Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Kacper i Oliwier Pawlisiak
Kacper i Oliwier Pawlisiak , 12 years old

Kolejny etap walki o przyszłość – Pomóż nam❗️

Kochani, Wasze dotychczasowe wsparcie było nieocenione! Chcielibyśmy bardzo podziękować każdemu, kto dołożył swoją cegiełkę do naszej zbiórki! Niestety dotychczasowe środki się już skończyły, a chłopcy wymagają stałej, systematycznej rehabilitacji. Potrzeby są ogromne, a wciąż wzrastają. Dlatego proszę, nie zostawiajcie nas teraz! Nasza historia: Kacper i Oliwier to bliźniacy urodzeni w 36 tygodniu ciąży. Po urodzeniu nic nie zapowiadało, że chłopcy będą się rozwijać gorzej od rówieśników. Pierwsze lata ich życia przebiegały spokojnie, chociaż widziałam, że rozwijają się wolniej od rówieśników. Jednak cały czas byliśmy pod opieką lekarzy specjalistów, którzy początkowo zrzucali to na karb ich wcześniactwa. Dokładniejsze badania i testy przyniosły niepokojące diagnozy.  U Oliwiera zdiagnozowano autyzm dziecięcy, niepełnosprawność intelektualną w stopniu umiarkowanym i głuchotę prawostronną. Widać u niego postępy, więcej mówi i kontaktuje jeśli coś mu się podoba. Ale dalej wymaga intensywnej terapii. Miał predyspozycje do mniejszego napięcia i niestety jak rośnie, robi się niezgrabny. Kacper natomiast choruje na Mózgowe Porażenie Dziecięce połowicze z niedowładem lewostronnym, ma też zdiagnozowaną niepełnosprawność intelektualną w stopniu lekkim oraz autyzm atypowy. Obecnie jest ciężko. Kacper ma napady agresji, a kolejne badania kosztują go dużo łez. Mimo ciągłej, intensywnej terapii wiemy, że niestety, nie będzie lepiej. Możemy jedynie walczyć, by z czasem nie było tylko gorzej. Mamy zaplanowane też 3 turnusy. W październiku, w styczniu i lipcu 2024 roku. Na co dzień Kacper i Oliwier odbywają terapie w Wielkopolskim Centrum Fizjoterapii w Poznaniu. Jest to fizjoterapia, terapia integracji sensorycznej, neurologopedia, terapia zachowań trudnych, terapia pedagogiczna, oraz psychologiczna. Chłopcy potrzebują stałej rehabilitacji min. 2 razy w tygodniu. Każde zajęcia to wydatek od 100 do 150 zł w zależności od rodzaju zajęć. Dla mnie jako samotnej matki ciężko jest udźwignąć wydatki związane z rehabilitacją synów. Dlatego z całego serca po raz kolejny proszę o pomoc i wsparcie, aby Kacper i Oliwier mieli w przyszłości szansę na samodzielność. Wiem, że razem możemy znów dokonać małego cudu. Eliza, mama bliźniaków

4 051,00 zł ( 25.38% )
Still needed: 11 907,00 zł
Władek Tarar
Władek Tarar , 22 years old

Pijany kierowca zniszczył życie mojego syna, zabił jego koleżankę... Pomocy!

Czy wstając rano, myślimy o tym, że nadchodzący dzień będzie naszym ostatnim? Że właśnie dzisiaj wydarzy się tragedia? Władek, mój syn, na pewno o tym nie myślał 2 listopada 2018 roku. To właśnie wtedy, gdy wracał z koleżanką z korepetycji, na drodze osiedlowej pijany kierowca wjechał w nich z prędkością 100 km/h. Miał 2,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Zabił 16-letnią dziewczynę, koleżankę Władka. Mój syn przeżył, trafił do szpitala w ciężkim stanie… Zawsze myślimy, że tragedie się dzieją gdzieś na świecie innym, ale nigdy nie przydarza się nam czy naszym bliskim. To ogromny błąd… Nieszczęście czeka za rogiem, może przyjść zawsze i wszędzie. Mojego syna spotkało listopadowego dnia właśnie na tej osiedlowej drodze… Kolejne dwa miesiące były horrorem — ciężki stan, operacje, leczenie i wielka niewiadoma. Nikt nie umiał powiedzieć, co będzie z synem, czy przeżyje? Na szczęście mijały dni, a on nadal był z nami! W końcu udało nam się pojechać do Niemiec, na miesiąc intensywnej rehabilitacji. Było już jasne, że nie walczymy już nie tylko o życie, ale też o zdrowie i powrót Włada do normalności… Dzisiaj jesteśmy już w Polsce. W specjalistycznym ośrodku synek dzień po dniu walczy o swoje życie przy pomocy specjalistycznego sprzętu medycznego. Koszty są jednak gigantyczne… Robimy wszystko, by Wład do nas wrócił, jednak już wiemy, że sami nie damy rady… Jaki jest mój syn? Mówię jest, a nie był, bo ciągle wierzę, że go odzyskamy, że wróci Władek sprzed wypadku, cudowny, roześmiany nastolatek. To kochane dziecko, najlepszy brat i wzór dla swojej młodszej siostry, wspaniały przyjaciel. Zawsze był pozytywnym i otwartym chłopakiem. To miał być jego ostatni rok liceum, chodził na korepetycję, bo po maturze marzył o tym, by studiować prawo, bronić słabszych… Miał pasję, od 5 lat z ogromnym zaangażowaniem ćwiczył kickboxing. Zdobył wiele nagród! Jestem z niego ogromnie dumna… Tak trudno wracać do koszmarnego dnia, w którym to wszystko zostało mu odebrane przez brawurę, bezmyślność, głupotę jednego człowieka… Pił, wsiadł za kierownicę, na osiedlowej drodze pędził jak po autostradzie! Odebrał jedno życie i zniszczył drugie. Czy taki człowiek nie powinien być nazywany po prostu mordercą...? Jest w nas ogromny żal, ale teraz nie to jest najważniejsze. Skupiamy się tylko na tym, by Wład do nas wrócił. Niestety, miesięczny koszt rehabilitacji to nawet 28 tysięcy złotych. Dla przeciętnej rodziny to kwota nie do zdobycia, a przecież walka o zdrowie synka będzie trwała jeszcze bardzo, bardzo długo… Jako rodzice cały czas nie tracimy wiary, że Wład odzyska dawne życie, które zostało mu tak brutalnie odebrane. Młodsza siostra tak bardzo tęskni za jedynym bratem… Chociaż przeżyliśmy nieopisaną tragedię, cieszymy się, że syn żyje. Jego koleżanka nie miała tyle szczęścia, jej już nie jesteśmy w stanie pomóc… Na naszej drodze spotkaliśmy wiele wspaniałych osób, za których pomoc jesteśmy niezmiernie wdzięczni. Nasz Władek cały czas jednak potrzebuje wsparcia, nie można przerwać rehabilitacji... Dlatego ośmielamy się prosić o pomoc wszystkich, którzy poznali naszą historię. Tylko dzięki Wam może mieć szczęśliwe zakończenie… Jako mama, wraz z całą rodziną i przyjaciółmi mojego synka, z całego serca proszę o pomoc. Podaruj Władowi szansę na wyzdrowienie… Olga, mama

22 978,00 zł ( 25.35% )
Still needed: 67 660,00 zł
Pola Kacprowicz
Pola Kacprowicz , 10 years old

Choroba zabrała jej prawie wszystko... Nie pozwól, by odebrała również nadzieję❗️

Pola miała niecałe 6 miesięcy, gdy bardzo poważnie zachorowała. Koszmar, w którym śmierć nam ją zabiera, spędzał nam sen z powiek. Lekarzom udało się uratować jej życie, ale zdrowia już niestety nie... Pola przebyła zapalenie opon mózgowych, po którym jej stan jest bardzo ciężki. Córeczka nie siedzi, nie widzi, jest w pełni zależna od naszej pomocy i opieki. Obecnie jesteśmy w Bangkoku, gdzie córeczka miała już kiedyś przeprowadzoną terapię komórkami macierzystymi. Teraz chcemy zapewnić jej dalszą rehabilitację, terapię w komorze normobarycznej i zakupić niezbędny sprzęt rehabilitacyjny. Niestety nie obyło się bez komplikacji… 5 dni przed planowanym wylotem Pola złapała infekcję, która okazała się być na tyle poważna, że musieliśmy zostać w szpitalu w Polsce. Córeczka wymagała leczenia antybiotykiem oraz zwiększonej ilości tlenu i inhalacji ułatwiających odkrztuszanie wydzieliny. Niestety nie udało się nam wylecieć zgodnie z planem. Musieliśmy skontaktować się z kliniką i zmienić datę leczenia, ponieważ w tamtym momencie podróż byłaby dla Poli bardzo niebezpieczna. Od wielu lat jesteśmy zmuszeni podejmować ciężkie decyzje – to była jedna z nich, jednak zawsze kierujemy się dobrem Poli. Na szczęście klinika zgodziła się na przełożenie rozpoczęcia leczenia o równe 7 dni, udało się również zmienić daty lotów, ubezpieczenia i 2. kwietnia polecieliśmy do Bangkoku.  Pola codziennie dzielnie ćwiczy. Ma zapewnioną rehabilitację ruchową, zajęcia SI, terapię wzroku, sesje w komorze hiperbarycznej, stymulację mięśni i zbilansowaną dietę.  Niestety każda godzina rehabilitacji czy stymulacji powoduje litry wylanych łez... Pękają nam serca, ale wiemy, że to wszystko dla jej dobra... A co najważniejsze – widzimy efekty leczenia – Pola ma mniejsze napięcie w rączkach, a jej zawsze zaciśnięte piąstki coraz częściej się rozluźniają. Nie możemy zrezygnować z leczenia, choć wszystko, co niezbędne, do jak najlepszego funkcjonowania córeczki, generuje również ogromne koszty. Postanowiliśmy ponownie zwrócić się do Państwa z prośbą o pomoc. Wiem, że już nie raz otworzyliście dla Poli swoje wielkie serca. Liczę, że zrobicie to ponownie. Wasza pomoc jest naszą nadzieją na lepsze jutro ukochanej córeczki! Mama Poli

15 531,00 zł ( 25.3% )
Still needed: 45 852,00 zł
Laura Dymarkowska
Urgent!
Laura Dymarkowska , 4 years old

Dzielna Laurka walczy z ostrą BIAŁACZKĄ❗️

Jeszcze rok temu w lipcu moja córka była zdrowa. Badanie morfologiczne było w normie, płytki krwi wynosiły 218 tys. Ale dokładnie 6 września udałyśmy się do laboratorium, by oddać krew i po kilku godzinach otrzymałam telefon, by natychmiast skontaktować się z lekarzem. Płytki krwi wynosiły 24 tys., gdzie norma to 200 tys. Lekarz na teleporadzie od razu wypisał skierowanie do szpitala i kazał nam natychmiast się zgłosić. Trafiłyśmy więc z córką na oddział pediatryczny, gdzie spędziłyśmy tydzień. Lekarze czekali na wzrost płytek, bo małopłytkowość jest dość częstą przypadłością u dzieci. Niestety, ich liczba nie rosła. Zabrano nas do szpitala UCK w Gdańsku na oddział dzienny pediatryczny i hematologii. Wydawało się, że po podaniu immunoglobulin wszystko będzie w porządku i będzie trzeba tylko przebadać szpik. Ale wtedy właśnie zaczął się dla nas dramat. Wyniki badania okazały się nieprawidłowe. Powiedziano nam, że jest podejrzenie białaczki. Znów przewieziono nas na oddział. Trzy kolejne biopsje, trepabiopsje, dwa miesiące czekania na konkretną diagnozę, koszmar życia w niepewności i serię badań później stwierdzono u Laury białaczkę szpikową M7 – najgorszą z możliwych, oraz grupę wysokiego ryzyka. Po wyleczeniu blokami chemioterapii konieczny jest przeszczep szpiku kostnego. Bardzo ciężko przeszliśmy ten czas. Leczenie było wyczerpująco, mieliśmy obawy czy w ogóle dojdzie do przeszczepu, ale na szczęście udało się znaleźć dawcę. A sprawa była niepewna, ponieważ w międzyczasie Laurka przeszła zapalenie wyrostka robaczkowego.  Ryzyko zabiegu przy zerowej odporności było ogromne i musiałam nawet podpisywać potrzebne zgody. Potem zarażenie sepsą, zapchany cewnik i zapalenie płuc. To wszystko przechodziła moja zaledwie 3-letnia córeczka. Lekarze szybko zareagowali i wyszła z tej walki zwycięsko.  Czekamy więc na przeszczep, a do tego czasu musimy przygotować się na opiekę nad Laurką. Wcześniej nie zdawaliśmy sobie sprawy, że będzie to wymagało aż tak wiele. Dom musi być sterylny, potrzebne będą oczyszczacze powietrza, sprzęt eliminujący bakterie, zapasy środków czystości i innych sprzętów, do tego dojazdy… Wiem też od Pani doktor, że nie wszystkie leki są refundowane i będziemy musieli zakupić część leków sami. Jest nam ciężko, gdyż częste wyjazdy przekreślają moją możliwość pracy. Zrobię wszystko, by moja córeczka mogła bez strachu wracać do zdrowia po walce z tak straszliwą chorobą. Ale potrzebna mi jest Wasza pomoc… Anita, mama

21 519,00 zł ( 25.28% )
Still needed: 63 588,00 zł
Ilona Zawisza
6 days left
Ilona Zawisza , 39 years old

Okropny ból towarzyszy mi za dnia i w nocy! Proszę o pomoc!

Jestem młodą energiczną kobietą, zblokowaną przez chorobę, która powoli wyklucza mnie zawodowo. W życiu nie było mi łatwo, nieszczęśliwe dzieciństwo, dom dziecka, zawsze skazana na siebie.  Nieudane małżeństwo, samotne macierzyństwo, choroba dziecka i jeszcze endometrioza - moja przeciwniczka, która nie odpuszcza... Na co dzień towarzyszy mi ból, który nie odpuszcza ani w dzień, ani w nocy, tak naprawdę każdy oddech to ból. Kiedy straciłam nadzieję, że będzie dobrze, nadzieja pojawiła się w klinice w Warszawie, gdzie lekarze chcą i potrafią przeprowadzić operację, która pozwoliłaby mi wrócić do sprawności i żyć bez bólu. Do tej pory odbijałam się od drzwi gabinetów, za każdym razem słysząc, że nie można mi pomóc. Zaczęłam chorować w młodym wieku, stwierdzono endometrioze gdy miałam 19 lat. Początkowo był to ból kręgosłupa i miednicy. Wiedziałam że kobiety z tą przypadłością mają problem z zajściem i donoszeniem ciąży! Na szczęście po pewnym czasie dostałam wspaniałą wiadomość – będę mamą! Ciąża była zagrożona. Moja córeczka to wcześniak, który do dziś zmaga się z problemami zdrowotnymi. Chciałam wierzyć, że po ciąży endometrioza się zatrzyma, ale tak naprawdę z dnia na dzień czułam się coraz gorzej. Ból potrafi być tak mocny, że tracę przytomność, dlatego muszę walczyć, dla siebie i mojej córeczki. Ona ma tylko mnie... Proszę Was o pomoc! Ilona 

9 396,00 zł ( 25.23% )
Still needed: 27 839,00 zł
Mateusz Soroka
Mateusz Soroka , 36 years old

Odzyskać życie, które odebrała tragedia! Pomocy!

Świadomość, że jedna chwila może zmienić całe życie jest przerażająca. Mateusz miał rodzinę, plany i marzenia na przyszłość, a wystarczyło zaledwie kilka sekund, aby splot niefortunnych wydarzeń przekreślił dosłownie wszystko...  Mateusz ma 33 lata i od urodzenia nie słyszy. Pomimo wrodzonego braku słuchu, zawsze świetnie radził sobie w życiu. Założył rodzinę – ma dwójkę wspaniałych synów, znalazł dobrą pracę i realizował swoje pasje. Nieocenionym wsparciem od zawsze była dla niego żona, która podobnie jak on – nie słyszy.  Niestety, spokojne i pełne szczęścia życie jego rodziny legło w gruzach, gdy w październiku Mateusz doznał poważnego wypadku. Podczas wichury został przygnieciony przez spadające drzewo. W krytycznym stanie został przewieziony do szpitala, gdzie zaczęła się dramatyczna walka o jego zdrowie.  Mateusz doznał urazu czaszkowo-mózgowego, licznych złamań kości czaszki oraz stłuczenia mózgu. Pojawił się krwotok mózgowy o mnogim umiejscowieniu, niedowład prawej strony ciała oraz afazja....  Po kilku tygodniach stan Mateusza zaczął się stabilizować. Jednak do dziś z wielkim bólem i głębokimi ranami leży przykuty do łóżka. Mateusz porusza jedynie lewymi kończynami. Niestety to za mało, aby swobodnie się  komunikować i używać języka migowego.  Mateusz naprawdę daje z siebie wszystko, dzielnie walczy i pokazuje swój hart ducha. Jednak dziś już wiemy, że to nie wystarczy...  Niestety, wszystkie oszczędności naszej rodziny zostały już wyczerpane, a leczenie Mateusza wymaga jeszcze dużego nakładu finansowego, który nie jest przez nas do udźwignięcia! Intensywna rehabilitacja to nasza jedyna szansa, by Mateusz ponownie odzyskał sprawność, wrócił do żony i dzieci. Koszty z tym związane przerażają, dlatego prosimy, pomóż nam... Rodzina 

18 110,00 zł ( 25.18% )
Still needed: 53 795,00 zł
Laura Kuczyńska
Laura Kuczyńska , 2 years old

Ataki padaczki odbierają Laurce siły❗️POMÓŻ❗️

Od samego początku, gdy Laurka była jeszcze niemowlęciem  widzieliśmy z mężem, że z naszą córeczką jest coś nie tak. Malutka nie spała praktycznie wcale, maksymalnie przesypiała 40 minut, a gdy się budziła wydobywała z siebie przerażający krzyk!  Byliśmy u nie jednego pediatry, ale wszyscy uspakajali nas, że to prawdopodobnie lęki nocne. To było dla nas trudne do zrozumienia, przecież Laura miała tylko kilka miesięcy! Niestety wraz z upływem czasu niepokojących objawów tylko przybywało. Gdy córeczka zaczęła raczkować, potrafiła budzić się w nocy i napierać na łóżeczko uderzając się o balustradę. Jakby zupełnie nie wiedziała co się z nią dzieje! Gdy Laurka skończyła 1,5 roku budziła się z ogromnym lękiem. Potrzebowaliśmy kilkunastu minut, aby ją uspokoić. Niestety to nie było najgorsze, bo gdy córka skończyła 2-latka doznała silnego ataku padaczki. Nigdy nie zapomnimy tej strasznej nocy. Laura miała paraliż lewej strony, opadł jej kącik ust, z którego leciała ślina. Córka miała otwarte oczy, ale była kompletnie nieświadoma. Wszystko trwało 20 minut, zero kontaktu z dzieckiem. Pogotowie zabrało Laurkę do szpitala, gdzie przeszła dokładną diagnostykę. Już pierwsze wyniki badań przyniosły tę okrutną diagnozę. U Laurki stwierdzono epilepsję! Konieczne było wprowadzenie leczenia, które przez pierwsze dwa miesiące przynosiło rewelacyjne rezultaty. Niestety po tym czasie objawy wróciły ze zdwojona siłą… Obecnie córeczka ma wprowadzone nowe leczenie, jednak nie wiemy, czy jest ono docelowe. Przed nami jeszcze wiele badań, wizyt u specjalistów i godzin spędzonych na rehabilitacji. Chcielibyśmy także móc zakupić Laurce specjalistyczną opaskę na noc, która będzie kontrolować jej sen i da nam znać, gdy przyjdzie kolejny atak padaczki. Niestety to wszystko wymaga od nas ogromnych środków finansowych i nie dajemy już rady… Dlatego z całego serca prosimy o wsparcie! Chcielibyśmy móc zapewnić naszemu dziecku odpowiednią pomoc, a do tego konieczne będzie przeprowadzenie dodatkowej, kosztownej diagnostyki, zakup sprzętów medycznych i opieki wielu specjalistów. Bez Waszego wsparcia nam się nie uda. Pomożecie? Rodzice Laurki

13 392,00 zł ( 25.17% )
Still needed: 39 800,00 zł
Rafał Mucha
Rafał Mucha , 41 years old

Wierzę, że dzięki rehabilitacji odzyskam sprawność!

Dziura w głowie, padaczka, bezradność. Chwila, która zabrała wszystko… Nigdy nie myślałem, że ulegnę tak poważnemu wypadkowi, tym bardziej jako pasażer. Nic już nie jest takie jak przedtem. Nie ma zdrowia, nie ma sprawności, ani pieniędzy na tak bardzo potrzebną rehabilitację. To jedyna droga, żeby cokolwiek jeszcze odzyskać… Moje życie legło w gruzach i proszę Cię o pomoc w jego odbudowaniu. Minęły już ponad 2 lata od czasu, kiedy śmierć zajrzała mi głęboko w oczy. Wtedy dotarło do mnie bardzo brutalnie, jak bardzo kruchym stworzeniem jest człowiek. Połamane kości, potrzaskane części czaszki, ogromny ból i mnóstwo osób, które stoczyły krwawą walkę, żebym mógł pozostać na tym świecie. Żebym nie zostawił ukochanej żony i moich dzieci samych… Treść wypisu ze szpitala przeraża mnie do dzisiaj: m.in. wieloodłamowe złamanie kości ciemieniowej prawej z wgłębieniem fragmentów kostnych, stłuczenie mózgu w obrębie płata ciemieniowego, lewostronny niedowład ciała z całkowitym niedowładem ręki lewej, problemy z mową. Byłem wrakiem… Obitym, poturbowanym, zdanym w pełni na pomoc drugiego człowieka. Gdy zostałem wybudzony, kamień spadł całej mojej rodzinie z serca. Że jestem i żyję, że zostanę z nimi. Lekarze ostrzegali jednak, że miejsce uszkodzenia mózgu odpowiada za kończyny i mogę już nigdy nie stanąć na własnych nogach. Po wypisaniu ze szpitala rozpoczęła się trudna i mozolna batalia. Wizyty u lekarzy, specjalistów, rehabilitantów. Żona przez kilka tygodni nie pracowała, by móc mi pomagać nawet w najprostszych czynnościach pielęgnacyjnych. Karmienie, ubieranie, toalety. Ja, głowa rodziny, facet, który odpowiadał za bezpieczeństwo i opiekę, stałem się równie bezradny, jak niemowlę. Na domiar złego przyplątała się padaczka. Napady tak silne i bolesne, że dochodzę po nich do siebie przez 6-8 godzin. Jeden z nich zakończył się 3-dniowym pobytem w szpitalu i od tej pory boję się wychodzić samodzielnie z domu. Nigdy nie wiem, kiedy znowu zaatakuje i będę potrzebował pilnej pomocy. Czuję się przytłaczającym ciężarem dla moich najbliższych… Nie ma innej drogi na powrót do sprawności jak tylko intensywna rehabilitacja. Mnóstwo potrzebnych sprzętów, wyjazdy na turnusy, ćwiczenia tu na miejscu. Wszystko niezbędne i wszystko bardzo drogie, a nasze rodzinne konto świeci pustkami. Nie mam wyjścia, dlatego proszę o pomoc. To strasznie trudna świadomość, szepcząca mi co wieczór do ucha, że moja przyszłość zależy od pieniędzy… Rację miał Mickiewicz, pisząc o zdrowiu, które się docenia w momencie jego utraty. Najgorsza jest bezsilność. A rodzina mnie potrzebuje. Dzieci mnie potrzebują. One najbardziej, szczególnie teraz, w okresie dojrzewania. Mam 35 lat, wiele wiosen życia przed sobą. Nie mogę się poddać, muszę walczyć. A będzie to możliwe jedynie z Waszym wsparciem! Rafał

12 540,00 zł ( 25.08% )
Still needed: 37 448,00 zł
Izabela Langner
Izabela Langner , 19 years old

Choroba nieznanego pochodzenia odbiera mi siły❗️POMOCY❗️

Kiedy byłam mała zatracałam się w myślach, jak to będzie, gdy będę już dorosła. Perspektywa skończenia osiemnastu lat, była dla mnie niczym otwarcie drzwi na nowe możliwości. Chciałam żyć pełnią życia, kolekcjonować wspomnienia i zdobywać nowe doświadczenia. Młodość i brak ograniczeń – tak to widziałam oczyma wyobraźni. Wtedy zaatakowała mnie nieznana choroba… Wszystko zaczęło się, gdy miałam zaledwie 16 lat. Tuż po przejściu COVID-19 zaobserwowałam niepokojące dolegliwości. Najpoważniejszą z nich było drastyczne i szybkie chudnięcie, które nasunęło lekarzom podejrzenie nowotworu. Nie rozumiałam, co się dzieje – wszystko działo się tak szybko, a rak kojarzył mi się tylko z jednym… Nie chciałam umierać! Na szczęście po wykonaniu wielu badań, lekarze wykluczyli ten kierunek diagnozy. Z jednej strony kamień spadł mi z serca, z drugiej wiedziałam, że to oznacza brak odpowiedzi na pytanie: co tak naprawdę mi dolega? Zalecono mi poszerzenie diagnostyki w kierunku chorób metabolicznych lub reumatycznych. Jednocześnie musiałam zostać objęta stałą opiekę psychiatry i psychologa.  Nie tylko z uwagi na  chorobę, ale również przez chroniczny stres przeżywany z powodu braku finalnej diagnozy. Cierpiałam nie tylko ja, ale również cała moja rodzina. Moim jedynym marzeniem jest odzyskanie zdrowia i możliwości przeżywania tego, co najpiękniejsze w okresie młodości. Chciałabym móc się realizować, znaleźć świetną pracę i żyć bez strachu o to, czy jutra nie odbierze mi choroba nieznanego pochodzenia. Tułaczka po specjalistach i szpitalach w ostatnim czasie była dla mnie wycieńczająca. Do obecnych już dolegliwości doszły silne skurcze w rękach i nogach. Było tak źle, że w pewnym momencie moje mięśnie były zbyt słabe, abym mogła samodzielnie się poruszać. Moment, gdy usiadłam na wózku inwalidzkim był dla mnie niesamowicie trudny. Dzięki intensywnej rehabilitacji dziś znów chodzę samodzielnie, ale boję się jak dalej będzie wyglądał przebieg choroby…  Bardzo źle znoszę sytuację, która mnie dotyka. Potrzebuję dalszej psychoterapii oraz pieniędzy na koszty leczenia i diagnostyki. Choć tracę siły, cały czas mocno wierzę, że wyjdę z tego i wyzdrowieję. Światełkiem w tunelu okazała się Pani doktor specjalizująca się w trudnych przypadkach. Jestem umówiona na wizytę, która odbędzie się już 14 września. Wierzę, że to moja szansa!  Moja droga do zdrowia, jest niesamowicie wyboista, a co za tym idzie, również kosztowna. Dziękuję, że otoczyliście mnie wsparciem – cieszę się, że tak dużo osób podało mi pomocną dłoń. Niestety koszty każdego dnia rosną i nie jestem w stanie im sprostać pomimo wsparcia najbliższych. Jeśli jesteś w stanie dalej mi pomóc – proszę wpłać, chociaż najmniejszą kwotę, stań w moich szeregach i zawalczmy wspólnie o moje lepsze jutro! Izabela

4 001,00 zł ( 25.07% )
Still needed: 11 957,00 zł