Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Magdalena Zaremba
Magdalena Zaremba , 43 years old

Po wypadku żyć trzeba uczyć się od nowa

Życie Magdy zmieniło się w jednej chwili – miała tylko 16 lat, gdy potrącił ją samochód. To zdarzenie zmieniło wszystko. Lekarze nie dawali jej szans, nie wierzyli, że wróci do zdrowia. Ona przeżyła, jednak nie jest już osobą, jaką była przed wypadkiem. Od tego dnia minęły 23 lata – choć złamania się zrosły, pozostał niedowład czterokończynowy. Otworzyła oczy i żyje, jednak uraz czaszkowo-mózgowy był rozległy i uczynił nieodwracalne uszkodzenia. Po wypadku, Magda, w wyniku wypadku zapadła w śpiączkę. Pozostała w niej 5 miesięcy, a kiedy się obudziła, nic nie było takie samo. Ona nie była taka sama. Dziewczyna, przed którą świat stał otworem, utraciła wszystko. Łącznie z samą sobą. Magda wracała ze szkoły, kiedy została potrącona przez samochód. Pojawił się znikąd. Lekarze nie wiedzieli, jakie będą konsekwencje wypadku. Nie mogli nawet zagwarantować, że dziewczyna kiedykolwiek odzyska świadomość. Rodzice czuwali przy niej przez niemal pół roku. Patrzyli na córkę i modlili się, aby się obudziła. Chcieli cofnąć czas, jak przez mgłę docierały do nich słowa lekarzy. Mówili o możliwych konsekwencjach, niepełnosprawności, kolejnych miesiącach śpiączki… Oni jednak nie słuchali. Kochali córkę ponad wszystko, chcieli tylko, aby do nich wróciła, spojrzała na nich oczami, w których widać byłoby blask życia. Ich życzenie się spełniło. Magda się obudziła. Był to sukces, a jednocześnie początek walki. Rodzice musieli zrozumieć, że ich córka jest teraz inna, że urazy, jakich doznała, zmieniły ją na zawsze. A przede wszystkim, że potrzebuje ich wsparcia bardziej niż kiedykolwiek. Liczne złamania nóg i rąk, a także obojczyka… To można było poskładać. Pozostał jednak niedowład czterokończynowy, natomiast stłuczenie pnia mózgu na zawsze odebrało Magdzie siłę władz umysłowych. Średnio raz w tygodniu nawiedza ją kolejna pozostałość po tragicznym zdarzeniu – padaczka pourazowa. Są to silne ataki poprzedzane aurą, czyli zaburzeniami świadomości, percepcji, halucynacjami, którym często towarzyszą wymioty. Dziś Magda ma 39 lata, zaniki pamięci i nie może na stałe uwolnić się od wózka inwalidzkiego. Nie pamięta wypadku ani tego, jaka była przedtem. Jedynie czasem wracają do niej wspomnienia dawnego życia. Rozpoznaje rodziców i bliskie osoby, zna swój plan dnia, wie, na co może sobie pozwolić. Dużo się uśmiecha i cieszy z drobiazgów. Nie cierpi. Nie rozpamiętuje. Przeszłość pozostaje dla niej tajemnicą. Tak naprawdę nie jest w pełni świadoma, co się wydarzyło, dlatego nie towarzyszy jej poczucie straty. Przeszła 7 operacji najbardziej uciążliwa jest padaczka pourazowa leczona jest w Olsztynie miała tam operacje przecięcie ciała modzelowatego. Cały czas jest pod kontrolą neurochirurga z Warszawy. Rozgoryczenie i poczucie niesprawiedliwości towarzyszy jednak jej rodzicom. Przez ostatnie 23 lata poznawali córkę na nowo, nauczyli się żyć z jej niepełnosprawnością i kochają ją równie mocno. Opiekują się nią i doceniają każdy wspólny rodzinny dzień. Wiedzą, że życie człowieka to wielka niewiadoma i jedna chwila może zmienić wszystko. Magda od lat uczęszcza na zajęcia rehabilitacyjne, dzięki którym sprawuje znaczną kontrolę nad własnym ciałem – udaje jej się stać, poruszać przy pomocy balkonika, samodzielnie wykonywać wiele ćwiczeń. Nigdy nie będzie w pełni samodzielna, jednak wieloletnia praca nad rozwojem psychoruchowym stanowi bardzo dobry grunt do dalszych ćwiczeń. Rodzice Magdy nie będą żyć wiecznie. Póki są, dla córki zrobią wszystko. Ich serca pękają na myśl o tym, że kiedyś odejdą i Magda zostanie sama. Właśnie dlatego proszą o pomoc w zebraniu środków na intensywną rehabilitację córki – ćwiczenia pozwalają na czynienie ogromnych postępów, a każda zdobyta umiejętność jest bezcenna. To jedyna szansa na to, by Magda zyskała niezbędą samodzielność. Prosimy, wesprzyjcie tę walkę!

3 767,00 zł ( 24.58% )
Still needed: 11 553,00 zł
Zosia Kozyrska
Zosia Kozyrska , 2 years old

Przyszłość Zosi zależy od działań podejmowanych dziś!

Zośka przyszła na świat trochę niespodziewanie. W 36. tygodniu ciąży zaczęłam coraz gorzej się czuć. To były straszne chwile – ruchy dziecka były niewyczuwalne! Bardzo bałam się o moje maleństwo… I tak w ciągu kilku chwil znalazłam się na stole operacyjnym, czekając na cesarskie cięcie. W taki sposób przyszła na świat nasza mała kruszynka. Początkowo lekarze podejrzewali u Zosi poważną wadę serca. Po kolejnych badaniach i konsultacjach wykluczono jakiekolwiek nieprawidłowości. Niestety nagle jej stan zaczął się drastycznie pogarszać. Przez około tydzień Zosia podłączona była do wielkich aparatur wspomagających jej oddychanie. Kolejne dni pozostaliśmy pod opieką specjalistów w celu wykluczenia innych wad. Po miesiącu mogłyśmy wrócić do domu.  Próbowaliśmy odnaleźć się w nowej rzeczywistości i cieszyć się każdą chwilą. Niestety z każdym kolejnym tygodniem pogłębiały się nasze wątpliwości. Zosia bardzo wolno się rozwijała. Pomimo wieku nie siada, nie raczkuje, nie mówi… Rozpoczęliśmy poszukiwania przyczyny i w końcu dzięki Waszej pomocy wykonaliśmy badania. Dziś już wiemy, że to mutacja w genie CTNNB1 jest odpowiedzialna za nieprawidłowy rozwój córeczki. Każdego dnia walczymy o sprawność Zosi. Uczęszczamy na zajęcia do neurologopedy, oligofrenopedagoga i fizjoterapeuty. Ogromnym wsparciem dla Zosi byłyby także turnusy rehabilitacyjne, jednak ich koszty są wysokie, a ważne jest, by zachować regularność.   Już raz pokazaliście nam, jak wielkie macie serca. To dzięki Wam udało nam się odnaleźć źródło problemów Zosi. Dziś prosimy o ponowne wsparcie – rehabilitacja to jej jedyna szansa, by mogła lepiej funkcjonować. Rodzice

4 184,00 zł ( 24.57% )
Still needed: 12 838,00 zł
Dorota Krawczyk-Nagłowska
Dorota Krawczyk-Nagłowska , 46 years old

Moja przyjaciółka walczy z nowotworem... Dorotka, nie martw się, wygramy to❗️

Poznałyśmy się przypadkowo i przypadkowo znalazłam też informacje o tym jak bardzo Dorotka jest chora. Zobaczyłam licytacje jej dzieł z ceramiki i wiadomości o nowotworze spadły na mnie jak grom...  Nowotwór złośliwy mózgu — strach o Dorotę był nie do opisania. Mieszkam daleko od Polski, wszystkiego dowiedziałam się od jej męża. Dorotka pewnego dnia dostała ataku epilepsji. Lekarze już po pierwszych szczegółowych badaniach zauważyli dużego guza w jej głowie, którego trzeba było koniecznie zoperować.  Po operacji już nic nie było takie same. Dorota straciła możliwości swobodnego poruszania, mówienia, wszystkiego uczy się na nowo. Jej mąż coraz mniej pracuje, by móc się nią zająć, a Dorota  z oczywistych względów jest całkowicie niezdolna do pracy.  Środków na życie nie starcza, a dochodzą wydatki związane z leczeniem. Jak znaleźć siły i nadzieje, jak na głowę sypie się cały świat? Chciałabym mimo odległości postarać się im pomóc. To ludzie, którzy nigdy nie oczekiwali pomocy, to małżeństwo, które miało ogromne opory przed tym, by przyjąć pomoc. Dzisiaj? Nie mają już wyjścia.  Leczenie, nauka mowy, logopeda, fizjoterapia, specjaliści, środki higieny, leki... To ogromne koszty, których sami nie są w stanie pokryć.  Jeśli czytasz ten apel — proszę, nie zostawiaj obojętny. Tylko z Twoją pomocą uda im się walczyć o Dorotkę...  Przyjaciółka Karolina

13 074,00 zł ( 24.57% )
Still needed: 40 118,00 zł
Filip Karkut
Filip Karkut , 9 years old

Kolejny krok, by świat przestał przerażać!

W 2015 roku przyszedł na świat nasz długo wyczekiwany syn. Po stracie pierwszego dziecka, Filip od razu stał się naszym oczkiem w głowie. Radość nie trwała jednak długo... W drugiej dobie po narodzinach wystąpiły u syna drżenia nóżek i nieokiełznany płacz i krzyk, zaś po powrocie do domu wystąpiły problemy skórne oraz jelitowe. Od 3. miesiąca życia Fifi był rehabilitowany z powodu obniżonego napięcia mięśniowego, a gdy skończył półtora roku i zaczął w końcu sam chodzić, zaczęły się kolejne problemy...  Uciekanie wzrokiem niereagowanie na imię, machanie rączkami, wykręcanie oczek, trudności w rozumieniu i wyrażaniu uczuć, zaburzenia empatii, zaburzenia mowy. Wtedy zaczęła się nasza walka. Pytanie, co dzieje się z naszym dzieckiem, spędzało nam sen z powiek. Gdy Filip miał 2 lata, już podejrzewaliśmy, że może być to autyzm. Pół roku później diagnozę potwierdzili lekarze. Nasz Filipek ma już 7,5 roku. Jest daleko w tyle i raczej nigdy nie dogoni rozwojem rówieśników. Nadal nie potrafi się sam ubrać, nie bawi się jak dzieci w jego wieku, ciężko go czymkolwiek zainteresować i zająć. Jego dzieciństwo to ciągła nauka, rehabilitacja, wizyty u terapeutów. Mimo wielu godzin zajęć efekty są minimalne. Nie wiemy, czy kiedykolwiek będzie samodzielny.  Aby pomóc synowi jak najlepiej się rozwijać, potrzebujemy środków na opłacenie leczenia, terapii i niezwykle ważnych sprzętów do rehabilitacji. Tylko z Twoją pomocą będziemy w stanie zapewnić mu niezbędne leczenie. Dziękujemy za każdą przekazaną złotówkę. Rodzice Filipa

3 533,00 zł ( 24.56% )
Still needed: 10 849,00 zł
Beata Piękoś
Beata Piękoś , 56 years old

Tętniak czekał tylko na dobry moment, by odebrać Beacie wszystko... Pomóż!

Po 4-miesięcznych próbach zdiagnozowania ciągłych boli głowy mojej mamy, po wielu przyjazdach karetek, omdleniach, badaniach niewyjaśniających przyczyn problemu, w końcu nadszedł ten dzień. Dzień, w którym jak tykająca bomba w głowie mojej mamy pękł tętniak. To niepowrotnie zmieniło w naszym życiu wszystko.  Diagnoza była dla nas druzgocząca. Krwotok śródmózgowy z przebiciem do układu komorowego. Zaraz po przyjeździe do szpitala mama przeszła operację ratującą jej życie. Walka, która trwała kilka godzin była dla nas, jak wieczność. Później lekarze przeprowadzili drugą operację usunięcia tętniaka mózgu. Wprowadzili mamę w śpiączkę farmakologiczną, w której przebywała aż dwa tygodnie! To były dla mnie i taty najgorsze chwile w życiu, nie wspominając o cierpieniu mamy. Myśleliśmy, że to się nigdy nie skończy. Lekarze nie dawali mamie szans. My wciąż przy niej czuwaliśmy i nie odstępowaliśmy jej na krok. W końcu pojawił się promyk nadziei. Mama zaczęła wracać do świadomości, poznawała nas, wodziła oczami, a nawet odpowiadała na pytania skinieniem głowy. W naszych sercach emocje hulały od łez szczęścia do łez rozpaczy, bo mieliśmy świadomość, że jej stan nadal był ciężki. Jakby tego było mało, mama dostała zapalenia płuc i infekcji płynu mózgowo-rdzeniowego. Byliśmy przerażeni. Czuliśmy, jakbyśmy na nowo ją tracili…  Stan mamy, po raz kolejny zaczął się pogarszać. Przechodziła kolejne zabiegi. Dwukrotne zakładanie drenu przynosiło efekt na chwilę. Konieczne okazało się także zastosowanie tracheostomii, by ułatwić jej oddychanie. Znów straciliśmy z nią kontakt, pojawiły się złe, skaczące jak oszalałe parametry życiowe. Wywołała je infekcja. Mama została wprowadzona ponownie w śpiączkę farmakologiczną.  Przez kolejne tygodnie leczona była antybiotykami, które pomogły jej przezwyciężyć infekcję. Po dwóch miesiącach ciągłej walki z tą straszną chorobą, w końcu udało się dojść do etapu, w którym lekarze założyli zastawkę umożliwiającą swobodny przepływ płynu mózgowo-rdzeniowego. Zażegnaliśmy infekcje i cały czas pozostajemy w nadziei, że teraz mama zacznie robić już większe postępy w leczeniu. I w końcu przyszedł ten upragniony dzień – mama zaczęła poruszać ręką oraz "odpowiadać" na nasze pytania skinając głową. Głęboko wierzymy w to, że najgorsze cierpienie jest już z nami. Wiemy jednak, że to nie koniec naszej drogi. Teraz czas na rehabilitację, która jest niezbędna. Mama zmaga się z niedowładem lewej strony ciała.  Dlatego też zwracamy się z ogromną prośbą o wsparcie finansowe. Planowane leczenie i rehabilitacja wiążą się z wysokimi kosztami. Dotychczas mama była aktywna zawodowo. Prowadziła swój mały biznes rodzinny. Jest wspaniałą kobietą o wielkim sercu. Zawsze uśmiechnięta, pomocna i niezwykle ciepła. Nie wyobrażamy, by resztę życia spędziła przykuta do łóżka…  Rodzina Beaty Kwota zbiórki jest szacunkowa. ➡️ Licytuj i pomóż Beacie!

39 183,00 zł ( 24.55% )
Still needed: 120 392,00 zł
Janusz Kania
11 days left
Janusz Kania , 53 years old

Chciałbym znów móc stanąć na nogi... RATUNKU!

Trudno przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości, gdy w ułamku sekundy całe życie zostaje wywrócone do góry nogami. Pojawiają się różne emocje, pytania w głowie: czy na pewno dam radę? Czy to udźwignę? Najważniejsze jednak, aby nie zwątpić, że ma się siłę, by dalej żyć... Do grudnia 2022 roku, moje życie było bardzo spokojne, poukładane, szczęśliwe. Niczego mi nie brakowało. Żyłem u boku dwóch najważniejszych kobiet – ukochanej żony i córki. Uwielbiałem wędkować i spędzać czas na świeżym powietrzu. Pracowałem na budowie w Norwegii, ale niestety firma ogłosiła upadłość i byłem zmuszony do podjęcia nowej aktywności. Wybrałem nowe miejsce pracy i w styczniu miałem wyjechać do Austrii.  Wtedy moje dotychczasowe życie legło w gruzach. Miałem straszny wypadek. Przewróciłem się na rozbite szkło, które wbiło się w moją tętnicę udową. Pomimo wielkich starań sztabu lekarzy – mojej nogi nie udało się uratować. Straciłem dużo krwi, byłem w bardzo złym stanie i niestety konieczna była amputacja… Przez jakiś czas leżałem na OIOMie, ponieważ mój stan był ciężki i lekarze nie dawali mi zbyt dużych szans.  Na szczęście żyję.  Ale po wybudzeniu przeżyłem wielki szok. Człowiek otwiera oczy po operacji i dowiaduje się, że nie ma jednej nogi… Ciężko było mi się z tym pogodzić. Na szczęście miałem wsparcie w rodzinie i personelu ze szpitala. Lekarze podnosili mnie na duchu i zapewniali, że pomimo tej tragedii, będę mógł jeszcze szczęśliwie żyć. I tego staram się trzymać.  Poruszam się wyłącznie na wózku inwalidzkim. Specjaliści zalecali, abym chodził o kulach, ale niestety w przeszłości miałem też problem z drugą nogą i nie chcę jej obciążać. Był czas, że nie mogłem klęknąć, ani wyprostować kolana. Teraz ta noga ma działać za dwie.  Proteza uda znacznie ułatwiłaby moje funkcjonowanie. Niestety jej koszt przerasta nasze możliwości. Ze względu na mój stan zdrowia, nie mogę podjąć żadnej pracy, dlatego utrzymuje nas żona. Ja dostaję jedynie zasiłek w wysokości 215 zł. Z jednej pensji ciężko nam utrzymać naszą  3 – osobową rodzinę, a co dopiero pozwolić sobie na zakup protezy. Jest ona jednak nadzieją na to, że ponownie stanę na nogi. Zwracam się do Was – ludzi wielkich serc. Proszę, pomóżcie mi oglądać świat jak dawniej – nie z poziomu wózka inwalidzkiego… Janusz z rodziną

15 270,00 zł ( 24.55% )
Still needed: 46 921,00 zł
Jan Alankiewicz
Jan Alankiewicz , 16 years old

Każdy oddech na wagę życia Jasia!

Nie widać po mnie, że jestem chory, bo moja choroba zabija mnie od środka. Z wyglądu jestem zdrowy i bywają nawet dni, kiedy czuję się dobrze. Ten stan rzeczy będzie jednak trwał bardzo krótko, bo Mukowiscydoza to okrutna choroba, która w konsekwencji prowadzi do śmierci. Na razie o tym nie myślę, bo wierzę, że wytrwam z nią maksymalnie długo. Mam swoje marzenia, mam plany, więc nie myślę, co będzie, gdy choroba rozszaleje się na dobre w moim organizmie. Wtedy bardzo się boję, chce mi się płakać i zadaję mnóstwo pytań, na które nie umiem sobie odpowiedzieć. Lubię Minecrafta i Titanica, chodzę do szkoły, a podczas gdy próbuję żyć normalnie, moje ciało umiera, produkując śluz, który zapycha płuca, trzustkę, jelita. Płuca nie funkcjonują prawidłowo i są coraz słabsze, trzustka jest zablokowana przez gęsty śluz, a to powoduje bardzo silne bóle brzucha. Ale to niewydolność płuc jest najczęstszą przyczyną zgonu chorych na mukowiscydozę. Chory po prostu się dusi… Mukowiscydoza to wyścig z czasem. Atakuje bez ostrzeżenia. Tylko odpowiednie leczenie oraz rehabilitacja pozwolą mi dożyć dorosłości. Leki, mnóstwo leków, które muszę przyjmować, jeśli chcę jeszcze żyć, to one są największym zmartwieniem rodziców, bo kosztują niewyobrażalnie dużo pieniędzy. Dzięki nim moje życie jest znośne i przypomina życie zdrowych ludzi. Tak mnie postrzegają obcy, którzy nie wiedzą, jak wielką cenę płacę za to, jak wyglądam i się czuję. Godziny rehabilitacji generują wielkie koszty, a czasami musimy przyspieszyć, kiedy mój stan się pogarsza. Drugiej mojej choroby też nie widać gołym okiem, ale dotknęła mojej głowy. Zespół Aspergera – łagodna odmiana autyzmu. Mimo że ludzie mówią, że jestem inteligentnym chłopcem, często czuję, że „głowa mnie nie słucha”. Nie potrafię odnaleźć się w środowisku rówieśników i funkcjonować w grupie, czuję się bardzo osamotniony, bo nie mam przyjaciół z powodu swojej inności. Wymagam odpowiedniej terapii psychologicznej i psychiatrycznej, co pomaga mi w miarę normalnie funkcjonować na co dzień, ale niestety w większości przypadków są to terapie prywatne, na które nas nie stać. Na co dzień muszę przyjmować enzymy do każdego posiłku, leki na wątrobę, mam duży niedobór witamin. Robię po 6 inhalacji, a w okresie zaostrzeń ta liczba zwiększa się nawet dwukrotnie. Do tego dochodzą jeszcze antybiotyki i probiotyki. Oprócz leków potrzebny jest sprzęt do rehabilitacji oddechowej, odpowiednia higiena i wysokokaloryczne żywienie. Odpowiednia terapia moich niepełnosprawności pochłania ogromne koszty, takie, których moja rodzina nie może już unieść. Proszę Was o wsparcie, bo marzę o tym, co dla wielu jest czymś oczywistym. Chcę dożyć swojej pełnoletności i przez ten czas wytrwać w walce. Być może w końcu powstanie lekarstwo na którąś z moich chorób. Może uda mi się kiedyś wygrać ze wszystkimi. Jedno jest pewne, do tego czasu muszę dożyć i proszę Was, byście mi w tym pomogli. Janek

3 914,00 zł ( 24.52% )
Still needed: 12 044,00 zł
Dorotka Szlosarek
Dorotka Szlosarek , 3 years old

Nie wiemy co przyniesie jutro... Dorotka potrzebuje wsparcia!

Czekaliśmy na Dorotkę. Wyobrażaliśmy sobie nasze wspólne chwile, przepełnione radością i beztroską. Mamy w sobie dużo miłości i staramy się, aby każdego dnia towarzyszył nam uśmiech. Niestety pojawił się także niepokój.  W chwili porodu lekarze przyznali naszej córeczce tylko 2 punkty w skali Apgar. Dorotka urodziła się z całkowitą agenezją ciała modzelowatego, czyli wrodzoną wadą przodomózgowia. Niestety zdiagnozowano u niej także zespół dziecka matki chorej na cukrzycę… Dzisiaj Dorotka ma już dwa lata i zmaga się z chorobami układu oddechowego i krążenia, a także chorobami neurologicznymi. Oznacza to, że niczego nie możemy być pewni i cały czas musimy monitorować rozwój naszego dziecka.  Bardzo ważna jest stała stymulacja Dorotki i zapewnianie jej różnych bodźców: słuchowych, dźwiękowych, zapachowych. Istnieje bowiem ryzyko, że nagle mogłaby zapomnieć jak się wykonuje pewne czynności, np. jak się je! Wiemy, że wydaje się to nieprawdopodobne, ale taka jest właśnie nasza rzeczywistość.  Jesteśmy pod stałą opieką neurologopedy, który czuwa nad prawidłowym rozwojem mowy Dorotki. Oprócz tego ważne są systematyczne ćwiczenia z fizjoterapeutą oraz zajęcia z zakresu integracji sensorycznej. Cały czas trzeba stymulować nasze dziecko, aby wzmacniać jej sprawność oraz rozwój.  Zdarza się, że Dorotka czasem się przewraca. Na razie nie wiemy, czy jest to skutek wady postawy, czy zwykły etap w rozwoju dziecka, który minie. Wielokrotnie dochodzi także do sytuacji, kiedy nie chce chodzić po nawierzchni, którą widzi na przykład pierwszy raz. Musimy wtedy przekonywać córeczkę, aby odważyła się postawić swój pierwszy krok.  Choroba naszego dziecka jest nieuleczalna. Nie ma też jednego schematu postępowania, co oznacza, że musimy być stale czujni i reagować na wszystkie powstające problemy. Nie wiemy co przeniesie jutro... Wiemy jednak, że Dorotka musi zostać objęta opieką najlepszych specjalistów, aby jej rozwój przebiegał harmonijnie i prawidłowo. Prosimy o pomoc. Będziemy wdzięczni za każdą formę wsparcia! Rodzice Dorotki

2 345,00 zł ( 24.49% )
Still needed: 7 230,00 zł
Dorota Błaszkowska
Dorota Błaszkowska , 70 years old

Dzięki Tobie Dorota dostanie szansę na samodzielność❗️Nie zwlekaj, pomóż❗️

Kiedyś byłam bardzo energiczną, przedsiębiorczą kobietą, która prowadziła swoją firmę i spełniała się zawodowo. Wszystko układało się idealnie, aż do 2001 roku, w którym padła ta tragiczna diagnoza… Moje życie legło w gruzach. Po szczegółowych badaniach stwierdzono stwardnienie rozsiane. Choroba powoli, ale stale i skutecznie postępowała. Po czasie nie byłam już w stanie poruszać się inaczej, niż na wózku… Jestem do niego przywiązana już od 8. lat. Ostatnio jednak pojawiła się możliwość przetestowania specjalnego kombinezonu Molii, który ułatwił funkcjonowanie wielu osób z moją przypadłością.  Po założeniu poczułam, że kombinezon rzeczywiście wykorzystuje delikatne, ledwo wyczuwalne impulsy – rozluźniając napięte mięśnie. Reaktywuje również słabe mięśnie i przywraca naturalną ruchomość ciała, podczas testowej godziny. Tak oto pojawiła się szansa poprawy zdrowia, której nie mogę zmarnować! Niestety jest jedno “ale” – fundusze. Nie jestem w stanie sama zapłacić za ten sprzęt rehabilitacyjny. Jego koszt, to prawie 30 tysięcy…  Jestem zmuszona poprosić o pomoc. Sama nigdy nie będę w stanie uzbierać tak wysokiej kwoty. Kombinezon jest mi jednak bardzo potrzebny… Proszę, nie przechodźcie obojętnie… Dorota

7 815,00 zł ( 24.48% )
Still needed: 24 100,00 zł