Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Bartek Wasyńczuk
Bartek Wasyńczuk , 15 years old

Życie Bartka to nieustanna walka o lepszą przyszłość – POMÓŻ! Potrzeba tak niewiele...

Nasz syn Bartek urodził się dokładnie 8 lipca 2009 roku. Niestety, wraz z zespołem wad wrodzonych. Każdy rodzic marzy tylko o jednym – aby jego dziecko było po prostu zdrowe. Nasz syn nie miał tyle szczęścia i codziennie musi walczyć o lepsze jutro… Bartek przeżył nie jedną operację, w tym zabieg przeprowadzony na sercu – zamknięcie przerwanego przewodu tętniczego Bottala. Syn ma słaby wzrok, obniżone napięcie mięśniowe, epilepsję, niedosłuch obustronny w stopniu znacznym, oraz stwierdzone Mózgowe Porażenie Dziecięce. Zmagamy się również z problemami urologicznymi. Pozostaje pod opieką wielu specjalistów.  Syn również poddawany jest codziennej rehabilitacji, między innymi metodą NDT-Bobath. Dodatkowo Bartek kilka razy w tygodniu uczęszcza na zajęcia dogoterapii, integracji sensorycznej oraz terapii logopedycznej. Mimo usilnych starań i ciężkiej pracy samodzielnie nie siedzi, ani nie chodzi. Łamie to nasze serca, bo widzimy jak bardzo się stara! Pomimo wielu ograniczeń Bartek jest bardzo radosny i ciekawy otaczającego go świata. Chcielibyśmy wykorzystać wszystkie dostępne środki, metody leczenia i rehabilitacji, aby stymulować jego rozwój psychoruchowy. Bardzo zależy nam, aby Bartek mógł pojechać na turnus rehabilitacyjny. Potrzebujemy jednak do tego celu materialnego wsparcia, bo sami nie dajemy już rady. Dlatego z całego serca prosimy o pomoc. Każda złotówka to cegiełka, która przyczyni się do zbudowania dla Bartka lepszej przyszłości!  Rodzice Barta

2 545,00 zł ( 23.92% )
Still needed: 8 094,00 zł
Igor Antuszewski
Igor Antuszewski , 9 years old

Pomóż Igorkowi stanąć na nogi!

Igorek przyszedł na świat jako zdrowe, szczęśliwe dziecko. Byłam najszczęśliwsza, gdy mogłam go wziąć w swoje ramiona i ucałować. Wiedziałam, że zrobię wszystko, aby ochronić go przed całym złem tego świata. Niestety kilka miesięcy po porodzie zaczęły się problemy. Drżałam w obawie o jego zdrowie. Najpierw musieliśmy zmierzyć się z nawracającymi zakażeniami układu moczowego. Synek już wtedy musiał przejść pierwsze operacje, a był bardzo małym chłopcem. Na szczęście zabiegi zatrzymały nawracające zakażenia, ale Igor do tej pory przyjmuje leki, aby problem znów się nie pojawiał. Niestety nieszczęścia chodzą parami i los rzucał nam kolejne kłody pod nogi. W 2019 roku Igor zaczął niepokojąco utykać na jedną nogę. Nie czekałam ani chwili i od razu udałam się z nim do lekarza. Po zasięgnięciu wielu opinii specjalistów okazało się, że powodem jest jałowa martwica głowy kości udowej. Ta diagnoza spędzała mi sen z powiek. Tak bardzo bałam się o przyszłość syna. Wiedziałam, że schorzenie może sprawić, że Igor będzie już zawsze musiał poruszać się na wózku. Po serii badań, leczeniu i operacji, ten sam problem pojawił się niestety też w drugiej nóżce… Byłam przerażona, ale wiedziałam, że nie mogę odpuścić i muszę walczyć o sprawność synka! Najważniejszym elementem leczenia jest ciągła rehabilitacja nóg w odciążeniu, wzmacnianie mięśni i niestety poruszanie się na wózku inwalidzkim.  Jeśli Igor nie będzie ćwiczył, będą nasilały się przykurcze mięśni i stawów.  Lekarze dają nam nadzieję, że w lewym biodrze choroba zmierza ku końcowi i nie będzie nawrotów. Wszystko jednak jest możliwe. Może się okazać, że noga będzie sprawna rok, dwa, może dziesięć… Igor może dostać nagłych bóli, przestanie chodzić i konieczna będzie operacja endoprotezy. Z prawą nóżką jesteśmy dopiero na początku drogi… Martwica postępuje, kość się rozpada i odbudowuje na nowo. Nie wiemy, czy będzie tak ciężko jak z pierwszą nóżką, być może choroba przebiegnie trochę łagodniej… Staramy się wierzyć w te pozytywne scenariusze. Igorek dodatkowo ma też skrzywienie kręgosłupa i jedną nóżkę krótszą od drugiej. Codziennie walczymy o jego zdrowie i sprawność, choć nie jest łatwo. Cały czas monitorujemy też pęcherz i nerkę syna. Obecnie Igor jest leczony w Lublinie – to około 400 km od domu rodzinnego. Wszystkie wyjazdy na badania i operacje, rehabilitacja i wydatki związane z leczeniem, przysparzają ogromnych kosztów. Obecnie potrzebne są środki finansowe na kolejne etapy leczenia oraz na zakup nowego, aktywnego wózka inwalidzkiego, bo z obecnego synek już wyrósł. Mamy nadzieję, że leczenie i rehabilitacja są w stanie wyleczyć nogi Igorka i dać mu szansę na samodzielne i swobodne poruszanie.  Potrzebujemy pomocy… Nasza codzienność polega na częstych wizytach w szpitalu, na terapii, rehabilitacji, u lekarzy. Robimy wszystko, żeby tylko nie było gorzej… Każda wpłata jest na wagę złota, prosimy o wsparcie w naszej trudnej i wyczerpującej walce! Mama Igorka

20 335,00 zł ( 23.89% )
Still needed: 64 772,00 zł
Karolina Józefowicz
Karolina Józefowicz , 40 years old

Bez wózka nie dotrę na leczenie... Proszę, pomóż mi❗️

Choruję od lat. Przez te lata byłam błędnie diagnozowana i leczona m.in. na padaczkę, miastenię, fibromialgię… Upływający czas sprawił, że moja pierwotna choroba zasiała w moim organizmie tak ogromne spustoszenie, że pozbawiła mnie możliwości na samodzielność. Obecnie zajęte są stawy, kręgosłup, zaatakowany układ neurologiczny… Nieustannie odczuwam ból, przebyłam niedokrwienny udar, mam nawracające zapalenie nerwu przedsionkowego, objawiające się zaburzeniami równowagi, silnymi zawrotami głowy, nudnościami… Przeszłam też zapalenie wątroby, trzustki i rozległe zapalenie skóry, a to nie koniec moich problemów – infekcje, histamina, mastocytoza… Potrzebna jest dalsza diagnostyka, której nie mogę w całości wykonać w ramach NFZ. Ktoś pomyślałby, że już wystarczy, że teczka diagnoz i tak już się nie domyka. A jednak. Zmagam się z bardzo dużym obrzękiem limfatycznym, który objął nogi i ręce. Przez to wymagam pomocy w większości codziennych czynności, ale co najgorsze – ledwo mogę się poruszać. Przez to od roku nie wyszłam z domu. Niestety, w ostatnim czasie obrzęk mocno się powiększył i jest powikłany chorobą zapalną tkanki podskórnej. Wymaga to codziennych drenaży limfatycznych, kompresjoterapii oraz specjalistycznych okładów. Nie jestem już w stanie samodzielnie dotrzeć na zabiegi i do lekarzy. Potrzebny jest mi wózek inwalidzki, ale ze względu na dużą ilość wniosków, moja prośba o dofinansowanie może zostać rozpatrzona w okolicach listopada. Do tego czasu nie mam możliwości, by dotrzeć na leczenie… Samodzielny zakup to dla mnie duży wydatek. Po śmierci mamy opiekuje się mną tata, ale jego emerytura w połączeniu z zasiłkiem starcza nam na pokrycie podstawowych leków i potrzeb. Dlatego zwracam się do Was z wielką prośbą o pomoc w zakupie wózka i wsparcie w leczeniu. Bez wózka moje codzienne funkcjonowanie jest bardzo trudne, niemal niemożliwe. Nie poprzestaję w walce o namiastkę samodzielności, ale bez pomocy moja walka nie przyniesie skutków. Jeśli ktoś mógłby mnie wesprzeć, będę do końca życia wdzięczna za podarowaną szansę na powrót do zdrowia. Karolina

5 080,00 zł ( 23.87% )
Still needed: 16 197,00 zł
Amelia Witkowska
Amelia Witkowska , 6 years old

Rzadka choroba zmieniła Amelkę w Milczącego Aniołka... Potrzebna pomoc!

Nasza córeczka przez pierwsze 2,5 roku od przyjścia na świat rozwijała się prawidłowo. Cieszyliśmy się każdą chwilą spędzoną z Amelką. Byliśmy przekonani, że jest zdrowym dzieckiem. Z czasem jednak nasze idealne życie zaczęło się walić… Amelka z dnia na dzień bardzo się zmieniła. Jej mowa się cofnęła, stała się zagubiona i wiele rzeczy sprawiało jej trudność. Krzyczała, budziła się w nocy, czasem wcale nie spała… Podejrzewaliśmy, że córeczka ma autyzm. Nasze przypuszczenia się potwierdziły, jednak czuliśmy, że powód jej zachowania jest inny... Zaczęliśmy szukać pomocy! Podczas jednej z wizyt lekarz zauważył obniżone napięcie mięśniowe oraz drżenia ciała, jednak wyniki rezonansu i badań metabolicznych były prawidłowe. Mimo to, stan Amelki ciągle się pogarszał. Pojawiły się silne drżenia głowy i ciała, a także coraz większe problemy z chodzeniem. To był istny horror! Nie wiedzieliśmy, co będzie dalej… Po 5 miesiącach w końcu dowiedzieliśmy się, że źródłem problemów Amelki jest zespół Retta. Nasza córeczka jest Milczącym Aniołkiem – tak mówi się o dziewczynkach cierpiących na tę podstępną chorobę. Zaburzenie zamyka dziecko w swoim ciele, uniemożliwia poruszanie się, używanie rąk oraz komunikację. Leczenie jest potwornie kosztowne i dla nas nieosiągalne, dlatego jedynym sposobem na ratowanie sprawności Amelki jest stała rehabilitacja i terapie. Dzięki nim córeczka może chodzić! Jest też pod ciągłą opieką wielu specjalistów. Z Waszą dotychczasową pomocą mogliśmy zapewnić córeczce niezbędne wizyty lekarskie i zajęcia rehabilitacyjne. Jesteśmy Wam za to niezmiernie wdzięczni! Cały czas staramy się robić wszystko, aby zapewnić Amelce jak najlepszy rozwój, jednak wciąż potrzebujemy wsparcia… Chcemy, by nasza córcia mogła żyć jak inne dzieci, bawić się i zawierać przyjaźnie. Obecnie marzeniem Amelki jest rehabilitacyjny rowerek trójkołowy. Niedawno miała okazję go wypróbować i okazał się wspaniałym rozwiązaniem! Dzięki niemu mogłaby spędzać czas z rówieśnikami, jednocześnie poprawiając swoją sprawność! Niestety, stale ponosimy koszty związane z leczeniem i rehabilitacją córeczki, dlatego zakup rowerka jest dla nas nieosiągalny… Z całego serca prosimy Was o wsparcie! Tylko z Waszą pomocą codzienność Amelki może stać się lepsza! Rodzice ➡️ Amelia Witkowska kontra Zespół Retta

5 080,00 zł ( 23.87% )
Still needed: 16 197,00 zł
Bożena Hady
Bożena Hady , 51 years old

Choroba przykuwa mnie do łóżka... Chcę walczyć, proszę, pomóż mi❗️

Od wielu lat zmagam się ze stwardnieniem rozsianym, a od kilku lat poruszam się wyłącznie na wózku inwalidzkim i całkowicie uzależniona jestem od pomocy innych osób... Moja choroba przykuwa mnie do łóżka, pomożesz?  Pierwsze objawy pojawiły się u mnie, gdy byłam młodą, pełną energii, aktywną, wysportowaną kobietą. Od zawsze sport był bardzo ważny w moim życiu, trenowałam koszykówkę, chodziłam do szkoły sportowej, potem studiowałam Wychowanie Fizyczne I Rehabilitację. Gdy usłyszałam diagnozę byłam zaraz po ślubie, po podjęciu wymarzonej pracy w firmie farmaceutycznej, z planami i nadziejami na szczęśliwe życie. Mój stan zdrowia stopniowo się pogarszał, po paru latach małżeństwo się rozpadło, z czasem nie byłam w stanie już pracować, nawet zajmować się moją córeczką. Byłam zmuszona przejść na rentę z orzeczeniem o znacznym stopniu niepełnosprawności i o całkowitej niezdolności do pracy. Choroba postępowała, odbierała mi sprawność, pojawiały się coraz to nowe objawy, m.in. zapalenie nerwu wzrokowego, trwałe uszkodzenie wzroku w jednym oku, bardzo bolesne zapalenie nerwu trójdzielnego, zaburzenia ze strony układu moczowego, pęcherz neurogenny nadreaktywny, zaburzenia ze strony układu pokarmowego, problemy z oddychaniem, zaburzenia równowagi, nudności i zawroty. Zaburzenia krążenia, drgawki, zaniki mięśniowe, ogromna spastyka i przykurcze w stawach. Mam za sobą prawie 30 pobytów w szpitalach. Obecny stan zdrowia sprawia, że jestem całkowicie zależna od pomocy osób trzecich, nie jestem w stanie wyprostować nóg i samodzielnie przesiąść się z łóżka na wózek, ubrać się itp. Przy wszystkich czynnościach higieniczno- pielęgnacyjnych oraz domowych pomagają mi pielęgniarki i panie opiekunki... Próbowałam wielu metod leczenia i poprawy mojego stanu zdrowia. Gdy leczenie konwencjonalne nie przynosiło efektów, próbowałam metod alternatywnych, medycyny niekonwencjonalnej, ale nic nie pomagało i mój stan się wciąż pogarszał. W przypadku postaci wtórnie postępującej stwardnienia rozsianego niewiele da się zrobić. Pozostaje rehabilitacja, dbanie o siebie, odpowiednia dieta, a w sferze psychicznej — poczucie bezpieczeństwa i spokój w codziennym życiu, pozytywne emocje i uczucia. Przez tyle lat, w pewnym sensie, nauczyłam się z tym żyć i staram się dostrzegać drobne pozytywne sytuacje, i być za nie wdzięczna. Doświadczanie przewlekłej choroby zmienia człowieka, uczy, zmienia perspektywę oraz wyznacza inne priorytety i wartości.  Chciałabym dać sobie szansę na poprawę stanu zdrowia, do tego jednak potrzebne są pieniądze. Pobyt w specjalistycznym ośrodku rehabilitacyjnym potrafi ponoć przynieść u niektórych pacjentów spektakularne efekty. Czuję, że chcę walczyć...  Dlatego odważyłam się prosić o pomoc. Wiem, że jest wiele życzliwych osób o dobrym sercu.  Bardzo Państwa proszę o wsparcie finansowe. Będzie mi łatwiej zmagać się z wyzwaniami, jakie każdego dnia stawia przede mną życie. Bożena  Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

17 778,00 zł ( 23.87% )
Still needed: 56 691,00 zł
Artur Sęk
Artur Sęk , 46 years old

Artur został potrącony przez samochód... – apel mamy o pomoc dla syna!

Mój syn Artur to złoty chłopak. Zawsze był lubiany, samodzielny, zawsze mogłam na niego liczyć. Pewnie cały czas mogłoby tak być, gdyby nie wypadek... Artur potrafił świetnie naprawiać komputery. Zawsze potrafił każdemu pomóc – wiele osób go chwaliło i polecało. Tym razem też dostał zlecenie, ale nie chciał na nie jechać. Nawet mi o tym wspominał, ale jego dobre serce zwyciężyło i pojechał. Wracał dość późno, było już ciemno. Wyszedł na przystanku autobusowym, niedaleko domu. Szedł poboczem, lewą stroną. Droga była oświetlona. Został potrącony przez samochód. To wydarzyło się 5 lat temu, 23 lipca 2015 roku... Teraz opiekuję się nim każdego dnia. To było bardzo silne uderzenie. Artur przeżył je cudem… Jednak w wyniku wypadku doszło do bardzo wielu skomplikowanych urazów – licznych złamań żeber, stłuczenia płuca i poważnego uszkodzenia mózgu… Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam go leżącego na Oddziale Intensywnej Terapii, zamarłam. Był podłączony do aparatury, cały w opatrunkach, nieprzytomny… A przecież jeszcze kilkanaście godzin wcześniej rozmawialiśmy. Rozmawialiśmy, nie podziewając się, że o kolejną rozmowę będziemy musieli tak długo walczyć... A dzisiaj? Siadam przy nim i czasami nie wierzę, że to mój syn. Widziałam nie raz osoby chore. Pracowałam wiele lat za granicą opiekując się starszymi osobami. Zupełnie inaczej pomaga się własnemu dziecku. Nie jest łatwo. Cisza. Posiłki. Toaleta. Ćwiczenia. Bezradność, kiedy nie mogę syna zrozumieć. Opiekuję się Arturem razem z mężem, który jest po dwóch zawałach. Ze względu na swój stan w wielu czynnościach nie może mi pomóc... Artur nie ma kontroli nad swoim ciałem. Nie ma kontroli nad słowem. Oczywiście, można żyć bez mowy... tylko jak? Skoro słowo mówione jest tym, którym posługuje się zdecydowana większość społeczeństwa. Dlaczego Tobie o tym opowiadam? Bo w Tobie jedyna nadzieja. Twoja pomoc to dla mojego syna szansa na zajęcia z logopedą  neurologiem, rehabilitację. Być może następnym to Artur opowie Ci swoją historię... Janina, mama

15 883,00 zł ( 23.87% )
Still needed: 50 649,00 zł
Martynka Kasiak
Martynka Kasiak , 4 years old

Walkę o zdrowie zaczęła już pod sercem mamy... Martynka potrzebuje naszej pomocy!

Martynka miała operację jeszcze zanim przyszła na świat. Dziś, chociaż córeczka ma już 3 lata – walka trwa. Nasza mała dziewczynka toczy bój o swoją przyszłość!  Córka miała przed urodzeniem operację przepukliny oponowo-rdzeniowej, wykonaną w celu załagodzenia wady w postaci rozszczepu kręgosłupa. Po narodzinach w trakcie USG wykryto agenezję prawej nerki, co z czasem potwierdziły kolejne badania. Martynka spędziła ponad 2 tygodnie w szpitalu z powodu posocznicy gronkowcowej i zapalenia gruczołu ślinowego. Zlecone badania USG i TK wykazały narastające wodogłowie oraz pęcherz neurogenny, przez co Martynka wymaga regularnego cewnikowania. Kolejne badania wykazały także wiotkość kończyn dolnych. Obecnie Martynka pełza, siada, stoi, trzymając się pomocniczych przedmiotów. Korzystając z ortez, uczy się chodzić z balkonikiem. Martynka w marcu 2022 przeszła operację plastyki tylnego dołu czaszki – zespół Chiari 2 (choroba współistniejąca). Natomiast w lutym 2023 przeszła operację torbieli w rdzeniu, a w marcu operację wymiany zastawki. W niedalekiej przyszłości córkę czeka również operacja odkotwiczenia rdzenia, co, mamy nadzieję, znacząco poprawi pracę kończyn dolnych i pęcherza. Martynka nie zna pojęcia beztroskie dzieciństwo... Obecnie znajduje się pod stałą opieką chirurga, neurologa, urologa, endokrynologa, ortopedy oraz rehabilitanta. Najważniejsza jest dla nas jednak rehabilitacja, która da szansę na lepszą sprawność i samodzielność. Dlatego też prosimy Państwa o pomoc w gromadzeniu pieniędzy na jej leczenie. Wierzymy, że z Państwa pomocą uda nam się zapewnić Martynie jak najlepsze warunki do dalszego rozwoju. Ogromnie dziękujemy za okazane serce oraz dotychczasowe wsparcie. Wdzięczni rodzice 

5 076,00 zł ( 23.85% )
Still needed: 16 201,00 zł
Radosław Uszyński
Radosław Uszyński , 50 years old

Lekarze cudem przywrócili do życia tatę dwójki dzieci❗️Teraz potrzebna jest rehabilitacja❗️

Istnieją sytuacje, na które nie da się być przygotowanym. Tak stało się w tym przypadku. Dzień 23 listopada 2023 roku wyrwał z naszego życia całą radość. Już nic nigdy nie będzie takie jak przed wypadkiem… To miał być zwyczajny dzień. Mąż jechał do pracy, kiedy nagle, zupełnie niespodziewanie jego samochód stracił moc i zatrzymał się na poboczu. Zadzwonił po kolegę i wspólnie próbowali ustalić usterkę. Rozpędzony kierowca nie zauważył stojącego przy drodze Radka. Potrącił go, odrzucając jego bezwładne ciało trzydzieści metrów dalej. Mąż był przytomny, chciał wstać, ale nie miał sił. Będący na miejscu kolega zadzwonił po pogotowie. Pierwszej pomocy udzieliła przypadkowa, jadąca w tamtej chwili, karetka. Był to promyk szczęścia w okrutnej tragedii. Stan Radka był dramatyczny! Kiedy dowiedziałam się o wypadku, byłam tak roztrzęsiona, że nie mogłam utrzymać się na własnych nogach. Do szpitala zawiozła mnie moja koleżanka. Przez kolejne miesiące mąż przeszedł dwadzieścia pięć operacji. Przez pierwsze tygodnie walczył o życie na OIOM-ie! Wielokrotnie wprowadzano i wybudzano go ze stanu śpiączki. Obrażenia były bardzo poważne. Kilka razy usłyszałam od lekarzy, że czas się pożegnać, bo istnieje szansa, że Radek już się nie obudzi…  To cud, że mąż jest dziś z nami. Niestety, jeszcze nie czas na powrót do domu. Czeka go intensywna rehabilitacja, której postępy już widać! Radek na nowo nauczył się chodzić o własnych siłach, ale nie jest jeszcze w pełni samodzielny. Trudności sprawiają mu najprostsze rzeczy jak wstawanie i siadanie, czy zakładanie skarpetek. Wypadek odebrał mu to, co najważniejsze – zdrowie i sprawność. Mąż chciałby wrócić do swojej ukochanej pracy, zabrać syna na ryby, wyjechać z kolegami i szwagrem na łódkę… Poczuć dawną radość, jaka towarzyszyła mu na co dzień. Marzy o dniu bez bólu i cierpienia. Jedyną nadzieją jest rehabilitacja, generująca ogromne koszty finansowe, z którymi nie potrafimy sobie poradzić. Potrzebujemy Waszej pomocy! Chcę, by mój Radek był sprawny. Dzieci bardzo za nim tęsknią i martwią się o swojego tatę. Mąż jest zmotywowany i nastawiony na ciężką pracę. Zainwestowaliśmy w jego zdrowie już wszystkie nasze oszczędności… Proszę, podaruj nam nadzieję na powrót Radka do dawnego życia! Żona Sylwia

36 112,00 zł ( 23.85% )
Still needed: 115 293,00 zł
Maria Macoszek
Maria Macoszek , 57 years old

Nowotwór mnie nie zabił, ale odebrał mi normalne życie! POMOCY!

Kiedy rozpoznano u mnie nowotwór piersi, moje życie w jednej sekundzie rozpadło się na miliony drobnych kawałeczków. W mojej głowie rozbrzmiewało niczym echo, nieustannie, tylko jedno pytanie. Nie rozumiałam, dlaczego to spotkało akurat mnie? Diagnoza brzmiała jak wyrok, który musiałam przyjąć, chociaż nie byłam winna…  Na początku odczuwałam ogromne zmęczenie. Zaniepokojona tym faktem udałam się do lekarza, który skierował mnie na dalszą diagnostykę. Kiedy przyszły wyniki zawalił mi się świat. Nowotwór złośliwy piersi – tak brzmiała diagnoza, która nieodwracalnie zmieniła całe moje życie.  Później było leczenie, mastektomia, chemioterapia uzupełniająca, a przez okres pięciu lat przyjmowałam też hormonoterapię uzupełniającą… Mój organizm musiał tak wiele przejść. Skutkiem ubocznym leczenia było osłabienie kości, przez co mój kręgosłup również potrzebował pomocy... Cały czas zmagam się z nieustającym bólem. Dotychczas nosiłam tylko protezę, ale zaistniały wskazania do rekonstrukcji i symetryzacji drugiej piersi. Jest ona konieczna ze względu na utrzymujący się ból kręgosłupa oraz dużą asymetrię. W maju 2023 roku przeszłam rekonstrukcję prawej piersi (założenie ekspandera). Ale to był dopiero początek. W lipcu 2024 roku zaplanowana jest operacja założenia implantu.  Następnie, w okresie rekonwalescencji, konieczna będzie rehabilitacja oraz całodobowe stosowanie odzieży pooperacyjnej.  To wszystko będzie wymagało ode mnie ogromnych nakładów finansowych. Niestety sama nie jestem w stanie im sprostać, dlatego z całego serca proszę o pomoc!  Nowotwór odebrał mi nie tylko nerwy, czas czy zdrowie, ale również pewność siebie. Od czasu operacji zmagam się z niską samooceną i brakiem poczucia własnej wartości, przez co często trudno mi nawet wyjść z domu. Nowotwór mnie nie zabił, ale odbierał mi normalne życie.  Proszę, pomóż mi o nie zawalczyć!  Maria

5 070,00 zł ( 23.82% )
Still needed: 16 207,00 zł