Province

  • All Poland
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Patryk Wrona
Urgent!
Patryk Wrona , 14 years old

Wznowa nowotworu❗️Ratuj Patryka❗️

Patryk walczy ze wznową nowotworu! Chemia tym razem nie pomoże! Dzięki Wam nasz mały wojownik mógł przejść operację ratującą jego zdrowie. Ale nowotwór wrócił i teraz po raz kolejny musimy zwrócić się do Was z prośbą o pomoc! Nasza historia: Trudno mi o tym mówić, trudno mi pisać, jeszcze trudniej złapać mi oddech... Bezwzględna choroba zaatakowała moje dziecko. Synka, który jeszcze do niedawna cieszył się beztroskim dzieciństwem – składał budki dla ptaków, majsterkował, jeździł na rowerze i z wielkim zamiłowaniem opiekował się zwierzętami... Pewnego dnia na głowie Patryka pojawił się guz. Synek zawsze był bardzo aktywny i żywiołowy. Byłam więc pewna, że guz jest wynikiem niefortunnego uderzenia podczas zabawy. Jednak dla pewności dwukrotnie odwiedziliśmy chirurga. Lekarz dokładnie obejrzał głowę Patryka i potwierdził moją teorię – guz pourazowy. Sytuacja wydawała się więc opanowana, a moja czujność została uśpiona...  Po kilku dniach, ku naszemu zdziwieniu, guz zaczął zwiększać swoje rozmiary! Czułam, że dzieje się coś niepokojącego. Szybko zaczęłam działać. Mimo wielkiego stresu, do samego końca wierzyłam, że wszystko będzie dobrze i lada moment uda nam się wrócić do dawnego życia. Niestety, tak się nie stało...  Wyniki badań wskazały nowotwór – mięsak kościopochodny - osteosarcoma, guz okolicy potyliczno-ciemieniowej prawej. W jednej chwili nasz świat się zawalił, a koszmar, którego boi się każdy rodzic, stał się przerażająco rzeczywisty... Przestraszeni i wciąż nie do końca świadomi tego, co się dzieje, rozpoczęliśmy leczenie. Najpierw Patryk przeszedł skomplikowaną operację usunięcia guza z czaszki, a następnie przez długie tygodnie dzielnie znosił mocne dawki chemii. W końcu po wielu miesiącach ciężkiej walki usłyszeliśmy to, na co tak bardzo czekaliśmy – choroba zahamowała rozwój! Nie jestem w stanie opisać szczęścia, jakiego wtedy wraz z synem doznaliśmy. To był najpiękniejszy dzień naszego życia, choć doskonale wiedzieliśmy, że to jeszcze nie koniec...  Dzięki Wam Patryk mógł przejść operację ratującą jego zdrowie. Niestety, dowiedzieliśmy się o wznowie nowotworu! Synek ma szansę na refundację immunoterapii, ale to może nie wystarczyć... Potrzebujemy dalszych badań i diagnostyki, która pomogłaby nam dowiedzieć się jak walczyć z nowotworem. Kosz jest ogromny i nie mamy innego wyjścia niż znów prosić o wsparcie. Proszę, nie odwracaj wzroku i pomóż nam ratować Patryka.  Lidia, mama Kwota zbiórki jest szacunkowa.

8 565,00 zł ( 26.83% )
Still needed: 23 350,00 zł
Agnieszka Smozik
Urgent!
Agnieszka Smozik , 43 years old

POMOCY❗️Nowotwór złośliwy odbiera życie naszej mamie❗️

Mam na imię Agnieszka, mam 42 lata, jestem żoną i mamą trójki wspaniałych dzieci. Do tej pory w życiu wyznaczałam sobie przeróżne cele, jednak dziś najważniejszy jest tylko jeden – pokonać raka, wyzdrowieć i przeżyć… Dla mojej rodziny, dla moich kochanych dzieci, dla siebie. Walczę z ciężkim przeciwnikiem, jakim jest rozsiany nowotwór złośliwy jelita grubego IV stopnia z przerzutami do węzła chłonnego i wątroby. Moja dramatyczna sytuacja zaczęła się tak… 30 grudnia 2022 roku z powodu nagłego, ostrego bólu brzucha i niedrożności znalazłam się w szpitalu. Tam w trybie pilnym zostałam zoperowana. Jak się okazało na moim jelicie grubym, węźle chłonnym i wątrobie znajdował się ogromny guz, którego należało wyciąć! Od tego momentu ruszyło pasmo ciężkich doświadczeń, zarówno dla mnie jak i dla całej mojej rodziny. Świat się dla mnie zatrzymał, przynosząc ból, smutek i gorycz. Rozpoczęła się okrutna walka z czasem o moje życie.  Podejmując leczenie onkologiczne, usłyszałam najgorsze w moim życiu słowa, których zapewne boi się każdy walczący z nowotworem: „Zostało Pani tylko leczenie paliatywne…”.  Chemia nie jest w moim przypadku rozwiązaniem sprawy, zresztą z założenia systemowego mam mieć ją podawaną do końca życia… A więc ile wytrzymam? Rok? Dwa? Może trzy… Niestety dotychczasowe leczenie operacyjne oraz chemioterapia w Polsce nie przyniosły oczekiwanego efektu. Po krótkotrwałej regresji choroby nowotworowej, podczas kontroli obrazowej we wrześniu tego roku, czyli miesiąc temu, przyszła kolejna okrutna wiadomość – wznowa – ponownie pojawiły się u mnie przerzuty do wątroby. Był to ogromny cios zarówno dla mnie jak i dla całej mojej rodziny, tym bardziej że znalezienie ośrodka w Polsce, który podjąłby się operacji na wątrobie, niestety nie powiodło się. Poszukując nowych sposobów leczenia, rozpoczęłam terapię wspomagającą w niemieckiej klinice. Aktualnie oczekuję  również na poważny zabieg usunięcia przerzutów z wątroby, przez co prawdopodobnie stracę ponad 60% jej objętości. Nowoczesna metoda leczenia polegająca na przyjmowaniu szczepionek z komórek dendrytycznych daje mi największą szansę na życie! Leczenie ma na celu pobudzenie układu immunologicznego w walce z komórkami nowotworowymi. Terapia ta wiąże się jednak z ogromnymi kosztami, więc bez Waszej pomocy nie będę w stanie za nią zapłacić. Leczenie nie jest w żaden sposób refundowane, a jego łączny roczny koszt został oszacowany na około 150 000 euro. Podanie komórek dendrytycznych wiąże się również z wykonaniem kosztownych badań laboratoryjnych obrazujących aktualny stan mojego układu immunologicznego. Ze względu na duży stopień złośliwości nowotworu, progresję choroby oraz ogólny stan zdrowia konieczne jest także włączenie dodatkowych terapii polegających na odkwaszaniu organizmu, regulacji i wzmacnianiu układu odpornościowego, które także nie są refundowane. Jestem wyczerpana i czuję przeraźliwy strach na myśl o tym, co przyniesie jutrzejszy dzień, ale nie poddam się, gdyż dzieci i rodzina dają mi ogromną siłę, by walczyć. Moim jedynym marzeniem jest być zdrową i żyć dla mojej rodziny, dla naszych dzieci. Proszę, pomóżcie mi spełnić to pragnienie! Każda wpłata i udostępnienie przybliży mnie do tego pięknego marzenia. Ufam Matce Bożej i Bogu, wiem, że nad nami czuwają właśnie poprzez ludzi dobrej woli, takich jak Wy! Proszę, dajcie mi szansę na leczenie i życie! Agnieszka Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 13.12.2023  Kwota zbiórki powiększona o koszty leczenia wspomagającego.

229 041,00 zł ( 26.82% )
Still needed: 624 683,00 zł
Fabian Loferski
12 days left
Fabian Loferski , 16 years old

Podstępna choroba rujnuje codzienność Fabiana!

O tym, jak straszliwym przeciwnikiem jest cukrzyca, przekonujemy się tak naprawdę każdego dnia. Fabian jest już nastolatkiem, ale diagnoza, którą usłyszeliśmy we wrześniu  2021 roku, całkowicie zawładnęła naszą codziennością… Jednego dnia Fabian trafił w ciężkim stanie do szpitala. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, co się dzieje z moim synem. Byłam zszokowana i przerażona. To wszystko wydarzyło się tak nagle… Po tym, jak Fabian odzyskał przytomność, nadszedł moment diagnozy - cukrzyca typu 1.  Wylałam morze łez, zastanawiając się, dlaczego los od samego początku zrzuca na barki mojego dziecka taki ciężar. Już wcześniej nie było nam łatwo. Samodzielnie wychowuję dwóch synów - Fabiana i jego starszego, 17-letniego brata. A teraz jeszcze w nasze życie wdarła się nieuleczalna choroba... Codziennie budzę się o 4.00 rano, aby upewnić się, że poziom glikemii u Fabiana jest prawidłowy. Syn radzi sobie w tej wymagającej walce, ale życie z cukrzycą jest jak stawianie kroków na polu minowym. Każda chwila nieuwagi może skończyć się tragicznie. To ciągły strach o to, by cukrzyca nie doprowadziła do dalszych powikłań i potwornych konsekwencji. Fabian jak każdy nastolatek ma plany i marzenia, które chciałby zrealizować. Nie chcę, aby choroba wykluczyła go z normalnego życia. Jako jego mama nie mogę na to pozwolić. Mimo że jest nam trudno, nie poddajemy się. Wasze wsparcie daje nam siły do działania i pozwala wierzyć, że mimo przeciwności jesteśmy w stanie stawić czoło chorobie. Będziemy ogromnie wdzięczni za każdy pomocny gest, dzięki któremu możemy zapewnić Fabianowi niezbędne środki medyczne do walki z cukrzycą! Edyta, mama Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

2 849,00 zł ( 26.77% )
Still needed: 7 790,00 zł
Dominik Walczak
Dominik Walczak , 25 years old

Jedna chwila zmieniła życie w koszmar... Proszę, pomóż Dominikowi!

Mam na imię Dominik, mam 22 lata - wydawałoby się, że całe życie jeszcze przede mną... Niestety od kilkunastu miesięcy stało się ono rozpaczliwą walką o sprawność. Jedna chwila zadecydowała o tym, że być może już zawsze będę niepełnosprawny... Skok do wody okazał się dla mnie skokiem w przepaść - końcem dotychczasowego życia... Jedna sekunda, nieprzemyślana decyzja otworzyła przede mną wrota piekieł. Skoczyłem do wody i pamiętam tylko ból, i ciemność... Obudziłem się w niemieckim szpitalu. Chciałem ruszyć nogami, ale nie mogłem. Chciałem wstać, ale nie mogłem... Chciałem unieść ręce, ale nie mogłem. Uszkodzenie kręgosłupa w odcinku C4 spowodowało, że jestem sparaliżowany od łopatek w dół. Mam też niepełną władzę w rękach... Dziś mogę je podnieść do góry i na dół, ale ciężko mi chwytać czy utrzymać coś w dłoniach. Dzięki pomocy rodziny i przyjaciół jestem z powrotem w domu, w Polsce... Towarzyszem mojego życia stał się wózek inwalidzki. Doszło do odleżyn, dlatego konieczny był też zakup łóżka przeciwodleżynowego. Bardzo dokucza mi ból... Teraz najważniejsze jest dla mnie leczenie i rehabilitacja. To jedyna szansa, aby mój stan kiedyś się polepszył. Moje życie wygląda zupełnie inaczej niż kiedyś... Potrzebuję pomocy drugiego człowieka we wszystkich czynnościach. Sam się nie umyję, nie ubiorę... W chwili, kiedy stałem się dorosły, kiedy powinien budować własne, samodzielne życie, znów jestem zależny od innych jak dziecko... Chciałbym znów czuć się wolnym człowiekiem, mimo tego, że nogi zastąpi mi wózek. Wciąż chcę marzyć i wierzyć w swoją lepszą przyszłość, mieć nadzieję, że ta jedna chwila nie przekreśliła szansy na dobre i szczęśliwe życie.  Proszę, pomóż mi wykonać pierwszy krok w stronę lepszej przyszłości! Dominik

7 087,00 zł ( 26.76% )
Still needed: 19 396,00 zł
Alicja Trzepała
Alicja Trzepała , 56 years old

Żyję nadzieją, że się uda... Pomóż mi walczyć z SLA❗️

Mam na imię Alicja. Jestem żoną, matką i babcią dwojga wnucząt. Jeszcze rok temu wychodziłam na spacery, sadziłam kwiaty w ogrodzie. Rok temu grałam w paletki z moją wnuczką. Prozaiczne czynności, które obecnie pozostają w strefie marzeń. Pierwsze objawy SLA zaczęły się u mnie właśnie rok temu, być może jeszcze wcześniej, ale nikt nie wiązał ich ze zmianami neurologicznymi. Miałam już problemy z kręgosłupem, zespołem cieśni nadgarstków i częstym bólem nóg, ale mój stan zaczął się pogarszać. Zaczęłam miewać coraz częstsze drętwienia i bóle mięśni kończyn. Czułam, że tracę siły… Zostałam skierowana na oddział reumatologiczny Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Tam okazało się, że przyczyna leży w naturze neurologicznej. W lutym zaczęłam tracić coraz częściej równowagę, potykać się i przewracać, mieć problemy z mówieniem, przełykaniem, epizody duszenia się… Wstępne diagnozy były różne: borelioza, tężyczka, neuropatia, miopatia… Ale dużo też czytałam na temat SLA i wiele objawów pasowało do opisu. Jednak nigdy nie pomyślałabym, że właśnie tak będzie brzmieć ostateczna diagnoza. W maju tego roku podczas kilkudniowej obserwacji i na podstawie wielu badań usłyszałam wyrok – Stwardnienie Zanikowe Boczne i brak szansy na leczenie, ponieważ lek nie istnieje. Jedyny dostępny spowalnia rozwój choroby, ale też nie w każdym przypadku. Załamać się? Walczyć? Myśli były różne… Jednak otworzyła się dla mnie furtka nadziei – leczenie komórkami macierzystymi, do którego mnie zakwalifikowano. Terapia jest płatna. Niestety, sporą część naszych oszczędności wydaliśmy na diagnostykę oraz wizyty prywatne u wielu lekarzy. W chwili obecnej poruszam się o kulach, nie wychodzę już sama z domu, ponieważ boję się upadku. Potrzebuję wsparcia w wykonywaniu wielu czynności dnia codziennego, z każdym tygodniem czuję, że mój stan się pogarsza. Ale ja się nie poddaję. Walczę dla siebie i mojej rodziny. Dlatego proszę Was o pomoc. Każda złotówka, każdy gest i udostępnienie ma znaczenie. Żyję nadzieją, że się uda... Alicja

75 661,00 zł ( 26.75% )
Still needed: 207 105,00 zł
Arnold Piechaczyk
Arnold Piechaczyk , 27 years old

Tragiczny wypadek sprawił, że życie Arnolda legło w gruzach! Potrzebne wsparcie!

Arnold od zawsze był bardzo aktywny i nie lubił monotonii. W jego życiu ciągle musiało się coś dziać! Ciężko pracował, a po pracy poświęcał czas na wiele swoich zainteresowań. Szczególnie kochał jazdę na motorze… Niestety, to właśnie podczas jednej z motocyklowych tras zdarzył się okropny wypadek! Arnold na co dzień pracował na produkcji, jako brygadzista oraz mechanik. Miał również uprawnienia na wózek widłowy, co pozwalało mu na rozwinięcie kariery zawodowej. Bardzo dbał o zdrowy tryb życia, chodził na siłownie i trenował kickboxing. Lubił także śpiewać, a jego marzeniem było zostanie częścią zespołu. W tych dążeniach wspierali Arnolda znajomi oraz przyjaciele! Arnold miał wiele planów i pomysłów, na to jak spędzać czas aktywnie. Marzył o podróżach, zarówno bliskich, jak i dalekich. Nie licząc Polski, razem z siostrą chciał zwiedzić dużą część naszego kontynentu, jeżeli nie cały. Przygotowywali się do odwiedzenia kilku krajów podczas jednej podróży. Niestety, pewnego dnia wszystkie ich plany legły w gruzach… Pod koniec kwietnia tego roku Arnold miał wypadek. Doszło do zderzenia motocyklu z bokiem samochodu osobowego. Natychmiast rozpoczęto akcję ratunkową i Arnolda przetransportowano do Poznania na OIOM. Został podłączony do respiratora, a lekarze przekazywali nam pełne bólu informacje: Arnold miał złamane żebra, naciągniętą szyje, pęknięte kości oczodołu, twarzoczaszki. Największych obrażeń doznała głowa i z tego powodu Arnold zmaga się z prawostronnym porażeniem. Niestety, na razie nie mamy z nim kontaktu... W życiu codziennym pomaga mu cewnik oraz założony PEG. Arnold leżał już na kilku oddziałach szpitalnych i obecnie jest w trakcie rehabilitacji. Widzimy, że przynosi ona postępy, jednak do powrotu do dawnej sprawności jeszcze bardzo długa droga… Chcemy, by Arnold miał możliwość rehabilitacji na 6-cio miesięcznym turnusie, jednak koszty takiego pobytu są ogromne i znacznie przekraczają możliwości finansowe naszej rodziny.  Nie możemy jednak się poddać! Zwracamy się więc do Was z ogromną prośbą o wsparcie Arnolda na trudnej drodze, jaką będzie uzyskanie samodzielności. Każda złotówka się liczy i za każdą będziemy niezmiernie wdzięczni! Rodzina Arnolda ➡️ Grupa z licytacjami dla Arnolda

52 058,00 zł ( 26.74% )
Still needed: 142 623,00 zł
Bogumiła Toporowska-Witowska
Bogumiła Toporowska-Witowska , 58 years old

By choroba w całości nie odebrała niezależności

Lubię wracać wspomnieniami do czasów młodości. Świeżo upieczona żona z rocznym dzieckiem na rękach. Tak wspominam siebie sprzed 30 lat. To wspaniały czas, który został mi tak po prostu odebrany. Choroba zaczęła się niewinnie, od osłabienia prawej strony ciała. Terapia lekami przyniosła poprawę - wszystko wróciło do normy. Niestety to była cisza przed burzą. Po 3 miesiącach ból wrócił do mnie i to ze zdwojoną siłą. Wtedy poznałam diagnozę - stwardnienie rozsiane. Próbowałam walczyć. 25 lat to zbyt młody wiek, by się poddać i skazać na pełną zależność od innych. Walczyłam z całych sił 5 lat. Po tym czasie stan zdrowia pogorszył się na tyle, że musiałam zrezygnować z pracy zawodowej. Załamałam się, nie wiedziałam co robić. Udawałam przed mężem i dzieckiem, że wszystko jest dobrze. W pewnym momencie opadałam ze wszystkich sił. Wtedy pojawiła się depresja. Nieprzerwanie do dziś biorę leki, by nie popaść w kolejny dołek. Gdy traci się niezależność, wali się świat.  To nie koniec złych informacji. Rok temu okazało się, że na prawym biodrze pojawił się guz. Nowotwór nieoperacyjny. Żyję z kolejnym wyrokiem.  Ponad połowa mojego życia zdominowana jest przez chorobę, która bezlitośnie postępuje, odbierając mi coraz bardziej niezależność. Nie jestem już w stanie chodzić, zrobić sobie herbaty, o przygotowaniu posiłku nie wspominając. Czasem nawet nie zdążę odebrać telefonu na czas, bo sprawną mam tylko lewą rękę i to nie w pełni. Choroba nie jest niczym miłym. Zamienia życie w koszmar, podporządkowuje sobie każdy dzień, przejmuje władzę nad ciałem, które nie chce już słuchać moich poleceń. Przestałam już ukrywać, że jest mi naprawdę trudno… Nie mogę zostać nawet sama w domu. Gdyby nie pomoc opiekunki i kochającego męża, nie wiem, co by ze mną było.  Moja codzienność to nie bajka. Wszystkie oszczędności wydaję na prywatną rehabilitację. Koszty związane z leczeniem, zakup sprzętu i leków to sumy, których często po prostu nie mam. Nie mogę jednak przestać walczyć o swoje zdrowie, bo wtedy choroba całkowicie mnie pokona. Proszę o pomoc, o wsparcie w zakupie leków i nowego wózka, dzięki któremu będę mogła choć trochę poczuć się wolna. Bogumiła

6 241,00 zł ( 26.72% )
Still needed: 17 108,00 zł
Mateusz Piech
Mateusz Piech , 12 years old

Mateusz na Ciebie czeka! Wózek to dla niego szansa na lepsze życie!

Mały gest, to u nas wielka zmiana! Mateusz to chłopiec, który nie wybierał sobie takiej drogi, takiego życia, na pewno nie chciał cierpienia. Jedno jest pewne – zasługuje, by było mu lepiej! Mateuszek urodził się w styczniu 2012 roku, z wrodzonymi wadami układu nerwowego. Ma wodogłowie, torbiel przy móżdżku oraz niedorozwój ciała modzelowatego. Dodatkowo ma ciężką postać padaczki. Mateusz w każdej dziedzinie życia potrzebuje wsparcia innych osób. Jest pampersowany, nie je i nie chodzi samodzielnie, a także nie potrafi mówić. Od czasów niemowlęcych jest rehabilitowany i uczestniczy w wielu kosztownych terapiach. Dzięki temu dziś siedzi samodzielnie i zaczyna chodzić przy wsparciu innej osoby. To nasze małe – wielkie sukcesy, które dla innych mogą być codziennością. Mati przemieszcza się na wózku, lecz już dość wysłużonym i niestety z niego „wyrasta”. W związku, z czym jest potrzebny nowy. Większy i taki, który zabezpieczy odpowiednio mojego synka oraz sprosta „miejskim” warunkom. Niby nic, a dla nas kolejny rachunek do listy, zbyt długiej listy.  Mateusz jest kochanym i wyjątkowym chłopcem. Jest uśmiechnięty i bardzo lubi się przytulać. Jest bardzo ciekawy świata i z miłą chęcią chce go odkrywać, lecz niestety ograniczenia związane z motoryką na przymałym wózku uniemożliwiają mu dalszą rehabilitację i funkcjonowanie. Mateuszek potrzebuje nowego wózka, który posłuży mu przez kilka kolejnych lat. Niestety, uzyskana refundacja na sprzęt to kropla w morzu potrzeb, przy miesięcznych wydatkach i opiece dla małego wojownika. Jednym słowem potrzebujemy wsparcia, bo refundacja pokrywa niewielki procent kwoty. Jeśli możesz, wesprzyj nas nawet małą kwotą. Grosz do grosza... Wierzę, że wokół nas jest mnóstwo dobrych serc!  Mama ➡️ waleczny ulubieniec tłumów

8 526,00 zł ( 26.71% )
Still needed: 23 389,00 zł
Beata Komornicka
Beata Komornicka , 56 years old

Zwykły upadek spowodował tragedię... Proteza jest moją szansą na powrót do pracy! Proszę o pomoc

Moje spokojne życie zmieniło się całkowicie, kiedy po operacji nogi upadłam. To spowodowało uszkodzenie, które doprowadziło do amputacji nogi... W szpitalu musiałam leżeć kilka tygodni. Najbardziej bałam się wtedy o przyszłość, o moją córkę, jak sobie teraz poradzimy. Do tej pory pracowałam w sklepie jako ekspedientka i jakoś dawałyśmy sobie ze wszystkim radę, choć byłyśmy same. Po operacji musiałam przesiąść się na wózek inwalidzki… Zmieniło się wszystko, a ja proszę Was bardzo o pomoc. Jedyną szansą na poprawę mojego stanu i sytuacji, w jakiej się znalazłam, jest proteza nogi. Dzięki niej będę mogła wrócić do pracy, bardzo tego potrzebuję. Zapisałam się do projektu społecznego dla osób niepełnosprawnych, dzięki któremu łatwiej jest znaleźć pracę i wrócić do aktywności. Aby tak się stało, muszę posiadać protezę. Jej zakup przekracza jednak moje możliwości finansowe. Sama nie dam rady za nią zapłacić, a bez niej nie wrócę do pracy...  Wierzę, że uda mi się zebrać na protezę środki i będę mogła znowu być samodzielna, dlatego z całego serca proszę o wsparcie. Beata _______ Przyjaciele Beaty: Beatka to skromna osoba, z trudem mówi o tym, że sama czegoś potrzebuje. Prośba o pomoc dla siebie wiele ją kosztowała. Zawsze przecież to ona pomagała... To człowiek z wielkim sercem, zawsze gotowa nieść pomoc. Mimo że dziś sama potrzebuje wsparcia, wciąż troszczy się o innych. Z wielką skromnością mówi o swoich potrzebach, zawsze cudze potrzeby przedkłada ponad swoje.  Wychowuje córkę, Martynę, która jest uczennicą szkoły średniej. W wolnych chwilach lubi czytać książki, oglądać programy telewizyjne, spędzać czas z bliskimi. Zawsze liczyła sama na siebie, nigdy nie korzystała z żadnych form pomocy, mimo że nie zawsze było łatwo. Dla takiej osoby fakt, że zwraca się o wsparcie do innych, jest bardzo trudne, jest ostatecznością. Dlatego tym bardziej prosimy - daj jej szansę na lepsze jutro. Beata bardzo chce wrócić do pracy, znów być samodzielna. Od lat pracowała w Środzie Śląskiej jako ekspedientka, gdzie z życzliwością i uśmiech witała swoich klientów. Obecnie nie może pracować, porusza się tylko na wózku inwalidzkim. Jedyną szansą na poprawę jakości życia Beaty jest proteza nogi. Koszty tego przedsięwzięcia są niestety ogromne i Beata nie jest w stanie im sprostać.  Mimo nieszczęścia, jakie ją spotkało, nie poddaje się. Zapisała się do programu “Samodzielni-Niezależni”, chce wrócić do aktywności zawodowej, znów móc sama utrzymać siebie i swoją córkę. Będzie to możliwe z nową protezą! Jeśli tylko możesz - pomóż. Dasz wsparcie naprawdę dobremu człowiekowi, który jak nikt na to zasługuje...

15 624,00 zł ( 26.7% )
Still needed: 42 887,00 zł