Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Bruno Derda
Bruno Derda , 6 years old

POMOCY! Coraz częściej zamiast uśmiechu widzę ból na twarzy mojego synka!

Gdy dowiedziałem się, że zostanę ojcem, poczułem wypełniające mnie od wewnątrz szczęście. Marzyłem o synu. Bruno był odpowiedzią na wszystkie moje prośby. Dziś już wiem, że syn nigdy nie dogoni swoich rówieśników, nie przyniesie mi przysłowiowej szklanki z wodą na starość, ani nie powie tego najważniejszego zdania „Kocham Cię”! W trzeciej dobie od przyjścia na świat Bruno zaczął przelewać się nam przez ręce. Synek nie jadł, był półprzytomny. W ciężkim stanie zawieźliśmy go do szpitala. Tam został podłączony do respiratora, który kontrolował każdy jego oddech. Lekarze walczyli o jego życie! Później Bruno trafił na oddział neurologii, a po trzech miesiącach badań otrzymaliśmy druzgoczącą diagnozę… Mój ukochany synek Bruno choruje na nieuleczalną i bardzo rzadką chorobę metaboliczną – hiperglicynemię nieketotyczną. Zmaga się z opóźnieniem psychoruchowym, ma obniżone napięcie mięśniowe, korowe uszkodzenie wzroku, nadwrażliwość na dźwięki oraz padaczkę lekooporną. Wszystkie te dolegliwości, pomimo jego ogromnej woli życia, odbierają mu całą radość. Widzę jak moje dziecko cierpi i rozrywa mi to serce. Coraz rzadziej się uśmiecha i znikomo reaguje na otoczenie… Bruno musi być pod stałą opieką wielu specjalistów, m.in. neurologa, ortopedy, gastroenterologa i poradni żywienia. Od blisko 3 lat jest żywiony przez PEG. Jest także podopiecznym hospicjum domowego, gdyż jego choroba ma charakter terminalny. Synek wymaga systematycznej i kosztownej rehabilitacji. Niestety przestaję dawać radę stawiać czoła ciągle rosnącym kosztom. Synek wymaga całodobowej opieki, dlatego musiałem zrezygnować z pracy. Bardzo chciałbym móc zapewnić Brunowi, przynajmniej raz w roku, wyjazd na turnus rehabilitacyjny, który niesamowicie mu pomaga. Niestety jego koszt znacząco przekracza moje możliwości…  Nie jest łatwo prosić o wsparcie, jednak chodzi o moje dziecko! Wiem, że tylko z pomocą ludzi dobrych serc, uda mi się pokonać wszystkie przeszkody rzucone przez okrutny los, a życie mojego synka będzie choć trochę lepsze. Jeśli możesz – proszę, wesprzyj mnie w walce! Sebastian, tata Bruna ➡️ Facebook ➡️ Odszedł z seminarium, bo chciał założyć rodzinę. "Mówili, że Bóg mnie pokarał" 🎦 TVP vod

5 456,00 zł ( 25.64% )
Still needed: 15 821,00 zł
Gabrysia Insadowska
Gabrysia Insadowska , 15 years old

Ma dopiero 14 lat, a już stoczyła walkę ze śmiercią. NOWOTWÓR nie ma litości. POMOCY!

Wszystko zaczęło się od kontuzji nogi. W najczarniejszych snach nie spodziewałabym się, że to początek naszej dramatycznej walki o życie ukochanej córki. Los wystawił nas na próbę. Próbę miłości, wytrwałości, siły, determinacji, odwagi. Myślę, że zdaliśmy egzamin. Najcięższy w naszym życiu. Gabrysia podczas lekcji WF’u została uderzona kijem hokejowym w piszczel. Noga spuchła, a ból nie odpuszczał, dlatego od razu udaliśmy się na SOR. Tam lekarz uspokoił nas, że gdyby noga była złamana, to Gabi nie doszłaby do gabinetu o własnych siłach. Odradził badanie RTG i zalecił okładanie nogi lodem. Ból na szczęście mijał. Niestety niedługo później córeczka ponownie, dwukrotnie uderzyła się w nogę. Za każdym razem towarzyszyły jej te same dolegliwości, nieznośny ból i opuchlizna, które nie mijały. W końcu dostaliśmy skierowanie na badanie RTG,  które wykazało, że coś znajduje się w kości piszczelowej. Lekarz podejrzewał najgorsze, dlatego od razu skierował nas do szpitala ortopedycznego, na oddział chirurgii i onkologii. Badanie rezonansem wykazało zmianę złośliwą. Serce biło nam już wtedy dwukrotnie szybciej, ale nadal wierzyliśmy, że to tylko pomyłka i nie usłyszymy tej tragicznej wiadomości. Rzeczywistość okazała się inna.  W szpitalu w Warszawie lekarze zdiagnozowali u Gabrysi nowotwór złośliwy kości piszczelowej. U naszej małej, 13-letniej wtedy córeczki. Byliśmy przerażeni. Świat w ułamku sekundy się zatrzymał. Pojawił się ogromny strach, wszystkie marzenia Gabi przeminęły. Myślała jedynie o tym, co ją czeka i jak ciężką WALKĘ będzie musiała stoczyć z tak groźnym przeciwnikiem. Została zakwalifikowana do leczenia chemioterapią. Lekarz poinformował nas o wszystkich skutkach ubocznych, jakie niesie za sobą leczenie. Naszemu małemu dziecku groziła śmierć.  Zbudowaliśmy wokół siebie tarczę ochronną. Nie rozmawialiśmy nawet z najbliższymi, wszystkie siły wkładaliśmy w działanie i w walkę. Strach był coraz większy… Gabi radziła sobie świetnie, ale widzieliśmy w jej oczach przerażenie. Tak bardzo baliśmy się prowadzić ją w stronę drzwi, za którymi może już nic nie być. Nasza córka miała w sobie tyle siły, że sama obcinała sobie wypadające garściami włoski. A nam pękały serca. Obecnie Gabi jest po dziewięciu cyklach chemioterapii, przeszła trzy biopsje guza kości piszczelowej, oraz biopsję węzła chłonnego w pachwinie, który został usunięty. W marcu 2023 roku została przeprowadzona operacja wycięcia guza kości piszczelowej i rekonstrukcja kości protezą poresekcyjną. Po operacji otrzymała jeszcze pięć cykli chemioterapii.  Myśleliśmy, że wychodzimy na prostą, Gabrysia świetnie sobie radziła i wracała do zdrowia. Wtedy los zadał jej kolejny cios. Poślizgnęła się i złamała nogę. Rehabilitacja musiała zostać wstrzymana, przez co córka musi uczyć się wszystkiego od nowa. Czeka ją bardzo długa, intensywna i bolesna rehabilitacja. Jej miesięczny koszt to aż 6 tysięcy złotych.  Ta okrutna choroba zabrała nam już zbyt wiele. Leczenie Gabi pochłonęło wszystkie oszczędności. Musieliśmy z dnia na dzień przeprowadzić się do Warszawy – córeczka ze względu na powikłania po chemioterapii i konieczność przetaczania krwi bardzo często trafiała do szpitala. Funkcjonowaliśmy na takiej dawce adrenaliny i strachu, że nie wiele pamiętamy z tego okresu. Ale jesteśmy pewni, że zrobimy wszystko, by córka nigdy więcej nie grała w tak niebezpieczną grę oko w oko ze śmiercią.  Jaka jest Gabi? Niezwykle silna, wytrwała, odważna. Stoczyła nierówną walkę z najgorszym, nieustępliwym wrogiem. I wygrała. Ale nadal potrzebuje pomocy. Potrafisz przejść obojętnie? Błagamy, pomóż, jej zdrowie jest dla nas najważniejsze. Rodzice Gabrysi

40 883,00 zł ( 25.61% )
Still needed: 118 692,00 zł
Karolina Pyrka
Karolina Pyrka , 18 years old

Kiedy myślę o przyszłości mojej córki – czuję strach❗️

Kieruję do Państwa moją prośbę o wsparcie leczenia i rehabilitacji mojej niepełnosprawnej córeczki. Karolinka przyszła na świat 1 stycznia 2006 roku. Urodziła się w piękny, zimowy, styczniowy poranek. Jednakże los przygotował jej inną, trudniejszą drogę życia, a nas uczynił rodzicami wyjątkowego dziecka, które każdego dnia uczy nas, jak w pokorze znosić ból i cierpienie, jak cieszyć się z małych rzeczy i jak doceniać każdą chwilę, która jest nam dana. Na początku nic nie wskazywało na jakieś nieprawidłowości... Jednak już w 7 dniu życia Karolinki pojawiły się pierwsze napady padaczkowe, odczytywane wtedy przez lekarza jako tzw. "kolki". W 14 dniu pojawiły się już niebudzące wątpliwości drgawki padaczkowe. Trafiliśmy do Kliniki Intensywnej Terapii i Patologii Noworodka w Zabrzu. Tu przeżyliśmy prawdziwy horror patrząc na bezsilność lekarzy i naszą małą, biedną, targającą całe ciało napadami córeczkę. Lekarze nie potrafili w żaden sposób opanować wciąż narastających ataków padaczki. Po dwóch tygodniach Karolka została przewieziona na oddział neurologii dziecięcej w Chorzowie, gdzie została zdiagnozowana u niej wada rozwojowa mózgu, czego objawem jest padaczka lekooporna. Leczenie farmakologiczne nie daje pożądanych efektów. Oprócz różnorakich kombinacji leków próbowaliśmy innych metod. Karolcia była leczona dietą ketogenną, przeszła operację mózgu. Niestety napady wciąż nie ustępują. Karolcia ma w tygodniu kilka lub kilkanaście napadów padaczki. Chociaż to i tak ogromny sukces po w pierwszym roku życia miała tych napadów kilkadziesiąt dziennie. Karolinka nie potrafi samodzielnie chodzić i mówić, ale powoli osiąga swoje „małe- wielkie” sukcesy. Niestety musi ciężko pracować na to, co zdrowym dzieciom przychodzi tak łatwo.Ale nie mamy pretensji do Boga czy świata, że mamy chore dziecko. Kochamy Karolcie taką jaka jest. Staramy się, aby była szczęśliwa w swoim świecie, czuła się kochana i akceptowana, walczymy o każdy najmniejszy postęp w Jej rozwoju, szukamy sposobów, aby pomóc jej w walce z chorobą. Na szczęście na swej drodze spotykamy wyjątkowych Ludzi, którzy bezinteresownie nam pomagają. Bez tej pomocy nie moglibyśmy tyle osiągnąć. Rokowania na początku były kiepskie. Karolcia była dzieckiem bardzo wiotkim, właściwie lejącym się przez ręce. To, że dzisiaj stawia swoje pierwsze samodzielne kroki to sukces wielu godzin rehabilitacji i wspaniałych terapeutów, dzięki którym możemy się cieszyć takimi postępami. Dziękujemy każdemu z osobna, bo każdy z nich wniósł co ważnego i dobrego w rozwój Karolci. Choroba Karolci wymaga stałej i intensywnej rehabilitacji ruchowej. Niestety, pociąga to za sobą olbrzymie koszty. Oprócz systematycznej rehabilitacji ruchowej wskazane jest uczestniczenie w specjalnych turnusach rehabilitacyjnych, gdzie Karolcia jest poddawana różnorakim formom usprawniającym. Koszt jednego turnusu to około 9000 zł w zależności o zajęć jakie są dziecku potrzebne. Zaleca się, aby dziecko uczestniczyło kilka razy w ciągu roku w takim programie terapeutycznym. Kwoty związane z leczeniem i rehabilitacją przewyższają nasze możliwości finansowe, dlatego prosimy o pomoc. Jeśli spośród tysiąca innych potrzebujących dzieci wybiorą Państwo naszą Karolcię i zechcą wspomóc Jej walkę o lepsze życie, będziemy bardzo wdzięczni. Dziękując Państwu, możemy jedynie obiecać naszą pamięć i modlitwę. Dla nas najlepszą nagrodą jest uśmiech Karolci, bo wyraża miłość i szczęście, którego nie jest w stanie wypowiedzieć słowami i o ten uśmiech będziemy walczyć do ostatnich naszych dni. Jeśli zechcą Państwo wspomóc rehabilitację naszej Karolci będziemy bardzo wdzięczni. Rodzice Karolci- Irena i Marcin

4 658,00 zł ( 25.6% )
Still needed: 13 534,00 zł
Szymon Pawelec
Szymon Pawelec , 5 years old

Szymon musiał walczyć już pod sercem swojej mamy... Dzisiaj nas potrzebuje!

Szymuś urodził się w 33 tygodniu ciąży! To wydarzenie odcisnęło ślad na całe jego życie. Nasza codzienność to walka o lepsze jutro! Czasem walka z wiatrakami...  Niestety, musiał się pośpieszyć z przyjściem na świat ze względu na mało sprzyjające warunki pod moim sercem. Nadciśnienie tętnicze... Po urodzeniu chwilę spędziliśmy na oddziale neonatologii. Nie był to łatwy czas dla nikogo z nas... Rozwój Szymonka na początku nie wskazywał, że coś jest nie tak. Jednak z biegiem czasu przestawał zauważać swoich bliskich i innych ludzi. Nie reagował nawet na swoje imię... Wtedy też postanowiliśmy, że spotkamy się ze specjalistą, który pomoże nam zrozumieć, dlaczego tak jest. Niestety wszystkie te zachowania wskazały na diagnozę — autyzm dziecięcy. Zaczęliśmy intensywną rehabilitację, bo tylko taka jest w stanie uratować przyszłość naszego dziecka! Są to m.in. zajęcia z pedagogiem, logopedą, terapeutą od integracji sensorycznej i szeregiem innych osób, które pomagają Szymonowi wrócić do rzeczywistego świata. Jednak, co na pewno nie jest Państwu obce... Wszystko w obecnych czasach jest bardzo drogie. Leczenie i dbanie o zdrowie własnego dziecka — o tym nie powinny decydować pieniądze. Jednak jest inaczej... Dlatego musimy się zwrócić do Was, do ludzi dobrej woli o wsparcie finansowe, żeby Szymek mógł kiedyś samodzielnie funkcjonować i podziękować za okazana pomoc i wsparcie. Prosimy, zostańcie z nami! Rodzice

13 614,00 zł ( 25.59% )
Still needed: 39 578,00 zł
Bartosz Kubica
2 days left
Bartosz Kubica , 13 years old

Rodzice zastępczy dali miłość, Ty możesz dać szansę na zdrowie❗️Pomożesz❓

Dziękujemy za dotychczasową pomoc. Dzięki Waszej obecności i pomocy zmieniamy przyszłość Bartka.  Wierzymy, że póki będziemy walczyć, będziemy wygrywać z losem, który nie był dla niego łaskawy... Zostaniesz z nami? Bez Twojego wsparcia nie mamy tylu sił... Nasza historia: Bartek nie miał łatwo od samego początku. Urodził się jako wcześniak z szeregiem wad. Walczyć o życie musiał sam, bo jego rodzice nie byli w stanie się nim zająć, nie potrafili i nie chcieli. Mając 6 miesięcy trafił pod nasz dach i pozostaje w nim do dzisiaj. Tak zaczyna się nasza wspólna historia. Razem z mężem tworzymy rodzinę zastępczą dla Bartusia już 11 lat. Fakt, że synek ma mózgowe porażenie dziecięce, nigdy nie był dla nas problemem. Kochamy go najmocniej na świecie. Z tej miłości robimy wszystko, by Bartuś był jak najbardziej samodzielny, ale samą miłością nie da się naprawić zniszczeń, których w ciele Bartka dokonała choroba.  Przez liczne choroby i dolegliwości Bartek wymaga specjalistycznego leczenia i ciągłej rehabilitacji. Terapia, co najważniejsze, daje bardzo pozytywne rezultaty. Mamy świadomość, że wciąż jeszcze wiele wyzwań przed nami, ale Bartek, choć nie łączą nas więzy krwi, wart jest każdego poświęcenia, zmęczenia i ofiarowanego czasu. Mamy z mężem już swoje lata, młodsi nie będziemy. Kiedyś nas zabraknie i wtedy Bartek będzie musiał sobie radzić jak najbardziej samodzielnie. Turnusy i domowa rehabilitacja to ogromne koszty, a nam zaczyna brakować już środków na leczenie syna. Nie może być tak, żeby na przeszkodzie do sprawności stanęły pieniądze. To w jego trudnej historii byłoby najsmutniejsze… Prosimy, daj Bartkowi szansę na normalne życie. Dość już w życiu wycierpiał… Rodzice zastępczy Bartka

2 368,00 zł ( 25.58% )
Still needed: 6 888,00 zł
Nikola Ziemba
Nikola Ziemba , 4 years old

Nikolka potrzebuje operacji❗️To jedyny ratunek przed kalectwem - prosimy o pomoc!

Przyszłość naszej małej córeczki zależy już tylko od nas, nie możemy i nie chcemy jej zawieść... Nikolcia urodziła się z bardzo rzadką wadą... Ma niedorozwój kości udowej, co oznacza, że jej prawa nóżka nie rośnie! Jeśli nic z tym nie zrobimy, chora nóżka będzie krótsza od drugiej o 10 centymetrów! To oznacza kłopoty z poruszaniem, wykrzywienie kręgosłupa, deformację ciała, a co za tym idzie - kalectwo! Nie możemy pozwolić, by nasza malutka, bezbronna córeczka tak cierpiała, dlatego prosimy o pomoc! Operacja jest jedynym ratunkiem! Tak bardzo cieszyliśmy się na wieść o przyjściu na świat naszej córeczki... Niczego nieświadomi odliczaliśmy dni do porodu, myśląc, że przywitamy na świecie zdrową córeczkę. Wszystkie badania prenatalne wychodziły bardzo dobrze. 22 kwietnia 2020 roku na świat przyszła Nikola. Wraz z jej narodzinami poczuliśmy miłość, jakiej nie znaliśmy nigdy wcześniej... Wydawało się, że Nikolcia jest zdrowa, a my żyjemy jak w bajce. Tak było do czasu, gdy nasza mała perełka miała zaledwie 3 miesiące. Mąż podczas przewijania zauważył, że coś jest nie tak z prawą nóżką. Na żadnych badaniach, USG bioderek czy bilansach niemowlaka nikt niczego nie zauważył. Sami musieliśmy szukać przyczyny, dlaczego jedna nóżka naszej córeczki jest krótsza od drugiej... Czas mijał, kolejni lekarze nie pomagali, a różnica w długości pogłębiała się... Byliśmy bardzo zmartwieni, kolejni specjaliści stawiali różne diagnozy. Tymczasem problem Nikolki widoczny był gołym okiem, a w miarę, jak córeczka rosła, szybko okazało się, że jedna nóżka nie rośnie jak druga. Nasza ukochana córeczka niestety okazała się chora... Wiedzieliśmy, że zrobimy wszystko, żeby pomóc Nikolci! Dopiero po roku znaleźliśmy pomoc i diagnozę. Trafiliśmy do Paley European Institute w Warszawie - kliniki w Warszawie, w której dzieci z najgorszymi wadami rączek i nóżek operuje doktor Dror Paley, wybitny ortopeda z USA. Jest on twórcą nowatorskiej metody wydłużania kończyn. To tam dowiedzieliśmy się, że nasza córeczka cierpi na wadę, jaką jest niedorozwój kości udowej prawej nóżki. Bez leczenia jej nóżka będzie aż o 9-10 centymetrów dłuższa od drugiej! Nasza perełka prawdopodobnie będzie musiała przejść dwie operacje, tak oszacowali lekarze. Wszystko zależy od jej rozwoju, wzrostu, a także niestety od postępu choroby. Na chwilę obecną różnica w długości to już 3,5 centymetra... Koszt leczenia operacyjnego jest niestety gromny - ponad 400 tysięcy złotych! Kiedyś takie dzieci jak nasza córeczka skazane były na amputację... Dziś dla naszej córeczki jest szansa, by była sprawnym, zdrowym dzieckiem. Nikola chodzi w specjalnych bucikach z wyrównaniem, inaczej miałaby problem z poruszaniem się. To jednak nie zastąpi operacji... Niestety, mimo że chcielibyśmy oszczędzić Nikolci cierpienia, jej życie mija w cieniu choroby - wizyt lekarskich, rehabilitacji, przymiarki sprzętu... Nasza córeczka bardzo boi się lekarzy, jest nieśmiała. Operacja to dla niej jedyny sposób, by żyła jak każda inna dziewczynka. Boimy się, że jeśli nie uda nam się zebrać potrzebnych środków, kiedyś będziemy musieli przeprosić naszą córeczkę, że nie daliśmy rady uratować jej nóżki. Błagamy Was o pomoc. Nie chcemy, aby nasze dziecko cierpiało! Bez Waszej pomocy nie zdołamy pomóc naszej Nikoli, naszemu oczku w głowie. Nie chcemy dopuścić myśli, że zawiedziemy naszą córeczkę, dlatego bardzo z całego serca prosimy o wsparcie. Bez Waszej pomocy nie zdołamy pomóc Nikolci, naszej perełce. Rodzice Nikoli - Marek i Klaudia   *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

116 459,00 zł ( 25.57% )
Still needed: 338 886,00 zł
Pola Kubacka
Pola Kubacka , 14 years old

Tylko zagraniczna operacja może uratować Polę! Mamy mało czasu❗️

Zwracamy się do Was w najtrudniejszym momencie naszego życia – w walce o życie naszej ukochanej córki. Pola zmaga się z malformacją tętniczo-żylną mózgu, która jest niezwykle rzadką i zagrażającą życiu chorobą. Pierwszy atak padaczki w 2021 roku ujawnił bombę w organizmie naszej córki. W jej głowie lekarze znaleźli źle wykształcone, pękające naczynia krwionośne, których jest na tyle dużo i są położne tak głęboko, że nie można ich usunąć. Jedyną metodą leczenia jest zaklejanie ich od środka. Skutki choroby Poli niosą za sobą ryzyko kolejnego wylewu. Córka przez ostatnie kilka lat przeszła 10 embolizacji tętniczych. Niestety w 2023 roku, po jednym z zabiegów, Pola nagle doznała afazji ruchowej, przypominającej objawy udaru. Musiała ponownie uczyć się mówić i pisać, co znacznie wpłynęło na pogorszenie jej samopoczucia. Po kilku miesiącach córka wyszła z kryzysu, wracając do lepszej formy i planując kontynuację nauki. Jednak po egzaminie ósmoklasisty, 15 maja 2024 roku Pola doznała wylewu dokomorowego. Natychmiast trafiła do szpitala, gdzie lekarze walczyli, by ją uratować. Niestety niedługo później nastąpił kolejny wylew – w dniu wypisu, 30 maja, mimo dobrego wyniku tomografii… Pola spędziła w szpitalu dwa miesiące, przechodząc trepanację czaszki i aż trzy drenaże dokomorowe, które zmniejszały ciśnienie śródczaszkowe. Jednak mimo operacji ratujących życie i kolejnych zabiegów w sierpniu 2024 i październiku 2024, nie udało się zamknąć malformacji od strony tętniczej i zakończyć walki z chorobą. Teraz przed Polą najważniejsza operacja – ostatnia nadzieja polegająca na zamknięciu malformacji od strony żylnej. To bardzo trudny zabieg, do którego córka została zakwalifikowana w specjalistycznym ośrodku w Essen. Operacja jest zaplanowana na 10 lutego 2025 roku, ale czas odgrywa kluczową rolę! Niezamknięta malformacja wciąż rekrutuje nowe naczynia i może po raz kolejny wywołać wylew ze wszystkimi jego konsekwencjami. W klinice obiecano nam, że jeśli tylko zwolni się miejsce, Pola będzie mogła zostać przyjęta na operację wcześniej niż 10 lutego, ponieważ nie powinniśmy zwlekać. Nasza córeczka może zostać wezwana w każdej chwili! Każdy dzień niesie ryzyko kolejnego wylewu. Wierzymy, że dzięki operacji Pola wreszcie zakończy tę trudną walkę z chorobą. Sami jednak nie udźwigniemy tak wielkiego wydatku – kilkuletnie leczenie córki wyeksploatowało nasze zasoby finansowe, dlatego bardzo prosimy o pilne wsparcie! Jeśli możecie, pomóżcie Poli w tej ciężkiej walce o życie. Wasze wsparcie daje nam szansę na przyszłość bez strachu przed kolejnym wylewem i nadzieję na powrót do normalnego życia. Będziemy wdzięczni za każdą okazaną pomoc. Rodzice i Bliscy Poli

28 785,00 zł ( 25.57% )
Still needed: 83 769,00 zł
Adam Jastrzębski
Adam Jastrzębski , 24 years old

Upadek z wysokości odebrał mi sprawność❗️POMÓŻ MI wrócić do dawnego życia❗️

Jeszcze do niedawna wiodłem bardzo aktywne życie zarówno zawodowe jak i prywatne. Wiele lat trenowałem akrobatykę. Moją pasją było robienie salt, wspinaczka i sporty dynamiczne. Jeden nieszczęśliwy dzień przekreślił prawie wszystko… Podczas jednego z wyjazdów ze znajomymi uległem wypadkowi. Spadłem na ziemię z wysokości 6 metrów łamiąc sobie przy tym kręgosłup i przerywając rdzeń kręgowy. Obudziłem się w szpitalu i usłyszałem, że jestem od pasa w dół sparaliżowany. To była jak dotąd najtrudniejsza chwila w moim życiu… Jestem młody, mam wiele marzeń i planów. Nie chcę, by nieszczęśliwe zdarzenie przekreśliło to wszystko. Obiecałem sobie, że będę walczył o powrót do sprawności, do życia sprzed wypadku.  Chcę prosić Was o wsparcie w opłaceniu rehabilitacji i sprzętu, bo wiem, że idą za tym ogromne koszty, niestety poza zasięgiem moim i moich najbliższych. Mimo skali urazu i faktu, że najprawdopodobniej nie stanę już na własne nogi jest cień szansy, że przy fachowej pomocy i ciężkiej pracy będę mógł na nowo wrócić do aktywnego życia. Ukończyłem studia na Politechnice Poznańskiej pracując przy tym zawodowo. Od października miałem rozpocząć studia magisterskie, ale wypadek utrudnia mi kontynuację edukacji. Bardzo chcę walczyć o swoją samodzielność i niezależność od innych. Chociaż wciąż trudno odnaleźć mi się w nowej sytuacji, nie poddam się. Za każde wsparcie będę Wam bardzo wdzięczny!  Adam 

108 801,00 zł ( 25.56% )
Still needed: 316 731,00 zł
Szczepan Skibniewski
Szczepan Skibniewski , 45 years old

Maszyna wciągnęła i zmiażdżyła mu rękę – potrzebna proteza!

Życie mojego taty dotychczas kręciło się wokół innych. Był zawsze gotowy pomóc, podnieść bliskich na duchu, wesprzeć swoją wiedzą i siłą. Niestety okrutna tragedia przecięła jego życie na pół… Maszyna w pracy wciągnęła i zmiażdżyła jego prawą rękę!  Mój tata, Szczepan, odkąd pamiętam był osobą, której uśmiech rzadko kiedy schodził z twarzy. Nawet w najtrudniejszych chwilach był w stanie znaleźć pozytywy, tak aby podtrzymać nas, swoich bliskich, na duchu. Jedną z jego naczelnych wartości była pomoc innym. Ciężko mi nawet zliczyć, jak wiele dobra dla innych uczynił przez 45 lat swojego życia: co roku uczestniczy jako wolontariusz w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy, regularnie wspiera różne akcje charytatywne, a szczególnie bliskie jego sercu jest dobro zwierząt.  Niestety, 3 lutego wydarzyła się tragedia, która zmusiła tatę do zatrzymania się… Tamtego dnia tata miał mieć wolne, planowaliśmy spędzić ten dzień rodzinnie, w domu. Jednak pech sprawił, że musiał jeszcze na chwilę pójść do pracy, dokończyć coś, czego nie zdążył zrobić w tygodniu. Kilka sekund zadecydowało, że życie mojego taty zmieniło się na zawsze! Wskutek nieszczęśliwego splotu wydarzeń podczas prac konserwacyjnych, fragment kurtki taty został wciągnięty do maszyny. Tata walczył z całych sił i próbował się wyswobodzić! Wszystko trwało dosłownie sekundy – MASZYNA WCIĄGNĘŁA CAŁĄ JEGO PRAWĄ RĘKĘ! Niestety, pomimo wielkiego wysiłku lekarzy, ręki mojego taty nie udało się uratować. Zniszczenia były zbyt obszerne, by cokolwiek dało się zrobić… Jedynym wyjściem była amputacja. Z dnia na dzień z osoby bardzo aktywnej, pełnosprawnej, stracił swoją dominującą, prawą rękę. Dla nas wszystkich jest to ogromny szok, ale tata postrzega to jako osobisty KONIEC ŚWIATA! Tata jest pod najlepszą możliwą opieką lekarzy i dzięki ich wysiłkom, będzie mógł częściowo powrócić do poprzedniego życia. Lekarze ocenili, że możliwe stanie się założenie protezy ręki, dzięki której będzie mógł wykonywać wiele czynności „po staremu”. Koszt protezy ręki jest dla naszej rodziny niewyobrażalny – to ponad 700 000 zł!  Takich oszczędności nie zebralibyśmy nawet pracując przez całe życie. Bardzo głęboko wierzymy, że mój tata wyjdzie z całej sytuacji silniejszy i w swoim życiu uczyni jeszcze wiele dobrego dla innych. Osoba, która całe swoje życie pomagała innym, teraz sama potrzebuje naszej pomocy. W imieniu mojego taty i całej naszej rodziny prosimy o pomoc i  dziękujemy Wam za każdą wpłaconą sumę i chęć pomocy! Ufamy, że jeszcze będzie przepięknie! Syn Dawid z rodziną

188 730,00 zł ( 25.56% )
Still needed: 549 524,00 zł