadzieję, że to jednorazowy przypadek, że na tym się skończy…  Konsultacje z lekarzami nie dawały jednoznacznej diagnozy. Rozpoczęliśmy poszukiwania, wykonanie kompletu badań zajęło 6 długich tygodni. Czas spędzony w szpitalu dawał i odbierał nadzieję. Niestety, ostateczna diagnoza wciąż budziła ogromne zmartwienia: padaczka nieokreślona. Zaplanowano leczenie długotrwałe, mieliśmy wracać na konsultacje. Niestety, otrzymane leki działały przez zaledwie 3 miesiące, a później koszmar wrócił…  Od tego czasu nasze życie toczy się w ściśle określonym rytmie: kolejne leki, zmiana, badania. Mimo przestrzegania zasad i zaleceń lekarskich ataki były coraz silniejsze i powtarzały się coraz częściej. Doszliśmy do momentu krytycznego, napady występowały co 2 minuty, to było przerażające! Wylądowaliśmy na OIOMie, by ratować mózg Oli, lekarze zdecydowali o wprowadzeniu córki w śpiączkę. To, co było naszym zbawieniem, stało się jednocześnie przekleństwem, bo Oli nie można było wybudzić. Lekarze próbowali wielokrotnie. Bezskutecznie. Każda z tych prób kończyła się niepowodzeniem, a ja z coraz większym strachem czekałam na kolejne wieści. Po 5 tygodniach osiągnęliśmy to, na co tak długo czekaliśmy… Ola obudziła się ze śpiączki, ale jej stan był tragiczny. Nie mówiła, nie reagowała na bodźce. Zupełnie jakbyśmy ją stracili. Po raz kolejny w naszej historii myślałam, że to koniec. Nie wierzyłam w to. Moje dziecko, które do szpitala trafiło w ciężkim stanie miało już nigdy nie wyjść z niego o własnych siłach… Dla matki to jedna z najgorszych wiadomości... Dwie operacje, każda z nich miała pomóc Oli wrócić do siebie, pokonać potworną chorobę, która zabierała nasze dziecko kawałek po kawałku… Niestety, zabiegi nie przyniosły oczekiwanego rezultatu, a my natknęliśmy się na ścianę. Lekarze powiedzieli, że nie są w stanie pomóc. Nawet wszczepienie specjalistycznego implantu mającego na celu ograniczenie i kontrolę nad atakami nie poprawiło naszej sytuacji. Wciąż musimy czuwać w oczekiwaniu na kolejny cios. Ataki powtarzają się z różnym natężeniem, szczególnie w nocy. Codziennie kładę się do łóżka z myślą, że nie mogę zasnąć…  Dla nas wiadomość, że nie ma ratunku była nie do przyjęcia. Po długich poszukiwaniach znalazła się możliwość. Klinika w Niemczech specjalizuje się w podobnych przypadkach, daje nam szansę na szczegółową diagnostykę i dopasowanie odpowiedniego leczenia. Takiego, które uratuje Olę przed dalszym postępem choroby. Niestety, koszt badań jest duży, dla nas zbyt duży. Bez nich nie mamy szans na ratowanie córeczki przed potworną padaczką, która niebawem odbierze jej resztkę sprawności i świadomości… Błagam, pomocy! Dla mojej Oli świat zatrzymuje się kilka-, kilkanaście razy w ciągu dnia i nocy… Moim jedynym i najważniejszym zadaniem jest ratowanie jej przed konsekwencjami choroby, która niszczy ją od środka. Wahanie i obawę zamieniłam na działanie. Muszę zrobić wszystko, by jej pomóc, właśnie dlatego potrzebuję Twojej pomocy!

41 929,00 zł ( 23.46% )
Still needed: 136 795,00 zł
Jakub Standera
6 days left
Jakub Standera , 42 years old

To traverse the world without concern

Accidents happen. The truth is that misfortune can befall even the best of us. And so I believe we ought to live our lives to the fullest. For more than thirty years now, I have been pursuing that which I love. Although fate can sometimes be challenging, I do my best in order to lead a happy life. In my youth, I studied biology. Having completed my studies in Ireland, I stayed there for longer having been able to find an interesting occupation. I was involved in the production of contact lenses and after a few year's time I returned, in order to fully commit myself to my life's passion - travel, to which I dedicated the majority of my spare time. Besides this, I wrote a blog, worked on a fishing magazine, as well as produced fishing lures. Because of an inherited genetic defect my life developed differently than it could have. My amputation four years ago happened as a result of negligence from my doctors. Seven surgeries, endless complications, and suddenly... a complete loss of a will to live. A great fear arose around what my life is going to look like going forward, will I ever be able to return to activity? And, most importantly, will I be able to afford the luxury of walking on both legs? Following the amputation I lost the ability to work, and I owe my present mobility to the countless people who've helped me along the way. The enormous cost of buying a prosthetic, adjusting my home, and the rehabilitation process caused my savings to evaporate in no time. In retrospect however, I am very glad that I abandoned my pessimistic outlook early on. Thanks to a complete dedication to my rehabilitation process, I was able to climb rocks and traverse rivers after a six month period, and after another year and a half I set off for Sahara. Now I embark on this voyage once more, in order to reach more than 2,000 miles further than before. One should never surrender in the face of hardship. Under the right care you can return to normality and continue realising your dreams, from the simplest, to the wildest yet monumental. When I received my first prosthetic four years ago, I set off on a bike to Africa. With me I took a tent, solar battery, food, water, and my fishing gear. I managed to conquer hundreds of miles in Morocco, and cycle to the furthest reaches of the Sahara desert, in order to go fishing. Fishing from a kayak, scaling rocks, wading in sea water, the many miles walked on stony beaches, and the hundreds of miles cycled on pathless tracks. I love my life and I am so happy that I can get anywhere without any problem. I am 'able' again. Unfortunately, however, I am once more faced with the necessity of having to pay tens of thousands for the luxury of walking. I am afraid that in the near future I will be forced to abandon my plans and dreams. My prosthetic is starting to rust and fall apart, and will have to be changed because soon enough I won't be able to take another step. I fear the day when the crack of a breaking prosthetic may be heard and the only option left for me will be a return to walking on crutches or, even worse, being confined to a wheelchair. There are yet so many places that I would love to visit, but it will not be possible without your help. I am wholeheartedly grateful that I find myself amongst a group of people who realise their dreams despite the challenges of life. I hope that the freedom to pursue my dreams won't be taken from me once more, and feel eternally grateful to all those who help give me a chance at realising my dreams despite the odds.

7 936,00 zł ( 23.45% )
Still needed: 25 894,00 zł
Gaja Starecka
Urgent!
Gaja Starecka , 2 years old

A horrible disease is taking our daughter away from us❗️Gaia suffers from Rett syndrome - HELP❗️

I'm a grown man - I shouldn't be afraid, but for several days I've been scared to death that I won't make it with our fundraiser on time... On May 20, 2022, Gaia was born. A beautiful, healthy girl – our long-awaited treasure. Although we are already parents to a five-year-old Alex, Gaia brought even more love and joy into our family. I didn't know it was possible to love like that... I couldn't believe my good fortune - I felt as if I already had everything I could ever dream of. We were sure that our daughter was healthy. We lived with this conviction for 9 months... Over time we noticed that Gaia was not reaching her developmental milestones. She did not make any attempts to sit or crawl. We started consulting her condition with doctors but kept hearing the same thing. We were told to give our daughter time and were reassured about her perfect health. We did not know that the disease was already damaging her tiny body! And we could not help her... When mobility problems appeared, Gaia underwent regular physical therapy. We supported her development the best we could. As exercises did not help much, we started to search for the root cause of the problems. Unfortunately, in the following months, our appeals to receive a proper diagnosis from the doctors fell on deaf ears. Although my daughter was already fifteen months old, she still could not walk. Her crawling was very reluctant and inept. It seemed impossible that she had missed so many developmental milestones at that point for no reason... Neurologists didn't see anything wrong with her results. We experienced a lack of understanding. We felt the problem might lie deeper. We wanted a doctor to refer Gaia for genetic testing in September. Instead, my wife was recommended for psychiatric treatment. According to the doctor, she was looking for a disease in a healthy child. But who knew Gaia better than us - her parents, her mother? We knew something was wrong with our daughter’s health... One day we came across a fundraiser for Lenka – a girl with Rett syndrome. We read the description with bated breath – as if we were reading our own story. With every word we realized that our daughter might have the same disease... In December we did an expensive WES (Whole Exome Sequencing) analysis, which was supposed to confirm or rule out the genetic disorder. The results came in last Tuesday. Meanwhile, Gaia’s condition deteriorated dramatically. We felt as if we had lost our daughter. Gaia no longer reacts when we call her name, has difficulty making eye contact. She squints, doesn't understand when we talk to her and doesn't interact with us. She barely crawls on all fours and waves her arms uncontrollably. She is gradually losing all the skills she has developed. My beloved daughter is fading away day by day, and I am helpless… The results confirmed our worst suspicions - Gaia was diagnosed with Rett syndrome. It breaks my heart when I realize how much precious time we have lost. If only we had listened to our intuition sooner and done the tests in September, such a regression might not have occurred. I can't come to terms with it. I just can't. Rett syndrome is a rare genetic disease that is difficult to diagnose. It only affects girls, locking them in and taking them away from their parents. Although they were able to say their first words, suddenly lose the ability to speak, even though they tried to walk, they lose all physical skills... They develop breathing problems, epilepsy, convulsions and heart diseases. The seemingly healthy girls become trapped in their own bodies... I look at Gaia and my heart breaks. My little daughter, our little ray of sunshine, always smiling, doesn't know what is going on around her and seems lost. The disease is progressing dramatically. Gaia started having epileptic seizures which are very dangerous because they carry the risk of changes in the brain. At this point, there is only one way to slow down the progress of the disease – by administering a horrendously expensive drug available only in the United States. The medicine is in the form of a syrup and its dose is calculated based on the child's weight. During the day, Gaia should take 50 ml of syrup, which costs $1,050. Just one day of treatment for our daughter will cost approximately PLN 4,200! Just one day… The treatment once started, CANNOT be discontinued. Gaia must take the medication until she receives gene therapy, which is currently at a very advanced stage of research. Currently, gene therapy is already administered to girls in the United States as part of a clinical trial. The selected gene delivered to the cerebrospinal fluid via an appropriate virus replaces the defective one, which completely stops the progression of Rett syndrome. The results are very promising! Gene therapy is  a great hope for all of us. However, we do not know when it will be available for everyone. Until then, we need to keep Gaia in the best possible shape. And this means administering an unimaginably expensive drug, which I will have to bring from the United States every month, and simultaneously use of all available forms of supportive therapy, such as physiotherapy, targeted rehabilitation and speech therapy. In addition, Gaia requires regular consultations with neurologists, cardiologists, and gastroenterologists as Rett syndrome wreaks havoc on the whole body. Since the disease develops quickly and insidiously, Gaia must take the first dose of the drug immediately. The annual cost of treatment is around USD 380,000! Moreover, it will increase with her weight. The therapy may last up to three years. I will never be able to save such a large amount of money! It is simply unattainable. However, are not losing hope. Something most valuable is at stake – the life of our child. Our hearts have always been open to others. We hope that today, when we find ourselves in such a difficult situation, we can count on your support... My wife and I - Gaia's parents and her older brother are asking you for help with all our hearts. If you want to support us but are wondering whether your donation will make any difference – I can assure you that it will. We are grateful for every penny. Please tell our story to someone close to you and share it online so that people can learn about it. I wish the doctors told me they had made the wrong diagnosis. I wish Gaia was healthy. I wish I could wake up from this nightmare. Please help me fight for my daughter... Adam - Gaia's father, Julia - mother and Alex - older brother

1 745 578,00 zł ( 23.44% )
Still needed: 5 701 230,00 zł
Krystian Strzelecki
Krystian Strzelecki , 65 years old

Uratuj mnie przed piekłem SLA!

Nasza historia zaczyna się w listopadzie w 2021 roku, kiedy tata poczuł się gorzej i z dnia na dzień zaczął słabnąć w naszych oczach. Początkowo stwierdzono u niego zapalenie płuc, z którego bardzo długo nie mógł wyjść. W tamtym momencie nie mieliśmy jednak pojęcia, w jak wielkim jest niebezpieczeństwie... Prawda zaskoczyła nas wszystkich. Mijały kolejne tygodnie, a tata czuł się coraz gorzej. Lekarze zaczęli podejrzewać chorobę nowotworową. Wkrótce zostaliśmy skierowani na oddział do szpitala, by przeprowadzić dokładne badania i dowiedzieć się czegoś więcej. Niestety, po przyjęciu, jego stan drastycznie się pogorszył!  Tata zapadł w śpiączkę. Tak nagle, zupełnie niespodziewanie, zostawił nas z tysiącem pytań bez odpowiedzi.... Cały czas przy nim byliśmy, czuwaliśmy i czekaliśmy, aż się wybudzi. Choć ten czas był dla nas niezwykle trudny, nie traciliśmy nadziei, że jeszcze będzie dobrze.  Na szczęście tata jest już z nami – wybudził się, jednak nadal nie oddycha samodzielnie – pomaga mu w tym respirator. Jest osobą leżącą, stale potrzebuje naszej opieki i rehabilitacji. W końcu udało się również poznać diagnozę. Za wszystkie dotychczasowe objawy odpowiedzialne było SLA, czyli stwardnienie zanikowe boczne.  Chcemy pomóc tacie wrócić do dawnego życia i sprawności. Bez Waszego wsparcia może okazać się to jednak niemożliwe, ponieważ jego leczenie i potrzebny sprzęt medyczny jest bardzo kosztowny.  Wszystkich, którzy mogliby podzielić się z nami, chociażby złotówką, prosimy o pomoc! Sandra, córka Krystiana Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową 

12 448,00 zł ( 23.4% )
Still needed: 40 744,00 zł
Bogdan Panek
1 day left
Bogdan Panek , 54 years old

Jedna chwila zmieniła życie w walkę i ból! Pomóż Bogdanowi!

Do początku lipca prowadziliśmy z mężem szczęśliwe życie. Jeden telefon zmienił wszystko. Dowiedziałam się, że mąż trafił do szpitala, ponieważ doszło do tragedii – upadku z drabiny. Po przyjeździe do szpitala okazało się, że wypadek Bogdana był tak poważny, że lekarze nie dawali mu na przeżycie więcej niż 72 godziny… Męża wprowadzono w śpiączkę farmakologiczną i poddano bardzo ciężkiej operacji odbarczania krwiaków w mózgu i móżdżku. Tak naprawdę, pomimo upadku z niewielkiej wysokości, dostałyśmy informację, że Bogdan przy tak poważnym urazie powinien zginąć na miejscu. Najtragiczniejszym momentem dla nas była chwila, w której lekarze powiedzieli nam, abyśmy się z nim pożegnały, bo nie dają mu szans na przeżycie!  Wówczas dominował w nas lęk, strach, niesamowity ból i tysiące pytań! Dlaczego taka tragedia spotkała właśnie naszą rodzinę? Dlaczego my? Dlaczego tak się stało? Do tej pory się nad tym zastanawiamy, jednocześnie dziękując Bogu za to, że dał Bogdanowi szansę na walkę. Mijały godziny, mąż walczył, a my razem z nim. Byłyśmy przy nim w każdej możliwej chwili. Nasza wiara była i jest tak silna, że nie dopuszczałyśmy do siebie żadnej złej myśli, mimo, że codziennie dostawałyśmy informacje, że stan męża jest  ciężki, a zagrożenie życia nie ustawało.  Po kilku dniach walki mąż zaczął oddychać bez respiratora, jednak to nie trwało długo. Niestety, doszło do kontaktu z bakterią – gronkowcem… Po kilku dniach z następną, szpitalną bakterią, która okazała się bardzo groźnym zapaleniem płuc, co uniemożliwiło samodzielne oddychanie Bogdana i z powrotem konieczne było uruchomienie respiratora.  Lekarze nie dawali mu żadnych szans, a jednak mąż częściowo się wybudził! Reaguje na dotyk, ból i otwiera oczy. Największym problemem jest to, że ciągle nie jest w stanie oddychać sam... Po przebytym zapaleniu płuc zbiera mu się tam wydzielina. Przez to narażony jest na kolejne powikłania w postaci np. zapalenia płuc. Chcąc pomóc mężowi powoli wracać do zdrowia musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy! Aby dać mu szansę na życie, musimy oddać go w ręce najlepszych specjalistów, którzy wiedzą jak postawić go na nogi, a co najważniejsze, nauczyć go samodzielnego oddechu. Do tego potrzebna jest rehabilitacja oddechowa i ogólnousprawniająca. Niestety taka rehabilitacja w specjalistycznym ośrodku jest bardzo kosztowna. Z tego powodu zwracamy się do Was z ogromną prośbą o pomoc dla Bogdana. On się nie poddał, więc my też nie możemy się poddać!  Żona Joanna z córkami

24 877,00 zł ( 23.38% )
Still needed: 81 506,00 zł
Mirek Knitter
Mirek Knitter , 44 years old

Trwa inicjatywa, by wspomóc Mirka❗️Z Twoim wsparciem może się udać❗️

Nasz dobry kolega, sąsiad, mieszkaniec, który niejednokrotnie pomagał innym, teraz sam potrzebuje pomocy. Pod koniec września Mirek uległ poważnemu wypadkowi podczas prac polowych. Tragedia sprawiła, że stracił część nogi. Młody, 43-letni, aktywny, zawsze pomocny i pracowity mężczyzna znalazł się na skraju. Nie może pracować, ciężej mu utrzymać rodzinę, gospodarstwo i funkcjonować. Możliwość powrotu do normalności daje specjalistyczna proteza połączona z wielomiesięczną rehabilitacją. Ale to ogromne koszty, z którymi rodzina Mirka nie poradzi sobie sama. Dlatego my, jako Sołtysi, Rady Sołeckie Kłodawy i Powałek oraz OSP Kłodawa prosimy Was o wsparcie tej zbiórki i naszej inicjatywy, by pomóc Mirkowi. Razem pomóżmy mu spełnić marzenie o normalnym jak kiedyś, pełnosprawnym życiu. Serdecznie dziękujemy za każde wsparcie! Bliscy i przyjaciele

43 520,00 zł ( 23.37% )
Still needed: 142 651,00 zł
Dagmara Jankowska
Dagmara Jankowska , 13 years old

Twój mały gest dla Dagmary może być RATUNKIEM❗️Pomożesz❓

Kochani Darczyńcy! Dziękujemy za wsparcie okazane w poprzednich etapach! Dzięki Wam nie było aż tak trudno. Prosimy, trwajcie przy nas! Oto nasza historia: Miało być inaczej... Nasza córeczka urodziła się jako zdrowa, silna dziewczynka. Byliśmy najszczęśliwsi i nieświadomi, że zło miało dopiero nadejść. Po 4. tygodniach nasze życie zmieniło się o 180 stopni. Dagmara  zachorowała na obustronne zapalenie płuc, które zapoczątkowało jej problemy zdrowotne.  Po wielu badaniach dowiedzieliśmy się, że nasza córka choruje na Dziecięce Porażenie Mózgowe czterokończynowe, padaczkę oraz wadę mózgu. Nie mogliśmy zrozumieć, dlaczego to spotkało właśnie ją… Córeczka pomimo swojej choroby jest bardzo pogodnym i pełnym życia dzieckiem. Codziennie walczy o swoją sprawność i lepszą przyszłość. Jest pod stałą opieką neurologa, ortopedy, logopedy i pediatry, a oprócz tego uczestniczy w turnusach rehabilitacyjnych, które bez Państwa pomocy finansowej nie byłyby realizowane tak często.  W zeszłym roku udało nam się wyjechać na 3 turnusy rehabilitacyjne w Złotowie. Po stokroć dziękujemy! Sprawiacie, że jest nam łatwiej walczyć z chorobą Dagmary, która jeszcze przez długi czas będzie potrzebować wsparcia… Intensywna rehabilitacja przynosi efekty, przez które co jakiś czas córeczka robi krok do przodu. Dzięki ćwiczeniom nasza Daga umie się już na swój sposób przemieszczać, sięgać po ulubioną zabawkę, coraz częściej wydaje również różne dźwięki i sama siada. Potrafi też utrzymać ciężar ciała na własnych nogach, a z pomocą rehabilitanta jest w stanie kawałek przejść. Jest bardziej kontaktowa, rozpoznaje rehabilitantów i nie jest aż tak spastyczna. Niestety przed nami jeszcze mnóstwo pracy, ale wierzymy, że warto, że się uda. Będziemy bardzo wdzięczni, jeśli zostaniecie z nami. Wasza pomoc jest nieoceniona.  Rodzice Dagmary ➡️ Licytacje dla Dagmarki

9 934,00 zł ( 23.34% )
Still needed: 32 620,00 zł
Antoni Bardoński
Antoni Bardoński , 5 years old

Only an expensive treatment can save Antoni’s leg - please help!

I am the mom of 3,5-year-old Antoni, who was born with a congenital left lower limb defect caused by amniotic band syndrome. He also suffers from hip dysplasia, foot deformity, and a lack of toes. His leg is numb, shorter by 4.5 cm, and consists of a deformed tibia and fibula.  My son underwent his first surgery when he was only six months old. It was a percutaneous needle tenotomy of the Achilles tendon.  When he was two years old, he had a surgical procedure to remove the residual protruding metatarsal bone. After that, everything went back to normal, and we couldn’t wait to pick up where we left off with the treatment.  Unfortunately, at the end of October 2022, new symptoms appeared. His foot got swollen, he developed a fever, and the next day a bone came out of a wound in his leg. When I called the hospital where Antoni had had his previous surgery, I heard that his doctor no longer worked there, and the nearest appointment wasn’t possible until March 2023!  I reached out to the specialists from the Paley European Institute, whom we consulted within two days! It turned out that my son had a bone-destructive fistula. A blood smear examination showed the presence of multiple bacteria in his body. Thanks to the quick medical intervention, we avoided a bone infection, which might have resulted in sepsis… Currently, we are in the middle of wound treatment, and we have many surgeries ahead of us. First and foremost, Antoni requires foot reconstruction to restore its function. Next, he will need hip surgery and limb lengthening surgery. Without these procedures, the defects will worsen and cause walking difficulties and spine problems. The limb length discrepancy will reach 10 cm. The limb lengthening surgery itself costs ca. 100,000 Polish zlotys. Other types of operations and rehabilitation will also be required. The overall cost might be 300/400,000 zlotys. We cannot afford it or collect it on our own. It is why we are asking for your support!  Please, donate! Antoni’s mom

124 749,00 zł ( 23.32% )
Still needed: 410 071,00 zł
Szymon Mizerski
Szymon Mizerski , 8 years old

Walka o sprawność Szymka się nie kończy❗️ Potrzebne wsparcie❗️

Gdy tylko kończy się jedna bitwa, zaraz trzeba stanąć do następnej... Przed naszym synkiem skomplikowana operacja wydłużenia kości rąk! Dla małego chłopca każdy zabieg to ogromny ból oraz strach. Szymek jest jeszcze mały, ale niezwykle dzielny. Czy pomożecie nam ponownie zawalczyć o sprawność? Gdy nasz synek przyszedł na świat, jego rączki były zeformowane. Diagnoza nie pozostawiała złudzeń – brak kości promieniowych w obu rączkach, a w prawej ponadto brak najważniejszego palca – kciuka, który w 90% odpowiada za funkcję dłoni.  Szymek jest pod opieką kliniki doktora Paley'a, gdzie trafiliśmy po dwóch nieudanych operacjach. Pierwszym etapem leczenia wyznaczonym przez specjalistów była ulnaryzacja, czyli prostowanie nadgarstków, która dała znakomite efekty, zarówno wizualne, jak i funkcjonalne. Później niestety pojawiły się komplikacje... Jak się okazało, Szymek posiada bardzo rzadką i skomplikowaną wadę w prawej dłoni. Ze względu na wiek, trudność zabiegu oraz wcześniejsze ingerencje lekarskie, musieliśmy być przygotowani, że leczenie może się wydłużyć. Niestety, tak się stało! Dobra wiadomość jest jednak taka, że dzięki Waszej pomocy Szymek może niedługo przejść operację kciuków! A później czeka nas kolejny etap walki, czyli wydłużanie kości rąk. To będzie naprawdę trudna operacja... Zabieg wiąże się z ogromnym bólem, a rekonwalescencja trwa bardzo długo. Zanim rozpoczęliśmy leczenie w klinice doktora Paley'a, sądziliśmy, że nie zdecydujemy się na tę operację. Jednak to, co zaobserwowaliśmy zmieniło nasza decyzję! Szymek zaczął mieć problem z pleckami. Z powodu krótszych rąk synek musi cały czas używać mięśni pleców, przez co bardzo je nadwyręża. Czas nie działa tutaj na naszą korzyść. Im Szymek będzie starszy, tym trudniej będzie mu pomóc. Niestety, kwota operacji wydłużenia kości jest zawrotna... Nie możemy jednak teraz się poddać. Tak daleko udało się już zajść! Trzeba działać jak najszyciej! Z otwartym sercem stajemy przez Wami, prosząc kolejny raz o wsparcie! Wierzymy, że dzięki Waszej pomocy Szymek będzie mógł kiedyś być w pełni sprawny i szczęśliwy! Jako mama proszę Was wszystkich: POMÓŻCIE NAM, POMÓŻCIE MOJEMU DZIECKU!! Agata ➡️ Historię Szymka możesz śledzić na Facebooku: Szymek kontra codzienność oraz Instagramie: @szymek_kontra_codziennosc ➡️ Możesz również pomóc, biorąc udział w licytacjach: Licytacje na Szymka operacje

90 437,00 zł ( 23.32% )
Still needed: 297 319,00 zł