Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Karolina Mendaluk
Karolina Mendaluk , 12 years old

Najbardziej bolesna choroba na świecie❗️Skóra Karolinki rwie się jak papier, RATUNKU!

Nasza córeczka Karolinka ma 12 lat i cierpi na EB, pęcherzowe oddzielanie się naskórka. "Cierpi" to niestety adekwatne słowo, bo ta choroba wiąże się z przeraźliwym bólem... Nazywana jest najboleśniejszą choroba świata. Przypomnij sobie, co czujesz, kiedy masz ranę. A teraz wyobraź sobie, że rany pokrywają Twoje całe ciało. Ból jest taki, jakby ktoś oblewał skórę wrzątkiem...  Dzieci chore na to, co Karolinka, nazywa się motylkami, bo ich skóra jest delikatna jak skrzydła motyla. Przy nawet delikatnym dotyku, przy zwykłych czynnościach rwie się niczym papier, powodując potworne, niewyobrażalne cierpienie... Walczymy z tą straszną chorobą, chociaż przypomina to walkę z wiatrakami... Dziś stoimy przed Tobą po raz kolejny i prosimy o pomoc, żeby ulżyć naszej córce w cierpieniu. Kiedy Karolinka przyszła na świat, mieliśmy tylko kilka dni niczym niezmąconego, nieograniczonego szczęścia... W kilka dni po narodzinach na ciele naszej malutkiej córeczki zaczęły pojawiać się wodniste i krwiste pęcherze... Pękając, przekształcały się w otwarte rany. Byliśmy przerażeni. Pierwszy raz widzieliśmy coś takiego... Nie wiedzieliśmy, jak pomóc własnemu dziecku, a najgorsze było to, że widzieliśmy, że nasza córeczka potwornie cierpi... Po badaniach okazało się, że to EB, Epidermolysis Bullosa - pęcherzowe oddzielanie się naskórka. To bardzo ciężka genetyczna choroba skóry... Zadaje cierpienie, niekiedy trudne do opisania. Przy ucisku czy dotyku, czasami nawet odzieży, która się ma na sobie, powstają pęcherze, które zamieniają się w rany, a potem blizny, zrosty, nadżerki... Skóra Karolinki pęka, a wraz z nią pękają nasze serca, bo serce rodzica pęka, kiedy widzi cierpienie ukochanego dziecka... Naskórek się nie regeneruje, rana się nie goi, a nasze dziecko płacze z bólu. Codziennie, nawet kilka razy trzeba przekłuwać pęcherze i zmieniać opatrunki, by choroba nie wyrządziła Karolince jeszcze większej krzywdy.  Trzeba uważać przy wszystkim, bo nawet zwykła zabawa może skończyć się tragicznie, krzywdą, raną i płaczem dotkliwego bólu... U niektórych dzieci z EB rany są czasem tak dotkliwe, że dochodzi do przykurczy i zrastania się poranionych palców!  Najgorsze jest to, że niestety EB to choroba nieuleczalna, nie ma na nią lekarstwa... Podstawą  jest tylko leczenie ran i codzienna pielęgnacja z zastosowaniem specjalistycznych maści, balsamów, opatrunków, kremów, płynów, dermokosmetyków, odżywek. Karolinka musi nosić też specjalne ubrania, które nie spowodują ran na jej skórze - zwykła bluzeczka czy spodenki mogą po prostu uszkodzić jej skórę. Także opatrunki muszą być specjalne - zwykłe gazy czy plastry powodują odrywanie się naskórka, co sprawia jeszcze większe cierpienie...  Niestety z Karolinką jest coraz gorzej...  Stan zdrowia naszej córeczki uległ pogorszeniu w okresie dojrzewania. Ma coraz więcej ran na ciele... W związku ze wzrostem ma też coraz więcej powierzchni chorej skóry, a co za tym idzie coraz więcej cierpienia. Znów musimy prosić o pomoc. Potrzebujemy pieniędzy na leczenie i pielęgnację skóry Karolinki, by walczyć z tą straszną chorobą. Każda złotówka pozwoli nas do tego, co jest dla nas bezcenne - braku cierpienia naszego dziecka. Pomóż nam walczyć o lepszą i mniej bolesną przyszłość Karolinki, to nasze jedyne pragnienie. Rodzice 

54 301,00 zł ( 25.52% )
Still needed: 158 465,00 zł
Janusz Piechocki
Janusz Piechocki , 53 years old

Makabryczny wypadek w pracy! Janusz potrzebuje protezy ręki! POMOCY!

Mój mąż do niedawna pracował przy restaurowaniu zabytków. Uwielbiał tę pracę… Był niezwykle dumny, że jego zajęcie niesie wiele dobrego. Zawsze gdy o tym wspominał, jego oczy błyszczały! Aby spełnić nasze marzenia, Janusz zaczął budowę małego domku. To na ten cel przeznaczyliśmy prawie wszystkie oszczędności. Wynajęliśmy mały pokój, aby mieć gdzie mieszkać, zanim nasz projekt będzie skończony. Jednak oboje byliśmy szczęśliwi, a Janusz dumny, że własnymi rękami, krok po kroku próbuje zbudować to wyśnione miejsce... Niestety nie udało się go skończyć. 11 maja 2024 roku zdarzył się OKROPNY WYPADEK! Janusz wykonywał dodatkowe zlecenie, podczas którego maszyna wciągnęła jego rękawicę, a razem z nią prawą rękę! Mąż próbował się ratować. Był sam! Starał się wyjąć rękę z maszyny, jednak nie udało się. Niewyobrażalne cierpienie, zamiast się skończyć, ogromną falą przeszyło drugą dłoń, którą także rozszarpała maszyna.  Na kolanach, w ogromnym szoku i bólu przemieścił się do drogi i próbował zatrzymać jadące samochody. Rozpaczliwie potrzebował, by ktoś mu pomógł! Niestety ludzie, widząc stan Janusza, jego ręce i tę krew – po prostu odjeżdżali... Na szczęście znalazły się osoby, które nie przeszły obojętnie wobec mojego męża. To dzięki nim on żyje! Janusz został przetransportowany karetką do szpitala. Tutaj kończą się wspomnienia męża... Ja pamiętam za to niemożliwy strach o jego życie. W szpitalu okazało się, że nie da się uratować prawej ręki, ani palców u lewej... Po wybudzeniu Januszowi towarzyszył ogromny ból! Cały czas był na morfinie, bo cierpienie było nie do zniesienia. Po 4 dniach wypuszczono go do domu z zaleceniem rehabilitacji i zakupu protezy ręki. Dziś mój mąż najbardziej marzy o tym, by żyć jak przed tym wypadkiem. Chciałby wrócić do pracy, którą tak kochał. Chciałby być samodzielny, bo teraz wiele rzeczy muszę robić za niego ja. A on tak bardzo chciałby być wsparciem dla mnie, nie na odwrót... Niestety, proteza, która umożliwiłaby mu powrót do pracy, kosztuje krocie! Mąż myśli o sprzedaży nieskończonego jeszcze naszego domku, aby móc ją zakupić i pewnie tak się właśnie stanie. Pęka mi serce, gdy widzę Janusza siedzącego przed zaczętą już budową, zupełnie bezradnego. Jest załamany, bo wie, że to, na co tak długo pracował, będzie musiał sprzedać. Wie, że zostaniemy wtedy bez dachu nad głową, ze straconymi marzeniami. Ale najważniejsze jest jego zdrowie, to, że żyje i że ma jeszcze czasem siłę się uśmiechać. Chciałabym jednak skorzystać z tej ostatniej szansy i prosić Was o pomoc. Chciałabym dać mężowi nadzieję, odjąć mu ten ból i powiedzieć, że wszystko się ułoży, że znajdą się pieniądze na protezę. Ale wiem, że sami nie damy rady. Bardzo proszę o wsparcie w zakupie protezy ręki dla Janusza. To dla niego jedyna droga do odzyskania dawnego życia i marzeń. Teresa, żona

87 187,00 zł ( 25.52% )
Still needed: 254 444,00 zł
Kacper Lutomski
Kacper Lutomski , 5 years old

W tej walce każdy postęp ma znaczenie... Kacper potrzebuje dalszej pomocy!

Ciągle wierzę w to, że jeszcze będzie lepiej mimo wszystkich złych informacji i przeciwności, które spadły na mojego syna. Odbyliśmy szereg badań i konsultacji. Byłam przekonana, że niepokojące zachowania są tymczasowe, że rozwój Kacpra się unormuje. Niestety, chwilę później pojawiła się diagnoza - autyzm dziecięcy.  Kacper wciąż nie mówi, ma nadwrażliwość słuchową i wybiórczość pokarmową oraz problemy z nawiązywaniem relacji społecznych. Syn nie chce bawić się z innymi dziećmi. Do wszystkiego dochodzą jeszcze kolejne problemy zdrowotne - alergie i koślawość kolan. Świadomość, że mój syn przez całe życie będzie musiał zmagać się z zaburzeniami, łamie mi serce. Różnice w rozwoju Kacpra i jego rówieśników są zauważalne i tylko stała, specjalistyczna opieka umożliwia mu walkę o postępy i dalszy rozwój.  Turnusy rehabilitacyjne to nasza największa szansa na to, by Kacper mógł zdobywać umiejętności potrzebne w codziennym życiu, by otworzył się na kontakt z rówieśnikami, by jego życie nie było schowane w cieniu ciągłego lęku. Niestety, jest to jednocześnie bardzo kosztowne i nie jestem w stanie pokryć kosztów z własnej kieszeni.  Dzięki Waszej pomocy już raz udało nam się zebrać środki i zapewnić Kacprowi udział w specjalistycznym turnusie. Każda przerwa w terapii jest niewskazana, bo wszystkie wypracowane do tej pory postępy mogą się cofnąć. Właśnie dlatego po raz kolejny, zwracam się do Was z ogromną prośbą o wsparcie. Wspólnymi siłami możemy zawalczyć o lepszą przyszłość Kacpra!  Agnieszka, mama

1 898,00 zł ( 25.49% )
Still needed: 5 547,00 zł
Nikola Bindaszewska
Nikola Bindaszewska , 10 years old

„Co będzie, gdy mnie zabraknie?” – Mama prosi o pomoc dla Nikoli!

Po porodzie dowiedzieliśmy się, że Nikola ma Zespół Downa. Zmieniło się całe nasze życie. Musiałam się absolutnie podporządkować pod dziecko. Wykonywałam po 4 różne masaże ciała i twarzy, żeby Nikola była silna i sprawna. Musiałam uczyć ją wszystkich podstawowych rzeczy – chociażby do czego służą jej ręce i nogi, że przy upadku, może wyciągnąć dłonie, a nie lecieć na twarz.  Nikola ma wiele problemów w codziennym życiu przez swoją niepełnosprawność. Nie będzie nigdy w pełni samodzielna, zawsze będzie potrzebowała mojej opieki. Najbardziej przeraża mnie jednak myśl, że umrę szybciej od niej. Co wtedy z nią będzie? Kto się nią zajmie? Co prawda Nikola ma młodszego brata i siostrę. Nie chcę obarczać takim obowiązkiem młodszego rodzeństwa, ale w głębi serca mam nadzieję, że nie zostawią jej samej. Staram się ich wszystkich wychować jak najlepiej.  Nikola od urodzenia jest pod opieką wielu specjalistów. Kardiologa, ponieważ ma wadę serca, którą za rok będziemy niestety musieli operować. Regularnie jeździmy do neurologa, audiologia. Nikola nie słyszy kompletnie na prawe ucho i konieczny jest zakup aparatów słuchowych. Ma też wadę wzroku i astygmatyzm. Odwiedzamy też endokrynologa ze względu na niedoczynność tarczycy, ortopedę, logopedę, fizjoterapeutę, psychologa. Jesteśmy szczęśliwą rodziną, nie brakuje nam na chleb, wybudowaliśmy nawet dom, żeby dzieci miały schronienie i swoje miejsce na ziemi. Niestety ceny drastycznie idą do góry,  więc przyszedł moment, że jestem zmuszona prosić o wsparcie.  Nikola potrzebuje stałego leczenia i rehabilitacji. Staram się regularnie jeździć z córką na turnusy logopedyczne i rehabilitacyjne. Mamy założone subkonto i z 1,5% udaje nam się uzbierać niewielkie kwoty, które przeznaczam w całości na to, aby dołożyć do takiego turnusu. W tym roku uzbieraliśmy 3 tys., jednak turnus logopedyczny kosztuje 8 tys., a rehabilitacyjny w granicach 10 tysięcy złotych. Ciężko mi uzbierać taką kwotę, a nie chce przerywać leczenia Nikoli, ponieważ widzę, jak ogromne postępy wykonuje po takim turnusie, a marzę przecież o tym, żeby Nikola była samodzielna.  Zmagamy się również z alergią pokarmową i okropnym łysieniem plackowatym, które też pochłania ogromne kwoty. Mimo to walczę o każdy włos na głowie Nikoli. Jeśli ktoś by chciał nas wspomóc będę dozgonnie wdzięczna. Jestem osobą, która bardzo lubi pomagać kompletnie bezinteresownie. Udzielam się, gdzie mogę mimo ogromu obowiązków – wychodzę z założenia, że dobro wraca i mam nadzieję, że i w moim przypadku tak będzie. Alicja, mama Nikoli

2 710,00 zł ( 25.47% )
Still needed: 7 929,00 zł
Agata Snochowska
Agata Snochowska , 46 years old

Choroba odbiera mi sprawność. Pomóż mi w walce o zdrowie.

Mam na imię Agata, mam 43 lata. Jestem mamą dwójki wspaniałych dzieci. Od 3 lat zmagam się z nieuleczalną chorobą jaką jest stwardnienie rozsiane remisyjno-rzutowe. Przez chorobę codziennie muszę walczyć z ogromnym bólem mięśni i kości. Konsekwencją ciągłego bólu jest bezsenność. Dodatkowo cierpię na zaniki pamięci i zaburzenia równowagi.  W przeszłości byłam bardzo aktywna, uprawiałam sport, często wychodziłam z domu. Zawsze byłam wesoła i korzystałam z życia. W 2019 roku doznałam paraliżu. Od tego czasu boję się wyjść sama z domu, dużo trudności sprawia mi chodzenie po schodach, boję się ponownego upadku i tego, że zrobię sobie krzywdę. Mimo tego co mnie spotkało staram się myśleć pozytywnie, permanentny ból przypomina mi jednak o chorobie każdego dnia. Aby walczyć o swoją sprawność potrzebuję specjalistycznej rehabilitacji. Systematyczne zabiegi niwelują ból i pomagają mi w codziennym funkcjonowaniu.  Bardzo proszę Was o wsparcie. Z góry dziękuję za każdą wpłatę. Wierzę, że z Waszą pomocą uda mi się zebrać niezbędną kwotę i walczyć o swoją sprawność. Agata

3 899,00 zł ( 25.45% )
Still needed: 11 421,00 zł
Julia Jackowska
8:13:38  left
Julia Jackowska , 22 years old

Ból nogi zapowiedział białaczkę… Julka swoją dorosłość rozpoczęła walką o życie❗️

Julka chwilę przed swoimi ważnymi, bo 18. urodzinami zaczęła planować imprezę. Zaprosiła gości i po części zrobiła na nią zakupy. Sukienka, buty, makijaż, fryzura, które uwielbiała robić innym. Właściwie nie mogła się doczekać, to przecież ważne wydarzenie w życiu młodego człowieka… Ale niestety czar prysł jak bańka mydlana. Julka poszła na kontrolę ze względu na ból nogi. Nie mógł przeszkadzać jej w tańcu… Jak się okazało, ból przeszkodził we wszystkim!  Julka nie zdążyła zrobić swojej wymarzonej imprezy… Parę dni wcześniej robiła badania i tuż przed urodzinami przyszły wyniki, których nikt z nas się nie spodziewał! Te pierwsze dni były tak abstrakcyjne i nie do przyjęcia, że każdy z nas czekał, aż ten kiepski żart się skończy. Aż się obudzimy…  Pierwsze wyniki wykazywały na podejrzenie białaczki. Nasze pierwsze myśli skierowane były na to, że być może to pomyłka. To podejrzenie, które się nie potwierdzi. Przecież to nie może dotyczyć Julki!  Julka bardzo szybko trafiła do szpitala w Gdańsku na oddział onkologii. No i zaczęło się mnóstwo badań i czekanie na ostateczne wyniki. Byliśmy pełni nadziei, że to może nie to, przecież dopiero wchodzi w dorosłe życie! Poza tym każdy myśli, że go to nie dotyczy, nigdy nie dosięgnie…  Niestety wyniki potwierdziły wstępną diagnozę. Wykryto również powiększenie wątroby oraz śledziony. Grunt posypał nam się pod nogami… Nagle wszystko dotychczas „ważne” odeszło w niepamięć. Julka od razu miała pobierany szpik i podano jej chemioterapię. W takich chwilach bardzo docenia się życie. Nawet te z problemami, trudne i czasem niesprawiedliwe, ale bez obawy o życie!  Walka z chorobą Julii trwa już 2 lata. Obecnie przebywamy w szpitalu i codziennie czuwam przy jej łóżku. Córka otrzymuje drogie leki, które nie są refundowane. Oczywiście istnieją zamienniki, ale one nie dają 100% działania jak oryginalne.  Dziś Julka ma 20 lat i najchętniej nie zbierałaby pieniążków na swoje leczenie! Twierdzi i powtarza na każdym kroku, że są dzieci, które bardziej potrzebują pomocy! Widziała to na własne oczy… Ja wiem, że zasługuje i potrzebuje pomocy. Tak naprawdę sama była dzieckiem wchodzącym w dorosłe życie, kiedy okazało się, że ona również jest chora. Tamten wynik przekreślił wiele jej planów, zabrał radość i siły. Odebrał najfajniejsze lata dorosłego życia, na co od dawna nie możemy patrzeć! Czas to przerwać!  Naszej rodziny nie stać na dalsze leczenie, a przecież chodzi o życie córki... Musiałam zrezygnować z pracy, aby zajmować się Julką. Na naszą rodzinę pracuje jedynie mąż.  Julia ma białaczkę, chorobę, której nie trzeba przedstawiać. Jej skutki każdy zna. To jak jest niebezpieczna, na pewno każdy wie… Jeśli jednak chodzi o zdrowie i życie córki, nie ma hamulców. Jesteśmy w stanie prosić rodzinę, znajomych i obcych nam ludzi o pomoc.  Przyjmiemy każde, nawet najmniejsze wsparcie, bo takie również ma dla nas ogromne znaczenie…  Pomóż nam ratować dziecko!  Rodzice

9 470,00 zł ( 25.43% )
Still needed: 27 765,00 zł
Karol Michalak
Karol Michalak , 24 years old

Help for Karol!

Karol Michalak is a 20-year-old man who has his whole life ahead of him. Unfortunately he had a car accident and as a consequence he has to undergo expensive rehabilitation. Karol was in a coma for 3 weeks; 3 weeks which were a time of fear and doubt for his family and friends. For him, however, it was a fight for his life. Moments of uncertainty passed away, but now he needs to go back to living his life, in the most ordinary way possible. He needs to deal with multiple skull fractures, which caused large swelling to his brain, as well as multiple hematomas which, although slowly disappearing, are still a threat to his health. Karol still has broken legs, hands, and ribs. His family is doing what they can to help him recover as fast as possible, so he can go back to his normal life he so enjoyed before his accident. The only way to do this is through neurorehabilitation with the best specialist care available, which will help him regain his ability to speak and move, alongside his memory. The overall cost of the 3-month long treatment is around PLN 90,000. This is way too much for Karol’s family and friends, so they are asking for your support. Even the smallest contributions matter. Let’s help Karol get his health and his life back!

22 801,00 zł ( 25.42% )
Still needed: 66 880,00 zł
Romana Bartnicka
Urgent!
Romana Bartnicka , 55 years old

Bez leczenia nie mam szans, by wygrać z rakiem❗️

Drodzy Przyjaciele, Znajomi i Ludzie Dobrej Woli, mam na imię Romana i od 2022 roku walczę z nowotworem. Niestety, nie jest to moja pierwsza styczność z tą okrutną chorobą – w 2017 roku mój mąż zachorował na nowotwór i zmarł po 8 miesiącach intensywnej walki. Zostałam sama z dwiema córkami, dla których jestem teraz jedynym rodzicem. Diagnozę usłyszałam dwa lata temu w styczniu – rak szyjki macicy z przerzutem na węzeł chłonny. Lekarze zaproponowali radioterapię i chemioterapię. Po prawie 3 trudnych miesiącach spędzonych w poznańskim szpitalu w kwietniu 2022 roku wyszłam do domu z nadzieją na wyleczenie. Pierwszy PET okazał się czysty, ale niestety po niecałym pół roku w kontrolnym badaniu obrazowym rak wrócił. Przerzutowe węzły zaotrzewnowe i węzeł nadobojczykowy. Leczenie prowadzono chemioterapią i specjalistycznym lekiem. Po 6 miesiącach wykańczającej chemii niemal straciłam życie ze względu na skutki uboczne leczenia. Miałam trzy operacje z tego dwie ratujące życie i kilka zabiegów, a przez część pobytu w szpitalu mój osłabiony organizm walczył z sepsą. Hospitalizacja trwała 2 miesiące i kolejne tyle mój powrót do sprawności fizycznej. Do tej pory mam problem z pęcherzem i nerkami. Myślałam, że po tych przeżyciach będę mieć chwile spokoju – niestety pojawiła się kolejna wznowa. Nowy lek - immunoterapia. Od marca do czerwca 2024 dostawałam ją na NFZ, ale według lekarzy nowotwór za mało się zmniejszał, aby szpital dostał zwrot pieniędzy za wlew i żeby leczenie było refundowane. Mam wrócić we wrześniu na badania obrazowe i wtedy lekarze zadecydują. 7 czerwca miałam ostatni wlew immunoterapii, przez trzy miesiące mam być bez leczenia i czekać… Ja nie chcę czekać skoro widzę ze leczenie działa. Nie chcę pozwolić, aby rak się dalej rozwijał, chcę walczyć! Moje córki są dla mnie wszystkim, a ja chcę być dla nich jak najdłużej. Chcę sięgnąć po prywatne i kosztowne leczenie, do czasu kiedy będę mogła skorzystać z refundacji. Zdecydowałam się do września wziąć prywatnie 3 wlewy immunoterapii, gdzie koszt jednego to około 16 tyś. zł. Do tego dochodzą wszelkie wydatki związane z leczeniem, czyli dojazdy, badania obrazowe i laboratoryjne oraz konsultacje lekarskie. Jeśli nie uzyskam refundacji NFZ, a leczenie będzie działać, to chciałabym kontynuować je prywatnie, dostając lek co trzy tygodnie. Po takim czasie leczenia w różnych miastach, u różnych lekarzy, gdzie musiałam korzystać z prywatnych konsultacji, które sama finansowałam – w Poznaniu, Wrocławiu, Krakowie, Lesznie i Gliwicach, wydałam prawie wszystkie oszczędności.  Dlatego zwracam się do Was z prośbą o wsparcie finansowe. Każda, nawet najmniejsza, wpłata przybliża mnie do wyzdrowienia, pozwala mieć nadzieję na przyszłość  i dalsze życie z moimi dziewczynami. Z całego serca dziękuję za każdą pomoc i wsparcie.

75 710,00 zł ( 25.41% )
Still needed: 222 162,00 zł
Jan Czerwonko
2 days left
Jan Czerwonko , 63 years old

Wnuki tak bardzo tęsknią za dziadkiem... Pomóżmy mu do nich wrócić!

Nasz tata to niezwykle pogodny i towarzyski człowiek. Razem z mamą prowadził spokojny tryb życia, w którym realizował się zawodowo, a w wolnym czasie uwielbiał jeździć na ryby. Zawsze optymistycznie nastawiony do życia i empatyczny. Taki typ człowieka, który nigdy nie zostawiał innych bez pomocy. Dziś jednak sam tej pomocy potrzebuje… To miał być dla taty dobry dzień. 18 stycznia 2023 roku przyleciał do Polski, ponieważ dzień później był umówiony na konsultację kardiologiczną. Ma zdiagnozowaną arytmię i zawsze dbał, by była ona pod kontrolą specjalistów. Wiedział, że ma, po co i dla kogo być zdrowy – dzieci i wnuki, to przecież cały jego świat… Od kilku dni czuł się jednak gorzej. Odczuwał duże zmęczenie, ale nie takie jak zazwyczaj. Sam przeczuwał, że to coś więcej, że to coś zupełnie innego...  W dniu przylotu trafił na SOR, gdzie okazało się, że doszło do krwawienia z tętniaka!  Błyskawicznie trafił na stół operacyjny, a myśmy przeżywały najtrudniejsze w życiu chwile. Ten strach, napięcie, czekanie… Nigdy więcej nie chciałybyśmy już musieć tego czuć! Nasze poczucie bezradności potęgował fakt, że rokowania po operacji były niepewne.  Pozostało nam czekać… Wiedziałyśmy, że tata jest silnym człowiekiem, ale właśnie wtedy pokazał jak bardzo! Stan taty, mimo że wciąż niepewny, zaczął się poprawiać. Dziś jest z nim kontakt, potrzebuje jednak rehabilitacji.  Teraz nie mamy innych marzeń, jak te, aby tata wrócił do nas w pełni sił. Jednak niezbędna do tego jest rehabilitacja, a to oznacza ogromne koszty! Dla nas nie do przeskoczenia...  Tato jest bardzo rodzinny i ceni sobie czas spędzany z wnukami, które go uwielbiają. Jest wspaniałym, wspierającym ojcem i dobrym człowiekiem, który zasługuje na szansę.  Dlatego prosimy Was o pomoc. Za każdy, najmniejszy gest i złotówkę, z góry serdecznie dziękujemy! Córki z bliskimi

29 609,00 zł ( 25.39% )
Still needed: 86 987,00 zł